Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki
miłość czy Miłość?

Odpowiedzi na pytania

Odp: [1-50], [51-100], [101-150], [151-200], [201-250], [251-300], [301-350], [351-400],
[401-450], [451-500], [501-550], [551-600], [601-650], [651-700], [701-750], [751-800], [801-850], [851-900]
[901-950], [951-1000], [1001-1050], [1051-1100], [1101-1150], [1151-1200], [1201-1250], [1251-1300],
[1301-1350], [1351-1400], [1401-1450], [1451-1500], [1501-1500], [1551-1600], [1601-1650], [1651-1700],
[1701-1750], [1751-1800], [1801-1850], [1851-1900], [1901-1950], [1951-2000], [2000-2050], [2051-2100],
[2100-2150], [2151-2200], [2201-2250], [2251-2300], [2301-2350], [2351-2400], [2401-2450], [2451-2500],
[2501-2550], [2551-2600], [2601-2650], [2651-2700], [2701-2750], [2751-2800], [2801-2850], [2851-2900], [2901-2950], [2951-3000],
[3001-3050], [3100-3100], [3101-3150], [3151-3200], [3201-3250], [3251-3300], [3301-3350], [3351-3400],




  Marta, 32 lat

3350
28.11.2012  
Chciałam zmienić swoje życie, być bliżej Boga, a mam wrażenie, że spadam w przepaść i zamiast być lepszą, staję sie kimś okropnym. Ponad 2 lata temu przeprowadziłam się z mężem do nowego mieszkania, urodził się nam 2 synek. Chciałam coś zmienić w swojej wierze, poprawić naprawdę się starałam i wydawało mi się, czułam taki spokój, pomimo wielu problemów, czułam radość z mojej wiary. Niestety, w tym nowym miejscu, zaczął na mnie zwracać uwagę mężczyzna, nie odpowiadałam na jego uśmiechy, unikałam jego wzroku, ale on nie odpuszcza. Ma wielu kolegów, którzy się odgrywają na mnie za to,że go unikam. A i on cały czas poszukuje kontaktu. Poczatkowo nie przejmowałam się tym, powiedziałam o tej sytuacji mężowi, ale to trwa i trwa, powoli zaczynam ciągle o tym myśleć, nie wiem jak sobie z tym poradzić, nie stać nas na ponowną przeprowadzkę. Chciałabym być znów szcześliwa, a czuję się osaczona. Boję się, że popełniam grzech, bo myślę o tym, o nim, nie chcę tego, ale ostatnio zauważyłam, że zaczynam o tym myśleć. Nie wiem,co robić mam wrażenie, ze popełniam jakiś straszny grzech, brakuje mi komunii św., bo wydaje mi się, że nie powinnam. Kocham mojego męża i dzieci, skupiam sie na nich, nie zwracałam uwagi na tego mężczyznę, ale on ciągle gdzieś jest, mam wrażenie, że celowo. Trwa to już dość długo, myślałam, ze się znudzi, ale po chwilowej "obrazie", znów robi to samo. Czuję niepokój i nie odczuwam juz takiej pociechy z modlitwy, chciałabym żyć normalnie, nie czuję już tej cudownej obecności Boga w moim życiu. Mam wrażenie, ze zrobiłam coś strasznego, bo przeczytałam gdzieś, ze myślenie o kimś innym też jest już zdradą, a ja tego nie chciałam i nie chcę. Nie umiem sobie z tym poradzić, unikam go, ale to trwa już jakis czas i zaczęłam o nim myśleć, zastanawiać się, dlaczego mu tak zależy. Proszę o pomoc, mam wrażenie, ze Pan Bóg mnie opuścił, pozwolił mi poczuć swoją cudowną obecność, a teraz jestem w otchłani i nawet modlitwa nie daje mi pociechy.

* * * * *

Co zrobił Twój mąż w tym kierunku? On jest Twoim obrońcą. Czy rozmówił się z tym człowiekiem? Czy Ty sama powiedziałaś temu panu, żeby dał Ci spokój? Jeśli tak to masz prawo nawet zawiadomić policję, zwłaszcza, że jego koledzy utrudniają Ci życie. Trzeba podjąć jakieś stanowcze kroki, nawet narobić "rumoru", tak byś nie cierpiała w cichości, tylko żebyś wiedziała, że zrobiłaś wszystko by się bronić. Prawdopodobne jest, że on się przestraszy, żebyś np. nie narobiła mu złej opinii w pracy. A poza tym modlitwa - o uwolnienie. I Ty i Twój mąż. Który jednak, mam wrażenie powinien robić więcej. Absolutnie nie duś tego w sobie ale o każdym kroku tamtego człowieka go informuj i razem coś róbcie. Spokojnie możecie też powiedzieć o tym np. proboszczowi, zapytaj go też o radę. Tego nie można tak zostawić, Ty nie możesz mieć wyrzutów sumienia, że ktoś Cię prześladuje a Twój mąż nie może na to spokojnie patrzeć. I nie unikaj komunii św. bo bardzo jej potrzebujesz jako umocnienia duchowego w tej walce. Spowiadaj się tak często jak potrzebujesz i przyjmuj komunię. Proponuję też odprawienie jakiejś nowenny w tej intencji. Obojętnie jakie są intencje tego człowieka, Ty nie możesz dopuścić, by ucierpiało Twoje małżeństwo. Ty już wybrałaś - swojego męża - i wszyscy muszą ten wybór uszanować. Z Bogiem!

  gosiek, 22 lat

3349
21.11.2012  
Witam! Mam takie zmartwienie. Mam chłopaka, myślimy o sobie bardzo poważnie, oboje jesteśmy osobami wierzącymi, staramy się żyć w czystości, jednak oboje mamy problem z samogwałtem. Każdy z nas stara się nad sobą pracować w tym aspekcie. Nie rozmawiamy jednak o tym jakoś szczegółowo, bo to bardzo intymna sfera w człowieku. Pojawiają się u mnie myśli jak często on to robi (może bardzo często?), dlaczego to robi, czy dla rozładowania, czy z jakiś przyczyn psychologicznych bardziej itp. Ufam, że Bóg da tą łaskę, że przestaniemy to robić, ale boję się. Boję się co będzie jeśli wejdziemy w związek małżeński,co z naszym współżyciem, co jeśli wejdziemy w związek zanim uporamy się z tym problemem, jak to będzie rzutowało na nasze współżycie, czy nasz seks będzie piękny, nieegoistyczny? Póki co naszą czułość okazujemy sobie w sposób czysty, dobry, myśląc o drugim, ale boję się czy jak bardziej (po ślubie) wejdziemy w intymne kontakty, to jakoś nas to nie otumani, zaślepi, nie posypie się wszystko... Mój chłopak jest wspaniały, zawsze czuję się przy nim szanowana, ale odkąd się dowiedziałam o tym, to pojawił się pewien lęk... Proszę o Pani opinię/radę.
Przepraszam za chaotyczny list i czekam na odpowiedź.


* * * * *

Gosiu, masz rację, że powinniście uporać się z tym przed ślubem. Ale nie bój się. Widzę, że oboje bardzo się staracie, że między Wami jest czystość i szacunek, że oboje (zapewne) często się spowiadacie i próbujecie z tym walczyć. I to jest jedyna droga. Polecam Wam jeszcze modlitwę, szczególnie o uzdrowienie bo Bóg może wszystko. Proście go o uwolnienie z tego nałogu. Oczywiście jakiś ślad to zostawia w psychice ale nie chodzi o doskonałość tylko o walkę o czystość. A to jest Waszym udziałem. I nie sądzę, by to mogło zniszczyć Wasze kontakty małżeńskie skoro teraz siebie nawzajem szanujecie. Ale naturalnie walczyć trzeba. Tyle tylko mogę Ci powiedzieć, bo widzę, że jesteście na dobrej drodze, której musicie się trzymać. A im więcej starań i modlitwy tym będzie lepiej i tym rzadsze będą upadki. Z Bogiem!

  anna, 22 lat

3348
19.11.2012  
Witam. Jest mi ciezko bo kilka dni temi mezczyzna ktorego kocham powiedzial mi ze nie chce slubu ze sie nie ozeni... I ze skoro ja tego pragne po 2 latach to znaczy ze on powinien rowniez tego pragnac i miec pewnosc... Probowalam wytlumaczyc mu ze nie moze sobie stawiac ultimatum czasowego przeciez niektorym potrzeba wiece czasu niz 2lata do podjecia takiej decyzji. Chcialabym utrzymac ten zwiazek probowac dalej zaufac wybaczac rozmawiac. Pokazac ze pewna jest tylko smierc ze nigdy nie bedziemymielu 100%pewnosci ale ze warto ryzykowac. Tylko nie wiem czy powinnam, mimo to wszystko mocno w nas wierze! W to ze oboje do tego dojrzejemy.

* * * * *

Ale, że się nie ożeni teraz czy wcale? W ogóle z Tobą czy z nikim? Przypuszczam, że wpadł w pułapkę myślenia, że coś "powinien", bo minęło ileś tam czasu. Ty doskonale wiesz o co chodzi, bo próbowałaś mu to wytłumaczyć. Jeśli tylko z jego strony to nie jest zawaluowana forma zerwania (bo nie ma odwagi powiedzieć wprost) to próbuj jeszcze z nim rozmawiać, dajcie sobie wzajemnie czas. Ty masz zupełną rację, że niektórym trzeba więcej czasu, tym bardziej, że jesteście młodzi, nie ma się co spieszyć. Po prostu bądźcie ze sobą. I jeszcze jedno: może on źle rozumie miłość? Może myśli, że coś trzeba na 100 % poczuć, że w ogóle trzeba nie wiadomo co czuć? Polecam Wam ten artykuł: [zobacz] i więcej czasu. Nie mów póki co o ślubie i zobacz czy on czuje się z tym swobodniej czy uparcie unika kontaktu. Bo jeśli to drugie to znaczy, że prawdopodobnie jednak chce zerwać. Z Bogiem!

  Aneta, 18 lat

3347
18.11.2012  
Swojego obecnego chłopaka poznałam w szkole jakieś 5 lat temu(ja byłam w pierwszej gimn). Na początku myślałam że to było tylko zauroczenie, no ale później zakochałam się(tak mi się wydawało) w nim. Jednak on, jak to chłopak w tym wieku, nie zwracał tak uwagi na mnie. Było tylko sms-owanie a jak spotkaliśmy się to było więcej milczenia niż rozmowy. Może to wynikało z tego iż oboje jesteśmy dość nieśmiali jeśli chodzi o zawieranie nowych znajomości. No ale mniejsza z tym. Niby Pisał że mnie kocha, ja się cieszyłam ale wydaje mi się że to było tylko ot tak napisane. Po trzech latach załamywania się i płaczu do poduszki i modlitw do Boga w końcu zostaliśmy parą. Byłam naszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem w tym momencie. Jednak jesteśmy ze sobą już ponad dwa lata, on mówi że mnie kocha, nawet próbuje mi to okazywać, ale mi ciągle czegoś brakuje. Ostatnio chodze cały czas przygnębiona (moze to przez szkole), smutna, zła na siebie i na cały świat. Nie wiem co mi się dzieje, ale sa ma ze soba nie moge juz wytrzymac. Pewnie ktoś by mi powiedział : idź do psychologa." Ale co on może skoro nie mogą mi pomóc nawet osoby które mnie kochają i są dobre dla mnie? Bardzo proszę o odpowiedź, o jakąś radę czy cokolwiek.

* * * * *

Nie wiem z czego to wynika, bo trudno przez internet postawić jakąs diagnozę. Zacznijmy od najprostszej sprawy: czy obserwujesz takie załamanie nastroju ciągle czy tylko czasami np. kilka czy kilkanaście dni w miesiącu? Jeśli to ostatnie to możliwe że to po prostu Twoje kobiece hormony w II fazie cyklu "szaleją" i odczuwasz zespół napięcia przedmiesiączkowego. Wiele kobiet to ma. Jeśli zaś cały czas to może spójrz na to od strony duchowej - kiedy byłaś ostatnio u spowiedzi? A może chodzi o jakieś wyrzuty sumienia związane z tą relacją? Może dochodzi do fizycznych gestów, o których wiesz, że to za dużo, może masz jakieś poczucie winy w tym względzie, może coś robisz na siłę, na coś się nie zgadzasz? Jeśli i to nie to może w samym chłopaku coś Cię drażni, właśnie czegoś brakuje, jakieś zachowanie denerwuje, bo się powtarza a Ty tego nie lubisz? Przyjrzyj się temu od tej strony. A może on właśnie zasypuje Cię wyznaniami miłości a Ty nie możesz jeszcze tego odwzajemnić i czujesz się przyciśnięta do muru? Jeśli tak to poczytaj ten artykuł: [zobacz]
A może to strach przed maturą, wyborem studiów lub jeszcze jakiś inny problem, o którym tylko Ty wiesz?
Jeśli i to nie to mogę tylko polecić naszą książkę: /milosc/?id=milosc-czy-milosc

Może tam znajdziesz odpowiedzi na swoje pytania. Absolutnie nie namawiam Cię na psychologa bo prawdopodobnie sama doskonale sobie poradzisz z tym niepokojem, tylko musisz znaleźć jego źródło. Z Bogiem!

  Faustyna, 24 lat

3346
17.11.2012  
Szczęść Boże! Od poprzedniego pytania sprawy mojego związku potoczyły się jeszcze szybciej. Mój chłopiec(dorosły i w pełni odpowiedzialny za siebie i za swoje decyzje mężczyzna)dał mi do zrozumienia poprzez słowa jak i czyny, że chcę mi się oświadczyć. Muszę powiedzieć, że czuję coś do niego, czego nie potrafię dokładnie nazwać - ale odczuwam to jako głęboką i silną więź. To co czuję nie jest takie jak uczucia które rodziły się w poprzednich moich związkach - jest ono zupełnie inne, mogę powiedzieć ze posiada jakiś wyższy wydźwięk. nasze wnętrza się splatają, i tak samo jak i ja, tak i on, to czujemy bardzo intensywnie. To uczucie jest spokojne, ale i nie pozbawione nieporozumień z których wynikają nasze wspólne male chwile cierpienia.
jak to pojąć, co mam zrobić? Czuję, że może to być właśnie Ten.


* * * * *

No a ja zawsze proszę by podawać numer poprzedniego pytania bym mogła je odnaleźć i się odnieść do niego. Jeśli tak czujesz to bardzo możliwe, że to właśnie "ten" - pamiętaj, że nie ma żadnych testów pozwalających to określić. Jeśli czujesz się gotowa na oświadczyny to dobrze a jeśli jeszcze nie to szczerze o tym chłopakowi powiedz prosząc o jeszcze trochę czasu. Absolutnie nie mów "tak" na siłę, bez przekonania. I spokojnie - kontynuujcie związek, nie oczekując jakichś szczególnych odczuć i jednego konkretnego momentu pewności. W miłości jest też trochę rozsądku - czasem suma wszystkich plusów i minusów, odczuć i upodobań powoduje, że "wychodzi nam na plus" i po prostu chcemy z tą właśnie osobą kontynuować to co się między nami zaczęło. Z Bogiem!

  Karolina, 20 lat

3345
16.11.2012  
Poznałam ostatnio fajnego chłopaka... tylko że przez internet.Jest całkiem w porządku tzn. ujął mnie tym że nie zaczął naszej rozmowy sprowadzać na tematy jakie zazwyczaj poruszają chłopcy.Nawet udało nam się spotkać.Tylko, że chyba ja się nie zakochałam a zauroczyłam tą jego zwyczajnością a on wręcz przeciwnie chyba się zakochał... Choć od początku mówiłam mu że jeszcze nie chcę się wiązać...Szanuję go ale jeszcze nie chcę.Tak też mu powiedziałam...Przypuszczalnie jest między nami przepaść ja się boję podjąć miłości...którą on chce mi podarować.Zdaje sobie sprawę że trzeba coś poczuć...On natomiast pragnie miłości...Pytanie mam natomiast takie jak nie zniszczyć tej znajomości jak ją pielęgnować jak mieć w nim przyjaciela?

* * * * *

Niekoniecznie trzeba coś "poczuć". Miłość nie musi zaczynać się od wybuchu emocji i motylków w brzuchu. Może to być najpierw dobra znajomość, przyjaźń a dopiero potem w głębszej relacji mogą pojawić się też duże emocje. Jeśli tylko szczerze powiedziałaś chłopakowi to wszystko co napisałaś to ok. On jest świadomy i - mam nadzieję - nie będzie Cię naciskał. Jeśli jednak by to robił to polecam ten artykuł: [zobacz]
Polecam Wam jak najczęstsze spotkania "w realu" gdyż tylko wtedy będziecie mogli naprawdę się poznać i zdecydować o kontynuacji związku. I nie spieszcie się z wyznaniami i deklaracjami, na spokojnie kontynuujcie znajomość, naprawdę jak najczęściej się spotykając, by to nie wyobrażenia stały się pożywką dla Waszej wyobraźni i podstawą relacji tylko faktyczny obraz drugiej osoby. Polecam też ten artykuł: [zobacz]

Z Bogiem!

  Agnieszka, 22 lat

3344
12.11.2012  
Witam!
Mam poważny problem. Kiedy poszłam na wymarzone studia, chłopak z którym byłam przez ponad 3lata ze mną zerwał. Na moich studiach bardzo często pracowało się w parach. Moim partnerem był pewien chłopak. Wspólne zajęcia, dylematy uczelniane i nauka nas do siebie bardzo zbliżyły. To się nie mogło powieść ponieważ tęskniłam za byłym. A partner z grupy, potem już przyjaciel się we mnie zakochał. Robił dla mnie wszystko, był przy mnie w dzień i w nocy, w chorobie i zdrowiu, ale dla mnie było to za mało, bo głupia żyłam przeszłością... Doszło do sytuacji, kiedy "leciałam na dwa fronty", spotykając się z przyjacielem i z byłym. Ba! Wrociłam nawet do byłego! Przyjaciel dalej się starał, a ja zaczęłam żałować swojego powrotu do byłego. Przyjaciel kazał mi zerwać z byłym, zerwałam. Myślałam, że będę z przyjacielem po tym wszystkim, który też utrzymywał, że mnie kocha. "Bawił się mną" do wakacji, następnie każdy pojechał w swoją stronę. Kiedy wrócił do miasta naszych studiów, stwierdził, ze nigdy mi nie wybaczy tego, że byłam z byłym oraz, że uczyniłam go socjopatą. Nie przyjmuje on do wiadomości, że bardzo żałuję tamtejszej swojej decyzji i twierdzi, że ludzie się nie zmieniają, a miłość nie istnieje. Czy mogę cokolwiek zrobić, aby go odzyskać?


* * * * *

Chyba już nic skoro oskarża Cię o takie rzeczy. Przecież on podjął wolną decyzję o byciu z Tobą, rozumiem, że się zawiódł ale jednak wiedział o wszystkim. Tym bardziej, że zerwałaś z tamtym chłopakiem. Jeśli on po przerwie w kontaktach z Tobą ma takie przemyślenia i nic się nie zmieniło po powrocie i w dodatku nie chce Ci wybaczyć to przykro mi ale to nie ma sensu. Bo nie może dojść do sytuacji kiedy będziecie razem ale Ty ciągle będziesz miała wyrzuty sumienia a on ciągle będzie Ci coś wypominał i czuł nad Tobą przewagę. Nie na tym miłość polega. Naturalnie źle zrobiłaś angażując się w związek mając serce zajęte kimś innym ale to już się stało. Przychodzi mi do głowy, że być może ten związek był po to, byś uwolniła się od tamtego dręczącego uczucia? Wiem, że dużym kosztem ale to jest coś pozytywnego z tej sytuacji. On jest wolny i jeśli nie chce przyjąć nawet przeprosin to nie ma sensu.
Bądź teraz dla siebie dobra, wyciągnij wnioski i żyj swoim życiem. A miłość widocznie dopiero przyjdzie i to w postaci jeszcze kogoś innego. Z Bogiem!

  Piotr, 21 lat

3343
10.11.2012  
Problem nie dotyczy mnie, a osoby z mojej rodziny. Jest Ona osobą samotną ma już"swoje lata" ale problem nie polega na "staro panieństwie" Ona zamyka się na innych... ma bardzo mało kontaktów towarzyskich, swój czas dzieli pomiędzy pracę i dom, mówiąc krótko nie zajmuję się niczym poza pracą i drobną rozrywką przy muzyce lub telewizorze. Boję się, że jej zamykanie na świat pogłębia się coraz bardziej i będzie przez to cierpiała (częściowo już tak jest) i moje pytanie: jak jej pomóc?

* * * * *

Delikatnie sugeruj w rozmowie, że są np. portale chrześcijańskie, gdzie można kogoś poznać, choćby nasza strona: www.dla-samotnych.pl, byłoby fajnie gdyby przeczytała też ten artykuł: [zobacz]
Pytanie tylko jak jej go sprytnie podesłać. Jeśli masz kontakt z osobami, które są jej w jakiś sposób bliskie to też im to zasugeruj. Nie wiem co jest przyczyną takiego zamknięcia, być może jest już trochę zgorzkniała i nie liczy na poznanie kogoś, a może na kimś bardzo się zawiodła i boi się ponownie zaryzykować. Z pewnością zajmowanie się tylko pracą nie jest dobrym wyjściem dla nikogo, bo nie żyjemy tylko dla siebie i miłość -jakąkolwiek by miała postać jesteśmy zobowiązani dawać innym. Jeśli jest coś co ją interesuje to fajnie by było poprzez to właśnie do niej dotrzeć a jak nie to po prostu odwiedzając ją próbować troszkę prowokować te tematy, choćby opowiadając o kimś znajomym kto w ten sposób kogoś poznał czy że się przypadkowo coś takiego znalazło. Nie jest też złym pomysłem na początek poproszenie ją o coś, jakąś pomoc, przysługę czy próba wciągnięcia w jakąś akcję np. przy parafii - to by jej pozwoliło jakoś się otworzyć i zobaczyć, że bycie z ludźmi daje wiele radości. Póki co to mi przychodzi do głowy. Z Bogiem!

  K, 26 lat

3342
05.11.2012  
Przez prawie rok spotykałam się z mężczyzna, który okazał się gejem i nie miał wystarczającej odwagi by być szczerym ze mną. Zakochałam się. Dopiero po jakimś czasie wszystko ułożyło się w jedną sensowna całość. Brak pewnych gestów, urywki rozmów, które mogły mnie nakierować. Stchórzył, zawiódł na całej linii, znaliśmy się parę lat...Cały ostatni rok był kłamstwem, żyłam w całkowitym kłamstwie.Oszukiwana, potraktowana jak rzecz, wymówka. Nic nie czuję, nie ufam, jestem jak kamień, jak mam dalej żyć? jak ufać komukolwiek??

* * * * *

Bardzo mi przykro, masz prawo czuć się oszukana i rozżalona. Dziwi mnie bardzo, że on zdecydował się spotykać z Tobą, bo w sumie po co? I czy liczył, że to nie wyjdzie? W zasadzie na co liczył? Współczuję Ci i mogę Ci tylko doradzić to co zawsze w przypadku zranionej miłości, w sytuacji rozstania. Pisałam o tym w odp. nr: 80, 526, 653, 825.
Módl się o to, by Bóg pozwolił Ci zapomnieć o tym co było złe i byś nie przestała ufać mężczyznom, bo przecież nie wszyscy tacy są. Z Bogiem!

  Sylwia, - lat

3341
28.10.2012  
Witam
Chodziłam na zajęcia, na których poznałam chłopaka (ok. 30 lat, ja również). Bardzo miło spędzałam z nim czas, ale właściwie dosyć rzadko zapraszał mnie do kawiarni, ale cały czas chciał żebym kontynuowała zajęcia. Jednak ta nauka była płatna, miałam coraz mniej czasu, dodatkowo on zaprosił mnie na Sylwestra właściwie na dzień przed, a ja miałam już inne plany. Zawiodłam się na nim, że tak późno coś mi zaproponował, i to w prywatnym miejscu gdzie nikogo nie znałam. Wolałam, żeby poszedł ze mną na bal. I zostało tak, że on poszedł tam, a ja gdzie indziej. Lecz rysa już została. Potem zauważyłam, że zaczął być niekiedy nieuprzejmy, a raz w kawiarni powiedział, żebym zapłaciła(przedtem w żartach mówiłam, że teraz moja kolej na płacenie, ale uważam, że to mężczyzna powinien zapłacić za tę szklankę soku raz na miesiąc). Wtedy postanowiłam, że nie będę dalej chodzić na zajęcia. Zaczął szukać rozwiązania żebym jednak chodziła, jednak ja przestałam. Po miesiącu jeszcze zaproponował mi spotkanie, i ja na spotkaniu zasugerowałam, że nie chcę tak tylko chodzić na zajęcia z kolegą tylko z kimś więcej. On chciał, żebym powiedziała coś więcej,co bym chciała, bo on twierdził, że jest nieśmiały (znaliśmy się 8 miesięcy). Chciał, żebym zadzwoniła jak będę jednak chciała chodzić z nim na zajęcia, ja powiedziałam, żeby to on zadzwonił. I tak to się zakończyło. Teraz wiem, że chodzi na kurs już z inną dziewczyną, do mnie nie zadzwonił. Ja zresztą do niego też. Czy dobrze zrobiłam? Czy powinnam była zaproponować mu jakieś spotkanie, powiedzieć coś więcej, jednak zadzwonić? A może jemu tylko zależało żebym chodziła na kurs, a nie na mnie?


* * * * *

Nie wiem na czym dokładnie mu zależało, choć wydaje mi się, że jednak chyba był Tobą zainteresowany. Jednak nie wiem dlaczego zaczął się dziwnie nerwowo zachowywać, tak jakby się spodziewał, że to Ty pierwsza zrobisz jakiś krok? Zaproszenie Cię na Sylwestra było jakimś wyrazem przełamania się ale oczywiście musiał się spodziewać, że możesz mieć inne plany dzień przed i nie możesz tu robić sobie jakichś wyrzutów. Myślę, że niczego nie zrobiłaś źle, po prostu jakoś samo się to rozmyło, no widocznie nie byliście dla siebie. Gdyby mu naprawdę zależało to mimo tych kilku wpadek jednak by próbował utrzymać z Tobą kontakt. A skoro nie to szkoda ale trudno. Widocznie masz poznać kogoś innego. Z Bogiem!

  Karolina, 21 lat

3340
23.10.2012  
Od jakiegoś czasu jestem w związku z chłopakiem, który przez kilka lat był moim kolegą.Zawsze go uważałam za świetnego i porządnego mężczyznę,był dla mnie uprzejmy i oferował swą pomoc. Generalnie muszę powiedzieć, że jestem szczęśliwa.Mam wsparcie,troszczy się o mnie,jest czuły,mamy wiele tematów do rozmów,w wielu kwestiach podobne poglądy.
Spotykałam się z wieloma chłopakami,byłam w 9 związkach...rozstawałam się w większości z powodu seksu -chciałam czekać do ślubu.Wielu chłopaków chce się ze mną umawiać,krzyczą za mną po ulicach,mam naprawdę bardzo duże powodzenie,ale co mi po tym skoro prawie wszyscy traktują mnie jak obiekt seksualny.W październiku usłyszałam 3-4 razy od obcych facetów,że by mnie przelecieli.Koledzy proponują mi seks.Nawet nie ubieram się wyzywająco.Żadnych dekoltów ani mini.Do tej pory nie spotkałam chłopaka,który chciałby czekać z seksem do ślubu,nikt taki nigdy mną się nie interesował.Chociaż spędzam wakacje z ludźmi o podobnych poglądach jak moje.Nie wiem czy ja coś robię źle?
Z chłopakiem,z którym jestem nie rozmawiałam jeszcze na ten temat,jednak wątpię,że chciałby poczekać.Chodzi do kościoła,jednak nie wydaje mi się,że jest na tyle wierzący by czekać.Czy powinnam go przekreślić jeśli okaże się że nie spełnia moich głównych oczekiwań tylko w tej jednej kwestii?Jestem strasznie zmęczona tym poznawaniem nowych osób,mam już dość związków.Bardzo chciałabym już być tylko z jednym.Nigdy nie zauroczyłam ani nie zakochałam się tak jak w obecnym chłopaku.Dodatkowo zadziwia mnie fakt,że to nastąpiło tak niespodziewanie,przecież kilka lat wcześniej się znaliśmy.Wiem,że jemu też na mnie zależy,nikt o mnie nie starał się tak jak on.Wstydzę się z nim o tym wszystkim porozmawiać, już kilka razy taką rozmowę przeprowadzałam i każdy się ze mnie wyśmiewał.Stronę czytam od około 4-5 lat, więc wiem że radzi Pani, aby podsunąć chłopakowi artykuł o czystości,jednak już nie mam odwagi by kolejny raz to robić,strasznie boję się odrzucenia.Proszę o jakieś rady.


* * * * *

Póki żadna propozycja z jego ust nie padła to może niepotrzebnie się obawiasz, może on jest jednak inny, może po prostu uszanuje Twoje poglądy a może nawet ma takie same? Nie wiem konkretnie co (jeśli w ogóle) robisz źle, ale jeśli nie o ubiór chodzi to może o coś w zachowaniu, spojrzeniu? Coś co dla Ciebie jest naturalne ale chłopcy to inaczej odbierają? Porozmawiaj może z jakąś koleżanką, która to widzi z boku, z kimś kto Cię zna, bo mnie trudno powiedzieć. Co do tego artykułu o czystości to jeśli Twój chłopak faktyczne nie będzie wiedział po co czystość to daj mu go nawet jeśli to robisz kolejny raz. Bo może ten kolejny raz będzie trafiony? Polecam ci też odp. nr: 1562 i 1153 no i całą naszą książkę: /milosc/?id=milosc-czy-milosc

Może tam też znajdziesz jakieś rozwiązanie. Z Bogiem!

  Monika, 17 lat

3339
21.10.2012  
Witam! Pisałam kilkadziesiąt minut wcześniej i chciałabym jeszcze dopisać, że od 2-3 miesięcy, zauważyłam też że mojemu chłopakowi chyba mniej już na mnie zależy. Przynajmniej ja tak odczuwam, chociaż on zapewnia że tak nie jest. Ale mimo wszystko, kiedyś np. 1. przychodził specjalnie dla mnie wcześniej do szkoły (chociaż 10-15min.), żebyśmy rano mogli ze sobą porozmawiać (ja dojeżdżam do szkoły, także czy chcę czy nie i tak jestem pół godziny przed lekcjami w szkole) - teraz tego nie robi (mówi, że woli się lepiej wyspać, a porozmawiać możemy później), 2. mówi, że nie mam do niego pisać za często sms-ów, bo to mu przeszkadza i że nie jest to potrzebne (ograniczyłam się do dwóch, np. typu: czy wszystko ok? co u Ciebie? tęsknie. itp. a on stwierdził, że to też za dużo a jak ostatnio nie pisałam przez cały weekend kiedy się pokłóciliśmy, to mi potem powiedział, że mogłabym tak robić częściej, bo przynajmniej miał spokój ode mnie (powiedział to tak trochę żartem, ale jednak powiedział...).

* * * * *

A, to trochę zmienia postać rzeczy w kontekście tego odtrącania Cię. Takie teksty nawet żartem, jeśli się powtarzają wcale nie są zabawne i powinny dać do myślenia. Proponowałabym poważną rozmowę o Was- co mu przeszkadza, czym się denerwuje i dlaczego nie szuka wsparcia u Ciebie. Rozumiem, że smsy co pół godziny są nie na miejscu ale chyba nie o taką częstotliwość chodzi. Jeżeli Ty dojeżdżasz i jesteś tak wcześnie to faktycznie dla niego 10 minut nie powinno robić różnicy jeśli mu zależy. Wygląda na to, że minęło to pierwsze zauroczenie i on "nie czuje" tego co kiedyś. Tylko, że może nie wiecie oboje, że teraz może rozpocząć się ta właściwa faza związku - prawdziwa miłość. Jeśli oczywiście będziecie chcieli do niej dotrwać i się nie zniechęcicie. Polecam wam ten artykuł: [zobacz] i całą naszą książkę: /milosc/?id=milosc-czy-milosc

Z Bogiem!

  Monika, 17 lat

3338
21.10.2012  
Witam! Od 18 miesięcy mam chłopaka. Ogólnie jest nam razem dobrze. Dużo rozmawiamy, spędzamy razem miłe chwile, czasem dajemy sobie drobne upominki. Dużym problemem w naszym związku była nieczystość (nie współżyliśmy! ale mimo wszystko zabrnęliśmy za daleko). Od lipca tego roku staramy się być wobec siebie czyści, często się spowiadamy, walczymy z pokusami i jak na razie pod tym względem jesteśmy na dobrej drodze. Ale jest też inny problem. Mój chłopak miał trudne dzieciństwo. Jego ojciec stosował wobec niego i jego bliskich przemoc. Rozbił ich rodzinę. Zostawił ich. Rodzina mojego chłopaka przeniosła się do miasta. Mieszkają w bloku, którego mój chłopak nie znosi. Ciągle wspomina, że chce wrócić do swojego prawdziwego domu. I mam pytanie. Jak mogłabym go wspierać? Czy w ogóle powinnam? Jeśli tak to w jaki sposób? Jak dotąd starałam się o jego sprawach rodzinnych przy nim nie wspominać, bo bardzo się denerwował. A kiedy ostatnio wspomniałam, to tak "brutalnie" wręcz odpowiedz iał: "Nie twój interes!". Może faktycznie nie powinnam się wtrącać w jego sprawy rodzinne? Ale nie mogę patrzeć jak cierpi! Jest strasznie smutny, przygnębiony, niepewny siebie, bez wiary i nadziei w dobrą przyszłość. Doszłam do wniosku, że dałam mu wszystko co mogłam dać, aby był szczęśliwy. Ale widzę, że on nie tego potrzebuje do szczęścia. On chce mieć normalną rodzinę, prawdziwego ojca. Ja mu tego przecież nie dam. To może nie powinnam z nim być? Bo przecież po co mamy być razem skoro ja mu nigdy nie dam tego czego on tak naprawdę potrzebuje by być w pełni szczęśliwym? Ale przecież czy takie myślenie jak moje, to nie jest ucieczka od jego problemów? Czy to nie jest tchórzostwo z mojej strony, że chcę się od niego odwrócić? Proszę o radę.

* * * * *

Moniko, nie możesz mu dać tego czego on potrzebuje bo on najpierw potrzebuje stanięcia na nogi i poradzenia sobie z problemem. Ale spokojnie, pomóc mu możesz. Jeśli jego ojciec był alkoholikiem to powinien skorzystać z terapii DDA - dla dorosłych dzieci alkoholików) - sa takie przy większości parafii, a jeśli nie był to z DDA - dla dorosłych dzieci z rodzin dysfunkcyjnych. Trzeba by poszukać w google gdzie s a najbliższe spotkania. A poza tym on koniecznie potrzebuje wzmocnienia swojego wizerunku jako mężczyzny. Dlatego kup mu na jakąś okazję książkę Johna Eldredge "Dzikie serce" - to wspaniała pozycja o tym jak poradzić sobie w takich sytuacjach. Rozumiem, że tęskni do swojego domu. Jeśli nie chce na razie rozmawiać o tych problemach to nie zaczynaj tematu, jednak nie pozwalaj się odtrącać, powiedz, że tylko chcesz go wesprzeć. Jeśli zaś będzie chciał rozmawiać to nie oceniaj jego ojca, skup się na nim, możesz mu powiedzieć, że przecież w przyszłości może albo odzyskać tamten dom albo zbudować swój własny, na wsi - dowartościowuj go w takich męskich sferach, podkreślaj jego dobre cechy i mocne strony a na pewno to doceni. Tyle na razie możesz zrobić, oprócz modlitwy oczywiście. Z Bogiem!

  Karo, 28 lat

3337
16.10.2012  
Witam, jestem z moim chłopakiem od 3 lat, początkowo on był bardzo za tym, aby z nim zamieszkała, ale ja powiedziałam twardo, że nie i uszanował to. Ostatnimi czasy zaczynam się zastanawiać czy takie zamieszkanie razem, nie jest jednak potrzebne... Takie mam przemyślenia po tym, jak mój chłopak oznajmił mi, iż nie oświadczy mi się dopóki nie przekona się, że jestem jak to określił ' odpowiednią Panią domu' i potrafię zająć się obowiązkami w domu- bo do tej pory nie miał możliwości tego zweryfikować... Z jednej strony rozumiem takie podejście, skoro szukamy kogoś na całe życie to każdy z nas przeprowadza poniekąd ' selekcje' czy pasujemy do siebie pod względem charakterów, podejścia do życia, wartości.... sama nie wiem co o tym myśleć. Czuję się zawieszona ....nie czuję się w żaden sposób stabilnie....a mam ogromne pragnienie założyć juz rodzinę... z drugiej strony żeby się 'wykazać' musiałabym z nim zamieszkać na jakiś czas...a jeśli tego nie zrobię to prawdopodobnie mogę sobie czekać w nieskończoność na oświadczyny...
pozdrawiam


* * * * *

A jak się czujesz z tym, że chłopak chce Cię wytestować? Bo ja byłabym oburzona. Czy Ty czujesz potrzebę wytestowania go jak sobie radzi np. z rozwojem zawodowym, spłatą kredytu, utrzymaniem rodziny? Czy stawiasz warunki, że utrzymuje Cię teraz przez jakiś czas, żebyś mogła zobaczyć jak to będzie jak np. będziesz na urlopie wychowawczym? Nie? No to zareaguj odpowiednio na taką propozycję! Powtórzę po raz setny: nie da się zobaczyć jak to będzie w małżeństwie dopóki małżeństwo nie zostanie zawarte! Co z tego, że zobaczy jak gotujesz (i teraz może to zobaczyć będąc u Ciebie), co z tego, że zobaczy jakich kosmetyków używasz, co z tego, że Ty zobaczysz czy on utrzymuje porządek (i teraz to widzisz) skoro w małżeństwie dopadną Was takie problemy i dylematy których nigdy nie poznacie nawet mieszkając ze sobą 10 lat. Bo nie będą Was teraz dotyczyły - po prostu. A wszystko inne będąc ze sobą 3 lata można już było zobaczyć. A jako koronny argument polecam Wam obojgu ten artykuł: [zobacz]
A jeśli on uzależnia oświadczyny od zamieszkania razem to znaczy, że tak naprawdę wcale nie ma zamiaru w najbliższej przyszłości się oświadczać. Bo gdyby faktycznie dążył do ślubu i bycia z Tobą to zrobiłby to czym prędzej. A tak to tylko pretekst do wygodnego bycia razem bez zobowiązań. Jeśli zatem chłopak jeszcze raz wspomni o testowaniu to powiedz, że nie jesteś sprzętem AGD na gwarancji. Z Bogiem!

  diana, 22 lat

3336
15.10.2012  
czy można używać prezerwatywy lub inaczej zapobiegać ciąży jeżeli przez jakiś czas nie chce się mieć dzieci z rożnych powodów podczas współżycia seksualnego

* * * * *

Nie można. Jedynym uznawanym przez Kościół sposobem odkładania poczęcia jest naturalne planowanie rodziny - ale tylko w małżeństwie.

Dla osób żyjących poza małżeństwem jedynym sposobem "zapobiegania ciąży" jest całkowita wstrzemięźliwość seksualna, gdyż osoby te zobowiązane są do czystości.

  Paweł, 26 lat

3335
15.10.2012  
Rok temu na uczelni poznałem pewną dziewczynę,z którą zamieniałem od czasu do czasu parę zdań.Teraz kiedy rozpocząłem kolejny rok spotkałem ją po raz kolejny.Na zajęciach podeszła do mnie i zaczęła rozmowę.Potem znowu podeszła i zagadała.Rozmawialiśmy o zajęciach.W pewnym momencie zapytała mnie kiedy będę na innych zajęciach.Odniosłem wrażenie,że ona mogłaby przyjść na tamte zajęcia wtedy,gdy ja bym przyszedł.Potem poszedłem do innej sali na prelekcję.Ona też tam poszła-w czym nie ma nic dziwnego,ale przed wykładem na korytarzu spotkaliśmy się.Nie wiedziałem co zrobić,więc coś powiedziałem,ale ona nie dosłyszała.Usiedliśmy w różnych miejscach sali,jednak nim wykład się rozpoczął ona jeszcze wstała,żeby do mnie podejść i zagadać.Przez chwilę była cisza,więc zacząłem jakiś temat.Potem nagle poszła i z powrotem usiadła na wcześniejszym miejscu(a może nie nagle).Nie wiem jak to zachowanie odebrać.Wydaje mi się,że ma ona taki typ temperamentu,że woli z pojedynczą osobą dużo rozmaw iać,np.:w ubiegłym roku dużo rozmawiała z takim jednym chłopakiem-co nie oznacza,że tylko z nim.Moim zdaniem to,że chcesz z kimś rozmawiać lub to,że się na kogoś spojrzysz,uśmiechniesz i przywitasz,to chyba nie oznacza,że wykazujesz kimś jakieś ponadstandardowe zainteresowanie-to jest chyba taki zwykły koleżeński gest.Poza tym może dziewczyna popełniła gafę co się zdarza.Zdarza się,że czasem za długo z kimś rozmawiamy albo za długo się na kogoś spojrzymy,a po fakcie dochodzimy do wniosku, że to było dziwne.W naszym podejściu jest coś podobnego. Zastanawia mnie czy takie zachowanie dziewczyny oznacza coś więcej niz tylko koleżeński gest?

* * * * *

Obserwuj nadal jej zachowanie. Jeśli to był pojedynczy przypadek, nie zajmuj się tym. Jeśli będzie się powtarzało - to raczej jest Tobą zainteresowana.

  Paweł, 26 lat

3334
15.10.2012  
Pewna dziewczyna zagaduje do mnie na uczelni.Ogólnie podoba mi się.W naszym podejściu jest coś podobnego, ale gdyby chodziło jej o coś więcej to jest to dla mnie problem,ponieważ zawsze miałem problemy w kontaktach społecznych-może mam zaburzenia osobowości oraz leczę się psychiatrycznie.To był stan tak ostry,że utrudniał,a niekiedy uniemożliwiał wykonanie podstawowych czynności jak np.:pójście do pokoju(nie mam na myśli depresji).Jednak doszedłem do siebie do tego stopnia,że wróciłem na studia i odnoszę tam zadowalające wyniki W ogóle widzę,że coraz lepiej siebie rozumiem,kontakty społeczne też mam lepsze. Linia mojego działania miała polegać na leczeniu,pójściu do psychologa(dojrzałem do tego),kształtowaniu sumienia, coraz lepszym poznawaniu wiary, studiowaniu itd,ale na pewno nie myślałem o sobie w kategoriach związku z dziewczyną.Myślałem raczej o powołaniu do życia w pojedynkę,a jeżeli o małżeństwie to może za 5,10 lat,gdy uporam się ze swoją psychiką,sumieniem i dojrzej ę jeszcze bardziej.Chociaż też nie wiem czy osoba mająca takie problemy może się żenić,bo znalazłem różne informacje?Tak więc nie wiem czy nie jestem niezdatny do małżeństwa?Poza tą chorobą miałem inne trudne doświadczenia i może czuję się tym wszystkim zmęczony i nie wiem czy miałbym siłę podjąć małżeńskie i rodzicielskie obowiązki i chyba muszę te kwestie jeszcze przepracować.Nie chciałbym,żeby moja relacja z tą dziewczyną zacieśniała się,bo ona zaangażuje się,a potem kiedy pozna prawdę o mnie,dozna szoku,poczuje się rozczarowana,a może nawet oszukana-uważam,że nie powinienem tego robić.Co zatem zrobić,żeby ta znajomość się dalej nie rozwinęła?Kiedy ona będzie naciskała to w pewnym momencie wyjawić jej mój problem tak, żeby uciąć sprawę?Wiem,że dziewczyna może nie być wcale aż tak zainteresowana,ale wolę zawczasu i wyraźnie dmuchać na zimne.

* * * * *

Nie wiem czy jesteś w stanie w ogóle założyć rodzinę, to z pewnością zależy od wielu czynników, ja nie mogę się jednoznacznie wypowiadać, natomiast możesz spokojnie przyjąć, że TERAZ nie jesteś póki co w stanie. Co do tej dziewczyny to faktycznie istnieje podejrzenie, że jest Tobą zainteresowana. Jeśli jesteś tylko uprzejmy i sam nie wychodzisz z żadną inicjatywą to ona po jakimś czasie powinna sama zrezygnować z bliższych kontaktów albo nawet zapytać Cię wprost. Jeśli zapyta lub zacznie przejawiać dalszą inicjatywę np. zaprosi Cię gdzieś pierwsza to wtedy powinieneś szczerze jej powiedzieć, że nie jesteś zainteresowany związkiem (związkiem - a nie ją, by nie poczuła się odrzucona i nic nie warta). I teraz od Ciebie zależy czy chcesz wyznać jej prawdziwą przyczynę. Bo nie musisz - to Twój problem i możesz nie życzyć sobie by ktoś o tym wiedział, masz do tego prawo. Możesz zatem powiedzieć szczerze właśnie to: nie myślisz na razie o związku z nikim - co jest prawdą i ponieważ widzisz, że ona angażuje się coraz bardziej mówisz jej to szczerze by nie robić jej nadziei. To ważne, by nastąpiło to też zanim Ty sam się zaangażujesz…No chyba, że uznasz, że jesteś w stanie z nią być ale z tego co piszesz to chyba jeszcze nie. Z Bogiem!

  Dominika, 22 lat

3333
09.10.2012  
Witam. Mój problem jest skomplikowany, ponieważ moim obiektem uczuć jest starszy o 6 lat kuzyn. Szczęście w nieszczęściu- jest to pokrewieństwo 5 stopnia czyli mamy możliwość zawarcia małżeństwa bez przeszkód kanonicznych i prawnych. Problemem jest niestety całkowicie negatywne nastawianie naszych rodzin, zwłaszcza mojej mamy. Jest absolutnie przeciwna temu związkowi. Dodatkowo sytuację komplikuje fakt, że jego ojciec jest alkoholikiem, jest to jeden z dyżurnych argumentów wyciąganych przez moją mamę, że w takim razie syn na pewno będzie taki jak ojciec, tym bardziej że kilka razy w tygodniu lubi wypić sobie piwo po całym dniu pracy. Mam wątpliwości, czy aby na pewno można tak uprościć całą sprawę i przyjąć alkoholizm za pewnik będący tylko kwestią czasu. Czy naprawdę wypijanie kilku piw w tygodniu świadczy już o skłonności do nałogu? Dla jasności dodam że wódki nie uznaje w ogóle. Mam więc również ja sama wiele obaw co do tego związku, najbardziej przeraża mnie ta wizja alko holizmu, ale również ewentualnych kontaktów z teściem- alkoholikiem. Zastanawiam się, jak miałyby wyglądać np święta, które zawsze spędza się z rodziną.Z którą rodziną, w naszym przypadku, gdy wszyscy będą mieć do nas żal i pretensje, jak mogliśmy zrobić im "coś takiego". W mentalności naszych rodziców to byłoby pewnie całkowicie grzeszne i dziwaczne małżeństwo, i nic nie daje tłumaczenie że nie ma prawnych ani kanonicznych przeszkód. Pewnie musielibyśmy jakoś odizolować się od rodziny, ale czy warto dobre relacje z bliskimi tak po prostu poświęcić dla miłości? To straszne, musieć wybierać jedno albo drugie.

* * * * *

Masz rację, wybieranie między kochanymi osobami to ogromnie bolesny problem. Upraszczanie sytuacji, że "jaki ojciec taki syn" też nie jest wyjściem. Natomiast trzeba wziąć pod uwagę fakt, że on na taki wzorzec się napatrzył i podświadomie ma go w pamięci. Co do picia piwa to wszystko zależy od konkretnego przypadku. Jeśli da radę wytrzymać np. tydzień bez niego i nie czuje, że musi się napić to chyba jest ok., ale jeśliby taką propozycję zdecydowanie odrzucił to już trzeba by się zastanowić czy to nie początki uzależnienia. Co do świąt to jeśli mieszkacie w różnych miastach to zwykle spędza się je naprzemian- raz u jednych, raz u drugich rodziców, jeśli w jednym - odwiedzacie każdych. I nawet jeśli u niego nie jest ok. to jednak musisz założyć, że będziecie tam bywać. Rozumiem obawy Twoich rodziców, oni znają tamtą rodzinę lepiej, zapewne obawiają się konkretnych problemów. Czy Twój chłopak był już na terapii DDA? Jeśli nie to koniecznie przed ewentualnym ślubem powinien pójść, by dowiedzieć się wielu rzeczy, by nie popełniać błędów i nie powielać negatywnych wzorców. To żadna hańba, to wręcz konieczność. Dopiero potem można myśleć o zakładaniu własnej rodziny. Popatrz na swojego chłopaka też pod innymi względami- czy poza tym Ci odpowiada, dogadujecie się? Jak teraz wyglądają Twoje kontakty z jego rodzicami, w ogóle są? Jeśli nie to koniecznie musisz zacząć bywać niego w domu, by zobaczyć faktycznie jak to wygląda (a on u Ciebie by ewentualnie Twoi rodzicie mogli go lepiej poznać). No i oczywiście musielibyście mieszkać oddzielnie. Póki co nie podejmując żadnej wiążącej decyzji spróbuj namówić swojego chłopaka na tę terapię (możesz też z nim chodzić) i na tę próbę tygodnia bez piwa. I zobacz jaką ma silną wolę i na ile mu zależy na uwolnieniu się od negatywnych wzorców. Z Bogiem!

  Milena, 24 lat

3332
09.10.2012  
Mój chłopak ma prawie 30 lat, jesteśmy ze sobą prawie trzy. On nie jest zbyt wylewny jeśli chodzi o okazywanie uczuć. Wiem, że mu na mnie zależy, ale po prostu nie chcą mu przejść przez gardło żadne czułe słowa. Nigdy nie usłyszałam, że mnie kocha. Wiem, że tak jest, czuję to. Ale on nie potrafi tego powiedzieć, a ja tego potrzebuję. Nie wiem czy powinnam dalej czekać aż się przełamie? No ale ile można czekać, w nieskończoność? Czasami na końcu języka mam już te słowa, muszę się hamować żeby nie wyszły z moich ust. Kocham go, ale nie chcę powiedzieć mu tego pierwsza, bo z pewnością odpowie tylko "ja ciebie też" i potem będzie upierał się, że już raz przecież wyznał mi miłość. Chcę żeby to wyszło w pełni od niego, nie chcę naciskać, ale ostatnio zaczęłam myśleć, że mój chłopak być może jest takim typem, który tych słów w ogóle nigdy nie wypowie? Wychował się w mocno konserwatywnej rodzinie, w której nie rozmawiało się o uczuciach, seksie, nie było czułych wyznań. Teraz bardzo ciężko jest mu się przełamać. Z resztą nie chodzi tylko o słowa, ale też gesty. Na początku związku byłam załamana, nie było między nami żadnych fizycznych gestów, a jeśli już, to każde przytulenie czy pocałunek musiałam inicjować ja. Mój chłopak zachowywał się jak jeż, do którego nie można było się zbliżyć. Teraz jest już o niebo lepiej, uczę go czułości, bliskości i widzę, że sam też się przełamuje i inicjuje coś sam, choć nieśmiało. Ale wciąż ciężko nam się rozmawia o naszym związku, o uczuciach, które nas łączą, a jak zaczynam mówić cokolwiek na temat seksu to peszy się niczym 15-latek... To jest chyba trochę chore, jesteśmy przecież dorosłymi ludźmi, a za trzy lata chcemy wziąć ślub.. Czy mogę nad nim jakoś popracować? Czasami brakuje mi już siły.

* * * * *

Polecam Ci odp. nr: 773, 800, 804, 1051, 1677, 1701, 1907, 1958, 2132 oraz 255, 498, 566, 773. Masz rację, że po jakimś czasie w związku przychodzi czas na wyznanie miłości, na pewne gesty, także fizyczne, tego się po prostu pragnie. Proponowałabym Ci porozmawiać spokojnie ale poważnie z chłopakiem (nie wyznając na razie miłości) o tym czy on tego nie potrzebuje. Owszem, mężczyźni z reguły wolą bardziej działać niż mówić i być może on jest takim mężczyzną, który nie widzi potrzeby mówienia o miłości. Ale nawet jeśli tak jest to Ty tego potrzebujesz i o to go poproś. Nawet jeśli dla niego to tylko słowa to dla Ciebie jako kobiety coś więcej. Jeśli oprócz tego w Waszym związku dzieje się dobrze to przypuszczalnie trafiłaś na taki "oporny" egzemplarz ale to nie znaczy, że nic nie da się zmienić. Z Bogiem!

  Ann, 19 lat

3331
28.09.2012  
Witam.Rozstałam się z chłopakiem ponad pół roku temu.On nie jest już mną zainteresowany.A ja cierpię.Rozstaliśmy się ze względu na moją nieśmiałość i nadwrażliwość oraz zbyt niskie poczucie własnej wartości(zbyt wiele narzekałam na życie i swoją osobę; czasem byłam zbyt zazdrosna).Poza tym mój chłopak zaczął chodzić do kościoła "w kratkę"(przez to, że dużo pracował)na co zwróciłam mu uwagę i źle zareagował.On ma w najlepszym wypadku dobrą koleżankę,z którą się spotyka,więc może z tego coś być,o ile nie jest.Byliśmy krótko przyjaciółmi,ale zepsułam to- wypytywałam innych i jego o tamtą dziewczynę i nalegałam na spotkanie- to go zirytowało.Kilka razy do niego pisałam z różnych okazji-raz krótko odpisze i pyta się, co u mnie, a raz nie. Chciałabym, by było jak dawniej. Wiem, że mam ciężki charakter, on też nie jest ideałem, ale zawsze wierzyłam, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Znaliśmy się ok. 3 lata. Nie wiem, co zrobić, by go do siebie przekonać-by było tak, jak kiedyś-żebym go nie raniła tyle, a on, żeby zmienił swoje przekonanie w tej religijnej kwestii.

* * * * *

Moja Droga! Twój list brzmi jak spowiedź, jak wyznanie grzechów a nie opis związku. Czy naprawdę widzisz tylko swoje błędy? A może po prostu uznać, że się różnicie, że zbyt wiele Was dzieli byście mogli być razem? Może oprócz własnych błędów zauważysz też to, co Ci w nim nie odpowiadało? I może zrozumiesz, że masz prawo do tego by Ci nie odpowiadało i że nie musisz zgadzać się na wszystko? Nie możesz myśleć, że go do siebie przekonasz, nie możesz zmieniać się dla niego, nie możesz też wymagać, by on zmienił się w kwestii religijnej. Ten czas bycia razem pokazał ile Was łączy a ile dzieli. Bilans wypadł na niekorzyść skoro się rozstaliście ale nie jest to kwestia Twojej osoby i Twoich "złych" cech. Nie ma sensu sklejać czegoś co nie pasuje do siebie. Nic na siłę. Wiem, że cierpisz. Co do Twoich problemów polecam Ci odp. nr: 1490, 421, 537, 950, 37,136, 256. Nie nalegaj, nie naciskaj, wręcz rozluźnij lub zerwij kontakt. Nie łudź się, że będziecie chociaż przyjaciółmi. On chyba tego nie chce, poza tym Ty zawsze miałabyś nadzieję na coś więcej. Potratuj ten związek jako doświadczenie, które Cię ubogaciło i czekaj na tego właściwego chłopaka. A na zranione serce polecam odp. nr: 80, 526, 653, 825. Z Bogiem!

  Faustyna, 24 lat

3330
20.09.2012  
Jesteśmy z moim chłopcem razem od roku. Gdy on pyta mnie, czy go kocham, czuję się okropnie, ponieważ nie wiem co mu odpowiedzieć. Jest mi z nim dobrze, odpowiada moim oczekiwaniom - w końcu czuję się szczęśliwa. Byłam nim zauroczona, zachwycona, ponieważ był i jest przeciwieństwem moich poprzednich chłopaków - póki nie wyznał mi miłości (po 3 tygodniach znajomości to uczynił). Gdy mi to powiedział byłam w szoku. Wystraszona, wręcz przerażona zapytałam: " Czy jesteś tego pewien?". Odp. " Tak." Takie deklaracje składali poprzedni i niedługo po tym odchodzili, więc moje obawy i szok były słuszne. Moje zauroczenie było wtedy jak ogień, obejmujący swym płomieniem drzewo mojego serca. Teraz jest to mały płomyk, który czasami ledwo się tli. Nie ma zauroczenia. Jednak nadal coś do niego czuję - to na pewno, tylko właśnie co? Tego nie wiem... Wspomnieliście w Waszej książce o tym, że gdy kochamy, to istnieje dla nas tylko ta osoba, i nikt inny nas nie obchodzi tylko Ten/Ten. A ja mam tak, mimo że jestem z nim moje wnętrze drga na widok innych. Co robić? Co mam robić? Pomóżcie... Dodam, że jestem DDD ( syndrom DDD). Mój chłopak pomaga mi z tego wyjść i jest coraz lepiej, choć nie raz wracają moje wewnętrzne problemy emocjonalne.

* * * * *

No więc Twój chłopak popełnił klasyczny błąd opisany w tym artykule: [zobacz] I Ty musisz wobec niego rady z tego artykułu zastosować. Szczerze mu powiedz, że to było za wcześnie, by Cię na razie nie pytał, bo masz mentlik w głowie i że chcesz być z nim w związku ale uważasz, że takie deklaracje świadomie można składać na innym etapie związku, nie tak szybko. Zapewne oboje inaczej rozumiecie miłość. Dla niego to zakochanie, dla Ciebie nie. Koniecznie albo przeczytajcie razem ten artykuł albo Ty sama i poproś go o czas, bo inaczej faktycznie, przytłoczona i przyciśnięta do muru zaczniesz się w tym związku dusić i źle się to skończy. Zacznijcie niejako od początku - bez wyznań, deklaracji, tak jakbyście się dopiero zaczęli spotykać. Niech on Cię nie naciska tylko pozwoli się rozwijać w wolności. Z Bogiem!

  Patrycja, 17 lat

3329
16.09.2012  
Jak zmienić się w lepszą osobę i co robić, by chłopak wreszcie czuł się ze mną szczęśliwy?

* * * * *

A czy w związku liczą się tylko potrzeby chłopaka? Czuje się nieszczęśliwy w związku z Tobą i chce byś się zmieniła? To Ty zmień chłopaka. A tak na serio: jeśli naprawdę on ciągle Ci coś zarzuca i wymaga zmian to znaczy, że nie pasujecie do siebie. Bo związek to wzajemna akceptacja dwojga osób a nie chęć dostosowania tego drugiego do własnych wizji. Polecamy Ci też naszą książkę, gdzie piszemy o tym szerzej: /milosc/?id=milosc-czy-milosc Z Bogiem!

  anna, 26 lat

3328
05.09.2012  
chce być kochana i chce kochać, ale kiedy spotykam mężczyznę,który mi się podoba i ja jemu również. pierwsze spotkanie ok, SMS a później gdy ma dojść do drugiego spotkania to bije się odwołuje lub co gorsze spławiam go. co zrobić by zaufać, przełamać się.

* * * * *

Idź na to drugie spotkanie nawet wbrew sobie. Jeśli nawet to będzie klapa to będzie to próba odwagi i Twoje zwycięstwo nad sobą. Strach, stres, chęć by dobrze wypaść jest czymś naturalnym, każdy tak ma. Pomyśl, że ten mężczyzna, który się z Tobą umawia też się boi. Zaryzykuj wbrew sobie, nawet gdybyś z góry miała skreślić to spotkanie, uważać, że się wygłupisz, ośmieszysz i nic z tego nie będzie. Może spotka Cię miła niespodzianka? Nawet jeśli nie to znikną Twoje obawy przed ponownym spotkaniem się z kimś. Polecam Ci też odp. o braku pewności siebie i nieśmiałości: 1490, 421, 537, 950, 37,136, 256. Powodzenia, z Bogiem!

  Aga, 17 lat

3327
03.09.2012  
Przeprowadziłam się za miasto, gdzie na jednej ulicy stoją rzędy takich samych domków. Po jakimś czasie okazało się, że na tej samej ulicy mieszka chłopak mniej więcej w moim wieku. (jest jakoś niecały rok młodszy). Na początku pomyślałam "ale super, zawsze chciałam mieć przyjaciela, który by gdzieś blisko mnie mieszkał." Jednak koleżanka mnie ostrzegała, że przyjaźń damsko-męska jest niebezpieczna. Mimo to postanowiłam spróbować. Szybko się też okazało, że chłopak polubił mnie i moich braci. Zaczęliśmy gadać, czasem gdzieś razem łazić. Ostatnio był koncert na którym się spotkaliśmy. Był też mój brat i koleżanki. Wszyscy twierdzili, że ja się mu podobam. On trochę wypił, ale nie był pijany ani nic z tych rzeczy. Nie mniej jednak zwracał na mnie dużo uwagi, podrywał mnie, rzucał różnymi dwuznacznymi tekstami.. to było takie w jego stylu. Wcześniej też się wobec mnie tak zachowywał. Ale jak dla mnie to on po prostu taki jest. Inni jednak, również mój brat, uważali, że ja mu się zwyczajnie podobam i chciałby coś ze mną stworzyć. Kiedy więc następnego dnia z nim rozmawiałam i znów powiedział coś, co sugerowało, że mogę mu się podobać, po prostu o to zapytałam. On najpierw jakoś uniknął pytania, a w końcu napisał "Aga.... Powiem szczerze- nie jestem Tobą zainteresowany w konteksie nazwijmy to "relacji partnerskich " - jesteś moja sąsiadką. ;)". To mnie zdezorientowało, bo w sumie nie o to pytałam i moim zdaniem za krótko się znamy, żeby w ogóle być razem. Zwróciłam mu na to uwagę i chciałam jakiegoś konkretu, bo czułam się niepewnie. Wtedy on napisał, że nie jestem w jego typie. Dziś znów normalnie gadaliśmy, spotkaliśmy się po rozpoczęciu roku w szerszym gronie. Mowa jego ciała sugeruje coś innego niż słowa i nie mam pojęcia co myśleć, a najgłupsze jest to, że od pewnego czasu on mi się zaczął podobać i to trochę przykre...

* * * * *

Hmm, nie wiem konkretnie o co go zapytałaś ale być może to był błąd w stylu opisanym tutaj: [zobacz]
(oczywiście nie w takiej skali), bo może faktycznie mu się podobasz ale się speszył, bo nie był przygotowany na takie pytanie a może sam przed sobą jeszcze się do tego nie przyznał. Jeśli jednak tak konkretnie zaprzeczył to nie pozostaje Ci nic innego jak poważnie jego słowa potraktować i - póki co- faktycznie nie robić sobie nadziei, choć to trudne, bo Ci się podoba. Więc proponowałabym zdecydowanie mniej kontaktu a jeśli sam zacznie go z Tobą szukać a potem znów zaprzeczać, że mu się podobasz to proponuję użyć argumentów z tych odpowiedzi: 1409, 2286 i faktycznie rozluźnić relacje, by Ci w głowie nie mącił. Z Bogiem!
anna, 26 lat

  aniela, 28 lat

3326
29.08.2012  
Poznałam cudownego mężczyznę, kilka lat starszy, niestety po rozwodzie. Jego małżeństwo trwało kilka lat, żona była niewierząca, jednak wzięli ślub kościelny. Gdy go poznałam od roku nie mieszkał z nią, są po rozwodzie cywilnym, złożyl wniozek o uniewaznienie kościelnego.
Jestesmy razem juz dwa lata, nigdy nie spotkalam bardziej cudownego mezczyzny. Wiem, ze to ten jedyny. Jednak cierniem jest jego przeszlosc, nie potrafie sobie z tym poradzic. Mysle o tym ciagle, pytam dlaczego mnie sie cos takiego przytrafilo. Jestem bardzo wierzącą osobą, on tez. Nie potrafię sobie z tym poradzić sama. Mysl, ze slubowal innej kobiecie jest straszna. Odsunelam sie od ludzi, od znajomych, mam leki, stany depresyjne. Kocham go bardzo, czuje i wiem, że on mnie też. Co robic? Jak zyc z czyms takim? Co na kosciol? Chcemy zyc zgodnie z wiara, wychowac w wierze dzieci. Proszę o pomoc, radę.


* * * * *

Jeśli chodzi o stanowisko Kościoła to sprawa jest jasna: jeśli mieli ślub kościelny to nigdy nie będziesz mogła być jego sakramentalną żoną. Współczuję Ci bardzo ale niestety musisz jako chrześcijanka podjąć zdecydowane kroki, bo zdecydowanie za długo z tym zwlekasz. 2 lata rozdarcia emocjonalnego i duchowego może wykończyć. Polecam Ci ten artykuł: [zobacz] Tam napisałam wszystko. Przykro mi ale sytuacja jest jednoznaczna a Ty masz prawo do ułożenia sobie życia w zgodzie z Bogiem bo jesteś panną. A za niego możesz się modlić. Z Bogiem!

  Joanna, 27 lat

3325
29.08.2012  
Witam
Mam takie pytanie, czy ta strona jeszcze istnieje?? ostatnia aktualizacja była ponad rok temu, więc chociaż przydało by zmienić informację, że czas oczekiwania to nie około 14 dni, ale może 14 miesięcy? Pozdrawiam serdecznie Aśka


* * * * *

Przepraszam za opóźnienia. Strona jako taka istnieje cały czas, natomiast ten dział aktualizuję w miarę możliwości bo mam małe dziecko.

  Sandra, 45 lat

3324
28.08.2012  
Mam naprawdę wielki problem. 2 lata temu moja (obecnie 22-letnia) córka wyjechała do Niemiec. Ostatnio przyjechała w odwiedziny ze... swoim facetem, 35 lat starszym, dwukrotnym rozwodnikiem, który wygląda na takiego kobieciarza. Nie żebym oceniała go po wyglądzie i wieku, to ma najmniejsze znaczenie. Kiedy nie pozwoliłam im spać razem w jednym pokoju, córka oświadczyła iż robili to wiele razy. Bardzo mnie to zabolało. Poza tym dowiedziałam się, że w związku są 1,5 roku i że mieszkają razem. Powiedziała, że nie wezmą ślubu, i jak my z mężem tego nie zaakceptujemy to zerwie z nami kontakt. Cały czas modlę się i próbuję rozmawiać z córką. Ale te rozmowy nic nie dają, a córka za 5 dni wraca do Niemiec. Kocham ją i nie wiem co mam zrobić.

* * * * *

Bardzo mi przykro i mogę sobie tylko wyobrażać Twoje rozdarcie. Przesłałabym córce (i temu człowiekowi jeśli rozumie po polsku) ten artykuł: [zobacz]
Trzeba postawić prawe jasno: Wy z mężem będziecie ją zawsze kochać i zawsze może do Was wrócić ale nie akceptujecie tego związku bo jako chrześcijanie nie możecie postąpić inaczej. A w Waszym domu córka może przebywać na Waszych zasadach i dobrze, że wyznaczyliście granice. Jeśli oni tego nie akceptują to trudno. Jeśli ona zerwie kontakt - przykro ale Wy nie możecie zmienić zdania z tego powodu. Wy kontaktu z nią nie zrywacie - Wy tylko wyrażacie sprzeciw wobec jej postępowania, nie tolerujecie tego związku a nie jej osoby. Córka jest jeszcze niedojrzała i wszystko odbiera przeciw sobie, ale z czasem doceni Waszą troskę. Jeśli ten człowiek jest Polakiem to jeśli to możliwe powiedzcie to wszystko też jemu - że macie takie a nie inne zasady i w Waszym domu należy ich przestrzegać a poza tym poproście by zastanowił się dobrze zanim weźmie na sumienie Waszą córkę, szczególnie Twój mąż powinien to mu wprost powiedzieć jak mężczyzna. Jeśli macie jeszcze inne dzieci możecie też podnieść argument złego wpływu na rodzeństwo. Tyle możecie zrobić. Resztę powierzcie Bogu w modlitwie ufając, że córka zrozumie błąd. Ale ponieważ ma wolną wolę to musi sama chcieć coś zmienić. Z Bogiem!

  dorota, 24 lat

3323
27.08.2012  
Witam , mam 4 letnia coreczke z mluzumaninem , przez 2 lata nie mielismy kontaktu , teraz przyjechalam na jego prosbe do londynu , chce odbudowac z nim milosc , lecz on powiedzial ze mnie nie chce ,bo ja sie nigdy nie zmienie , niewiem czy powinnam walczyc o ta milosc czy odpuscic

* * * * *

Jeśli on zarzuca Ci, że się nie zmienisz, tzn. nie staniesz się duchowo muzułmanką to Bogu dziękuj za to, że jest szczery i do niczego Cię nie zmusza i nie zabrał Ci dziecka. Jeśli to możliwe próbuj tylko negocjować z nim by łożył na jego utrzymanie, wróć do kraju i tutaj szukaj męża i miłości. Z Bogiem!

  Magda, 20 lat

3322
27.08.2012  
szczęść Boże. nie wiem co robić. Byłam\jestem z chłopakiem 10 miesięcy. Dużo razem przeszliśmy. W styczniu tego roku zmarła moja mama. On był jedyną osobą,której mogłam w tym czasie powierzyć całą moją pustkę(która cały czas mi towarzyszy).Był wtedy wszystkim co miałam Rozstaliśmy się tydzień temu. zawsze chciałam dla niego jak najlepiej, wkładałam w nasz związek całe swoje serce, najważniejsze dla mnie był ON. jednak od przeszło miesiąca nie czułam z jego strony takiego ciepłą, raczej traktował mnie jak 'przedmiot'. nie zabierał mnie ze sobą jak gdzieś wychodził, wyjeżdżał, spędzał czas ze znajomymi tłumacząc się tym, że ja i tak bym nigdzie z nim nie pojechała i nie wyszła. przepraszał mnie za to wielokrotnie po czym robił to samo. w zeszłą niedzielę bardzo rozbolał mnie brzuch, trafiłam do szpitala. moja siostra napisała do niego. dostałam zastrzyki i po godzinie wypuścili mnie. wróciłam do domu. nie napisał i nie zadzwonił. nawet nie zapytał z jakiego powodu tam trafiłam . nic.... tego samego dnia spotkałam go na festynie. podszedł do mnie jak gdyby nigdy nic. powiedziałam żeby mnie zostawił. odszedł do swoich znajomych. od tamtej pory go nie widziałam. pisał czy spotkamy się i porozmawiamy, ale nie godziłam się. miałam nadzieję, że po prostu przyjdzie do mnie (tak jak zawsze) przeliczyłam się. nie wiem co dalej,co robić. kocham Go całym sercem, ale nie mogę pozwolić żeby mnie tak traktował.znajomi którzy stoją z boku i patrzą na to mówią żebym dała sobie spokój, bo wykorzystuje moją dobroć. ale ja nie potrafię. bardzo mi na Nim zależy i chciałabym żeby choć trochę się zmienił. nie wyobrażam sobie kolejnych dni bez niego. ciągle płaczę i czekam... proszę mi coś doradzić, bo już nie daję rady. Z góry BÓG ZAPŁAĆ za odp. pozdrawiam serdecznie :*

* * * * *

Droga Magdo! Człowiek zazwyczaj nie może pogodzić się z tym, że nie ma wpływu na uczucia i chęci drugiej osoby. Jeśli kogoś kochamy to wydaje nam się naturalne, że on powinien odwdzięczyć się tym samym. Ale wolna wola każdego człowieka nie poddaje się żadnym naciskom i każdy człowiek sam decyduje co chce robić. Przykro mi, że tak się stało i faktycznie wszystko wskazuje na to, że on z jakiegoś powodu nie chce być dłużej w tym związku. Źle tylko zrobiłaś nie zgadzając się na rozmowę, bo może ona by wyjaśniła wszystko- a przecież do wytłumaczenia przyczyn takiego zachowania masz prawo i wręcz się tego domagaj, bo nie możesz zostać z poczuciem żalu i może winy albo domysłów czemu tak się stało. Jeśli to jeszcze możliwe to porozmawiaj z nim albo nawet napisz żeby Ci powiedział dlaczego. W tej sytuacji nie widzę możliwości kontynuowania Waszego związku ale musisz wiedzieć na czym stoisz, to zerwanie musi być formalne i definitywne. Bardzo dziwią mnie jego zachowania, po prostu niekulturalne, nie mówiąc o tym jak Cię raniły, a szczególnie taka wielka zmiana. Na koniec chcę Ci tylko powiedzieć na przyszłość, by nigdy druga osoba nie stała się Twoim całym światem - tak nie można, bo najważniejszy jest Bóg, wartości, a dopiero potem ktoś ukochany ale z poszanowaniem także Twoich odczuć, pragnień i potrzeb. Przecież mamy kochać bliźniego jak siebie samego a nie bardziej, prawda? I nie bardziej niż Boga. I tylko wtedy gdy ukochany będzie na właściwym miejscu nie będzie takiej strasznej straty i pustki po jego ewentualnym odejściu. A póki co polecam na zranione serce odp. nr: 80, 526, 653, 825. Z Bogiem!

  Marta, 22 lat

3321
17.08.2012  
Witam

Mam pytanie Czy jeśli nie mam miłości do siebie ponieważ krytykowano mnie w rodzinie bez przerwy mogę ją dostać od kogoś? Sama staram się bardzo i myśle że potrafie ją ofiarowac drugiemu człowiekowi..Ale wciaz mam blokady otrzymania jej od drugiej osoby.. Po prostu nie wierze ze mozna mnie pokochac ..


Czy jest na to jakis sposób? To bardzo boli : (


* * * * *

Rozumiem Cię, to duży problem. Polecam Ci odp. nr: 421, 537, 950, 37,136, 256 o tym jak pokonywać brak pewności siebie, nieśmiałość i walczyć z poczuciem niskiej wartości, bo to o to chodzi. Naturalnie, że jesteś "godna" otrzymać miłość od kogoś. Tylko musisz ją chcieć przyjąć, a krokiem do tego jest przezwyciężenie kompleksów i wiara, że to możliwe, bo Ty też możesz coś komuś ofiarować. Z Bogiem!

  Grzegorz, 24 lat

3320
10.08.2012  
Witam! Szkoda, że od ponad roku zaprzestali Państwo aktualizacji tego działu. Czytając odpowiedzi na listy, można było wiele wynieść także dla siebie. Pozdrawiam, Grzegorz

* * * * *

Nie zaprzestaliśmy, mieliśmy przerwę związaną z pojawieniem się synka ale już nadrabiamy.

  Monika, 18 lat

3319
10.08.2012  
Witajcie. Mam zaledwie 18 lat i wiem, że to mało by móc mówić o prawdziwej miłości, choć na nią podobno nigdy ani za wcześnie ani za późno. Od ponad roku mam chłopaka. Myślę, że go kocham. Myślę. Bo do końca nie jestem chyba pewna czy czuje. Zarówno ja, jak i on , nie jesteśmy "wychuchanymi" dziećmi, przeszliśmy razem naprawdę wiele, proszę mi wierzyć na słowo. Myślałam,że naprawdę w tak młodym wieku udało mi się znaleźć tą prawdziwą i jedyną miłość. Jednak ostatnimi czasy zrozumiałam, że chyba zdecydowanie za bardzo dałam się zmanipulować drugiej połówce. Zawsze mnie ograniczał, zawsze był zanadto zazdrosny. Ale tłumaczyłam sobie to tym ,że to typowe, że miłość wiąże się z wieloma wyrzeczeniami. Przestałam się nawet spotykać z większością przyjaciółek , bo niemal o każdą był zazdrosny i toczyła się wojna. Otworzyłam oczy dopiero teraz , gdy nie chciał abym poszła na pielgrzymkę. Jednak mój stan zdrowia pomimo wszystko nie pozwolił iść. Wczoraj , jadąc na zabieg widziałam kilkanaście grup radośnie maszerujących w rytm religijnych melodii, a ja pozostając w tym samym rytmie zastanawiam się czy takie życie ma sens, czy ma prawo do takiego traktowania i czy aby ja sama nie przesadzam. Bardzo proszę o odpowiedz.

* * * * *

Zabronił Ci pielgrzymki zamiast chcieć pójść na nią razem z Tobą? Oczywiście, że nie Ty przesadzasz tylko Twój chłopak (wyraźnym symptomem toksyczności tej relacji jest też urwanie przez Ciebie kontaktu z koleżankami). Miłość, która ogranicza w ten sposób, która chce zachować drugą osobę tylko dla siebie jest niedojrzała. Miłość ma pomagać drugiemu człowiekowi rozwijać skrzydła i wzrastać a nie je podcinać i więzić w klatce. Dobrze, że masz takie refleksje. Przeczytaj proszę odp. nr: 24, 377, 1343, 1385, 2208, daj je do przeczytania chłopakowi, porozmawiajcie poważnie. Jeśli on nie zmieni swojej postawy to nie ma większego sensu wiązanie się. Bo zazdrość, która się rozwija, niszczy. Z Bogiem!

  zosia, 29 lat

3318
06.08.2012  
Jestem w związku rok, zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Jakiś czas temu mój chłopak wyznał, że w wieku 12 lat był operowany. Rozpoznanie retentio testis dx, zabieg orchidopeksja. Powiedział, że miał ten zabieg na jądro, które mu się chowalo. Zapytałam czy to miało wpływ na płodnośc odparł, że lekarze nic takiego nie powiedzieli mu ani jego rodzicom. Bardzo zależy mi na posiadaniu potomstwa,ale niewiem czy z nim jest to możliwe. Nazwa łacińska więc ciężko było znależc coś w internecie, ale natrafiłam na informację, choć do końca nie jestem pewna, że mogło to być wnętrostwo prawostronne, kóre niestety może powodować obniżenie płodności lub jej brak.Co powinnam zrobić?

* * * * *

Kochasz go? To nic nie rób. Według mojej wiedzy ten zabieg był właśnie po to by zachować jego płodność. Poza tym mężczyzna ma dwa jądra i nawet jak jedno jest niesprawne bo nie powoduje to jego niepłodności. To aspekt medyczny. A moralny? Czy tylko od posiadania potomstwa uzależniasz związanie się z nim? Jeśli tak - to się rozstańcie. Bo nigdy nie ma pewności czy on lub Ty lub oboje nie będziecie mieć problemów z płodnością. A gdyby się okazało (po ślubie), że naprawdę nie możecie mieć dzieci biologicznych, to co wtedy? Nawet osoby całkowicie zdrowe mogą nie mieć dzieci. Ale to nie umniejsza ani ich małżeństwa ani miłości. My sami jesteśmy niepłodni i tworzymy szczęśliwą rodzinę. Odpowiedz sobie na te pytania i oceń co tak naprawdę cenisz w chłopaku i co Tobą kieruje w byciu z nim. Z Bogiem!

  Pytający, 20 lat

3317
04.08.2012  
Czy dziewczyna nadal coś do mnie czuje mając nadal pamiątki po mnie: listy osobiste, kartki z życzeniami, wiersze?

* * * * *

Na pewno sentyment i chce zapamiętać dobre chwile.

  Pytający, 20 lat

3316
04.08.2012  
Witam serdecznie, mam pytanie odnośnie mojego postępowania wobec osoby, którą darzę głębokim uczuciem. Poznałem się z nią jeszcze w liceum. Ona bardzo chciała się poznać ze mną, ja nie byłem w ogóle zainteresowany tą osobą. Zabiegała o kontakt ze mną, pisała, chciała się spotykać i rozmawiać. Z czasem i ja bardziej zacząłem się nią interesować i stała się osobą bliższą. Jednak na spotkaniach z nią nie potrafiłem pokazać swojego uczucia do niej (pocałować – nigdy tego nie robiłem, bałem się odtrącenia). Zacząłem za to pokazywać swoje wady, przez co jak myślę jej uczucie do mnie słabło. Udało mi się ją zaprosić na studniówkę, sama ona była bardzo szczęśliwa z tego powodu, jednak to nadal nie potrafiłem okazać jej uczucia i mimo że spotykaliśmy się nie byliśmy w parą. Sama studniówka się nie udała, ja upiłem się, a dziewczyna zniesmaczona tym i moim stosunkiem do niej opuściła z płaczem bal. Po tym wydarzeniu chciałem natrętnie przeprosić ją: kwiaty, przeprosiny, listy, wiersze. Niestety nie udawało się.
Na początku tego roku z bezradności w życiu zacząłem poszukiwać Boga i kontaktu z Nim. Zacząłem chodzić do Kościoła, uczęszczać w życiu Kościoła, czytać Pismo Święte. Modliłem się też o drugą szanse, którą chciałbym dostać by móc naprawić to, co zepsułem. Być może zdarzył się cud i udało mi się odbudować dobry kontakt i spotkać się z tą dziewczyną. Jednak nadal nie wiem, co robić żebyśmy byli parą, a nie chce natrętnie do niej pisać. Bardzo mi na niej zależy, nie potrafię przestać o niej myśleć. Trochę ostatnio zacząłem tracić wiarę i dlatego nie wiem co robić. Czy modlitwa może mi pomóc w tej sytuacji, a jeśli tak to, jaką? Co powinienem zrobić od siebie?


* * * * *

Moim zdaniem powinieneś to wszystko co tu napisałeś powiedzieć lub napisać jej szczerze. Powinieneś wyjaśnić powody swego postępowania, żeby wiedziała co tak naprawdę Tobą kierowało (także to, że nie byłeś zbytnio zainteresowany) a nie uważała Cię za osobę niezrównoważona i niewiedzącą czego chce. Jeśli po tym wszystkim dziewczyna nadal nie będzie chciała się z Tobą widywać i dać Ci drugiej szansy, trudno, powinieneś to uszanować. Być może się zraziła a być może nie jesteście dla siebie. Być może relacja między Wami miała być tylko impulsem do Twojego nawrócenia? Modlitwa jak najbardziej tak. Nie ma jakiejś konkretnej. Najlepiej modlić się o światło Ducha św., o rozeznanie co robić. I na pewno nie naciskaj na nią, nie narzucaj się. Czasem Twoja szczera postawa, która do niczego jej nie zmusza może przynieść lepszy efekt niż natręctwo. Z Bogiem!

  Julka, 27 lat

3315
03.08.2012  
Witam, miesiąc temu skończył się bardzo ważny dla mnie związek, z którym wiązałam ogromne nadzieję. To on go zakończył. Poznałam go przez przypadek, wracając z pracy, w okresie, kiedy zaakceptowałam i pogodziłam się z moją samotnością.Na początku pisaliśmy ze sobą, po około miesiącu umówiliśmy się na spotkanie. od samego początku czułam się, jakbym znała go od lat, rozmawialiśmy i nawet nie wiem kiedy minęło nam wspólnie kilka godzin.Pod koniec pierwszego spotkania zaproponował już następne.Na początku miałam pewne obawy, ponieważ mój poprzedni związek był toksyczny.On zrobił pierwszy krok i dał mi do zrozumienia,że nie traktuje mnie tylko jak koleżankę.Gdyby tego nie zrobił,nie miałabym odwagi zrobić pierwszego kroku i traktowałabym go jak kumpla.Spotykaliśmy się 4 miesiące i moje uczucie do niego rosło z każdym dniem,pisaliśmy do siebie po kilka razy dziennie.Nie mieliśmy dla siebie zbyt wiele czasu ze względu na nasze obowiązki.Wszystko układało się świetnie.Pewnego dnia n apisał mi,że musimy porozmawiać.Na tym spotkaniu powiedział mi,że on czuje,że to nie jest to, ale nie chce ze mną tracić kontaktu i że będziemy spotykać się na spacery i rozmawiać.Wiązałam i nadal wiąże z nim wielkie nadzieje,ponieważ czuję,że to jest mężczyzna,z którym chcę spędzić resztę mojego życia,pragnę,troszczyć sie o niego,dzielić z nim jego troski i problemy,być mu oparciem oraz żeby był szczęśliwy.Czuje,że go kocham.Dzięki niemu nabrałam pewności,że jestem gotowa na założenie rodziny i że to właśnie jego chcę od życia.On jest ode mniestarszy i parę lat po rozwodzie. Nie potrafię zrozumieć dlaczego tak to się skończyło,ponieważ nie było sygnałów,że coś jest nie tak.POwiedział mi,że nie chce się teraz z nikim spotykać.Trochę różniliśmy się gustami,ale nigdy nie było spięć na tym polu,dogadywaliśmy się świetnie.Bardzo mi na nim zależy.

* * * * *

I naprawdę nie widzisz nic złego w tym związku? Nic? Nie przeszkadza Ci, że on jest po rozwodzie? Nie przeszkadza Ci, że nie mogłabyś zawrzeć małżeństwa sakramentalnego? A co z Twoją wiarą, wartościami (bo zakładam, że jesteś katoliczka pisząc na tej stronie)? Tak naprawdę powinnaś dziękować Bogu, że to się skończyło i że nie musisz sama podejmować trudnej i bolesnej decyzji o rozstaniu. Oczywiście nie wiem nic o przyczynach, które jego skłoniły do takiego kroku ale czy naprawdę niczego Ci nie wyjaśnił, nic nie wiesz? Bez względu już na ocenę moralną tego układu nie łudziłabym się też na Twoim miejscu, że uda się zachować przyjaźń lub że skłonisz go do powrotu. Przyjaźń się nie udaje jeśli choć jedna ze stron (a tak jest w Twoim przypadku) nadal kocha i ma nadzieję. A co do samego związku to już Ci napisałam. Polecam też ten artykuł: [zobacz] i te odpowiedzi: 1669, 1847, 1848, 1986, 2523, 2851 Z Bogiem!

  ania, 20 lat

3314
30.07.2012  
Witam, mój problem polega na tym, nie ma we mnie zgody na zbudowanie związku, choć bardzo bym chciała go stworzyć.
Boję się zaangażować , ponieważ wydaje mi się, że zbyt wiele przeszkód mam na drodze, by cokolwiek mogło się udać. Posłużę się przykładem. Ostatnio poznałam bardzo fajnego chłopaka, który jest mną zainteresowany (tak to przynajmniej wygląda), i co się dzieje? mimo, że on jest taki super, ja się przy nim czuje okropnie, taka gorsza, nudna, choć generalnie nie czuje się tak przy ludziach. na przykład czuje ogromny wstyd i skrepowanie, gdy widzę ilu on ma znajomych , a ilu ja (ja mam znacznie mniej), ile ma różnego rodzaju doświadczeń , a ile ja. Po prostu czuje się przy nim nic nie warta, a na pewno nie warta jego. A to powoduje, ze mimo, ze bardzo bym chciała się do niego zbliżyć, to nie mogę. Boje się, ze mnie odrzuci.
Inna sprawa, obawiam się, ze gdybym zdecydowała się na chodzenie z kimś, to bym musiała streścić tej osobie całe swoje życie, a bardzo tego nie chce, panicznie się boje, pokazać , ze miałam i mam jakieś problemy , przykre doświadczenia. Mam wrażenie, ze faceci uciekają od dziewczyn, które maja jakieś problemy. Jeszcze inny przykład to ten, że nie chciałabym zapraszać mojego chłopaka do swojego domu, wiem, ze to może dziwne, ale mam powód. Czy stawiając takie bariery drugiej osobie można w ogóle myśleć o stworzeniu związku? Dodam, że mam nadzieję, że te bariery mogły by z czasem "upaść", wraz ze wzrostem zaufania do tej osoby, może za jakiś czas chciałabym sama opowiedzieć o tym co mnie spotkało w przeszłości. Obawiam się po prostu, ze moja „zamknięta” postawa może być dla chłopaka zbyt kłopotliwa, męczące i w rezultacie odpuściłby sobie. Ta sytuacja bardzo mnie dręczy, bo chciałabym się zakochać, a jednocześnie czuję, ze nie mogę. Z góry dziękuję za odpowiedź.


* * * * *

Masz rację, że wraz ze wzrostem zaufania i poczucia bezpieczeństwa w związku, bariery, o których piszesz same upadają, bo po prostu chcemy drugiej osobie wiele rzeczy powiedzieć. Czujemy jej wsparcie, nie krępujemy się, wiemy, że nas nie wyśmieje i oczekujemy od niej rady lub akceptacji. Rozumiem Twoje obawy i chcę Cię uspokoić, że naturalną rzeczą jest na samym początku znajomości to, że czujemy ogromny stres i skrępowanie oraz obawę o odrzucenie. Chcemy zatem pokazać się tej osobie z jak najlepszej strony, wielu rzeczy nie chcielibyśmy mówić lub pokazywać, by po prostu zrobić jak najlepsze wrażenie. To całkiem naturalne odczucia i dotyczą wszystkich. Natomiast zupełnie nie ma sensu porównywanie się z nim czy licytowanie kto ma więcej znajomych (pytanie jeszcze czy na portalu społecznościowym czy w rzeczywistości…), bo "ilość" nie odzwierciedla "jakości" relacji z ludźmi i czasem 2-3 zaufane osoby znaczą więcej niż rzesza znajomych, na których nie możemy liczyć. Ogólnie porównywanie się w jakiejkolwiek dziedzinie nie ma sensu, bo stanowicie dwie, osobne istoty ludzkie z odmiennym bagażem doświadczeń. Każde z Was jest inne i TAK SAMO wartościowe! No cóż, nie mogę poradzić Ci nic innego prócz…ryzyka. Jeśli on Ci odpowiada to zaryzykuj. Być może po kilku spotkaniach okaże się, że wcale sobie nie odpowiadacie lub wprost przeciwnie - będziesz zdumiona jak dobrze czujesz się w jego obecności i jakie masz do niego zaufanie. Ale niczego nie rób na siłę, tzn., broń Boże nie opowiadaj mu swojego życia w ciągu pierwszych dni. Najpierw sprawdź czy jego towarzystwo Ci odpowiada, potraktuj go jak kolegę, sympatycznego chłopaka, z którym miło się spędza czas i który jest Tobą zainteresowany. Dopiero gdy stworzycie nić porozumienia i będziecie chcieli kontynuować znajomość przyjdzie czas na większe odkrycie siebie. Nie trzeba znać swojego dokładnego CV by z kimś pójść na kawę czy porozmawiać. Pewne sfery chowamy dla wybranych - i tak być powinno. Spróbuj - może trafisz w dziesiątkę? A jeśli nie - będziesz bogatsza o to doświadczenie i na przyszłość znacznie pewniejsza siebie. Z Bogiem!

  Joanna, 24 lat

3313
30.07.2012  
Szczęść Boże.
Z moim partnerem znamy się od ok.8 lat, od 2 lat jesteśmy parą. Jest pierwszym mężczyzną, którego pokochałam prawdziwie i z którym zdecydowałam się związać. Ja nie jestem jego pierwszą partnerką. Kocham go i nie wyobrażam sobie życia z kimś innym. Jest dobrym człowiekiem, czuje Jego miłość,czuje że zależy mu na mnie. Jednak On ma dziecko z inną kobietą, popełnił kiedyś błąd, spotykając się z dziewczyną, której nie znał dobrze i nie kochał,skutkiem tego spotkania jest jego synek.Wiem,że dziecko to dar Boży,dlatego akceptuje Jego istnienie i robię wszystko,żeby kontakt ojca z synem był taki jaki powinien być,żeby dziecko czuło, ze ma ojca (dodam,że ja sama wychowywałam się bez ojca,wiec znam ten ból).To ja wspierałam Go w podjęciu decyzji o uznaniu dziecka i zadeklarowaniu pomocy w wychowywaniu. Jak znaleźć siłe by nie zepsuć tego co jest między nami. Są sytuacje, które bolą mnie tak bardzo,że nieświadomie ranię swojego partnera,dużo rozmawiamy,jesteśmy wobec siebie szczerzy,On wie,że ja akceptuje jego sytuacje,wie że jest mi cieżko obiecał że będzie mi pomagał w tych najtrudniejszych momentach,jednak kiedy jest z synem,mam wrażenie,że zapomina o wszystkim i bardzo mnie rani swoją obojętnością.Wiem,że to Jego dizecko,że zawsze ono będzie najważniejsze,zdecydowałam się na taki związek,więc nie moge teraz mieć pretensji o ich spotkania i nie mam. Ale jak radzić sobie z uczuciami i psychiką w takiej relacji? Nie mieszkamy ze sobą. Czasem łapię się na braku zaufania, wyobrażam sobie że są razem z matką jego dziecka i dzieckiem, a ja nic o tym nie wiem. Jak z tym sobie radzić? boję się, że przez swoje zachowanie stracę miłość.


* * * * *

Przeczytaj proszę odp. nr 2885. To trudna sytuacja i choć znamy przypadek gdzie dziewczyna zaakceptowawszy fakt posiadania przez chłopaka dziecka wyszła za niego za mąż i tworzą rodzinę, to jednak niesie ze sobą duże ryzyko. Ty znasz już pewne rzeczy z doświadczenia natomiast musisz wyobrazić sobie jeszcze sytuację kiedy Wy mielibyście wspólne dzieci. Czy nie byłabyś zazdrosna lub zła gdyby on spędzał czas z tamtym dzieckiem? Czy i w jaki sposób wytłumaczylibyście dzieciom, że jest jeszcze jeden braciszek i czy dzieci by się znały? A co ze świętami? Nie ośmielam się mówić Ci co masz robić, bo mnie osobiście taka sytuacja przerasta. Poradzić sobie możecie tylko oboje ustalając konkretne zasady i trzymając się ich. A emocje? No cóż, pewnie niejeden raz jeszcze Cię zaskoczą i na to też musisz być przygotowana. Życzę Ci dobrej decyzji. Z Bogiem!

  Tadeusz, 18 lat

3312
20.07.2012  
L+J+Ch! Jestem z dziewczyną; jesteśmy w sobie zakochani. Znamy się krótko, toteż jeszcze nie za dobrze, choć to, co już o sobie wiemy, sprawia, że dalej chcemy się spotykać i poznawać, i pozwala mieć nadzieję, że rzeczywiście do siebie pasujemy. Poznawać się można na dwa sposoby: 1) przez pytania, rozmowy dotyczące konkretnego zagadnienia, problemu; 2) przez kontakt sam w sobie, na który rzecz jasna składają się głównie rozmowy, ale nie mające ustalony cel: przekazać informacje o danej sprawie. Jeśli ja się z kimś zaprzyjaźniam (nie tylko z dziewczyną) - co zdarzyło mi się trzy czy cztery razy - bardzo mocno angażuję się emocjonalnie. Dlatego chcę mieć możliwie największą pewność, że osoba, którą do tego obieram, nadaje się. Normalnie dzieje się to drogą ewolucji: coraz bardziej się z kimś poznaję, jeśli poznamy się bardzo mocno, nie natrafiając na dyskwalifikującą wadę - zaprzyjaźniamy się. Zakochanie domaga się kontynuacji w formie (specyficznej) przyjaźni. Ale nim się na t o zdecyduję, bardzo chciałbym wiedzieć, czy ona jest dziewicą, czy się nie masturbuje, jakie ma poglądy na te i wiele innych spraw... Może wszak okazać się, że jest coś, przez co związek z nią może być dla mnie niemożliwy. Moje pytanie: jak się tego dowiedzieć? Czy zapytać ją wprost, czy jest dziewicą etc.? Dość to chyba brutalne, choćby zachować pełną delikatność. Czy może czekać, aż się dowiem naturalnie, sposobem drugim (bo kiedyś i tak to nastąpi)? Problem w tym, że jeśli miałbym z nią dalej utrzymywać stosunki właściwe dla zakochanych: spotykać się, rozmawiać, przytulać etc., to nie mógłbym się do niej mocno nie przywiązać emocjonalnie - żyłbym więc w ciągłej niepewności, czy nagle coś nie wyjdzie i wszystkiego nie zburzy, nie wiedząc, jak ją traktować wobec siebie, nas i innych. Nadto ja mam pewne doświadczenia z przeszłości (nieseksualne), które mój przyjaciel czy dziewczyna znać musi (tu wchodzi w grę tylko sposób pierwszy) - ale innej osobie mówić o tym nie ma sensu . Dziękuję za pomoc

* * * * *

Najpierw odpowiedz sobie na pytanie czy faktycznie fakt, że dziewczyna nie jest dziewicą lub miała jakieś problemy związane z czystością kompletnie by ją zdyskwalifikowało mimo wszystkich innych odpowiadających Ci cech. Jeśli tak to faktycznie powinieneś znać fakty. Masz rację, że jeśli znacie się krótko to trochę "głupio" o to pytać. Najlepiej by to wyszło podczas jakiejś sytuacji, której jesteście świadkami lub informacji, która usłyszeliście dotyczącej kogoś innego i by sprowokowało to rozmowę na ten temat. Możesz zatem delikatnie próbować nawiązywać do np. jakiej sytuacji znajomego i spytać jakiego ona jest zdania, co zrobiłaby w takiej sytuacji itp. Na pytanie wprost jest za wcześnie, chyba, że ona ma taki charakter, że to by jej nie zraziło. Z Bogiem!

  Andrzej, 19 lat

3311
01.07.2012  
Chciałem zapytać czy jeżeli w wieku tak 8 lat pocałowałem się z kuzynka i dotknąłem ją w miejsce intymne i wynikło to z dziecinnej ciekawości ciała człowieka a nie pożądania tylko zabawy to czy jest to kazirodztwo i czy takie coś wyklucza z kościoła ?

* * * * *

Z pewnością nie było to kazirodztwo i nie wykluczyło Cię z Kościoła. By popełnić ciężki grzech należy mieć świadomość i wolę popełnienia właśnie tego wykroczenia. Natomiast były to z pewnością niestosowne dziecięce zabawy. Radziłabym Ci podczas najbliższej spowiedzi powiedzieć o tym - uwolnisz się od wyrzutów sumienia i myślenia o tej sytuacji. Z Bogiem!

  Rozalia, 14 lat

3310
24.06.2012  
Witam!
Chciałabym zapytać, czy już w moim wieku mogę czuć, że Pan Jezus mnie wzywa do służby tylko Jemu?
Chciałabym Mu się poświęcić, ale wciąż wydaje mi się, że zbyt mało Go kocham.


* * * * *

Przykłady świętych utwierdzają nas w tym, że nie ma wieku "odpowiedniego". Może to być kilka czy kilkanaście lat, może być kilkadziesiąt. To, że czujesz, że za mało kochasz jest właśnie dowodem, że kochasz naprawdę - bo ciągle chcesz kochać więcej. Jesteś na dobrej drodze do zbawienia a czy naprawdę masz powołanie nie potrafię Ci powiedzieć. Polecam Ci wyjazd na jakieś rekolekcje powołaniowe i rozmowę z siostrą zakonną. Z Bogiem!

  Anna, 23 lat

3309
21.06.2012  
Witam... szukam pomocy ponieważ zakochałam sie w żonatym mezczyznie. On ma 35 lat. Poznałam go na trenigach byl moim trenerem. Trenigi rozpoczelam jak mialam jeszcze chlopaka. Po tym jak poznalam jaki jest wlasnie ten starszym mezczyzna dostrzegalam coraz wiece wad mojego bylego chlopaka. zwiazek z nim byl toksyczny krzywdzil mnie i ranil. dlatego sie rozstalam. a tego do tego mezczyzny bardzo sie zblizylam. ma cudowny charakter jest bardzo dobra osoba i pokochalam go a on mnie. to uczucie jest niesamowite nigdy tak nie kochalam i nie czulam sie taka kochana.daje mi dowody swojej milosci na kazdym kroku.. tylko ze ma zone i 2 letniego synka i chce sie rozwiesc...ale ja nie wyobrazam sobie ze rozbije jego malzenstwo mimo ze tak go kocham nie umiem zranic tego malego synka.z zona mu sie nie uklada ale synek nie jest niczemu winny..i prosze o pomoc jak mam to przerwac i czy mam przerywac.. nie umiem i niewyobrazam sobie tego... bo nigdy nie czulam takiej pieknej milosci... prosze o pomoc...

* * * * *

Aniu, współczuję Ci rozdarcia ale i gratuluję postawy refleksyjnej, bo to dobrze, że nie ufasz ślepo uczuciu tylko zastanawiasz się nad konsekwencjami. Ale rada jest tutaj jednoznaczna - musisz natychmiast z nim się rozstać, bo on jest związany sakramentalnie ze swoją żoną i ma synka. Nawet zatem gdyby dla niego nie stanowiło to wartości (a niepokojące jest to, że zamiast naprawiać swoje małżeństwo chce się rozwieść mając tak malutkie i potrzebujące ojca na co dzień dziecko) to Tobie nie wolno przyczyniać się w najmniejszym stopniu do jego decyzji i nie wolno przykładać się do rozbicia małżeństwa i cierpień dziecka. Koniecznie przeczytaj ten artykuł: [zobacz] Po jego lekturze będziesz znała wszystkie argumenty. Musisz znaleźć w sobie siłę (dzięki modlitwie) która pozwoli Ci zerwać bezwzględnie, nawet jeśli miałabyś zrezygnować z treningów w tamtym miejscu. A po co to się zdarzyło?
Popatrz na to z tej strony - może przez tego człowiek faktycznie miałaś zobaczyć jak toksyczny jest Twój dotychczasowy związek i jakich cech szukać w chłopaku, który ma zostać Twoim mężem. Ale na tym koniec. Jeśli chcesz pomóc sobie, jemu i jego rodzinie - zerwij i módl się za nich. I za siebie, byś w odpowiednim czasie znalazła tego właściwego chłopaka. Z Bogiem!

  Dorota, 38 lat

3308
19.06.2012  
Mężczyźnie, który deklarował się jako mój przyjaciel ( znamy się 7 lat)właśnie wyznałam wreszcie prawdę. Powiedziałam, że kocham Go odkąd się znamy. Był tym jak się wyraził bardzo zaskoczony ... Prosi mnie, żebyśmy nic nie zmieniali, żebyśmy nadal pozostali przyjaciółmi ... Tylko, że ja nie potrafię znieść myśli, że wybiera się na randkę z inną kobietą ... Odczuwam fizyczny ból mojego serca... Czy powinnam się nadal z Nim spotykać jak przyjaciółka, przyglądać się jak układa sobie życie ..., słuchać tego ... Boję się rozstania, (bo już takie jedno mamy za sobą) i boję się spotkania z nim, po tym jak wyznałam Mu Miłość ...

* * * * *

Nie powinnaś. Bo nie ma sensu się katować i przyglądać szczęściu kogoś, kogo kochamy a kto nie kocha nas. Nie ma nic złego w tym, że ograniczysz a nawet zerwiesz kontakt, by chronić siebie i pozostać przy zdrowych zmysłach. Tym bardziej, że on wie dlaczego i nie powinien się temu dziwić tylko Ci to wręcz ułatwić. Dziwi mnie, że on niby wcześniej nic nie zauważył a może po prostu widzieć nie chciał... Ja zawsze powtarzam, że nie ma tak naprawdę prawdziwej przyjaźni między kobietą a mężczyzną, bo zawsze u kogoś coś zaskoczy i potem są takie dramaty.
Oczywiście, że odsuń się, on na tym nie ucierpi a Ty zyskasz. Nie wiń się za nic ale nie ulegaj jego namowom, by zostało między Wami tak jak teraz. Tak już nie będzie, będzie tylko Twoje krwawiące serce a za jakiś czas podejrzenia tamtej kobiety. Niepotrzebne. Polecam Ci także odp. nr: 223, 80, 526, 653, 825. Z Bogiem!

  Monika, 17 lat

3307
15.06.2012  
Mam chłopaka od ponad 4 miesięcy, jest rok starszy, kochamy się, nawet bardzo i czujemy się szczęśliwi ze sobą. Jest dobrym człowiekiem, a Bóg jest dla niego ważny. Problem tkwi w tym że on chce już seksu, proponował mi go już na 4 naszym spotkaniu, a na 3 spotkaniu doszło już do pettingu i tak jest właściwie cały czas, uszanował to że chcę być narazie dziewicą (on tez jeszcze tego nie robił) ale on mnie często do tego kusi. Ja czuję się z tym wszystkim źle, bo mam wyrzuty sumienia, już nieraz próbowałam z tym skończyć ale nie wyszło, z nim też o tym rozmawiałam. Mój chłopak uważa, że takie są prawa młodości i że za pewne rzeczy nie da się żałować. Ja jednak żałuję.. bo chyba bez żalu za grzechy nie ma przebaczenia?? Będę chciała znów z nim porozmawiać żebyśmy choć trochę przystopowali.. ale nas takie rzeczy kuszą, tym bardziej że już tego spróbowaliśmy, chyba za bardzo mu ulegam.. Czy jest szansa że uda nam się z końcu zachować czystość ?

* * * * *

Szansa jest tylko wtedy jeśli OBOJE będziecie wiedzieli, że warto tę czystość zachować i dlaczego warto. O tym w tym artykule: [zobacz] wydrukuj go i oboje go na najbliższej randce przeczytajcie. A uprawianie pettingu niby " z szacunku" do tego, że jesteś dziewicą to obłuda! Seks przedmałżeński to nie są prawa młodości, to "prawa" grzechu, po prostu. A jeśli on uważa, że nie da się za to żałować to czy wie po co Jezus umarł na krzyżu?
Oj, pachnie mi tu tylko jego pożądaniem a nie miłością. Z Bogiem!

  ******, 20 lat

3306
09.06.2012  
Witam :) Otóż być może moja sytuacja jest dość dziecinna jednak chciałabym usłyszeć poradę, opinie w tej sprawie wobec, której mam dylemat. Otóż na uroczystość Bożego Ciała jeżdżę co roku w to samo malownicze miejsce i za każdym razem mimo, że jest to kawałek czasu widzę tam pewnego chłopaka, który wyjątkowo mnie zauroczył, nie znam go wogóle jednak czuję coś dziwnego, co być może czy też na pewno jest zuroczeniem, jednak to się nie zmienia mimo że widzę go RAZ W ROKU. I tu mój dylemat, ponieważ znalazłam mówiąc brzydko na niego namiary (wiem również na jakim kierunku studiuję), jednak nie jestem pewna czy powinnam coś do niego napisać(i tu pytanie np. co ?). Wyznaję również dość konserwatywne poglądy dotyczące pierwszego kroku itp., stąd mój odwieczny dylemat czy powinnam brać sprawy w swoje ręce, wyjść z inicjatywą ( czy to wogóle pasuje kobiecie?) czy tez może czekać cierpliwie(biernie) nadal, aż znów ktoś sam się pojawi, a ja jednak może będę chciał to odwzajemnić(czego j eszcze nie dokonałam). Bardzo proszę o radę jak powinnam się zachować i czy warto się tego podjąć ?.

* * * * *

Myślę, że warto, choćby po to, by się przekonać czy było warto poświęcać mu myśli tyle czasu. Najlepiej byłoby jednak "zaczepić" go na żywo, pytając o coś. Pretekst by był, bo nie jesteś stamtąd a on jak widać jest więc na pewno byłby temat. Ale i inaczej możesz skoro masz namiary, tylko wyjaśnij mu skąd go znasz. Oczywiście, że kobieta też może wyjść z inicjatywą. Polecam Ci także odp. nr: 3, 30, 37, 134, 411, 912, 1486, 1932, 2273, 2449, 2742 o tym jak nawiązać kontakt, tam jest wiele różnych innych pomysłów. Z Bogiem!

  Ania, 18 lat

3305
29.05.2012  
Witam! Mam problem dotyczący mojego chlopaka.Chodze z nim do rownoleglej klasy ,widzimy sie codziennie w szkole ,jestesmy juz ze soba pol roku .Na poczatku ukladalo nam sie swietnie, ale od pewnego czasu on nie zwraca na mnie uwagi,traktuje mnie bardzo oschle...Ja przez to czuje sie niechciana,często nurtuje w moim sercu smutek ...Chciałam z nim na ten temat porozmawiac,ale on zawsze zmienia temat na inny..bardzo czuje sie z tym zle i czasami niechce mi sie zyc,nie wiem dlaczego on sie tak zachowuje,moze nie chce byc juz ze mna??...bardzo go kocham i zalezy mi na nim...choc tak bardzo mnie rani..prosze pomozcie mi ,co moge zrobic z tym,aby uratowac swoj zwiazek w prawdziwej milosci.??..;(

* * * * *

Kategorycznie musisz zażądać rozmowy z nim. Nawet jeśli się wykręca po prostu zapytaj o co mu chodzi i spytaj wprost czy masz to rozumieć jako koniec Waszego związku. Bo wgląda na to, że faktycznie nie chce już z Tobą być tylko nie ma odwagi Ci tego powiedzieć. A jeśli nie będziesz miała szansy mu tego powiedzieć to wyślij mu maila i poproś by ostatecznie Ci odpowiedział. Jeśli i tego nie zrobi - uznaj Waszą znajomość za zakończoną. Nikogo nie można zmusić do miłości ale każdy ma prawo do jej zakończenia i poznania powodów odrzucenia, więc tego się domagaj - na ile się da. A jeśli nic Ci nie wyjaśni - uznaj, że jest na tyle niedojrzały, że nie jest w stanie być w związku. Wiem, że to Cię bardzo boli ale niestety, wygląda to nie najlepiej. Widocznie to jeszcze nie był ten właściwy...Z Bogiem!

  Hanna, 25 lat
3304
14.05.2012  
Witam serdecznie.Moja historia jest dość nietypowa.A w tym wszystkim prowadzi do zagubienia. Mając 18lat zakochałam się w muzułmaninie,choć nie znałam go zbyt dobrze, uczucie dość wyidealizowane tkwi gdzieś we mnie do teraz. Historia uczucia, związku, choć może krotka to jednak rozciągnięta w czasie, której piętno odczuwam każdego dnia. Uczuciu temu podporządkowałam studia, część kariery zawodowej, mój sposób postrzegania świata, w części także podejście do religii. Wiem, ze dobrze się stało, że nie jesteśmy razem, ale cząstka mnie nie umie sobie poradzić ze straconym uczuciem, które się już nigdy nie powtórzyło. Długo przebywałam zagranicą, jakiś czas temu wróciłam na krótko do Polski. Los chciał, że praca sama mnie znalazła- pewnie powinnam się cieszyć. Los chciał, że zainteresował się mną wspaniały człowiek, który długo czekał na moją decyzję. Dałam Nam szanse. Jest cudownym człowiekiem, z którym rozumiem się bez słów. Wyobrażam sobie jak cudowne mogłoby być życie z nim, c zego on coraz bardziej chce wspominając o ślubie. Cieszy mnie to, a jednocześnie skłania do rozmyślań na temat siły uczucia, którym powinno dażyć się osobę w momencie podejmowania decyzji o ślubie. Wiem, ze to poprzednie, choć silne, było ślepe-zakochanie, niestety nie umiem do końca o nim zapomnieć i już nie wierze, że będę umiała. Nie wiem jednak jak nazwać to co dzieje się obecnie we mnie. Szacunek, zrozumienie, ciepło, bezpieczeństwo... jest wiele uczuć dotąd mi nie znanych, których teraz doświadczam i dają mi poczucie szczęścia. Gdzie podziały się jednak te przysłowiowe motylki w brzuchu? I czy byc powinny? Czy możliwe jest by kogoś pokochać nie zakochując się w nim? Etap zmian w mentalności, powrotu do szarej rzeczywistości. W sobie szukam więc odpowiedzi jak określić miłość? co zdecydować? co robić... jak żyć w zgodzie ze wspomnieniami i obecnymi wyborami. Czym jest szczęście?

* * * * *

No oczywiście, że da się kochać bez zakochania bo zakochanie to tylko pierwszy (niekonieczny) etap związku, pisałam o tym w tym artykule: [zobacz]
Do tego prawdopodobnie przedtem była to pierwsza miłość, co komplikuje sytuację, pisałam o tym w odp. nr 575.
Mam także wrażenie, że z sentymentu idealizujesz tamtego człowieka, może nawet kochasz się w wyobrażeniach o nim (pisałam o tym, w odp. nr: 441, 868). Moim zdaniem powinnaś cieszyć się tym co masz i nie rozpamiętywać przeszłości, nie zapominając o o niej ale traktując jako miłe wspomnienie. Jestem pewna, że wraz z rozwojem tego związku tamten będzie się zacierał, coraz mniej będziesz tęsknić bo będziesz żyła realnym. I nigdy nie żałuj, że coś potoczyło się tak a nie inaczej bo nie ma przeznaczenia, pisałam w tym artykule: [zobacz]
Życzę Ci powodzenia i w rozwoju tej miłości i w spokojnym uwalnianiu swojego serca od tamtego. Bo to ważne, byś serce miała wolne - inaczej nie będziesz mogła go oddać komuś kogo kochasz. Z Bogiem!

  bartek, 22 lat
3303
03.05.2012  
Poznałem rok temu dziewczynę (młodszą 4 lata,przyjaciółkę siostry)na ich 18 doszło między nami do zbliżenia(przytulaliśmy się , itp.spaliśmy razem bez kontaktu stricte fizycznego)Nie udało nam się ze sobą spotkać, owa niewiasta nie była pewna ,ale zbliżyła się do mojej siostry (chyba na moją prośbę , poprosiłem ja o to)ale do mnie nie ani ja do niej.Męczy mnie to niezmiernie,męczę się widząc ją czuję zazdrość.Bardzo chce ja znów przytulić,pocieszyć umiłować.

* * * * *

No trochę niefortunnie zaczęła się Wasza znajomość, nie uważasz? To tak jak budowanie domu od dachu. Być może ta dziewczyna sama zrozumiała, że źle zaczęliście, może czuje wstyd i głupio jej spojrzeć Ci w oczy. A może też doszła do wniosku, że skoro nie starałeś się najpierw poznać jej duszy to nie jesteś wartościowym chłopakiem? Tak czy inaczej to Ty jesteś mężczyzną i do Ciebie ruch należy - jeśli chcesz ją przekonać, że udałoby się stworzyć związek to działaj! Zaproś ją gdzieś, rozmawiaj gdy masz okazję tylko zacznij właściwie od początku, bez kontaktu fizycznego nieadekwatnego do stopnia zaangażowania. Oczywiście, że dotyk i pocałunki są przyjemne. Ale one muszą odzwierciedlać nasze prawdziwe uczucia a nie być przyjemnością samą w sobie.Polecam Ci odp. nr:1809, 773, 800, 804, 1051, 1677, 1701, 1907, 1958, 2132,20, 75, 79, 85, 92,144, 249, 252, 258, 269, 300, 309, 320, 363, 428, 462, 488, 531, 572, 582, 780, 877, 1080, 1084, 1093, 1126, 1117, 1134 oraz całą naszą książkę: /milosc/?id=milosc-czy-milosc
Z Bogiem!

  Alicja, 25 lat
3302
23.04.2012  
Witam serdecznie, z góry pragnę podziękować za poświęcony czas.
Rok temu poznałam chłopaka,który jest mi bardzo bliski.Nigdy sobie miłości nie wyznaliśmy, jednak on swoim zachowaniem dawał mi odczuć że odwzajemnia moje uczucia.W ostatnim czasie coś jednak zaczęło się zmieniać. Mówił mi wręcz wprost,że nie pasujemy do siebie. Ja jednak stanowczo nie chciałam tego przyjąć do siebie, zaprzeczałam jego słowom.Nigdy tak naprawdę nie pokłóciliśmy się poważnie.Jako argument podawał,iż nie mamy już wspólnych tematów.Z drugiej strony kiedy był ze mną, było mu dobrze, zachowywał sie jednak troche nieswojo.Obawiam się,że na zmianę jego nastawienia do mnie wpłynęli jego rodzice, którzy być może pragną dla swojego syna panny lepsze.Od pewnego czasu nie zaprasza mnie już do siebie,również na ostatnie święta rzekomo miał wyjazd dwudniowy do rodziny, nie widziałam się więc z nim.Myślę jednak ze mnie oszukal.Teraz mówi,że potrzebuje czasu na przemyślenia. Czy faktycznie mam mu wierzyć, czy jednak tak sprawia sprawę, by mnie do siebie zniechęci bym definit ywnie nie chciała juz z nim być. Niestety prawdą jest,że w pewnien sposób narzucałam się mu ostatnimi czasy.Nie potrafie jednak zrozumieć jego postępowania,czuję się zawiedziona, zrozpaczona.ciągle jednak, może naiwnie, wierzę, że możemy być razem.Również modlę się za nas.Czy jednak mam prawo żyć dzieją,że będziemy razem? Proszę o odpowiedź.
p.s. jako łaskę Bożą poczytuję sobie o, iż mogłam znaleźć tę stronę i tyle dobrych rzeczy w niej znaleźć. Bóg zapłać.


* * * * *

Współczuję sytuacji ale niestety wszystko wygląda właśnie tak jakby on chciał Cię do siebie zniechęcić. Jakby nie miał odwagi cywilnej zerwać wprost. Nie wiem co jest tego przyczyną, może faktycznie jego rodzice ale co by nią nie było to jednak on tę decyzję podjął. Zatem nie pozostaje nic innego jak tylko rozmówić się z nim poważnie dając do zrozumienia że być może to ostatnia rozmowa i że wiesz, że on chce z Tobą zerwać. Jeśli on nie ma odwagi tego powiedzieć to Ty to powiedz i poproś o konkrety. Bo bez względu na to czy on uznał, że zbyt wiele Was dzieli czy opadły mu emocje czy jest jakikolwiek inny powód Ty masz prawo go znać. To jeszcze Ci się należy. Nie będziesz mu się narzucać, robić scen ani prosić o kolejną szansę. Po prostu masz prawo wiedzieć i masz prawo do godnego rozstania. O tym jak to powinno wyglądać poczytaj w odp. nr: 241, 248, 304, 1091, 1161, 1563 Polecam Ci też odp. nr: 80, 526, 653, 825 o tym jak zapomnieć i jak sobie radzić po rozstaniu. A gdyby twierdził, że traktował Cię jak koleżankę to odp. nr 1409. Wiem, że nie są to pocieszające wieści ale w przedstawionej sytuacji tak to wygląda. Nikogo nie można zmusić do miłości, przykre tylko, że koniec związku tak wygląda. Módl się o spokój serca i o to, by w odpowiednim czasie Bóg postawił na Twojej drodze odpowiedniego człowieka, który będzie Cię kochał naprawdę. Z Bogiem!

  Klara, 15 lat
3301
15.04.2012  
Witam. Mam pewien problem otóż podkochuje się w pewnym chłopaku z mojej szkoły. Tak naprawdę to zauroczenie trwa od zerówki (a jestem w drugiej klasie gimnazjum) co prawda zdarzało mi się zakochiwać w kimś innym ale uczucie do tego konkretnego chłopaka zawsze powraca. Nie potrafię się przyznać do swojego uczucia, nawiązać z nim żadnej rozmowy nawet kontaktu wzrokowego czy chociaż się uśmiechnąć. Nasze relacje bardzo się zmieniły na przełomie lat.Chodzimy do tej samej szkoły (kiedyś nawet do tej samej klasy) a nawet nie mówimy do siebie "cześć" jako dzieci mieliśmy koleżeńskie relacje ale odkąd jesteśmy w innych klasach wszystko "prysło". Nie wiem co robić w takiej sytuacji bo nie potrafię się przełamać i nawiazac z nim kontaktu. Coraz częściej zdarza mi się o nim śnić (trochę głupio się z tym czuje) oczywiście nie są to sny erotyczne ale moja podświadomość podpowiada mi ze chcę znaleźć w nim przyjaciela i towarzysza... Czy to że tak długo jestem zakochana jest normalne ? I o czym to świadczy ? Jak mam postępować ? Proszę o pomoc.

* * * * *

No widzisz ale jeśli NIC nie zrobisz to NIC się nie zdarzy. Musisz coś zrobić, zacząć działać aby się przekonać. Nawet jeśli się okaże, że ten chłopak nie jest Tobą zainteresowany to przynajmniej będziesz to wiedzieć, bo - jak sama mówisz - męczy Cię to już wiele lat. Jesteście w tej samej szkole więc masz duże pole do popisu. Polecam Ci odp. nr: 3, 30, 37, 134, 411, 912, 1486, 1932 - o tym jak nawiązać kontakt, może coś z tego wybierzesz. Tylko nie wyznawaj miłości, pisałam o tym w tym artykule: [zobacz]
Rozumiem, że jesteś nieśmiała i nie wyobrażasz sobie aby podejść do niego tak po prostu więc polecam Ci też te odp.: 37,136, 256.
Z Bogiem!


Ostatnia aktualizacja: 09.06.2021, 10:11


[ Powrót ]
 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej