Dobro dużej rodzinyPewne małżeństwo po urodzeniu pierwszego dziecka dłuższy czas czekało na drugie. W końcu jednak mama znalazła się w stanie błogosławionym. Wszyscy z niecierpliwością wyczekiwali na powiększenie się rodziny. Niestety, nastąpiło poronienie. Ojciec zmuszony był powiedzieć o tym swojemu małemu synowi: "Mama nie będzie jednak miała dzidziusia". I skłaniając głowę przed wyrokami Opatrzności, dodał: "Tak jest lepiej...". Syn nie okazał się jednak tak samo pokorny: "Ale tato! - powiedział - czy może być coś lepszego niż dzidziuś...?" Wielu małżonków mogłoby pozazdrościć temu dziecku poczucia tego, co w rodzinie jest rzeczywiście cenne.Upowszechnia się negatywne nastawienie do dużych rodzin. Są one często przedmiotem ubolewania sąsiadów, kolegów w pracy czy nawet krewnych. Można usłyszeć: "Czy nie wiedzą, jak zapobiegać ciąży?", "Zwariowali, czwarte dziecko w dzisiejszych czasach?" Terminy "planowanie rodziny" i "odpowiedzialne rodzicielstwo" kojarzą się z ograniczeniem liczby dzieci do najwygodniejszego minimum. W konsekwencji najczęściej spotyka się rodziny z jednym czy dwojgiem dzieci, nawet w sytuacji, gdy małżonkowie mogliby pozwolić sobie na większą liczbę potomstwa. Dosyć powszechnie uważa się takie ograniczenie wielkości rodziny za rzecz dobrą, tymczasem jest to pozbawienie siebie dobra. Sobór Watykański II mówi: "Dzieci są najcenniejszym darem małżeństwa i rodzicom przynoszą najwięcej dobra" (Gaudium et spes, 50). Małżonkowie jednak, jakże często wolą mieć mniej tzw. dóbr małżeńskich (niematerialnych), aby mieć więcej dóbr materialnych. Jakość życia, coraz bardziej materialistycznego i coraz mniej ludzkiego (stawiają przecież rzeczy nad ludzi) wypływa z tego właśnie wyboru. Wyobraźmy sobie dwa małżeństwa: pierwsze bezdzietne, ma obszerny dom w eleganckiej dzielnicy dużego miasta, weekendowy domek w górach, dwa samochody, wakacje spędzają każdego roku za granicą; i drugie, które ma siedmioro dzieci, stary dom na wsi, starego Fiata 125, a wakacje spędza w domu. Które z nich jest zamożniejsze? Dzieci wzmacniają miłość małżeńskąDlaczego liczne potomstwo jest błogosławieństwem dla małżonków? Wymieńmy kilka najbardziej oczywistych tego przyczyn.Dzieci wzmacniają małżeńską miłość. Osoby zakochane w sobie chcą robić różne rzeczy razem; razem projektują wnętrze swojego mieszkania, razem kupują meble... Chcą mieć coś, co będzie w sposób szczególny "ich" - jako owoc wspólnej decyzji i działania. Czują, że będzie to ich łączyć. Nie może być nic bardziej wspólnego i osobistego dla małżonków niż ich dzieci. Inni ludzie mogą mieć takie same, bądź podobne mieszkania, samochód, meble, ale nikt nie może mieć "ich" dzieci. Każde dziecko jest jedynym w swoim rodzaju żywym pomnikiem ich miłości. Społeczeństwa stawiaj ą pomniki, aby przywołać pamięć wielkich wydarzeń i utrzymać żywe wartości, które tym wydarzeniom towarzyszyły. Małżonkowie również potrzebują takich pomników. Kiedy romantyzm pierwszej miłości zaczyna zamierać, wtedy każde dziecko pozostaje świadectwem głębokości, jedyności i całkowitości daru z siebie oraz przyczynia się do dalszego dawania. Spotyka się obecnie coraz więcej małżeństw, które zawierały ślub z miłości, ale które załamały się, ponieważ odkładały poczęcie dziecka, pozbawiając w ten sposób swoją miłość naturalnego wsparcia. Dwoje zakochanych, bezustannie wpatrując się sobie w oczy, zaczyna stopniowo dostrzegać w sobie nawzajem wady. Kiedy poświęca im przesadnie dużo uwagi, mogą stać się nie do zniesienia. Jeżeli zaś małżonkowie nauczą się patrzeć razem na swoje dzieci, będą w konsekwencji mniej koncentrować się na sobie. Jeżeli miłość małżeńska ma wzrastać, musi kontemplować i być kontemplowana przez kogoś innego, zrodzonego z tej miłości. Formacja charakteru dziecka jest łatwiejsza i pełniejsza, kiedy ma ono wiele braci i sióstr. Dziecko rośnie wtedy w środowisku rodzeństwa w różnym wieku, o różnych temperamentach, oczekiwaniach, pragnieniach. Uczy się stale, przez cały dzień, obcowania z różnymi osobowościami. Ma więcej możliwości, żeby stać się otwarte, hojne, uprzejme, troskliwe. Nawet nieuniknione kłótnie stają się lekcją przebaczania, cierpliwości, zrozumienia. Dzieci żyją w ten sposób w środowisku bogatszym w wartości (choć może uboższym w rzeczy) i dlatego bardziej sprzyjającym ich ogólnoludzkiemu rozwojowi. Ojciec pięciorga dzieci, który sam wychował się w wielodzietnej rodzinie, opowiada, że nigdy nie miał trudności ze zrozumieniem, co to znaczy dzielić się i dlaczego myślenie o innych, zamiast o sobie, jest takie ważne. Nauczył się tego w swojej dużej rodzinie. Jeżeli poszukamy źródeł własnego egoizmu, to z pewnością znajdziemy je we własnym dzieciństwie. Rodzice czynią dziecku (a w konsekwencji i sobie) złą przysługę, jeżeli pod pretekstem zapewnienia mu materialnych wygód pozbawiają go wpływu, jaki mogłaby mieć na jego rozwój obecność braci i sióstr. Rzeczy nigdy nie zastąpią obecności drugiego człowieka. Dla wierzących rodziców poczęcie dziecka jest świętym wydarzeniem. Rozpoczyna się bowiem w tym momencie życie, które już nigdy nie ustanie. Powołana zostaje do istnienia istota, która będzie miłować swego Stwórcę, służyć Mu, żyć dla Niego, a w końcu cieszyć się z Nim wieczną radością. Cóż może dać matce albo ojcu w sędziwym wieku więcej pokoju niż myśl, że byli hojnymi w stosunku do Boga, dając życie wielu dzieciom i wychowując je w wierze. Dzieci są faktycznym bogactwem rodziców. Tak wiele małżeństw cierpi przez dobrowolnie wybrane zubożenie, spowodowane odrzuceniem daru rodzicielstwa. Bogate w rzeczy zachodnie społeczeństwa, do których poziomu niektórzy Polacy tak usilnie aspirują, przejdą do historii jako biedne, bo wyprane z wielu prawdziwie ludzkich wartości. Jan Bilewicz
Publikacja za zgodą redakcji
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |