RóżaniecRóżaniec i jaPo latach modlitwy dojrzała we mnie ta myśl, że Bóg nam daje to, o co się Go prosi.Od "zawsze" modlę się: "chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj" - i teraz widzę to z pełną jasnością, że tego chleba mam pod dostatkiem, że tego chleba nigdy mi nie zabraknie, aż do ostatniego dnia... Lecz by to zrozumieć, potrzeba lat. Mam w pamięci dzieciństwa obraz babć "klepiących" różaniec, jak to się mówiło za dzieciaka. Rozumowaliśmy jednak nie jak dzieci boże, tylko takie, co to na podwórku żyją rytmem swobodnej zabawy, a obok toczy się inne życie... Życie piękne w swej postaci, pełne zaufania w skuteczność modlitwy. Któż z nas, będąc dzieckiem, mógł to pojąć, zrozumieć i pomyśleć, że prosta, w swej zewnętrznej formie, modlitwa "Ojcze nasz" jest tą obietnicą, która się spełnia. Mój Boże, chciałoby się rzec, a właściwie Maryjo Matko Jezusa, bo to Ty, jesteś pośredniczką tej pięknej rozmowy z Bogiem - oto wysłuchana modlitwa moja. Tak, tak, potrzebowałem lat, aby pojąć tę rzecz kiedyś niepojętą, jakby zakrytą, że tym chlebem powszednim, o który tak zupełnie bezwiednie prosiłem, są te paciorki różańca. Modlitwa ta, stała się moim chlebem powszednim, w każdej wolnej chwili, zamiast bezużytecznego myślenia o przyszłości, o którą zatroszczy się Bóg. Historia mojego życia nie zależy od moich wyborów, jak kiedyś w swej pysze myślałem, ale od ludzi, których spotkania domaga się Pan, bym ich nie odrzucał, ale darmową, jak On, miłością przyjmował... Choć to czasem tak trudne, jak niesienie krzyża na Golgotę. Historia mojego życia, to zdarzenia, których się nie dało przewidzieć, a po latach rozumiem, że to było dla mnie dobre, bo to dał mi Pan w swej dalekowzrocznej Mądrości. O, jak potężna to broń, modlitwa różańcowa, co chroni mnie przed pokusą pychy, przed pokusą widzenia świata przez pryzmat swego nadętego ego.Tak, wiem, opowiedzenie się po stronie Chrystusa, może nie wymaga w Polsce ofiary śmierci fizycznej, ale tego, bym zrozumiał, że iść za Nim, to razem z Nim dojrzewać w Mądrości Ojca i gotowości dźwigania swego krzyża. Mój różaniec, który dostałem w przywiezionym przez krzyżowców domku Matki Bożej w Loretto, jest gwarancją i spełnieniem obietnicy, że chleba powszedniego, czyli modlitwy różańcowej, nie zabraknie mi końca moich dni. Oby tylko starczyło sił. Bo jak się patrzy na świat, tak zanurzony w grzesznym życiu, tej pogoni za tym, co marne i ulotne, to jest się o co modlić. Ta wolność, która jest darem od Boga, używana jest przeciw Niemu. Szatan nie lubi modlitwy i za wszelką cenę podsuwa swe złudne rozkosze, by za nim iść. Jak dobrze wie o tym, Matka Boga, Maryja i stąd tyle objawień i Jej orędzi do nas. Gra toczy się o najwyższą stawkę i jest śmiertelnie poważna. To życie wieczne w Chrystusie Jezusie. Na czyim je złożę ołtarzu? I Bóg czeka i Szatan czyha. Maryjo, Matko moja, wysłuchaj modlitwy, co to na paciorkach do Ojca zanoszę, za moją Ojczyznę, za moją rodzinę, oręduj i za mną, pokornie Cię proszę. Marek W Naszej Rodzinie, nr 81
|
[ Strona główna ] |
Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Polityka Prywatności Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |