Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Na straży Pragi

Do krajobrazu po prawej stronie Wisły dołączyła 30-metrowa wieża. Kiedyś była to najwyższa budowla na Pradze. Teraz przypomina dumne początki praskiej Staży Pożarnej.

Przy ul. Marcinkowskiego 2 działa jedna z najstarszych jednostek strażackich w Warszawie. Ostatnio jeden z jej budynków przeszedł gruntowną rewitalizację. Zakończył się właśnie I etap remontu. Odtworzono elewacje, wymieniono okna, posadzkę, zniszczoną konstrukcję dachu, której XIX-wieczne krokwie nie nadawały się już do niczego. - Wszystko odtworzono z oryginalnej dokumentacji, która zachowała się u nas na komendzie - tłumaczy Krzysztof Markowski, dowódca Jednostki Ratowniczo Gaśniczej nr 5 PSP.

Gruntowną odnowę zaczęto od wieży, ale teraz wszystko to, co zabytkowe, będzie utrzymane w dawnym stylu, bo budynek został wpisany do rejestru zabytków i wszystko musi być teraz uzgodnione z konserwatorem.

Dawniej takie wieże obserwacyjne, zwane czatowniami, górowały nad ówczesną zabudową i zapewniały doskonałą widoczność. Dyżurny strażak czuwał tam dzień i noc, by na czas zawiadomić o niebezpieczeństwie. Dziś taka czatownia została zrekonstruowana i choć zastąpiły ją nowocześniejsze metody sygnalizacji, strażacy chcieli pokazać, że dawniej polegano tylko na sokolim wzroku jednego człowieka.

Remont kosztował ponad 3 min zł, ale było warto. Ludzie podchodzą, oglądają, robią sobie - zdjęcia, gratulują pomysłu. Jednego dnia do kierownika budowy podszedł jakiś prażanin i podarował straży unikatowe zdjęcie tego budynku z 1939 roku. Wkrótce robotnicy wejdą do jego wnętrza, zrobią instalację, remont kotłowni, sale wielkiego centrum konferencyjno-szkoleniowego. Jest szansa, że skończą jeszcze w tym roku.

Jednostka została także uwzględniona w miejskim wieloletnim planie inwestycyjnym w związku z tym przez najbliższe trzy lata miasto będzie przeznaczać środki na odremontowanie kolejnych pomieszczeń i dziedzińca straży.

Dzieje tej jednostki zaczęły się już w 1878 r., kiedy oddział praski wprowadził się do nowoczesnych koszar przy ul. Sprzecznej 2. Kroniki mówią, że w obiekcie była część mieszkalna dla 100 strażaków i kominiarzy, wieża murowana na 120 stóp wysoka, ogrzewane stajnie i wozownie, kuźnia, warsztaty, a także piwnica z „lodownią". - To magazyn z lodem - wyjaśnia dowódca straży. - Domyślam się, że kuli lód w porcie praskim, przewozili go tutaj, przekładali słomą i do celów spożywczych był w stanie utrzymać się podobno do sierpnia! - mówi dowódca Markowski. Praski oddział otrzymał numer V, zieloną chorągiew i kasztanowe konie. - Bo dawniej każda jednostka w Warszawie miała inny kolor koni. Po tym były rozpoznawane - dorzuca dowódca.

Straż była - jak mówią XIX-wieczne notki prasowe - traktowana jako namiastka Wojska Polskiego, jako „alarmowa trąbka", grupa bojowa. Tygodnik Ilustrowany z 1868 r. wspomina jeden z pożarów spostrzeżonych właśnie z czatowni oddziału nr V, który jako pierwszy dotarł na miejsce ognia. Porównał taki przejazd konnego zaprzęgu do huraganu. Czytamy: „Rumaki dzielnie z wyciągniętymi szyjami ciągną w szalonym biegu ciężkie narzędzia ratunku. Do wozów, beczek, sikawek poprzyczepiani strażacy (...) i przelecieli jak na wielkich skrzydłach". Jak twierdzili ówcześni obserwatorzy, wozy strażackie przewyższały prędkością nowe pojazdy pogotowia ratunkowego. Muskularnej budowy konie były oczkiem w głowie kierownictwa i załogi. Pochodziły podobno z rosyjskich stepów. Takich koni nie widziano w mieście, płacono za nie najwyższe ceny i szkolono tak, że na dźwięk sygnaju alarmowego same wybiegały ze stajni, stawały przy wozach i oczekiwały na zaprzęgnięcie. - Mimo to nie wyobrażam sobie pracy w tamtych warunkach, nie mając tego sprzętu, tych zdobyczy techniki. To musiało być trudne, na pewno bardziej ryzykowało się wtedy życiem - mówi dowódca.

Obecnie oddział nr V obejmuje teren Pragi Północ. Na północ od ronda Starzyńskiego, na wschód do Tesco, do kładki, na południe do Podskarbińskiej i na zachód do Wisły. - To spory kawałek i teren dość trudny - podkreśla dowódca. - W zeszłym roku mieliśmy 1666 wyjazdów. Najczęściej do palących się śmietników, ale i kilka poważniejszych, bo jest tu jeszcze dużo budynków, które mają drewniane strychy i poddasza, gdzie często dochodzi do zaprószenia ognia. Ostatnio było sporo zaczadzeń spowodowanych złą wentylacją, a przy gazowym piecyku i niedrożnej kratce wentylacyjnej nie trudno o nie. Zdarzają się także kotki na drzewach, do których musimy jeździć ze względu na presję społeczną - żartuje strażak.

Marta Troszczyńska

Tekst pochodzi z Tygodnika
Idziemy, 7 lutego 2010



Wasze komentarze:

Jeszcze nikt nie skomentował tego artykułu - Twój komentarz może być pierwszy.



Autor

Treść

Nowości

św. Bernadetta Soubirousśw. Bernadetta Soubirous

Modlitwa św. Bernadetty SoubirousModlitwa św. Bernadetty Soubirous

Testament Bernadety SoubirouTestament Bernadety Soubirou

Ciało nie tknięte rozkładem śmierciCiało nie tknięte rozkładem śmierci

św. Benedykt Józef Labreśw. Benedykt Józef Labre

Bergen i StavangerBergen i Stavanger

Najbardziej popularne

Modlitwa o CudModlitwa o Cud

Tajemnica SzczęściaTajemnica Szczęścia

Modlitwy do św. RityModlitwy do św. Rity

Litania do św. JózefaLitania do św. Józefa

Jezu, Ty się tym zajmij - Akt oddania się JezusowiJezu, Ty się tym zajmij - Akt oddania się Jezusowi

Godzina Łaski 2023Godzina Łaski 2023

Poprzednia[ Powrót ]Następna

 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej