Nam się udałoMam na imię Małgorzata, mam 27 lat, mój mąż Wacek ma lat 31. Oboje mieszkaliśmy i mieszkamy na wsi. Wywodzimy się z rodzin typowo rolniczo-chłopskich o tradycyjnym podziale ról, gdzie tata pracował zawodowo a mama zajmowała się domem i wychowaniem dzieci. W mojej rodzinie było nas czworo, w rodzinie męża - troje. Oboje mamy wykształcenie średnie.Kiedyśmy się poznali, ja miałam 22 lata a on 27. Ślub odbył się dwa lata później. Obecnie jesteśmy prawie dwa lata po ślubie i mamy sześciomiesięcznego Michałka. Narodzinom naszego syna towarzyszył także mój mąż - było to dla nas ogromne, radosne przeżycie. Jesteśmy naprawdę szczęśliwym małżeństwem i rodziną, a między nami jest niekłamana szczerość i miłość. Oczywiście nikt nam tego nie dał w prezencie ślubnym, nad tym pracujemy sami od początku naszej znajomości. Zaczęło się zwyczajnie - telefony, odwiedziny: ciasto, kawa i rozmowy długie o wszystkim i o niczym. Może to niektórym wyda się śmieszne, ale przez ponad pół roku Wacek nie próbował mnie nawet pocałować. Przyznam się, że zaczęłam się zastanawiać, czy z nim jest wszystko w porządku, bo tak bardzo różnił się od tych chłopców, których znałam. Później okazało się, że swoją delikatnością nie chciał mnie zrazić do siebie. Po roku znajomości poszliśmy razem na pieszą pielgrzymkę na Jasną Górę. Przez te dni "zdawał egzamin" (o czym nie wiedział). To był czas, kiedy mieliśmy okazję lepiej się poznać w różnych sytuacjach. Wtedy też padła pierwsza nieśmiała propozycja ślubu. Jesienią zaczęliśmy chodzić na katechezy dla kandydatów na małżonków. Potem w grudniu wyjazd do Wrocławia na Spotkanie Młodych - Taize. Zaczęło być coraz trudniej. Przestało nam wystarczać trzymanie się za rękę, czy krótki pocałunek. Postanowiliśmy jednak, że mimo wszystko, to nie może być silniejsze od nas. Zawsze chciałam złożyć - dopiero swojemu mężowi - dar dziewictwa. Wacek wiedział o tym, uszanował moją decyzję i dołożył wszelkich starań, aby tak się stało. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że przyszło nam to łatwo. Staraliśmy się jak najczęściej przystępować do Sakramentów świętych, aby mieć siłę wytrwania w czystości. Naprawdę trzeba się dużo modlić i panować nad sobą, aby nie ulec pokusie. Dziś wiem, że można, bo nam się to udało. Umieć czekać, wyrabiać w sobie cnotę cierpliwości - trudne, ale możliwe. W dzień naszego ślubu z nieba padał deszcz, ale nad nami świeciło słońce. Byliśmy naprawdę szczęśliwi i radośni. Mogliśmy ofiarować Bogu dar naszych czystych serc. Byliśmy dla siebie pierwszymi partnerami, nie mieliśmy żadnego doświadczenia - i to było piękne. Mogliśmy się teraz uczyć siebie - krok po kroku, bez pośpiechu, mając nad sobą błogosławieństwo Boże. Podczas naszego narzeczeństwa zapoznaliśmy się z naturalną metodą regulacji poczęć. Wzięłam się do solidnej obserwacji swojego organizmu oraz do pomiarów temperatury. Oboje z mężem jesteśmy przekonani o skuteczności tej metody i chcemy kierować się tylko jej zasadami. Oczywiście tu też potrzeba trochę opanowania i wzajemnej wyrozumiałości. Jest to jednak o tyle łatwe, że już nauczyliśmy się czekać. Ponadto w życiu małżonków seks nie powinien stanowić centrum życia małżeńskiego. Owszem, jest przyjemny, piękny i naprawdę jednoczy. Nie znaczy to jednak, że w czasie kiedy nie możemy współżyć, kochamy się mniej. Miłość można wyrażać sobie na tyle różnych sposobów. Godnie przeżyte narzeczeństwo nauczyło nas szacunku wobec siebie, nauczyło nas patrzeć na siebie jako na osoby, a nie ciała, nauczyło nas sztuki rozmawiania ze sobą, szczerości. Nasza miłość na nowo się umacnia każdego dnia. Staramy się, aby nigdy nie zabrakło nam wobec siebie (i nie tylko) czułości i dobroci. Ogromne znaczenie ma tutaj nasza wspólna modlitwa, wspólne czytanie Pisma św., odmawianie różańca. Bo najważniejsze jest umieć ofiarować wszystkie swoje sprawy Bogu. To nas bardzo jednoczy i nie pozwala nigdy zasnąć pogniewanym. To chyba wszystko, co chciałam napisać, oczywiście w tzw. telegraficznym skrócie, bo tak naprawdę życie jest o wiele bogatsze i piękniejsze niż kilka tych kiepskich zdań. Jedno jest jednak pewne - trzeba chcieć, bo nie przymuszą nas ani przestrogi mamy, ani księdza, ani kogokolwiek. Musi to być nasza decyzja oraz ogromna współpraca z Bogiem. A to, że warto przekonaliśmy się sami i doświadczamy tego każdego dnia. Nic nie dzieje się samo, wszystko jest jakąś konsekwencją naszego wcześniejszego postępowania. Małgorzata
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |