Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki
Ocalony - najbogatszy z ludzi

Najszczęśliwszy dzień mojego życia

     Wychowałem się w domu dziecka, a było to w latach 40-tych minionego stulecia. Nasz dom dziecka był wyjątkowy, bo po brzegi wypełniony obecnością sióstr zakonnych. Jak do tego doszło, że znalazłem się w domu dziecka, wyjaśnię za chwilę. Najpierw chcę wspomnieć o tym co jest ważniejsze, czyli że lata tam spędzone pozwalały mi doświadczać codziennego kontaktu z księżmi i siostrami zakonnymi, co zadecydowało o moich późniejszych losach. Jedna z sióstr, o imieniu Yincenta, wywarła szczególnie duży wpływ na wybór mojej drogi życiowej. To właśnie dzięki niej zostałem ministrantem i codziennie służyłem do odprawianej w domu dziecka Mszy Świętej.

     Pozostawanie w częstym kontakcie z tajemnicą świętości kształtowało moją osobowość i rozwój. Im bardziej dorastałem, tym częściej rozmyślałem nad kapłaństwem. Jednak obserwowanie z bliska, czym jest kapłaństwo i co oznacza bycie księdzem, zdawało się być jednocześnie i błogosławieństwem i przeszkodą. Kiedy myślałem o tym, by służyć Panu Bogu, w moim umyśle pojawiał się szereg pytań i wątpliwości: czy jestem wystarczająco inteligentny...? czy jestem wystarczająco święty...? Efektem tych rozmyślań była rezygnacja z decyzji o kapłaństwie. Zamiast tego w roku 1956 zostałem bratem zakonnym. I dopiero po 25 latach spędzonych we wspólnocie, w której do moich codziennych obowiązków należało m.in. obieranie ziemniaków, mój duchowy kierownik powiedział, że powinienem ponownie zastanowić się nad kapłaństwem. Po głębokim przemodleniu sprawy oraz długotrwałym poście, zdecydowałem się rozpocząć naukę w seminarium duchownym. Po kilku latach, 25 maja 1985 roku otrzymałem święcenia kapłańskie. Był to najszczęśliwszy dzień mojego życia.

Kapłaństwo wielkim darem

     Codziennie dziękuję Jezusowi i Jego Matce - Maryi za tę wielką łaskę. Przez prawie 20 lat, każdego dnia mogłem odprawić Mszę Świętą i radość płynąca z tego, że na ołtarzu mogę nieść Jezusa innym ludziom, nadal, po tylu latach wydaje się cudem! Albo to, że w konfesjonale mam moc odpuszczania grzechów, nawet najcięższym grzesznikom -jest czymś niezwykłym. Myślę też w tym momencie o towarzyszeniu ludziom w ich ostatniej wędrówce, kiedy staję przy łożu umierającego, by udzielić sakramentu namaszczenia chorych. Niesienie pomocy duszom w ich wędrówce do nieba - czy nie jest czymś wielkim? A wszystko - w imię Chrystusa!

     Już sam fakt, że Pan Bóg w swym najgłębszym miłosierdziu raczył powołać właśnie mnie - niegodnego grzesznika, jakim jestem, do kapłaństwa, jest czymś zadziwiającym. Znam wielu ludzi, którzy są z całą pewnością ode mnie mądrzejsi, bardziej utalentowani i bardziej święci.... Ludzi, którzy byliby być może lepszymi kapłanami. Dlaczego ja, Panie? Dziękuję Ci, Jezu! Dziękuję Ci, Boża Matko za to, że poleciłaś mnie swojemu Boskiemu Synowi.

Jak ocalono mi życie

     To Pan Bóg wybiera do kapłaństwa, powołując księży spośród różnych rodzin. Powód, dla którego byłem wychowywany w domu dziecka był prosty: mój tata po prostu nie chciał mieć dzieci. Kiedy mama zaszła w ciążę i nosiła mnie pod sercem, tata zażądał, aby poddała się aborcji... Przerażona, za namową sąsiadki, pod pretekstem złego samopoczucia, próbowała odwlekać wizytę u lekarza - aborcjonisty. W końcu któregoś dnia tata siłą wyciągnął jaz domu i przywiózł do Nowego Jorku, gdzie wcześniej opłacił, nielegalny wówczas, tzw. zabieg. Jak na ironię, ów lekarz nazywał się doktor Sunshine (co polskim oznacza "pogodny"). Po przeprowadzonym badaniu poinformował on ojca, że mama jest już w czwartym miesiącu ciąży i cała procedura na tym etapie zagraża jej życiu. Tak więc - pozwolono mi żyć! Mama była bardzo szczęśliwa. Jednak wkrótce potem ojciec nas porzucił, a ja trafiłem do domu dziecka.

     Cierpiąc ogromną nędzę, mieszkaliśmy z mamą na ubogich peryferiach Nowego Jorku. W tej sytuacji znalezienie się w katolickim domu dziecka odczułem jako swego rodzaju błogosławieństwo. To właśnie tam nauczyłem się modlić, poznałem swoją wiarę i otrzymałem wiele duchowego wsparcia, przede wszystkim ze strony prowadzących dom dziecka naszych świętych sióstr, moich "zastępczych mam". Jednak, jako że było nas tam ponad 500 dzieci, nie brakowało i bolesnych doświadczeń. Pamiętam, nieraz szedłem spać "na głodniaka", bywały też chwile, kiedy zastanawiałem się, czy jestem komukolwiek na świecie potrzebny? Czy ktoś mnie kocha? Teraz myślę, że wszystkie te przeżycia były dobrym przygotowaniem do mojej późniejszej pracy, potrafię bowiem bardziej niż inni wczuć się w położenie dzieci z domów dziecka, rozumiem ich samotność i odrzucenie, zaś w swojej własnej parafii prowadzę od kilku lat kuchnię dla bezdomnych i ubogich, co jest dla mnie źródłem radości.

Dziękujmy za dar życia!

     Czy Pan Bóg nie jest wspaniały? To On pozwolił mi żyć, abym któregoś dnia został księdzem. Na przestrzeni wielu minionych lat dzięki Jego wielkiej łasce, mogę udzielać w konfesjonale rozgrzeszenia matkom, które popełniły wielki grzech zabicia własnego dziecka w aborcji. Czy nie jest czymś niezwykłym, że Pan Bóg używa właśnie mnie, który sam omal nie zginąłem w aborcji, lako narzędzia do udzielania przebaczenia oraz niesienia pomocy kobietom, które poświęciły życie własnych dzieci, jakiekolwiek były powody tych decyzji? Myślę, że jeśli obecnie brakuje w Stanach Zjednoczonych księży, a mówimy o kraju, w którym co roku zabija się legalnie, ponad dwa miliony poczętych dzieci - być może wielu przyszłych kapłanów nigdy się nie urodzi właśnie na skutek dostępności aborcji..?

     Dziękuję Panu Bogu za dar życia, za dar wiary, za dar, jakim jest kapłaństwo. Jestem Jemu wdzięczny za moją mamę, która pragnęła mnie od samego początku i kochała, także podczas tych lat kiedy nie byliśmy razem, bo spędzonych przeze mnie w domu dziecka.

     Jeśli dzięki mojemu świadectwu choć jedna kobieta, spodziewająca się maleństwa, odrzuci decyzję o poddaniu się aborcji uznam, że podzielenie się swoim doświadczeniem spełniło cel. Pragnę zakończyć modlitwą nieznanego autora:


Prosiłem Boga o siłę i moc, by dokonywać rzeczy wielkich 
On uczynił mnie słabym, bym nauczył się pokory i posłuszeństwa
Prosiłem o zdrowie, bym mógł wykonać wielkie dzieła
On obdarzył mnie chorobą, abym czynił to, co jest cenniejsze
Prosiłem o bogactwo, abym był szczęśliwy
Otrzymałem ubóstwo, abym był mądry
Prosiłem o władzę, by ludzie mnie potrzebowali
Otrzymałem słabość, bym potrzebował innych
Prosiłem o wszystko, by cieszyć się życiem
Otrzymałem życie, by cieszyć się wszystkim
Nie otrzymałem niczego, o co prosiłem 
Lecz On dał mi wszystko, czego potrzebowałem
Niejako wbrew mnie samemu
moje nie wypowiedziane modlitwy zostały wysłuchane 
A dobry Pan Bóg uczynił mnie najbogatszym z ludzi.



[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2021 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej