Jedno...J 17, 20-26
Dwa lata temu poznałam na czacie pewną osobę, świetnie nam się rozmawiało, potrafiliśmy godzinami rozmawiać Boże o Tobie, wielbić Twe Imię, Twe dzieła... To były piękne rozmowy, a jeszcze piękniejsza była nasza wspólna modlitwa do Ciebie, taka szczera, płynąca prosto z serca. W tej osobie widziałam człowieka, nie kogoś kto ma pozycję, dobrą pracę ...ale prostego człowieka, człowieka upadającego i z płaczem powstającego i biegnącego do Ciebie. Boże... pewnego dnia ktoś mi powiedział, że osoba z którą rozmawiam jest innej religii... zapadła cisza... nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Pamiętam tylko, że w sercu czułam takie poruszenie, "że jak to, dlaczego ona?". Zapytałam się delikatnie jej, czy to prawda, odpowiedziała, że tak, powiedziała, że bała się powiedzieć mi na początku naszej znajomości, że jest "inna", bała się, że ją potępię, odrzucę, nazwę "sekciarką". Och Boże... jak ja chciałam ją przytulic wtedy.... Powiedziałam, że nie odejdę, że nie potępiam jej za to, że odeszła z Kościoła Katolickiego, wiesz Boże.... może ja jestem "inna i dziwna", ale powiedziałam jej, że nie ważne jest to, co nas dzieli ale to, co nas łączy, że nie ważne to, kim jesteśmy, ale to, co kochamy i co dajemy innym. A kochaliśmy i nadal kochamy Ciebie Boże, wiec to stało się naszym fundamentem, spoiną jedności. Sporo się nauczyłam od Marzenki, lecz drogi nasze się rozeszły... ale wierze, że znów je Boże połączysz, bo wszak stanowimy jedno. Proszę Cię Boże... opiekuj się Marzenko i jej rodziną, ona bardzo kocha Ciebie. ...napiszę dziś maila do Marzenki, opowiem jej co u mnie, zapytam się co u niej... i zaproponuję wspólny spacer ku Niebu. Boże... nauczyłam się przy niej jednego... nauczyłam się tego, że nie ważne jakiego jesteśmy wyznania, koloru skóry, czy kultury i jakie wyznajemy poglądy, ważne jest to, że podążamy ku Tobie, może każdy z nas inną drogą, ale wszystkie prowadzą do Ciebie, jedne są bardziej kręte, inne krótsze, inne milowe....ale prowadzą do Ciebie. I każdemu na tej drodze należy się szacunek, należy się miłość... bo Tyś jest tą miłością. Któż nie nauczy miłości innych jak nie my sami? Któż nie przekaże im tej nauki jak nie my sami? Ale aby to nieść innym, to sam najpierw musiałeś Boże objawić nam tę miłość, wlać w nasze serce Swoją miłość...zaprowadzić nas pod Twój Krzyż. Stanowimy jedno z Tobą Boże. Artur... trudna znajomość...bolesne rozmowy przeplatane miłością, płaczem, złością, bezsilnością kiedy znów popełnia kolejną próbę samobójczą. I kolejne słowa obietnicy, "że to już był ostatni raz". Powiesz mi Boże, dlaczego wciąż trwam przy nim? Bo... kocham go, kocham go miłością siostrzaną, braterską, walczę o niego, gdy kolejny raz "zdycha" na psychiatryku, wiszę na telefonie i błagam aby zadzwonił do "Samotni"....i słyszę w słuchawce "...tak Reniu, dzięki że jesteś, i bądź..." Boże, dla tych słów jestem gotowa zrobić wszystko, bo widzę w nim Ciebie, widzę w nim Twoje łzy, widzę w nim Twoją miłość....i nie potrafię go zostawić jak zrobili to inni, nie potrafię i nie chcę. Boże, pomóż nam.... M... ktoś, kto prosi mnie codziennie na gg o modlitwę, ktoś kto codziennie zapewnia mnie o swej obecności. Och Boże jak bardzo bym chciała przytulic się do M i tak w ciszy potrwać... powiedzieć , że już teraz będzie tylko dobrze, że należy wciąż walczyć o siebie, że należy niestrudzenie wyrywać siebie złu. M... wiem, że czytasz te słowa, błagam o jedno....walcz, nie poddawaj się. To, że czasami przegramy bitwę ...ale nie całą wojnę. Proszę ... A ja jestem, choć milczę to jestem i będę. M... pamiętam o Tobie w modlitwie. Aniele... Mój Ty Aniele...gdzieś tam daleko na norweskim morzu, ciągle się dziwię, że choć nie znasz mnie realnie, znasz tylko mnie ze zdjęcia i z tego co piszę, znasz mój głos ...to jednak wciąż zapewniasz mnie o swej obecności, o swej dobroci. Choć czasami łamiesz skrzydła, choć ciągle gubisz pióra i je brudzisz ...to jednak z podniesioną głową idziesz i mówisz mi, że Bóg mnie kocha, że On jest, że jest wciąż nadzieja. I prosisz mnie tylko o modlitwę za Ciebie. Aniele, gdziekolwiek będziesz i cokolwiek się stanie, to będziemy jednością, to będziemy wzajemnie dla siebie, dla innych Aniołami, choć bez skrzydeł, ale każde z nas będzie portem dla zagubionych serc, będziemy jak te latarnie, które wskazują zabłąkanym statkom światełko, światełko ku któremu zbliżają się ku lądowi. Aniele...dziękuję Ci za to, że jesteś, byłeś kiedy Cię potrzebowałam i będziesz. Boże... wiesz, Anioł mówi na Ciebie "mój Szef" zaopiekuj się Nim, poprowadź spokojnie go do domu, do kochającej rodziny. Matko, zanieś te moje słowa do Swego Syna, aby umocnił mnie, nas, i innych w tej jedności, abyśmy w nikim nie widzieli kogoś "obcego" abyśmy widzieli w każdym Twego Syna. Mateczko... tak jak nasza ziemska matka uczy od pierwszych dni stawiania kroków, uczy nas o otaczającym świecie, tak i Ty bądź naszą Nauczycielką Jedności, wkładaj nam w nasze serca miłość, bo mając miłość w sobie możemy podchodzić do drugiego człowieka i kochać go jak brata, kochać go jak siostrę....kochać go tak, jak Twego Syna.
Amen.
Renata
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |