RozynaNa ostatnim piętrze wysokiego, wąskiego domu, mieszkała dziewczynka o pięknych włosach, złotych jak kłosy dojrzałego zboża.Na imię jej było Rozyna. Cały dzień siedziała przy oknie, gdyż nie mogła się poruszać. Jej nóżki były bezwładne. Była zmuszona ciągle przebywać na wózku inwalidzkim. W swym wielkim nieszczęściu była jednak uprzywilejowana, gdyż miała małą przyjaciółkę. Na imię jej było Lucia; codzinnie przychodziła ją odwiedzić, przynosiła jej też swoje kolorowe książki i zabawki. Ale pewnego dnia Lucia zwierzyła się Rozynie, że zacznie chodzić do przedszkola. Była już je zobaczyć. Przedszkole jest duże, o wielu salach. Są tam, umieszczone w koszach, rozmaite zabawki, na ziemi rozłożone są kolorowe poduszki, na ścianach wiszą długie i kwadratowe lustra. - Chciałabym i ja tam chodzić - powiedziała Rozyna. Ale Lucia już otworzyła drzwi mieszkania i zbiegła szybko po schodach. - Mamusiu, mamusiu, dlaczego Rozyna nie może pójść do przedszkola? - Ona nie może chodzić - odpowiedziała matka. Lucia zamilkła. W przedszkolu przyjęła ją bardzo miła pani, która wzięła ją za rękę i pokazała miejsce, gdzie dziewczynka mogła zawiesić swój ręcznik, położyć szczoteczkę do zębów; potem pozwoliła jej wziąć taką zabawkę, jaką sobie wybrała i dzień minął bardzo szybko. Każdego dnia, po powrocie do domu, Lucia opowiadała o wszystkim, czego się nauczyła w przedszkolu. Rozyna słuchała z otwartą buzią. - Naprawdę pani nauczycielka każe ci robić koziołka? I oglądacie filmy? I tyle tam dzieci? Lucia potakiwała główką i równocześnie udawałą ze robi wspaniały tort ze śmietany i truskawek, które potem "na niby" miały zjeść. Również w przedszkolu bawiła się, przygotowując na niby kawę, podając ją pani nauczycielce, która też udawała, że ją pije. Ale pewnego wieczoru przyszło jej na myśl coś niesłychanego. Pomysł był tak piękny, że Lucia chciała od razu pójść do przedszkola opowiedzieć o nim swej nauczycielce. I rzeczywiście, następnego dnia Lucia powiedziała swojej pani wychowawczyni: - Proszę pani, jest jedna dziewczynka, która chciałaby przyjść tu ze mną, ale nie możę. - Dlaczego nie może? - Ponieważ nie chodzi - Ale my jednak możemy sprowadzić ją tutaj! Lucia spojrzała na panią, aby przekonać się, czy czasami nie żartuje, ale jej twarz była zupełnie poważna, nie taka, jaką miałą, pijąc na niby kawę. - Pani tak myśli naprawdę? - Naturalnie. Poślemy autobusik, który codziennie przywozić będzie twoją koleżankę, potem każemy zrobić specjalną ławkę i będzie mogła rysować lub bawić się plasteliną, ilekroć zachce. I tak się stało. Rozyna była uszczęśliwiona. Również ona, tak jak wszystkie inne dzieci, mogła wreszcie chodzić do przedszkola. Wszyscy chcieli być razem z nią, gdyż umiała robić łódeczki-harminijki z papieru. Umiała też robić wachlarze. Lucia i Rozyna mogły teraz opowiadać sobie o wielu sprawach. Codziennie przychodziła przyjaciółka pani nauczycielki i bawiła się z Rozyną. Układała ją na materacu i gimnastykowała jej nóżki. Ćwiczenia były bardzo męczące i Rozyna aż się pociła. Któregoś ranka stała się rzecz wspaniała: przez kilka minut mogła utrzymać się na nogach, oparta o ławkę. Nauczycielki powiedziały jej, że kontynuując ćwiczenia gimnastyczne, któregoś dnia zacznie chodzić sama. Flora Bresciani Nicassio
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |