Prokreacja czy reprodukcjaZapowiadany projekt ustawy bioetyczrrej, regulującej m.in. kwestie prawne zapłodnień pozaustrojowych, trafia właśnie - do konsultacji - w ręce klubów parlamentarnych i do opinii społecznej. Tym samym dobiega końca fatalny w skutkach okres niemal niczym nieograniczonego stosowania w Polsce metody in vitro. Nie był to czas całkowicie stracony. Dzięki toczącej się dyskusji i uświadamianiu społeczeństwa, zgodnie wynikami sondaży CBOS, poparcie Polaków dla dokonywania zapłodnienia pozaustrojowego tylko w ciągu ostatnich trzech lat spadło o 16%, a sprzeciw wobec niego wzrósł o 11%. Obecnie, wraz z projektem ustawy, otwiera się kolejny etap dyskusji o proponowanych prawnych rozwiązaniach.Chociaż w chwili oddania niniejszego tekstu do druku nie wiadomo jeszcze, jakie to będą propozycje, jedno jest pewne - będzie to efekt daleko idącego kompromisu. Nie może on w pełni zadowolić Kościoła, mówiącego stanowcze "nie" dla in vitro. Nie zadowoli też pewnie zwolenników korzystania z tej metody "uzyskiwania" dzieci. Nieoficjalnie jednak specjaliści reprezentujący tzw. stanowisko konserwatywne, którzy weszli w skład powołanego przez Prezesa Rady Ministrów RP w kwietniu br. Zespołu ds. Konwencji Bioetycznej z Oviedo, są optymistami. Od kilkunastu dni znany jest raport przygotowany przez ten Zespól dla premiera (treść na stronie internetowej Kancelarii Premiera: www. pliki.kprm.gov.pl/RAPORT_26_ll_2008. pdf). Nie ma on żadnej mocy prawnej, ale stanowi materiał wyjściowy do dalszej dyskusji i prac nad ustawą w parlamencie. MISERA LEX SED LEX Z raportu wynika, że niestety nie ma co liczyć na ustawowy, całkowity zakaz stosowania IVF (in vitro fertilisation) w Polsce. - Dzisiaj nie ma istotnych powodów ani istotnych sił czy interesów społecznych, aby tej metody zakazać - tłumaczył na początku grudnia premier Donald Tusk, sugerując, że żadna ze stron debaty, w tym m.in. Kościół, nie postulowała prawnego zakazu stosowania in vitro. To oczywiste uproszczenie.
Jednak - jak mówił premier - wszyscy od prawa do lewa widzą bezdyskusyjną potrzebę uregulowania prawnego praktyk in vitro tak, aby wiadomo było kto, za co, kiedy, w jakich okolicznościach tę metodę może stosować. Marne prawo, ale prawo. Brak uregulowań prawnych jest na rękę jedynie klinikom oferującym odpłatnie IVF, ponieważ takie uregulowania - zgodnie z Konwencją z Oviedo - pociągają za sobą ochronę godności istoty ludzkiej. Jest nią w rozumieniu polskiego prawa - już ludzki embrion, także ten powstały w wyniku in vitro. Co wtedy zrobią te kliniki z kilkudziesięcioma tysiącami zamrożonych już zarodków? Dodać warto, że właśnie z powodu braku uregulowań prawnych Polska, mimo że podpisała Konwencję z Oviedo, dotąd jej nie ratyfikowała. W Europie nie ma jednego, ustalonego modelu uregulowań prawnych względem ochrony embrionów powstałych w wyniku IVF. Niedawno odbyło się w kościele seminaryjnym przy Krakowskim Przedmieściu sympozjum "Sięgając po owoc z drzewa życia...?" poświęcone tym sprawom. Doktor Leszek Bosek z Wydziału Prawa i Administracji UW omawiał tam stan rozwiązań w tej dziedzinie. Według niego możemy mówić o dwóch, typowych dla państw europejskich, wykluczających się modelach: brytyjskim i kontynentalnym. - Pierwszy dopuszcza wykorzystanie embrionów nie tylko w celach prokreacyjnych, ale także do badań naukowych. A więc klonowanie, a nawet tworzenie hybryd zwierzęco-ludzkich. O in vitro starać się mogą wszyscy, także pary homo-seksualne. I to bez wskazań medycznych. Jest ono finansowane przez państwo jedynie częściowo. Chętnych jest tylu, że trzeba czekać na zabieg kilka lat - tłumaczy dr Bosek. - Drugi z modeli, stworzony na bazie regulacji niemieckiej, całkowicie wyklucza tworzenie embrionów do celów czysto badawczych. Prawo ogranicza ilość tworzonych embrionów, by nie było problemu, co z nimi robić. Z zasady wykluczone jest ich niszczenie, tak więc jeśli nawet nie uważamy zarodków ludzkich za pełnowartościowego człowieka, to są one wartością prawną. Wprowadza się ograniczenie tworzenia zarodków do trzech i zakazuje tworzenia hybryd - wyjaśnia dr Bosek. Każde państwo tworzy własne uregulowania i nic Polski nie determinuje do uchwalenia u siebie takich, a nie innych rozwiązań. Warto jednak zwrócić uwagę, że wszystkie państwa prowadzą odgórną kontrolę nad in vitro oraz stosują zasadę, że zabiegi medycznie wspomaganej prokreacji przeprowadzają tylko lekarze. Cały zaś personel medyczny ma możliwość wyboru, czy - zgodnie z własnym sumieniem - brać udział w przeprowadzaniu in vitro, czy nie. Wszystkie kliniki są monitorowane, nie tak jak w Polsce, gdzie państwo nawet nie wie, ile jest takich klinik, jakie są procedury kwalifikacyjne do zabiegu, ile jest zarodków, co się z nimi dzieje. NIE TAKA USTAWA STRASZNA?Jakie będą polskie uregulowania prawa odnośnie zagadnień bioetycznych? Wg dr. Boska powinny być funkcją trzech czynników: a) przynajmniej minimalnych standardów konwencji o biomedycynie i regulacji unijnych; b) polskich standardów konstytucyjnych; c) uwarunkowań obyczajowych i etycznych występujących w Polsce.Kierujący Zespołem ds. Konwencji z Oviedo i odpowiadający za przesłany do parlamentu projekt ustawy bioe-tycznej poseł Jarosław Gowin (PO) zapowiada regulacje, które część mediów nazywa wersją konserwatywną. W projekcie, zgodnie z deklaracją Gowina, zawarto m.in. bezwzględny zakaz tworzenia zarodków nadliczbowych, klonowania terapeutycznego, eksperymentów na zarodkach i ich zamrażania - z wyjątkiem sytuacji, gdy kobiecie z nagłych powodów nie można zaimplementować przygotowanych dla niej embrionów. Jest tam także ograniczenie ilości implementowanych zarodków do dwóch, zakaz handlu nimi i tworzenia ich w celach naukowych oraz - wzorem państw zachodnich - zapis o "ścisłej kontroli klinik proponujących in vitro tak, by nie dochodziło do nieuzasadnionych zabiegów". Na korzystanie z in vitro wyłączność mają mieć małżeństwa ze stwierdzoną faktyczną bezpłodnością, czyli te, które przeszły bezowocnie cykl jej leczenia. Jednak ten ostatni postulat, zdaniem samego Gowina, trudno będzie w trakcie konsultacji międzypartyjnych obronić. Poza tym nie jest wykluczone, że w projekcie znajdą się zakazy ofiarowywania komórek jajowych i nasienia oraz selekcji zarodków przed wszczepieniem do macicy. Według ks. prof. Franciszka Long-champs de Berier, który również brat udział w pracach Zespołu, zaproponowana przez Gowina regulacja będzie mogła w wysokim stopniu realizować przekonania ludzi broniących prawa do życia człowieka od momentu poczęcia. Najważniejsze, jego zdaniem, jest to, że ustawa bioe-tyczna wreszcie zaistnieje. Jest też nadzieja, że zostanie uchwalona już w pierwszych miesiącach 2009 r. REFINANSOWANIE NIE-LECZENIA?Ostatnio ekipa rządząca błysnęła ideą częściowego lub całkowitego - w tej kwestii premier Tusk i minister zdrowia Ewa Kopacz wysyłają w eter odrębne deklaracje - refundowania zabiegów in vitro. Wiadomo już, że poseł Gowin będzie premierowi sugerował częściową refundację in vitro w wysokości 50 min zł rocznie. Wg jego obliczeń ma to wystarczyć dla 8-10 tysięcy par.Pierwszy raz premier Tusk wyciągnął pomysł refundowania in vitro, niczym królika z kapelusza, w styczniu. Szybko jednak go schował. Jak będzie teraz? Dla Tuska refundowanie zabiegów in vitro jest niczym innym, jak wyrównywaniem szans dostępu do tej metody parom mniej zamożnym. Zapewnił, że na to nie zostaną przeznaczone żadne specjalne środki z budżetu państwa. - Refundacja tego typu zabiegów jest w obrębie budżetu, który wynika ze składki, jaką dysponuje Narodowy Fundusz Zdrowia - mówił na początku grudnia premier. Być może rządowi uda się odgórnie narzucić NFZ-owi wygospodarowanie pieniędzy na refundację in vitro. Nie wiadomo jednak, czy Polacy - zwłaszcza przewlekle chorzy - w obliczu poważnego kryzysu finansów w służbie zdrowia przyjmą ten pomysł ze zrozumieniem. Trudno bowiem nawet najzagorzalszym propagatorom in vitro zaprzeczyć, że - jak mówi prof. Bogdan Chazan - leczenie niepłodności to usuwanie przeszkód dla naturalnej płodności, podczas gdy in vitro to jedynie próba ich omijania. - In vitro niczego nie leczy, a wręcz przeciwnie, powoduje często u kobiet cały szereg bolesnych komplikacji, a u wielu mężczyzn traumę wywołaną wymuszonym samogwałtem. Dlatego dyskusja nad jego refundowaniem jako zwrotem kosztów procedur leczących jest bezprzedmiotowa. Można nawet powiedzieć, że medycyna nie powinna się zajmować takimi sprawami, ponieważ in vitro to w rzeczywistości przemysł - mówi dr Hanna Wujowska, lekarz i bioetyk, sekretarz Polskiego Stowarzyszenia Lekarzy Katolickich, były doradca premiera Marcinkiewicza ds. rodziny. Trzeba pochylać się z pokorą i współczuciem nad tragedią osób chcących, ale niemogących z powodu rzeczywistej bezpłodności zostać biologicznymi rodzicami. Jednak trzeba zauważyć, że częstą przyczyną bezpłodności - o czym nieoficjalnie mówią lekarze -jest także uchylanie się przez rodzicielstwem przez długotrwałe korzystanie ze środków antykoncepcyjnych. Gdy już decydują się na dziecko, zderzają się ze skutkami swoich złych wyborów, a potem oczekują od państwa, że będzie finansować ich spóźnione starania - komentują specjaliści. Czy więc Polacy chętnie zgodzą się na refundowanie in vitro z pieniędzy, które mogłyby być przeznaczone na leczenie innych chorób cywilizacyjnych? LECZYĆ ZAMIAST OMIJAĆCzekającej nas prawdopodobnie batalii o ostateczny kształt ustawy bioetycznej towarzyszy na szczęście coraz lepiej słyszalny głos rozsądku. W miarę upowszechniania się wiedzy na temat rzeczywistego leczenia bezpłodności zainteresowanie in vi-tro z wolna ustępuje. Budzi to nadzieję tym większą, że -jak niedawno powiedział abp Henryk Hoser - leczenie niepłodności jest bardziej skuteczne niż zastępowanie płodności zapłodnieniem pozaustrojowym.Obecnie o niepłodności mówimy, gdy po dwóch latach spontanicznego, naturalnego współżycia w małżeństwie nie dochodzi do poczęcia dziecka. Wg Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) niepłodność jest chorobą cywilizacyjną, dotyczącą nawet 20% par. W Polsce dotyczy ok. 14% małżeństw. - Wiele z tych osób nie jest bezpłodnych bezwarunkowo. Mogłyby uzyskać potomstwo metodą naturalną, jednak natrafiają na przejściowe trudności, mają źle rozpoznaną chorobę, która zdiagnozowana i wyleczona przywróciłaby im płodność - tłumaczy dr. Wujowska. - Przyczyny występowania bezpłodności czy problemów z płodnością są różne. Ze strony kobiety to m.in. zaburzenia hormonalne, które w 85% można leczyć, oraz stany zapalne prowadzące do niedrożności jajowodów. Często to także problemy leżące w psychice. Jednak podstawowym powodem kłopotów z płodnością jest obecnie odwlekanie rodzicielstwa - tłumaczy dr Anna Gręziak, prezes Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich. - Kardynał Joseph Ratzinger wskazał kiedyś na zasadniczą różnicę między poczęciem naturalnym a poczęciem in vitro. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z prokreacją, czyli ze współdziałaniem ludzi z Bogiem w stwarzaniu nowych istot ludzkich. W przypadku zapłodnienia in vitro pozostaje jedynie reprodukcja, czyli zabieg wyprodukowania człowieka, bardzo podobny do produkcji innych dóbr konsumpcyjnych - napisał w czerwcowym nr. miesięcznika "Różaniec" ks. prof. Marian Machinek MSF z Zakładu Teologii Moralnej i Duchowości Wydziału Teologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Wiele wskazuje na to, że prokreacja i reprodukcja mogą stać się wkrótce równoprawne!
Radek Molenda
Tekst pochodzi z Tygodnika
(Duszpasterstwo Małżeństw Pragnących Potomstwa)
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2021 Pomoc Duchowa |