Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Samotność - dramat czy powołanie?

     Ostatnio coraz częściej słyszy się o "powołaniu do samotności". Nawet młodzi ludzie, nieraz dopiero po studiach postanawiają nie zakładać rodziny. Robią to całkiem dobrowolnie albo - nie mogąc znaleźć kandydata na małżonka dochodzą do wniosku, że samotność jest ich drogą. Utwierdzają ich w tym media lansując bardzo popularny ostatnio model "singla".

     A jak to wygląda naprawdę? Czy faktycznie jest takie powołanie? Czy Bóg dla tak wielu osób przewidział właśnie taką drogę do zbawienia? A może to tylko ucieczka przed odpowiedzialnością, modne wytłumaczenie dlaczego nie mam rodziny? A może za etykietką "singiel z wyboru" kryje się dramat współczesnego człowieka, któremu coraz ciężej znaleźć bratnią duszę? Może to wcale nie jest wolny wybór ani powołanie?

     Popatrzymy co kieruje człowiekiem w podjęciu decyzji o samotności.

     Co do zasady nie ma takiego powołania, by człowiek był sam. Słyszeliście kiedyś o takim? Bo my nie. Jest kapłaństwo, małżeństwo, zakon. Sam Bóg stwarzając człowieka stwierdził, iż nie jest dobrze by pozostał on samotny. Oczywiście, nie oznacza to, że każdy musi się żenić czy iść do zakonu. Rzeczywiście, są ludzie, którzy nie widzą się w żadnej z tych sytuacji. Całkiem dobrowolnie postanawiają pozostać bezżennymi. I to jest OK - pod jednym warunkiem: że poświęcą się czemuś konkretnemu, jakiejś wielkiej sprawie, idei, której wykonywanie nie dałoby się pogodzić z pełnieniem roli męża czy żony. Tylko my to rozumiemy tak: najpierw następuje zaangażowanie w jakąś działalność, najpierw zaczynamy coś robić dla innych.? Widzimy, że to nas pochłania całkowicie, że staje się to naszym zadaniem życiowym, nie wyobrażamy sobie siebie w innej roli i dochodzimy do wniosku, że ta działalność jest dla nas ważniejsza niż realizacja siebie w rodzinie czy zakonie. I wtedy dobrowolnie z tej rodziny rezygnujemy, bez żalu, z poczuciem, że to jest właśnie najwłaściwsza droga. Oczywiście jest to wymodlone, rozpoznane, skonsultowane z kierownikiem duchowym, spowiednikiem itp. I daje nam to taką radość i poczucie spełnienia, że chcemy to robić całe życie. To jest właściwa kolejność. A nie taka: chłopak czy dziewczyna zastanawia się na powołaniem i dochodzi od wniosku, że jest powołany/a do samotności. I dopiero potem zaczyna się zastanawiać co by tu w życiu robić. No bo skoro nie rodzina czy zakon to coś "na usprawiedliwienie" bycia samemu wypada mieć. Zaczyna trochę działać w Caritasie, trochę w jakiejś wspólnocie, troszkę tego skubnie, trochę tego. W niczym dłużej miejsca nie zagrzewa. I co się dzieje? Nie jest spełniony/a, nie jest do końca szczęśliwy/a. Bo brak jest tej głębi, tego ducha ożywczego, kierującego ich zapałem. Lata lecą, czasem ktoś się koło nich zakręci, ale - według nich - "to nie to", bo oni mają przecież inne powołanie. Każdy dzień wygląda tak samo: praca, dom, jakiś obiad, zakupy dla jednej osoby, weekendy u rodziców. Natarczywe pytanie ze strony rodziny co dalej, na które nie bardzo wiadomo co odpowiedzieć. Przyjaciół coraz mniej, bo każdy zajęty swoimi sprawami. Nic za bardzo nie daje satysfakcji, bo dla kogo ubierać choinkę, dla kogo piec ciasto? W końcu naprawdę zostają sami i zastanawiają się co tu dalej robić, czym się zająć. Pojawia się myśl: a może trzeba było wyjść za mąż? A może trzeba było pójść do zakonu? Przystają do jakiejś grupy przy kościele, coś robią, ale nadal brak tego "ducha". I tak rodzą się stare panny i starzy kawalerowie.

     Nie chcemy broń Boże nikogo urazić! Nie kpimy ze starych panien (ja sama nią byłam, bo wyszłam za mąż jak miałam 30 lat). Chcemy tylko powiedzieć, że jest ZASADNICZA RÓŻNICA między byciem samemu z wyboru (dla idei) a domniemanym powołaniem do samotności (z braku pomysłu na życie). I znów: wiemy, że nie wszyscy założą rodzinę. I nie z ich winy tak będzie. Po prostu - nie znajdą kandydata na męża czy żonę. I my tego absolutnie nie krytykujemy, doskonale rozumiemy ich ból, bo w pewnym momencie życia wydawało nam się, że będzie to też naszym udziałem. Należy takim osobom współczuć bólu niespełnionego powołania i na ile to możliwe starać się im pomóc - tak bardzo konkretnie: przez poznawanie ze swoimi znajomymi, którzy także jeszcze są sami, przez zachęcanie do szukania tej drugiej osoby przez internet czy choćby biuro matrymonialne. Natomiast zmierzamy do tego, że nie ma POWOŁANIA DO SAMOTNOŚCI. Bo nikt nie może żyć dla siebie. A zatem albo wybiera poświęcenie życia czemuś i z tego powodu rodziny nie zakłada, bo nie pogodziłby obowiązków albo nie z własnego wyboru pozostaje sam, choć chciałby mieć rodzinę. I wtedy realizuje się inaczej. Natomiast nie może to być wybór z wygody, lenistwa, nierealnych oczekiwań co do kandydata na małżonka, lęku przez zobowiązaniem się. Wiecie kto to jest tak bardzo ostatnio lansowany singiel? Ktoś komu się wydaje, że "ma powołanie do samotności". Ktoś kto boi się wejść w formalny związek. Ktoś kto zostawia sobie furtki. Ktoś kto podejmuje wybory wygodne a nie słuszne. Trudno nam sobie nawet wyobrazić, by dobrowolnie zrezygnować z miłości: do małżonka lub w służbie bliźnich. Bo "powołanie do samotności" jest rezygnacją z miłości do innych na rzecz miłości tylko do siebie. I przeciwko takiemu powołaniu protestujemy. NIE WOLNO zatem robić założenia, że "może takie jest moje powołanie".

     Zdarza się też, że ktoś owo powołanie do samotności tłumaczy np. koniecznością pozostania z rodzicami. Zawsze w tym przypadku mamy mieszane uczucia. No bo faktycznie: rodzicom zawdzięczamy życie i wychowanie, a zatem sumienie nawet nakazuje nam zająć się nimi na starość. No i oczywiście rodzicom zawsze należy się pomoc. Ale pomoc nie może być rezygnacją z własnego życia. Bo co się stanie jak rodzice umrą?

     Gdy dostajemy listy z pytaniem czy nie powinno się poświęcić rodzicom zawsze przychodzi mi na myśl moja kuzynka, której wydawało się że takie właśnie jest jej zadanie życiowe. Po śmierci rodziców, która nastąpiła wcześniej niż się komukolwiek wydawało zawalił się jej świat. Dosłownie. Skończyło się dla niej wszystko czym żyła. Nagle straciła cały sens życia, bo to co do tej pory robiła, czyli życie z rodzicami przestało istnieć. Została sama. Nagle spostrzegła, że jej rówieśnicy dawno już pozakładali rodziny, rodzeństwo ma dzieci i swoje małżeńskie sprawy i problemy i w zasadzie nawet nie bardzo ma o czym rozmawiać z koleżankami ze szkoły. Wcześniej nie bardzo jej to przeszkadzało, bo zawsze mogła wrócić do domu i porozmawiać z rodzicami. Zbliżała się do czterdziestki ale była ładną, zadbaną kobietą i z pewnością mogła się jeszcze podobać. Jednak zamiast próbować wyjść do innych ona była już tak zgorzkniała, że nie wierzyła w swoje siły, w to, że ktoś chciałby się z nią spotykać i stwierdziła... że jej powołaniem jest samotność, nic już w jej życiu się nie zmieni i widocznie zawsze już będzie nieszczęśliwa. Czy musiało tak być?

     Dlatego moja Droga i mój Drogi: jeśli wydaje Wam się, że musicie pozostać całe życie przy rodzicach pomyślcie co Wy zrobilibyście w takiej sytuacji. Bo ona może stać się też Waszym udziałem. Czy naprawdę pragniecie być całe życie sami? A Wami nawet Wasze dzieci się wtedy nie zajmą bo...nie będziecie ich mieli. Ani zatem dzieci nie powinny czuć "takiego obowiązku" ani też rodzicom nie wolno tego od dzieci wymagać. A jeśli tak się dzieje to znaczy, że po którejś stronie jest duży problem. Waszym obowiązkiem jest zrealizować swoje powołanie. Jeśli czujesz się powołana do małżeństwa to znaczy, że masz wyjść za mąż i mieć rodzinę. Opiekować się rodzicami, ale nie być ich wiecznym dzieckiem. Tego Ci robić nie wolno, bo zmarnujesz życie. A co robić w sytuacji gdy rodzice na to nalegają? Delikatnie tłumaczyć i pokazywać jaka jesteś szczęśliwa z kimś. A jak nie akceptują - robić swoje. I nie bać się, że rodziców zasmucisz, zdenerwujesz. Może tak będzie, ale to nie będzie Twoja wina. Powtórzymy jeszcze raz: należy rodzicom pomagać, należy ich odwiedzać i za nimi tęsknić, należy nawet na starość wziąć ich do swojego domu. Ale nie wolno koniecznością pomocy rodzicom tłumaczyć sobie "powołania do samotności". Bo ani rodzicom nie dogodzicie ani Wy nie będziecie szczęśliwi.

     Jeszcze innym argumentem jaki zdarza nam się słyszeć to taki, że "nikt mnie nie pokocha" lub "nie nadaję się do związku". Jeśli tak twierdzisz to zapytamy przewrotnie: skąd wiesz? Skąd wiesz, że jak do tej pory nikt Cię nie pokochał to już nigdy się to nie zdarzy? Nie wiesz co Cię spotka za tydzień, pół roku, rok. Nie wiesz i nie możesz wiedzieć więc się nie zarzekaj. Dlaczego ktoś miałby Cię pokochać? A dlaczego nie? Zrób listę za i przeciw, tylko bądź obiektywny. Wpisz na nią konkretne argumenty dlaczego nie i dlaczego tak. I co? Taki najgorszy nie jesteś, prawda? Jasne, nie jesteś najpiękniejsza i nie jesteś najmądrzejszy, ale jest takie ludowe przysłowie: "Każda potwora znajdzie swego amatora". Nawet Shrek znalazł żonę. A Ty przecież trochę od Shreka jesteś przystojniejszy, prawda? No właśnie. A zatem nie wiesz czy ktoś nie szuka właśnie kogoś takiego jak Ty. Ja też myślałam, że takiej jak ja nie szuka i mój mąż też tak myślał. A teraz jesteśmy małżeństwem.

     Jeśli nie byłeś w związku, to nie wiesz czy się nadajesz czy nie. Bardzo rzadko się zdarza, że ktoś nie dojrzał do bycia w związku, ale to raczej kwestia osobowości jako takiej a nie "nieumiejętności". Nie możesz powiedzieć, że nie lubisz szpinaku jeśli nigdy go nie jadłeś. Jeśli zatem nie kochałeś to jak możesz twierdzić, że się do tego nie nadajesz?

     I wiecie co kochani? Ile razy dostajemy takie listy z twierdzeniem, że ktoś chce żyć bez miłości, że ktoś się nie nadaje itp. to jednego możemy być pewni: że to pisze ktoś kto myśli dokładnie na odwrót. Ktoś, kto bardzo chce kochać i być kochanym. Jak ktoś pisze, że chce nauczyć się żyć bez miłości to mamy 100 % gwarancji, że miłości właśnie najbardziej w życiu pragnie. A wiecie skąd to wiemy? Z autopsji. Kiedy człowiek czegoś w życiu bardzo pragnie a tego nie otrzymuje, kiedy bardzo się stara i robi wszystko by to osiągnąć a mimo wszystko to "coś" od niego nie zależy to przychodzi taki moment, że ma już dosyć. Taka chwila, kiedy nie ma już siły wołać, błagać, szukać. Kiedy jest już tak psychicznie zmęczony, że chce już tylko przestać pragnąć. Myślę, że być może w takim stanie był Jezus w Ogrójcu kiedy wołał: "Ojcze, oddal ode mnie ten kielich.". Nic nie pomagało na oporność ludu: ani nauczanie ani cuda, nic. Wiedział, że ostatecznym środkiem jest Jego Męka i Śmierć. I już nie mogąc udźwignąć tego ciężaru modlił się o ulgę. I dlatego takie listy są wołaniem o miłość. Bo wydaje nam się, że stosując technikę: "kwaśne winogrona", czyli wmawiając sobie, że to co jest obiektywnie dobre to dla mnie będzie niedobre odczuwamy ulgę. Nie jest tak, prawda? Albo jest na chwilę a w najmniej spodziewanym momencie zmora wychodzi i dusi za gardło. Dlatego nie wypierajmy się miłości. Nie wypierajmy się jej pragnienia. Bo to tak jakbyśmy chcieli zrezygnować z jakiegoś wymiaru swojego człowieczeństwa. Nie da się. I nie potrzeba.

     Doszliśmy zatem do wniosku, że życie w pojedynkę może być wyborem (ktoś decyduje się poświęcić pracy charytatywnej, nauce itp.) lub stanem, w którym znaleźliśmy się wbrew woli. No właśnie i co wtedy? Jeśli czujemy powołanie do małżeństwa powinniśmy szukać nadal. No, ale są ludzi którzy chcą założyć rodzinę, szukają i nie znajdują, znamy przecież takie osoby z naszego środowiska. Co z nimi? Najpierw należy się zastanowić czy mają one realne wymagania co do drugiej osoby, bo czasem różnie z tym bywa. Jeśli tak to czy nie boją się pokochać, czy nieświadomie nie odrzucają innych poprzez swoje zachowanie np. głębokie poranienia, z którymi sobie nie poradzili czy jakieś cechy, które utrudniają wspólne życie (np. jakąś niezaradność życiowa, niezdecydowanie itp.). Jeśli nie - módlmy się i szukajmy dalej. My zawsze zachęcamy, by nie pozostawać biernymi. Powiedzenie: "Siedź w kącie, znajdą Cię" może było dobre w początkach naszego wieku gdzie się wszyscy na wsi znali i chłopak wiedział w którym domu jakiej dziewczyny się spodziewać ale nie bardzo ma zastosowanie w dzisiejszym zwariowanym świecie. Dlatego my zachęcamy, nie tylko chłopaków ale i dziewczyny, by zawierzając Bogu kwestię małżonka sami także byli aktywni. By "dali Bogu szansę". By nie izolowali się od ludzi, by nie unikali spotkań towarzyskich. Aby nie odmawiali np. pójścia na wesele jako osoba towarzysząca. A może właśnie na tym weselu okaże się, że ten kolega z osiedla to całkiem fajny, dobrze wychowany chłopak? A może na jakichś imieninach okaże się, że brat koleżanki jest całkiem interesującym facetem, który ma swoją pasję? A może ta szara myszka, na którą nie zwracałeś uwagi to wspaniała dziewczyna, która wiele robi dla innych i piecze pyszne ciasta przy okazji?

     Nie wstydźmy się poznawać kogoś przez biuro matrymonialne. Najbardziej "sztandarowym" przykładem małżonków z takiego biura są oczywiście rodzice obecnego papieża ale też wiele bardzo zgodnych, dobrych małżeństw, które nie wiadomo dlaczego wstydzą się przyznać, że w ten sposób się poznali. A przecież tam się jasno określa swoje oczekiwania i preferencje i przychodzą tam poważni ludzie - właśnie w tym celu, więc jaki tu powód do wstydu? Jak to jest, że współczesny świat nie wstydzi się grzechu, wręcz chlubi się z powodu jawnego łamania przykazań a "biuro matrymonialne" budzi zażenowanie. Przyznacie, że to dziwne, prawda? Ostatnio bardzo wiele osób poznaje się też przez internet. Na naszej stronie za pośrednictwem działu "Źródełko" poznało się około 20 małżeństw. Jest też wiele innych, wartościowych, chrześcijańskich portali gdzie szanse trafienia na "swego" człowieka - w sensie wartości i poglądów są ogromne! Oczywiście, internet jest większym ryzykiem niż biuro i dlatego zachęcamy do korzystania ze stron sprawdzonych i takich, o których wiadomo, że mają coś wspólnego z wiarą. Nie bójmy się: nic nie tracimy a możemy zyskać wiele.

     A może jakaś wspólnota? Wcale nie jest tak, że to dobre tylko dla studentów czy licealistów. Są też wspólnoty tworzone przez młodzież pracującą, duszpasterstwa postakademickie. Może warto? My sami poznaliśmy się w maleńkiej wspólnocie, gdzie na 10 osób utworzyły się ...cztery małżeństwa! To niezwykłe a dla nas dowód na to, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych a "Duch wieje kędy chce...". A nawet jak małżonka we wspólnocie nie poznamy to wzbogacimy życie duchowe. A może któraś z koleżanek ze wspólnoty ma brata, którego poznamy odwiedzając ją w domu? Nigdy nic nie wiadomo.

     Kochani - i jeszcze jedno. Dawajmy sobie nawzajem szanse. Nie można stwierdzić, że "to nie ten człowiek" po pierwszym spotkaniu (pomijamy przypadki ewidentnego chamstwa, cwaniactwa i sytuacje gdzie ktoś jest wulgarny albo otwarcie manifestuje swoje nienajciekawsze poglądy). Spotkajmy się minimum 2-3 razy. Rozmawiajmy ze sobą. Trzeba się bowiem poznać, by podjąć decyzję i nie jest tak, że od pierwszego razu "się wie". No, ale to już temat na osobny artykuł.

     A jeśli już wyeliminujemy wszystkie powody braku małżonka, wypróbujemy wszystkie sposoby i nie znajdujemy odpowiedzi na swoją samotność to pozostaje tylko się modlić by Bóg to zmienił.

     W jednym z psalmów czytamy: "Bóg spełni pragnienia twego serca". W pierwszym odruchu chciałoby się odczytać te słowa dokładnie tak jak one brzmią. Że Bóg spełni nasze pragnienia założenia rodziny, że da nam poznać tą właściwą osobę. To normalne odczucia, bo to są właśnie pragnienia naszego serca. Jednakże wiemy, że mimo wszystko nie zawsze tak będzie. Jak wtedy odczytywać słowa psalmu? Czy pragnienie serca człowieka może być sprzeczne z pragnieniem Boga np. odnośnie założenia rodziny? A jeżeli tak to chyba jest to jakiś niesamowity dramat, na który Bóg nas skazuje. Czy naprawdę zaspokojenie pragnienia naszego serca w miłości może być nierealne?

     Nie. Nie, bo gdyby tak było Bóg nie byłby Ojcem miłosiernym. Bóg natomiast - jak już wielokrotnie mówiliśmy wcześniej - nie jest złośliwy. On nie bawi się naszymi uczuciami i nie skazuje nas na bezsensowne cierpienie - choć pewnie w chwilach rozpaczy każdemu z nas zdarzało się tak myśleć. Ale tak nie jest, bo gdyby tak było całe dzieło stworzenia byłoby bez sensu. Może być naturalnie tak, że Bóg, chcąc dla nas zawsze dobra inaczej postrzega to dobro niż my w danej chwili. A zatem obietnicę zaspokojenia pragnienia naszego serca należy rozumieć szerzej. Należy ją rozumieć jako zaspokojenie pragnienia serca w ogóle, nie tylko w tej chwili. Bo na każdym etapie życia mamy jakieś pragnienia i wyrywkowe przeczytanie jakiegoś fragmentu Pisma św. daje nam natychmiastową obietnicę ich spełnienia. Natomiast w tym przypadku chodzi o największe pragnienie serca człowieka, czyli pragnienie Boga. Bóg dając nam zbawienie daje nam obietnicę zaspokojenia właśnie tego największego głodu człowieka - znalezienia się w obecności Boga na wieczność, zbawienia i "przygarnięcia" przez Boga. Bo to jedno, jedyne pragnienie ludzkiego serca jest najbardziej ponadczasowe i niezmienne pośród wszystkich etapów życia i okoliczności, bo do tego przecież sprowadza się cel naszego życia. I dlatego należy modlić się, żeby Bóg zaspokoił to konkretne pragnienie naszego serca i przemienił tą tęsknotę za drugim człowiekiem w tęsknotę za Bogiem i działanie dla innych. Ale takie, by nie był to środek zastępczy, wypełniacz czasu, coś na zapomnienie czy metoda klina tylko autentyczne zaspokojenie serca przynoszące ukojenie i szczęście. Dopiero wtedy nie będzie dramatu gdy Bóg to uczyni, gdy będziemy tego zaspokojenia pragnąć i godzić się na to.

     Nie wypierajmy się zatem pragnienia miłości: prośmy o nią Boga a On da nam ukojenie. I wtedy nawet "samotność" nie będzie dramatem.


Kasia i Tomek


Redakcja portalu




Wasze komentarze:
 kris: 02.03.2011, 21:46
  do Igora ---- Po dwoch latach '''żebrania''' o jakiekolwiek zainteresowanie moge napisac z cała odpowiedzialnością , ze 95 procent dziewczyn tutaj zalogowanych , NIGDY nie znajdzie tutaj ani partnera , ani kolegi a juz napewno przyjaciela i malzonka . Mają one zupelnie iluzoryczny obraz swojego przyszlego partnera ---- zupelnie nie odbiega od stereotypu mezczyzny '''nadzianego''' i silnego materialnie ---- nikt tu nie szuka ,nawet najmniejszej namiastki czystych i prawdziwych uczuć wzgledem drugiego człowieka , nie dajmy sie nabrać , na piekne i ''kolorowe''' frazesy --- o dobru i miłosci wzgledem drugiego czlowieka-----to fikcja . Najpierw wlasna wygoda , dopiero na --entym miejscu cos na kształt pseudo--przyjazni , czy litosci wzgledem drugiego >>>>> Ale zostaje jeszcze te 5 procent , wiec glowa do gory , moze za 40 lat sie spotkamy......
 adam: 02.03.2011, 16:26
 u mnie niedługo 50 wiosen idzie wiosna a ja wciąż samotny pragnę poznać kobietę na dalsze wspólne życie ale choroba sprawiła że z seksem u mnie trochę kiepsko mój mail taki4@vp.pl
 tomako: 01.03.2011, 23:46
 chciałbym założyć rodzine szukam dziewczyny która poważnie mysli o życiu .mam dosyc samotności.mam 38 lat .mieszkam w okolicach legionowa.tomako123@neostrada.pl
 Igor: 01.03.2011, 08:54
 Droga Iwono i Elu, chyba nie do końca się zrozumieliśmy. Po pierwsze nie uważam, żebym szedł na łatwiznę, wręcz przeciwnie, to nie ja rezygnuje z wiary dla Niej, tylko chcę jej przybliżyć Boga co jest procesem trudnym i długotrwałym, stąd brak zbytniego pośpiechu. Mojego kolegę jedna z byłych dziewczyn nawróciła do tego stopnia, że z osoby niewierzącej, stał się głęboko praktykującym katolikiem, więc ja także chcę spróbować. Spotykamy się od kilku miesięcy, ale to są spotkania koleżeńskie, parą nie jesteśmy i nie będziemy, dopóki jeszcze nie poruszymy kilku ważnych kwestii, np. właśnie tego współrzycia przed ślubem. Oczywiście, Ona wie, że jestem katolikiem, że chodzę co niedziela do kościoła.
 Ela: 28.02.2011, 20:23
 Igorze...a może po prostu poszedłeś na łatwiznę? Wiesz dobrze, że jednak te praktykujące wymagają, a to niestety trudne... Trudno odmówić sobie seksu przed ślubem, antykoncepcji w małżeństwie a w zamian za to NPR... To wszystko wymaga trudu i wyrzekania się tego co łatwe! Masz wolną wolę.. Wybrałeś sam... Niedługo być może w takim związku poczujesz głód Boga i będzie Ci bardzo ciężko... A jeśli nie poczujesz takiego głodu to będzie znaczyło, że przegrasz prawdziwą miłość... Mimo wszystko życzę powodzenia... Z Bogiem!
 Iwona: 28.02.2011, 18:08
 Do Igora:Co takiego sprawia,że czujesz się teraz jak prawdziwy mężczyzna?Dziwna na Twoja znajomość...ze względu na to,że od kilku miesięcy spotykasz się z ów dziewczyną i nie podjęliście jeszcze poważnych rozmów na m.in. temat wartości na których osadza się życie.
 Igor: 27.02.2011, 15:06
 Przeglądając tutejsze wpisy zamieszczone przez przedstawicielki płci pięknej zastanawia mnie jedna rzecz. Wiele z Was, drogie Panie, pisze, że poszukujecie silnego mężczyzny w którym będziecie mieć oparcie, a niestety życie nauczyło mnie, że jest zupełnie odwrotnie. Wszystkie poznane przeze mnie katoliczki tak naprawdę szukały potulnego baranka, niż mężczyzny, synka do wychowywania i pouczania niż męża. Teraz zastanawiam się czy ja miałem takiego pecha, czy to co piszecie to nic nie znaczący slogan wyczytany w poradniku dla kobiet? Bądź, co bądź ja się poddałem i od kilku miesięcy spotykam się z "niepraktykującą" dziewczyną i wreszcie mogę poczuć się mężczyzną. Oczywiście, czeka nas jeszcze seria poważnych rozmów na tematy wiary i wyznawanych wartości, ale jestem dobrych myśli i mam nadzieję, że się wreszcie uda. W dodatku zasługa w niebie większa z przybliżenia zbłąkanej owieczki do domu Pana ;)
 Do Michaliny: 26.02.2011, 12:53
 To jest calkiem normalnie. Nie przejmuj sie. Wszelkie zachowanie człowieka zalezy od jego wychowania w rodzinie. Napisz do mnie. Ja tez jestem samotnym i wierzę w cuda. szewczukw@wp.pl
 ja : 25.02.2011, 00:34
 no właśnie proszę o to samo co wszyscy ale jak można kogoś poznać jeżeli tak jak ja w wieku 25 lat wszystko poświęcaj ciężkiej pracy- nauce i dalsze 3 lata muszę jeszcze ciężej pracować... już mnie to męczy... Boże uchroń mnie...


 michalina: 23.02.2011, 10:15
 Mam 36 lat i nigdy nie spotykałam się z chłopakiem czy facetem. Niektórzy uważają że to chore-widzę to w ich spojrzeniach. Jak tylko ktoś mi się podoba to bardzo staram się tego nie okazywać, uciekam żeby się nie narzucać. I tak wciąż sama. Ja i moja siostra z rodzicami wciąż tylko. Krótko nas trzymali związane z domem i teraz mają nas na własność. Ten wpis to znak że zaczynam wołać RATUNKU!!!
 Renia: 21.02.2011, 16:28
 dziękuję Ci Bogna za twoją wypowiedź. zgadzam się z Tobą w 100 procentach, że człowiek samotność niestety "wynosi z domu" . nieumiejętność tworzenia bliskich relacji z innymi ludźmi często wynika z lęku, niskiego poczucia własnej wartości, niekochania siebie itp. mój ojciec umarł gdy miałam 6 lat, mama przeżyła załamanie i była nieobecna, więc mogę powiedzieć, że czuję się trochę półsierotą. nie miałam wzorca "normalnej rodziny" tzn ojciec, matka, dzieci, była tylko matka i siostra. mam 35 lat i ciągle scenariusz moich znajomości z płcią odmienną jest prawie taki sam. poznaję faceta, jest fascynacja, zauroczenie itp. potem nagle bez powodu porzuca mnie jak zabawkę, która się znudziła. z jednej strony myślę, że może Bóg daje mi samotność bym bardziej się do Niego zbliżyła, więcej zrozumiała itp. myślę, że samotność jest cenna, bo daje możliwość budowania bliższej relacji z Bogiem. niestety jest również bardzo trudna, czasem bolesna, raniąca, związana z cierpieniem. myślę jednak, że wszystko zależy od naszego nastawienia. człowiek może być w małżeństwie bardziej samotny niż będąc singlem. na pewno nie ma sensu budowania relacji na siłę, by tylko ktoś obok był. upływ czasu dla kobiety jest bardziej bolesny. w pewnym wieku trudno jest urodzić dziecko, ale czy każda kobieta musi urodzić dziecko? nie wiem, może tak, może nie. ja też mam okresy smutku, depresji i rozpaczy, myśli samobójcze, chociaż znajomi postrzegają mnie jako osobę pogodną, miła, ładną. ja przez to, że jestem sama czuję się jakaś niekompletna czasem jak "kaleka", odmieniec itp. chciałabym bardzo poznać moja druga połowę, osobę wierzącą w Boga. podobno każdy ma na ziemi swoją. gdzie jesteś wołam. może mnie teraz słyszy. jeśli tak to proszę niech napisze. Renata tindara@wp.pl
 Ana : 20.02.2011, 16:37
 W odpowiedzi na post Roberta S. i nie tylko. Po wielu rozwazaniach o smaotnosci i zyciu nasuwa mi się kilka refleksji: 1. Znajdz wartosc w sobie - to ze jestes sam nie oznacza ze jestes czlowiekiem bezwartosciowym (tyczy sie to szczegolnie pań. Kobiety bardzo często budują swoje poczucie wartości na mężczyźnie; "byle był bo bez nieg jestem nic nie warta" co za tym idzie: 2. zadabaj o siebie - poczuj sie sczesliwy sam ze sobą, rozwin swoje pasje, skorzystaj z czasu, ktory jest Ci dany (nie bez powodu), rob to co sprawia Ci przyjemnosc, a zarazem rozwija 3. zastanow sie jaki zwiazek chcialbys stworzyc, bo podejscie ze poznam jakąkolwiek dziewczynę czy jakiegkolwiek mezcyzne jest bardzo smutne Jednym slowem NIE ZYJMY BYLEJAK
 Robert.S: 19.02.2011, 20:27
 Samotność czy z wyboru niestety nie zawsze wszędzie słyszę bym nie szukał na siłę Czyli że co mam olać wszystko położyć się na drodze i czekać na auto aż pomnie przejedzie Wiem czego chcę ale z osiągnięciem tego mam nie lada problem Nie uważam się za brzydkiego jestem dość przystojny miły sympatyczny Niestety z doświadczenia wiem że kobiety bardziej wolą osoby takie jakie mogą im zrujnować życie i to im pasuje Poza tym kobiety mają dziwne podejście twierdząc że musi najpierw poznać towarzysza by móc coś powiedzieć więcej Jak że to jest głupie gdy się okazuje ze po roku czy pięciu latach rozpada się ich związek a przecież w jej miewaniu poznała go skoro byli razem Pewnie wszystkim wydawało się że będzie całe życie tak samo jak przez pierwszy rok znajomości Ale tak niestety nie jest Wielu facetom czy kobietą nie pasuje ze muszą wydawać kasę na wszystko prócz zaspokojenia własnych potrzeb ale na tym polega partnerstwo by robić wszystko dla całej rodziny nie oczekując że coś zrobimy dla siebie Napiszę coś o sobie mam 32l Własny dom na wsi 2 rodzinny dla ścisłości choć wiem że wymaga remontu nic z tym nie robię bo wychodzę z założenia że dla siebie samego nie potrzebuje Robić coś dla innych dla kogoś bliskiego ma sens a jak dla siebie samego to bez sensu Cały czas zamieszczam wszędzie ogłoszenia matrymonialne skierowane są one do kobiet bez jak i z dziećmi i nie tylko tyczy się to polek ale i kobiet zagranicy Jestem w każdym momencie przygotowany by rzucić wszystko i jechać w dowolne miejsce na świecie by móc być z kobietą jaka mnie na prawdę pokocha Obecnie utrzymuję się z pracy dorywczej jest to inna dobra rzecz jak dla singla gotowego na wszystko w każdej chwili mogę ją rzucić i wyjechać nie oglądając się za siebie Nie mam kompleksów nie mam też problemów emocjonalnych a że czasami zdarza się depresja myśli samobójcze to przechodzi na pewno wielu z was też przeszło nie raz przez głowę Czuję przepływający czas uciekające chwile jakie zostają stracone bezpowrotnie Chociaż bym poznał naj gorszą kobietę na swej drodze by taka urodziła mi dziecko i zostawiła by mnie z nim był bym szczęśliwy wiedząc że mam dla kogo żyć oraz starać się by kolejny dzień był wyjątkowy Jeśli poznam kiedyś dziewczynę lub samotną matkę dla jakiej miłość partnera będzie ważniejsza od pieniędzy czy innych dóbr będę naj szczęśliwszym człowiekiem i zrobię wszystko co tylko zechce Niestety na dzień dzisiejszy dalej sam Pozdrawiam użytkowników mój email gromiec@gmail.com Tel 784156199
 Do tomka z 16.02.2011: 19.02.2011, 17:30
 Chciałabym Cię o coś zapytać, proszę napisz do mnie na adres dalinea@o2.pl
 tomek: 16.02.2011, 17:00
 Kris ale strasznie przedstawiłeś małżeństwo :-) Faktycznie wiąże się ono z oddaniem i poświęceniem dla drugiej osoby, ale takim, które wynika z miłości, a więc tym co przecież tak bardzo chce robić człowiek w głębi ducha! Na pewno większość nas tutaj piszących właśnie tego pragnie, aby znaleźć osobę, której będziemy mogli poświęcić się w miłości. A gdy tak się uda, to wtedy na wspólnej drodze Pan Bóg będzie zawsze pomagał w każdej trudności, jeśli tylko Mu pozwolimy :) A w dużych miastach to już jest chyba taki straszny paradoks - im większe miasto, tym więcej ludzkiej samotności i tym trudniejsza jest ona do pokonania :/
 kris: 13.02.2011, 23:48
  Moje Drogie Niewiasty ----- niewiem jak to przedstawic by nie urazic kogos kto bedzie to czytał ------ nierozumiem JEDNEGO--- dlacego mieszkając w wielkiej aglomeracji takiej jak warszawa katowice , poznań ----szukacie szukacie i szukacie tej drugiej połowy ? jest tyle mozliwosci , chyba nie bardzo chcecie by to była osoba odległa miejscem i z prowincji . Czyli chyba musi do was przyjśc i wywazyc drzwi . Nie moge tego pojąć , ale tak sobie mysle ze czy aby przypadkiem nie szukacie tak by nie znaleźć ? po dwoch latach przebywania w necie takie sa moje wnioski . Druga sprawa , ---- zycie w małzenstwie to WIELKI obowiązek i poswiecenie , wlasciwie to droga przez mękę wiec zastanówcie sie czy aby starczy wamm sił na dzwiganie małzeńskiego krzyża ?
 aaa: 09.02.2011, 14:54
 Witam
 Frezja : 07.02.2011, 20:33
 zapomnałam podac mój email wedell@op.pl
 Frezja : 07.02.2011, 19:31
 choć na co dzień tryskam humorem, jestem wesola, pogodna to jednak jestem samotna. Brak mi męskiego ramienia, wspólnych rozmów, spacerów. mam 43lata. może napiszesz do mnie? mieszkam nad morzem
 kobieta36: 06.02.2011, 22:10
 Bardzo chciałabym poznać mężczyznę, który chciałby założyć rodzinę:) Czyli myśli poważnie o życiu:) Jestem samotna i już mam tego dość! Może chciałby ktoś do mnie napisać mój adres: mojepiwne@interia.pl
[1] [2] [3] [4] [5] (6) [7] [8] [9] [10] [11] [12] [13] [14] [15] [16] [17] [18] [19] [20] [21] [22] [23] [24] [25] [26] [27] [28] [29] [30] [31] [32]


Autor

Treść

Nowości

Wyjaśnienie liturgii Wielkiego TygodniaWyjaśnienie liturgii Wielkiego Tygodnia

Tajemnica Triduum PaschalnegoTajemnica Triduum Paschalnego

Ostatnia WieczerzaOstatnia Wieczerza

Jak dobrze odbyć sakrament pojednaniaJak dobrze odbyć sakrament pojednania

Skąd sie bierze kapłaństwoSkąd sie bierze kapłaństwo

Tryptyk PaschalnyTryptyk Paschalny

Najbardziej popularne

Modlitwa o CudModlitwa o Cud

Tajemnica SzczęściaTajemnica Szczęścia

Modlitwy do św. RityModlitwy do św. Rity

Litania do św. JózefaLitania do św. Józefa

Jezu, Ty się tym zajmij - Akt oddania się JezusowiJezu, Ty się tym zajmij - Akt oddania się Jezusowi

Godzina Łaski 2023Godzina Łaski 2023

 [ Powrót ]Następna
 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej