Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Mogę Panu Bogu tylko dziękować

ROZMOWA Z OTYLIĄ JĘDRZEJCZAK, POLSKĄ OLIMPIJKĄ

Niewielu sportowców, niewiele osób publicznych mówi otwarcie o swoje religijności. Pani nie ma takich oporów.

- Ja też nie mówię o swojej religijności często. Tylko jeśli ktoś zapyta, a dziennikarze o to zazwyczaj nie pytają.

To o co pytają?

- Najczęściej: dlaczego żegnam się przed startem? To jeden z moich rytuałów. Czy to jest rozgrzewka, czy trening, nie wskoczę do wody, jeżeli nie zrobiłam znaku krzyża. Dlaczego? Bo dawno temu rodzice powiedzieli mi, że woda jest potężnym żywiołem. Jestem nauczona od małego, że jak wskakuję do basenu, zawsze się żegnam. Tak naprawdę wskakuję nie do wody, lecz do zupełnie innego żywiołu. Niby jestem rozgrzana, organizm jest przygotowany, a jednak wszystko się może zdarzyć. Gdy się przeżegnam, wiem, że jestem pod Bożą opieką. Może ktoś pomyśli, że to złudzenie, aleja wierzę, że nic złego mi się nie stanie.

Czy są inne sytuacje, kiedy powierza się Pani Bożej Opatrzności?

- Kiedy wybieram się samochodem w dłuższą drogę, podróż zaczynam od zmówienia modlitwy do św. Krzysztofa. Do kluczyków mam doczepiony breloczek ze św. Krzysztofem, który zresztą kupiłam w Licheniu. Tę modlitwę znam na pamięć. Nawet mój narzeczony już się do tego przyzwyczaił. Gdy wsiadamy do samochodu przed podróżą, mówi: No, twoja kolej! To znaczy, że mam odmówić modlitwę do św. Krzysztofa.

Wróćmy do Pani religijności. Znajduje Pani czas na udział w Mszy Św., na inne praktyki religijne?

- Myślę, że każdy z nas jest osobą religijną i w coś wierzy. Nie sądzę, żeby była osoba kompletnie niewierząca. Każdy ma jakieś wyobrażenie Stwórcy. Uważam siebie za osobę religijną. Religijną na tyle, na ile mogę. Moje życie wymaga wielu wyrzeczeń. To są treningi, wyjazdy, zawody. Nie zawsze mogę być w niedzielę w kościele. Dlatego nie mogę o sobie powiedzieć, że jestem jakąś super religijną osobą. Wierzę w Pana Boga. Jednak kontaktuję się z Nim na swój własny sposób. Do kościoła wybieram się wtedy, gdy mam wewnętrzną potrzebę i czas. Wiadomo, że spowiedź mogę odbyć jedynie w obecności księdza, w konfesjonale. To jest oczywiste. Jednak najczęściej to są moje samotne spotkania z Panem Bogiem.

Każdy z nas ma takie miejsca, w których bardziej odczuwa Bożą obecność. Pani też?

- Mam trzy takie miejsca: Licheń, Panewniki na Śląsku i Piekary Śląskie. W tych miejscach zawsze z ochotą biorę udział w Mszy, posłucham kazania. Ale na co dzień spotykam się z Panem Bogiem sam na sam.

Czy pływanie jest Pani powołaniem życiowym?

- Może tak to wygląda. Tak naprawdę pływaniem zajmuję się już ponad 15 lat. Nie wyobrażam sobie życia bez pływania. Ale nie mogę powiedzieć, że to Pan Bóg powołał mnie do tego, bym została pływaczką. Nie, zdecydowanie nie mogę tak powiedzieć. Nie sądzę też, żebym kiedykolwiek miała się tego dowiedzieć. Wiem, że rodzice wskazali mi tę drogę. To oni zaprowadzili mnie na basen. A kto nimi kierował?

Czy sport zbliża do Boga? Czy sportowcy są religijni?

- Nie wiem, czy inni sportowcy także modlą się przed zawodami, czy się żegnają. Nie zwracam na to uwagi. Są zawodnicy bardziej wierzący, są i mniej. Ale wydaje ęii się, że wśród sportowców nie ma osoby, która deklarowałaby się jako niewierząca. Są tacy, którzy okazują swoją religijność i tacy, którzy tego nie czynią. Ja robię widoczny znak krzyża, inni nieznaczny, prawie niedostrzegalny. Ale jestem absolutnie przekonana, że przed startem każdy gdzieś tam w sobie kieruje myśli ku Bogu.

I każdy prosi o zwycięstwo. Czy to nie jest tak, że często Pana Boga traktujemy jak złotą rybkę do spełniania życzeń?

- W mniemaniu większości ludzi Pan Bóg jest tym, do kogo kierujemy prośby. Oczywiście, powinniśmy prosić, bo to są nasze marzenia, nasze pragnienia, a Bóg daje nam to, co najlepsze z radością. Ale nie można całe życie tylko prosić. W filmie "Bruce Wszechmogący" tych próśb jest mnóstwo, przychodzą z całego świata, od każdego człowieka. Czasem myślę, że może by ktoś w końcu za coś podziękował wreszcie Panu Bogu. Za coś wielkiego i za coś drobnego. Dlatego kiedy się modlę, najpierw dziękuję, a dopiero potem do tych podziękowań dołączam to moje "proszę".

Na pewno ma Pani za co Bogu dziękować! A ma Pani jeszcze jakieś prośby?

- Jestem osobą szczęśliwą. Czuję się spełniona. Ale jestem zupełnie normalną dziewczyną i jak każdy, kiedy osiągnie coś małego za chwilę chce coś więcej. Dostajemy paluszek - chcemy rękę. Za każdym razem mam swoje nowe marzenie, pragnienie, cele, które chcę osiągnąć. Za chwilę znajdzie się kolejna prośba, kolejne marzenie.

Czy takim Pani marzeniem był złoty medał olimpijski?

- Nigdy tak naprawdę nie prosiłam Boga o złoty medal Igrzysk Olimpijskich. Prosiłam o siłę. Być może, ale tylko być może - żebym dopłynęła pierwsza. Nie pamiętam takich rzeczy. Pamiętam na pewno, że jak byłam w Izraelu przed Igrzyskami Olimpijskimi w Sydney, prosiłam Boga, żebym pojechała na olimpiadę i dobrze popłynęła. Włożyłam w Ścianę Płaczu karteczkę z takimi marzeniami. Tak naprawdę teraz, gdziekolwiek jestem, proszę o siły i mobilizację. Proszę także o to, żebym chciąła dalej pływać, bo jestem przekonana, że jeżeli będzie mi to sprawiać przyjemność, to będę robić to z chęcią i dobrze.

Prosiła Pani Boga o siłę - tę fizyczną - power jak mówią sportowcy, czy moc psychiczną?

- O siłę mentalną. Do pokonywania tych kilometrów. Przepływam ich naprawdę bardzo dużo. Ten power fizyczny w jakimś momencie się wypala, potem powraca. Ale jeżeli powróci siła fizyczna, a nie powróci siła mentalna, to wszystko, cała praca może zdać się na nic. Odkąd to zrozumiałam, proszę Pana Boga o siłę ducha. Resztę wypracuję.

Co jest dla Pani najważniejsze w życiu?

- Zdrowie. Jak będę zdrowa, jak moi rodzice będą zdrowi i mój brat będzie zdrowy, to wszystko potoczy się dobrze. Do wszystkiego dojdziemy powolutku. Nic nie trzeba na gwałt.

Czym jest dla Pani Sanktuarium w Lichemu?

- Licheń jest dla mnie miejscem wyjątkowym. Wyciszam się tutaj. Znajduję najprostszą drogę do Boga. Lubię spacerować alejkami. Pójść na Mszę. Mam swoją tablicę na ścianie nowej świątyni. To jest moje podziękowanie za opiekę Boga i start w Igrzyskach Olimpijskich w Sydney. Z tego co wiem, nie jestem jedyną olimpijką, która ma swoją tablicę w Licheniu. Mam za sobą taki czas, że mogę Panu Bogu tylko dziękować!

Polska olimpijka Otylia Jędrzejczak urodziła się 13 grudnia 1983 r. w Rudzie Ślgskiej. Pływać zaczęła w wieku 6 lat. Na basen zaprowadzili jq rodzice, ponieważ miała lekkie skrzywienie kręgosłupa. Pierwsze sukcesy przyszły 10 lat później. Otylia zdobyła dwa złote medale na ME juniorów. Kolejne to: brgz na ME w Stambule na dystansie 200 m delfinem, złoto na ME w Helsinkach na dystansie 200 m stylem motylkowym i srebrny na 100 m delfinem, złoto na MŚ w Fukuoce. W 2002 r. ustanowiła rekord świata na ME w Berlinie na dystansie 200 m również swoim ulubionym stylem motylkowym - 2.05.78 min. Kolejne medale przywiozła w 2003 r. z MŚ w Barcelonie i w 2004 roku z ME w Madrycie. Na Igrzyskach Olimpijskich w Atenach w 2004 r. trzykrotnie stawała na podium - zdobyła dwa srebrne i jeden złoty medal olimpijski. Wolny czas najchętniej spędza na spacerach. Od niedawna z psem - labradorem Ateną - którego podarował jej narzeczony.

 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej