Typy i typki katolicyzmuJesteś katolikiem? Świetnie! Jednak tego rodzaju samookreślenie dla wielu jest niewystarczające. Z prawa i z lewa pojawiają się próby sklasyfikowania różnych typów katolicyzmu. Znany podział na katolicyzm otwarty i katolicyzm zamknięty wydaje się coraz bardziej skompromitowany. Okazało się bowiem, że służył on nie tyle do opisywania rzeczywistości, co do ustawiania sobie oponenta do bicia.Ostatnio Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny miesięcznika "Więź", zaproponował ciekawy podział na cztery katolicyzmy: twierdzy, walki, dialogu i prywatny. Problem w tym, że dwa pierwsze słowa-klucze same w sobie wiążą się z ryzykiem przyczepienia komuś "gęby" (nie twierdzę, że taka była intencja autora). Katolicyzm twierdzy kojarzy się przecież z kimś przestraszonym, tak jak uczniowie, o których ewangelista Jan napisał, że zamknęli drzwi z "obawy przed Żydami". Katolicyzm walki przywodzi na myśl pieniaczy, którzy o wszystko mają pretensję i biegają po sądach, by bronić obśmianych wartości chrześcijańskich. W tym kontekście katolicyzm dialogu kojarzy się od razu jako coś pozytywnego: otwarci katolicy bez kompleksów idą w świat i rozmawiają z każdym budując w ten sposób mosty porozumienia. Zostawmy określenie "prywatny", bo ono wydaje się dość adekwatne na wskazanie pewnego typu katolika. Zamiast o katolicyzmie twierdzy, można by mówić o katolicyzmie domostwa, w którym uwaga byłaby skoncentrowana na budowaniu katolickich wspólnot na kształt rodziny z Nazaretu - w cichości, bez rozgłosu. Katolik tego typu to ktoś, kto dobrze czuje się wśród katolików i "robi swoje" troszcząc się o katolicki charakter powierzonego mu domostwa: rodziny, wspólnoty, parafii, środowiska. Nie patrzy z lękiem lub niechęcią na niekatolików, ale po prostu pozostaje zaabsorbowany sprawami swego katolickiego środowiska. Katolicyzm walki można by określić jako katolicyzm non possumus. To oczywiście nawiązanie do memoriału biskupów polskich do władz PRL z 1953 roku. Zawarte w memoriale non possumus (nie możemy) oznaczało, że ks. Prymas Stefan kardynał Wyszyński - wraz z innymi biskupami - uznał, że czas kompromisu minął i trzeba uzurpacji komunistycznej władzy powiedzieć "nie". Katolicyzm non possumus wskazywałby na tych katolików, którzy uważają, że w pewnych sprawach trzeba głośno i jednoznacznie prezentować swoje stanowisko, również w przestrzeni publicznej, a tym samym wchodzić w spór z różnymi środowiskami. Postawa dialogu jest oczywiście potrzebna. Trzeba próbować się porozumieć. Prymas Wyszyński, by trzymać się przykładu, potrafił rozmawiać również z komunistami, ale wiedział też, kiedy powiedzieć non possumus, za co zresztą został uwięziony. Trzeba zatem czuwać, aby dialog nie stał się grą salonowych uśmiechów, która ostatecznie prowadzi do zakłamania wszystkich jej uczestników. W takim przypadku katolicyzm dialogu należałoby raczej nazwać katolicyzmem rozwodnionym, bez tożsamości. Z dialogiem jest też taki problem, że jego piewcy ograniczają go do ściśle określonych przestrzeni. Co więcej, chcą narzucać innym, z kim można, a z kim nie należy dialogować. Pewne dialogi są modne, ale już np. dialog z lefebrystami, który podejmuje pokornie Benedykt XVI, dla wielu jest czymś wysoce niewłaściwym. W Kościele, który jest powszechny, znajdują swe miejsce różne typy i typki katolików. Sądzę jednak, że dojrzały katolik, to taki, który nie jest programowo zawsze walczący albo dialogujący, ale rozeznaje, czego wymaga konkretna sytuacja: łagodnej rozmowy czy uderzenia pięścią w stół. Problem w tym, że nie zawsze potrafimy to należycie rozpoznać. W każdym razie cieszę się, że tygodnik "Idziemy" stara się łączyć te trzy typy katolicyzmu: domostwa, non possumus i właściwie rozumianego dialogu. ks. Dariusz Kowalczyk SJ
Tekst pochodzi z Tygodnika
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |