Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki
ks. Jerzy Popiełuszko

(1947 - 1984)

Komuniści przyzwalali na zbrodnie

     Z Janem Żarynem, profesorem UKSW rozmawia Marek Krukowski

     Czy beatyfikacja ks. Jerzego zamyka sprawę jego zabójstwa? Z jednej strony mamy wersję kanoniczną, z drugiej...

     Wersja kanoniczna oczywiście pozostaje. Natomiast historia rządzi się innymi regułami, stąd historycy będą zadawali pytania, szczególnie jeśli pojawi się szansa dotarcia do nowych źródeł. Dzisiaj pytania koncentrują się jednak nie tyle wokół okoliczności samej zbrodni, ile wokół mocodawców, czyli tych, którzy de facto odpowiadają za zbrodnię popełnioną najprawdopodobniej przez Piotrowskiego, Chmielewskiego i Pękalę. Żadna inna wersja przebiegu zdarzeń nie jest na tyle koherentna, by mogła podważyć podstawowe ustalenia procesu toruńskiego w tym względzie. Przypomnijmy, że były one w wolnej Polsce również weryfikowane przez sąd, który uznał, że zgromadzony materiał dowodowy jest wystarczający.

     Ale wymiar sprawiedliwości w wolnej Polsce okazał się również bezradny. Mocodawcy tej zbrodni pozostali bezkarni.

     Owszem, nie udało się w wolnej Polsce ogarnąć całości tejże zbrodni. Nie udało się ustalić, jaka była odpowiedzialność faktyczna zastępcy dyrektora Departamentu IV Adama Pietruszki. Czy został on tylko skazany na 25 lat pozbawienia wolności za to, że formalnie nadzorował departament w zakresie swoich kompetencji, w tym prowadzoną przez Stołeczny Urząd Spraw Wewnętrznych sprawę o kryptonimie "Popiel"? Czy też za wydanie polecenia służbowego, które w konsekwencji doprowadziło do porwania oraz zamordowania ks. Jerzego?

     Pietruszka nie jest tu chyba najważniejszy?

     Oczywiście, że nie. Wciąż nie ma odpowiedzi na pytanie, czy generałowie Płatek, Ciastoń, Kiszczak i ostatecznie generał Jaruzelski mieli związek bezpośredni ze zbrodnią. Ja to pytanie stawiam trochę inaczej: czy wymienione osoby są odpowiedzialne za tę zbrodnię dlatego, że wytworzyły atmosferę polityczną w sposób jednoznaczny przyzwalającą na dokonanie zabójstwa? I odpowiadam na nie, że tak. Dziś jako historycy możemy śmiało bronić tezy, że inwigilacja, cała polityka represyjna wobec ks. Jerzego, szczególnie od września 1982 r., kiedy rozpoczęto sprawę SOR kryptonim "Popiel", prowadziła do tego, co się ostatecznie stało.

     Czy z tego, że inne teorie śmierci ks. Jerzego są, Pana zdaniem, mało spójne, wynika, że nie warto o nich mówić?

     Kontrargumenty pana Wojciecha Sumlińskiego, prof. Wojciecha Polaka, czy też prokuratora Andrzeja Witkowskiego i Krzysztofa Kąkolewskiego - powtórzę - nie budują na tyle koherentnej opowieści, by stanowiła ona dowód, że zbrodnia odbyła się w innych okolicznościach. Natomiast nie można im odmówić jednego: tego, że świadczą one o ewidentnym zakłamaniu, które towarzyszyło śledztwu i procesowi toruńskiemu. I to trzeba mieć na uwadze.

     Wróćmy więc do generałów.

     Wydaje mi się, że cala ówczesna władza z generałami Jaruzelskim i Kiszczakiem na czele odpowiada za tę zbrodnię i to nie tylko w sensie ogólnym, politycznym, ale też w sensie bardzo konkretnym.

     Wystarczy przypomnieć choćby judzące teksty Jerzego Urbana, ówczesnego rzecznika rządu.

     Odpowiada właśnie w tym sensie, że wytworzyła klimat do bezkarnego wykonywania zadań pozaprawnych dla funkcjonariuszy SB, milicji i ZOMO, działań, które z definicji nie musiały, ale mogły prowadzić do zbrodni. Nie musiały, bo mogły spowodować ciężkie uszkodzenie ciała, zawał, połamanie nóg i rąk, ale też musiały zawierać ten element ostatecznego ryzyka. Oczywistym przykładem tej bezkarności jest sprawa zabójstwa Grzegorza Przemyka.

     Mówiąc o mocodawcach, trudno nie wspomnieć o wątku moskiewskim w sprawie ks. Jerzego.

     Generał Jaruzelski i jego najbliżsi współpracownicy prowadzący ówczesną politykę wyznaniową - Kazimierz Barcikowski, Adam Łopatka, Jerzy Urban, generał Kiszczak - byli przeświadczeni, że należy dążyć do jakiegoś modus vivendi z Kościołem katolickim w Polsce poprzez kontynuowanie rozmów ze Stolicą Apostolską, póki papieżem jest Jan Paweł II. Oczywiście ten modus vivendi miał krępować działalność Kościoła w Polsce, zmusić Episkopat do akceptacji narzuconych przez komunistów reguł gry. Dla władz realizacja tej wizji stanowiła również szansę na zdławienie ruchu solidarnościowego, który schronił się w kościele - i w Kościele. Być może ta wizja była nie do końca akceptowalna przez tak zwany beton partyjny na czele ze Stefanem Olszowskim czy Mirosławem Milewskim, którzy byli zwolennikami bardziej siłowego starcia z Kościołem. Ponieważ nie uzyskiwali do końca akceptacji ze strony kierownictwa PZPR, co więcej - zabierano im dotychczasowe pola kompetencji - to tradycyjnie niejako odwoływali się do wyższego guru, który rozsądza co jest prawdą a co nie, czyli do Moskwy. Niewątpliwie sygnały płynące z Moskwy, między innymi sławne artykuły z lat 1983-1984 wymierzone przeciwko ks. Jerzemu sugerują, że Moskwa w jakimś sensie wspierała nurt radykalniejszy. Choćby po to, by wzmacniać napięcia między frakcjami PZPR.

     Jaruzelski głosil, że morderstwo ks. Jerzego było prowokacją.

     Prowokacją jakoby wymierzoną przeciwko niemu, za którą stał generał Milewski, mający coraz mniejsze wpływy, ponieważ odebrano mu w praktyce MSW. Być może zbrodnia na ks. Jerzym była więc próbą zdezawuowania dotychczasowej polityki Jaruzelskiego jako rzekomo miękkiej wobec Kościoła i skompromitowania samego generała? Takie sygnały Jaruzelski przekazywał biskupom, dając w ten sposób do zrozumienia; że nie ma dla niego w gruncie rzeczy alternatywy, bo następny I sekretarz może być tylko gorszy. To zaś miało skłonić biskupów do wyciszania społeczeństwa.

     Musimy jednak pamiętać, że ks. Jerzy nie byl jedynym ani pierwszym zamordowanym kapłanem. W 1983 r. zabito o. Honoriusza Kowalczyka, w 1985 r. - ks. Stanisława Palimąkę, zaś w 1989 r. - ks. Stefana Niedzielaka, ks. Stanisława Suchowolca i ks. Sylwestra Zycha, tego ostatniego już po wyborach czerwcowych.

     "Po drodze" zaś jest próba zabicia ks. Adolfa Chojnackiego, o czym mamy sporą wiedzę, bo w 1989 r. funkcjonariusz SB przekazał senackiej Komisji Praworządności informacje o przygotowaniach resortu do zamachu, którego wykonawcą miał być właśnie on. Opowiadał, jak w latach 1985-1986 usiłowano go nakłonić do popełnienia zabójstwa. Ostatecznie odmówił wykonania rozkazu, za co został wyrzucony ze służby.

     Dzięki temu wiemy, że kierownictwo resortu spraw wewnętrznych, zarówno na poziomie centrali, jak i na poziomie lokalnym, nie tylko było zdolne do popełniania zbrodni cudzymi rękami, ale też gwarantowało bezkarność. I to najbardziej, moim zdaniem, obciąża ówczesne władze państwowe. Pokazuje bowiem, że przygotowanie tej bezkarności było możliwe poprzez mniejsze lub większe ręczne sterowanie nie tylko esbecją, ale też milicją, prokuraturą, sądami, lekarzami sądowymi i tak dalej. To jest cała sfera aparatu państwa, który miał być lojalny i zakłamany wewnętrznie na życzenie dysponenta, jakim jest władza. To się nazywa systemem totalitarnym.

     Są też podejrzenia, że pierwotną przyczyną śmierci ks. Jancarza nie był atak serca. Było też brutalne pobicie ks. Isakowicza-Zaleskiego.

     Na tym polega konieczność dointerpretowywania tych zdarzeń przez historyków czy dziennikarzy. Wskazywania, że za każdym razem, nawet jeżeli nie doszło do zejścia śmiertelnego - jak w przypadku ks. Zaleskiego czy Janusza Krupskiego - to śmierć ofiary była wpisana w podjęcie decyzji o tym, żeby ich zastraszyć, czy pobić. Było to przyzwolenie na zbrodnię faktyczną, nawet jeśli ta decyzja zbrodnią się nie zakończyła.

     Czy ma Pan na myśli także decyzję Piotrowskiego, Chmielewskiego i Pękali?

     Mogli zamordować ks. Jerzego bardziej w afekcie niż w sposób przemyślany. Myślę, że dopuszczali wariant zbrodni, ale nie uznawali go za jedyny, tylko traktowali jako ewentualność. Zbrodnia stała się rzeczywistością w momencie, kiedy sama rzeczywistość zaczęła ich przerastać, czyli po ucieczce Chrostowskiego i po kolejnych próbach ucieczki podejmowanych przez ks. Jerzego. Post factum ekipa Jaruzelskiego postanowiła wykorzystać ten kompromitujący dla niej fakt, ujawniający w jakiejś mierze mechanizm dopuszczalności zbrodni, by zasłonić się partyjnym betonem, który jako alternatywna ekipa pukał co i raz do Moskwy i krytykował politykę wyznaniową ekipy Jaruzelskiego. Ks. Jerzy został wyniesiony na ołtarze, ale sprawiedliwości doczesnej się nie doczekaliśmy.

     Pion śledczy IPN prowadzi cały czas śledztwo dotyczące okoliczności zbrodni na ks. Jerzym. Jest to jednak tylko wycinek dochodzenia obejmującego dużo szerszą sprawę. Mianowicie próbę udowodnienia, że w latach 1956-1989 MSW miało charakter organizacji przestępczej. Bardzo dużo faktów historycznych potwierdza tę tezę. Ja jestem o tym przekonany.

    Dr hab. Jan Żaryn (1958), historyk, specjalizuje się w dziejach najnowszych, szczególnie w historii Kościoła katolickiego w Polsce w XX wieku, obozu narodowego, emigracji politycznej po 1945 r. Od 1999 r. sekretarz Komitetu dla Upamiętnienia Polaków Ratujących Żydów, od 2004 r. przewodniczący Komisji Historycznej Komitetu. W latach 2006-2009 dyrektor Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej.

Tekst pochodzi z Tygodnika
Idziemy, 20 czerwca 2010



[ Powrót ]
 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej