Płodność a stres nasz codziennyBudzi mnie ból brzucha. Jest poniedziałek rano, na dworze jeszcze ciemno ale ja zaraz muszę wstać. Popędzić do pracy i być w niej przytomna przez osiem godzin. Potem wrócić do domu, ugotować obiad... Aha, zapomniałam, że po południu umówiłam się z koleżanką. No, jednym słowem muszę dziś normalnie funkcjonować, choć mój organizm stanowczo żąda tego, by w dni kiedy mam miesiączkę po prostu poleżeć w łóżku. Ból się nasila. Ogrania mnie złość. Dlaczego nie mogę żyć zgodnie ze swoim rytmem tylko muszę oszukiwać organizm lekami przeciwbólowymi i ciężko pracować, choć dziś przekracza to moje siły? Czy wywalczone przez kobiety prawo do pracy zawodowej naprawdę wyszło nam na zdrowie?Budzik dzwoni, a ja zwlekam się obolała, robię makijaż, jem kanapkę i łykam tabletki - kilka, bo jedna to dla mnie za mała dawka. Zawsze tak było. Lekarze mówią, że takie silne bóle są normalne i że jak urodzę dziecko to mi przejdzie. Tylko, że ja właśnie od kilku lat nie mogę go urodzić. Zgięta wpół, smętnie kiwając się nad herbatą uświadamiam sobie beznadziejność sytuacji. Od kilkunastu lat, co miesiąc powtarza się ten sam scenariusz - zamiast spokojnie pozwolić swemu ciału by odzyskało formę ja pakuję w siebie chemię i udaję, że nic się nie dzieje. A przecież nie jestem mężczyzną, który nie podlega wahaniom hormonalnym i zawsze czuje się tak samo. I który nawet nie rozumie, że można czuć się inaczej. Kiedyś czytałam, że nawet w przedwojennych Niemczech kobiety miały jeden dzień w miesiącu wolny, by nie przesilać się w czasie okresu. A dziś wymaga się od nas ciągle tej samej kondycji a gorsze samopoczucie traktuje jak fanaberię. Hmm, czyżby faszystowskie rządy były bardziej humanitarne niż współczesna demokracja? A przecież to nie pozostaje bez wpływu na nasze zdrowie, na naszą płodność i mnie osobiście na pewno nie pomaga w zajściu w ciążę. Może gdybym - wzorem naszych prababek - mogła w takich dniach poleżeć pijąc napar z liści malin zamiast gnać na tramwaj nafaszerowana ibupromem to nie miałbym takich problemów? Kiedyś to wszystko było prostsze. Bo stres ma przecież wpływ na naszą płodność. Wiadomo, że gdy organizm przeżywa trudności mogą pojawić się zaburzenia również w tej sferze. Stres oddziałując na nasze ciało wpływa na przysadkę mózgową powodując zawirowania hormonalne. Zwiększa się wtedy wydzielanie prolaktyny. Może ona zaburzać jajeczkowanie powodując cykle bezowulacyjne, często też obniża poziom progesteronu - hormonu niezbędnego do zagnieżdżenia zarodka i jego rozwoju. A niski progesteron w drugiej fazie cyklu to niedomoga lutealna, co może stanowić przyczynę poronień. Z kolei kiepski poziom estrogenów i zła praca przysadki w pierwszej fazie może skutkować niepełnowartościową owulacją (a co za tym idzie - niezdolną do zapłodnienia komórką jajową) czy też niepękającymi pęcherzykami przekształcającymi się w torbiele. Z bardziej prozaicznych rzeczy - problemy ze śluzem, bez którego nie przeżyją nawet najbardziej odporne plemniki. W kobiecym organizmie wszystko bowiem jest ze sobą powiązane. Poranne rozgoryczenie skłoniło mnie od obserwacji stresujących sytuacji w ciągu całego mojego dnia. Właściwie wydawało mi się, że nie będzie źle, ale wyniki były porażające. Przyjmując za stres każde negatywne napięcie nerwowe okazało się, że praktycznie co kilka minut organizm bombardowany jest różnego rodzaju bodźcami, powodującymi napięcie mięśniowe, podnoszenie się ciśnienia, zdenerwowanie, niepokój, a nawet lęk i co praktycznie niezauważalne a groźne i podstępne - pośpiech. Kiedyś myślałam, że stres to tylko takie sytuacje kiedy jesteśmy bardzo zdenerwowani i czegoś się boimy. Mądra lekarka uświadomiła mi, że stres ma wiele twarzy i pośpiech jest właśnie jedną z nich. Bo gdy się spieszymy to się po prostu stresujemy: tym, że jeszcze tyle do zrobienia, że nie zdążymy na tramwaj, że nie mamy kiedy odpocząć itd. Takich sytuacji każdego dnia jest naprawdę mnóstwo! Naszym sprzymierzeńcem nie jest też głód - a przecież w pracy nie zawsze możemy jeść wtedy kiedy tego potrzebujemy, łykamy nerwowo i szybko lub jemy "na raty" - bo akurat dzwoni telefon, który trzeba odebrać lub wzywa nas dyrektor. To wszystko powoduje, że znaczna część młodych kobiet cierpi na zespół nadwrażliwego jelita, wrzody i bóle żołądka, migreny, bezsenność czy nawet depresję. A to przecież ma to przełożenie na cykl i płodność. Więc może to wszystko co się dzieje w ciągu dnia nam - kobietom naprawdę poważnie szkodzi? Może dlatego pojawiają się tak częste i poważne ostatnio problemy z poczęciem? Koleżanka z pracy przytłoczona nadmiarem obowiązków stwierdziła ostatnio, że ma dość równouprawnienia i chętnie zajęłaby się domem. Właściwie jej przytaknęłam, po czym obie natychmiast zaczęłyśmy wymieniać powody, dla których jednak musimy pracować zawodowo. Bo kredyt, bo czynsz, bo w końcu po coś się uczyłyśmy. A w ogóle to lubimy swoją pracę. I to wszystko też jest prawdą. Mój dzień w pracy dobiega końca. Jeszcze kilka telefonów, kilka problemów do rozwiązania i kilka niezałatwionych spraw zostaje na następny dzień. Łykam kolejną tabletkę i pędzę do metra - mam jeszcze dziś tyle do zrobienia. Do domu wracam po dziewiętnastej i odgrzewam obiad. Cóż, to chyba nienajlepszy pomysł, by główny posiłek jeść wieczorem. Ale kiedyś trzeba. I tylko w tej gonitwie z niepokojem zastanawiam się czy faktycznie tak to wszystko musi wyglądać i czy nic nie da się zrobić, by żyć zgodnie z naturą. Czy ten codzienny stres ma faktycznie aż tak duży wpływ na zdrowie i możliwość zajścia w ciążę. Czy jeśli nie zwolnię to nigdy mi się to nie uda? Czy przez taki tryb życia sama nie przyczyniam się do swojej niepłodności? A przecież tak bardzo pragnę dziecka. Na jakiej drodze jesteśmy my - ciężko pracujące kobiety? Czy jest z tego jakieś dobre wyjście? Kasia
(Duszpasterstwo Małżeństw Pragnących Potomstwa)
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2021 Pomoc Duchowa |