Małe dzieci na Mszy ŚwiętejAch te dzieci! (w kościele)Nie wyobrażam sobie niedzieli bez rodzinnej Mszy św. Sytuację, w której rodzice wymieniają się, zostawiając dziecko w domu, jestem w stanie zaakceptować tylko w ekstremalnych warunkach - w czasie choroby. Pan Jezus pozwalał dzieciom przychodzić do Niego i nie pytał czy rozumieją, o czym mówi. Mój syn więc przychodzi. Ma półtora roku. Opowiadam mu szeptem co się właśnie dzieje przy ołtarzu. Wcześniej mówiłam mu, gdzie są świeczki, lampy, organy, pokazywałam Pana Jezusa na krzyżu. Na kazanie zawsze wychodzę - ja albo mąż, nawet 10 minut to czas kiedy syn może się na korytarzu odprężyć. Owszem, sama kazanie też tracę. Ale zyskuję resztę Mszy św.Zdarzało mi się też nie raz karmić dziecko na Mszy. Głód nie wybiera, a po co mam wracać do domu, skoro mogę załatwić to szybciej. Zazwyczaj jednak wychodziłam do salki, żeby nie gorszyć ludzi. Syn trochę chodzi, wrzuca pieniążek do koszyczka, przekazuje znak pokoju, naśladuje gesty ministrantów, księdza, śpiewa po swojemu, siedzi z dziećmi na stopniach ołtarza itd. Muszę uważać, żeby nie pociągał za sznur od dzwonka, żeby nie położył się pod ołtarzem, czyli żeby nie przesadzał. Ale na pewno nie będę zmuszać go do siedzenia sztywno w wózku podczas całej Mszy św. Jak do tej pory synek chodzi do kościoła z bardzo dużą radością i zachęca mnie na spacerze, żebyśmy "poszli powiedzieć Panu Jezusowi dzień dobry". Ewa
Dzieci w kościeleMamy troje dzieci: prawie 7 lat, 5 lat i 7 miesięcy. W każdą niedzielę chodzimy wszyscy razem do kościoła na Mszę św. - nie wyobrażam sobie jak inaczej moglibyśmy nauczyć nasze dzieci, że jest to najważniejszy moment niedzieli i całego tygodnia.Był czas, kiedy przy starszych dzieciach nie mogliśmy razem uczestniczyć w Eucharystii - usiłowały opowiadać po swojemu, śpiewać w kościele o rewelacyjnej akustyce... Uznaliśmy wówczas, że lepiej będzie przez jakiś czas nie bywać z nimi na Mszy św. w niedziele - nie żądać od nich tego, czego nie są w stanie spełnić. Regularnie zaczęły bywać (bo jeszcze nie od razu "uczestniczyć") na Mszy św. w wieku mniej więcej 2,5 roku. Staraliśmy się (i tak jest do tej pory) wybierać Mszę św. przed południem, nieco krótszą (nie celebrowaną sumę), taką, na której dzieci mogą siedzieć w ławce i obserwować co się dzieje przy ołtarzu. (Z małym dzieckiem staraliśmy się stać lub siedzieć w pobliżu bocznego wejścia, aby być blisko ołtarza, ale jednocześnie móc sprawnie opuścić kościół, jeśli było trzeba). Zdarzało się, że jedno z nas wychodziło z dzieckiem/dziećmi, ale w sumie nie było najgorzej. Za to odkrywaliśmy, że nasze dzieci mają świetne wyczucie sacrum, "nie wiadomo skąd" znają Modlitwę Pańską, śpiewają pieśni kościelne, znają części stałe Mszy św., potrafią się dobrze zachować w kościele, umieją odpowiadać na wezwania kapłana. Zapewne nie zawsze stoją idealnie prosto wpatrzone w ołtarz (ilu z nas - dorosłych - jest zawsze idealnie skupionych przez całą Mszę św.?) i nie zawsze mogą być wzorem dla młodszych kolegów, ale też dlatego jesteśmy w kościele razem z nimi, by w odpowiednim momencie interweniować bądź wyjaśnić pewne sprawy później w domu. Jasno są też ustawione pewne reguły: w kościele nie gadamy bez potrzeby (ale dopuszczalne jest zadanie szeptem ważnego pytania), nie jemy (oczywiście nie dotyczy to malucha w wózku, którego można czasem uciszyć np. chrupkami kukurydzianymi - ale nie całym workiem!), nie przynosimy zabawek (maluch w wózku może się bawić czymś co nie grzechocze, nie piszczy, nie dzwoni...). Dzieci mogą siedzieć same w ławce (blisko nas) pod warunkiem, że się dobrze zachowują i nie rozglądają za bardzo - ale nie ma wówczas spacerowania od mamy do swojej ławki i z powrotem, trzeba siedzieć albo tu, albo tam. Gdy były mniejsze i trudno było im wysiedzieć na jednym miejscu przez prawie godzinę, pozwalaliśmy na chodzenie po bocznej nawie (byle było cicho) - ale nie na bieganie, gonienie się, a tym bardziej na spacery przed głównym ołtarzem, czy po stopniach ołtarza. Dobrym sposobem może być też zabranie książeczki z obrazkami, jeśli tylko dziecko nie domaga się głośnego komentowania lub samo nie chce opowiadać co widzi... Bardzo ważny dla dzieci moment to składanie ofiary na tacę - pieniążek najlepiej jest dać stosunkowo krótko przed podejściem księdza, czy ministranta z koszykiem... No i nie ma urlopu od Mszy św., jak już nasze dziewczynki zaczęły regularnie chodzić do kościoła, to z obecności na Mszy św. zwalniała jedynie choroba, nie był przeszkodą deszcz, czy śnieg. Od ponad pół roku chodzimy do kościoła już w piątkę - z najmniejszym członkiem naszej rodziny na razie prawie nie ma problemów, gdyż jesteśmy w kościele w porze codziennych spacerów, na których zazwyczaj smacznie śpi (to też jest rozwiązanie!). W naszym kościele dzieci otrzymują po Mszy św. "Ziarenka" z tekstem niedzielnej ewangelii i jakimiś zadaniami do wykonania, jest to dobry sposób na zmobilizowanie całej rodziny do wspólnego zastanowienia się nad Słowem Bożym. Wydaje mi się, że szczególnie w obecnych czasach trudno przecenić fakt wspólnego uczestniczenia we Mszy św. całej rodziny (z zachowaniem wymienionych wyżej reguł) - od najwcześniejszych lat życia dziecka. Powinni o tym pamiętać również ci, którzy już swoje dzieci odchowali (albo ich nie mają) i okazać odrobinę wyrozumiałości, nie zaś gorszyć się spacerującym po kościele dwulatkiem. Rodzice zaś muszą być świadomi, że rozkosznie gaworzący na cały głos malec jest ozdobą domu rodzinnego, którą niekoniecznie muszą prezentować w świątyni w całej krasie. Aga
PS.Pisałam o przeciętnej Mszy św. parafialnej. Uważam, że na Mszach św. dla małych grup duszpasterskich, szczególnie na oazie rodzin, można pozwolić małym dzieciom na nieco więcej swobody (w granicach rozsądku i dobrego smaku). Może kiedyś doczekamy się w naszych parafiach Mszy św. z osobną liturgią słowa dla dzieci? Ale to już temat na osobny artykuł. Dzieci w kościele IIMyślę, że należy przede wszystkim zaznaczyć fakt, że dzieci są największym skarbem Kościoła. Powinny być obecne z rodzicami w kościele - to jest najważniejsze.Dzieci hałasujące, biegające dekoncentrują nie tylko celebransa, ale przede wszystkim innych obecnych na Mszy Świętej. Dziecko w domu Bożym nie może skupiać na sobie uwagi innych, gdyż najważniejsza jest w czasie Eucharystii osoba Jezusa i jego Słowo. Na tym wszyscy powinni się koncentrować. Gdy wygłaszam kazanie potrzebuję skupienia, uwagi i wszelki ruch w kościele bardzo mnie dekoncentruje. Będzie to zarówno biegające dziecko jak fotograf poprawiający welon panny młodej. W nowych kościołach zazwyczaj znajduje się specjalna kaplica dla matek z dziećmi, w starszych jest nagłośniona zakrystia, do której zawsze można wejść z niespokojną pociechą i dalej uczestniczyć we Mszy Świętej. Matka doskonale wyczuwa kiedy młody człowiek jest niespokojny i kiedy zacznie się "awanturować". Wyczuwa, kiedy wyjść ze świątyni, a kiedy spędzić resztę Mszy Świętej w zakrystii. Jeżeli pociecha jest bardzo młoda i nieprzewidywalna, to można zostać w domu. Jednak model uczestniczenia we Mszy Świętej całą rodziną jest znacznie lepszy i wartościowy. Dzieci powinny być obecne w kościele. Bywają takie kościoły, w których dzieci mogą zachowywać się bardzo swobodnie na specjalnej Mszy Świętej. Jednak, moim zdaniem, jest to niewychowawcze. Trzeba od początku młodego człowieka przyzwyczajać do uczestnictwa we Mszy Świętej. Ten problem jest ważny i delikatny nie tylko dla rodziców ale też dla nas kapłanów. Uważam, że w tej kwestii należy młodym rodzicom pomagać. ks. Ireneusz Szwarc
Dzieci w kościele IIICo robić z małymi dziećmi w kościele podczas Mszy Św., to otwarty problem. Hałasujące dzieci utrudniają głoszenie kazań - nie mogę się skupić, myślę, że słuchającym też może to przeszkadzać. Uważam, że rozwiązaniem byłoby wyznaczenie Mszy Św. z udziałem małych dzieci, gdzie biegające i hałasujące pociechy stanowiłyby normę. Mogłaby być trochę krótsza, z kazaniem skierowanym do rodziców.Innym pomysłem jest zostawianie dzieci w oddzielnej kaplicy. Ktoś zajmowałby się dziećmi przez cały czas trwania Mszy Św., katechetka albo któreś z mam. Zorganizowanie takiego zajęcia dla dzieci to zadanie dla rady parafialnej, tu świeccy mogliby wyjść z inicjatywą. Uważam, że Msze Św. dla dzieci (tych starszych) to tez problem. Widziałem takie rozwiązanie, że dzieci uczestniczą w oddzielnej Liturgii Słowa i dołączają do rodziców na Wyznanie Wiary. ks. Piotr Garstecki
Dzieci w kościele IVRodzice nie powinni obawiać się przychodzić z małymi dziećmi na mszę. Jest to część istotna wychowania religijnego, tak jak ważne jest aby mówić do dziecka, nawet gdy ono jeszcze nic nie rozumie. W ten sposób obserwuje i przyzwyczaja się do pewnego typu zachowań. Z rodzicami świętuje niedzielę.Wiadomo, że małe dziecko trudno jest do końca opanować. Rodzice mogą wziąć je na ręce i pokazywać co się dzieje w kościele. Jeżeli maluch nie chce siedzieć spokojnie albo jego płacz rozprasza - może chodzić gdzieś w pobliżu. Można z nim co jakiś czas wyjść na korytarz, do salki - najlepsze są w tym wypadku osobne kaplice dla małżeństw z małymi dziećmi. Gdy dziecko jest wyjątkowo ruchliwe można wybierać msze dla dzieci - na nie przychodzą ludzie bardziej tolerancyjni. W ostateczności można co jakiś czas wychodzić na dwór, stanąć w progu. Ale jestem głęboko przekonany, że małe dzieci powinny często przychodzić do Kościoła, na Mszę Św., aby gdy osiągną 7 lat uczęszczać już regularnie. Ks. Wojciech Nogalskii
Tekst pochodzi z pisma formacyjnego
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |