Nie będąc HiobemKiedy zaczęły się moje problemy zdrowotne, zacząłem zastanawiać się, dlaczego tak się stało. Przecież ja, człowiek tak pobożny, bogobojny, co niedziela uczestniczyłem we Mszy św., nikogo nie zabiłem, nie okradłem, żyłem uczciwie - po prostu wzór godny naśladowania. Tymczasem pojawiły się problemy zdrowotne, niepewność jutra, strach przed najgorszym, tym bardziej, że diagnoza lekarzy była niejednoznaczna, a odpowiedzi na moje pytania bardzo ogólnikowe i wymijające. Zaczęły się rodzić we mnie pretensje do Pana Boga: przecież inni postępują dużo gorzej, są bardziej grzeszni ode mnie, a żyje się im beztrosko i szczęśliwie.Znajomi i krewni na różne sposoby próbowali mnie pocieszać. Kiedy usłyszałem, że gdy Pan Bóg kogoś bardzo kocha, to nakłada na niego chorobę i cierpienie - zacząłem się buntować. Miałem żal do Boga. Przecież ja nie chcę, żeby aż tak bardzo mnie kochał! Może niech tak lepiej ukocha trochę moich wrogów i przeciwników... Jednym z usłyszanych pocieszeń (chyba trochę nieprzemyślanych) było stwierdzenie: "W twojej rodzinie wszyscy mężczyźni młodo umierają". Faktycznie, po przeanalizowaniu mojego drzewa genealogicznego, przekonałem się, że już kilku śp. przodków wyprzedziłem w długości życia. Właściwie nie powinienem narzekać, tylko że ja wolałbym innych pocieszać i im współczuć... Wydawało mi się, że gdybym miał lepsze zdrowie, lepszą pracę, mieszkanie itd. - dopiero wtedy byłbym szczęśliwy i żyłbym pełnią życia! Gdy byłem tak wewnętrznie zagubiony, Pan Bóg sprawił, że dane mi było wysłuchać konferencji ks. Serafino Falvo. Zrozumiałem wtedy, że Bóg jest Bogiem miłości, a nie choroby i nieszczęść. Wszelkie zło: choroby, cierpienia, nieszczęścia są dziełem szatana. Moja choroba była spowodowana w znacznym stopniu przez moje "pobożne" życie - bardziej byłem posłuszny "atrakcyjnym" pokusom złego niż woli Bożej, która zawsze wydawała mi się tak trudna do rozpoznania. Kiedy skupiałem się na swoich problemach, trudno mi było zauważyć działanie Boga w moim życiu. Dopiero gdy poznałem modlitwę rachunkiem sumienia - zrozumiałem, jak Pan Bóg obficie daje mi różne dary. Teraz im bardziej zaczynam dziękować i uwielbiać Boga, tym lepiej widzę to, co On mi daje. Poprzednio, gdy skupiałem się na swoich problemach, powodowało to tylko wytwarzanie się swego rodzaju "błędnego koła": jeden problem stymulował powstawanie kolejnego i tak rodziło się ich coraz więcej, zarówno w sensie duchowym, zdrowotnym, jak i materialnym. Kontemplowałem zło i coraz mniej uwagi zwracałem na dobro. Tymczasem modląc się rachunkiem sumienia zrozumiałem znaczenie powiedzenia "żyj chwilą", ale po chrześcijańsku. Ileż radości daje mi poznanie, za jak wiele darów można codziennie dziękować Bogu! Dziękować nie tylko w myślach, mowie, ale też w ten najtrudniejszy sposób - czyli świadcząc swoim życiem o miłości Bożej. Chwała Panu za to wszystko! Leszek
Prosimy Portal Fronda o nie kopiowanie tekstów
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |