Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

O wierność waszą i naszą

Co stanowi kryterium wierności kapłańskiej? Jakie są jej główne filary? Natychmiast przychodzą na myśl ci, którzy Pana Jezusa znali osobiście - apostołowie, pierwsi chrześcijanie. Na co się przekładała ich ludzka wierność i miłość do Pana, który chociaż odszedł, ciągle był wśród nich obecny?

Pisze święty Łukasz: "Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwie" (Dz 2,42). Ważny jest tutaj każdy element: nauka Apostołów, wspólnota, łamanie chleba, co najprawdopodobniej oznacza Eucharystię, oraz modlitwa.

Przede wszystkim "trwali": ta postawa była czymś stałym. Nie chodziło o jakąś, może nawet nierozdzielną część składową ich życia, ale o samo życie tych ludzi, którego trwanie przy Bogu było najgłębszym sensem. Jest to niewątpliwie postawa, którą każdy kapłan powinien przyjąć, uznać za swoją i walczyć o nią, szczególnie w czasach, gdy pod tym względem wkrada się do nas pewnego rodzaju protestantyzacja życia duszpasterskiego. Chodzi tu o owo: "od do". Jest rzeczą jasną, że przemęczenie pracą i mnogość zajęć sprzyjają pragnieniu - jak to ktoś powiedział - "zdezynfekowania się od czasu do czasu od spraw kościelnych", ale nie można "zdezynfekować się od Pana Boga". Nie można trwać przy Nim "od czasu do czasu" lub "od do". To trwanie musi być nieustanne, ponieważ Jezus tak - nieustannie - nas kocha. Odpowiedź musi być taka sama. Takiej i tylko takiej odpowiedzi od kapłanów On oczekuje.

TRWALI W NAUCE APOSTOŁÓW

Święty Łukasz uznał za stosowne podkreślić element trwania i uczynił to zaraz na samym początku. Było to więc ważne dla młodego, rodzącego się Kościoła - trwać w tym czego naucza! Jezus. Gwarancją autentyczności tej nauki byli apostołowie, pierwszy Urząd Nauczycielski Kościoła. Chwalić Boga, polski ksiądz nie ma - jak się wydaje - z tym "trwaniem w nauce Apostołów", co w szerszym kontekście należałoby rozumieć także w komunii z biskupem, większych problemów. Dał temu kiedyś świadectwo przed kapłanami innych narodowości Jan Paweł II, w Częstochowie w 1979 r.: "mam w żywej pamięci tych wspaniałych, gorliwych, nieraz heroicznych kapłanów. (...) Ogromne usługi w dotychczasowej pracy biskupiej oddała mi rada kapłańska, jako wspólnota i środowisko wspólnej z biskupem troski o .życie całego prezbiterium, o skuteczność jego duszpasterskiej działalności. (...)" Piękne to świadectwo, ale dla równowagi przypomnieć należy także inne słowa Papieża Wojtyly, wypowiedziane do tych samych kapłanów w Częstochowie:

"Kościół najłatwiej pokonać również przez kapłanów. (...) Musicie bardzo czuwać, musicie wszyscy mieć (...) ducha rozeznania. Kościół w Polsce dzięki kapłanom jest niepokonany. Jest niepokonany dzięki tej jedności kapłanów z Episkopatem. I z kolei jedności całego społeczeństwa z kapłanami i Episkopatem. Ale Kościół przez kapłanów można także pokonywać. Przed tym trzeba bardzo się strzec." Papież dwukrotnie używa tu zwrotu "pokonanie Kościoła przez kapłanów". Chodzi więc o niebezpieczeństwo rozłożenia Kościoła od środka i to przez ludzi, którzy zostali wezwani do odpowiedzialności za ten Kościół, a odpowiedzialnymi się nie okazują. Jednym z elementów tego braku odpowiedzialności jest brak troski o głoszenie zdrowej nauki, czyli mówiąc po prostu zawiniona ignorancja w sprawach wiary. Ignorancja, której sprzyja proza i monotonia parafialnego życia, a która ujawnia się w momencie konieczności stawienia przez kapłana czoła jakimś głębszym problemom duchowym ludzi jemu powierzonych. Mamy wtedy do czynienia z sytuacją, przed którą przestrzega! Pan Jezus, czyli że ślepy zaczyna prowadzić ślepego (por. Mt 15, 14), a różnica między nimi polega wyłącznie na tym, że jeden jest ubrany w sutannę, a drugi nie. Dlatego Kościół w Polsce tak bardzo dba o formację permanentną kapłanów.

TRWALI WE WSPÓLNOCIE

Pisał kiedyś sługa Boży kard. Stefan Wyszyński: to, co może skutecznie pokonywać rodzące się w nas "osobniactwo", tę wylęgarnię wszystkich zdziwaczeń, to utrzymanie więzi koleżeńskiej. Jest ona dość silna po wyjściu z seminarium i daje kolegom wielkie wzajemne prawa. Wszak tych kilka lat wspólnych i jakże potężnych przeżyć w Alma Mater zapada głęboko w dusze. Któż ma lepszą znajomość nas samych, jeśli nie nasi koledzy? Któż delikatniej zdoła zwrócić nam uwagę na życiowe naleciałości, nabytki terenowe, zgrubienia towarzyskie, osłabienie pierwszej miłości, jak nie przyjazny, mądry, duchem Bożym owiany kolega? I dlatego utrzymanie wspólnoty koleżeńskiej trzeba uważać za jeden z darów Bożych, z którym rozstawać się nie można (por. kard. Stefan Wyszyński, "List do moich kapłanów" t. III, s. 58).

Przypominają mi się słowa jednego ze starszych kapłanów: "świecki nigdy księdza nie zrozumie". Nawet jeśli w tym jest pewna doza przesady, zrodzona na gruncie jego własnych przykrych doświadczeń, to mówiąc o osobistych kontaktach kapłanów z ludźmi świeckimi, stwierdzeniu temu nie sposób nie przyznać przynajmniej częściowej racji. Najlepiej rozumieją to ci księża, którzy chociaż raz próbowali "wyżalić się" na swój kapłański los przed osobą świecką. Pustka, jaka po tym zostaje, wydaje się wyraźnie odczuwalna. Dlatego zdrowe kapłańskie przyjaźnie z osobami świeckimi są jak najbardziej pożądane, ale zawsze trzeba wiedzieć, w jaki sposób je utrzymywać. Jeśli matka ciągle żali się córce na swój żywot małżeński, niech się nie dziwi, że jej córka zostanie kiedyś z wyboru starą panną.

TRWALI NA ŁAMANIU CHLEBA

Jan Paweł II w "Liście do kapłanów" na Wielki Czwartek 1997 r., interpretując słowa konsekracji chleba i wina wypowiedziane przez Pana Jezusa w Wieczerniku napisał: czyż te przedziwne słowa nie są bijącym sercem każdego kapłańskiego życia? (...) Wyrażają one w najpełniejszy sposób tożsamość naszego kapłaństwa.

Dlatego myśląc o Mszy św., o słowach konsekracji, Ojciec Święty wzywał:

Wypowiadajmy je z takim przejęciem, jak to czyniliśmy po raz pierwszy! Starajmy się nie powtarzać ich bezwiednie. Instrukcja o kulcie tajemnicy eucharystycznej "Eucharisticum mysterium" przypomina rzecz wprost banalną, której jednak nigdy dość powtarzać, mianowicie że swoim wyczuciem sacrum kapłani tego samego ludzi uczą lub ich gorszą:

Jak bardzo dużo jest tutaj ciągle do zrobienia. Chodzi bardziej o poczucie bycia blisko Jezusa, tak blisko jak nikt na świecie. Jeżeli kapłan ma trwać przy Jezusie, to gdzie znajdzie miejsce bardziej odpowiednie do tego, jak nie przy ołtarzu? A jeżeli to rozumie, o tym pamięta, to jakże to jego trwanie mogłoby być pozbawione szacunku dla Pana? To jakby narzuca się samo przez się. Wszelkie więc niedociągnięcia w tej materii należałoby przypisać bardziej brakom w wierze, niż czemukolwiek innemu.

I W MODLITWIE

Ostatni ukazany u św. Łukasza element trwania przy Chrystusie to modlitwa. To zadanie dla nas. Jeśli jest prawdą, że modlitwa jest rozmową z Panem Bogiem, to konsekwentnie i z całą szczerością trzeba stwierdzić, że wszelkie braki w tej materii, nie tyle powodują zaniedbanie rozmowy, co Rozmówcy. Z drugiej strony, gdy dwoje ludzi ze sobą nie rozmawia, jest to przejaw rozluźnienia więzów ich łączących. By móc więc mówić prawdziwie o umiłowaniu Pana Jezusa, trzeba utrzymywać z Nim głęboki, osobisty kontakt modlitewny, a to oznacza właśnie modlitwę myślną, czyli świadome zaprzęgnięcie do modlitwy naszego umysłu, serca i wyobraźni, a nie tylko języka. Próba stawania przy Jezusie w znanych nam ewangelicznych sytuacjach (co stanowi medytację) lub świadome ofiarowywanie Mu swej obecności "tu i teraz" (adoracja), nie tylko ożywia naszą miłość do Jezusa, ale daje nam świadomość Bożej obecności w ciągu całego dnia, a jak jest to potrzebne, nie trzeba nikogo przekonywać.

Tę rolę modlitwy myślnej, z trudnością może wypełnić modlitwa ustna, nawet gdy przez nią rozumiemy brewiarz. Jak się zresztą wydaje, jego odmawianie z roku na rok napotyka w szeregach kapłańskich na coraz większe trudności. Zbyt często zapomina się, że brewiarz nie jest modlitwą jedną z wielu, ale że modląc się brewiarzem, kapłan czyni to w imieniu całego Kościoła i z Nim.

Jan Paweł II w czasie swej wizyty w diecezji warszawsko-praskiej 13 czerwca 1999 r. mówił: "dzięki 'więzi miłości' wspólnota chrześcijańska mogła trwać jednomyślnie w świątyni i jednym sercem szczerze wielbić Boga (...), a wszystko to było czytelnym świadectwem dla świata."

Wierność Bogu przez duże "W", przekłada się na bardzo proste - żeby nie powiedzieć prozaiczne - sprawy. I dlatego właśnie Pan Jezus tyle razy zachęcał apostołów do wierności w rzeczach małych. To jest klucz do "wytrwania i bycia zbawionym"!

I na koniec: wiemy dobrze, że rodzeniu się wspólnot pierwszych chrześcijan towarzyszyła obecność Maryi. Nie mogło Jej przy nich zabraknąć, bo była ich Matką, a oni czuli się Jej dziećmi. I współcześni kapłani nie mogą o Niej zapominać. Maryja bowiem nigdy nie jest tylko świadkiem, a tym bardziej świadkiem biernym ich wysiłków w drodze do Jezusa. Ona ich uczy, za nich się modli, im przewodzi.

"Nie muszę wam tego powtarzać ani zalecać, bo to jest też jakiś polski charyzmat: Miłujcie Maryję! Z tej miłości nie przestawajcie czerpać siły dla waszych serc! Tak mówię z całym poczuciem tej rzeczywistości, jaką jest ludzkie serce. Nie przestawajcie czerpać siły dla waszych serc. Niech Ona okazuje się dla was i przez Was również Matką wszystkich, którzy tak bardzo spragnieni są tego macierzyństwa: Jej opieki! (z przemówienia Jana Pawła II do kapłanów w Częstochowie, 6 czerwca 1979 r.).

 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej