Nie dał nam Bóg ducha bojaźni"Z tej właśnie przyczyny przypominam Ci abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie od nałożenia moich rąk. Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, oraz trzeźwego myślenia. Nie wstydź się zatem świadectwa Pana naszego ani mnie,(...)" 2L.Do Tm1:6-8 Pojawiła się myśl, pragnienie spisania i podzielenia się sytuacjami, wydarzeniami w których widzę wielkie prowadzenie i opiekę miłości Boga.Pochodzę z małej wioseczki, otoczona miłością i troska najbliższych uczyłam się świata, tego co jest dobre, co złe. W pobliskiej szkole podstawowej uczyłam się w sześcioosobowej klasie. Między uczniami, rodzicami, nauczycielami panowały zazwyczaj bliskie, otwarte relacje. Nie miałam najmniejszych problemów z nauką i komunikacją wśród rówieśników. Pojawiło się gimnazjum. Jako pierwszy rocznik z niecierpliwieniem czekaliśmy na 1 września. Zostaliśmy przydzieleni do ponad dwudziestoosobowej klasy gdzie wszyscy uczniowie mieszkali w mieście, w którym znajdowało się gimnazjum. Nasza mała grupka została przyjęta jako "inni". To był okres trudnych lat mojej nauki. Był to czas lęku i poniżania słownego i czasami fizycznego. Jedna osoba z tych tzw. "nas" przeniosła się do innej klasy, a reszta "nas" kombinowała Dobrze się uczyłam, więc pomagałam innym. Każdy się bronił chcąc być tym "lepszym", często za cenę lojalności wobec koleżanki, a także siebie samego. Zaczęłam oszukiwać, symulować choroby, aby zostać w domu. Zdarzało się że kiedy musiałam iść do szkoły zaczynałam chorować naprawdę i tak poważnie, że trafiałam do szpitala. Najbardziej bolesne i raniące było jedno wydarzenie i też jedyna fizyczna sytuacja, która mnie spotkała. Pewnego dnia płonęły mi włosy. Pamiętam uczucia z jakimi szłam do szkoły kolejnego dnia, strach i prośba do Boga, aby nikt o tym nie mówił. Rzeczywiście tak było, nikt się tym nie chwalił obawiając się konsekwencji. Ja też to wydarzenie szybko zakopałam w swoim sercu, nawet mojemu dziadkowi, który był wielkim oparciem w tamtym czasie tego nie wyjawiłam. Jednak to co zakopałam w sercu, ciągle tam było nieuporządkowane. Już będąc dorosłą osobą na studiach, w rozmowie ze znajomymi podczas podróży na wakacje, przez kilkanaście godzin rozmawialiśmy o wszystkim. W rozmowach o szkole, tak przypadkiem rzuciłam, że gimnazjum nie jest "fajne", a ja miałam podpalone włosy. Po policzku popłynęły mi łzy, które dla mnie samej były zaskoczeniem i które szybko wytarłam zmieniając temat. Po tylu latach to we mnie odżyło, ale po to by konsekwencje tego co było złe, w sobie naprawiać. Wydarzenia z gimnazjum miały swoje odbicie we mnie. Wprowadziły w moje funkcjonowanie wiele lęku, nieracjonalnych obaw, z dużą rezerwą odnosiłam się do nowo poznanych osób, do dzisiaj mam problemy z odnalezieniem się w grupie. Przez cały czas studiów nie miałam żadnej poprawki, nie dlatego że byłam taka ambitna (bo nie wszystkie oceny były rewelacyjne), ale ze strachu przed kolejnym wystąpieniem przed grupą. Zrezygnowałam ze studiów "językowych", gdzie dużo trzeba było się udzielać, mimo że wiele wysiłku włożyłam w to, aby się na nie dostać, zdając ponownie maturę. Pamiętam wypowiedź jednego z moich profesorów: " Ma pani wiedzę, ale co ja poradzę na to, że ktoś się boi ludzi." Dzisiaj te słowa wydają się bardziej zabawne. : Pan mnie prowadzi dając mi aniołów, sytuacje, miejsca, swoje słowo. Przez pewien okres pracowałam w gimnazjum. Widzę też po co dany był mi ten czas. Rozmawiając z uczniami, obserwując wiele zdarzeń zauważyłam i utwierdziłam się w przekonaniu, że nikt nie jest zły. Złe są tylko grzechy skutki jakiś czynów, słów, zachowań. Dlatego nie można się temu przyglądać i koniecznie należy reagować. Dana mi była sytuacja, w której zauważyłam, że uczeń trzymał zapalniczkę nad swetrem dziewczyny, który wcześniej spryskany był dezodorantem. Nic się nie stało, a sprawa trafiła na policje. Chłopak ten musiał zmienić szkołę na odpowiednią dla niego, na dowidzenia przyniósł mi własnoręczne graffiti - to było dobre dowidzenia... i uzdrawiający prezent od Boga. Kilka tygodni temu wyspowiadałam się z bólu, niezrozumienia i żalu który skrywałam do wielu osób. Moje serce dorosło do tego, po przez napotykane trudności i małe cuda za które dziękuje Panu. Uczę się odważnej miłości, dostając nowe szanse każdego dnia. Oddaje Panu wszystkie powyższe słowa. Paulina
Prosimy Portal Fronda o nie kopiowanie tekstów
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |