"Panie, Twa łaska jest życiem mym..."Patrząc z perspektywy na moje wczoraj i dziś, jestem wdzięczna Bogu za bezmiar otrzymywanych łask. Za miłość rodziców. Atmosferę domu rodzinnego i że od najmłodszych lat szukałam wartości trwałych, nieprzemijających.Po maturze kontynuowałam naukę i pracę. Byłam optymistką. Lubiłam obserwować ludzi, ich relacje. Nie stroniłam od towarzystwa. Niemniej był we mnie dystans do stylu życia młodzieży. Nie umiałam iść z prądem i podzielać sloganów "bo taki jest świat". Towarzyszyła mi wewnątrz jakaś "nieznana siła". Dużo podróżowałam, czytałam. Lubiłam tańczyć, słuchać muzyki, oglądać dobre filmy i sztuki teatralne. Moją pasją było chodzenie po górach. Wzrastało we mnie ogromne pragnienie poznania i doświadczenia Boga. Chciałam odnajdywać i realizować plany Boże wobec mnie. Myślałam i marzyłam o założeniu rodziny. Moje ścieżki życia wiodły w kierunku małżeństwa. Przyjaźń i piękna miłość dodawały mi skrzydeł. Wspólne plany i marzenia stawały się coraz bliższe. Byłam szczęśliwa. Jednak ostateczne podjęcie decyzji o małżeństwie przedłużałam w czasie. Wtedy nawet nie wiedziałam dlaczego. Teraz wiem. Przecież: "Myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami - mówi Pan" (Iz 55,8). Zaczęłam doświadczać wyraźnego przynaglenia miłością Chrystusa i Jego prowadzenia. I oto zaskakująca wiadomość. Moja siostra wstępuje do Sióstr Pallotynek. Cieszyłam się, że będę miała .furtkę" do wejścia w tajemniczy świat. Byłam pewna, że jedno powołanie z rodziny wystarczy. I ten fakt bardzo mnie ucieszył. Chłonęłam piękne listy siostry z nowicjatu. Coraz częściej sięgałam po Pismo św. Odkrywałam ogromne bogactwo słowa Bożego. Chciałam głosić Chrystusa i budzić w ludziach miłość do Niego. Ta łaska "pragnienia" jednocześnie potęgowała we mnie wezwanie do pójścia za Chrystusem. Zrozumiałam, że jest to powołanie do życia konsekrowanego, co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Program mego życia został rozbity na drobne kawałki. Czułam wyraźnie, że Jezus cierpliwie czekał na moją odpowiedź. Przecież na miłość odpowiada się miłością. Innej odpowiedzi nie ma. Rozpoczęła się wewnętrzna walka. Nawet pojawił się bunt i próba ucieczki. Przecież moje plany osobiste itp. Stawiałam Bogu tysiące pytań. Na wszystko byłam gotowa, by tylko zagłuszyć w sobie powołanie zakonne. A wszelkie wątpliwości, lęki, obawy Jezus leczył swoimi słowami. "Wystarczy ci Mojej łaski (2 Kor 12,9), "Góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie" (Iz 54,10). Mogłam wybierać. Ale nadszedł dzień, że przynaglona miłością Chrystusa, w wolności serca, wypowiedziałam swoje "fiat". Owa decyzja to również morze łez i powolne zwycięstwo Jego Miłości we mnie. A później? Pokój serca, radość, wdzięczność, nowe odkrycia. "Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłam się uwieść" (por. Jr 20,7). Od tamtej pory rozpoczęła się niezwykła przygoda z Jezusem. Moja codzienność to życie kontemplacyjno-czynne. Obecnie uczę religii w LO. Organizuję z młodzieżą czuwania modlitewne, pielgrzymki, dni skupienia, różne wycieczki, także rekolekcje ewangelizacyjne dla młodzieży i małżeństw. s. Zofia, pallotynka
Tekst pochodzi z pisma
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |