Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Z życia do życia

Jan Paweł II mógłby być patronem dobrej śmierci dla ludzi XXI wieku - mówi ks. dr Piotr Krakowiak SAC, krajowy duszpasterz hospicjów. - Jego odchodzenie do Pana było może najbardziej przejmującą katechezą pontyfikatu.

Karol Wojtyła miał niespełna dziewięć lat, kiedy po raz pierwszy przeżywał śmierć bliskiej osoby. Jego matka Emilia zmarła 13 kwietnia 1929 roku na zapalenie mięśnia sercowego. To musiał być szok dla dziecka, które nie zdążyło nawet przystąpić do Pierwszej Komunii Świętej. W roku 1932 chłopiec przeżył kolejny cios: w wieku zaledwie 26 lat umarł jego starszy brat Edmund, ceniony lekarz, który zaraził się od pacjentki szkarlatyną. "Są to wydarzenia - powie po latach Andre Frossardowi - które głęboko wyryły się w mej pamięci: śmierć brata chyba nawet głębiej, niż matki, zarówno ze względu na szczególne okoliczności, rzec można tragiczne, jak też i z uwagi na moją większą już wówczas dojrzałość. Liczyłem w chwili jego śmierci dwanaście lat". Po kilku latach, 18 lutego 1941 roku, wciąż jako bardzo młody człowiek, przeżyje jeszcze śmierć ojca Karola. Sam otarł się o śmierć podczas nocy okupacji, 29 lutego 1944 roku, wracając z pracy w Solvayu, gdy był już klerykiem drugiego roku tajnego seminarium w Krakowie: został potrącony przez niemiecką ciężarówkę. Miał rany głowy, krwawił i gdyby nie szybki transport do szpitala, mógłby nie przeżyć. Ale Pan Bóg miał wobec niego jeszcze wiele planów.

W uroczystość Wszystkich Świętych 1946 roku Karol Wojtyła otrzymał z rąk kard. Adama Sapiehy święcenia kapłańskie, a 2 listopada, w Dzień Zaduszny, w krypcie św. Leonarda na Wawelu odprawił Mszę Świętą prymicyjną. "Wybierając tę kryptę na miejsce pierwszych Mszy Świętych, chciałem dać wyraz szczególnej więzi duchowej z wszystkimi, którzy w tej katedrze spoczywają" - wspominał Jan Paweł II w książce "Dar i tajemnica". W roku pięćdziesięciolecia swego kapłaństwa, 9 czerwca 1997 roku, celebrował tu Mszę Świętą dziękczynną.

NA PROGU ŚMIERCI

Podczas swojego długiego pontyfikatu wielokrotnie mówił o cierpieniu i śmierci. Kiedy 13 maja 1981 roku Ali Agca ciężko go zranił na placu św. Piotra, tylko operujący papieża lekarze wiedzieli, jak poważna była sytuacja. Zmarły w 2010 roku prof. Corrado Manni, wybitny włoski chirurg i anestezjolog, wspominał: "Przywieziono papieża prawie nieprzytomnego i wykrwawionego, co lada moment mogło być przyczyną śmierci, a ciśnienie spadało z chwili na chwilę. Kiedy go zobaczyłem na stole operacyjnym, zakrwawionego, z ramionami unieruchomionymi przez transfuzje i kroplówkę, wydawał mi się wizerunkiem Chrystusa na krzyżu; tak, myślałem, że widzę Chrystusa ukrzyżowanego". Długoletni sekretarz papieża kard. Stanisław Dziwisz wyzna po latach w "Świadectwie", że lekarze, którzy przeprowadzili zabieg, powiedzieli mu później, że operowali Ojca Świętego nie wierząc, iż ma szansę na przeżycie.

"W chwili, kiedy padałem na placu św. Piotra, miałem wyraźne przeczucie, że wyjdę z tego. Ta pewność nigdy mnie nie opuściła, nawet w najgorszych chwilach, bądź po pierwszej operacji, bądź w czasie choroby wirusowej" - powie Ojciec Święty. I doda jakże znaczące słowa: "Czyjaś ręka strzelała, ale inna ręka prowadziła kulę". Zamach miał miejsce w rocznicę objawień fatimskich i - jak się okazało - miał ścisły związek z tzw. trzecią częścią tajemnicy fatimskiej, wedle której biskup odziany w biel zostaje śmiertelnie ugodzony i pada na ziemię. Krótko przed swą śmiercią s. Łucja - widząca z Fatimy - podzielała w pełni przekonanie Jana Pawła II, który uważał, że to "macierzyńska dłoń kierowała biegiem tej kuli", i potwierdziła, że papież w agonii zatrzymał się na progu śmierci. W Roku Jubileuszowym 2000 Jan Paweł II dopisał do swojego testamentu słowa: "13 maja 1981 r., w dniu zamachu na Papieża podczas audiencji na placu św. Piotra, Opatrzność Boża w sposób cudowny ocaliła mnie od śmierci. Ten, który jest jedynym Panem życia i śmierci, sam mi to życie przedłużył, niejako podarował na nowo. Odtąd ono jeszcze bardziej do Niego należy. Ufam, że On sam pozwoli mi rozpoznać, dokąd mam pełnić tę posługę, do której mnie wezwał w dniu 16 października 1978. Proszę Go, ażeby raczył mnie odwołać wówczas, kiedy Sam zechce. ŤW życiu i śmierci do Pana należymy... Pańscy jesteśmyť (por. Rz 14, 8). Ufam też, że dokąd dane mi będzie spełniać Piotrową posługę w Kościele, Miłosierdzie Boże zechce użyczać mi sił do tej posługi nieodzownych".

UFNY DO KOŃCA

O ufności Jana Pawła II w miłosierdzie Boże mówi s. Elżbieta Siepak ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia, rzeczniczka sanktuarium w Łagiewnikach: - Tajemnica miłosierdzia Bożego była obecna nie tylko w centrum pontyfikatu, ale i w całym życiu papieża. Karol Wojtyła bardzo wcześnie ją odkrył, przychodząc do Łagiewnik już w latach II wojny światowej. Uwrażliwiony przez Ducha Świętego na tę prawdę wiary, odkrywał ją w Kościele i w swoim życiu. Miłosierna miłość Boga była najgłębszym źródłem stylu jego życia i jego posługi na Stolicy Piotrowej. Poznawanie i kontemplacja tej tajemnicy w życiu codziennym rodzi i rozwija zaufanie wobec Boga. Przykład takiego zawierzenia mieliśmy w całym życiu Ojca Świętego, do samego końca. Poznawanie Boga w tajemnicy Jego miłosierdzia rozwija też w człowieku pragnienie odbicia tego przymiotu Boga "we własnym sercu i czynie", jak powiedziała św. Siostra Faustyna. Apostołka Miłosierdzia Bożego i Jan Paweł II chodzili do "jednej szkoły", do szkoły miłosierdzia Bożego. I dlatego byli ludźmi całkowitego zaufania, czyli zdania się na wolę Boga. Także moment śmierci Ojca Świętego był znakiem, poprzez który głosił on orędzie Miłosierdzia. Czynił to za życia na ziemi, w dniu swojej śmierci, i czym to także teraz. Poprzez to wydarzenie, jakim jest jego beatyfikacja w dniu święta Miłosierdzia, wzywa do poznawania Boga bogatego w miłosierdzie, do zaufania Mu i świadczenia dobra bliźnim.

Trzy lata po zamachu Ojciec Święty napisał list apostolski Salvifici doloris o chrześcijańskim sensie cierpienia. - Jan Paweł II mówił o chorobie nie tylko jako papież, ale jako ciężko chory człowiek, cierpiący po zamachu na swoje życie - podkreśla ks. Piotr Krakowiak. - Nauczanie Jana Pawła II przypomina, że każdy z nas jest powołany do tego, by być miłosiernym samarytaninem. Swoim życiem i każdym spotkaniem, podczas których chorzy i niepełnosprawni byli w pierwszych rzędach, Jan Paweł II mówił, że miarą dojrzałego chrześcijaństwa jest nasz stosunek do tych, którzy się źle mają.

GOTOWY NA SPOTKANIE Z PANEM W roku 1999 Jan Paweł II napisał "List do ludzi w podeszłym wieku", w którym zawarł bardzo osobiste wyznanie: "Głębokim pokojem napełnia mnie myśl o chwili, w której Bóg wezwie mnie do siebie - z życia do życia! Dlatego wypowiadam często - i bez najmniejszego odcienia smutku - modlitwę, którą kapłan odmawia po liturgii eucharystycznej: In hora mortis meae voca me, et iube me venire ad te - w godzinie śmierci wezwij mnie i każ mi przyjść do Siebie. Jest to modlitwa chrześcijańskiej nadziei, która w niczym nie umniejsza radości obecnej chwili, a przyszłość zawierza opiece Bożej dobroci".

- Ojciec Święty w wielu momentach wyrażał wielką miłość i głęboką ufność do Pana Boga - mówi abp Mieczysław Mokrzycki; przez dziewięć lat sekretarz Ojca Świętego, obecnie metropolita lwowski obrządku łacińskiego. - Papież był przygotowany na spotkanie z Bogiem miłosiernym. Gotowość tę wyraził słowami: "Pozwólcie mi odejść do domu Ojca". Z wielkim spokojem, zaufaniem oddał swoje ostatnie tchnienie i złączył się ze swoim Mistrzem.

- Karol Wojtyła stał się w 2005 roku szczególnym nauczycielem chrześcijańskiego umierania, przez decyzję o powrocie ze szpitala do domu na Watykanie, rezygnację z nieproporcjonalnych środków terapeutycznych i śmierć w otoczeniu najbliższych, tworzących zespół domowej opieki hospicyjnej - podkreśla ks. Krakowiak. - Czuwający zespół, za oknami rozmodlony tłum, a przed telewizorami cały świat - otrzymali od Jana Pawła II najbardziej przejmującą katechezę jego pontyfikatu - katechezę o chrześcijańskim umieraniu. Można powiedzieć, że Ojciec Święty przywrócił śmierć do naszego życia - w wymiarze osobistym i społecznym.

Wojciech Świątkiewicz

Tekst pochodzi z Tygodnika
Idziemy, 3 kwietnia 2011



Wasze komentarze:

Jeszcze nikt nie skomentował tego artykułu - Twój komentarz może być pierwszy.



Autor

Treść



Poprzednia[ Powrót ]Następna
 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej