Moja córeczka jest w niebieWitajcieJestem Jola, mam 23 lata i od roku jestem szczęśliwą mężatką, chcę opowiedzieć wam o moim krótkim stażem, ale niezwykłym małżeństwie. Teraz przypominam sobie że było pełno sytuacji które rozstrajały dobrą atmosferę humory teściowej, czy sprzeczki o głupoty. Wtedy pojawiały się myśli czy jestem szczęśliwa... w kwietniu obchodziliśmy rocznicę. To był wspaniały rok pełen miłości, ale my tego dnia bylismy smutni. 17 marca urodziła się nasza córeńka, której nie ma już z nami. To również, a może przede wszystkim dzięki niej ten nasz pierwszy rok był tak piękny. Pan Bóg dał ją nam zaraz po ślubie i odebrał zanim wzięłam ją w ramiona. Straciliśmy Marysie nagle w36tc 2 tygodnie przed terminem, zacisnął jej się węzeł na pępowince i udusiła się. Dlaczego Marysia? Poznaliśmy się na pielgrzymce do Częstochowy i tam co roku prosiliśmy o małżeństwo, o dziecko i kiedy byłam już w ciąży poprzedniego roku powiedziałam do Matki - "Oddaje Ci to moje dziecko, Weź je, jest Twoje", a Maryja mnie słuchała... Mój mąż Łukasz w pierwszych chwilach dostał szoku. Nigdy jeszcze nie widziałam go w takim stanie. Myślę czasem że ten czas w szpitalu był dla niego o wiele trudniejszy niz dla mnie. Ja działałam jak maszyna, byłam w szoku, pod wpływem instynktu, w pewnej chwili juz straciłam kontrolę nad sytuacja. On był z boku, a jednocześnie w samym centrum i to w trzech rolach - ojca, męża i lekarza. Chyba po raz pierwszy zrozumiał jak bardzo człowiek może być bezsilny, ratuje na codzień ludzkie życie, a własnemu dziecku mógł tylko zrobic krzyżyk na czole. Mógł ją tylko wziąć na ręce, a potem ubrać w tej straszliwej kostnicy. Był ze mna cały czas, razem rodziliśmy naszą gwiazdkę, później były komplikacje, moje życie było na krawędzi, pamiętam jak krzyczał: "krew... macie krew?!!!!" a jego głos roznosił sie echem na tym korytarzu jak wieźli mnie w biegu na blok operacyjny. A później pamiętam jak siedział nieprzytomny przy mnie i nie mógł powstrzymać snu po 3 dobach tego koszmaru. Teraz wrócił do życia, do szpitala... Jak zwykle ma pełno energii, nie ma czasu na nic, wieczorem pada i czasem nie zdąże się położyć zanim zaśnie. Nie lubi mówić o uczuciach, czeka na następną ciążę, zapala Marysi lampkę i co wtedy myśli czy boli go tak samo jak mnie? Strasznie boi się moich stanów rozpaczy, jest wtedy znowu bezsilny. Kocham go najbardziej na świecie, mojego supermena, wspaniałego mężczyznę, tylko tak trudno mi naprawde przekazać mu co czuję, to nie on czuł jak Marynia kopie, kiedy była spokojna, kiedy czegoś się bała, on czekał na miłość po urodzeniu i .... co zostało? Została Miłość bo ona nie umiera, kochamy się teraz jeszcze mocniej. Otworzyły się między nami ścieżki o których nie mieliśmy pojęcia. Wiem teraz że nic nigdy nas nie powali - bo co gorszego może nas spotkać? A Marynia jest z nami, pomaga, bo jak inaczej byśmy to znosili? Teraz szczęście ma dla nas trochę inne znaczenie. Jestem szczęśliwą mężatką szczęśliwą nawet w nieszczęściu, bo na tym polega miłość. Mamy święte dziecko! Na naszym ślubie wybraliśmy sami czytanie o skale i domu na niej stawianym, nie wiedzieliśmy, że aż tak szybko wzbiorą wody i uderzą w nas, a może to jeszcze nie ta ostateczna fala, może te najgorsze są jeszcze przed nami? Ważne że Skała jest silna. Podobno jeśli wszystko jest dobrze to naprawde jest wtedy żle. Nie piszę o sobie po to by Was straszyć, chcę tylko prosić Was żebyście szukali swojego szczęścia, pocałujcie swoich kochanych facetów i swoje żony pogładźcie po głowie z czułością, żyjcie bo życie jest piękne. Dziękujcie Bogu za każdy dar który wam zesłał, nawet jeśli go Nie rozumiecie. Pozdrawiam Was Jola
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |