Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Szczęśliwy dzień nad Wigrami

W czasie siódmej pielgrzymki do Polski ten program objęty był ścisłą tajemnicą. Przez półtora dnia Jan Paweł II miał odpoczywać. Nawet dziennikarze nie wiedzieli, jak Ojciec Święty spędzi ten czas.

Diecezję ełcką Ojciec Święty odwiedził 8 czerwca 1999 r. Na miejsce celebry - plac przykatedralny nad rzeką Ełk - przybyło 250 rys. wiernych, wśród nich 5 tysięcy Litwinów z prezydentem Valdasem Adamkusem i całym Episkopatem litewskim. Byli alumni ze wszystkich litewskich seminariów duchownych, także z Sankt Petersburga. Do tej grupy dołączyli Litwini zamieszkali na terytorium Polski. Z Białorusi przyjechało prawie półtora tysiąca pielgrzymów. Prosili, żeby bardzo podziękować białostockim kolejom, które za darmo przewiozły ich od polskiej granicy. Bo na Białorusi za przejazd musieli zapłacić po pięć dolarów, a więc pół emerytury lub ćwierć przeciętnej pensji. Z diecezji grodzieńskiej przyjechali głównie Polacy i osoby z rodzin mieszanych, z biskupami Aleksandrem Kaszkiewiczem i Antonim Dziemianką. Trzymali transparenty "Grodno czeka na papieża". Przybyli też pielgrzymi z okręgu kaliningradzkiego, którzy dwa dni wcześniej byli na spotkaniu z Papieżem w Sopocie i w Elblągu. Papieżowi towarzyszył arcybiskup Rosji Tadeusz Kondrusiewicz. Jan Paweł II wszystkich pozdrowił w ich językach. Po ukraińsku zwrócił się do przesiedlonych tu po Akcji "Wisła" grekokatolików z ich metropolitą abp. Janem Martyniakiem z Przemyśla. Wśród uczestników spotkania byli też prawosławni i protestanci.

Ełcka liturgia była radosnym spotkaniem z Litwinami. W przemówieniu powitalnym biskup ełcki Wojciech Ziemba przypomniał wielokulturową tradycję ziem dzisiejszej diecezji ełckiej. "Wierni z Litwy tak bardzo pragnęli gościć Waszą Świątobliwość jeszcze raz u siebie" - stwierdził. - Przybyliśmy tutaj, aby świadczyć o jedności - dodał po litewsku. Na placu rozległy się głośne oklaski.

Wizyta stała pod znakiem papieskiego apelu o pomoc biednym i opuszczonym w imię miłości Chrystusa i międzyludzkiej solidarności. "«Krzyk biednych» całego świata podnosi się nieustannie z tej ziemi i dociera do Boga. Jest to krzyk dzieci, kobiet, starców, uchodźców, skrzywdzonych, ofiar wojen, bezrobotnych. Biedni są także wśród nas: ludzie bezdomni, żebracy, ludzie głodni, wzgardzeni, zapomniani przez najbliższych i przez społeczeństwo, poniżeni i upokorzeni, ofiary różnych nałogów" - mówił Papież i podkreślał, że z apelem o pomoc "zwracam się do wszystkich". Wspominał też swoje pobyty na ziemiach warmińskiej, suwalskiej i augustowskiej. "Ogromnie wiele jej zawdzięczam, była dla mnie bardzo gościnna" - powiedział. Karol Wojtyła wiele razy pływał po mazurskich i suwalskich rzekach i jeziorach. Podczas spływu kajakowego po Czarnej Hańczy i Wigrach dowiedział się, że został mianowany biskupem.

Msza św. zakończyła się papieskim pozdrowieniem po białorusku, litewsku i rosyjsku. Entuzjastyczne okrzyki: "Spasiba, spasiba!" - skandowane przez grupę około 50 kleryków z Rosji - towarzyszyły Papieżowi, gdy opuszczał miejsce celebry.

Helikopter z Ojcem Świętym wylądował 9 czerwca o godzinie 16.15 nieopodal zespołu klasztoru kamedulskiego nad Wigrami. Jan Paweł II wyglądał na bardzo zmęczonego. Przyjćit kwiaty od dzieci, wysłucha! krótkich powitań. Kropił drobny deszcz, a kiedy Ojciec Święty wsiadł do samochodu, spadła ulewa. Przejeżdżając do klasztornych budynków, z okna samochodu pozdrawiał tych, którym udało się dowiedzieć o wizycie niezwykłego gościa - około 200 miejscowych parafian.

TRYTONEM PO JEZIORZE

"Dzień wolny" - wpisano w program papieskiej pielgrzymki we czwartek 9 czerwca. Już jednak od godz. 14 w środę nie podano wykazu papieskich czynności. Wszystko objęte było ścisłą tajemnicą. Jedno było pewne: będzie to dzień bez mediów, tłumów, oficjalnych spotkań i przemówień. Dziennikarze nie mieli dostępu do okolic klasztoru w Wigrach.

Pomieszczenia w budynku historycznej kaplicy kanclerskiej na dwa dni stały się papieskimi apartamentami. W urządzonej prosto małej kaplicy wciąż stoi zrobiony z drewna lipowego prosty stół ofiarny wsparty na rzeźbionym snopie zboża. Zmieściły się tu jeszcze papieski fotel i klęcznik. Apartamenty wyglądają tak jak wtedy, kiedy czekały na jedynego gościa. Tą część budynku nazwano Domem Papieskim, o czym z daleka informują biało-żółte chorągiewki. Także tablica, która utrwala wypowiedziane w Ełku papieskie słowa: "Ta ziemia była dla mnie zawsze bardzo gościnna, kiedy tu przebywałem. Niech Bóg, który jest Miłością, błogosławi Waszej ziemi, i wszystkim jej mieszkańcom". Terenem zarządza dziś Ministerstwo Kultury i Sztuki.

Z okien swego apartamentu Ojciec Święty mógł patrzeć na Wigry. Na pewno wspominał czasy, kiedy latem w 1954 r. jako duszpasterz akademicki pływał ze studentami Czarną Hańczą przez jezioro Wigry i Puszczę Augustowską. Ale zapewne najwięcej wspomnień ożyło, kiedy i teraz wypłynął na Wigry. Około godziny 19 Ojciec Święty ubrany w białą kurtkę przyjechał samochodem do znajdującej się u stóp klasztoru przystani. Tu wsiadł na statek Tryton. Sentymentalny rejs trwa dziś 1,5 godziny. Tyle czasu zajęła podróż Ojcu Świętemu.

Dzień był wtedy chłodny, jezioro musiało zapewne wyglądać podobnie jak dziś, kiedy wsiadam na ten sam statek. Granatowe lustro wody załamują wysokie fale. Kapitan ręcznym dzwonkiem obwieszcza, że czas ruszać. Na mostku można stanąć w tym samym miejscu, gdzie stał Ojciec Święty, co pokazuje tablica: "W tym miejscu w dn. 8.06.1999 r. podczas rejsu statkiem Tryton siedział Jan Paweł II. Podziwiał on uroki jeziora Wigry i przypominał sobie lata młodości związane z pobytem na Suwalszczyźnie". Powoli znika horyzont z perspektywą kamedulskiego klasztoru. Wokół morze trzcin. Ciszę przerywa krzyk polujących kormoranów. Jan Paweł II siedział wtedy zapatrzony w zieleń lasów, ciemny błękit jeziora. Wsłuchany w przyrodę.

Dzisiaj z pokładowego radiowęzła podczas rejsu płyną słowa papieskiego przemówienia. Można zamknąć oczy i wyobrazić sobie, że obok stoi Ojciec Święty. Pamiątkowa tablica na mostku składa się z dwóch części. Drugą dołączono później: "Ojcze Święty, dopłynąłeś już na drugą stronę, lecz my nie chcemy mówić żegnaj, bo Ty ciągle jesteś. Odszedłeś, lecz nadal pozostaniesz z nami. Pamiętaj o nas, gdy spoglądasz ze swego okna tam wysoko w górze."

W DOMU MILEWSKICH

Największym zaskoczeniem dla wszystkich była jednak - w czwartek 9 czerwca - wizyta w gospodarstwie rodziny rolników Stanisława i Bożeny Milewskich w Leszczewie. Rodziny pobożnej, wielodzietnej, niezamożnej. Rano o 7.30 Jan Paweł II odprawił Mszę św. w kaplicy w kamedulskim klasztorze. Tylko kilka osób wiedziało, jak będzie dalej wyglądał papieski dzień. Jak powiedział później rzecznik Stolicy Apostolskiej Joaąuin Nawarro-Vals, w dni wolne Ojciec Święty sam ustala program dnia.

Z Wigier do Leszczewa jest około 10 km. Od głównej trasy Suwałki - Sejny piaszczysta droga wije się wśród pól. Trzeba nią jechać jeszcze mniej więcej trzy kilometry. W wiosce dwadzieścia zagród rozrzuconych jest z rzadka na zalesionych wzniesieniach. - To tam, gdzie stoi grota Matki Bożej z Lourdes - podpowiadają mieszkańcy wskazując gospodarstwo Milewskich. Dom stoi przy rozwidleniu dróg. Nie sposób się pomylić: "Dnia 9 czerwca uświęcił swoją obecnością nasz dom rodzinny najmilszy z gości Jan Paweł II. Rodzina S. i B. Milewskich" - głosi tabliczka. Po przeciwnej stronie gospodarstwa kilkumetrowy krzyż, a przy nim miniaturowa figurka Ojca Świętego.

Kiedy pojawiam się w Leszczewie, Stanisław Milewski wrócił właśnie z pola. Nie skończył pracy, bo przy krzyżu, jak co roku w maju, poprowadzi o 19 nabożeństwo majowe. Jak wyglądała wizyta papieska? - Wszystko spisane mam na kartce - odpowiada - ale każdy, kto tu dotrze, chce usłyszeć "na żywo". - Dopóki nie podjechał pod dom papieski samochód, nie wiedzieliśmy, że będziemy mieć takiego gościa - wspomina. Proboszcz przyjechał do Milewskich dopiero 9 czerwca, około 7 rano. Zapowiedział wizytę ważnych biskupów i kardynałów.

- Sądziliśmy, że przybędzie do nas ktoś z papieskiej świty, a w tym czasie Ojciec Święty będzie odpoczywał - mówi Stanisław Milewski. Przyzwyczajeni byli do wizyt kapłanów, w Zesłanie Ducha Świętego gościł wtedy u nich - nieżyjący już dziś - biskup pomocniczy z Ełku Edward Samsel. - Odwiedzał rodziny "powołaniowe", a siostra żony jest w Zgromadzeniu św. Teresy od Dzieciątka Jezus - wyjaśnia Stanisław Milewski. Przed papieską wizytą mieli bardzo mało czasu, by przygotować obejście i dom. Na przykrytym białym obrusem stole znalazł się krucyfiks, który zawsze ustawiają w czasie kolędy. Około godziny dziesiątej na drodze pod lasem pojawiły się samochody. - Wtedy pomyślałem, że może w jednym z nich jedzie Ojciec Święty - mówi Milewski.

Czekali przed domem z piątką dzieci: Moniką, Krzysztofem, Agnieszką, Dawidem i Damianem. Byli też sąsiedzi "zza płota". Ojciec Święty uściskał dzieci. - Powiedziałem chyba: "Ojcze Święty, zapraszamy w nasze skromne progi". Ojciec Święty siadł i zapytał jak nam się żyje. - Powiedzieliśmy, że ogólnie ciężko. Ale specjalnie nie narzekaliśmy, bo Ojcu Świętemu nie wypadało się skarżyć - mówi Milewski. Z 11 hektarów ziemi połowę stanowiły nieużytki, pagórki, których nie sposób wydrzeć naturze. Wizyta trwała 15 minut, Ojciec Święty wypytywał o problemy polskiej wsi. Kiedy zapytał, jak Milewscy wyobrażają sobie swoją przyszłość, Milewski odpowiedział: "żadnych ambicji nie mamy, tylko żeby aby dzieci wychować na dobrych ludzi". Wyraźnie wzruszony dodał "Całe pokolenia dwa tysiące lat czekały na taką radość". "No właśnie" - odparł zadumany Ojciec Święty. Na zakończenie Jan Paweł II uściskał wszystkich serdecznie, wręczył różańce.

Siedemnastoletnia Monika, najstarsza córka Milewskich, zaniosła nazajutrz do szkoły dwa usprawiedliwienia. Na jednym napisała, że poprzedniego dnia nie była na zajęciach z powodu "wyjazdu na Papieża", a na drugim - z powodu "przyjazdu Papieża" do ich domu. To cud, że tego dnia nie poszła do szkoły - uważają dzisiaj. Monika codziennie dojeżdżała do Technikum Ochrony Środowiska w Suwałkach. W dniu papieskiej wizyty mama nie mogła jej rano dobudzić. Dzień wcześniej cała rodzina była w Ełku na Mszy św. z Ojcem Świętym. Znajdowali się naprzeciwko ołtarza, ale bardzo daleko. Potem ustawili się przy trasie zapowiadanego przejazdu, ale Papież pojechał inną drogą. Agnieszka, uczennica I klasy gimnazjum, marzyła wtedy, żeby móc chociaż dotknąć płaszcza Ojca Świętego. W najśmielszych marzeniach nie mogłaby sobie wyobrazić, że następnego dnia Ojciec Święty przyjedzie do nich sam.

TAM PIASKIEM CZYŚCHEM MENAŻKĘ

Od Milewskich świta udała się w kierunku odległego o 45 km Augustowa. Leonard Okuniewski, kapitan Żeglugi Augustowskiej na statku Serwy, wspomina. - Rano jak zwykle przygotowaliśmy statek do normalnego rejsu. Wtedy dowiedzieliśmy się, że będzie z nami płynęła świta papieska. Nie zapowiadano obecności Ojca Świętego, ale przez chwilę pojawiła się we mnie taka nadzieja. Wzrosła, kiedy w zbliżającej się z przystani grupie mignęła postać w bieli. Ale okazało się, że była to lekarka. Ruszyliśmy bez Ojca Świętego. Na jeziorze Białym jeden z funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu kazał skierować statek do Zatoki Orzechówka. Do tego miejsca nigdy nie podpływaliśmy. Zrozumiałem, że płyniemy po Ojca Świętego - opowiada. Jan Paweł II wsiadł na Serwy przy dawnym ośrodku WDW. Udał się do kajuty na niższym poziomie statku. Tam przebywał samotnie przez 1,5 godziny, aż do czasu kiedy Serwy przypłynęły do Studzienicznej.

Około południa Ojciec Święty zszedł z Serw na ląd po 6-metrowym drewnianym trapie. Nie było oficjalnych powitań. - Prowadząc gościa do sanktuarium, opowiadałem jego historię. Przypomniałem, że Wincenty Morawski udał się do Piusa VI do Rzymu. Ojciec Święty powiedział wtedy: - A ja czyściłem menażkę piaskiem po przeciwnej stronie jeziora - wspomina ks. Zygmunt Kopiczko, kustosz sanktuarium. W sanktuarium, przed wizerunkiem Matki Bożej Studzienicznej, Papież klęknął do modlitwy. - Usłyszałem jak cichutko nuci "Z dawna Polski Tyś Królową". Wtedy wszyscy wokół podchwyciliśmy melodię i zaczęliśmy razem z Papieżem śpiewać głośno. Zaśpiewaliśmy całą zwrotkę - wspomina ks. Kopiczko. Po wyjściu z kaplicy Jan Paweł II powiedział do zgromadzonych: "Bóg zapłać za piękne przyjęcie wszystkim tutejszym przybyszom. Nie jestem tu jjjerwszy raz, ale jako Papież - pierwszy i chyba ostatni". Na co zebrani wznieśli okrzyki: "Nie" i zaśpiewali "Sto lat". Jan Paweł II odpoczywał na plebanii. Na obiad podano miejscowy specjał: kartacze.

- Część parafian mogła mieć do mnie żal, że nie zapowiedziałem, iż będzie u nas Ojciec Święty, ale takie były postanowienia ze strony watykańskiej. Było embargo i nie mogłem go złamać - mówi ks. Kopiczko. W tajemnicy lekko pogłębiane było dno jeziora, by do brzegu mógł podpłynąć statek. Potem wykonano jedną próbę przybicia do brzegu. Tamtą wizytę upamiętnia pomnik - Jan Paweł II, lekko pochylony, z laseczką - i pamiętne słowa wypowiedziane do pielgrzymów. - Chcieliśmy przedstawić Ojca Świętego takim, jakim był w tamtym czasie. A ponieważ Ojciec Święty w czasie wędrówki po Wigrach zachwycał się pięknem przyrody, przy kościele Matki Bożej Szkaplerznej mieszczącym się kilka minut drogi od sanktuarium otwarto Centrum Edukacji Leśnej, pokazujące historię leśników Puszczy Augustowskiej.

BARDZO SZCZĘŚLIWY DZIEŃ

W czasie 4-godzinnego odpoczynku Jana Pawła II Serwy czekały. - Nie wiedzieliśmy, jak będzie dalej wyglądał ten niezwykły rejs - wspomina kpt Leonard Okuniewski. - W świcie papieskiej mówiono, żeby zakończyć kurs i wrócić samochodem do klasztoru w Wigrach. Ale Ojciec Święty postanowił, że chce płynąć dalej. Chciał wrócić do kanału Augustowskiego, którym pływał ze studentami. - Byliśmy zaskoczeni jak sam, bez pomocy innych, trzymając się oburącz poręczy, sprawnie przemieszcza się na górny pokład statku - mówi Leonard Okuniewski. Było dość chłodno. W pewnym momencie jeden z pracowników BOR-u oddał Ojcu Świętemu kurtkę. Ojciec Święty w ciszy przyglądał się przyrodzie i powiedział: "Byłem tu 45 lat temu z grupą studentów. Był wśród nich Jerzy Ciesielski". Wspominał wtedy dawnego studenta z krakowskiego duszpasterstwa, z którym był bardzo zaprzyjaźniony. W jednym z wywiadów powiedział, że rozmowy z Jerzym stanowiły jedno ze źródeł inspiracji przy pisaniu Studium "Miłość i odpowiedzialność". Jerzy Ciesielski, mąż i ojciec trójki dzieci, w wieku 41 lat z córką i synem zginął w pożarze statku na Nilu. Pracował wtedy w Chartumie jako inżynier. W Afryce założył wspólnotę Focolare. Dziś trwa jego proces beatyfikacyjny.

- Kiedy wpłynęliśmy na śluzę w Swobodzie, zapanowała cisza i spokój. Podchodziliśmy po kolei, żeby zrobić sobie zdjęcie z Ojcem Świętym. Dopiero przy Moście w Czarnym Brodzie, na Kanale Czarnobrodzkim, Ojciec Święty troszeczkę się ożywił - wspomina Leonard Okuniewski. Druga część rejsu trwała około 2,5 godziny. - Dopłynęliśmy do miejscowości Gorczyca. Gdyby nie remont śluzy, pewnie podróż trwałaby dalej aż do odległej o 10 km Mikaszówki, gdzie w młodości Papież bywał w czasie wakacji. W Gorczycy na brzegu stało tylko kilka osób, bo większość czekała w Mikaszówce - wspomina Leonard Okuniewski. - Od tamtego czasu stałem się dużo spokojniejszym człowiekiem - nie ukrywa. Kiedy opowiada, nie potrafi ukryć łez w oczach. - Podobnie jest i dzisiaj, kiedy podpływam na Serwach do miejsc papieskich. Serwy nie zatrzymują się tam, a jedynie podpływają, jak w Studzienicznej. Można tam jednak dotrzeć drogą lądową. Na jeziorze Białym stoi granitowa papieska ławeczka i tablica. Na Serwach udostępniana jest do obejrzenia kajuta, w której modlił się Ojciec Święty i biała ławeczka na górnym pokładzie na której siedział.

Wieczorem Jan Paweł II powrócił do klasztoru nad Wigrami, gdzie czekało już ognisko, a polsko-litewski zespół "Pogranicze" starał się umilić czas ludowymi pieśniami.

W czasie tej pielgrzymki następca św. Piotra mógł poczuć się jak jego Mistrz. Kiedy Papież chciał udać się na odpoczynek, tłumy szukały go. Nie znając planu papieskiego dnia, czekano na niezwykłego gościa w wielu miejscach. Lokalna rozgłośnia radiowa puściła w eter informację, że Ojciec Święty przybędzie do Sejn, gdzie w 1975 r. jako Karol Wojtyła uczestniczył w koronacji Matki Bożej Sejneńskiej. Od rana do wieczora około 3 tysiące osób stało przed bazyliką w Sejnach i na ulicach miasta.

"Jest to bardzo szczęśliwy dzień" - powiedział Jan Paweł II najbliższym i takie jego słowa przekazał dziennikarzom rzecznik Stolicy Apostolskiej. Ojciec Święty jest w świetnej formie - powiedział - ze wszystkimi żartuje i wyraźnie odpoczął. Bo to był bardzo szczęśliwy dzień.

Irena Świerdzewska

Tekst pochodzi z Tygodnika
Idziemy, 12 lipca 2009



Wasze komentarze:
 Sebastian: 14.07.2009, 04:33
 Jestem jedna z tych nielicznych osob ktore staly w Gorczycy i oczekiwaly papieza.Bylo nas tam moze 25 osob Moge tylko dodac iz papiez poblogoslawim nas.Wspaniale przezycie.....
(1)


Autor

Treść



Poprzednia[ Powrót ]Następna
 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej