Między adoracją a czynem
Miłości pragnę, nie krwawej ofiary poznania Boga bardziej niż całopaleń (Oz 6,6)
Stajemy naprzeciw Boga z uczuciem... no właśnie jakim? I powraca pytanie: "Kim On jest?" I to drugie: "Kim On jest dla mnie?" Znamy taką sytuację z Ewangelii: u źródeł Jordanu Pan zapytał o to swoich uczniów: Za kogo uważają Mnie ludzie? A oni odpowiedzieli. Ale to był tylko wstęp. Zaraz po tym padło drugie pytanie: A wy, wy za kogo Mnie uważacie? Zapadła cisza. Zamarli. Nie tego się spodziewali, nie przygotowali się na pytanie, może się nad nim nie zastanowili albo zgodnie z prawdą, przypuszczali, że nie potrafią odpowiedzieć tak, jak nie potrafią ogarnąć Nieogarnionego. Ale Pan się odpowiedzi domagał, żądał świadomego życia i świadomego za Nim podążania. I kiedy wydało się, że milczenie przeciąga się w godziny, Piotr odpowiedział. Uznał w Jezusie Pana ten, co nad sobą miał tylko Jedynego Boga. I nie zbłądził, lecz trafił do Domu. Bezpiecznego domu, zbudowanego na skale... Ale Panu i tej odpowiedzi było za mało. Piotr stanąć musiał przed następnym pytaniem, pytaniem tak ważnym, że aż trzykrotnie postawionym: Czy Mnie miłujesz? i jeszcze raz: Czy Mnie miłujesz? i w końcu: Czy Mnie kochasz? Pan nalegał, jakby od odpowiedzi zależało całe dalsze życie Piotra. A Piotr nie mógł skłamać. Była to bowiem chwila prawdy, ujrzenia siebie w całym swym pięknie i w całej swej słabości. Nie mógł kłamać, tak jak my nie będziemy mogli kłamać przed Panem, kiedy nadejdzie nasza chwila prawdy, w dniu naszego z Nim spotkania, za kruchą zasłoną śmierci. To samo pytanie będzie skierowane do nas: Czy ty Mnie miłujesz?
Bóg jest Miłością i trzeba, aby ci, którzy Bogu służą oddawali Mu cześć przez miłość i w miłości... W tej najgłębszej tajemnicy swego pierwszego powołania. Powołania do1 miłości, które każdy z nas nosi w sobie.
Ale jak to uczynić? Czy trzeba wzbudzić w sobie uczucie gwałtownego wzruszenia, wpaść w uniesienie prorockie? A co z ciemnościami, co z oschłością, która na nas przychodzi? Czy jeśli jest, to oznacza, że my Boga nie kochamy? Co mówi Pismo? Pismo oznajmia nam, że Jeden jest tylko Dobry, Ten, który jest Miłością. A zatem konsekwencją miłości jest bycie dobrym, a sama miłość staje się pragnieniem tego Dobra. Tak samo Pan, nazwany Miłującym życie, widzi, że to co uczynił jest dobre, a nawet bardzo dobre...
Miłość jest jedyną motywacją Boga kiedy powstaje, ażeby stwarzać, kiedy przychodzi, ażeby zbawiać. Bóg jest w nas zakochany, zakochany aż do szaleństwa, szaleństwa krzyża. Ale nie traci w swej miłości owego, budzącego najwyższy szacunek, wręcz bojaźń, autorytetu. Bóg, o którym mówi Pismo, że pała do nas zazdrosną miłością, miłością gwałtowną i żywą, który nakazuje, by nikogo przed Nim w nas nie było, El Szaddaj - Bóg Wszechmocny, El Elion - Bóg Najwyższy, El Olam - Bóg Wieczny. I my mamy wyjść naprzeciw tej miłości, gwałtownej i czułej zarazem... O nie, miłość Boga nie jest ckliwym wzruszeniem, ale jest mocna, prawdziwa i pełna życia, porywająca na wyżyny, o których się nam nie śniło. Jest słupem ognia i szmerem łagodnego powiewu, jest Arką Przymierza, ale i aniołem śmierci przemierzającym ciasne uliczki Egiptu.
Miłość nie wyrządza zła bliźniemu, przeto miłość jest wiernym i doskonałym wypełnieniem prawa - mówi św. Paweł. A więc to miłość czyni nas czystymi na tyle, abyśmy mogli do Boga podejść. Ale kiedy stajemy naprzeciw Niego albo On staje naprzeciw nas, nie możemy zapominać, że Ten, w Obecności którego jesteśmy, jest Miłującym, ale jest i Panem: łączy w sobie bliskość i dalekość, zrozumienie i tajemnicę, łagodność i dzikość pustynnego wichru. Albowiem, jak sam powiedział, prawda jest tą rzeczywistością, która wyzwala. Tak więc poznanie prawdziwego Boga w Jego zna- nym-nieznanym wymiarze wyzwala w nas miłość prawdziwą i miłość właściwą... I nasza modlitwa staje się ziemią, w której siejemy ziarno miłości, a okazując innym ludziom dobro, wypełniamy przestrzeń między nami a Bogiem, bo ten, kto kocha Boga, kocha też i swego brata, a ten kto kocha swego brata miłuje Boga...
Ale jest jeszcze jeden sposób okazywania miłości Panu. Adoracja. Ta modlitwa milczenia, modlitwa bezsiły, człowieka, który mimo to przychodzi, ufny, że Pan go pobłogosławi błogosławieństwem ubogich, tych co wszystko mają "u" i "od" Boga, którzy idąc przez życie i wykonując to, co do nich należy, z niezmąconą ufnością pozwalają Bogu troszczyć się o resztę i o nich samych. Adoracja. Wejście w miłość Pana jak w wody Jordanu i pozwolenie na to, aby one nas obmyły, aby to one nas uczyniły czystymi. Dlatego tak ważne jest tu milczenie, głębokie milczenie szacunku, kiedy staje się w obliczu daru niezasłużonego i pozwala się obdarować Niebieskim Królestwem. I naprawdę, błogosławieństwo ubogich staje się drogą wiodącą do szczęścia w przestrzenie, których nawet nie potrafimy sobie wyobrazić.
Weźmy Pismo i stańmy z ufnością naprzeciw miłującej Ciszy i pozwólmy spadać na nas ciepłemu deszczowi łaski płynącemu z drżących kart Ewangelii...
Agnieszka MyszewskaKwartalnik Katolicki
ESPE, nr 47