Boże wlej we mnie swoją miłośćWitam. Czytam kilka świadectw na portalu Adonai. Cieszę się, że są wśród nas tacy ludzie którzy doświadczyli bliskości Boga w swoim życiu i piszą o tym. Ja też chciałam opisać moje doświadczenia może i ja komuś dam coś przez to świadectwo.Moje problemy zaczęły się już dawno. Byłam osobą zamkniętą, nieśmiałą, często wolałam po prostu zostać sama bałam się zranienia. Byłam nadwrażliwa na wszystko. Myślałam o sobie bardzo negatywnie. Środowisko i osoby które mnie otaczały nie dawały mi zrozumienia i ciepła którego potrzebowałam. Czasem nawet utwierdzając mnie w takim a nie innym nastawieniu do siebie. Często powtarzałam sobie: Nienawidzę siebie, Jestem nikim. Zły pewnie już wtedy cieszył się z tego i miał łatwy dostęp do mnie. Byłam również poniżana, ośmieszana tylko dlatego, że byłam biedniej od innych ubrana czy też nie tak otwarta jak inni. To wszystko jakoś przylepił się do mnie było to bardzo przykre. Czasem był ktoś kto przepraszał a czasem nie bo jak komuś nie zależało to nie czuł takiej potrzeby. Muszę tu napisać, że masę rzeczy kierowanych np słów jest bardzo raniących i nieadekwatnych do osoby. To wszystko wykrzywia człowieka i jego własny obraz. Tym bardziej się blokowałam. W domu też nie było najlepiej, rodzina ciągle się kłócili o pieniądze których i tak nie było za wiele. Mimo otaczających ludzi uczucie samotności i wyobcowania. Zły wykorzystuje takie dziury w rodzinie: kłótnie, przekleństwa, żale, urazy. To tak bardzo boli. Nie byłam tego aż tak świadoma. Jako dziecko wysłuchiwałam żalów ojca - jego problemów nie moich i one też mnie obciążały. Powodowały że uczestniczę w konflikcie rodziców. Często chciałam tłumaczyć ale nic z tego. Co może dziecko wobec dwóch dorosłych ludzi którzy wciąż się kłócą - biernie słuchać i odchodzić w swój świat, blokować się aby nie czuć, aby nie czuć bo życie stało się zbyt przygnębiające, straszne. Rodzina staje się przepustką do wpuszczenia zła w życie człowieka. Myślę że zły to wszystko wykorzystuje te braki aby wmówić nam jacy jesteśmy marni. W szkole średniej zaczęłam słuchać muzyki metalowej. Spodobała mi się, brzmienie itp. Może odzwierciedlała moją złość, ból, żal wobec innych. Podobał mi się piosenki szczególnie mówiące o samotności bo tak się czułam. Mi był dobrze z tą samotnością bo po co ktoś ma mi wchodzić i moralizować albo mówić otwórz się. Często myślałam o śmierci. Za każdym razem jak czułam w sobie ból wyobrażałam sobie nuż który wbijam sobie w serce i przechodziło. Niestety serce bardziej mi krwawiło i rozdzierało ranę. Lubiłam tą muzykę kupiłam nawet kilka kaset. To było moje odreagowanie ja się w tym dobrze czułam tak mi się wydawało. Pamiętam raz, że przyszłam po szkole i położyłam się śniło mi się coś. Czyli byłam ja moja koleżanka i jakaś ciemna postać która wpatrywał się we mnie a później jakby wszedł we mnie, krzyczałam ale nikt mi nie pomógł. Obudziłam się z dziwnym wrażeniem realności. Pamiętam jak ksiądz na religii mówił o poście aby coś sobie postanowić. Chodziłam do kościoła i słuchałam mszy tak aż od Boga nie odeszłam. Wcześniej jak byłam na mszy przeklinałam i nie mogłam tego zatrzymać w sobie nie wiem do teraz czy to ze względu na jakiś stres. Postanowiłam sobie, że nie będę słuchała tej muzyki na czas 40 dni. Poszłam w Popielec do kościoła. Wszystko co mówił ksiądz drażniło mnie byłam zła ale słuchałam. O dziwo nie było tak trudno. Później rekolekcje. Na nich chciało mi się płakać ale równocześnie byłam zła tak bez przyczyny. Zaczełam bardziej rozmawiać z Bogiem opowiadać mu wszystko jak najlepszemu przyjacielowi. Byłam sama w pokoju i to mi nie przeszkadzało. Był wieczór. Nagle jakby ktoś mi podpowiedział: Boże wlej we mnie swoją miłość. I powtórzyłam to. Nagle poczułam na całym ciele jakąś siłę. I tak przez 5 min. Wyszłam z pokoju i trzęsłam się nie wiem czemu. Tej nocy jakoś zasnęłam. Pomyślałam sobie, że mam książkę: o. E. Tardiffa "Jezus Żyje" i zaczęłam czytać. Płakałam ja bóbr. W pewnym momencie odłożyłam książkę i poczułam jakąś dziwną siłę coś obcego i zaczęłam się bać. Przypomniałam sobie, że mam różaniec z którego dawno nie korzystałam. To było właśnie to co miałam zrobić zacząć modlić się na nim. Czułam, że coś mnie otacza coś agresywnego, nienawiść. Zły tak szybko nie odpuszcza. Byłam sama nie mogłam komuś powiedzieć, że mnie straszy. Nie mogłam spać. Jak zasypiałam to się budziłam z lękiem. Czasem patrzyłam na pokój aby nie zamknąć oczu bo gdybym zamknęła to wpadła bym w paraliż znieruchomienie. Często w takim stanie odczułam ból na plecach jakieś przyciskanie. Modliłam się i puszczało. Raz nawet usłyszałam słowa niewiadomego pochodzenia: Nikt Ci nie jest w stanie pomóc. A gdy po nich modliłam się słysz: Szatan robi z ciebie pożywkę. Miałam nawet takie wrażenie, że ktoś się na mnie patrzy a ten wzrok mnie przenika mimo że jestem sama w pokoju. Zły atakuje w bezpośredni sposób i czasem poprzez innych. Po 40 dnia włączyłam sobie coś metalowego i czułam, że ta muzyka odbija się ode mnie. Byłam na koronce do Miłosierdzia Bożego. Chociaż przed wyjściem pomyślałam, że mogę zrobić to w domu, ale jednak poszłam. W kościele miałam ochotę wyjść zostałam. W pewnym momencie nie mogłam już mówić słów zaczęłam płakać, czułam ciepło. Jednak moje problemy nie skończyły się. Księdzu powiedziałam o tym. Wyszłam od niego i nagle takie silne myśli, że kłamałam że to jest nieprawda. Myślę, że przykre jest w tym wszystkim, że ludzie czasem widzą co się z nami dzieje mimo to zostawiają nas. Najgorsze jest to jak zaczyna się to co się przeżywa mimo że jest trudne i ciężkie podobać nam wtedy duch ma większy dostęp. Jak człowiek odchodzi wedy ten co nam wmawiał podtykał to co złe staje się naszym wrogiem. Po tym też wpadłam w depresje. Po prostu nikt fachowy mi nie pomógł. Zaczęłam się leczyć brałam tabletki przez 9 mies. 8 różnych i dałam sobie spokój. Później poszłam do innego lekarza to że mam nerwicę i depresje. Chodziłam na terapie. Trochę mi pomogło, ale nadal czuje taki dołek w sobie. Nawet pojechałam do ks. egzorcysty a on od razu mówi co mi jest. Jednak Bóg nie zostawia człowieka samego. Na nim trzeba swoje życie oprzeć bo sami z siebie nic nie możemy. Dał do ręki ogromną broń którą jest różaniec. W czasie tej modlitwy wychodziły ze mnie przekleństwa nie mogłam tego powstrzymać w sobie. Ważna jest rola spowiedzi. Dobrze mieć swojego spowiednika. Częste przyjmowanie komunii. Krzyż św. Benedykta, Cudowny medalik a nawet koronka na palcu. Ja taką nosze. Pamiętam jak przed wizytą u księdza jakby coś mi mówiło aby ściągnąć to, w ogóle przed wizytą u tego księdza płakać mi się chciało. Złego męczy modlitwa na różańcu. On chce wszystko wykrzywić. A Bóg walczy o człowieka. Nie mogę napisać, że byłam opętana bardziej dręczona bo nie mogłam spać. Nawet raz usłyszałam, że coś mi tam się wydarzy niedobrego jednak modliłam się i nic takiego się nie stało. Modle się każdego dnia. Najlepszą terapią jest modlitwa, adoracja, a najlepszą tabletką: Jezus eucharystyczny i wiara w to, że Bóg wszystko może. Zły nam chce wmówić że jesteśmy nikim, że nikt nam nie pomoże, zaczynamy przypominać sobie to co kiedyś powiedział i to jakby brało nad nami władze. Ja wszystkim przebaczyłam błogosławię i życzę wszystkiego dobrego, pozwalam odejść. Nie pozwalam powracać bo to są już śmieci to już nie jest moje jeśli przebaczyłam. Czasem jesteśmy obrzucani takimi śmieciami: bo ty kiedyś coś tam. Ja wcześniej tak robiłam, że widziałam osobie i to czy tamto mi się przypominał. Teraz tak nie chce, chce patrzeć na innych na nowo, bez urazy, bez żalu. Za bardzo wciągnęłam się w analizowanie krążenie w kółko wynajdywanie przyczyn. A przebaczenie wszystko ściera. Mimo tego, że ludzie czasem widzą nie reagują to Bóg widzi i ON pierwszy wystawia do nas pomocną dłoń. Ludzie może nas opuścili w według nich nie spełniamy ich oczekiwań, ale Bóg nigdy. Najbardziej bolesne dla Boga jest to, że tak bardzo się blokujemy przez jakieś słowa wydarzenie na niego jego miłość. Czasem tak płomienna miłość Boga jest najlepszym egzorcyzmem na nasze urazy, rany, blokady, nienawiść. Trzeba zerwać więzy łączące z przeszłością czy osobami z przeszłości bo jak nie przebaczysz to będziesz chory. Nie należy być na siłę upartym bo później żałuje się tego, a osoby które chciały nam pomóc dopiero teraz doceniamy. Jednak z Boża pomocą można wszystko odbudować. Myśle, że osoby depresyjne i nerwicowe potrzebują szczególnej ochrony, opieki. Wrażliwość jest łaską trudną łaską i trzeba w dobrym kierunku ją rozwijać. Pomyślałam też, że ludzie czasem nie wiedzą kogo ranią tak było z Jezusem. On przecież był zbawicielem osoba która im krzywdy nie zrobiła a oni go zabili. Bo sami potrzebowali tej pomocy to nasze grzechy, słabości mogą tak innych obciążyć świadomie i nieświadomie. Osoby słabsze potrzebują tych osób silniejszych. Całą przeszłość trzeba Bogu ofiarować i nie wracać do tego co był aby nie rozdrażniać samego siebie. Czasem mówię osobą o mszach uzdrawiających, ale odmawiają. Cóż mogę nagle jakaś wymówka. Bardziej wierzymy innym, tabletką, psychiatrą a co jeśli to zawiedzie przychodzimy do Boga. Bogu trzeba zaufać: przestać się tak motać, bronić bo on wie że sami z siebie nic nie możemy, rzucić mu się w ramiona On jest silniejszy i On jest twoim obrońcą. Dobrze mieć w swoim gronie jakieś osoby które są też wierzące. Trzeba Bogu oddać swoją przeszłoś, przebaczyć prosić o uwolnienie od osób które miały na nas jakiś wpływ negatywny na zasadzie uczuć, emocji, umysłu. Czasem nasze choroby mogą mieć źródła w przeszłości, silny wpływ kogoś. Powierzyć bogu i dać się prowadzić. Nie ma ludzi gorszej kategorii wszyscy jesteśmy biedni w naszej niedoskonałości i grzechach. Bóg wciąż człowiekowi daje szanse. Bóg ma pomysł na człowieka bo człowiek jest jego pomysłem. Wszystko to może łatwo brzmi ale jak tego nie przyjmiemy będziemy kuleć a zły będzie miał do nas dostęp. To on obrzydza nam życie. Bóg to nie tylko jakiś ładny obrazek, ale jest żywy w nas: ten smutny, poraniony, obrażany. Zły chce nam wmówić: oni nie będą cię słuchać i to jest jego zwycięstwo trzeba mówić wciąż o miłości Boga o przebaczeniu itp. bo kto jak te osoby poranione a może złe najbardziej tego potrzebują. Nikogo nie można zostawić samego bo może ten ktoś właśnie naszej pomocy potrzebuje. Nie można kogoś skreślać tak łatwo i szybko na rzecz silniejszych bo taka osoba może stać się najlepszym przyjacielem. To nie jest świat ludzi doskonałych. To jest świat ludzi słabych i wciąż potrzebujących Boga. Magda
Prosimy Portal Fronda o nie kopiowanie tekstów
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |