Narzeczeństwo: błogosławiony czas nabywania zaufaniaOd momentu poznania do narzeczeństwa jest długa droga. Chłopak i dziewczyna muszą przejść kilka etapów swojej znajomości. Poprzez koleżeństwo i przyjaźń docierają do sympatii. Na tym etapie do głosu dochodzą uczucia (o uczuciach pisałam w poprzednim numerze). Sympatia angażuje całą sferę uczuciową człowieka, lecz i ona musi przejść metamorfozę, by dotrzeć do właściwej miłości, która jest wyborem tej konkretnej osoby.Aby człowiek mógł pokochać, uprzednio musi tę konkretną osobę poznać, nawiązać z nią prawdziwe, osobowe relacje. Dlatego tak istotnym elementem dochodzenia od sympatii do miłości oblubieńczej jest okres wzajemnego poznawania się okres narzeczeństwa. W ostatnich czasach bardzo modne stało się partnerstwo. Według dużej liczby młodych ludzi jest to czas przede wszystkim na sprawdzenie się, co często jest jednoznaczne ze wspólnym zamieszkaniem. Skąd więc się bierze tyle rozwodów, tyle rozbitych rodzin? Przecież większość z nich wcześniej się "sprawdziła"? Dopiero potem podjęli decyzję dotycząca ślubu. Czyż to nie jest paradoksalne? W myślach często cofam się do przeszłości, do opowieści babci, jak to mężczyzna zabiegał o swoją wybrankę, potem w odświętnym stroju, z kwiatami w ręku podążał do jej rodziców, żeby poprosić ich o rękę córki, po czym na kolanach wsuwał pierścionek na palec swej lubej. Gdzie zagubił się ten ceremoniał? Czym dziś jest narzeczeństwo, czy taki stan jeszcze funkcjonuje w naszej cywilizacji? Mam wrażenie, że narzeczeństwo ten idealny czas przygotowania się do sakramentu małżeństwa jest dziś niemodny. A przecież jest to właśnie najlepszy czas na poznawanie siebie, wspólne rozmowy, na wpatrywanie się sobie w oczy, na przebywanie ze sobą. Jest to czas w którym narzeczeni powinni się sobie przyglądać ze zdwojona uwagą, poznawać zarówno siebie i swoje zachowanie w różnych okolicznościach, jak i poznawać rodzinę narzeczonego (narzeczonej), żeby zapobiec późniejszym rozczarowaniom. Uważam, że warto jest przyjrzeć się jak ten okres wyglądał u świętej Joanny Beretty Molli: "Widzimy u niej całą gamę uczuć. Jest ogromna siła namiętności. Występuje niepohamowane pragnienie myślenia o drugiej osobie. Joanna pisze np. do Piotra, że myśli o nim od samego rana. Pojawia się również pragnienie bycia blisko ukochanego. Ona chciałaby być przy nim stale. Niemniej jednak wszystkie wymienione tu elementy nie są jeszcze wyznacznikiem pełnej miłości narzeczeńskiej. Według Joanny, narzeczeństwo jest otwarciem się na drugą osobę poprzez pracę nad sobą samą i pragnienie formowania osoby kochanej. Natomiast sprawdzianem, że narzeczeństwo rozwija się w prawdziwym kierunku, jest czystość. Ona sama mówiła do koleżanek, że ciało pokochanego jest święte, zatem winniśmy je szanować. Joanna nie traktowała okresu czystości przedmałżeńskiej jako kajdany, które trzeba czym prędzej odrzucić, lecz jako piękny czas przygotowania do oddania się w małżeństwie swojemu ukochanemu". "Narzeczeństwo: błogosławiony czas nabywania zaufania. Jedno uczy się ufać drugiemu, dowodzić mu i samemu sobie że jest się godnym zaufania." Judyta Machnicka
Tekst pochodzi z pisma
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |