Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Duch Święty nad Polską

Wtedy się wszystko zaczęło: solidarność, wolność i niepodległość. Trzydzieści lat temu Jan Paweł II rozbudził wiarę Polaków w Boga i we własne siły. Pierwsza w dziejach wizyta Następcy św. Piotra w Polsce rozpoczęła się od Warszawy.

Władze PRL wpadły w popłoch, kiedy sekretarz Episkopatu bp Bronisław Dąbrowski, dzień po wyborze kard. Karola Wojtyly na papieża, wyraził nadzieję, że Jan Paweł II będzie mógł przyjechać do Polski. Zwłaszcza że kilka dni później pragnienie odwiedzenia Ojczyzny wyraził sam papież w Liście pożegnalnym do archidiecezji krakowskiej.

BÓJ O PIELGRZYMKĘ

Na polecenie kard. Stefana Wyszyńskiego jego doradca prof. Romuald Kukolowicz jeszcze podczas inauguracji pontyfikatu sygnalizował szefowi Urzędu ds. Wyznań Kazimierzowi Kąkolowi sprawę przyjazdu papieża. Kąkol, nie wiedzieć czemu, w wywiadzie dla PAP zauważył, że wokół papieskiej pielgrzymki "nagromadziło się wiele nieporozumień i dezinformacji". Dodał jednak, że jeżeli papież przybędzie do Polski, to może być pewny, że zostanie powitany z serdecznością, ale wybór terminu przyjazdu "jest oczywiście uwarunkowany okolicznościami mającymi dwustronny i wieloaspektowy charakter".

I właśnie o te "uwarunkowania" - a zwłaszcza o "termin" - rozpoczął się spór. Ekipie partyjnej z Edwardem Gierkiem i Stanisławem Kanią na czele szczególnie niebezpieczny wydawał się powód, dla którego Jan Paweł II miał przyjechać: oddanie hołdu św. Stanisławowi, który zginął z rozkazu króla. 12 stycznia 1979 r. bp Dąbrowski, po rozmowie z Kanią, zanotował słowa sekretarza KC: "Papież powinien oderwać się od wszystkiego tego, co było. Jeżeli wizyta odbywałaby się z innej okazji, to zgoda byłaby natychmiastowa. Każdy się dziwi, że nie wyeksponowano kultu maryjnego, ale kult św. Stanisława, który jest związany z konfliktem z władzą". Kiedy indziej Kania straszył biskupów, że władze zorganizują konkurencyjne obchody rocznicy śmierci króla Bolesława Śmiałego, w ramach których będzie wożony po Polsce miecz monarchy-zabójcy. Sekretarz KC usłyszał wtedy: "Jeśli go macie, to obnoście! A do rocznicy obchodów możemy się przyłączyć, gdyż król umarł jako pokutnik".

W plany władz, które chciały zapobiec przyjazdowi Ojca Świętego, włączono dyplomację. Kazimierz Szablewski, szef zespołu ds. kontaktów roboczych rządu ze Stolicą Apostolską przekonywał ówczesnego sekretarza Rady ds. Publicznych Kościoła abp. Agostino Casaroliego, że papież nie ma jeszcze doświadczenia w kontaktach międzynarodowych, a majowa wizyta w Polsce mogłaby... źle wpłynąć na stosunki polsko-watykańskie! Ponoć czas był też zły, gdyż trwały obchody 35-lecia PRL, a partia przygotowywała się do swego zjazdu. Na życzliwość władz - dawał do zrozumienia Szablewski - papież mógłby liczyć... dopiero w 1982 r.

Tymczasem ani Ojciec Święty, ani Episkopat nie myśleli o zrezygnowaniu z papieskiej pielgrzymki. Po trudnych negocjacjach, w tym po rozmowach kard. Stefana Wyszyńskiego z Edwardem Gierkiem, władze ostatecznie zgodziły się, aby Jan Paweł II mógł przyjechać do Polski w dniach 2-10 czerwca 1979 r. Rządzący uważali przesunięcie terminu pielgrzymki za sukces. Kościół zaś cieszył się, że rozpocznie się ona w wigilię uroczystości Zesłania Ducha Świętego. Ale na to władze nie zwróciły już uwagi.

POCAŁUNEK ZIEMI OJCZYSTEJ

Była wolna sobota, 2 czerwca 1979 r. Od wczesnych godzin rannych na trasie przejazdu Jana Pawła II z lotniska Okęcie na Stare Miasto ustawiały się tysiące mieszkańców stolicy i tysiące przybyszów, których tym razem nie musiał do tego zachęcać. Ulice był przystrojone flagami polskimi i watykańskimi. Na świątyniach powiewały także flagi maryjne. Wielu z przybyłych noc z 1 na 2 czerwca spędziło w kościołach na modlitewnym czuwaniu.

Dokładnie godz. 10.07 samolot "Bergamo" należący do włoskich linii lotniczych Alkalia wylądował na Okęciu. Na papieża oczekiwali przedstawiciele władz państwowych, Episkopat, korpus dyplomatyczny akredytowany w Warszawie i wierni.

Najpierw na pokład wszedł kard. Stefan Wyszyński, Prymas Polski. Po chwili wszyscy zgromadzeni na lotnisku mogli ujrzeć Jana Pawła II. Kiedy Jan Paweł II schodził po schodkach samolotu, zabrzmiały dzwony kościołów nie tylko w Warszawie, ale i w całej Polsce. Rozpoczęło się wielkie święto Kościoła w naszej Ojczyźnie!

Miliony polskich serc zabiły szybciej, a w oczach wielu Polaków pojawiły się łzy, gdy Jan Paweł II klęknął i ucałował ojczystą ziemię. Papieża witał prof. Henryk Jabłoński, przewodniczący Rady Państwa PRL. Dzieci z warszawskiej parafii wręczyły Ojcu Świętemu wiązankę kwiatów. Na lotnisku nie było faktycznego "przywódcy narodu" I Sekretarza PZPR Edwarda Gierka, który najwyraźniej uważał, że jego obecność mogłaby narazić na szwank jego kontakty z towarzyszami radzieckimi. Nie było także - podobno chorego - premiera Piotra Jaroszewicza.

Z papieżem przylecieli m.in: kard. Agostino Casaroli, arcybiskupi: Eduardo Martinez Somalo, Luigi Poggi, Paul Marcinkus. W delegacji był też ks. Józef Kowalczyk, późniejszy nuncjusz apostolski w Polsce oraz ks. Stanisław Dziwisz, dziś kardynał i metropolita krakowski.

Prosto z lotniska Jan Paweł II udał się do archikatedry warszawskiej. Wsiadł do specjalnie dla niego zbudowanego samochodu. Na bazie "Stara" ten "polski papamobile" może nie wygląda! zbyt imponująco, ale przynajmniej papież był z niego dobrze widoczny. Auto powstało zaledwie w cztery tygodnie w Przemysłowym Instytucie Motoryzacji przy ul. Jagiellońskiej w Warszawie. Wyposażone było w pneumatyczne zawieszenie, a z przodu zainstalowano mikrofon i głośniki. Dzięki specjalnym przystawkom do skrzyni biegów, bez trudu samochód o mocy 105 KM mógł się poruszać z niewielką prędkością 5-6 km na godz. Im bliżej katedry na Starym Mieście, tym na trasie przejazdu większe gromadziły się tłumy.

ZWORNIK KOŚCIOŁA WARSZAWSKIEGO

W katedrze warszawskiej zabrało się duchowieństwo diecezjalne i zakonne. Papież pomodlii się w kaplicy Baryczków - Cudownego Jezusa Ukrzyżowanego, a następnie udał się do ołtarza głównego. Tam powitał go kard. Stefan Wyszyński.

"W sercu stolicy narodu, w archikatedrze świętego Jana, wita Cię, Ojcze Święty, jako Głowę Kościoła rzymskokatolickiego i Namiestnika Chrystusa na Stolicy Piotrowej - biskup Warszawy i Prymas Polski. (...) Składamy Ci należny hołd czci i posłuszeństwa, całując Twoje spracowane dłonie i apostolskie stopy, strudzone na bieżeniu dróg wielu. Bądź pozdrowiony, Zwiastunie pokoju i miłości Chrystusowej" - mówił Prymas Polski.

Ojciec Święty w swoim przemówieniu oddał hołd kard. Stefanowi Wyszyńskiemu, nazywając go "zwornikiem Kościoła w Polsce" i wskazując na jego opatrznościową misję.

Grzegorz Polak, redaktor "Wielkiej Encyklopedii Jana Pawła II", wówczas początkujący dziennikarz "Słowa Powszechnego", był obecny w katedrze. - To było właściwie - jeśli nie liczyć oficjalnego powitania na lotnisku - pierwsze spotkanie papieża w Polsce. Dlatego poruszenie wśród księży było bardzo duże. Katedra wypełniona była duchowieństwem diecezjalnym i zakonnym. Nie dla wszystkich starczyło miejsc siedzących. I kiedy Jan Paweł II wszedł, była wielka owacja. A później gdy przemawiał, niemal każde zdanie przyjmowane było z aplauzem - wspomina po latach.

Z archikatedry Jan Paweł II przeszedł do pobliskiego sanktuarium Matki Bożej Łaskawej. Tu spotkał się z siostrami zakonnymi. Wcześniej kard. Stefan Wyszyński wydał specjalny dekret, na mocy którego mniszki, nawet te, które od dziesiątków lat nie opuszczały klauzury, mogły udać się na spotkanie z papieżem. W kościele Jan Paweł II oddał hołd Matce Bożej Łaskawej, Patronce Warszawy. Następnie udał się do rezydencji arcybiskupów warszawskich na ul. Miodową.

BEZ POLSKI KRÓLEWSKIEJ

O godz. 14.15 Jan Paweł II przybył do Belwederu na spotkanie z władzami PRL. Wcześniej zarówno papież jak i Episkopat uważali, że spotkanie to powinno odbyć się na Zamku Królewskim. Stanisław Kania na odprawie krajowej Służby Bezpieczeństwa, która odbyła się 11 maja 1979 r., stwierdził: "Mówiliśmy, że miejsce spotkania wyznacza gospodarz, a nie gość i że może nim być jedynie Belweder, siedziba najwyższych władz. Zdziwienie przy tym budzi fakt, że jeszcze majaczy się komuś możliwość uruchomienia wstecznego biegu. W historii jest to niemożliwe. Polski królewskiej nie ma i nie będzie, jest tylko i pozostanie Polska socjalistyczna".

W Belwederze przemawiali Edward Gierek i Jan Paweł II. Przemówienie Gierka było pełną sloganów mową partyjną. Wymieniał Breżniewa, wspominał Lenino i sojusz z armią radziecką, a także "wejście Polski na nowy szlak socjalistycznego rozwoju".

Papież już w pierwszym zdaniu cytował słowa o pomyślności Polski, wypowiedziane przez Pawła VI, którego władze PRL nie wpuściły na obchody milenijne. A potem domagał się dla Kościoła w Polsce nie przywilejów, ale wyłącznie tego, co jest niezbędne do spełniania jego misji. Podkreślał też, że racją bytu państwa jest suwerenność społeczeństwa, narodu, ojczyzny.

Następnie w Sali Pompejańskiej odbyło się spotkanie Jana Pawła II z Edwardem Gierkiem. Obecni byli kard. Stefan Wyszyński i Henryk Jabłoński.

DUCH ŚWIĘTY NAD POLSKĄ

Przy pięknej pogodzie plac Zwycięstwa tego dnia już od wczesnych godzin rannych wypełniał się wiernymi. Głównym elementem ołtarza polowego był kilkunastometrowy krzyż. Stał w tym samym miejscu, gdzie obecnie stanął inny krzyż, z białego granitu, upamiętniający tamto spotkanie. Na ramionach krzyża zawieszono czerwoną stułę. Powyżej stołu ofiarnego umieszczono na krzyżu obraz Matki Bożej Częstochowskiej. Fronton ołtarza zdobiły imiona 38 polskich świętych i błogosławionych, poczynając od św. Wojciecha, a kończąc na bł. Marii Teresie Ledóchowskiej. Dziś krzyż ten znajduje się przed kościołem św. Maksymiliana na warszawskim Służewcu. W czasie stanu wojennego w miejscu, gdzie stał papieski krzyż, gromadzili się wierni. Modlili się, ustawiali krzyż z kwiatów. Wielokrotnie był on niszczony, a gromadzący się ludzie legitymowani. Uczczenie miejsca, gdzie papież mówił o wolności, władze PRL traktowały jako gest skierowany przeciwko nim.

Była godz. 16.00, gdy oklaskami tysięcy zebranych powitany został Ojciec Święty. Papież i kard. Stefan Wyszyński najpierw pomodlili się przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Ucałowali płytę i złożyli kwiaty. Do księgi pamiątkowej Jan Paweł II wpisał: "Nieznanemu Żołnierzowi Polski - Jan Paweł II, syn tej ziemi".

Później, przy pieśni "Tu es Petrus", wraz z 12 koncelebransami podszedł do ołtarza. Rozpoczęła się pierwsza w historii Msza św. celebrowana przez papieża na polskiej ziemi!

Prymas Wyszyński, który nie brał udziału w koncelebrze, przypomniał słowa Piusa XII o męczeńskiej Warszawie. I mówił dalej: "Wiele razy - kapłani stolicy zbierali jej łzy i krew, by dołączyć je do ofiary Chrystusa na krzyżu. A dziś Ty sam, Ojcze Święty, uczynisz to zbierając nasze cierpienia i radości odbudowanego miasta i odrodzonej Ojczyzny, zawsze wiernej Chrystusowi i Jego Kościołowi, by złożyć Ofiarę". Papieska homilia była wielokrotnie oklaskiwana przez zebranych wiernych. Szczególnie wtedy, gdy Jan Paweł II podkreślał, że człowieka nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa, że Chrystusa nie można wyłączać z dziejów człowieka, że bez Niego nie można zrozumieć dziejów Polski. A już najdłuższe oklaski wywołały przywołane dzieje stolicy, która podczas Powstania Warszawskiego "zdecydowała się na nierówną walkę z najeźdźcą, na walkę, w której została opuszczona przez sprzymierzone potęgi". (Po latach Edward Gierek ujawni w "Przerwanej dekadzie", że po tych słowach Stanisław Kania chciał wyłączyć głośniki na placu Zwycięstwa!).

Profesor Wiesław Chrzanowski na plac Zwycięstwa przyszedł ze swoim czeskim przyjacielem dr. Szramką, byłym więźniem władzy komunistycznej. - Chciałem, aby to, co się tutaj dzieje, przedostało się także do Czechów. Oni przecież nie mogli liczyć, że ich komunistyczna władza wpuści Ojca Świętego. Byliśmy w sektorze dla kombatantów. Nastrój panował szczególny. Mieliśmy nadzieję na zmianę sytuacji w Polsce, a wzmacniał nas w tym ks. prał. Wacław Karłowicz, nasz duszpasterz. W naszym środowisku kombatanckim przekonanie o tym, że coś musi się zmienić, było bardzo widoczne - podkreśla prof. Chrzanowski.

Entuzjazm Polaków był wielki. - Nigdy już później Ojciec Święty nie był witany tak serdecznie i spontanicznie jak podczas pierwszej pielgrzymki - uważa ks. infułat Zdzisław Król, który w 1979 r. był kanclerzem Kurii Warszawskiej. - Nie spotkałem wtedy człowieka, który nie byłby dumny z tego, że papież do nas przyjeżdża.

Pierwszą papieską Mszę w stolicy zakończyła pieśń "Boże, coś Polskę". Jeszcze długo po zakończeniu uroczystości wierni nie rozchodzili się z placu celebry.

Po powrocie do rezydencji na Miodową, papież odmówił modlitwę różańcową transmitowaną przez Radio Watykańskie na cały świat. Jan Paweł II wyszedł na balkon i krótko pozdrowił zebrane tłumy. Tego wieczora rezydencji na Miodowej - strefy najbliższej papieżowi - strzegli ubrani w strażackie uniformy i uzbrojeni w toporki franciszkanie z Niepokalanowa.

- Wcześniej było ustalone, że służby ochrony będą mieszane - przypomina ks. infułat Król. Część ludzi będzie naszych, część z ochrony rządu. Nie chcieliśmy tych ostatnich dopuszczać najbliżej papieża i jego współpracowników. Dlatego bracia mieli też dyskretnie czuwać, żeby nie wydarzyło się ze strony służb coś, czego byśmy sobie nie życzyli.

Wieczorem w rezydencji na Miodowej odbyło się spotkanie Ojca Świętego z 72 przedstawicielami inteligencji Warszawy. Gości przedstawiał papieżowi ks. Król. Jednym z nich był prof. Władysław Tatarkiewicz. - Kiedy chciałem coś powiedzieć o profesorze, papież pokazał mi, abym nic nie mówił. Widziałem, jak profesorowi popłynęły łzy. Przytulił się do papieża. Wtedy pomyślałem: dwóch wielkich Polaków jest dumnych z siebie wzajemnie. Profesor Tatarkiewicz bardzo przeżywał to spotkanie. Na Miodową przyjechał już o 9 rano, tak bardzo bał się spóźnić - wspomina ksiądz infułat.

W nocy z 2 na 3 czerwca większość mieszkańców stolicy nie spała. Wszyscy długo przeżywali wydarzenia z placu Zwycięstwa, nawet jeśli tylko śledzili je podczas transmisji telewizyjnej. Ta jednak była tak przeprowadzana, aby telewidzowie odnieśli wrażenie, że na spotkanie z papieżem przyszło niewiele osób, głównie starsze kobiety i księża.

PODNIEŚCIE WASZE KRZYŻE

Bezpośredni uczestnicy tamtych wydarzeń pamiętają jednak coś zupełnie innego. Przed kościołem akademickim św. Anny Ojciec Święty miał nazajutrz, 3 czerwca, spotkać się z młodzieżą. Grupy młodych wraz ze swymi duszpasterzami przybywały na spotkanie już od bardzo wczesnych godzin porannych. Wielu całą noc przeczekało w specjalnie otwartych dla nich świątyniach.

Ksiądz prał. Marian Raciński, ekonom archidiecezji warszawskiej, był wtedy wikariuszem w parafii św. Mikołaja w Grójcu. - Kiedy dowiedzieliśmy się, że Ojciec Święty będzie w Warszawie, młodzi z mojej parafii bardzo spontanicznie zapragnęli uczestniczyć w tym wydarzeniu. Przyjechaliśmy do mojego domu rodzinnego na Woli. Nikomu nie przeszkadzało, że nie ma łóżek, że warunki były niekomfortowe. Każdy myślał o spotkaniu z papieżem. Chwila była wyjątkowa, nie spodziewaliśmy się, że Ojciec Święty może jeszcze nas kiedyś odwiedzić. Nie można było nie być wtedy razem z papieżem. Te wydarzenia sprzed trzydziestu lat ciągle są żywe w moim sercu - wspomina ks. prał. Raciński.

Grzegorz Polak też nie spodziewał się, że papież jeszcze przyjedzie do Polski. - Kiedy papież wyjeżdżał, było mi bardzo smutno, bo wydawało mi się, że po tym co się stało, komuniści już drugi raz nie wyrażą zgody na przyjazd - mówi po latach.

Mszy św. dla młodzieży przy ołtarzu polowym usytuowanym tuż obok świątyni św. Anny o godz. 7.00 przewodniczył bp Zbigniew Kraszewski, wiceprzewodniczący Komisji Episkopatu ds. Duszpasterstwa Akademickiego. Papież wygłosił homilię. Kiedy mówił, że człowieka trzeba mierzyć miarą serca i sumienia, wybuchły długotrwałe, burzliwe oklaski. A papież komentował: "Wcale nie jest takie interesujące to, że klaszczą, że biją brawo, tylko kiedy biją brawo". I mówił, że polskie społeczeństwo stało się "teologiczne".

Po homilii, Ojciec Święty wezwał młodzież, aby podniosła w górę krzyże, które przyniosła. Na Krakowskim Przedmieściu wyrósł las krzyży. Stamtąd Jan Paweł II udał się na plac Zwycięstwa, skąd helikopterem odleciał do Gniezna.

KTO MA RZĄD DUSZ

Kardynał Agostino Casaroli w swoich "Pamiętnikach" wspominał: "Na początku czerwca uczestniczyłem w papieskiej wizycie. Praktycznie, nawet tego nie chcąc, znajdowałem się między rządem a papieżem. Każdego wieczora pan Kania przekazywał mi uwagi albo niepokoje rządowe w związku z tym, co wielki gość uczynił lub powiedział w ciągu dnia, albo mógł uczynić lub powiedzieć dnia następnego".

"Dzięki tej pielgrzymce - pisali biskupi po zakończeniu Konferencji Plenarnej 7 września 1979 r. - dokonało się wielkie obudzenie serc i umysłów milionów Polaków, dokonała się wielka moralna przemiana w życiu społecznym naszego kraju. (...) Tym wyjątkowym w dziejach Narodu wydarzeniem żyć będą całe pokolenia Polaków. Naszym obowiązkiem jest utrwalać nie tylko we własnych sercach owoce papieskiego nawiedzenia, ale także przekazywać je następnym pokoleniom".

- Podczas pierwszej pielgrzymki okazało się, kto ma rząd dusz w Polsce - mówi red. Grzegorz Polak. Polacy przekonali się, że uzurpatorzy, którzy wówczas rządzili Polską, nie mają oparcia w społeczeństwie, a papież jest największym przywódcą duchowym.

Profesor Chrzanowski zwraca też uwagę na inną sprawę. - Po długim okresie zakazu wszelkich form organizowania się, rozbicia organizacji katolickich, pojawiła się papieska straż porządkowa. Władze musiały się na nią zgodzić, a nawet, aby unikać napięć, starały się trzymać siły milicyjne w pewnej odległości. Tak powstała w skali całego kraju wielotysięczna organizacja, która przez cały czas, w oczekiwaniu na następne pielgrzymki, utrzymywała swe istnienie - podkreśla prof. Chrzanowski.

Komuniści nie dawali jednak za wygraną. Półtora miesiąca po papieskiej pielgrzymce władze zażądały - bez efektu - odwołania ordynariusza przemyskiego bp. Ignacego Tokarczuka. Wtedy też podjęły nieskuteczną próbę budowy tunelu pod Jasną Górą, który utrudniłby dojście pielgrzymów do sanktuarium. To tylko niektóre ze sposobów podjętej "neutralizacji" papieskiej pielgrzymki. Ale to już osobny rozdział. Kilka miesięcy później w Polsce wybuchła wiosna "Solidarności". Przemiany zaczynały być nieuchronne.

Wojciech Świątkiewicz

Tekst pochodzi z Tygodnika
Idziemy, 31 maja 2009



Wasze komentarze:
 kk: 31.05.2011, 22:44
 Blogoslawiony Ojcze Sw .Jak wtedy wolales Niech zstapi Duch Twoj .Niech zstapi Duch Twoj i odnowi Oblicze ziemi Tej ziemi .tak teraz potrzeba nam takiego wezwania obysmy odnowili nasze serca .Wypraszaj nam laski Ojcze Sw abysmy pokonali trudy kazdego dnia w naszym piegrzymowaniu do domu Ojca.
(1)


Autor

Treść



Poprzednia[ Powrót ]Następna
 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej