Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Ale nam się wydarzyło!

Łzy Jana Pawła II w ciszy radzymińskiego cmentarza Cudu nad Wisłą, ciepłe "ale nam się wydarzyło" w parlamencie i największa beatyfikacja pontyfikatu na pl. Piłsudskiego. Te historyczne momenty złożyły się w 1999 roku na ostatnią pielgrzymkę naszego Papieża do stolicy.

Po raz siódmy w Polsce, po raz czwarty w Warszawie. Stolica jak 20 lat wcześniej entuzjastycznie witała Papieża, ale w wolnej już Polsce. Udekorowane portretami papieskimi okna, papieskie chorągiewki. Nie tylko w miejscach celebry, ale i na trasie przejazdu ludzie wyczekiwali godzinami, przemieszczali się kilkakrotnie w ciągu dnia, by choć przez chwilę zobaczyć postać Piotra w przejeżdżającym papamobile.

NIKT NIE PRZYPUSZCZAŁ

Z wizyty w polskim parlamencie 11 czerwca najczęściej wspomina się ten epizod, kiedy po odśpiewaniu hymnu narodowego Ojciec Święty nawiązał do słów: "Marsz, marsz Dąbrowski, z ziemi włoskiej do Polski...". Odpowiedział wtedy. "Nikt nie przypuszczał, że w takim umundurowaniu. Ale nam się wydarzyło".

Oczekujący na sali posiedzeń posłowie śledzili na telebimie poświęcenie przez Jana Pawła II pomnika Armii Krajowej przed gmachem Sejmu. W chwili modlitwy wszyscy wstali. A gdy Ojciec Święty udzielał błogosławieństwa, znak krzyża na czole zrobili posłowie zarówno z prawej, jak i lewej strony sali, od AWS po SLD. Owacja na stojąco przywitała Papieża w progu sali posiedzeń sejmowych. Emocje dawały znać o sobie. Przedstawiając Hannę Gronkiewicz-Waltz i Hannę Suchocką, Jerzy Buzek pomylił panie. - To nie ta Hanna - żartował Jan Paweł II. — Panią Hanię to bym poznał na końcu świata - dodał.

Była to historyczna wizyta - i w naszym Sejmie, i w całym pontyfikacie Jana Pawła II. Papież po raz pierwszy przemawiał w parlamencie narodowym konkretnego państwa.

- Głowa Kościoła raczej nie odwiedza parlamentów. Było to wydarzenie wyjątkowe - mówi Maciej Płażyński. — A dla nas było to także 10-lecie zmian w Polsce. W związku z tym też przesłanie Ojca Świętego "ale nam się wydarzyło" odebraliśmy jako podsumowanie tego czasu. Atmosfera bardzo świąteczna, wyjątkowa, historyczna z każdego punktu widzenia. Miałem zaszczyt witać Jana Pawła II. To, co zostaje z tego przesłania już długie lata, to przypomnienie, że demokracja bez fundamentów jest tylko pozornie funkcjonującą demokracją. A w polityce, w demokracji parlamentarnej szczególnie istotny jest świat wartości - podkreśla Maciej Płażyński.

W spotkaniu uczestniczył też Władysław Bartoszewski, wówczas senator. - Dla nas, parlamentarzystów polskich, wystąpienie Ojca Świętego w Sejmie było wezwaniem do budowania w Europie wspólnoty ducha, czyli wstępowania do UE, ale po to, by głosić w niej ważne wartości - mówi.

Właściwie papieskie przemówienie zostało skierowane do całego świata. Jak powiedział potem rzecznik prasowy Stolicy Apostolskiej Joaquin Navarro-Valls, była to lekcja teorii politycznej, którą Pan Bóg zechciał ofiarować nie tylko narodowi polskiemu, ale także innym narodom. Obecni wtedy w gmachu Sejmu ambasadorowie innych państw prosili o kopie papieskiego tekstu.

Grafik pierwszego dnia pobytu w stolicy był napięty. W drodze do rezydencji Prymasa Polski Papież odwiedził jeszcze greckokatolicką cerkiew ojców bazylianów. "Zawsze sobie myślałem: dobrze, że tu jesteście, vis-a-vis Księdza Prymasa, bo to odzwierciedla jakąś prawdę o naszych wspólnych dziejach. Bóg Wam zapłać" - powiedział. W tym dniu odbył jeszcze pięć spotkań z wiernymi stolicy. Na Umschlagplatz modlił się za ofiary Holocaustu modlitwą, która potem weszła do światowego obiegu jako "Modlitwa za naród żydowski", przygotowaną specjalnie na tę okazję. Przed Pomnikiem Poległych i Pomordowanych na Wschodzie prosił Boga, by przyjęte zostało świadectwo wiary, męki i śmierci ofiar. W katedrze św. Jana Chrzciciela uczestniczył w zakończeniu II Synodu Plenarnego. Na Powiślu Jan Paweł II poświęcił nowo wzniesiony gmach Biblioteki Uniwersyteckiej, w której do dziś stoi papieski tron. Jak zawsze Ojciec Święty zaskoczył organizatorów spontanicznością, wychodząc poza program pielgrzymki. Na zakończenie dnia na 20 minut wstąpił do swojego drugiego domu, do sióstr urszulanek na Wiślanej, skąd w 1978 roku wyjechał na konklawe do Rzymu. Była to wielka niespodzianka dla urszulanek, obchodzących w tym dniu swoje święto patronalne Najświętszego Serca Jezusa. Siostra Maria Lange, dziś po ślubach wieczystych, a wówczas jako najmłodsza postulantka, witała w progu Jana Pawła II. - Wizyta Ojca Świętego była jak powrót do rodzinnego domu - powiedziała po spotkaniu matka Jolanta Olech.

Rozentuzjazmowana stolica pod gmachem nuncjatury w Al. Szucha zaaranżowała "warszawskie okno". Zgromadziło się kilka tysięcy osób. Przyszły, by zaśpiewać Papieżowi na dobranoc. Janek Pospieszalski, muzyk, przyszedł z dwoma synami: Antkiem i Frankiem. Oazowicze zaśpiewali "Zwiastunom z gór" - jedną z ulubionych piosenek Ojca Świętego.

NAJWIĘKSZA BEATYFIKACJA

W niedzielę 13 czerwca przed południem na pl. Piłsudskiego miało miejsce kulminacyjne wydarzenie całej siódmej pielgrzymki Jana Pawła II do Ojczyzny. Na placu stanął krzyż sprzed 20 lat, świadek pamiętnych słów: "Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi!". I tak jak wtedy na plac przybyło ponad milion ludzi. Napływali z różnych zakątków Polski, nie bacząc na brak zaproszeń, których przygotowano zaledwie 260 tys. Wielu rezygnowało ze środków lokomocji, chcieli dotrzeć tu jak prawdziwi pielgrzymi - pieszo. Około godz. 10 od strony ul. Moliera ukazał się papamobile z Ojcem Świętym. Plac w jednej chwili ożył. W niebo wzbiła się radosna wrzawa, zatańczyły papieskie chorągiewki. W tej samej chwili zasnute ołowianymi chmurami niebo rozpogodziło się, zalewając plac słońcem.

"Ojcze Święty, wita Cię gorąco Warszawa, Stolica Polski. (...) Ta sama Warszawa, miasto nieujarzmione. Warszawa ambitna, twórcza, wierna" - mówił Prymas Polski. W homilii Ojciec Święty nawiązał do słów wypowiedzianych przed 20 laty w tym samym miejscu: "Czyż nie jest odpowiedzią Boga na nasze wołanie to, co się w tym czasie dokonało w Europie i w świecie, poczynając od naszej Ojczyzny? Jeżeli przed 20 laty mówiłem, że Polska naszych czasów stała się ziemią szczególnie odpowiedzialnego świadectwa, to dziś trzeba dodać, że musi to być świadectwo czynnego miłosierdzia, zbudowane na wierze w Zmartwychwstanie" - podkreślił. Kiedy zagrzmiało "Alleluja" Haendla, Jan Paweł II przypomniał mocnym głosem swoje słowa 1979 roku: "Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi. Po 20 latach, dzisiaj na progu trzeciego milenium i w przyszłości, niech zstąpi, niech zstępuje i stale odnawia oblicze ziemi, tej polskiej ziemi".

W czasie tej Mszy św. odbyła się najliczniejsza beatyfikacja w historii papieskiego pontyfikatu. Jan Paweł II ogłosił błogosławionymi 108 męczenników z czasów II wojny światowej, wśród nich abp. Antoniego Juliana Nowowiejskiego i Mariannę Biernacką, która oddała życie w zamian za ciężarną synową, a także Reginę Protman, założycielkę katarzynek i Edmunda Bojanowskiego, założyciela zgromadzenia sióstr Służebniczek NMP. W procesji z darami szta 40-letnia Maria Preisner, cudownie uzdrowiona z raka kości za wstawiennictwem Edmunda Bojanowskiego. - Jako dar wdzięczności niosłam srebrne oko opatrzności, na wzór tego, które ofiarowała matka Edmunda Bojanowskiego za uratowanie mu życia - mówi pani Maria. - Czułam serdeczność, spokój i świętość promieniujące od Jana Pawła II - dodaje.

Wielkie chwile przeżywała zgromadzona pod samym ołtarzem parafia Najświętszego Zbawiciela. - Zanim dokonam koronacji obrazu Matki Bożej Częstochowskiej Redemptoris Mater z kościoła Najświętszego Zbawiciela, pragnę raz jeszcze zawierzyć Jej matczynej opiece cały lud wierny Warszawy - powiedział Ojciec Święty i sam nałożył złote korony na skronie Zbawiciela i Jego Matki. - Dziesięciolecie tej koronacji obchodzimy bardzo uroczyście - mówi dziś ks. prał. Bronisław Piasecki, proboszcz.

Udział w tej Mszy św. był też szczególnym wydarzeniem dla Władysława Bartoszewskiego. - Ojciec Święty beatyfikował dużą grupę męczenników hitleryzmu. Było to dla mnie wielkie przeżycie, przede wszystkim dlatego, że przeżyłem II wojnę światową. W obozie byłem świadkiem heroicznych postaw naszych duchownych.

PAPIESKIM SZLAKIEM

Ale jeszcze większym wydarzeniem była dla mnie beatyfikacja ks. Romana Archutowskiego. Jako uczeń katolickiego gimnazjum św. Stanisława Kostki w Warszawie, którego ks. Archutowski był dyrektorem, jestem jego wychowankiem - mówi były minister spraw zagranicznych.

ŁZY W CHABRACH

Jan Paweł II bardzo chciał odwiedzić miejsca związane z Cudem nad Wisłą. Mówił o tym w czasie wizyty polskich biskupów w Rzymie Ad Limina. - Diecezja warszawsko-praska już w momencie jej utworzenia miała wziąć w opiekę całą spuściznę 1920 roku: Ossów, Radzymin, Kobyłkę, cmentarz radzymiński, kościoły Matki Bożej Zwycięskiej na Kamionku i w Rembertowie - wyjaśnia bp Romuald Kamiński, ówczesny kanclerz diecezji warszawsko-praskiej, a obecnie biskup pomocniczy diecezji ełckiej. - Wizyta Jana Pawła w diecezji warszawsko-praskiej była największą dla niej nobilitacją. Potwierdziła słuszność jej powołania, dała jej nowego ducha - mówi bp Romuald Kamiński.

Według planów Jan Paweł II miał przybyć do Radzymina na krótką osobistą modlitwę na cmentarzu Bohaterów Cudu nad Wisłą. - Pierwotnie, według wskazań Biura Ochrony Rządu, na cmentarzu miało być tylko osiem, dziesięć osób — wspomina ks. prał. Stanisław Kuć, proboszcz z Radzymina. - Jako komitet organizacyjny walczyliśmy o większą liczbę. W końcu naprzeciwko szpaleru żołnierzy stanęło 170 dzieci pierwszokomunijnych, a na cmentarzu znalazło się około 500 osób - duchowny nie kryje satysfakcji. Najważniejsi byli weterani wojny polsko-bolszewickiej: z całej Polski przyjechało 17 blisko 100-letnich mężczyzn w mundurach. To ostatni żyjący bohaterowie. Wokół cmentarza zgromadziło się 50 tys. ludzi. Około godz. 17 rozległ się warkot helikoptera. Tłum zaczął wiwatować, ale Ojciec Święty przyleciał dopiero w piątym helikopterze - dokładnie o godz. 18.13.

Pierwsze kroki Papież skierował do grupy weteranów. Był wyraźnie uradowany, zatrzymał się na chwilę rozmowy. Potem wśród wielkiej ciszy podszedł do klęcznika ustawionego naprzeciwko mogiły poległych. Opuściwszy nisko głowę, niemal ukrył ją w bukiecie polnych kwiatów: chabrów, rumianków, dzwonków i orlików. - Ojciec Święty wówczas płakał - wspomina Leon Łochowski, aktor organizujący spotkanie na cmentarzu Radzymińskim. To spotkanie miało charakter bardzo osobisty. Program nie przewidywał przemówień Jana Pawła II. - Ale bardzo liczyliśmy na papieskie słowo. W naszym komitecie organizacyjnym wpadliśmy na pomysł, że spontanicznie o nie poproszę. A jeśli później gromy posypią się na organizatorów, to całą winę wezmę na siebie - wspomina Leon Łochowski. Przed przyjazdem Jana Pawła II zebrani na cmentarzu ćwiczyli zdanie: "Prosimy o słowo". - Nie tak głośno, to musi być jak szept dziecka, jak błaganie - strofował pan Leon. - Stałem trzy metry od Ojca Świętego. Czekałem na odpowiedni moment - wspomina. - Wreszcie! "Najświętszy na ziemi nasz Ojcze, prosimy o słowo" - wyrecytowałem. Ojciec Święty zamarł na chwilę. Potem uśmiechnął się, rozluźnił. Moja lekcja poszła na marne: "Prosimy o słowo!" - skandowały dzieci, dorośli też nie oszczędzali strun głosowych.

Wtedy popłynęły historyczne słowa, które Leon Łochowski z namaszczeniem recytuje dziś z pamięci: "Chociaż na tym miejscu najbardziej wymowne jest milczenie, to przecież czasem potrzebne jest także słowo. I to słowo chcę tu pozostawić. Wiecie, że urodziłem się w roku 1920, w maju, w tym czasie kiedy bolszewicy szli na Warszawę. I dlatego noszę w sobie od urodzenia wielki dług w stosunku do tych, którzy podjęli wówczas walkę z najeźdźcą i zwyciężyli, płacąc za to swoim życiem. Tutaj, na tym cmentarzu, spoczywają ich doczesne szczątki. Przybywam tu z wielką wdzięcznością, jak gdyby spłacając dług za to, co od nich otrzymałem. Pragnę wszystkich uczestniczących w tym spotkaniu pobłogosławić w imię Trójcy Przenajświętszej. Niech Was błogosławi Bóg wszechmogący, Ojciec i Syn, i Duch Święty. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!". - Czuło się, że Ojciec Święty chciał to powiedzieć. Dalszy pobyt w diecezji miał potem bardzo ciepły charakter - komentuje Leon Łochowski.

PAPIESKI DZIEŃ NA PRADZE

Ze względu na tysiące wiernych, ustawionych na 20-kilometrowej trasie z Radzymina do Warszawy, Jan Paweł II do praskiej katedry wracał papamobilem. Była to bodaj najstaranniej i najpiękniej ozdobiona trasa w Warszawie i okolicy. "Witaj, nauczycielu wolności", "Witaj, pielgrzymie nadziei!", "Odpocznij i wróć!" - migały transparenty. Wokół praskiej katedry zgromadziło się niemal 100 tys. ludzi. Od samego rana w to miejsce ściągały zorganizowane grupy pielgrzymów: z Bródna, Rembertowa, Grochowa i z wielu podwarszawskich miejscowości. - Organizacyjnie przyjęcie tylu osób nie było proste. Z uwagi na węzeł komunikacyjny dopiero dwie godziny przed przyjazdem Ojca Świętego mógł być zamknięty ruch przed katedrą. Pielgrzymi dość późno zaczęli wchodzić do sektorów - wspomina bp Romuald Kamiński. Ale udało się. Wierni rozlokowali się w Al. Solidarności aż do mostu i śledzili na telebimach to, co się działo na miejscu celebry.

- Tam pod katedrą była "prawdziwa Warszawa": mieszkańcy Szmulek, Kamionka, Pelcowizny. Wokół serdeczna, spontaniczna atmosfera. Czuło się taką jedność, i czuło się, że jesteśmy przy Ojcu. A on sam był bardzo ożywiony, szczęśliwy - wspomina Leon Łochowski.

Jako pierwsze Jana Pawła II przywitały dzieci, ośmioletnia Ania z parani św. Jakuba na Tarchominie, która wygrała ogólnodiecezjalny konkurs na najlepszy list do Ojca Świętego, i pięcioletni Piotr, według relacji rodziców uzdrowiony dzięki wstawiennictwu Jana Pawła II. Ania napisała wtedy: "Mam już osiem lat, a nigdy jeszcze nie widziałam Cię z bliska. Moi rodzice opowiadali mi o wielkiej radości, kiedy w 1978 roku dowiedzieli się, że zostałeś papieżem. Dla nich też był to rok szczególny, bo wkrótce potem w grudniu brali ślub. Pokazywali mi też Twoje zdjęcia, które udało się samodzielnie zrobić mojemu tacie. Było to podczas Twojej wizyty w Warszawie. Ja i siostra znamy Cię tylko ze zdjęć i z telewizji. Cieszę się, że my też wreszcie będziemy mogły Cię powitać tak osobiście. I cieszę się, że to będzie właśnie w roku, gdy przystąpię do I Komunii Świętej, a moja siostra - do bierzmowania. Chciałabym Ci jeszcze powiedzieć, że bardzo ładnie śpiewasz, ale niestety nie mamy tej płyty. Z niecierpliwością czekam na Twoją wizytę. Mama obiecała, że wszyscy pójdziemy Cię powitać. Ania Rowicka".

Dziś Ania Rowicka jest maturzystką. - Kiedy 10 lat temu szliśmy na spotkanie z Ojcem Świętym, dziwiłam się, że taki tłum wokół, a im bliżej podchodzimy ołtarza, tym ludzi jest coraz mniej - wspomina tamto wydarzenie. - Kiedy Ojciec Święty przyjechał, cały czas płynęły mi z oczu łzy. Podeszłam z kwiatkami, ubrana w pierwszokomunijną sukienkę. Ojciec Święty przytulił mnie. Kiedy patrzył na mnie, był to taki wyjątkowy moment: tylko ja i Papież. Dostałam od Niego Różaniec. Dzięki temu, że stałam tak blisko Ojca Świętego, do dzisiaj czuję Jego opiekę. Bardzo przeżywałam chwile, kiedy umierał. W tamtym czasie miałam też trudny moment w swoim życiu. Jan Paweł II był jedyną osobą, do której potrafiłam mówić, siedząc godzinami w kościele. W siódmą rocznicę pielgrzymki trafiłam do szpitala, w stanie zdrowia zagrażającym życiu. Kiedy mnie uratowano, od razu pomyślałam, że On nade mną czuwał - wspomina Ania.

W imieniu całej diecezji warszawsko-praskiej Ojca Świętego witał bp Kazimierz Romaniuk. Przed katedrą św. Floriana przygotowano ołtarz nawiązujący do wydarzeń Cudu nad Wisłą. Wbrew oczekiwaniom wielu dziennikarzy i duchownych kazanie Ojca Świętego nie dotyczyło kwestii sprawiedliwości społecznej, ale świętowania niedzieli. Jan Paweł II apelował, aby rodziny razem z dziećmi brały udział w niedzielnej Eucharystii, która jest znakiem jedności Kościoła. Powołanych do służby ołtarza prosił: - Postępujcie w życiu eucharystycznym i rozwijajcie się duchowo w klimacie Eucharystii.

Tradycyjnie Jan Paweł II odchodził od przygotowanego wcześniej tekstu. Kiedy kazanie przerywały brawa i okrzyki: "Kochamy Ciebie", odpowiedział: "Kiedy tak krzyczycie, to ja sobie trochę odpocznę", co przyjęto jeszcze większym wybuchem radości. Przed błogosławieństwem Papież powiedział: "Bitwa Warszawska jest mi szczególnie bliska, bo urodziłem się gdy bolszewicy szli na Warszawę". Wierni zaintonowali "Sto lat". "Ze stuleciem to lepiej dać spokój, ale osiemdziesiątka jest na karku. Łatwo policzyć: 1920-1999. W każdym razie wiem, że wobec tych, którzy polegli w Cudzie nad Wisłą, mam bardzo szczególny dług wdzięczności" - zakończył Ojciec Święty.

Nieprzewidzianym punktem programu było nawiedzenie katedry. Jan Paweł II zatopił się tu przez kilka minut w modlitwie przed Najświętszym Sakramentem. Tylko parę osób miało możliwość towarzyszyć mu w tym miejscu. - Nie spodziewałam się, że się uda być w katedrze blisko Ojca Świętego - wspomina Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezydent Warszawy, od 30 lat mieszkanka diecezji warszawsko-praskiej. - Nieżyjący już bp Jan Chrapek, z którym się przyjaźniłam, zaprosił nas do katedry. Z Ojcem Świętym spotykałam się wcześniej regularnie dwa, trzy razy w roku. W katedrze po raz pierwszy mógł zobaczyć cała moją rodzinę. Byłam z mężem i córką. Bardzo się ucieszył, chwilę z nami rozmawiał, zapytał o bieżące sprawy, pobłogosławił nas. Potem była krótka modlitwa - wspomina Hanna Gronkiewicz-Waltz.

Tłum nie rozszedł się, kiedy odjechał papamobile z Ojcem Świętym kreślącym zmęczoną ręką znak krzyża. Francuski dziennikarz prosił, żeby zrobić mu zdjęcie z papieskim klęcznikiem. Sam klęknął obok. - Na więcej nie zasługuję - tłumaczył. Prezydent jednego z miast przyglądał się scenie. Na propozycję pamiątkowej fotografii przy papieskim klęczniku stwierdził z rozbrajającą szczerością: "Najpierw muszę uporządkować swoje życie".

Zapadał już zmierzch. Obok sektorów przed katedrą przesuwali się w drodze powrotnej do domów ci, którzy stali daleko. Choć nie zobaczyli Ojca Świętego, rozpromienieni, szczęśliwi komentowali: "Ojca Świętego nie trzeba oglądać. Trzeba Go słuchać i przy nim być". I byli, choć fizycznie było to ostatnie spotkanie Jana Pawła II z ludem Warszawy. Ale kilka lat później, w pamiętnych dniach kwietnia 2005 roku, Warszawa znowu pokazała, że jest miastem ludzi dochowujących wierności.

Irena Świerdzewska

Tekst pochodzi z Tygodnika
Idziemy, 7 czerwca 2009



Wasze komentarze:

Jeszcze nikt nie skomentował tego artykułu - Twój komentarz może być pierwszy.



Autor

Treść



Poprzednia[ Powrót ]Następna
 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej