To nie była miłośćW nr 3-4/98 "Miłujcie się" zamieszczono wzruszający list pt. Podeptał moją miłość w którym młoda autorka, Ania, opisuje swe ciężkie cierpienie. Poznała chłopca, którego szybko obdarzyła gorącym uczuciem i gdy prosił o seks, nie mogła odmówić. Wkrótce jednak spotkania ich sprowadziły się tylko do seksu i poczem chłopiec zobojętniał i odszedł, co stało się dla Ani okrutnym ciosem. Pisze, że jej cierpienie nie ma końca. Jest przerażona, że nie potrafi więcej kochać... Oddała to, co miała najcenniejszego, a w zamian otrzymała ból... nie rozumie dlaczego oszukuje się w taki sposób...Ten dramatyczny list obrazuje sytuację dość częstą dziś, gdy dziewczęta na ogół tak łatwo zgadzają się na "seks z miłości". I prawdziwie tragiczne jest to, że ci młodzi zupełnie nie rozumieją czym jest miłość, choć tak często tym słowem szafują. Dla Ani miłość to było gorące uczucie, dla jej chłopaka popęd, i gdy tylko go zaspokoił, odszedł. A przecież "miłością i kochaniem" często nazywa się dziś sam tylko akt seksualny bez względu na jego duchową i moralną treść. Wielkie tu pomieszanie pojęć - warto więc zastanowić się czym jest ta "prawdziwa" (prawidłowa) miłość erotyczna. Jakim warunkom powinna odpowiadać? Kierując się ogólną analizą pojęcia miłości, filozofia wyróżnia tu trzy formy czy elementy, którymi są:
W życiu naszym występują pewne miłości wiążące się z bardzo istotnymi dziedzinami i sprawami jak np. miłość do Boga, do Ojczyzny, miłość rodzicielska czy erotyczna. Każda z tych miłości ma swój ważny cel, któremu służy i w każdej występują te podstawowe czynniki - pożądanie, upodobanie i dobra wola - konieczne do realizacji tego celu. Uczucia i płynące z nich satysfakcje dane są tu jako zachęta, nagroda, wzmożenie energii, lecz istotną sprawą jest wytrwałe tworzenie i świadczenie odnośnego dobra, czyli miłość dobrej woli. Otóż jeśli chodzi o miłość erotyczną, celem jej jest niewątpliwie małżeństwo, zrodzenie dzieci i pomyślny rozwój rodziny. Nauka wskazuje, a rozum musi uznać, że wszystkie płciowe elementy ustrojowe oraz cielesne i psychiczne różnice między mężczyzną a kobietą służą pojawieniu się i wychowaniu potomstwa, co dokonywać się musi w odpowiednich warunkach, a więc w małżeństwie i kochającej się rodzinie. Stąd oczywisty wniosek, że prawdziwa (prawidłowa) miłość erotyczna dwojga młodych realizuje się dopiero w małżeństwie przy pełnym otwarciu się na dziecko i jego dobro. To nie tylko głos Kościoła - nauka i rozum są tu w zupełnej zgodzie z prawem Bożym. Zresztą jest też oczywiste, że tylko małżeńska i rodzinna miłość może zapewnić to szczęście, które erotyzm obiecuje. Owszem - pociąg cielesny i duchowy zachwyt (zakochanie) są potrzebne i ważne jako czynniki wdrażające proces powoływania na świat nowego człowieka, ale sam popęd i zakochanie to nie jest jeszcze miłość, bo brak tu jeszcze tego trzeciego a tak ważnego czynnika - dobrej woli kierowanej rozumem i prawem moralnym, prawem Bożym. A czynnik ten realizuje się dopiero przez zawarcie małżeństwa, przez ślub, przy którym przysięga się właśnie miłość dobrej woli. Przecież nie można by przysięgać na całe życie namiętnych, przedślubnych uczuć, ale można i trzeba przysięgać nastawienie woli w kierunku działania dla dobra danej osoby i zawartego z nią związku. Dotrzymanie tej przysięgi sprawi, że i uczucia się rozwiną i szczęście rozkwitnie. I jest też jasne, że dopiero ślub jest ostateczną decyzją i pełnym oddaniem się na całe życie. Można to porównać do pieczęci i podpisu na dokumencie, który, zawierając piękne obietnice, ważność uzyskuje dopiero przez podpis. Przedślubne uczucia i przysięgi to tylko "materiał" na miłość. Przez ślub staje się ona pełna i prawdziwa. I dlatego tylko ślub daje moralne prawo do seksu, który z natury swej jest przywołaniem na świat nowego człowieka. Przecież temu służy w istocie odruch seksualny (orgazm) i związana z nim przyjemność. A dobro i matki i dziecka wymaga, by dziecko to poczynało się, rodziło i wzrastało w małżeńskiej miłości swych rodziców. Seks pozamałżeński jest więc - ze swej natury - zaprzeczeniem miłości dobrej woli. Jest też profanacją miłości prawdziwej i bluźnierstwem wobec godności człowieka, tej godności, o której mówi nam religia. Wróćmy do biednej Ani i jej rozpaczliwego listu. Tragedia jej polega na tym, że tych spraw nie rozumiała, biorąc swoje "gorące uczucia" za prawdziwą miłość. Nikt jej nie oszukał, ale też nikt nie uświadomił. Powinna była wiedzieć, że w erotyzmie kobiecym silne jest uczucie, a w męskim popęd. Natomiast u obu płci naczelnym prawem duchowo-cielesnej ludzkiej natury jest panowanie czynnika duchowego (rozumu, woli) nad sferą popędów i uczuć. I jeśli chłopak już przy trzecim spotkaniu prosi o seks, to daje tym dowód, że:
Oczywiście - dziewczyna może, nie zgadzając się na seks, podjąć delikatną próbę "wychowania" takiego chłopaka, może pouczać go, wyjaśniać problemy, przekazywać wartości, stawiać wymagania. Ale w omawianym przypadku, gdy chłopiec już sam odszedł, doprawdy nie ma powodu do rozpaczy. Przeciwnie - można Ani pogratulować, że ominęło ją ewentualne małżeństwo z osobnikiem, który traktował by ją zapewne jako narzędzie do seksu. Bo, niestety, w takiej sytuacji ustawiła się do niego już przed ślubem. Oby żadna dziewczyna nie popełniała takiego błędu. doc. dr med. Kinga Wiśniewska-Roszkowska
Publikacja za zgodą redakcji
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |