Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Baudouin I

(1930 - 1993)

Baudouin I
Po śmierci księżnej Diany można było odnieść wrażenie, że instytucja monarchii w dzisiejszej Europie, schodzi ze sceny dziejowej w atmosferze skandali, afer i ludzkich nieszczęść.

Taki obraz lansowały światowe media, dla których bardziej atrakcyjne są skandale i afery wielkich monarchów, aniżeli przykład uczciwego, chrześcijańskiego a nawet świętego życia niektórych spośród nich. Niewielu w Polsce o tym wie, że belgijski król Baudouin (Baldwin) I zmarły w 1993, jest uważany przez Belgów za świętego.

Urodził się w 1930 roku. Miał zaledwie 5 lat, gdy w wypadku samochodowym zginęła jego matka, piękna, dobra, przez wszystkich żałowana królowa Astrid. Król Baldwin od wczesnej młodości miał jedno źródło siły i światła. Czerpał je ze swojej gorącej, bezwarunkowej miłości do Boga. Ufał Mu bezgranicznie.

W 1940 roku, gdy Niemcy hitlerowskie uderzyły na Francję, Holandię i Belgię, panujący wówczas król Leopold III, nie widząc sensu oporu przeciwko przeważającej sile wroga, poddał Belgię Niemcom. Pozostał w swoim kraju, może rzeczywiście uzyskując aktem poddania względnie lżejszą okupację, ale tracąc prestiż u poddanych. Stosunki z władzami niemieckimi zaczęły się stopniowo zaostrzać i w czercu 1944 roku rodzina królewska została deportowana do Niemiec, a potem do Austrii. Wojska alianckie uwolniły Belgię, ale Belgowie nie chcieli już króla - kolaboranta.

Synowie królewscy pozostali w szkołach szwajcarskich. Baldwin w pełni zdawał sobie sprawę z sytuacji ojca, którego bardzo kochał. Przeżywał głęboko jego odrzucenie i ważące się losy królestwa Belgii. Wrócił ze Szwajcarii do kraju w lipcu 1950 roku.

17 lipca 1951 roku król Leopold III abdykowat, a na tron powołano 21-letniego Bal-dwina l. Od początku swego panowania całkowicie powierzył Bogu siebie, oraz wszystkie sprawy prywatne i polityczne. Każdego dnia dużo czasu poświęcał na modlitwę. Wstawał bardzo wcześnie i pierwsze godziny dnia spędzał w kaplicy. Niekiedy nawet wstawał w nocy, aby adorować Jezusa utajonego w Najświętszym Sakramencie. Król mówił, że w ten sposób wystawia swoją duszę na działanie Bożego słońca. Najważniejszym wydarzeniem każdego dnia było dla niego uczestniczenie w Eucharystii. Gdziekolwiek przebywał, zawsze prosił o możliwość uczestniczenia we Mszy św. W pokornej modlitwie szukał natchnienia, jak postępować w codziennych obowiązkach swojego urzędu, jak wybierać rozwiązania dobre dla wszystkich, jak opowiadać się za tym, co godziwe.

Nie mając czasu na szerokie kontakty towarzyskie, Bogu zawierzył sprawę wyboru przyszłej małżonki i królowej. Oddał ten wybór w ręce Maryi. Sprawa potoczyła się wręcz zaskakująco. Matka Boża okazała się znakomitą swatką. Zaręczyny odbyty się przy cudownej grocie w Lourdes. Baldwin, przystojny, o zgrabnej sylwetce i nieco melancholijnym uroku, otrzymał w osobie narzeczonej Fabioli żywą, wesołą, inteligentną arystokratkę hiszpańską, mającą wszelkie zadatki na dobrą monarchinię i - co dla króla było najważniejsze - podzielającą całym sercem jego głębokie życie religijne. Baldwin przez całe życie dziękował za nią Bogu. Napisał: "To co mi się w niej najbardziej podoba to jej pokora, jej ufność do Najświętszej Dziewicy i jej przejrzystość. Wiem, że ona będzie zawsze bodźcem do coraz większej miłości Boga". Modli się, aby jego miłość ciągle wzrastała: "Maryjo, pokaż mi co robić, aby nie stracić okazji do miłości, wyrzekania się siebie, życia chwilą obecną intensywnie, jak gdyby była ostatnią i do nieskończonego kochania mojej drogiej Fabioli. Tak, Matko, naucz mnie kochać".

Radosny okres zaręczyn i ślubu zamroczyły wieści o nasileniu się zamieszek w Kongo. Od dłuższego czasu była to wielka troska króla. Kongo domagało się niepodległości, nie będąc do tego przygotowane, l rzeczywiście, oderwanie się Konga od Belgii w 1960 roku zapoczątkowało 5-letnią wojnę domową i dalsze lata destabilizacji, zanim powstał dzisiejszy Zair. Po oderwaniu się bogatej kolonii, przyszłość małego państwa rysowała się ponuro pod względem ekonomicznym i politycznym.

Drugą troską króla była bezdzietność. Królowa, po kolejnym poronieniu, niemal cudem została utrzymana przy życiu. Baldwin zdecydował, że nie można więcej narażać jej życia. Droższa jest mu Fabiola niż sukcesja na tronie. Odtąd ich wzajemna miłość została ukierunkowana na innych.

"Zrozumieliśmy, że w ten sposób nasze serca stały się bardziej wolne, by kochać wszystkie dzieci, absolutnie wszystkie" - pisał król w swoim dzienniku duchowym. Spotkania z dziećmi stały się częstym punktem programu jego zajęć. Otrzymywał też listy od dzieci. Jedno z nich pisało: "Panie Królu, narysuj mi nowy świat". To tak, jak Mały Książę Saint-Exuperego... - komentuje Baldwin.

Z Fabiola łączy wszystko - nie tylko spotkania z dziećmi: modlitwę, troski monarsze, podróże, niepokoje, trudne decyzje i chwile wypoczynku. Co dzień król dziękuje Bogu i Matce Najświętszej za tak wspaniałą towarzyszkę życia. Coraz więcej i głębiej kocha wszystkich swoich poddanych.

"Kochał ludzi nie z miłości do Boga, ale miłością braną z Boga, nie z pobłażliwości, ale z głębokiego zrozumienia na czym polega braterstwo ludzi, które dla niego miało źródło w wierze" - pisał o królu jego wielki przyjaciel kardynał Suenens. Jego otwartość, podejście do ludzi i rozumienie ich, skromność, delikatność, czujność na potrzeby, szła w parze z całkowitym zapominaniem o sobie.

Znajdował jeszcze czas, by rozmawiać i korespondować z wieloma ludźmi, także na temat wiary. Dawał wtedy świadectwo swego bogatego życia religijnego i umiejętności przetwarzania miłości do Boga na język codzienności. Jego wiara była prosta, nigdy nie polemizował, nie krytykował, nie filozofował. Miał świadomość swojej grzeszności i słabości. Pokój i radość życia czerpał z intymnego kontaktu z Bogiem. Dzięki wytrwałej modlitwie osobiście spotykał Jezusa i doświadczał Jego niewyobrażalnej ale bardzo konkretnej miłości. Zawsze zwracał uwagę na miłość i obecność Boga w każdym człowieku: "Nie czekaj, aż poczujesz Chrystusa w sobie, aby pójść do innych. On jest w tobie, musisz zostawić Mu miejsce, Jemu oddać inicjatywę. Z Maryją wszystko staje się łatwe. Bądź jej poddany...Bóg potrzebuje twojej słabości, aby zbliżać ludzi i pokazać moc swojej miłości... Wszystkie sytuacje, w których się znajdujesz, mogą być uświęcone przez Pana, jeśli będziesz z Nim zjednoczony." "Gdziekolwiek jesteś - pisał w jednym liście - kochaj konkretnie tego, który znajduje się obok ciebie; to znaczy: służ mu, słuchaj go, podzielaj jego radość, smutek, niepokój, zainteresowania, dodając mu odwagi i będąc gotów - jeżeli tego potrzeba - odkryć mu, gdzie znajduje się źródło twojej radości i twego pokoju. Nawet na ulicy, rano, w tłumie śpieszących się ludzi, tłoczących się, pozbawionych nadziei, bądź świadkiem tej radości, która mieszka w tobie, nawet jeżeli jej nie czujesz".

Ciężar obowiązków stawał się coraz dotkliwszy: Belgia, pozbawiona kolonii, musiała znaleźć nową formułę swej egzystencji, zaostrzały się antagonizmy między Walonami a Flamandami, Bruksela stała się ważnym centrum jedności Europy.

W 1989 roku belgijski parlament przegłosował prawo legalizujące aborcję. Wejście w życie tej zbrodniczej ustawy uzależnione było od podpisu króla. Baldwin nie miał żadnych wątpliwości i zadecydował, że ustawy nie podpisze: "Gdybym tak nie zrobił, byłbym przez całe życie chory ze świadomości, że zdradziłem Boga" - pisał w swoim dzienniku. Do ministrów powiedział po ogłoszeniu swego weta: "Nawet papież nie może mnie zmusić, bym zmienił decyzję".

Baldwin zaczął chorować na serce: audiencje, dłuższe konferencje czy ceremonie męczyły go tak, że modlił się, aby nie zasłabnąć przed ich końcem. Zaczął się lękać każdej takiej sytuacji, a równocześnie wyrzucał sobie brak zawierzenia Bogu i wiary, że doda mu sił na miarę zadań.

Miał przeczucie śmierci. Operacja na otwartym sercu przyniosła poprawę na pewien okres, ale król wiedział, że to nie wyzdrowienie.

"Jezu - modlił się - niech rosnę w miłości i naucz mnie obejmować krzyż, gdy do mnie przychodzi. Nie chcę już więcej odwracać się od niego, ale cieszyć się, że w ten sposób Ty przychodzisz do mnie". Pod koniec życia zwracał się szczególnie do Boga Ojca, wchodząc coraz głębiej w tajemnicę synostwa i powrotu do Domu Ojca.

"Ojcze Wszechmocny i Miłosierny, Tobie powierzam i oddaję świat, który cierpi, ponieważ rządzący nie znają Ciebie i odrzucają Twoją Miłość. Ochraniaj Rosję, Jugosławię, Belgię, Zair, Rwandę, Burundię, Kambodżę..."

Do ostatka czuł się odpowiedzialny za cały obszar swoich rozległych obowiązków. W wygłoszonym z ogromnym wysiłkiem przemówieniu,, z okazji święta narodowego Belgii w 1993 roku, zawarł jakby testament dla swojego narodu.

31 lipca tegoż roku, podczas pobytu w Hiszpanii, zmarł nagle, samotnie, wpatrzony w niebo.

Jego trumnę, wystawioną w pałacu królewskim w Brukseli, uczciło przeszło pół miliona ludzi. "Żegnamy nie tylko króla, żegnamy świętego" - mówili. Jakiś dziennikarz stwierdził: "Nigdy nie widziałem takiego tłumu w takiej ciszy". Kardynał Danneels rzekł w homilii żałobnej: "Mieliśmy więcej niż króla, mieliśmy pasterza swego ludu".

 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej