Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Mieszkając razem

Wspólne zamieszkanie młodego małżeństwa z rodzicami nie jest sytuacją pożądaną. Mimo dobrej woli wszystkich w takiej sytuacji bardzo łatwo może dojść do zupełnie niepotrzebnych konfliktów. Jednak - z oczywistych powodów - na mieszkanie z rodzicami skazana jest większość młodych małżeństw. Jak sobie radzić w takiej sytuacji, jak postępować, by uniknąć konfliktów, a zarazem by wspólne zamieszkanie nie odbiło się negatywnie na więzi małżeńskiej?

Tu są dwie możliwe sytuacje. Sytuacja pierwsza: żona w domu rodziców męża. To jest słynny, osławiony tysiącem kawałów problem synowa - teściowa. Tego problemu się wszyscy boją i w pewnym sensie dzięki temu problem jest jakby mniej groźny niż ten drugi, o którym za chwilę. Na czym polega trudność tej sytuacji? Jeśli zamieszkaliśmy w domu rodziców męża, to tam choćby w tej symbolicznej kuchni mama męża przeciętnie działa od lat dwudziestu, dwudziestu kilku. Tam wszystko jest ustalone od początku do końca, tam zapałki odkłada się w określone miejsce, na określonym gazie stawia się czajnik, w określonym garnku gotuje się mleko itd., itd. Jeżeli synowa wejdzie do tej kuchni, zrobi cokolwiek inaczej niż mama, to w oczach mamy ona nie zrobiła inaczej, ona zrobiła źle. I trzeba brać na to poprawkę. Mama ma prawo mieć swoje przyzwyczajenia, dziwne byłoby, gdyby ich nie miała. To mogą być nawet przyzwyczajenia dziwaczne czy śmieszne. Trzeba to jednak uszanować. Nie wychowywać matki w jej własnym domu, że to niby ona postępuje źle, że można to zrobić inaczej, lepiej... (...)

Przykładów ilustrujących, że bez niczyjej złej woli powstają sytuacje drażliwe, można podawać wiele. Synowa nakrywa do stołu. Powiedzmy, że ona od dziecka kładła małą łyżeczkę po prawej stronie obok talerza - są różne szkoły - a mamusia, a więc jej mąż zarazem, kładzie łyżeczkę nad talerzem. Powiedzmy, że można i tak, i tak. Nakrywa ta młoda żona do stołu i kładzie łyżeczkę po prawej. Teściowa bardzo delikatnie - bo nie chce jej ranić - mówi: "Wiesz, kochanie, łyżeczkę się kładzie nad talerzem". - Dobrze mamusiu - powie ugodowa synowa, przecież co jej szkodzi kłaść nad talerzem, o takie rzeczy nie będzie się kłócić. "Dobrze, mamusiu, będę kładła nad talerzem". Nakrywa drugi raz do stołu, gdzie położy? Położy obok, automatycznie, tak jak przez osiemnaście czy ileś lat robiła. "Proszę - powie teściowa - taka niby miła, a na złość mi robi". Niewiele potrzeba, żeby być oskarżonym nawet o... najgorsze, o złą wolę.

Trzeba nabrać do tego pewnego dystansu, spojrzeć na to z uśmiechem. (...)

Sytuacja druga: mąż w domu rodziców żony. Nie znam żadnego kawału na temat teść - zięć. Cisza. Nawet słyszałem wypowiedzi, skądinąd poważnych ludzi, którzy mówili: to jest sytuacja bezkonfliktowa. Nic bardziej błędnego - powiedziałbym. To jest sytuacja, w której konflikty nie ujawniają się na każdym kroku, lecz zapadają jakby głębiej. Przyjmują teściowie syna do swojego domu, do zamieszkania w swoim domu. Otwierają ramiona i mówią: "Przyjmujemy ciebie, jesteś naszym kolejnym synkiem". Czujemy, co się dzieje. On ma się stać głową rodziny, panem domu, a on wchodzi do mieszkania na prawach synka. Przyjmujemy ciebie jako kolejnego czy tam pierwszego synka, w domyśle: mógłby być gorszy, więc bierzemy takiego. Zauważmy, że rodzice współcześni nie są tak wymagający jak kiedyś i akceptują nawet trochę dziwacznych narzeczonych. Ale zostawmy te dywagacje. Wchodzi młody mąż do domu w tym domu wszystko jest ustalone od dziesiątek lat. Wszystko ma swoje miejsce, jest cały rytuał, obyczaj. On w ściśle określonym miejscu musi postawić buty, nie może inaczej, na lewo od wejścia. On musi powiesić płaszcz na drugim wieszaku z brzegu, bo to jest dla niego przeznaczony wieszak. On w łazience ręcznik musi powiesić nie tu, a nie gdzie indziej i odłożyć go tak, a nie inaczej. Naczynia - jeżeli składa ze stołu, musi złożyć do lewej komory zlewozmywaka itd. itd.

On w tym domu mieszka, jest kolejnym dzieckiem i bardzo często długo nic się nie dzieje, żadnych konfliktów I nagle któregoś dnia wybucha Mówi: "Ja tu dłużej nie będę mieszkał". Żona: "Dlaczego?" On: "Nie pytaj dlaczego, tu się nie da mieszkać". On nie wie dlaczego. Jeżeli nawet wyartykułuje, że: "Muszę stawiać buty na lewo od wejścia", to żona powie: "Czego ty się czepiasz, to jest normalne, że buty stawia się na lewo od wejścia". Ona to robi od iluś lat. I zupełnie nie jest w stanie zrozumieć problemu męża. O co mu chodzi? Czepia się głupich butów, wieszania płaszcza, odkładania ręcznika, zupełnie bzdurne rzeczy. A on się dusi. Nie będzie miał tego problemu mężczyzna, którego żona zadba o to, żeby on się czuł głową rodziny. Wówczas spokojnie będzie odkładał buty na lewo, na prawo, tam gdzie mu każą; to nie będzie przedmiotem jego urazy. Jeżeli mężczyzna poczuje się w tej nowo założonej rodzinie kimś ważnym, kimś, od którego ważne rzeczy zależą, który musi decydować o podstawowych sprawach, o ważnych, o przyszłościowych sprawach, to jemu nie będzie potrzeba dodatkowej jeszcze możliwości decydowania - powiedzmy - o umeblowaniu mieszkania czy coś takiego. Tu oczywiście mądrość żony może złagodzić lub nawet całkowicie zlikwidować ewentualne złe skutki mieszkania z jej rodzicami.

Wejdźmy do pokoju, który został przeznaczony dla młodych. Myślę, że nie będzie to pokój przechodni, że to nie będzie pokój wspólny z kimkolwiek. Znam sytuację w starym budownictwie, duży co prawda pokój, ale w nim, dyskretnie szafą oddzielone, było łóżko dziadka. Dziadek sypiał kamiennym snem, ale chrapał. I dziewczynie ciągle się wydawało, że ten dziadek za chwilę zza szafy wyjdzie. Dziadek nigdy nie wyszedł zza tej szafy, niemniej to, że tam coś się za tą szafą ruszało, spowodowało, że współżycie płciowe zostało tak zaburzone, tak głęboko znerwicowane, że po siedmiu latach, bo siedem lat żyli w tej sytuacji, stali się niezdolni do współżycia płciowego i zostali małżeństwem bezdzietnym. Ale to nie zawsze musi być dziadek w tym samym pokoju... To ma być pokój wyizolowany akustycznie, o co wcale nie jest tak łatwo w nowym budownictwie, i to musi być pokój, tak wyizolowany, że nie mamy żadnych wątpliwości, że nam tu za chwilę ktoś nie wejdzie, że mamusia wieczorem nie otworzy drzwi i nie spyta: O której was zbudzić? Czy zjecie z nami śniadanie? Ja nawet nie myślę konkretnie o sytuacji współżycia, w różnych sytuacjach jest to nie do przyjęcia. Powiedzmy żona zdobyła się wreszcie na intymną rozmowę z mężem i dotykają rzeczy bolesnych, bo chcą to rozwiązać. Ona sobie popłakuje w "mankiet" męża. I ma prawo, niech sobie popłakuje. Ale ona się boi popłakać, bo za chwilę wejdzie mama i co ona sobie pomyśli? Pewnie że mąż ją bije. Wobec tego we własnym niby mieszkaniu, domu, ona nie może sobie nawet popłakać bo nie ma tej swobody, tego komfortu, że nikt za chwilę nie wejdzie i nie będzie nam towarzyszył w naszej intymności. Zawsze młodym mówię: Nie wiem, jak to zrobicie, nie wiem, jak to zaaranżujecie, wznieście się na szczyty intelektu, na szczyty pomysłowości, na szczyty humoru, zaaranżujcie to tak, żeby rodzice wpadli sami na pomysł, by do tego waszego pokoju dorobić klucz i ofiarować wam klucz do waszego mini-mieszkania. Autentyczny klucz, który można przekręcić w drzwiach. No już takim minimum to jest klucz umowy, że my idziemy do rodziców powiedzieć wieczorem dobranoc, a potem nikt już do nas nie zagląda. Nie wszystkim, nie każdemu taka umowa wystarcza. Autentycznie najlepszy byłby "pomysł rodziców" - wręczamy wam klucz do waszego pokoju. Tu jest czasem i ten problem, że ten pokój był pokojem rodzinnym. On jest oddany z mieszkania, z bólem, bo w tym pokoju coś się tam robiło, jadało się, opowiadało bajki, nie wiem co tam jeszcze, może wisiał portret przodka. I teraz młodzi ludzie są wpuszczeni do pokoju, ale rodzice im mówią: Kochani, wy w tym pokoju mieszkajcie, ale wiecie co, ta szafa - niech ona tu stoi, ten portret dziadka - niech on koniecznie tutaj wisi. A jak będziecie malować, to koniecznie pomalujcie na żółto i pociągnijcie wałkiem w niebieskie różyczki, bo zawsze tak tutaj było. To jest autentyczna trudność rodziców, więc trzeba coś zrobić, żeby podjąć rozmowę: Kochani, bądźcie tak wspaniałomyślni i oddajcie nam ten pokój do końca i pozwólcie nam tutaj - nie wiem - fortepian na suficie postawić, bo mamy taką fantazję; żebyśmy wiedzieli, że to jest do końca nasze, że my możemy tutaj naprawdę czuć się jak u siebie. W jaki sposób to uzyskamy, to nie jest najważniejsze. Ważne, żebyśmy umieli to wyreżyserować i żeby nie było sytuacji takiej, że rodzice powiedzą: No tak, pewnie nas posądzają, że my im wejdziemy, będziemy ich okradać i nie wiadomo jeszcze co robić. A jak bardzo łatwo urazić rodziców. To co, wy się przed nami chcecie zamykać? A to chodzi również o takie sytuacje, zupełnie banalne, że wstaliśmy za późno, że nie zdążyliśmy posłać łóżka, że zostawiliśmy może przybrudzoną pościel, może przysłowiowe skarpetki "stojące" na środku dywanu. Wybiegliśmy z domu, ale wiemy, mamy pewność, że nam mamusia nie wejdzie. Jeśli mamusia wejdzie to wówczas te brudki przestają być nasze, my nie czujemy się u siebie. To jest problem pozornie mały, ale czasem trzeba się solidnie "napocić", by wszystko tak zaaranżować, by było naprawdę dobrze.

Nie może być sytuacji również możliwego kontaktu wzrokowego. W tych nowych mieszkaniach blokowych są te nieszczęsne drzwi z szybami. To zasłońmy jakąś ciężką makatką czy czymś tę szybę, żeby nawet nie było widać, kiedy się u nas pali światło, a kiedy się nie pali; żeby jak najbardziej ten pokój był namiastką naszego oddzielnego mieszkania.

Jest jeszcze inny bardzo ważny problem, ja go tutaj na pewno nie rozwiążę, ale chciałbym przed nim ostrzec. Zamieszkanie u rodziców stanowi ogromną pokusę, bo to mieszkanie jest wygodne, tanie i bardzo łatwo doprowadzić do takiej sytuacji, że skoro mamusia gotowała dla pięciu osób, załóżmy, to nie ma sprawy - ugotuje i dla szóstej. Co jej szkodzi dolać trochę wody do zupy, co jej szkodzi troszeczkę więcej chleba kupić itd. Co jej w końcu szkodzi wrzucić dwie pary skarpetek więcej do pralki czy jeszcze jedną koszulę. I my w chwili, kiedy powinniśmy zacząć nowe życie, my właściwie żyjemy tak samo. Marnują się ogromne zasoby energii młodych ludzi, którzy stając na swoim, na nowym, mogliby wiele rzeczy zrobić.

Jest trudnością zaczęcie prania, jeżeli dotychczas nigdy w życiu tego nie robiłem, czy robiłam. Jest trudnością zaczęcie gotowania, jeśli dotychczas byłem obsługiwany. Nawet posmarowanie chleba może być problemem, bo mamusia zawsze synkowi szykowała kanapeczki na drogę. To są konkretne trudności i my tego się z radością, i bez większych problemów nauczymy natychmiast po ślubie, natomiast nie nauczymy się tego tak łatwo po piętnastu latach, jak już dostaniemy własne mieszkanie. Po latach to będzie ciężarem i okazuje się, że ten ciężar nieraz się obraca przeciwko rodzicom. Im rodzice więcej robią za dzieci - Młodzi są, niech sobie pójdą do kina, przypilnujemy dziecka, niech sobie pójdą; zrobimy to... tamto itd. itd... - tym większe może być ich rozgoryczenie po latach. (...)

Następny problem - ingerencji rodziców w nasze życie. Robią to zwykle w najlepszej wierze, ale ta ingerencja powinna być bardzo, bardzo ograniczona. Znam sytuację taką, że teściowa - to było jeszcze parę lat temu, kiedy większość rzeczy się załatwiało, nie kupowało - załatwiała wszystko do domu. Żyjąc na tym świecie odpowiednio długo, miała odpowiednie znajomości. Nawet bez oglądania przez młodych kupiła im meble, umeblowała im pokój. W swoim mieszkaniu oddała im pokój i zadecydowała, w którym miejscu koniecznie musi stać ten kupiony przez nią tapczan. Oni chcieli go w innym miejscu ustawić, ale teściowa się na to nie zgodziła - w końcu ona kupiła tapczan i to jest jej mieszkanie. Wynikł z tego drastyczny konflikt.

Tam była dodatkowo trudna sytuacja, że nie było teścia, który być może - patrząc na to z boku - trochę by żonę wyhamował i powiedział: Ty, dajże im spokój, niech oni sobie ten tapczan ustawią jak chcą. Zabrakło dystansu. Ona była tak zaangażowana... Pewnie nocami myślała jak meble ustawić, jak ten tapczan, żeby było najlepiej. Wszystko w dobrej wierze. I wymyśliła być może najlepiej, ale niechby oni sobie wymyślili gorzej, lecz sami. Może by za jakiś czas wrócili do koncepcji mamusi i powiedzieli: Wiesz, mamo, ty od początku to naprawdę dobrze wymyśliłaś.

Rodzice, nawet nierzadko, ingerują w to, kiedy młodzi mogą sobie pozwolić na dziecko, a kiedy jeszcze nie. Coraz częściej jest sytuacja, że młodzi się pobierają i nie mają jeszcze środków do życia. Rodzice, dając im środki na życie, mówią: W porządku, my wam dajemy, ale żeby nie było dziecka. Można powiedzieć, że w jakimś sensie mają prawo, ale czujemy, jak daleko posunięta jest ta ingerencja.

Rodzice, teściowie powinni unikać wszelkich ingerencji w sprawy, z którymi mogliby sobie sami młodzi poradzić, a w szczególności podejmowania decyzji za młodych. Choćby rodzice podjęli decyzję mądrzejszą od młodych, nie mogą jej podejmować za nich. Nawet w sytuacji, gdy młodzi radzą się rodziców, jak mają coś zrobić, to rodzice powinni się zastanowić: Czy my im damy gotową odpowiedź, czy im tylko troszkę podpowiemy, czy też powiemy: spróbujcie sami dojść do tego. Na pewno jak sami podejmą decyzję, będą mieli z tego większą radość i na pewno te decyzje będą wartościowsze.

W swojej nadopiekuńczej miłości niestety bardzo często rodzice chcą wszystko załatwić za młodych, wiedząc jak jest lepiej, bo mają doświadczenie. Rzeczywiście, tak obiektywnie z boku patrząc, oni mogą wiedzieć, jak pewne rzeczy załatwiać, jak pewne rzeczy urządzać. Ale nie zdają sobie sprawy jak często w gruncie rzeczy wyrządzają młodym "niedźwiedzią przysługę". Rodzice nie tylko odbierają radość z podejmowania własnych decyzji, ale także utrudniają osiągnięcie pełnej dojrzałości wyrażającej się między innymi samodzielnością i odpowiedzialnością.

Jeżeli ci młodzi ludzie na razie gorzej sobie radzą niż ich rodzice, to jednak pewne rzeczy sobie poustawiają, a wspólnie przezwyciężając trudności, budują swoją więź. Wspólne przezwyciężenie trudności buduje więź. Jeżeli za nas rodzice porozwiązują wszystkie trudności, to "nie ma na czym" zbudować się prawdziwa więź między młodymi małżonkami.

Jacek Pulikowski



Wasze komentarze:
 marzena aneta: 30.03.2023, 11:44
 Mieszkając razem proszę żeby małżeństwa mieszkały osobno dziękuję proszę żeby każdy mógł sobie kupić dom czy mieszkanie bez kredytu dziękuję proszę o bezczynszowe mieszkania wszystkie dziękuję proszę o tańsze domy mieszkania dziękuję proszę o miłość uczciwość sprawiedliwość na świecie dziękuję proszę dla mnie o domu kupno dobrą mieszkania sprzedaż urode ubezpieczenie zdrowotne z urzędu pracy zdrowie pieniądze dobrego kawalera męża młodego niepalącego pobożnego polaka religijnego uczciwego z którym będę żyć w cielesnej czystości dziękuję modlitwa ma moc nie ma modlitw nie wysłuchanych modlitwa ma moc modlitwa cuda czyni miłość cuda czyni nadzieja cuda czyni pokora cuda czyni sprawiedliwość cuda czyni uczciwość cuda uczciwość ufność cuda czyni wiara cuda czyni wiara to jest pewność bez dowodu wiara to jest droga którą docieramy do marzeń dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję
 marzena aneta: 24.03.2023, 10:09
 Mieszkając razem proszę żeby małżeństwa mieszkały bez rodziców dziękuję proszę żeby każdy mógmł sobie kupić dom mieszkanie bez kredytu dziękuję proszę o bezczynszowe mieszkania wszystkie dziękuję proszę o miłość uczciwość sprawiedliwość na świecie dziękuję proszę dla mnie o domu kupno dobrą mieszkania sprzedaż urodę ubezpieczenie zdrowotne z urzędu pracy zdrowie pieniądze dobrego kawalera męża młodego niepalącego pobożnego polaka religijnego uczciwego z którym będę żyć w cielesnej czystości dziękuję modlitwa ma moc nie ma modlitw nie wysłuchanych modlitwa ma moc modlitwa cuda czyni miłość cuda czyni nadzieja cuda czyni pokora cuda czyni sprawiedliwość cuda czyni uczciwość cuda czyni ufność cuda czyni wiara cuda czyni wiara to jest pewność bez dowodu wiara to jest droga którą docieramy do marzeń dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję
 marzena aneta: 30.10.2022, 18:28
 Boże kocham Cię prosze o miłość uczciwość sprawiedliwość na świecie dziękuję proszę o pomoc tym tutaj żeby mieli domy swoje mieszkania swoje mieszkali prywatnie bez rodziców dziękuję modlitwa ma moc modlitwa cuda czyni miłość cuda czyni nadzieja cuda czyni pokora cuda czyni sprawiedliwość cuda czyni uczciwość cuda czyni ufność cuda czyni wiara cuda czyni wiara to jest pewność bez dowodu wiara to droga którą docieramy do marzeń dziękuję
 Kłotuś: 01.10.2022, 09:54
 Mieszkam z rodzicami żony. Stary dom, mamy pokój na poddaszu. Teściowa uważa że mamy wielkie szczęście że ten dom kiedyś będzie nasz (drugiej córce wybudowali dom w innej miejscowości). Teściowie uwielbiają słuchać dość prymitywnej muzyki, oczywiście dosyć głośno, w koło te same utwory, disco polo, jakieś hity weselne, śląskie szlagiery... Na wakacje jeździmy razem bo żona wszystko tak organizuje. Nie dociera do niej że moglibyśmy chociaż kilka dni odpocząć od jej mamusi i tatusia. Do tego te paskudne zdrobnienia których teściowa używa w obec dzieci, z tym jej akcentem. Poprostu coś mnie trafia jak słyszę w jednym zdaniu pięciokrotnie odmienione w różnych formach słowo kot (a raczej kłot, kłotek, kłotusiusia, kłotuś), innych zdrobnień nigdy zbjej ust nie słyszałem oprucz tych odkocich. Mamy wspólną kuchnię, pokój dzienny, łazienkę, drugiej łazienki nie ma za bardzo gdzie zrobić, a nawet kiedy pojawił się pomysł to teściowa mówi że zawsze jedna wystarczyła. Na wspomnienie że moglibyśmy się wyprowadzić albo wybucha płaczem albo opowiada jak to ciężko było wybudować ten wspaniały, przestronny (w jej opini) dom i że kiedyś będzie nasz. Nie mogę sobie wybaczyć, że po szkole nie wyjechałem za granicę i nie zbudowałem domu , myślę o tym codziennie. Nie wiem jak długo wytrzymam w tym domu wariatów.
 Zgorzkniała: 11.05.2022, 03:01
 Mieszkam z meżem obok teściów (stary dom teściów) i nienawidzę tego. Wchodzenie do nas do domu jak do siebie, nawet na podwórko nie mogę z dzieckiem w spokoju wyjść bo ciągle przychodzą za mną, we wszystko się wtrącają. Nie dajesz dziecku słodkiego = zła matka, ale przecież można dać dziecku u siebie, po cichu, żeby matka nie widziała a dziadkowie byli cudowni, kochani bo wnusia rozpieszczają. Wpierdzielanie się we wszystko, bo kiedyś to się tak robiło. Mąż nie widzi żadnego problemu, bo oni tylko chcą dobrze, a ja przecież mogę przymknąć oko. A ja mam po prostu dość całkowitego braku prywatności, codziennych wizyt. No ile można. Kocham męża, ale coraz częściej myślę o odejściu, bo nie mogę znieść pakietu, który mam razem z nim. Niby jesteśmy na swoim ale jednak nigdy u siebie. Absolutnie odradzam mieszkanie czy to wspólnie czy obok teściów. Nic tak nie niszczy małżeństwa jak brak prywatności.
 Mick: 11.05.2020, 11:49
 Artykuł trafia w samo sedno. Pytaniem jest ile człowiek (zięć/synowa) może znosić podporządkowanie życia swojego i swojej rodziny na cześć teściów. Moja żona mówi, że rodzicom (jej) trzeba pomagać i przez to zatraciliśmy się. Żyjemy dla nich, a nie dla siebie. Miłość została za drzwiami, a teściowie zabrali klucz. Odkąd mamy syna - to całkiem się posypało. Teściowie decydują co i kiedy mamy robić (sprzątanie, jeść, pić, zakupy, czas wolny) i dla żony jest to normalna kolej rzeczy,a ja zawsze będę kimś z zewnątrz więc nie mam prawa głosu. Moi teściowie mają setki swoich przyzwyczajeń i narzucają je bo to ich dom - żona popiera ich w 100%. Mieliśmy zamieszkać z teściami po ślubie i zobaczymy jak będzie. Teraz nie ma odwrotu.
 big ben: 27.08.2019, 13:33
 Bardzo leciwy temat ale jakbym widział swój życiowy film z jedynaczką... teściami w tle ! dla tych którzy szukają ODP na tak trudny temat : oni pociągną linę w lewo ty w  prawo z tym że jej pomagają jebb ludzie ! przeżyłem  to ! miałem piekło ! Brniecie w  bagno! w takim konflikcie nie będzie nikt wygranym ! ty zniszczysz swoje życie ona swoje teście będą wąchać kwiatki ona będzie miała konkubentów co ją będą posuwać a ty konkubinę po 3 rozwodach co będzie chciała z ciebie wyssać ostatnia kroplę finansowej krwi ! Przyszyj się sytuacji ! nie zniżaj się do ich poziomu ! wiem to trudne ! bardzo trudne ! nienawiść nas pochłonęła podpowiada nam idź rozwiedź się zemścij się ! znajomi podpowiadają to samo chociaż swoich udanych związków bronią i sami by tego nie zrobili ! Sprawdź czego te proste ludzie chcą ! daj im to ! to stosunkowo ochłapy skoro tak przeceniacie swoje małżeństwo i dzieciństwo dziecka ! tak wiem wiem ale ale ona to ale oni to ! Zemsta pali ciebie raniąc , nienawiść pierze mózg ! ja wtopiłem się w rodzinę dałem co chcieli bo to nie było warte mojej rodziny ! u mnie sprawa była o siedzenie nas z jej ojcami na ich warunkach w jej chacie ! wojna spowodowała że przestraszyli się deko jak wróciłem nie nie nie mordowali mnie i nie robili ze mnie sługi ! bali się mnie ! i nadal boją ! wstyd im teraz zza to że zgnoili całą rodzinę ! Dno i malaria ! kluczem jest poświęcenie ! daj im to czego chcą a na boku zbieraj hajs i czekaj na swój czas dbaj o dziecko i wprowadź obojętność wobec żony ale nie za agresywną ! nie wyzywaj nic z tych rzeczy ! po prostu traktuj jak powietrze i analizuj ! żeby nie przegiąć patrz na ile możesz se  pozwolić ! za 5 lat będzie starsza jej mały mózg zmieni się pobudź w niej poczucie winy ! stare zaczną chorować  wtedy te gówno którym ciebie obrzucili będą musieli zlizać ze smakiem bo staną się od ciebie zależni ! nie podejmuj pochopnych decyzji bądź jak strateg jak żołnierz jak agent na okupowanej ziemi ! jestem tu dla rodziny ! kiedyś podczas wojny ludzie dużo więcej ryzykowali , ojciec oddawał życie za rodzinę !dziś ? popatrzcie jak jest dziś ! syndrom polaczka którego psycha była kreowana w PRL  a system upadlania wyprał im berety ! to trudne wiem bardzo bolesne ale to nie oni wygrają gdy się ofiarujesz dla rodziny ! to ty będziesz nr 1 a podziękowanie za to odczujesz bardzo szybko ! moja wojna trwała 8 lat  ! kudły mi powypadały przez tych kur..w ! nie mogłem jednak opuścić mojej córeczki ani zony która jest opętana przez to wszystko ! straciłem zdrowia ! ale nie żałuję ! bo moja córka dziś bez swojego taty  nienawidzi świata zaś zona opamiętała się i czuje za mnie teraz całą odpowiedzialność za moje krzywdy ! Horendalnie trudny temat ! ale czy każda wojna jest łatwa gdy jesteś sam przeciwko kilku ? Bezsilność jest najgorsza ! jest jak jad ! niszczy i pobudza do zemsty ! nie daj się ! wasze życia nie są warte ani tych teściów ani nieruchomości ani wygód ! są dla was bezcenne ! wróć do piekła by zbadać co jest grane i zacznij malować cały życiorys od nowa ! i moja rada nie dziel się swoimi krzywdami z rodziną bo zrobią z tego użytek ! nie jesteś sam ! zwróć się może do Boga o pomoc ! to nie żarty ! w tak dramatycznej sytuacji to pomaga ! Weź pod uwagę że u starych jest tak do 50tki jest dachówka i dębowy parkiet a po 60 gumolit i ondulina ! ich myślenie jest inne często wiąże e się z kompleksami  ich mózgi wychowały się na patoli i PRL ! bądźcie psychologami  ! Rozwód to najgorsza ostateczność ! Pozdrawiam z 2019 roku ! mi się udało myślę że wam też się uda jeżeli na 1 st postawicie nie domy nie osiągnięcia nie spadki ale dzieci i rodzinę ! POZDRAWIAM  ! TEKST DAŁEM DLA TYCH KTÓRZY SZUKAJĄ PODOBNYCH DOŚWIADCZEŃ ! nie ulegajcie złudzeniu gry w której teście z wami wygrywają ! gdy ty ofiarujesz się dla swojej rodziny cała rodzina będzie  patrzeć się na teściów z pogardą przez lata ! wiem bo sam tego doświadczyłem !
 nigdy w życiu : 11.08.2019, 22:03
 Jestem po ślubie 10 lat. Powiem krótko - ŻAŁUJĘ I BĘDĘ ŻAŁOWAŁA DO KOŃCA ŻYCIA MIESZKANIA Z RODZICAMI. Kiedy moja mama dowiedziała sie, że zamierzamy się budować płakała i histeryzowała jak ona da sobie radę kiedyś sama ( dodam , że miała wówczas 49 l a tata 53) Akurat był to okres kiedy w naszej rodzinie zmarł jej bardzo młody brat , najlepsza przyjaciółka ( wiek przed 45 r ,ż) i mama miała wizję , że za chwile zostanie sama lub sam zostanie tata. Grała mi na emcjach i dałam się namówić i dobudowałam 80 m 2, wyremontowałam stary dom i zadłużyłam się na 30 lat . Opłaty za podatek , śmieci nic ich nie interesuje mimo , że maja pieniądze i są to młodzi ludzie. Efekt jest taki, że niby mam swoje ale nie czuje się jak u siebie. Ich cele było to , aby wyremontować dom. Łudziłam się, że bedzie lepiej... MACIE WYBÓR - ZAWSZE NA SWOIM ! MNIE JUŻ NIE STAĆ NA WYPROWADZKĘ
 Honor : 27.05.2019, 14:43
 A ja wam powiem tak.... Jeżeli rodzice są razem to jak najbardziej wyprowadzać się ale jak jakiś z rodziców z jakiś powodów jest sam to powinno się przy nim zostać tak po ludzku. Kto z was chciałby samotną starość? Życie gdzie nie ma do kogo się w domu odezwać?Gdzie się podział honor, szacunek? Zatracił się w dzisiejszych czasach bo ludzie nie potrafią już ze sobą wspołżyć. Ten cały hejt na teściowe, maminsynkow, córeczki tatusia itp to jest jakaś ściema... Ściema XXI w. Wszystko zależy od człowieka i checi, jak się chce to wszystko się da. Z partnerka ja 25 ona 21 i z teściową (moja mamą) żyje nam się idealnie bo potrafimy się dogadać i mamy do siebie szacunek Pozdrawiam


 Piotr: 31.10.2018, 16:27
 Prawda. Amen.
 Córka: 24.01.2017, 08:54
 Przez rok po ślubie mieszkaliśmy sami, w wynajętym mieszkaniu w innym mieście. Z moją mamą-wdową mieszkała moja starsza siostra. Gdy siostra wyszła za mąż i wyprowadziła się do męża i jego mamy-też wdowy, było dla mnie naturalne, żeby przeprowadzić się z mężem, by nie była sama. Mieszkamy razem 14 lat, w międzyczasie kupiliśmy większe mieszkanie (jest nasze, tj. męża i moje, mamy na nie gigantyczny kredyt). Mimo dobrych chęci jest wręcz fatalnie, mama nieustannie komentuje nasze decyzje, zwłaszcza dotyczące dzieci (także przy nich). Niestety ze względu na kredyt nie stać nas na to, by zmienić to mieszkanie na dwa mniejsze obok siebie. Gdybym miała wybierać drugi raz, nigdy nie zdecydowałabym się na zamieszkanie po ślubie razem z mamą. Oczywiście całym sercem chcę się Nią opiekować, ale dziś, po latach, wiem, że można to było zrobić w inny sposób: mieszkając blisko, ale jednak OSOBNO. Jestem dziś strzępkiem nerwów i myślę o terapii małżeńskiej, bo ze względu na dzieci chciałabym mimo wszystko funkcjonować jak najlepiej jako mama i żona. Wszystkich przestrzegam przed mieszkaniem z rodzicami po ślubie, także wtedy gdy są wdowami/wdowcami. Trzeba ich otaczać opieką, ale to nie znaczy, że dobrym rozwiązaniem jest wspólne mieszkanie. Ono chyba niemal zawsze jest rozwiązaniem złym.
 zona: 15.11.2016, 20:10
 Laura, mamy podobną historię, odezwij sie co u Ciebie.
 sda: 03.09.2016, 06:47
 Ja od kilkunastu lat mieszkam obok teściów.Dom jednorodzinny przerobiony na 2-rodzinny.Osobne wejścia,wspólny korytarz,podworko,piwnica. To ja wprowadziłam się po ślubie do męża,wiec dom cały jest męża,teściowie mu go przypisali a działka teściów. Wszystko ok. oprócz jednego. Zanim mieliśmy dzieci to tesciowa przychodziła do na regularne,pod każdym pretekstem,przyniesienia warzyw,jajek,spytania się o coś etc. Jak pojawiły się dzieci,to pretekstów bylo co raz więcej. Do tej pory przychodzi do nas po kilka a nawet kilkanaście razy na dzień!!! Nie mam kompletnie wcale prywatności ani intymności, wchodzi jak do siebie, jak do przysłowiowej "stajni". Odmówiłam juz jej kilka rzeczy,żeby nam nie przynosiła i nic znajduje inne powody,żeby przychodzić. Mam juz taki "chory" nawyk,za jak przychodzi to wstaje i coś zaczynam sprzątać! Chodzi po pokojach,patrzy co gotuje, pyta co robię. Raz przylapalam ja jak szukała po moich kieszeniach w kurtce i torebkach! Dlatego jak wychodzę lub msz wychodzi to zamykamy drzwi,ale jak jestem w domu to i tak jak zamykam drzwi na klucz,to puka co chwile i co,mam.nie otwierać??? Po prostu jestem juz tym bardzo zmęczona, czuje sie ciagle na swieczniku. Były miedzy nami i inne spory ale kompletnie teściom nie ufam, mam do nich niechęć. Z tym, ze tesciu jak do nas zajdzie to raz w tygodniu i to w niedziele a teściowa na co dzień jest od 8-12 razy dziennie a w niedziele tylko 2-4. Nawet pewien psycholog na to zwrócił mi uwagę ale niestety nie dostałam od nikogo żadnej informacji zwrotnej, jak postąpić,żeby zadbać o swoja prywatność!!
 zona: 06.12.2015, 21:29
 Witam ja mieszkam z teściami juz 9 lat i z roku na rok jest coraz gorzej. Pisze to bo moze kogos przestrzege jesli sie zastanawia nad mieszkaniem z tesciami. Teście przepisali dom i gospodarstwo meza jeszcze przed ślubem wiec teoretycznie dom powinien należeć do niego. A w praktyce jest tak ze mamy jeden pokój w ktorym śpimy razem z dzieckiem 8 letnim, i osobna kuchnie. Tesciowa przez to ze mnie nie lubi nie pozwala na remont i zrobienie pokoju dla dziecka. W domu jest jeszcze 5 pomieszczeń: Pokój teściowej w ktorym śpi, pokój teścia bo wygnala go ze swojego pokoju, pokój kuzyna któremu mąż pozwolil u nas mieszkać, pokój siostry męża ktorej pozwolił mieszkać, kuchnia teściowej i pokój dzienny teściowej, i garaż teściowej. Lazienka wspolna. W żadnym z tych pomieszczeń nie moge przebywać, żadnego tez nie pozwala przerobić na pokój dla naszego syna. Wszyscy mogą wszędzie przebywać tylko nie ja. Zaluje ze nie wyprowadzilam sie dawno temu jak zaczynalo byc dziwnie, czyli grzebala nam po szafach, niszczyla niby przypadkiem moje rzeczy, sledzila mnie jak wychodziłam do ogrodu, nastawiala męża przeciwko mnie opowiadając ze np. Nie robię prania tylko powieszam suche rzeczy na sznurku, albo piorę w pralce rzeczy mojej siostry, kiedy mowila na chrzcinach gościom" to to nie jest matka, Monika( jej córka, ktorej życie sie nie ulozylo) to twoja matka. Zapalala mi się ostrzegawcza lampka ale mąż uspakajal żeby się nią nie przejmować i robic swoje. Zaluje. Teraz po 8 latach nadal mamy jeden pokój, nie ma szansy żeby zrobić dziecku pokój mimo tylu pomieszczeń. Tesciowa szantazuje męża ze ma siedziec cicho inaczej zabierze mu gospodarstwo i dom i przepisze komuś innemu z rodziny a on będzie z rodzina w piwnicy mieszkal.smutne ale to są jej słowa które słyszę za każdym razem kiedy domagam sie szacunku dla moje osoby. Zaluje ze zostałam. Tesciowa wszczyna klotnie ze mną o wszystko, byle bzdury ze drzwi nie zamklam jest awantura, gdzie np drzwi są tylko pretekstem zeby zwyzywac mnie od najgorszych.A najgorsze, ze po tylu latach prania mózgu mój mąż juz nie jest mój, nie staje w ogóle w mojej obronie, brzydko sie do mnie odzywa nawet przy dziecku, prowokuje mnie do awantur po czym idzie do matki i mówi zupełnie inaczej ze to ja wszczynam klotnie. Nie wytrzymuje tego wszystkiego, coraz częściej mówi ze mam się wynieść bo on chce miec w końcu święty spokój w domu.Widze ze ma dosyc. Częściej siedzi z matka niż ze mną i synem. A najgorsze ze teraz tesciowa czuje sie pewnie, zaczepia mnie ciągle do awantur, mówi przy wszystkich na mnie " ta szmata" jak idę np do łazienki i to jeszcze tak głośno żebym tylko slyszala. Nikt nie reaguje. Jak nie idę do pracy w sobotę to budzi mnie jej podniesiony glos, obgaduje mnie przy śniadaniu i zawsze jak mnie obgaduje to mówi na tyle glosno żebym slysza, żeby mnie sprowokować do awantury. A najgorsze ze nie ma żadnych oporów i coraz częściej rzuca sie na mnie z pięściami, szarpie mnie za włosy, czasami jej oddam, czasami oberwę. Nikt nie reaguje. Widzę ze reszta domowników tez się jej boi. Co mam zrobić teraz? Dziecko nie chce się wyprowadzać, bo fascynuje je gospodarstwo i wracam po pracy do tego domu tylko dla niego. Z pokoju wychodzę tylko do łazienki, jezeli ide do ogrodu to biorę dziecko ze sobą bo się jej boje. Najgorzej jest latem bo przesiaduje pod drzwiami wejściowymi, żeby wejść do domu musialabym kolo niej przejdc wiec czekam czasem kilka godzin aż sobie pójdzie żeby wejść do domu. Ostatnio słyszałam jak mowila do męża ze ma mnie wygnać bo dziecko juz duże jest to juz matki tak nie potrzebuje i wmawia mężowi, zesiedze tutaj tylko dla ich pieniędzy. Co robic? Czy iść do pomocy społecznej ? Jak mam zyc?
 mama, tesciowa: 09.07.2015, 22:40
 Współczuję wszystkim mieszkającym razem rodzicom i dzieciom. Pomogłam córce 27 letniej usamodzielnić się. Remontowałam zakupione mieszkanie w bloku(własnościowe). Ona leżała w szpitalu chorowała. od -dziestu lat mam chorego męża nie mówi nie pisze po operacji mózgu. ma afazję -nie wszystko rozumie. miałam działkę budowlaną 1500m2 - chciałam mieć jakieś zabezpieczenie na starość. córka wyszła za mąż, urodziła dziecko. Przed urodzeniem dzieciątka płakała jak sobie poradzi. pocieszyłam że damy radę. Mogłam przejść na emeryturę i to uczyniłam. po 4 miesiącach córka - jedynaczka poszła do pracy. zajmowałam się maleństwem, dojeżdżałam do niej do pracy, bo karmiła do 9 miesięcy, dochodziłam z mężem na rehabilitację. Zięć dojeżdżał do pracy wracał o 19 tej. Wszystko na mojej głowie: obiady pranie sprzątanie a Oni do swojego mieszkania jechali na nocleg. Zawsze marzyłam o domku i to mnie zgubiło. Wspólnie wybieraliśmy projekt, młodzi ze względu na koszty nie chcieli podziału na dwa mieszkania. załatwiałam wiele spraw związanych z budową. Notarialnie przepisałam działkę na córkę aby mogła wziąć kredyt. Umowa :moje mieszkanie w bloku zostawiamy dla wnuka, przedszkole nauka itp Młodzi sprzedają mieszkanie, wykończą dom, zamieszkamy razem zobaczymy jak się ułoży. Ja będę pomagać. Córka nie mogła sprzedać swojego mieszkania nie uzgadniając ze mną ogłosiła informację o sprzedaży mojego mieszkania. Poszło na pniu. Ja się zgodziłam ale cały czas w głowie ostrzegawczy dzwonek dzwonił!!!! Po trzech latach doprosiłam się zapisu u notariusza 1/3 działki i zabudowy.Za zapis musiałam zapłacić. Płacę młodym 1/2 opłat ale nie mam ciepłej wody gdy ich nie ma, często słabo ogrzewanie. Po urodzeniu 2 -go dziecka młodzi obiecali ,że będzie niania ale potem zięć stwierdził,że nie będzie dowoził dziecka do niani-3km. To ja mam odebrać starszego 9 latka ze szkoły zająć się małym, rehabilitacją męża i leczeniem własnych schorzeń . Mój organizm nie zniósł obciążeń. Mam depresję, neuralgię barkową i inne choroby ludzi w starszym wieku. Teraz młodzi pracują na zmianę. Chcę żyć swoim życiem jestem tak znerwicowana, zdesperowana ze poszłabym na stancję. Od momentu gdy wymusiłam zapis-chciałam zabezpieczyć męża i siebie-atmosfera pogarsza się każdego dnia. Sama uwikłałam się ,nie sądziłam że moja córka będzie tak bezwzględna. Zgłosiłam się do psychiatry oczekuję na wizyty u psychologa "uciekam" z domu zostawiając męża samego. BARDZO ŹLE SIĘ Z TYM CZUJĘ. ROZMOWY PROWADZĄ DO ..... NAWET DO RĘKOCZYNÓW!! BARDZO ŻAŁUJĘ SWOJEJ I W IMIENIU MĘŻA PODJĘTEJ DECYZJI. TAK DOBRZE DLA NIEGO MYŚLAŁAM. DZIAŁKA BĘDZIE MÓGŁ SWOBODNIE CHODZIĆ.
 wiktoria.: 18.05.2015, 21:53
 witam.razew z mezem mieszkam z rodzicami i dwojka dzieci.mamy wyremontowane poddasze itam sa3pokoje. na 1pietrze mierzka moja siostra z mezem i malutkim dzieckiem.razem wszyrcy mamy jedna kuchnie.problem w tym ze mńja siostra nic nie robi ,siedzi tylko w pokoju i dziebkiem sie zajmuje.ja obiad gotuje ,sprzatam pranie robie a moja matka pracuje2dni w tygodnu.nic jej niepowie zeby cos zrobila tyle razy jej muwi zeby jej muwila a ona nic. pomozcie bo juz psychicznhe nie daje rady.
 wiktoria.: 18.05.2015, 21:04
 witam.razew z mezem mieszkam z rodzicami i dwojka dzieci.mamy wyremontowane poddasze itam sa3pokoje. na 1pietrze mierzka moja siostra z mezem i malutkim dzieckiem.razem wszyrcy mamy jedna kuchnie.problem w tym ze mńja siostra nic nie robi ,siedzi tylko w pokoju i dziebkiem sie zajmuje.ja obiad gotuje ,sprzatam pranie robie a moja matka pracuje2dni w tygodnu.nic jej niepowie zeby cos zrobila tyle razy jej muwi zeby jej muwila a ona nic. pomozcie bo juz psychicznhe nie daje rady.
 ana: 13.03.2015, 17:50
 Od dwudziestu lat mieszkam z mamą w domu moich rodziców. Niedługo po naszym ślubie zmarł mój tato. Nie wyobrażałam sobie zostawić mamy w dużym domu samą. Zostaliśmy i żałować tej decyzji będę do końca życia. Od dwóch lat mam okazję pomieszkiwać tylko z mężem i dziećmi, bo mama pomieszkuje u swej chorej siostry. Mama nigdy nie robiła mi krzywdy, niewiele się wtrąca, wręcz przeciwnie powiedziałabym, że mało co ją obchodzi. Ma swój świat seriali i krzyżówek. Od chwili owdowienia przerzuciła na mnie cały obowiązek utrzymania i opieki nad domem (notabene jej domem). Prócz obowiązków nie dała mi praw.Wy płaćcie , remontujecie, ale dom jest mój. Moi znajomi, rodzina męża w jej domu czują się jak intruzi. Potrafiła drzwiami walnąć przed nosem widząc gości naszych w progu. Nigdy pomagała w opiece nad dziećmi, chodziły do nianiek i przedszkoli.DOpiero po niemal 20 latach małżeństwa dowiedziałam się czym jest radość mieszkania tylko z mężem i dziećmi. Mój syn się usamodzielnił, mieszka sam z dziewczyną w wynajętym mieszkaniu. Córka mówi :nigdy mieszkania z rodzicami. Dziękuję mojemu mężowi, że dał radę to 18 lat wytrzymać. Dam rade wszystkim tu zaglądającym - dajcie dyla póki czas. Czemu piszę dziś? Mama zjeżdża na parę tygodni. Od tygodnia mam depresję, jak zawsze gdy słyszę w słuchawcę "przyjadę".
 Laura: 31.01.2015, 21:45
 jestem po ślubie kilka miesiecy,mieszkam razem z mężem i jego rodzicami w domu,który mąż dostał jako darowiznę od nich.Teściowa niby dobra osoba ale wtrąca sie we wszystko.Przychodzi do nas do pokoju kiedy chce,nawet do łazienki wchodzi gdy ja tam jestem.Kiedy wyjezdzam do swojego domu rodzinnego ona zagląda mi po szafkach,szpera w moich osobistych rzeczach.Niby męza dom ale nic nie mozemy tam zrobic po swojemu.Dom jest duzy a my mamy tylko jeden pokój połączony z kuchnią,resztę zajmuja oni a nam nie wolno z tego korzystać.Ja gotuje obiad dla męza a ona przynosi mu drugi....masakra nie wiem czy wytrzymam tam na dłuższą metę,ale moj mąż chyba nie widzi w tym problemu i to jest najgorsze...
 Karolina: 29.12.2014, 21:05
 A ja chciałabym wszystkich ostrzec przed zamieszkaniem z rodziną po ślubie. Ja i mąż mieszkamy z moimi rodzicami. Przed ślubem bardzo go lubili a po ślubie już mniej. Wszystkiego się czepiają a to że za późno chodzimy spać a to że za głośno otwieramy drzwi a to komu mój mąż kubek zostawia do mycia przed pracą. I starałam się to jakoś załagodzić ale widzę, że zawsze się coś znajdzie czego można się przyczepić. Trochę trudno wyprowadzić nam się na stancję bo mamy tu swój kąt. Jak się wyprowadzić to tylko do swojego ale patrząc na to z drugiej strony ile kosztuje prywatność i spokojne życie? Bo tak naprawdę to ja zbieram potem z dwóch stron i od męża i od rodziców bo każdy chce żyć po swojemu. Trochę tak jest że jak mieszkasz z rodzicami po ślubie to mimo że zarabiasz i płacisz rachunki to i tak traktują nas jak dzieci a nie jak dorosłych.
(1) [2]


Autor

Treść

Nowości

Wyjaśnienie liturgii Wielkiego TygodniaWyjaśnienie liturgii Wielkiego Tygodnia

Tajemnica Triduum PaschalnegoTajemnica Triduum Paschalnego

Ostatnia WieczerzaOstatnia Wieczerza

Jak dobrze odbyć sakrament pojednaniaJak dobrze odbyć sakrament pojednania

Skąd sie bierze kapłaństwoSkąd sie bierze kapłaństwo

Tryptyk PaschalnyTryptyk Paschalny

Najbardziej popularne

Modlitwa o CudModlitwa o Cud

Tajemnica SzczęściaTajemnica Szczęścia

Modlitwy do św. RityModlitwy do św. Rity

Litania do św. JózefaLitania do św. Józefa

Jezu, Ty się tym zajmij - Akt oddania się JezusowiJezu, Ty się tym zajmij - Akt oddania się Jezusowi

Godzina Łaski 2023Godzina Łaski 2023

Poprzednia[ Powrót ]Następna
 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej