Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Powołanie, jak rozeznać własne powołanie?

Powołanie pomaga człowiekowi wyzwolić się, to pewne, ale wcześniej trzeba wyzwolić powołanie.

Spis treści o powołaniu

MODLITWA O ROZPOZNANIE POWOŁANIA

Boże przenikasz mnie i znasz.
Stworzyłeś mnie dla szczęścia - pomóż mi je znaleźć.

Ukaż mi moją drogę życia.
Spraw, abym wybrał to, coś Ty dla mnie zamierzył i do czego sposobił jeszcze w łonie matki.

Chcę być Ci posłusznym we wszystkim.
Pójdę gdzie mnie poślesz.

Ufam Tobie, bo wiem, że mnie kochasz i chcesz mego dobra.
Poprowadź mnie po ścieżkach Twoich.

Trzy sposoby rozpoznawania swojego powołania

  1. Prosić w modlitwie Boga o odpowiedź.
  2. Zapytywać swego kierownika duchowego.
  3. Zadawać pytanie samemu sobie, świadomemu własnych skłonności.

Czym jest powołanie?

Rozważania o powołaniu

Powołani do kapłaństwa i zakonu

Modlitwy powołaniowe

Listy i pytania o powołaniu

Zakony i zgromadzenia

Rozmowy o powołaniu

Powołani do życia konsekrowanego

Powołani do małżeństwa

Powołanie do samotności?

Wiersze i zamyślenia o powołaniu

Opowiadania o powołaniu

Posługa powołanych

Diakonat stały

Świadectwa życia samotnego

Samotność w świecie

Dla szukających powołania

Życiowe powołanie

Forum powołaniowe

Wasze komentarze:
Julia : 26.03.2016, 21:29
Tak czytam co tutaj piszecie i jedno przychodzi mi do głowy - jak bardzo się boimy Bożej Miłości. s.Adriana ma rację, nam młodym coraz trudniej odpowiedzieć Bogu TAK. Sama jestem 'w takiej sytuacji'. Rok temu skończyłam szkole i byłam tak bliski wstąpienia do klasztoru.. jednak zadziało się parę rzeczy w moim życiu i... dziś muszę czekać do września. Na początku jak działy się te wszystkie sytuacje tłumaczyłam sobie, że to może Pan chce abym ja jeszcze raz się pochyliła nad tą decyzją i rozważyła jeszcze raz. Wiem z własnego doświadczenia, że bardzo trudno jest tak w codzienności powiedzieć tak i PÓJŚĆ za Nim, ale WARTO ! Kierownictwo duchowe bardzo pomaga przejść przez drogę rozeznania, pozwala nie tylko inaczej na to spojrzeć, ale też i odkryć Boga w tym wszystkim. My szczerze - jesteśmy często na to za słabi, a nasi 'opiekunowie' tutaj na ziemi są Bożymi Aniołami. Pozwólmy Bogu jeśli w sercu rodzi się takie pragnienie aby mógł zadziałać. Myślę, że nie to jest istotne czy to jest młody Ksiądz czy Proboszcz - ważne żebyś umiała się przed nim otworzyć i zaufać. To jest istotą kierownictwa ZAUFANIE !!! Oddaj to Bogu, a zobaczysz, że On Cię z tym nie zostawi.
Monika : 25.03.2016, 09:27
Miałam zaledwie 20 parę lat jak po raz pierwszy myślałam o zakonie ale wiesz jak to młody człowiek nie chciałam tego przyjąć do siebie, było wiele pytań dlaczego ja, niech ktoś inny idzie itp i tak odsuwałam tę myśl od siebie. Teraz z biegiem czasu patrzę na to z innej strony przypomina mi się pantomima ewangeliczna Zbyt nie wiem czy oglądaliście ją w której jest ukazane życie człowieka i od najmłodszych do najstarszych lat i nasz Pan Jezus który puka do naszych serc bo chce wejść w nasze życie a my odtrącamy go bo nie mamy czasu bo jesteśmy dziećmi i chcemy się bawić bo jesteśmy młodzi i pragniemy się wyszumieć, zakochani zapracowani a kiedy już przychodzi sędziwy wiek cierpienie s powodu choroby w wtenczas jest za późno. Nie wiem jakimi drogami pokieruje was Pan ale najważniejsze to mu się zawierzyć i ufać
Monika: 24.03.2016, 23:34
Pierwsza myśl o powołaniu to kiedy miałam 20 parę lat
zkn : 23.03.2016, 19:25
Ja też byłam bardzo nieśmiała, zahukana, ale z pomocą Bożą zyskuję odwagę - trzeba się modlić o Jego pomoc w tej mierze. Mimo wielu odważnych kroków, które już uczyniłam, nadal mi niekiedy towarzyszą te uczucia lękowe, gdy sobie pomyślę, że mam coś odważnego zrobić, ale już się temu nie poddaję! (To uczucie lęku będzie nam zawsze towarzyszyć w doczesności). Kiedyś ksiądz na kazaniu mówił, że to diabeł chce byśmy się poddawali paraliżującemu lękowi, że to on nas dołuje i utwierdza w przekonaniu, że jesteśmy tak beznadziejni, do niczego się nie nadajemy. Kiedyś z kolei, w czasie adoracji, przyszła mi taka myśl - "czy mam prawo ograniczać Boga swoim lękiem?!" Jezus chce byśmy się nie podawali lękowi -"nie lękajcie się! "- ile razy te słowa powtarzają się w Biblii?! Akt odwagi z naszej strony będzie dla nas możliwy tylko wówczas, gdy uprzednio zaufamy Jezusowi. Musimy się całkowicie na Niego zdać, Jemu się powierzyć. Polecam "zaprzyjaźnić się " z wizerunkiem Jezusa miłosiernego i powtarzać Jezusowi zdanie:"Jezu, ufam Tobie! ". Szczerze pomów o tym wszystkim, o swoich pragnieniach i lękach z Jezusem- Jemu wszystko powierz, w Jego ręce; by działa się Jego wola. Jezus zawsze zaprasza nas do czynienia takich rzeczy, które wydają się dla nas niemożliwe i wobec których czujemy się niepewnie, czujemy lęk. Dlatego tylko z Nim możemy sobie dać radę- "Pan mocą swojego ludu, mocą moją jest Pan" (pieśń). Możemy odczuwać lęk, ale nie powinniśmy się jemu poddawać! Jezus nie da Ci od tak po prostu odwagi, ale da ci sytuacje wymagające odwagi- jeśli podejmiesz się tego wyzwania, to wtedy się zwiększy twoja odwaga- taka jest prawidłowość. Innej nie ma. Musisz się przełamać dla Jezusa. Jak tylko taki akt uczynisz, to potem będzie Ci coraz łatwiej, bo poznasz Bożą moc- doświadczysz Jezusa, bardziej Go poznasz- Jego dobroć,  Opatrzność - a wtedy będziesz już mogła Mu szczerze zaufać. Nie wystarczy bowiem tylko prosić Jezusa o pomoc w pokonaniu lęku, ale trzeba wykorzystywać okazje,  które wymagają od nas okazania odwagi- gdy je podejmujemy, to wtedy zyskujemy coraz więcej odwagi. Jezus cieszy się, gdy mimo lęku podejmujemy się wyzwań,  bo wtedy okazujemy względem Niego swe zaufanie. Jeśli nadal będziesz tkwić w jednym miejscu,  nie uczynisz jakiegoś aktu odwagi, to się nie ruszysz do przodu i się nie dowiesz, czy to jest Twoja droga. A sama, na własną rękę w zaciszu domowym, jej nie odkryjesz! Póki się na nic nie odważysz, będziesz się tylko miotać w gąszczu swych wątpliwości,  lęków,  będziesz się tylko negatywnie nakręcać -a taki stan może trwać nawet kilka lat (mój przypadek)( nie polecam!). Nieprzewidywalne są drogi Boże- powołuje tego, kogo chce i nie kieruje się opiniami innych. Ksiądz ten nie zna Twego wnętrza,  tego co się w Tobie dzieje,  jeśli Cię zna tylko z widzenia. Tym nie należy się w ogóle przejmować,  nie widzę w tym problemu. Jak dasz mu poznać Twoje wnętrze,  to wtedy przestanie się ewentualnie dziwić. To jest bardzo prawdopodobne, że rodzina nie będzie zachwycona Twoim pomysłem i będzie Cię tylko zniechęcać. Taki los powołanych. To jest też dla nas pewien rodzaj próby, na ile mocna jest nasza miłość, zdeterminowanie pójścia za Jezusem- trzeba to przetrwać. To też taka swoista lekcja pokory- znoszenie cierpliwe ich gadania. Trzeba dać im czas,  by się z tym bardziej oswoili. Jak będą Cię widzieć,  że się zmieniasz- a jak będziesz czyniła kroki odwagi, to na 100% będziesz się zmieniać na lepsze- to wtedy będą widzieć,  gdzie jest Twoja droga i w końcu winni dać Ci wolną rękę, będą czuli, że tu istotnie jest ręka Boża.
Do Monika: 23.03.2016, 17:08
A ile wtedy miałaś lat, jak pierwszy raz pomyślałaś o zakonie?
Do Zkn :-D: 22.03.2016, 21:50
Piszesz, że to jakaś siostra zakonna zaczęła z Tobą rozmawiać o powołaniu. Może wtedy jest łatwiej, bo nie trzeba zaczynać samemu. Czy o coś pytała? Jak się przygotować do takiej rozmowy, gdy jest się nieśmiałą osobą?
Do Moniki!: 22.03.2016, 19:25
Ej Monisia! A Ty na co czekasz??? Zobaczcie ile osób ma tu wspólny temat. Ufam, że w te Święta Wszystkie Wasze powołania Zmartwychwstaną! Pozdrawiam i ogarniam Was siostrzaną modlitwą. s. Adriana s.adrianacst@interia.pl
Monika: 22.03.2016, 11:20
Do szukającej powiem ci że ja też miałam pewne obawy i też się bałam odezwać do księdza albo siostry zakonnej i porozmawiać o moim powołaniu i zaczęłam pisać na forum a potem siostra zakonna podała mi swojego maila i zdecydowałam się odważyć i trochę popisałyśmy po jakimś czasie po pewnej Mszy postanowiłam że odezwę się do księdza proboszcza i powiem co mnie dręczy i co teraz myślę zna moją rodzinę w Pierwsze piątki z Najświętszym Sakramentem przychodzi do mojej babci i tak po Mszy poszłam do niego i mówię mu że myślę o zakonie i na jego ustach pojawił się uśmiech umówiliśmy się na rozmowę u niego w kancelarii i tak wylałam swoje obawy troski że moja mama powiedziała że mnie nie puści Powiedział mi miej ufność w Boże miłosierdzie. ale oczywiście nie wstąpiłam do tej pory do zakonu Choć widzę że Bóg się znowu o mnie upomina choć teraz już mam prawie 35 Nie bój się napisz do jakiejś siostry lub podaj nr to na pewno się odezwą
Xxx: 21.03.2016, 18:34
DO SZUKAJĄCEJ: Czy możesz podać swojego maila?
zkn : 21.03.2016, 17:07
Ja też byłam bardzo nieśmiała, zahukana, ale z pomocą Bożą zyskuję odwagę - trzeba się modlić o Jego pomoc w tej mierze. Mimo wielu odważnych kroków, które już uczyniłam, nadal mi niekiedy towarzyszą te uczucia lękowe, gdy sobie pomyślę, że mam coś odważnego zrobić, ale już się temu nie poddaję! (To uczucie lęku będzie nam zawsze towarzyszyć w doczesności). Kiedyś ksiądz na kazaniu mówił, że to diabeł chce byśmy się poddawali paraliżującemu lękowi, że to on nas dołuje i utwierdza w przekonaniu, że jesteśmy tak beznadziejni, do niczego się nie nadajemy. Kiedyś z kolei, w czasie adoracji, przyszła mi taka myśl - "czy mam prawo ograniczać Boga swoim lękiem?!" Jezus chce byśmy się nie podawali lękowi -"nie lękajcie się! "- ile razy te słowa powtarzają się w Biblii?! Akt odwagi z naszej strony będzie dla nas możliwy tylko wówczas, gdy uprzednio zaufamy Jezusowi. Musimy się całkowicie na Niego zdać, Jemu się powierzyć. Polecam "zaprzyjaźnić się " z wizerunkiem Jezusa miłosiernego i powtarzać Jezusowi zdanie:"Jezu, ufam Tobie! ". Szczerze pomów o tym wszystkim, o swoich pragnieniach i lękach z Jezusem- Jemu wszystko powierz, w Jego ręce; by działa się Jego wola. Jezus zawsze zaprasza nas do czynienia takich rzeczy, które wydają się dla nas niemożliwe i wobec których czujemy się niepewnie, czujemy lęk. Dlatego tylko z Nim możemy sobie dać radę- "Pan mocą swojego ludu, mocą moją jest Pan" (pieśń). Możemy odczuwać lęk, ale nie powinniśmy się jemu poddawać! Jezus nie da Ci od tak po prostu odwagi, ale da ci sytuacje wymagające odwagi- jeśli podejmiesz się tego wyzwania, to wtedy się zwiększy twoja odwaga- taka jest prawidłowość. Innej nie ma. Musisz się przełamać dla Jezusa. Jak tylko taki akt uczynisz, to potem będzie Ci coraz łatwiej, bo poznasz Bożą moc- doświadczysz Jezusa, bardziej Go poznasz- Jego dobroć,  Opatrzność - a wtedy będziesz już mogła Mu szczerze zaufać. Nie wystarczy bowiem tylko prosić Jezusa o pomoc w pokonaniu lęku, ale trzeba wykorzystywać okazje,  które wymagają od nas okazania odwagi- gdy je podejmujemy, to wtedy zyskujemy coraz więcej odwagi. Jezus cieszy się, gdy mimo lęku podejmujemy się wyzwań,  bo wtedy okazujemy względem Niego swe zaufanie. Jeśli nadal będziesz tkwić w jednym miejscu,  nie uczynisz jakiegoś aktu odwagi, to się nie ruszysz do przodu i się nie dowiesz, czy to jest Twoja droga. A sama, na własną rękę w zaciszu domowym, jej nie odkryjesz! Póki się na nic nie odważysz, będziesz się tylko miotać w gąszczu swych wątpliwości,  lęków,  będziesz się tylko negatywnie nakręcać -a taki stan może trwać nawet kilka lat (mój przypadek)( nie polecam!). Nieprzewidywalne są drogi Boże- powołuje tego, kogo chce i nie kieruje się opiniami innych. Ksiądz ten nie zna Twego wnętrza,  tego co się w Tobie dzieje,  jeśli Cię zna tylko z widzenia. Tym nie należy się w ogóle przejmować,  nie widzę w tym problemu. Jak dasz mu poznać Twoje wnętrze,  to wtedy przestanie się ewentualnie dziwić. To jest bardzo prawdopodobne, że rodzina nie będzie zachwycona Twoim pomysłem i będzie Cię tylko zniechęcać. Taki los powołanych. To jest też dla nas pewien rodzaj próby, na ile mocna jest nasza miłość, zdeterminowanie pójścia za Jezusem- trzeba to przetrwać. To też taka swoista lekcja pokory- znoszenie cierpliwe ich gadania. Trzeba dać im czas,  by się z tym bardziej oswoili. Jak będą Cię widzieć,  że się zmieniasz- a jak będziesz czyniła kroki odwagi, to na 100% będziesz się zmieniać na lepsze- to wtedy będą widzieć,  gdzie jest Twoja droga i w końcu winni dać Ci wolną rękę, będą czuli, że tu istotnie jest ręka Boża.
zkn : 20.03.2016, 23:18
Ja też byłam bardzo nieśmiała, zahukana, ale z pomocą Bożą zyskuję odwagę - trzeba się modlić o Jego pomoc w tej mierze. Mimo wielu odważnych kroków, które już uczyniłam, nadal mi niekiedy towarzyszą te uczucia lękowe, gdy sobie pomyślę, że mam coś odważnego zrobić, ale już się temu nie poddaję! (To uczucie lęku będzie nam zawsze towarzyszyć w doczesności). Kiedyś ksiądz na kazaniu mówił, że to diabeł chce byśmy się poddawali paraliżującemu lękowi, że to on nas dołuje i utwierdza w przekonaniu, że jesteśmy tak beznadziejni, do niczego się nie nadajemy. Kiedyś z kolei, w czasie adoracji, przyszła mi taka myśl - "czy mam prawo ograniczać Boga swoim lękiem?!" Jezus chce byśmy się nie podawali lękowi -"nie lękajcie się! "- ile razy te słowa powtarzają się w Biblii?! Akt odwagi z naszej strony będzie dla nas możliwy tylko wówczas, gdy uprzednio zaufamy Jezusowi. Musimy się całkowicie na Niego zdać, Jemu się powierzyć. Polecam "zaprzyjaźnić się " z wizerunkiem Jezusa miłosiernego i powtarzać Jezusowi zdanie:"Jezu, ufam Tobie! ". Szczerze pomów o tym wszystkim, o swoich pragnieniach i lękach z Jezusem- Jemu wszystko powierz, w Jego ręce; by działa się Jego wola. Jezus zawsze zaprasza nas do czynienia takich rzeczy, które wydają się dla nas niemożliwe i wobec których czujemy się niepewnie, czujemy lęk. Dlatego tylko z Nim możemy sobie dać radę- "Pan mocą swojego ludu, mocą moją jest Pan" (pieśń). Możemy odczuwać lęk, ale nie powinniśmy się jemu poddawać! Jezus nie da Ci od tak po prostu odwagi, ale da ci sytuacje wymagające odwagi- jeśli podejmiesz się tego wyzwania, to wtedy się zwiększy twoja odwaga- taka jest prawidłowość. Innej nie ma. Musisz się przełamać dla Jezusa. Jak tylko taki akt uczynisz, to potem będzie Ci coraz łatwiej, bo poznasz Bożą moc- doświadczysz Jezusa, bardziej Go poznasz- Jego dobroć,  Opatrzność - a wtedy będziesz już mogła Mu szczerze zaufać. Nie wystarczy bowiem tylko prosić Jezusa o pomoc w pokonaniu lęku, ale trzeba wykorzystywać okazje,  które wymagają od nas okazania odwagi- gdy je podejmujemy, to wtedy zyskujemy coraz więcej odwagi. Jezus cieszy się, gdy mimo lęku podejmujemy się wyzwań,  bo wtedy okazujemy względem Niego swe zaufanie. Jeśli nadal będziesz tkwić w jednym miejscu,  nie uczynisz jakiegoś aktu odwagi, to się nie ruszysz do przodu i się nie dowiesz, czy to jest Twoja droga. A sama, na własną rękę w zaciszu domowym, jej nie odkryjesz! Póki się na nic nie odważysz, będziesz się tylko miotać w gąszczu swych wątpliwości,  lęków,  będziesz się tylko negatywnie nakręcać -a taki stan może trwać nawet kilka lat (mój przypadek)( nie polecam!). Nieprzewidywalne są drogi Boże- powołuje tego, kogo chce i nie kieruje się opiniami innych. Ksiądz ten nie zna Twego wnętrza,  tego co się w Tobie dzieje,  jeśli Cię zna tylko z widzenia. Tym nie należy się w ogóle przejmować,  nie widzę w tym problemu. Jak dasz mu poznać Twoje wnętrze,  to wtedy przestanie się ewentualnie dziwić. To jest bardzo prawdopodobne, że rodzina nie będzie zachwycona Twoim pomysłem i będzie Cię tylko zniechęcać. Taki los powołanych. To jest też dla nas pewien rodzaj próby, na ile mocna jest nasza miłość, zdeterminowanie pójścia za Jezusem- trzeba to przetrwać. To też taka swoista lekcja pokory- znoszenie cierpliwe ich gadania. Trzeba dać im czas,  by się z tym bardziej oswoili. Jak będą Cię widzieć,  że się zmieniasz- a jak będziesz czyniła kroki odwagi, to na 100% będziesz się zmieniać na lepsze- to wtedy będą widzieć,  gdzie jest Twoja droga i w końcu winni dać Ci wolną rękę, będą czuli, że tu istotnie jest ręka Boża.
s. Adriana CST: 19.03.2016, 14:05
Do Szukającej! Napisz do mnie, a ja sama odezwę się do Ciebie! Nie bój się! Zaufaj!
zkn : 18.03.2016, 16:30
Jeśli w pobliżu nie ma żadnych sióstr - to są dwa rozwiązania. Albo zorientować się w jakiś dniach skupienia w jakimś zakonie, który jest np. najbliżej Twego miejsca zamieszkania, i na nie pojechać -takie dni wiele dają. I wtedy możesz pogadać z jakąś siostrą na spokojnie, z siostrą, która na tego typu rozmowy jest właśnie przygotowana- zwykle organizują te dni siostry "od powołań ". A jeżeli to jest na razie nie do wykonania - bo prędzej czy później będzie musiało do tego dojść - to nie pozostaje nic innego jak porozmawiać wpierw z księdzem. Czy młody czy proboszcz? Tak generalnie nie da się tego powiedzieć. Ksiądz księdzu nierówny... wiekiem aż tak bardzo nie należy się kierować - to że ktoś jest starszy w kapłaństwie, nie oznacza że jest "lepszy". Dojrzałość duchowa nie jest zależna od wieku. (Młody jedynie może Cię potencjalnie lepiej zrozumieć, Twe rozterki- bo sam je stosunkowo niedawno przeżywał.)Czym ja się kierowałam w wyborze księdza? - dwie cechy: pobożny i przyjazny(wiekiem ani pozycją się nie kierowałam ). Jak rozpoznać te cechy? Pobożny odprawia ze skupieniem i nabożnie Mszę - to po prostu widać po nim, że ma głęboką relację z Jezusem. A przyjazny - uśmiechnie się, "promienieje " dobrem i ciepłem na kilometr- to też się czuje po prostu. Dzięki tej serdeczności, która z niego "wypływa ", miałam odwagę zagadać. Trzeba zaobserwować księży w różnych sytuacjach - jeśli nie w Twojej parafii to możesz spróbować w sąsiedniej - byle takiego znaleźć. Wszyscy jesteśmy grzesznikami -księża, siostry i sam papież także -więc poczucie grzeszności nie winno Cię w tym kroku powstrzymywać! To żaden argument. Jeśli szczerze żałowałaś i się wyspowiadałaś to już nie masz "grzechów na koncie" - bo w sakramencie spowiedzi Jezus wyczyścił Twoje konto do zera-nie masz winy już. A jakoże jesteś nieśmiała, to wątpię, byś popełniła jakiś publicznie gorszący grzech, o którym wszyscy powszechnie wiedzą.
Szukająca: 17.03.2016, 17:03
Ogromnie się boję bo ze mnie jest tchórz straszny i na samą myśl że mam rozpocząć rozmowę i mówić o sobie i moich wątpliwościach ogrania mnie strach i zdenerwowanie. A z drugiej strony nie wiem jak tak dłużej wytrzymam i czy to w ogóle moja droga. A jeszcze zwłaszcza jak ksiądz mnie zna mniej więcej z widzenia i tu "wyskoczyć" mu z czymś "takim". I jeszcze jest kwestia rodziny, gdyby się dowiedziała o czym myślę, to boję się, że by mnie wyśmiali i wykpili, bo chyba dziewczyna ma zawsze trudniej.
Szukająca: 17.03.2016, 17:00
Ogromnie się boję bo ze mnie jest tchórz straszny i na samą myśl że mam rozpocząć rozmowę i mówić o sobie i moich wątpliwościach ogrania mnie strach i zdenerwowanie. A z drugiej strony nie wiem jak tak dłużej wytrzymam i czy to w ogóle moja droga. A jeszcze zwłaszcza jak ksiądz mnie zna mniej więcej z widzenia i tu "wyskoczyć" mu z czymś "takim". I jeszcze jest kwestia rodziny, gdyby się dowiedziała o czym myślę, to boję się, że by mnie wyśmiali i wykpili, bo chyba dziewczyna ma zawsze trudniej.
zkn : 16.03.2016, 19:14
Jeśli w pobliżu nie ma żadnych sióstr - to są dwa rozwiązania. Albo zorientować się w jakiś dniach skupienia w jakimś zakonie, który jest np. najbliżej Twego miejsca zamieszkania, i na nie pojechać -takie dni wiele dają. I wtedy możesz pogadać z jakąś siostrą na spokojnie, z siostrą, która na tego typu rozmowy jest właśnie przygotowana- zwykle organizują te dni siostry "od powołań ". A jeżeli to jest na razie nie do wykonania - bo prędzej czy później będzie musiało do tego dojść - to nie pozostaje nic innego jak porozmawiać wpierw z księdzem. Czy młody czy proboszcz? Tak generalnie nie da się tego powiedzieć. Ksiądz księdzu nierówny... wiekiem aż tak bardzo nie należy się kierować - to że ktoś jest starszy w kapłaństwie, nie oznacza że jest "lepszy". Dojrzałość duchowa nie jest zależna od wieku. (Młody jedynie może Cię potencjalnie lepiej zrozumieć, Twe rozterki- bo sam je stosunkowo niedawno przeżywał.)Czym ja się kierowałam w wyborze księdza? - dwie cechy: pobożny i przyjazny(wiekiem ani pozycją się nie kierowałam ). Jak rozpoznać te cechy? Pobożny odprawia ze skupieniem i nabożnie Mszę - to po prostu widać po nim, że ma głęboką relację z Jezusem. A przyjazny - uśmiechnie się, "promienieje " dobrem i ciepłem na kilometr- to też się czuje po prostu. Dzięki tej serdeczności, która z niego "wypływa ", miałam odwagę zagadać. Trzeba zaobserwować księży w różnych sytuacjach - jeśli nie w Twojej parafii to możesz spróbować w sąsiedniej - byle takiego znaleźć. Wszyscy jesteśmy grzesznikami -księża, siostry i sam papież także -więc poczucie grzeszności nie winno Cię w tym kroku powstrzymywać! To żaden argument. Jeśli szczerze żałowałaś i się wyspowiadałaś to już nie masz "grzechów na koncie" - bo w sakramencie spowiedzi Jezus wyczyścił Twoje konto do zera-nie masz winy już. A jakoże jesteś nieśmiała, to wątpię, byś popełniła jakiś publicznie gorszący grzech, o którym wszyscy powszechnie wiedzą.
s. Adriana CST: 16.03.2016, 08:40
... ja też Moniko służę pomocą... s.adrianacst@interia.pl Oczywiście jeżeli chcesz....
Monika: 15.03.2016, 23:05
Dziękuję za wsparcie i modlitwę :) Trochę się boję ale mam nadzieję że z pomocą Bożą jakoś to będzie i nie dam się pokonać kudłatemu :) W końcu modlitwa działa cuda :)
zkn : 15.03.2016, 22:33
Myślę, że jako dziewczynie, na pewno łatwiej się będzie odezwać na początku do siostry niż do księdza. Ja też zaczęłam od kontaktu z siostrą -nie tyle ja zaczęłam, co siostra zaczęła, ale też ja o taką łaskę prosiłam Jezusa, bo byłam bardzo nieśmiała i nie byłam pewna, czy ja tego chce, czy Jezus, wiec prosiłam Go, że jeżeli chce tego, to niech się samo stanie i się stało w końcu. Po jakimś czasie jednak doszło też do rozmowy z księdzem. A jak zaczęłam? Wcześniej się w tej intencji modliłam i prosiłam, by stało się tak jak Jezus chce. I raz się odważyłam i "złapałam " go po mszy i powiedziałam, że myślę o zakonie i chciałabym o tym porozmawiać i się umówiliśmy. Reakcje księży oczywiście mogą być przeróżne, dlatego polecam Ci rozeznać się w księżach i "upatrzyć " sobie takiego o głębokiej duchowości - taki na pewno pochyli się nad Twoim przypadkiem z wyrozumiałością.
Też Monika: 14.03.2016, 18:30
Podaję Ci kontakt jak chcesz to napisz monika161285@wp.pl Życie jest trudne ale piękne. Zakon jest trudny ale piękny. Małżeństwo jest trudne ale piękne. Piękne bo trudne. Im więcej kosztuje tym bardziej cenisz.
[1] [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9] [10] [11] [12] [13] [14] [15] [16] [17] [18] [19] [20] [21] (22) [23] [24] [25] [26] [27] [28] [29] [30] [31] [32] [33] [34] [35] [36] [37] [38] [39] [40] [41] [42] [43] [44] [45] [46] [47] [48] [49] [50] [51] [52] [53] [54] [55] [56] [57] [58] [59] [60] [61] [62] [63] [64] [65] [66] [67] [68] [69] [70] [71] [72] [73] [74] [75] [76] [77] [78] [79] [80] [81] [82] [83] [84] [85] [86] [87] [88] [89] [90] [91] [92] [93] [94] [95] [96] [97] [98] [99] [100]

Autor

Tresć

Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. (Jn 14:6)
Ja jestem
drogą i prawdą,
i życiem.

Nikt nie
przychodzi do
Ojca inaczej
jak tylko
przeze Mnie.
(Jn 14:6)

Patrz więc, żeby światło, które jest w tobie, nie było ciemnością. (Łk 11:35)
Patrz więc,
żeby światło,
które jest
w tobie, nie
było ciemnością.
(Łk 11:35)

 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej