Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Źródełko ...czyli o darze rozmowy...


[ Dodaj wpis ]

[<<] [<] [525] [526] [527] [528] [529] [530] (531) [532] [533] [534] [535] [536] [537] [>] [>>]

Chcesz prosić o wspracie i modlitwe?
Dodaj prosbę do [ Skrzynki Intencji ]

 Carolinedata: 21.12.2007, godz: 13:18

Znalazłam kiedyś w internecie piękny tekst, ktorym chciałabym sie z Wami podzielić:

Jezus mówi do duszy:

Dlaczego zamartwiacie się, niepokoicie? Zostawcie Mnie troskę o wasze sprawy, a wszystko się uspokoi. Zaprawdę mówię wam, że każdy akt prawdziwego, głębokiego i całkowitego zawierzenia Mnie wywołuje pożądany przez was efekt i rozwiązuje trudne sytuacje. Zawierzenie Mnie nie oznacza zadręczania się, wzburzenia, rozpaczania, a później kierowania do Mnie modlitwy pełnej niepokoju, bym nadążał za wami; zawierzenie to jest zamiana niepokoju na modlitwę. Zawierzenie oznacza spokojne zamknięcie oczu duszy, odwrócenie myśli od udręki i oddanie się Mnie tak, bym jedynie Ja działał, mówiąc Mi: Ty się tym zajmij. Sprzeczne z zawierzeniem jest martwienie się, zamęt, wola rozmyślania o konsekwencjach zdarzenia. Podobne jest to do zamieszania spowodowanego przez dzieci domagające się, aby mama myślała o ich potrzebach, gdy tymczasem one chcą się tym zająć same, utrudniając swymi pomysłami i kaprysami jej pracę. Zamknijcie oczy i pozwólcie się nieść prądowi mojej łaski, zamknijcie oczy i pozwólcie Mi pracować, zamknijcie oczy i myślcie o obecnej chwili, odwracając myśli od przyszłości niby od pokusy. Oprzyjcie się na Mnie, wierząc w moją dobroć, a poprzysięgam wam na moją miłość, że kiedy z takim nastawieniem mówicie: „Ty się tym zajmij”, Ja w pełni to uczynię, pocieszę was, uwolnię i poprowadzę.

A kiedy muszę wprowadzić was w życie różne od tego, jakie wy widzielibyście dla siebie, uczę was, noszę w moich ramionach, sprawiam, że jesteście jak dzieci uśpione w matczynych objęciach. To, co was niepokoi i powoduje ogromne cierpienie to wasze rozumowanie, wasze myśli, wasze dręczące myśli i wola, by za wszelką cenę, samemu zaradzić temu, co was trapi.

Czegóż nie dokonuję, gdy dusza, tak w potrzebach duchowych jak i materialnych, zwraca się do Mnie mówiąc: „Ty się tym zajmij”, zamyka oczy i uspokaja się! Dostajecie niewiele łask, kiedy męczycie się, aby je otrzymać; posiadacie ich bardzo dużo, kiedy modlitwa jest pełnym zawierzeniem się Mnie. W cierpieniu modlicie się, żebym działał, ale tak jak wy pragniecie... Nie zwracacie się do mnie, ale chcecie, bym Ja dostosował się do was. Nie bądźcie jak chorzy, którzy proszą lekarza o kurację, ale sami mu ją podpowiadają. Nie postępujcie tak, lecz módlcie się, jak was nauczyłem w modlitwie „Ojcze Nasz”: Święć się Imię Twoje, to znaczy bądź uwielbiony w tej mojej potrzebie; przyjdź Królestwo Twoje, to znaczy niech wszystko przyczynia się do chwały Królestwa Twego w nas i w świecie; bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi, to znaczy Ty decyduj w tej potrzebie o tym, co Tobie wydaje się lepsze dla naszego życia doczesnego i wiecznego.

Jeżeli naprawdę powiecie Mi: „bądź wola Twoja”, co jest równoznaczne z powiedzeniem: „Ty się tym zajmij”, Ja wkroczę z całą moją wszechmocą i rozwiążę najtrudniejsze sytuacje. Widzisz, że dolegliwość zwiększa się zamiast się zmniejszać? Nie martw się, zamknij oczy i z ufnością powiedz Mi: „bądź wola Twoja, Ty się tym zajmij!”. Mówię ci, że zajmę się tym, że wdam się w tę sprawę jak lekarz i nawet kiedy będzie trzeba, uczynię cud. Widzisz, że sprawa ulega pogorszeniu? Nie trać ducha! Zamknij oczy i mów: „Ty się tym zajmij!”. Mówię ci, że zajmę się tym i że nie ma skuteczniejszego lekarstwa nad moją interwencję miłości. Zajmę się tym jedynie wtedy, kiedy zamkniecie oczy.

Nie możecie spać, wszystko chcecie oceniać, wszystkiego dociec, o wszystkim myśleć i w ten sposób zawierzacie siłom ludzkim albo – gorzej – ufacie tylko interwencji człowieka. To jest to, co stoi na przeszkodzie moim słowom i memu przybyciu. Och! Jakże pragnę tego waszego zawierzenia, by móc wam wyświadczać dobrodziejstwa i jakże smucę się widząc was wzburzonymi.

Szatan właśnie do tego zmierza: aby was podburzyć, by ukryć was przed moim działaniem i rzucić na pastwę ludzkich poczynań. Przeto ufajcie tylko Mnie, oprzyjcie się na Mnie, zawierzcie Mnie we wszystkim. Czynię cuda proporcjonalnie do waszego zawierzenia Mnie, a nie proporcjonalnie do waszych trosk.

Kiedy znajdujecie się w całkowitym ubóstwie, wylewam skarby moich łask. Jeżeli macie swoje zasoby, nawet niewielkie lub staracie się o nie, pozostajecie w naturalnym obszarze, a zatem podążacie za naturalnym biegiem rzeczy, któremu często przeszkadza szatan. Żaden człowiek logicznie rozumujący nie czynił cudów, nawet wśród świętych. Na sposób boski działa ten, kto zawierza Bogu.

Kiedy widzisz, że sprawy się komplikują, powiedz z zamkniętymi oczami duszy: Jezu, Ty się tym zajmij! Postępuj tak we wszystkich twoich potrzebach. Postępujcie tak wszyscy, a zobaczycie wielkie, nieustanne i ciche cuda. To wam poprzysięgam na moją miłość.


(Sługa Boży ks. Dolindo Ruotolo)

2649 )
 Artur Wnęk / Artii, lat 32, e-mail: 1@GaduGadu:5467802data: 21.12.2007, godz: 00:05

no to dobranoc, pa (nastepny raz bede jak sie domyslam za miesiac)
Nigdy nie nalezy zostawac na progu swojej duszy. Trzeba wejsc do srodka, zaglebic sie w nia, nad nia medytowac, pracowac...
Marta Robin

2648 )
 MUSICANTOdata: 20.12.2007, godz: 21:18

Módl się i nie rezygnuj z marzeń o ślubie i weselu. Ofiaruj codziennie koronkę do Milosierdzia Bożego w intencji Twojej Mamy, a zobaczysz, co może zdziałać Pan Bóg. Nie dziś, nie jutro, a może za rok? Bądź wytrwała i wybaczaj codziennie.

2647 )
 mała_zdw, lat 21data: 20.12.2007, godz: 19:17

Witajcie kochani!!! Dawno mnie tu nie było; ale zawsze pamiętam o Was w modlitwie. Mam pewien problem i sama nie wiem juz co o tym myśleć. Mam nadzieję, że mi pomozecie wyrażając swoje zdanie. Chodzi o ślub i wesele. Mam wspaniałego chłopaka, na święta będziemy mieć zaręczyny. Ślub i wesele planowalismy na rok 2009; ale niestety z powodów rodzinnych zdecydowałam, że lepiej tego wesela nie robić. Moja mama ma kłopoty emocjonalne (kilkakrotnie groziła nam, że pójdzie popełnić samobójstwo; namawialiśmy ją na leczenie; ale ona mysli, że chcemy z niej zrobić wariatkę) , cały czas kłóci się z tatą, w domku jest bardzo niezdrowa atmosfera... Mama nawet zagroziła, ze nie będzie obecna na zaręczynach i powiedziała, że mamy robić co chcemy i że jej nie musi być. Ale ja nie tak sobie to wyobrażałam. Ale ostatecznie powiedziała, że zaręczyny mogą być, choć sama nie wiem jak one przebiegną. Czy nie pokłóci się z tatą i nie wyciągną jakichś rodzinnych brudów. Teraz boję się, że jakby było to wesele za 2 lata tez by mogła wywinąć mi jakis numer. W stylu, że ona nie przyjdzie, albo narobi wstydu. Dlatego zdecydowałam z ukochanym, ze bedzie to przyjęcie: dla rodziców, rodzeństwa i chrzestnych (w kwiatniu-maju). Mamie sie to nie podoba, jest zła z tego powodu i prawie ze mna nie rozmawia. Jest oschła, osowiała i obojętna. A gdy zapytałam ja o coś w sprawie tego przyjęcia to powiedziała, ze jej to nic nie obchodzi i ona sie nie wtrąca. A mnie to boli........ Smutno mi też bardzo, bo czuję że ona nie chce bym już tu mieszkała; krzyczy z byle powodu, wścieka sie o wszystko. Co ja mam robić ??? Prawda jest taka, ze to ona zabrała mi marzenia o pięknym ślubie, weselu i tego nie potrafie jej zapomnieć i wybaczyć. Po ślubie zamieszkam z moim mężem i jego rodziną dopóki nie wybudujemy swojego domku. Co będzie później ??? Ja wiem, ze to moja mama; ale czemu ona mnie traktuje gorzej jak reszte swych dzieci; czuję że nie jestem kochana juz przez nią. Próbowałam normalnie rozmawiać ale sie nie da. Co Wy na to ???

2646 )
 Tadeusz, lat 52, e-mail: nso-czi@wp.pldata: 20.12.2007, godz: 18:48

Kiedy tam przebywali,
nadszedł dla Maryi czas rozwiązania.
Porodziła swego pierworodnego Syna,
owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie.
Ewangelia wg św. Łukasza 2, 6-7
Niech przeżywanie tajemnicy narodzin Chrystusa - Zbawcy rodzaju ludzkiego, prowadzi nas do pogłębionej refleksji nad prawdą o Bogu Ojcu, który jest Miłością. Niech ta prawda inspiruje i oświeca nasze myśli, słowa i uczynki w każdym dniu nadchodzącego Nowego Roku.
Wszystkim Źródełkowiczom Zdrowych i Błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia i Szczęśliwego Nowego Roku.

2645 )
 Siostra Magdalena - Augustiank, e-mail: monasteredesaugustines@wanadoo.frdata: 20.12.2007, godz: 17:13

Jesteś moją Gwiazdą…
Przyszła kolejna noc. Otuliła swym czarnym, aksamitnym płaszczem wszystko
co zdołała dosięgnąć i ogłuszała ciszą pustki...W takiej ciszy można usłyszeć obecność Boga, można usłyszeć tajemnicę serca, można usłyszeć wiatr tęsknoty... I... pragnienie...
Pragnienie, jakie w tę nocną ciszę nieświadomie wysłałam...
Zgasiłam światło. Pomimo panującego mroku bez problemu doszłam do okna, za którym wszystko było tak samo czarne jak w pokoju. Otworzyłam je szeroko i oparłam się o parapet. Poczułam się tak bardzo samotna, jak nigdy wcześniej. Na niebie nie było ani jednej gwiazdy, która mogłaby nadać blask mym pustym oczom. Oczom, które są zwierciadłem duszy. Posmutniałam jeszcze bardziej.
- W taką noc nawet gwiazdy nie słuchają.
Chciałam otulić się ramionami, jednak lodowate dłonie jeszcze bardziej wychładzały moje ciało. Mimo to nie zamknęłam okna.
- Nawet gwiazdy…
Poczułam pełen ciepła dotyk w swoim sercu. Spojrzałam w niebo i zobaczyła Ją. Gwiazdę. Jeszcze przed chwilą jej nie było, a teraz świeciła jasno i wyraźnie, spowijając mnie swym blaskiem i migocząc w moich oczach.
- Ja posłucham.
Wpatrywałam się w Nią wzrokiem pełnym nadziei. Zaczęłam opowiadać, a Gwiazda słuchała. Zawsze słuchała, nawet wtedy, gdy ja milczałam. I zdawała się rozumieć, choć czasem brakło słów, by opowiadać dalej. Gwiazda nosiła w sobie pewną mądrość wypływającą z dobroci i chęci życia. Rozjaśniała mrok tej tchnącej zimnem nocy.
Kiedy nastał świt, zgasła, a ja usnęłam spokojnie, oddychając głęboko. Po raz pierwszy od wielu miesięcy nie dręczyły mnie koszmary. Wiedziałam, że jeśli w nocy otworzę okno
i zawołam, Gwiazda przyjdzie. Obiecała mi to. I dotrzymała słowa. Reagowała zawsze
na pierwszą rozpaczliwą myśl zawieruszoną w moim „świecie”... A kiedy tak się zjawiała,
powoli do nadziei w moich oczach dołączyła jeszcze wiara. I ufność: Uczucie, o którym już niemal zapomniałam.
Choć wierzyłam w Gwiazdę, czasem traciłam wiarę we wszystko inne, czasem działałam wbrew wszystkim i wbrew sobie samej. Szukałam u Niej pomocy. Ale Gwiazda milczała. Wpatrywałam się w Nią i każdym spojrzeniem krzyczałam głośniej niż grzmot towarzyszący burzy. A Ona cały czas milczała.
Zamknęłam okno i usiadłam pod ścianą.
- Nawet Ona… nawet Ona już poszła.
W okno zapukał księżyc. Nie czekając na zaproszenie, wszedł do mojego pokoju i przyjrzał mi się uważnie. - Czemu tracisz wiarę? - Jak mam wierzyć, kiedy nawet moja Gwiazda mnie opuściła?
- Opuściła? Milczy… ale przecież jest tam, świeci dla ciebie.
Uśmiechnęłam się i zasnęłam przy otwartym oknie, wpatrując się w Gwiazdę.
Jednak następnej nocy Gwiazda nie pojawiła się wcale. Czekałam długo, zaciskając zimne dłonie ze zdenerwowania. W końcu straciłam nadzieję.
- Widzisz?- krzyknęłam do księżyca.- Zniknęła! Odeszła!
- Czasem trzeba na chwilę zniknąć, żeby wrócić i być bliżej.
W pewnej chwili Gwiazda weszła do pokoju i przytuliła mnie...
- Jesteś…
- Jestem już.
Gwiazda i ja. Dwie zupełnie inne - a takie same, czasem całkowicie obce sobie – a takie bliskie. Różnimy się, a tak wiele nas łączy... Nosimy w sobie tajemnicę miłości i... potrafimy się nią dzielić. Jesteśmy dla siebie wszystkim...

Siostra Magdalena - Augustianka od Jezusa Miłosiernego z Francji

Z serdeczną myślą i modlitwą w tę Noc... Przyjścia Jezusa...
Zapraszam na naszą Świąteczną stronkę
www.dar.religia.net

2644 )
 Artur Wnęk / Artii, lat 32, e-mail: 1@GaduGadu:5467802data: 20.12.2007, godz: 12:26

Marta Robin wszystkich prowadzila do Chrytusa, ktory leczy
wszystkie rany, koi bole i rozwiazuje problemy. I tak, nieraz jedno
slowo rady Marty zmienilo zycie wielu ludzi. Przyjmowala grzesznikow
z najwiekszym wspolczuciem. Kochala ich miloscia Chrystusa. Ks.Mieczyslaw Piotrowski Tchr (2.IV.2005)

2643 )
 Artur Wnęk / Artii, lat 32, e-mail: artur.wnek@vp.pldata: 20.12.2007, godz: 12:24

Proroctwo Apokalipsy dotyczace smierci dwoch trzecich ludzkosci
nie odnosi sie do skutkow wojny atomowej czy innego kataklizmu,
ale do duchowej smierci czlowieka. Marta Robin

2642 )
 Artur Wnęk / Artii, lat 32, e-mail: 1@GaduGadu:5467802data: 20.12.2007, godz: 12:21

A najgorsze to to ze pracuje w drugi dzien swiat i w Sylwestra :( :( :( Coz, sam taka prace sobie wybralem, nie mam do nikogo pretensji!

2641 )
 Eladata: 20.12.2007, godz: 11:49

Do Moniki
Najlepiej Moniko zrobisz idąc do spowiedzi i po prostu opowiesz spowiednikowi całą sytuację i to co czujesz. Módl się o dobrego spowiednika i światło dla siebie. Odwagi, On na Ciebie czeka.

2640 )
 Artur Wnęk / Artii, lat 32, e-mail: artur.wnek@vp.pldata: 20.12.2007, godz: 11:20

Kazde zycie ludzkie jest Kalwaria i kazda dusza jest Golgota, na ktorej kazdy musi wypic w milczeniu kielich wlasnego zycia. Marta Robin

2639 )
 Mary, lat 27, e-mail: meroutka@tlen.pldata: 20.12.2007, godz: 10:02

Wczoraj usłyszałam od kapłana takie słowa : "Jeśli naprawdę kogoś kochasz, to pozwolisz mu odejść". To strasznie trudne - jeśli chce się być z kimś w określonej relacji .... a nie można. No cóż, chyba po prostu potrzebujemy czasu i ciszy, żeby złapać oddech i znów rozpędzić się w swoich fascynacjach, i zapomnieć, i złagodnieć, i dojrzeć, i zmężnieć. Życzę Wam dobrych Świąt - spokojnych i kojących.

2638 )
 Artur Wnęk / Artii, lat 32, e-mail: 1@GaduGadu:5467802data: 20.12.2007, godz: 02:41

Marta Robin w skrucie:
Marta Robin urodzila sie w roku 1902, zmarla 6 lutego 1981. Jej zycie moze zadziwic kazdego. Juz w dziecinstwie miala klopoty ze zdrowiem; w wieku dwudziestu szesciu lat zostala calkowicie sparalizowana. Nie jadla, nie pila, nie spala – jej jedynym pokarmem byla Eucharystia. Przez okolo piecdziesiat lat co piatek przezywala Meke Panska. Nosila na swoim ciele stygmaty, upodabniajace ja do Chrystusa, ktoremu oddala cale swoje zycie. Byla unieruchomiona w lozku, ale nie bezczynna; zalozyla Ogniska Milosci. Odwiedzaly ja tysiace osob z calego swiata, szukajac u niej duchowych wskazowek, wsparcia w trudnych sytuacjach. Dla wielu osob zetkniecie sie z Marta bylo momentem przelomowym w ich zyciu dowodza tego swiadectwa.

2637 )
 Artur Wnęk / Artii, lat 32, e-mail: artur.wnek@vp.pldata: 19.12.2007, godz: 22:33

Zyczymy wam wszystkim Wesolych Swiat Bozego Narodzenia oraz pomyslnego, szczesliwego Nowego Roku :) zyczenia skladaja Asia, Artur i Martunia Wnekowie :)
PS.
Corcia ma 2,5 miesiaca, chowa sie nam wspaniale :) jestesmy happy cala trojeczka :) :) :)

http://kartki.net.pl/card.php?pok=6dcdc73ce16739c3fd4f9df8aebddad6


2636 )
 Artur Wnęk / Artii, lat 32, e-mail: 1@GaduGadu:5467802data: 19.12.2007, godz: 21:40

Jak wasze adwentowe postanowienia?

2635 )
 Artur Wnęk / Artii, lat 32, e-mail: artur.wnek@vp.pldata: 19.12.2007, godz: 17:21

Wiara jest czyms cudownym. Wierzyc, nie widzac, bo Bog tak rzekl. Wiedziec, mimo ze sie nie widzi, wlewa to do duszy swiatlo,
wydobywajace swymi promieniami z ciemnosci caly swiat,
ktory nosilismy sobie, nie podejrzewajac nawet jego istnienia.
Przyklad wiary budzi w ludziach zawierzenie. Marta Robin, 25 styczen 1931 rok

2634 )
 monikadata: 19.12.2007, godz: 11:20

A jeśli kłamałam bardzo często i tak się zaplątałam w to kłamstwo że nie umiałam z tym zerwać to czy to jest grzech cięzki czy lekki?

2633 )
 Ania, e-mail: ania.ac78@vp.pldata: 18.12.2007, godz: 23:13

Moniko...jesteśmy z Tobą...wytrwasz, ponieważ Bóg jest z Tobą...a On tak chciał
Ufaj - tylko w Nim prawdziwe ukojenie tak niewypowiedzianego bólu przeszywającego ludzkie serce...wiem - moja mama odeszła już pięć lat temu

2632 )
 Tadeusz, lat 52, e-mail: nso-czi@wp.pldata: 18.12.2007, godz: 23:06

Do szukającej. Grzech cięzki to świadome i dobrowolne łamanie przykazań i opowiedzenie się po stronie zła. Grzech lekki to nieświadome lub połowiczne złamanie przykazania. Teologiczne znaczenie grzechu ciężkiego i lekkiego oraz róznice między nimi:
Czym grzech ciężki różni się od lekkiego? 1 J 5,17

Św. Jan pisze: „Każde bezprawie jest grzechem, są jednak grzechy, które nie sprowadzają śmierci” (1 J 5,17). Śmierć duchową sprowadzają te grzechy, które całkowicie niszczą miłość lub wiarę. Kto bowiem powoduje zniszczenie miłości lub wiary, ten pozbawia się daru usprawiedliwienia, czyli daru życia Bożego. Grzech ciężki całkowicie niszczy miłość lub wiarę, grzech lekki natomiast tylko w jakimś stopniu je narusza. I tak np. niszczy wiarę w sobie ten, kto ją świadomie odrzuca, stając się ateistą z wyboru, kto oddaje się bałwochwalstwu itp. Kto natomiast gromadzi wielkie bogactwa, nie niszczy wprawdzie całkowicie wiary w Boga, jednak jego zatroskanie o sprawy doczesne objawia pewien brak zawierzenia Mu. Niszczy miłość w sobie ten, kto świadomie i dobrowolnie kieruje się nienawiścią do Boga i do ludzi. Kto zaś nie miłuje - jak poucza św. Jan — „trwa w śmierci” (1 J 3,14). Trudno natomiast mówić o całkowitym zniszczeniu miłości, czyli o grzechu śmiertelnym, zwanym także ciężkim, w przypadku, gdy ktoś np. troszczy się o chorą matkę, jednak - poniesiony chwilowym zdenerwowaniem — unosi się od czasu do czasu gniewem, albo też gdy miłujący się małżonkowie posprzeczali się ze sobą, a potem zaraz pogodzili, czy też — gdy dobrze wychowująca swoje dziecko matka, w zdenerwowaniu, niesłusznie je skrzyczała.

Różnica między grzechem ciężkim i lekkim polega na stopniu wewnętrznego, świadomego i dobrowolnego zaangażowania się człowieka w zło. Grzech ciężki, czyli śmiertelny, polega na tak świadomym i dobrowolnym opowiedzeniu się człowieka po stronie zła, że całkowicie zostaje zniszczona jego miłość, wiara albo obydwie te cnoty razem. Grzech lekki polega na tym, że człowiek czyni wprawdzie jakieś zło, jednak jego wewnętrzne zaangażowanie się w nie jest zbyt powierzchowne, by mogło doprowadzić do niewiary lub do zniszczenia miłości. To częściowe wewnętrzne opowiedzenie się po stronie zła - czyli grzech lekki - ma miejsce wtedy, gdy człowiek działa wprawdzie zupełnie świadomie i dobrowolnie, jednak dopuszcza się zbyt małego zła, by mogło ono zrujnować jego miłość lub wiarę, np. ktoś świadomie dopuszcza się drobnego kłamstwa, grzeszy łakomstwem lub osłabia swoją wiarę przez sporadyczne opuszczanie modlitw. Nie grzeszy ciężko i ten, kto popełnia wprawdzie wielkie zło, jednak niezupełnie świadomie lub niezupełnie dobrowolnie, np. ktoś w przypływie nagłego szału zabił człowieka. Grzech ciężki wyraża się w wewnętrznym zdeprawowaniu serca, w pełnym, świadomym i dobrowolnym przylgnięciu do wielkiego zła. W ten rodzaj grzechu nigdy nie popada się „przypadkowo” ani „niechcący”.


2631 )
 Tadeusz, lat 52, e-mail: nso-czi@wp.pldata: 18.12.2007, godz: 22:04

Kiedyś, dawno temu pisałem uż to na źródelku, ale czytając wpis Moniki zdecydowałem napisać jeszcze raz. Tracimy kogoś bliskiego. Odchodzi ktoś z kim byliśmy tyle lat, a może kilka chwil. Odchodzą nie tylko dorośli, odchodzą również dzieci. Odchodzi ktoś kogo bardzo kochałeś. Wielu z nas po stracie kogoś bliskiego popada w rozpacz, a nieraz i odsuwa się od Boga, bo jak Bóg mógł mi zabrać bliską osobę. Czynimy tym samym największy błąd. Czynimy krzywdę nie tylko sobie ale i duszy osoby bliskiej. Pan Jezus też uronił łzę nad Łazarzem ale nie rozpaczał. Do rodziców dziewczynki powiedział "czemu rozpaczacie, ona tylko zasnęła". Pewnej kobiecie zmarł synek. Kobieta bardzo rozpaczała. Którejś nocy synek przyśnił się jej. Szedł drogą ubitą kamieniami a przed nim łąka i zieleń nadnaturalnej piękności. W oddali widać było ogród pełen zieleni i dom. Dom jak z marzeń. Dziecko dźwiga wiadra pełne wody, chce wejść na tę łąkę, chce dojść do tego ogrodu, tego domu, ale co się zbliży droga wydłuża się i łąka się oddala. Dziecku chce się pić a nie może napić się nawet kropli z wiader musi dojść do łąki i napić się wody źródlanej, ale dojść nie może. Matka podchodzi do dziecka i mówi: Syneczku postaw wiadra i pobiegnij na łąkę i możesz napić się wody z wiadra, będzie Ci lżej". "Nie mamusiu nie mogę Te wiadra to nie wiadra wody to wiadra twoich łez, a jedna łza waży tyle co tysiące wiader wody". Matka obudziła się, przestała rozpaczać a pomodliła się za swojego synka. Następnej nocy synek znowu jej się przyśnił. Tym razem szczęśliwy, uśmiechnięty biegał po łące, bawiąc się ze zwierzętami, a dalej stał ładny domek. Matka spytała synka czemu taka zmiana. Synek jej odpowiedział: "Widzisz mamo każdy z nas popełni jakiś grzech, choćby najmniejszy. I żeby dojść do tej łąki, do tego domu musimy odbyć pewną drogę. Droga ta zależy też często od naszych bliskich. Jeśli popadają w rozpacz tak jak Ty droga nasza się wydłuża. Każda łza jest ciężarem nie do zniesienia i długością nie do zmierzenia. Każda modlitwa skraca drogę. Gdybyś nie rozpaczała już dawno bym tu był. Musisz też wiedzieć że często rozpacz zamyka nam na zawsze możliwość spotkania i zamieszkania razem w tym domu." Po czym synek zniknął a matka obudziła się. I jeśli naprawdę kogoś kochamy prawdziwą miłością, jeśli kiedyś chcemy być razem z tym kimś nie popadajmy w rozpacz, żeby duszy tej kochanej osoby umożliwić szybsze dojście do tej łąki do tego domu, a wtedy ona będzie prosiła też naszego Ojca za nami i o możliwość przyszłego spotkania. Większym szczęściem dla niej jest nawet minuta modlitwy niż godzina rozpaczy. A cierpienie bliskiej osoby z pokorą i wiarą w Boga jest oczyszczeniem dla Jej duszy. To czy trafimy do tego domu, czy spotkamy osoby które kochaliśmy zależy tylko od nas samych. One odchodząc muszą pokonać pewną drogę do tego domu, do ogrodu jaki Pan otwiera przed nami. Ale kiedy tam dotrą, jak długa będzie ta droga zależy od nas. Od tych co pozostają.

2630 )
 karinadata: 18.12.2007, godz: 21:05

Moniko, modliłam sie cały czas za Twojego tatę.. Bóg wysłuchał inaczej... to był jego czas..
Musiałas miec wspaniałego tatę bo tak walczyłas o jego życie.. ON bedzie Ciebie wspierał teraz jeszcze bardziej gdyż jest blisko Boga.
Czas żałoby jest bardzo trudny..nie zapominaj ze Tata pragnie abyś była z nim myślami jakby żył,tylko teraz w nowym świecie, i nie chce rozpaczy po nim, powiedz tatowi to czego nie zdążyłas mu powiedziec.. mów do niego...
Trzymaj się Moniko dzielnie.
Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie.

2629 )
 Szukającadata: 18.12.2007, godz: 19:53

Witam wszystkich źródełkowiczów :) Mam do Was malutkie pytanie, które ostatnio dręczy mnie dosyć często... A mianowicie - co to jest grzech ciężki? Jaki jest to grzech? Czym się różni od grzechu lekkiego? Na czym to polega? Z góry dziękuję za odpowiedź :)

2628 )
 Monika, lat 20, e-mail: nika_2021@wp.pldata: 18.12.2007, godz: 19:10

Dziekuje wszystkim za modlittwe moj tata odszedl dzis do Boga. Prosze modlcie sie za mnie bym miala sile i dala rade bo On kazal mi sie trzymac ...

2627 )
 Monika, e-mail: monka55@poczta.onet.pldata: 18.12.2007, godz: 15:52

Moze to dziwne ale obejrzalam przed Bozym Narodzeniem Pasje Mela Gibsona. Panie Jezu Ty narodziles sie i cierpiales za mnie. Naprawde wierze w Ciebie.
Wszystkim Zrodelkowiczom zycze abysmy od Maryi i Jozefa uczyli sie przyjmowac Jezusa i stali sie tak ubodzy w duchu jak pasterze, ktorzy przywitali Dzieciatko Jezus. Ojcu Swietemu BenedyktowiXI dziekuje za wspaniala ksiazke Jezus z Nazaretu.

2626 )
 Ela, lat 34data: 18.12.2007, godz: 10:11

BŁAGAM Was Wszystkich o modlitwę za mnie...i za ludzi, z którymi pracuję...Bym nie straciła Wiary, Nadziei i...nie przestała starać się Żyć DOBRZE...nadal "pod prąd"...BŁAGAM...To psychiczne znęcanie się nade mną...bardzo mnie juz łamie :( na chwilę myślałam, że się podnoszę, że daję radę...Ale nie...Gdy ranią niegdyś Najbliżsi Ludzie..ból jest nie do zniesienia...Zwłaszcza, gdy nie wie się DLACZEGO...Boże, POMÓŻ MI... :((((((((((

2625 )
 Ela, lat 31, e-mail: ela.137@interia.pldata: 18.12.2007, godz: 10:09

Do Asi
Zbliża się Boże Narodzenie - Święta kiedy na świat przychodzi prawdziwa i największa Miłość i Nadzieja. Życzę Ci abyś w Twoim serduszku poczuła radość tych Świąt i aby nowo narodzony Jezus przygarnoł Cię do Swojego Serca i uleczył ze smutku i trosk.

2624 )
 Asiadata: 17.12.2007, godz: 21:53

Błagam o modlitwę, błagam ... ja już nie mogę ;((((((((((((((((((

2623 )
 Tadeusz, lat 52, e-mail: nso-czi@wp.pldata: 17.12.2007, godz: 21:33

Ja nie porównałem księdza i dziewczyny. Zadałem tylko pytanie jak wytłumaczyć ich zachowanie. A to od kogo będzie Bóg więcej wymagać nie nam oceniać. Jak napisała już Karina; My nie znamy ludzkich serc, nie znamy motywów. Zna je tylko Bóg i ocena nalezy do Niego.

2622 )
 karinadata: 17.12.2007, godz: 20:32

wiecie chyba nie ma sensu przekomarzanie się kto ma większą winę za gwałt, ani w przypadku księdza ani w przypadku normalnego świeckiego człowieka nie jest to do wyważenia. Zło jest złem. Zło trzeba nazwać po imieniu...ale co z człowiekiem??
Ksiądz więcej otrzymał, więcej będą od niego wymagać...i to własciwie nie nasz problem!....problem w tym by nie potępiać czyj grzech jest gorszy.. Pan Bóg zna serce człowieka, motywy..
ksiądz to też człowiek, wywodzi sie z ludu..z nas..
nie wiemy czy jego powołaniem było służenie Bogu..? ale tez moze błądzić nie jako ksiądz ale jako słaby człowiek skażony grzechem. Ksiądz nie jest ideałem z racji swego stanu , św Piotr zaparł się Chrystusa,Judasz zdradził, inni zostawili Go i uciekli..a jednak byli apostołami..
chodzi o to ze potepiając księdza, niszczymy obraz dobrego kapłana, bo przeciez dobrych kapłanów mamy, tak jak mamy ludzi którzy zyją dobrze i tych którzy błądzą i zadają gwałt..
można porównywac grzechy różnych znaczących stanów, nie tylko księdza, ale profesora, nauczyciela, prawnika, sędziego, polityka... a nawet samego siebie.. kazdy z nas grzeszy...czasem mniej "oficjalnie" ale grzeszymy i nieraz nasze systematyczne grzechy składaja się na czyjeś cierpienie latami..
Nie ma przepisu ze niektórym z racji swego stanu wolno grzeszyć mniej a drudzy mogą się usprawiedliwić i grzeszyć . Takich przykazań Pan Bóg nam nie zostawił..

Potępiając człowieka nie wnosimy nic.. ale rozsyłamy nienawiść, .. to tak jak Magdalena, chcieli ją ukamienować, Jezus powiedział: Ja cię nie potępiam..
dostała szansę,
Potepiając kogoś nie dajemy mu żadnej szansy obrony ani nawet chrzescijanskiej zyczliwosci jak Jezus Magdalenie.. jak Jezus nam w kazdej spowiedzi św. Nie bądźmy bardziej surowi od Jezusa ..dla innych !
bo wtedy rzucamy kamieniami.. i obciążamy swoje sumienie..i za to musimy odpowiedziec przed Bogiem.
Tak wiec potępianie szkodzi nam samym przede wszystkim..

Modlitwa za kogoś..to najlepsza ofiara, to jest własnie miłośc bliźniego. Daję mu szansę, bo to mój brat w Panu, grzeszny i słaby ale chcę jego dobra, jego zbawienia
i tylko wtedy ja otrzymam przebaczenie...i zbawienie. Ja- o czystym sercu wobec bliżniego.

2621 )
 pchełkadata: 17.12.2007, godz: 20:25

Poswięcilam jeden dzień zgody z koleżanką po to by przecistawić się jej nienawiści do innej dziewczyny z naszego otoczenia. zareagowałam zbyt energicznie ale to już zbierało się we mnie. Oczywiscie ja na tym najgorzej wyjde zgodnie z myślą - jeżeli nie jesteś z nami jesteś przeciwko nam.

2620 )
 Do Tadeuszdata: 17.12.2007, godz: 19:36

Wszystko to pięknie napisałeś, tyle że komu więcej dano, od tego więcej wymagać się będzie. Nie próbuj porównywać zatem księdza dopuszczającego się gwałtu z przeklinającą nastolatką.

2619 )
 Monika, lat 20, e-mail: nika_2021@wp.pldata: 17.12.2007, godz: 19:33

Boze ratuj, brak mi sily nadzieja i wiara skad brac sile, tato nie zostawiaj mnie boje sie....

2618 )
 Dorotadata: 17.12.2007, godz: 15:59

Bardzo proszę o modlitwę za moją mamę, która po raz trzeci zachorowała na raka...

2617 )
 Tomek, e-mail: tomanero@op.pldata: 17.12.2007, godz: 15:39

Razem ze znajomymi ze wspólnoty "Wiara i Światło" szukamy ośrodka, domu wypoczynkowego, szkoły, itp. - po prostu miejsca, które byłoby przystosowane dla wypoczynku osób upośledzonych niepełnosprawnych, (także tych jeżdżących na wózkach). Wyjazd jest planowany na wakacje i bardzo chętnie zabralibyśmy naszych przyjaciół do górskiej miejscowości. Jeśli wiecie, gdzie mogłaby wyjechać około 30 osobowa grupa - proszę o namiary na takie miejsce. Może ktoś podrzuci ciekawa propozycję.
Pozdrawiam

2616 )
 Ania, e-mail: espoir1@o2.pldata: 17.12.2007, godz: 14:49

Witam. Czy jest tu ktoś znający się na prawie pracy? Mam problem i chciałabym prosić o radę.
Pozdrawiam wszystkich Źródełkowiczów :)

2615 )
 Tadeusz, lat 52, e-mail: nso-czi@wp.pldata: 17.12.2007, godz: 14:41

Do ... Pyasz jak wytłumaczyć zachowanie księdza. A jak wytłumaczysz zachowanie ojca gwałcącego swoją córkę? Jak wytłumaczysz syna zabijającego matke czy ojca? Jak wytłumaczysz 17-to letnia dziewczynę idącą na ulicy palącą papierosy i klnacą lepiej niż przysłowiowy warszawski szewc? Znajdziesz wytłumaczenie takiego zachowania? Tylko tego raczej nie dostrzegamy bo to człowiek taki jak my. Co innego gdy chodzi o księdza. O osobę duchowną. Tu dostrzegamy od razu. tylko nie dostrzegamy jednego. Że ten ksiądz jest takim samym człowiekiem jak my. Tak samo narażonym na pokusy, na słabości, na grzechy. A nawet jako osoba duchowna, oddana Bogu, będąca w pewnym sensie jakby Jego przedstawicielem w kościele jeszcze bardziej narażona na pokusy niż zwykły człowiek. My nie potrafimy unikać pokus i tak samo i ksiądz może nie uniknąć będąc kuszony z podwójną siła przez szatana niż my. Zbyt łatwo, zbyt szybko nauczyliśmy się osądzać innych, potępiać ich nie zauważając naszych błędów, nie zauważając naszych pokus jakim ulegamy. W wielu przekazach Maryjnych, w wielu objawieniach powtarzają się słowa, że nie potepiajmy księzy. módlmy się za nich podwójnie gdyż stokroć bardziej narażeni są na pokusy, stokroć bardziej atakowani przez szatana niż zwykły człowiek. Odpowiadając sobie na pytanie: Dlaczego zwykły człowiek dopuszcza się takich czynów odpowiesz tym samym sobie czemu i ksiądz może się dopuścić.

2614 )
 Aleyna, lat 22, e-mail: mpietruszka39@wp.pldata: 17.12.2007, godz: 11:19

Witam wszystkich cieplutko w Panu :)

Dziekuję wam za odp. na mojego posta, sprawiliscie mi dużo radości.
I mam nadzieje,ze kiedys dojdzie do spotkania w Krakowie.

Jeśli znalazła by sie jakaś duszyczka która należy do wspólnoty,to prosze o kontakt.
A może pragnie poprostu kogos poznac to ja również jestem otarta na nowe znajomości w Krakowie.

Pozdrawiam

2613 )
 ...data: 17.12.2007, godz: 00:53

A jak ktoś wytłumaczy zło uczynione przez księdza, brak skruchy po tym co zrobił a inni księża jego zwierzchnicy chyba zatuszowali całą sprawę - chodzi o próbę gwałtu ... i jak coś takiego może umacniać jak czuje się urazę bynajmniej do tego zakonu, który tak ładnie się przedstawia jak to dba o dzieci itp ... tego co także powiedział ten ksiądz nawet wstyd opisywać ... jak osoba duchowna może mówić i czynić takie rzeczy a to naprawdę odbija się negatywnie na wierze....

2612 )
 koniczynka Amarantka:):):):):), lat 17data: 16.12.2007, godz: 23:42

Chciałam sie podzielić z Wami swoją wielką radością płynącą z mojego serduszka:):):) Właśnie dziś miałam spotkanie opłatkowe swojej grupy Amarantowej i szczerze mówiąc nie nastawiałam się jakoś szczególnie na nie. Ale ta atmosfera, ta dobroc:) płynąca od wszystkich pielgrzymów była taka porażająco pozytywna:):) że czułam się bardzo wyjątkowo. Wzajemnie sobie składaliśmy zyczenia, pełne usmiechu, miłości i pogody ducha. Każdy czuł sie potrzebny i kochany:) Czuć było obecność Boga:) Dla takich słow...dla takich chwil...dla takich ludzi warto żyć. A przecież sami stworzyliśmy taki nastrój i potrzeba było tylko otwarcia na drugiego człowieka i usmiechu na twarzy. Cudowny dzień:)

2611 )
 alfdata: 16.12.2007, godz: 22:44

Do mg-Nic dodać nic ująć.Tak trzymaj,życzę powodzenia i uśmiechu,mimo wszystko.

2610 )
 Agnieszka, lat 24data: 16.12.2007, godz: 22:38

Do Bartka (lat 33)

Bartku, dziekuję Tobie serdecznie za ten fragment homilli.Może mi bardzo pomóc i jest dla mnie niezwykle wartościowy.Ja należę do tych osób,które na co dzień tkwią w zamkniętym kręgu nienawiści do siebie. Co nie zrobię wydaje mi się złe, niedostatecznie dobre, za co jeszcze bardziej siebie nie lubię..Dużo pracuję nad sobą, ale wszystko traktuję jako zadanie, którę muszę perfekcyjnie wykonać..Nie potrafię być dla siebie miłosierna i w związku z tym akceptacja siebie też jest dla mnie zadaniem i krag się znowu zamyka.Nie potrafię zaakceptować siebie z tą zadaniowością, przymusami bycia idealną i moimi słabościami. Wiem, że podejście jakie mam do siebie wynika z dysfunkcyjnego domu, w którym się wychowałam i którego też nie akceptuję. Twój wpis jest dla mnie ogromną nadzieją. Ten fragment homilii jest taki prawdziwy i zyciowy..

2609 )
 Tadeusz, lat 52, e-mail: nso-czi@wp.pldata: 16.12.2007, godz: 22:19

I jeszcze na radosny nowy tydzień krótka anegdotka zaczerpnieta z naszej gazetki parafialnej:
Pewien parafianin tłumaczył księdzu:
- Wie ksiądz, ja to jestem katolik wierzący, ale nie praktykujący.
Na to ksiądz:
- A wie pan, ja to jestem nudysta, ale też nie praktykuję.
- Przecież to bez sensu – zdziwił się parafianin.
- No właśnie – odparł ksiądz. :)))


2608 )
 Tadeusz, lat 52, e-mail: nso-czi@wp.pldata: 16.12.2007, godz: 22:15

Nawiązując jeszcze do mojego wpisu z 14.XII chciałbym podać dwie krótkie modlitwy. Jedną zaczynającą dzień i drugą kończącą, przed samym snem. Modlitwy krótkie a pełne swojego zawierzenia Bogu. Poranna, rozpoczynająca dzień: "Cześć Ci oddaję Boże Jedyny, któryś mnie stworzył i do tej chwili zachował. Miłuję Cię nad wszystko i składam Ci dzięki za łaski, którymi świat cały i mnie obdarzasz. Ofiaruję na chwałę Twoją ten dzień ze wszystkimi myślami, słowami i uczynkami. Będę się starał aby dziś żadnym grzechem dobrowolnym Cię nie obrazić i życiem swym wielbić nieustannie. Amen" I modlitwa przed snem: "Gdy głęboki sen mnie zmorzy, strzeż mej duszy Dobry Boże. Jeśli śmierć mnie weźmie w nocy, duszę moją miej w Swej mocy."

2607 )
 Milena, lat 22, e-mail: avanti.mika@interia.pldata: 16.12.2007, godz: 20:23

Chętnie poznam osoby z Krakowa( bo tu obecnie egzystuję:D), może jest ktoś kto chciałby należeć do duszpasterstwa akademickiego tylko tak jak ja nie może zebrać się i wybrać się na spotkanie, albo chciałby z kimś napić się kawy i pośmiać się:D.
pozdrawiam :D

2606 )
 mg, lat 18, e-mail: floryda89@wp.pldata: 16.12.2007, godz: 18:16

Nie zawsze udaje nam się osiągnąć cel, do którego dążymy. Bóg widzi nasze starania i za jakiś czas da nam drugą szansę by wykazać się cierpliwością. Pomimo mojej choroby i złego samopoczucia 5 grudnia przyszłam na próbną maturę z języka polskiego. Przed wczoraj otrzymaliśmy wyniki, nie zaliczyłam, zabrakło mi 4 punktów. Nie czuję się zawiedziona, przyszłam, napisałam tyle na ile moje siły mi pozwalały. Czułam, że to jednak za mało i mogę nie zdać próbnej z polskiego. 6 grudnia pisałam rosyjski a 7 rozszerzoną biologię, rosyjski zdałam, z biologii jeszcze nie podano wyników. jednak dziękuję Bogu, że byłam w stanie przyjść na próbną. w marcu kolejne próbne, mam nadzieję, że będę zdrowa i uda mi sie zaliczyć.
nawet, jeśli poniesiemy porażkę, nie zrzucajmy winy na nikogo, Bóg nas kocha i da nam drugą szansę. trzeba wierzyć, że nam się uda. Pozdrawiam serdecznie

2605 )
 Bartek, lat 33data: 16.12.2007, godz: 13:49

Wielu ludzi siebie nie lubi. Spogląda we własne serce i dostrzega w nim szereg słabości: brak konsekwencji i odwagi, skłonność do wygodnictwa, słabości w dziedzinie namiętności, kompleksy. To wystarczy, by człowiek nienawidził samego siebie. Wówczas wiele wysiłku wkłada w to, by swoje słabości ukryć, by uchodzić przed ludźmi za lepszego niż jest w rzeczywistości. To z kolei w jego oczach wydaje się być zakłamaniem, za co jeszcze bardziej siebie nienawidzi. Krąg jest zaklęty i nie widać z niego wyjścia. Nic bowiem nie wskazuje na to, że wady znikną i twarz stanie się piękna

Istnieje jednak możliwość wyjścia z tego zaklętego kręgu, może się to dokonać przez ukochanie siebie razem ze swymi słabościami. Chodzi o akceptację siebie takim, jakim człowiek jest w chwili obecnej i jakim był, bez względu na to, jaka była droga jego życia. To trudne przeżycie. Akceptacji siebie sprzeciwia się przede wszystkim niezdrowa ambicja.

Jak to uczynić? Po pierwsze trzeba sobie uświadomić, że Bóg nas kocha i jesteśmy dla Niego wielką wartością. Po drugie, trzeba zrobić dokładny wykaz wartości, które posiadamy. Należy to uczynić w spotkaniu z człowiekiem, który nas kocha. On widzi nasze talenty. Jest ich zawsze o wiele więcej niż słabości. Po trzecie, należy znaleźć człowieka, który jest niezadowolony z siebie i trzeba mu pomóc w zaakceptowaniu siebie. Oto najlepsza i najkrótsza droga do pojednania z sobą.

Czas Adwentu jest wezwaniem do pojednania z sobą. Warto jednak dostrzec, że nie zawsze tradycyjne pojednanie z Bogiem w sakramencie pokuty jest równoznaczne z pojednaniem z sobą. W sakramencie pokuty oczyszczamy się z grzechów, to znaczy umywamy swoje ręce z brudnych czynów. Niewielu jednak chce ze spowiednikiem porozmawiać na temat swej twarzy i tego, że siebie nie lubi. Niewielu też spowiedników jest przygotowanych do takiej rozmowy. Sakrament pokuty nie usuwa wad, nie zmienia twarzy. Może jednak ukazać, mimo słabości, jej piękno.

Dla Boga nasza twarz jest zawsze piękna, nawet jeśli została przez zło zniekształcona. Ona jest zawsze doskonałym dziełem sztuki – i za jedną żywą twarz, nawet najbardziej zniekształconą – Bóg odda nie tylko wszystkie arcydzieła, jakie wyszły spod pędzla genialnych artystów, ale odda na śmierć swego Jednorodzonego Syna. Tak niewiele trzeba, wystarczy dotknięcie Jego zbawczej ręki, by nasza zniekształcona twarz, uczyniona na obraz i podobieństwo Jego Boskiej Twarzy, znów ukazała się w całym swoim blasku.

Czym więc jest brak akceptacji siebie? To znak, że złym okiem spoglądamy na siebie, dowód, że nie znamy prawdziwej wartości własnej twarzy.
Ks. Edward Staniek - fragment homilii na III niedzielę Adwentu (http://mateusz.pl/czytania/20071216.htm)

2604 )
 berenikadata: 16.12.2007, godz: 10:56

Ten sam dzień

Budzisz się rano wypijasz kawe spoglądasz za okno a tam ten sam dzień
Spoglądasz zaspanymi oczami na ten dziwny świat i myślisz dlaczego ten sam
dzień?
Te same czynności te same myśli - Ten sam dzień!!!

Dlaczego tak jest? czy Ja lub Ty nie mamy wpływu na przeznaczenie czy jest
jakaś siła która kieruje naszym wyborem i losem.
Być wolnym jak ptak to jest moje marzenie, nie dbać o pieniądze, prace i
szaleństwo dzisiejszych czasów być po prostu wolną istotą.

Gdzie jest nasze miejsce, gdzie dążymy i w jakim celu oto jest pytanie.
Mówią nam człowiek jest najmądzejszą istotą na świecie ale czy na pewno?
Dlaczego istnieje pogoń za pieniedzmi, pracą i wszelkim dobrem dzisiejszych
czasów, po co nam to!!
Może tak to ma być, może zostaliśmy stworzeni w tak głupim celu, albo sami
wybraliśmy tą droge.

Myślę że kiedyś to się zmieni, że ludzkość dojrzeje i postawi sobie inne wartości
za swoje najważniejsze cele, ale teraz wypijam łyk kawy spoglądam za okno, a
tam ten sam dzień i te same myśli i plany

2603 )
 Tadeusz, lat 52, e-mail: nso-czi@wp.pldata: 15.12.2007, godz: 22:44

Karino wymieniłaś Matkę Teresę w ostatnim wpisie. Jak wielu z nas twierdzi że nie czuje obecności Boga, że Bóg go opuscił. Chciałbym tu zamiescić fragmenty artykułu z numeru 47/2007 Gościa Niedzielnego. Są tam fragmenty listów i wspomnień Matki Teresy z Kalkuty z ksiązki Come be My light” (Pójdź, bądź Moim światłem) która została obecnie wydana w USA (czeka na tłumaczenie na język polski): "...Była światłem dla innych, ale sama żyła w ciemnościach. – W moim sercu nie ma wiary, nie ma miłości, nie ma zaufania, jest tylko ból tęsknoty, ból bycia niechcianą – pisała. Ta noc trwała 50 lat. Tylko nieliczni wiedzieli o walce wewnętrznej, którą toczyła... Pierwsza wzmianka o „ciemnościach” pojawia się w liście z 1937 r. Matka Teresa ma wtedy 27 lat,...Tuż przed ślubami wieczystymi pisze do spowiednika: „Niech ojciec nie myśli, że moje duchowe życie jest usłane różami – nie wiem, czy kiedykolwiek znalazłam choć jedną. Wręcz przeciwnie, o wiele częściej mam za towarzyszkę »ciemność«. I kiedy noc staje się tak gęsta, że wydaje mi się, że skończę w piekle, wtedy po prostu ofiaruję siebie Jezusowi”... „Ciemność jest tak ciemna – a ja jestem samotna, niechciana, opuszczona. Samotność serca, które pragnie miłości, jest nie do wytrzymania. Gdzie jest moja wiara? Nawet głęboko we mnie nie ma nic prócz pustki i ciemności. Mój Boże, jak bolesny jest ten nieznany ból. Boli nieustannie. Nie mam wiary. Nie potrafię wykrztusić słów i myśli, które kłębią mi się w głowie i zadają ból niewypowiedzianej agonii. Tak wiele pytań bez odpowiedzi żyje we mnie. Boję się je odsłonić, boję się bluźnierstwa. Jeśli jest Bóg, niech mi przebaczy. (…) Kiedy próbuję wznieść moje myśli do nieba, pojawia się taka więzienna pustka, te myśli wracają jak ostre noże i ranią głęboko moją duszę. Miłość – słowo, które nic nie mówi. Powiedziano, że Bóg mnie kocha, a tymczasem ciemność, chłód i pustka są tak wielkie, że moja dusza nic nie czuje. Zanim zaczęła się praca, była tak wielka jedność: miłość, wiara, zaufanie, modlitwa, ofiara. Czy popełniłam błąd, poddając się ślepo wezwaniu Najświętszego Serca?”. Matka Teresa przyznaje, że jej uśmiech i pogoda ducha okazywane siostrom i ludziom, których spotyka, to „płaszcz, którym zasłania swą pustkę i nędzę”...W moim sercu nie ma wiary, nie ma miłości, nie ma zaufania, jest tak wielki ból, ból tęsknoty, ból kogoś niechcianego. (…) Moja dusza nie jest już jedno z Tobą (Jezu). Moja praca nie daje radości, nic mnie w niej nie pociąga, nie ma w niej gorliwości”... „Po raz pierwszy od 11 lat zaczęłam kochać ciemności. Ponieważ wierzę teraz, że to jest część, bardzo, bardzo mała część Jezusowych ciemności i Jego cierpienia na ziemi. (…) „Cieszy mnie to, że nie mam nic, nawet obecności Boga. Żadnej modlitwy, żadnej miłości, żadnej wiary – nic, tylko nieustający ból tęsknoty za Bogiem”. To wewnętrzne ubóstwo Matka Teresa czyni swoją siłą. „Opuszczona” przez Boga, staje się jeszcze bliższa ubogim. Powtarza siostrom i światu, że to nie jest jej, ale Jego dzieło, że człowiek musi stać się pustym, by wypełniła się w nim Boża wola. „Cierpienie, ból, niepowodzenie to są pocałunki Jezusa, to znaki, że już jesteś tak blisko Jezusa na krzyżu, że może Cię pocałować” – mówi jednej z sióstr..." Chciałbym te fragmenty zakończyć komentarzem Ks. Tomasza Jaklewicza: "... A więc można zbudować świętość najwyższej próby na samej tylko tęsknocie za Bogiem, a więc można wytrwać w powołaniu, nie mając żadnej duchowej pociechy, a więc można bez obłudy dawać innym światło, nadzieję, uśmiech, pozostając samemu w udręce.
Nie potrafimy się modlić, ciężko nam wierzyć, kochać, czujemy się opuszczeni przez innych i przez Boga? Rada Matki Teresy jest jedna: poddać się ślepo Jezusowi! Iść do przodu mimo mroku. Z samego pragnienia Boga uczynić siłę, która przeniesie nas nad przepaścią nocy." Może w tym okresie adwentowym warto też przysiąść na chwilę i zastanowić się nad "ciemnosciami" jakie ogarniaja nasze dusze. Może to też jak powiedziała Matka Teresa to są Pocałunki Chrystusa dla nas. Gdyby ktos chcial przeczytać cały artykuł podaję linka http://goscniedzielny.wiara.pl/index.php?grupa=6&cr=0&kolej=0&art=1195646229&dzi=1104785534&katg=


2602 )
 Tadeusz, lat 52, e-mail: nso-czi@wp.pldata: 15.12.2007, godz: 22:25

Poszukujący ateista

„Starszy człowiek, który był ateistą, udał się do pewnego znanego księdza. Miał nadzieję, że w ten sposób rozwiąże problemy swojej wiary. Nie był w stanie uwierzyć, że Jezus z Nazaretu naprawdę zmartwychwstał. Szukał dowodów, które pozwoliłyby mu uwierzyć w zmartwychwstanie. Kiedy dotarł do domu parafialnego, w którym mieszkał ksiądz, znajdował się już u niego jakiś gość. Ksiądz dostrzegłszy przez uchylone drzwi oczekującego człowieka, wyszedł z kancelarii i z uśmiechem podał mu krzesło. Pożegnawszy się z przebywającym u niego gościem zaprosił starszego człowieka do siebie. Wysłuchał uważnie jego wątpliwości, a potem przez długi czas rozmawiali. Po burzliwej dyskusji ateista stał się wierzącym człowiekiem. Powrócił do przyjmowania sakramentów, wypełniania Słowa Bożego i uwierzył w Matkę Bożą.

Szczęśliwy i trochę zdziwiony ksiądz zapytał go kiedyś:

- Niech mi pan powie, co w tej długiej rozmowie stało się dowodem, przekonującym pana, że Chrystus naprawdę zmartwychwstał, że Bóg rzeczywiście istnieje?

- Sposób w jaki podał mi ksiądz krzesło, abym nie zmęczył się oczekiwaniem – odpowiedział starzec.”

(autor nieznany)

Często chcąc coś przekazać drugiemu człowiekowi, chcąc przekazać naszą wiarę szukamy słów, które by to wyraziły. Często też dobierając słowa nie osiągamy rezultatu jaki byśmy chcieli. A jak często wystarczy drobny, wydawałoby się mało znaczący gest, który więcej wyrazi niż nasze słowa. Wiara to nie tylko słowa, to również gesty, czyny. To również nasz uśmiech. Pamiętajmy o tym.



2601 )
 Monika, lat 20, e-mail: nika_2021@wp.pldata: 15.12.2007, godz: 20:31

To znowu ja moj tata jest w stanie krytycznym podlaczony do respiratora i tysiecy innych urzondzen ratujcie blagam o modlitwe on musi zyc..............

2600 )


 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej