Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

W służbie wolności

Towarzyszyli ludziom w walce o wolność i solidarność. Każdego dnia ryzykowali życiem. Bez nich niemożliwa byłaby niepodległościowa działalność.

- Wybór stanu kapłańskiego w czasach reżimu komunistycznego był aktem nie lada odwagi, a zaangażowanie księdza w pomoc ludziom "Solidarności" urasta do rangi wielkiego bohaterstwa - uważa prof. Jan Żaryn. Czasem trzeba było zapłacić największą cenę - z własnego życia, tak jak było w przypadku ks. Jerzego Popiełuszki. Na wielu kapelanach ciążyły tajne wyroki śmierci wydane przez SB. Zabójstwo ks. Stanisława Małkowskiego planowano jeszcze przed uprowadzeniem ks. Jerzego. Poddawany był nieustannym przesłuchaniom i rewizjom. Na jego temat zgromadzono w archiwum niemal tysiąc stron dokumentów. Kiedy po wielu próbach nie udało się pozyskać ks. Małkowskiego na współpracownika, na tajnym posiedzeniu funkcjonariuszy SB i PZPR w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, "skazany" został na śmierć. Ks. Małkowski do dzisiaj powtarza, że życie uratował mu ksiądz Jerzy. SB nie wykonała wyroku, bo obawiano się, że po zniknięciu ks. Małkowskiego może zostać wzmocniona straż wokół ks. Popiełuszki.

O. Huberta Czumy, jezuity, SB nie zamordowała z obawy przed poruszeniem opinii publicznej za granicą. O. Hubert pochodzi z rodziny, która od wieków angażowała się w działalność patriotyczną w Polsce. "Takie ma nazwisko, proszę go zostawić" - miał powiedzieć wtedy gen. Jaruzelski.

- Zetknięcie się z ewentualnością śmierci nie jest dla człowieka obojętne, ale nie starałem się o specjalną ochronę. Zawierzyłem się Panu Bogu. Modliłem się, żeby dobrze wypełnić swoje zadanie. Cały czas na kilkunastu pielgrzymkach warszawskich, na katechezie dla "Solidarności", na Mszach św. mówiłem, że każdy naród ma prawo do wolności, prawo do tego by wszystkich prowadzić do Pana Boga - mówi o. Czuma.

SŁOWEM I CZYNEM

Dzięki zaangażowaniu niektórych biskupów - abp. Ignacego Tokarczuka czy kard. Henryka Gulbinowicza - w działalność "Solidarności" księża czuli, że mają przyzwolenie na działalność "solidarnościową". Abp Tokarczuk traktował NSZZ "Solidarność" jako ruch niepodległościowy i tego uczy! kapłanów. Chcąc go wyeliminować z posługi pasterskiej, władze PRL kanałami dyplomatycznymi zaczęły naciskać na Watykan, by poskromił przemyskiego ordynariusza. Groziły zerwaniem rozmów z Watykanem. Nie poskutkowało. Od pierwszych chwil stanu wojennego na terenie diecezji przemyskiej działał Komitet Pomocy Więzionym i Internowanym. Przygotowywano paczki żywnościowe, organizowano zbiórki ziemniaków, żeby wymieniać je z górnikami na węgiel.

- SB często stawiała biskupom warunki: jeśli dany ksiądz nie zostanie wyciszony, zesłany na odległą wiejską parafię, ceną będzie zamknięcie Seminarium Duchownego - mówi Mateusz Wyrwich, historyk, działacz podziemia "Solidarności", który opisał działalność 46 kapelanów "Solidarności" w trzech tomach "Kapelani Solidarności".

O. Czuma jeszcze przed rokiem 1980 musiał zmieniać miejsce pobytu. W1978 r. Komitet Wojewódzki PZPR postawił poznańskiemu bp. Jerzemu Strobie warunek: jak przeniesie o. Huberta do innego miasta, dostanie zezwolenia na budowę kościołów. Z tego powodu zaczęto nawet żartować: trzeba przenosić o. Huberta tam, gdzie są trudności z budową, a świątynie będą rosły w szybkim tempie.

Mówi się o kilkuset kapelanach "Solidarności", ale ilu dokładnie było, dokładnie nie wiadomo. - Wielu nazwisk nie znajdzie się w teczkach IPN, ponieważ SB notatki o nich umieszczała w teczkach kontrwywiadu - mówi Mateusz Wyrwich. - Ci kapłani to pokolenie ludzi wychowanych w domach, gdzie wśród najważniejszych wartości był Bóg, Honor i Ojczyzna. Ta potrzeba wolności i niepodległości ukształtowana w rodzinnych domach, skonfrontowana została w seminarium duchownym - ocenia. - Kapelani wspomagali słowem i czynem rozwój "Solidarności", a po wprowadzeniu stanu wojennego jej struktury podziemne.

Ks. Małkowski głosił "antysocjalistyczne" kazania, pod własnym nazwiskiem od lat 70. publikował w prasie podziemnej i emigracyjnej. Pracował przez pewien czas w warszawskiej parafii na Kamionku. W Zbroszy Dużej wspomagał proboszcza i chłopów w walce o prawa człowieka i obronę Kościoła. Stamtąd w 1980 r. wyjechał do Gdańska na strajk w stoczni. Bp Kraszewski dał mu błogosławieństwo: "Jedź, to słuszna sprawa, trzeba walczyć o Polskę".

W Gdańsku przekazał strajkującym pieniądze i odczytał list od chłopów solidaryzujących się nimi.

Jednym z najbardziej znanych duszpasterzy "Solidarności" ze środowiska warszawskiego jest ks. Jan Sikorski. W grudniu 1981 r. bp Władysław Miziołek zaproponował mu odwiedziny u internowanych na Białołęce.

- Nawrócenia, spowiedź po latach. Wielkie wrażenie zrobił na mnie chrzest jednego z bardziej znanych polityków - wspominał ks. Sikorski. - Inny internowany żył bez ślubu, więc przyjął sakrament małżeństwa w gabinecie u wychowawcy więziennego. Wciąż pamiętam wzruszającą prośbę jednego z internowanych: "Niech się ksiądz ze mną modli, żeby moje dzieci nie nauczyły się nienawidzić. Były świadkiem mojego aresztowania".

Zmarły w 2000 r. ks. Hilary .Jastak działał w Gdyni, gdzie od 1949 r. przez 35 lat pracował w parafii Najświętszego Serca Jezusowego. Przez cały czas był szykanowany przez władze. Otrzymał ponad 500 wezwań na przesłuchanie na milicję, do urzędu wyznań. W 1950 r. został na dwa miesiące aresztowany za odczytanie z ambony listu Episkopatu nawiązującego do likwidacji Caritas przez ówczesną władzę. Po wydarzeniach Grudnia '70 ks. Jastak angażował się nie tylko w pomoc rodzinom poszkodowanych. W styczniu 1971 r. w liście do kard. Wyszyńskiego pisał: "ludność Gdyni stała się ofiarą niewinnego i niezawinionego męczeństwa, ofiarą bestialskich rozkazów wykonywanych przez organa milicji. Stanisław Kociołek, sekretarz PZPR, w przemówieniu w Gdańsku dnia 7 stycznia twierdził, że pracownicy byli uprzedzeni, by w czwartek 17 grudnia nie szli do pracy. Jest to oczywiste kłamstwo. Wręcz przeciwnie, robotnicy byli przez niego wzywani do stawienia się do pracy. Przypuszcza się, że partyjni zostali uprzedzeni (...), by w czwartek 17 grudnia nie poszli do pracy". O zbrodni dowiedział się Episkopat Polski, Watykan i świat. Kiedy w sierpniu 1980 r. ks. Jastak jechał do stoczni, by odprawić Mszę św. strajkującym, na kilkukilometrowej drodze SB zatrzymywała go kilka razy. Jego plebania zmieniła furikcję, przewijały się przez nią tysiące ludzi. Ze stoczniowej Wolnej Drukarni przywożono biuletyny "Solidarności" do kolportażu. Ks. Jastak wspominał w jednym z wywiadów, jak plebanię otoczyła milicja. Za oknami zrobiło się niebiesko, judzie przerwali układanie bibuły i zaczęli się głośno modlić. Milicja nie weszła. Kiedy zawiązał się Społeczny Komitet Budowy Pomników Ofiar Grudnia '70 w Gdyni, ks. Jastak został jego honorowym członkiem. Dwa miesiące później pomnik odsłonięto. - Czego myśmy nie mogli załatwić, to ksiądz dzwonił albo jechał i sprawa była załatwiona - opowiada Adam Gonter w książce Mateusza Wyrwicha "Kapelani Solidarności". Na tydzień przed stanem wojennym powiedział ks. Jastakowi: "ze względu na nasze bezpieczeństwo trzeba by przewieźć na plebanię nasze dokumenty". Ksiądz od razu się zgodził.

- Pierwszego dnia stanu wojennego wszyscy zgromadziliśmy się na plebanii wokół ks. Jastaka. Dzięki temu udało się uniknąć aresztowań. Z naszego 50-osobowego komitetu aresztowano 4 osoby - wspomina Adam Gonter.

DZIĘKI NIM DZIAŁALIŚMY

Dwaj księża spośród kapelanów "Solidarności" przyjęli później sakrę biskupią: bp Edward Frankowski oraz abp Sławoj Leszek Głodź. W kwietniu 1981 r. białostocki biskup Edward Kisiel mianował ks. Sławoja Leszka Głódzia delegatem ds. kontaktów z "Solidarnością". Ówcześni działacze związku wspominają, jak niemal każdego dnia był w Zarządzie Regionu NSZZ "Solidarność", często jeździł do małych zakątków Białostocczyzny. W wielu zakładach wspomagał organizowanie Komisji Zakładowych "Solidarności". W soboty i niedziele odprawiał dla "solidarnościowców" Msze św. z patriotycznymi, mocnymi kazaniami. Pod koniec sierpnia otrzymał pismo ze Stolicy Apostolskiej z nominacją do biura Kongregacji ds. Kościołów Wschodnich. Wyjeżdżał z ciężkim sercem, ale i obietnicą pomocy dla "Solidarności". Postarał się o audiencję dla białostocczan w prywatnej kaplicy Ojca Świętego. Zorganizował zwiedzanie Rzymu, a na wyjezdnym wyposażył ich w papier, farby drukarskie i powielacz. Potem wiadomości z białostockiego regionu "Solidarności" do Radia Wolna Europa trafiały za pośrednictwem ks. Głódzia. W stanie wojennym to także dzięki niemu na Białostocczyznę przyjeżdżały tiry z odzieżą i żywnością.

- Świeccy zaangażowani w "Solidarność" mówią wprost: "mogłem działać, bo wiedziałem, że jak mnie zaaresztują, ksiądz zorganizuje pomoc dla mojej rodziny. Dzieci będą miały opiekę, będą miały co jeść, a w szkole zajmie się nimi nauczycielka" - przytacza Mateusz Wyrwich. - Przecież wtedy zastraszano rodziny. Kiedy aresztowano ojca i matkę, dzieci chciano zabierać do domów dziecka - wspomina. Jaka byłaby "Solidarność", gdyby nie jej kapelani? - Zwłaszcza w małych miasteczkach, gdzie ludzie byli bardzo zastraszeni przez władzę, "Solidarność" mogłaby upaść. Trzeba też pamiętać, że wiele osób dzięki kapelanom przeżyło swoje nawrócenie - uważa Mateusz Wyrwich. - Szkoda, że kiedy doczekaliśmy niepodległości, ci kapłani odeszli w zapomnienie. Dzisiaj nawet nie są zapraszani na obchody solidarnościowych jubileuszy - ubolewa. - A to są przecież narodowi bohaterowie, o których powinny pisać szkolne podręczniki.

 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej