Proszę o modlitwę za mojego wujka który dziś próbował popełnić smobójstwo....
( 2388 ) ona | data: 03.11.2007, godz: 21:43 |
Chciałam powiedzieć , ze do mnie dotarł szatan przez sny . Dużo byłoby tu pisać oj dużo. Dużo wyrządził mi zła. Na początku nawet nie myslałam , że to jego sprawka dopiero pózniej zaczeło do mnie docierać . Wogóle to ja się dużo modlę i może też dlatego zaczeło do mnie to docierać. Zresztą potrzebne dużo jest mi modlitwy.Bo cięzko jest pokonać trudności jakie mam. Powiem tyle , że diabeł jest tak gupi , ze się sam potyka. Niektórzy maja intuicję ja również. Byłam pewna jednej rzeczy poprostu wiedziałam ta rzecz była zła, sen oczywiscie temu zaprzeczał bo to dzieło szatana chce doprowadzić swoją sprawe do konca. Niestety czasem wkurzały mnie do przesady sny bo diabeł chce żeby sie spełniły ja wiem doskonale że przecież nie zamierzam przystanąć na rzeczach które się mi sniły niewiadomo ile do przodu , nie bede z założonymi rękami czekała na ich spełnienie bo intuicje mam i choć się zamazała to doskonale wiem co sie znajdowało w niej i wiem ze ją odzyskam. Ja jak wspomniałam dużo się modle i otrzymałam odpowiedzi których potrzebowałam a diabeł sie nie poddaje i powiem tyle że już kilka rzeczy w tym złu co mi wyrządził nie spełniły mi się . Pozdrawiam moze kiedy coś napisze PA. ( 2387 )
Hej hej
Ja mam takie zapytanie do osob, ktore w temacie i prosze o pomoc, jesli radami wspieramy sie nawzakjem to dlaczego nie ...
a mianowicie jaka jest zima w Irllandii plnocnej? wybieram sie tam na dłuzszy pobyt i nie wiem jak sie nastawić
Pozdrawiam
Z Panem Bogiem ( 2386 )
Piotrze lat 40,
ja tez czytałam z rozrzewnieniem wpis Beaty cyt. Twoje przezycia z San GIovanni, łezka mi się zakręciła w oku na wspomnienie podobnego przezycia kiedyś w Asyżu, u grobu św Franciszka..ech..piękny nastrój sredniowiecznego miasteczka.. bardzo podobne miałam odczucia i wiem ze zostają one na długo. Do Ojca PIO też musze sie koniecznie wybrać..tylko kiedy ?? pozdrawiam i życze wiele- wiele owoców z przebytych doznań. z modlitwą K ( 2385 )
hej, jeżeli w ten sobotni wieczór jest Ci smutno, jeżeli czujesz się źle, jeżeli doskwiera Ci samotność tak jak mi - napisz gg6621179 ( 2384 ) Marcin | data: 03.11.2007, godz: 16:12 |
Ja też przyłącze się do tego by przestrzeć przed nadmierną wiarą we wróżby czy karty.Oczywiście każdy z nas chce znac przyszłość,boi się o to co będzie jutro,za tydzień,za rok.Te obawy wydaja się nas uzasadnione bo mamy sporo problemów i jest w nas nieraz cała masa mniej lub bardziej uzasadnionych lęków. Ale to nie tędy droga i nie w tym kierunku mamy szukać odpowiedzi na to co będzie z nami w przyszłości.Chcemy słyszeć od wróżbity czy wróżki że będzie dobrze i będziemy szczęśliwi i w ten sposób podniesiemy się na duchu.Może niektórzy uważają to za jakąś terapię ale...ale co będzie gdy usłyszymy że bedzie zle z nami w przyszłości a za jakiś czas okaże się że się nie sprawdziło?Zanim się o tym przekonamy możemy niezle nadwyrężyć sobie nerwy.A więc najlepiej oddać swoją przyszłość Bogu,On nas prowadzi i prostuje ścieżki naszego życia. Pozdrawiam wszystkich Zródełkowiczów:) ( 2383 )
Od dzisiaj zaczynam nowe życie. Skończyłam z grzechem, który zawładnął całym moim życiem. Wiem, że będzie mi ciężko, ale ufam, że Bóg mi pomoże. Również Was proszę o modlitwę, żebym wytrwała w swoich postanowieniach...
Z modlitwą...
Karolka. ( 2382 ) Ela | data: 03.11.2007, godz: 13:15 |
Ja również przestrzegam przed zajmowaniem się wróżbiarstwem, horoskopami itp.
Łatwo w to wejść, bo każdy z nas czasem chciałby wiedzieć co nas czeka, kiedy np. spotka swoją miłość, czasem poradzić się przy podejmowaniu życiowych decyzji, ale jak to mówią "ciekawość to pierwszy stopień do piekła" i to jest prawda!
To wszystko rodzi się z płytkiej wiary w Boga. Zapominając że Bóg chce naszego dobra i że będąc przy nim będzie nas chronił przed złem tego świata otwieramy drzwi naszego serca i rozumu właśnie na działanie zła. Wątpiąc w Boga zaczyna się poszukiwanie innej sprawczej siły rządzącej światem. Tylko że ta inna siła to szatan. A z nim nie ma żartów, bo on toczy walkę o duszę czlowieka. Wie jak ma do nas dotrzeć wykorzystując nasze słabości. I wcale nie jest dziwne, że czytając horoskopy, wróżby i przepowiednie wszystko się spełnia. To jest rozgrywka na śmierć i życie. Szatan chcąc zdobyć człowieka musi coś rzucić na zachęte. Bo czyż nie uwierzymy komuś kto mówi prawdę. Tylk, że potem zaczyna się bagno. Tracimy spokój wewnętrzny, pojawiają się problemy ze snem, depresje, nerwice, tak m.in. ujawnia się zniewolenie.
Jedyny ratunek to powrót w ramiona Ojca. Regularna modlitwa, spowiedz i przyjmowanie Komunii Św. to jedyne lekarstwo by żyć pełnią życia. Wolna wola człowiaka czasem prowadzi na manowce, ale Bóg przede wszystkim chce mieć przy sobie prawdziwie Go miłujących. I dlatego to musi być świadomy wybór Boga - wybór życia, bo po drugiej stronie jest zło - powolna śmierci duszy czasem również i ciała.
Nie należy lekceważyć szatana, nie należy też wywyższać jego siłę. Bóg jest ponad nim i będąc blisko Boga zło nie ma szans.
Z Panem Bogiem
Ela
( 2381 )
W Piśmie świętym czytam: „Gdy ty wejdziesz do kraju, który ci daje Pan, Bóg twój, nie ucz się popełniania tych samych obrzydliwości jak tamte narody. Nie znajdzie się pośród ciebie nikt, kto przeprowadzał przez ogień swego syna lub córkę, uprawiał wróżby, gusta, przepowiednie i czary; nikt, kto by uprawiał zaklęcia, pytał duchów i widma, zwracał się do umarłych. Obrzydliwy jest bowiem dla Pana każdy, kto to czyni. Z powodu tych obrzydliwości wypędza ich Pan Bóg twój, sprzed twego oblicza. Dochowasz pełnej wierności Panu, Bogu swemu. Te narody bowiem, które wydziedziczysz, słuchały wróżbitów i wywołującyc umarłych. Lecz tobie nie pozwala na to Pan, Bóg twój" (Pwt 18,9-14).
I jeszcze zacytuję wam fragment św. Augustyna. do którego nawiązuje św. Tomasz. Św. Augustyn mówi. że to.co u astrologów jest prawdziwe, jest wynikiem tajemnego instynktu, będącego owocem uwiedzenia przez duchy nieczyste, które nas zwodzą i kuszą. Św. Augustyn mów i wprost: „Dobry chrześcijanin musi wystrzegać się astrologów i wszystkich, którzy zajmują się wróżeniem". I dodaje „ Zwłaszcza, gdy mówią prawdę", bo ci, którzy mówiliby kompletne głupstwa, nie byliby niebezpieczni. Uważajmy więc na tych, którym się to sprawdza, bo jesi wielkie niebezpieczeństwo, że „ktoś" im pomaga.
( 2380 ) Sławek | data: 02.11.2007, godz: 22:57 |
Magdo zajmowałem sie wachadełkiem jakis czas. Chciałem pomagac ludziom nie brałem nigdy pieniedzy. Efekt zycie poza kosciołem 10 LAT BEZ SAKRAMENTOW. Finał - niesamowite, dreczenie, okropne leki... Runy, wachadełko czy inne praktytki to otwarcie sie na złego ducha.
Jesli ksiaza sie tym zajmują proponuje zgłosic to ich przełozonym.
( 2379 ) magda, lat 28, e-mail: megulab@wp.pl | data: 02.11.2007, godz: 22:41 |
bardzochciałabym uzyskać odpowiedż na pytanie ; Czy RUNY zajmowani się nimi , wahadełkie skoro księża też się nimi posługują {czytałam w inernecie) sa złem?
( 2378 ) Szeleszczenie, lat 29 | data: 02.11.2007, godz: 22:24 |
Drogie Osóbki! Nie powinno się zakochiwać znając kogoś jedynie przez internet. Wtedy człowiek zakochuje się w tych listach, smsach itp. a nie zna samej osoby. Nie wie jak sie zachowuje i jaki ma charakter. Można sie zakochać w listach, w tym co sie czuje czytając nowy list od tej osoby. Ale to że dobrze się pisze z kimś listy nie znaczy wcale że jak sie spotkacie, będziecie mieli o czym rozmawiać. Odradzam zdecydowanie takie relacje. Trzeba jak najszybciej się spotkać. To da więcej niż stosy maili i smsów. W ten sposób będzie Wam najłatwiej sie poznać. Realnie nie wirtualnie. Chyba że ktoś woli mieć chłopaka wirtualnego. ( 2377 ) Ewcia, lat 22 | data: 02.11.2007, godz: 18:40 |
Witam ;) Aniu, czytajac Twoja historie, czulam sie, jakbym czytala o sobie... Ile razy ja mialam taka sytuacje... Bardzo zżylam sie z jakas osoba, czy to przez internet czy tez przez smsy... Ta osoba stawala mi sie coraz blizsza... Az w pewnym momencie nie wyobrazalam sobie zycia bez niej... To dziwne... Pokochac kogos nawet go nie znajac...Dziwne ale chyba jednak prawdziwe... Szczerze mowiac teraz juz nie ufam sama sobie... Pozdrawiam goraco!!! ;) ( 2376 ) Anka, lat 21 | data: 02.11.2007, godz: 16:42 |
Hej:)Poznałam ostatnio chłoapak przez inernet,rozmaiwamy ze sobą i czułam się z nim w jakiś sposób związana chociaz ani razu ze soba się nie spotkaliśmy.Lubie z nim pisac i wogóle czuje sie szczes;iwa keidy ze sobą piszemy .Powiedzielismy sobie że narazie to jest przyjaźń a czy cos więcej to życie pokaże ale jestem torszke zazdrosna o to że poznał koleżanke w szkole i troszke mi przykro.Chyba się za bardzo z nim związałam wirtualnie że już zaczęłam go traktowac poważnie i on mnie też.Nie mogę sobie z tym poradzić:( ( 2375 ) itakbędziedobrze:), lat 15 | data: 02.11.2007, godz: 13:27 |
heeeej. a mój problem polega na tym, że na przeszkodzie stoją moi rodzice, którzy zabraniają mi się spotykać z chłopakiem [już nawet przyjaźń jest zabroniona]. jesteśmy ze sobą od roku, cały czas musimy się kryć... ale to, co nas łączy to nie jest zwykła głupia, małoletnia, przeceniona miłość. poznaliśmy się przypadkiem i bardzo wiele nas łączy-zawsze mamy o czym porozmawiać... ON nie jest zwykłym siedemnastoletnim 'wolnym strzelcem', nie chodzi mu o to, o co wszystkim chłopcom w jego wieku. nie, on naprawdę dużo w życiu doświadczył, a jego tok rozumowania jest naprawdę dojrzały... moi rodzice jednak nie znają GO i chcą utrudnić mi kontakt z NIM twierdząc, że skrzywdzi mnie, bo jest taki sam jak wszyscy... dlaczego nie mogę sama tego doświadczyć mimo wieku, w jakim jestem? przecież nie szukam przygód, zabawy.. oboje jesteśmy głęboko wierzący i szczęśliwi, że mamy obok siebie drugą osobę, która zawsze jest skłonna pomóc. nasi znajomi [muszę zaznaczyć, że są oni bardzo wartościowymi ludźmi, wiemy, jakie wartości powinno się cenić w innym cżłowieku i pod takim względem wybieramy sobie przyjaciół] powtarzają, że to, co jest między nami jest czumś naprawdę ponadczasowym. szanujemy się wzajemnie... ale muszę czekać do świętej dla rodziców granicy-osiemnastych urodzin, podobn dopiero wtedy będę miała prawo tak naprawdę kochać... ( 2374 ) Piotr | data: 02.11.2007, godz: 10:04 |
Natalko, dzisiejsze czasy, jeśli chodzi o miłość, nie są wcale lepsze, czy też gorsze niż powiedzmy XIX wiek, za którym tęksnisz. Tęsknisz do romantyzmu, ale znając naturę człowieka, trzeba pamiętać, że to było dość powierzchowne. Miłość, tam opiewana, była abstrakcyjna i przez to atrakcyjna. Była nieosiągalna, była złudzeniem. Jeżeli spojrzysz na bohaterów romantycznych bardziej krytycznie, zobaczysz, że miłość była dla nich tak naprawdę niedostępna i przez to tak silnie pożądana. Wtedy ludzie pragnęli i bali się miłości jednocześnie, tak jak zresztą dziś. Zadowalali się imitacjami, głupimi błyskotkami, choć co innego głosili. Czasy niby inne, ale ludzie tacy sami. Nadal tkwi w ludziach chęć konsumowania, zaprawiona tylko bardziej hedonizmem i egoizmem. Miłość jawiła się i jawi nadal, jako towar nader deficytowy, ale coraz bardziej TOWAR. Romantyzm to tylko slogan, realizowany 14 lutego, tudzież przy innych okazjach. Zresztą w owych czasach również było to hasło, tylko bardziej nośne.
Świetnie tę sytuację opisuje fragment "Małego Księcia", gdzie mały bohater dowiaduje się od Lisa, jak ważna jest przyjaźń (miłość): " Ludzie mają zbyt mało czasu, aby cokolwiek poznać. Kupują w sklepach rzeczy gotowe. A ponieważ nie ma magazynów z przyjaciółmi, więc ludzie nie mają przyjaciół." To samo spokojnie można odnieść do miłości, która zresztą rodzi się na fundamencie przyjaźni.
Znamienne, zwłaszcza współcześnie, wiara, miłość - zbyt mało przekładają się na życie, są za mało osadzone w rzeczywistości, w której przyszło nam żyć. Są wartościami realizowanymi "odświętnie". Byłoby nieuczciwe twierdzenie, że wszyscy tak robią, jednak współczesność pokazuje nam, że większość ludzi tak właśnie realizuje wiarę, czy też miłość - dość powierzchownie, abstreakcyjnie, poza życiem. Karmieni przez współczesne media lekko strawną papką, mamy dość zniekształcony obraz wartości fundamentalnych, które są nijakie, bo przecież powinny pasować innym. Powinny być plastyczne i łatwo formowalne. A przede wszystkim powinny być "przyjemne" i nie komplikować życia. Czyż nie tak właśnie przytłaczająca większość ludzi patrzy na życie? Ludzie nie chcą się hartować w boju. Nie chcą tak naprawdę walczyć, choć niby mamy wyścig szczurów. Ludzie wolą żyć w świecie złudzeń, a nade wszystko przyjemności. Jest to bardzo ludzkie. Przykład Kamili, której życie "jest beznadziejne, tylko to potwierdza. Jest to absolutnie normalna reakcja, o ile nie jest to stan trwały. Każdy, nawet najtwardszy człowiek, ma w życiu takie chwile, że w zderzeniu ze ścianą problemów, ma choćby chwilę zwątpienia i słabośći. Problem w tym, gdy zbroi się w zniechęcenie, narzekanie i beznadzieję - wtedy pozostaje już tylko pytanie - z kim taki człowiek walczy? Chyba nie z problemami, ale co najwyżej z samym sobą i do tego z marnym skutkiem. Dlatego z jednej strony trzeba na nią spojrzeć ze zrozumieniem, ale z drugiej strony trzeba, może nawet nią wstrząsnąć, aby wstała i szła dalej.
Jesteśmy istotami myślącymi, rozumnymi. Jednak, o zgrozo, za mało używami tego bezcennego daru. Zbyt mało jest refleksji, o czym zresztą pisze Ja27. Rodzi to i zapewne rodzić będzie wiele problemów, choćby takich, jak w przypadku Kamili. Powinniśmy pamiętać, że rozum jest bardzo potężnym narzędziem - pozwala nam zdzierać zasłonę kłamstwa i obłudy z rzeczywistości, która nas otacza i jest naszym udziałem. Jest w pewnym sensie kompasem, pomocnym na oceanie życia. Nie bójmy się więc z niego korzystać i patrzeć krytycznie. Na wiarę i miłość również. Jeżeli nie uwierzymy i nie pokochamy rozumem, daremny nasz trud wiary i miłości. ( 2373 ) Słów kilka... c.d., lat 30 | data: 01.11.2007, godz: 23:47 |
Chciałbym jeszcze coś dodać, mam nadzieję, że to, co napiszę zostanie "rozważone w duchu".
Jakis czas temu dotarło do mnie, że skoro klękam do modlitwy to chyba bardziej powinienem klękać przed JEZUSEM w Komuni Świętej i jak kiedyś za młodych lat gdy w Kościele tam gdzie mieszkam tak się przyjmowało Komunię Świętą ...postanowiłem tak czynić i była Niedziela Bożego Miłosierdzia ... pamiętam uśmiech księdza wtedy i zupełnie inne odczucia we wnętrzu... także kiedyś w piątek na Mszy Śiętej, gdy ksiądz udzielał mi Komunii Świętej to aż czułem Jej zapach - pachnącego chleba a potem słodycz w ustach ...
Dopiero pewne wiadomości na temat Cudów Eucharystycznych "otworzyły mi oczy" podobnie jak kopia Całunu Turyńskiego, widok śladów ran daje do myślenia... podobnie jak ich liczba - 5480 jak pisała św. Brygida we wstępie przed Modlitwą Tajemnica szczęścia... i w jednej z nich wspomina o godnym przyjmowaniu Komuni, a postawa klęcząca właśnie uczy pokory i szacunku..., a ja sam doswiadczyłem tego na sobie.
Z PANEM BOGIEM ! ( 2372 ) mała_zdw do Natalki, lat 21 | data: 01.11.2007, godz: 22:45 |
Zgodzę się z Tobą kochana. Dokładnie tak - wielu z nas prosi o miłość, nawet jej odrobinkę. Każdy potrzebuje bycia zauważanym, docenianym, potrzebnym, aż i kochanym. Wg mnie nie ma nic piękniejszego niż dzielenie się właśnie miłością z drugim człowiekiem. Znam wiele takich osób i naprawdę takie jeszcze istnieją!!! Ale niestety też nie brakuje i takich, którzy zapominają, że obok nich żyje ktoś kto chce być kochany. Ludzie są zabiegani, nie dostrzegają nic innego poza pracą, karierą czy dobrami materialnymi. Co z tego, że mają kopalnię pieniędzy, żyją w luksusie a brakuje im najważniejszego i najcenniejszego daru jakim jest MIŁOŚĆ...
Młodzi ludzie często mówią, ze są sami, czują się niepotrzebni, a chcą być kochani. Chcą zaznać bliskości z drugim człowiekiem, pokochać go i być szczęśliwym. Miłość jest pięknym stanem, czymś w co warto inwestować. Jest to szerokie pojęcie ale nierozdzielnie idzie w parze ze szczęściem :)))) Prawdziwa miłość istnieje, jak i ludzie, którzy jej potrzebują i Ci którzy sami pragną się nią dzielić.
Pozdrawiam Cię ciepło :)))
Miłość jedyna wybacza rzeczy nie do wybaczenia...
Prawdziwa miłość zawsze po kłótni znajdzie wspólny język...
Miłość prawdziwa nigdy się nie kończy...
Ach, jakże piękna jest miłość!!!
BĄDŹ SZCZĘŚLIWY! DON'T WORRY - BE HAPPY! :) (bo pozwala):
*Przez cały dzień myśleć tylko o Tej jedynej, ukochanej osobie...
*Przytulać ją...
*Wszystko robić razem
*Okazywać własne uczucie...
*Sprawiać Ukochanej niespodzianki...
*Bez niej czuć się mniej pięknym ...
*Umierać ze strachu nie czując jej obok siebie
*Nie zapominać nigdy o jej urodzinach...
*Pytać choćby i 1000 razy dziennie czy jeszcze Cię kocha ...
*Okazywać jej własną miłość...
*Śnić o niej...
*Całować ją...
*Nigdy nie przestawać śpieszyć jej z pomocą...
*Opiekować się nią zawsze i wszędzie aż do końca...
*Wybrać się za ukochaną osobą na koniec świata...
*I tęsknić za nią podczas każdej podróży... ( 2371 ) anula, lat 29, e-mail: ank7@tlen.pl | data: 01.11.2007, godz: 22:11 |
kestem pod wrazeniem swiadectwa Bezimiennej i słów Piotra..
a wogóle to bardzo proszę o modletwe za mnie i za całe moje zycie..własnie stoje na początku nowej drogi, w nowym miescie, poznam nowych ludzi, trochę się boję bo nikogo nie znam ale przecież wszystko jest dla ludzi..pozdrawiam.
PS. zycze duzo uśmiechu, ludzie zdecydowanie za mało się uśmiechają!i za mąlo mówia sobie dobrych słów..czas to zmienić:) ( 2370 )
Dzis po raz pierwszy uswiadomilam sobie jak dziwny jest dzisiejszy dzien poza granicami kraju.Jestem pare miesiecy za granica i widze duza roznice swietowania Wszystkich Swietych. Nie ma prawdziwej atmosfery zadumy,refleksjii, raczej kazdy swietuje jak chce, jedni nad morzem, drudzy w Wesolym miasteczku itd.Moze to normalne, bo dzis jest dzien tych, ktorzy juz odeszli i sa zbawieni, wiec nalezy sie cieszyc, niz plakac. Jednak w polskiej tradycji wspominamy swoich bliskich i czesto lezka zakreci sie wokol oczu, raczej jestesmy bardziej sentymentalni niz inni. I wlasnie dzis poczulam brak "polskiej atmosfery".
Niestety widac tez ogromny wplyw Hallowen w przedzkolu, w szkole, widac zrobione strachy, dzieci przebieraja sie we wszystko co jest mozliwe, nie jest to ,mysle, pozytywne. Ale chyba w tej dziedzinie niewiele da sie zrobic, kazdy kraj imituje inny i chetnie nasladuje inne zwyczaje. Mam nadzieje ze po dzisiejszym telefonie do rodzinki poczuje choc odrobine polskiej tradycji. pozdrawiam wszystkich (bledy nie z mojej winy, inny komputer) ( 2369 ) student UMK | data: 01.11.2007, godz: 19:10 |
Witam
Mam być może nietypową dla tego forum prośbę, muszę na klika dni przyjechać do Warszawy (w związku z poszukiwaniem materiałów do pracy magisterskiej) i szukam w miarę taniego noclegu (15-25zł). Jeśli ktoś miałby wiedzę na ten temat to proszę o odpowiedź i z góry dziękuję. ( 2368 )
Naszła mnie dzisiaj taka reflekja podczas czytania nowego "Gościa Niedzielnego".Dni które są przed nami skłaniają do zadumy, do zatrzymania i zastanowienia sie nad sprawami ostatecznymi.Pomyślałem, że w ostateczności chodzi tylko o jedno - o zbawienie duszy.Jak przyozdobić i upiekszyć swoją duszę , aby kiedy stanie przed Bogiem spodobało Mu sie to co zobaczy?Nie wiem dlaczego w czasie lektury przypomniała mi sie przypowieść o talentach.Kiedyś innym zazdrościłem talentów i myślałem, że Pan Bóg zapomniał o mnie kiedy nimi dzielił.Czasem czułem że jestem beznadziejny, do niczego.Jednego dnia w ciężkich dla mnie momentach życiowych nawiedziłem kościół w innym mieście.Tam w ławce znalazłem obrazek, a na nim napis "Dałem Ci wszystko czego potrzebujesz" Po pewnym czasie zacząłem dostrzegać różne talenty u siebie.Każdy dostał od Boga to co mu potrzebne do zbawienia.Czy dobrze potrafię to wykorzystać?Wiem że muszę o tym wiecej myśleć na codzień nie tylko w przeddzień Wszystkich Świętych.Jesteśmy na tej ziemi tylko jakiś czas, jesteśmy tu tylko gośćmi.Pielgrzymujemy do Nieba.Oby nigdy w tej wędrówce nie zabrakło nam oliwy do lamp.A zatem - czuwajmy.Pozdrawiam serdecznie.Z Panem Bogiem.Piotr
P.S.
Nie z mojej własnej woli dostał sie do " Źródełka " mój opis pobytu w San Giovani Rotondo.Nie martw się Beata nagany nie będzie:)choć nie spodziewałem sie tego.Te wspomnienia są dla mnie bardzo osobiste, bardzo głeboko wbiły sie w moją pamięć i serce, są ciagle we mnie żywe.
***Bezimienna - zachwycił mnie Twój opis.Podziwiam Twoją odwagę i szczerość.Dziekuje za to świadectwo życia z Bogiem.Tak nam dziś potrzeba ludzi głębokiej wiary i dzielenia się świadectwem.
***d_ bardzo dojrzała i mądra wypowiedź.
( 2367 ) Agnieszka | data: 31.10.2007, godz: 21:41 |
Piszę też kilka słów refleksji po przeczytaniu poprzedniego wpisu.... masz zupełną rację mój poprzedniku :) Ludzie czasami zapominają kto tak naprawdę jest najważniejszy.... kiedyś Matka Teresa skromnie powiedziała, że to wszystko co się wydarzyło w jej życiu, te schroniska, adopcje dzieci , lazarety, przytułki czy szpitale dla trędowatych działo się jakby poza nią.... bo "Ona była tylko ołówkiem w ręku Boga".... popatrzcie jaką poezję z jej życia stworzył Bóg, dlatego że nigdy nie zapomniała o szacunku do drugiego człowieka, jego inności i zawsze stawiała bogatego, wierzącego czy trędowatego na tym samym poziomie :)
Sama doświadczyłam dziwnej rzeczy.. której do tej pory nie mogę zrozumieć i czasami ból jeszcze wraca. Kilka lat temu poznałam chłopaka który zachowywał się jakby lubił ze mną spedzać czas, zawsze był gdy tylko go o coś poprosiłam, był niezwykle miły .... zaczęłam go traktować ja przyjaciela i on robił wrażenie że traktuje mnie jak kogoś bliskiego.... a tak naprawdę chodziło o to że traktował mnie jak osobę którą należy ewangelizować za wszelką cenę... po prostu chciał mnie zaciągnąć za wszelką cenę na spotkanie charyzmatyczne. Jak już poszłam nagle zaczął zachowywać sie zupełnie inaczej, stał się chłodny i obojętny... dał kilka razy do zrozumienia że nie chce ze mną utrzymywać kontaktu.... bardzo to zabolało.... no ale cóż człowiek uczy sie na błedach. wiem że Bóg nie bez celu obdarzyłmnie takim doświadczeniem.... mi pozostaje tylko te wszystnie bóle przyjąć z pokorą... a to wszystko było ubrane tak pięknie w chrześcijaństo, nieskończone rozmowy o Bogu, jego miłości... i o tym jak powinnam na niego otworzyć serce....
Teraz już wiem że wszystko co dzieje się w Kosciele musi być jawne bo każda rana zadana jednej osobie dotyka całej wspólnoty.... tak jak pisał św. Paweł jesteśmy jednością w ciele Chrystusa ...
Najlepiej słuchać serca i tego co Bóg do niego mówi... to najlepszy drogowskaz bo pogubionych ludzi nie brakuje !!!! ( 2366 )
Tak wiele ludzi prosi o miłość... A tylko garstka ludzi chce nią kogoś obdarzyć. Z tej garstki tylko kilku wytrwa w tych chęciach.
Czy kiedyś też tak było? Że ludzie musieli dosłownie prosić się innych, by ich ktoś pokochał...? Czy kiedyś też miłość była mylona z zauroczeniem?
Kiedy minie tak smutny czas? Kiedy będzie więcej tych, którzy będą chcieli pokochać, niż tych, którzy proszą o miłość?
Dlaczego urodziłam się tak późno? O te prawie 150 lat za późno... ( 2365 ) Kwiatuszek | data: 31.10.2007, godz: 20:14 |
Wydaje mi się,że ciężko nam się przyzwyczaić do czegoś nowego.Powiem szczerze że nie podobał mi się na początku pomysł przyjmowania Komunii św. na stojąco ale jeśli Kościół nie zabrania to nie widzę już w tym nic złego.Kiedy mieszkałam w Anglii nie podobało mi się znów coś dla Polaków nowego.Otóż przyjmowanie Komunii do rąk przez Anglków.Ciężko zaakceptować coś nowego.Ale znów Kościół tego nie zabrania.(chyba w niektórych polskich kościołach to się praktykuje ale jeszcze nie widziałam)Nawet ktoś ładnie napisał"Ta chwila trzymania Pana Jezusa we własnych dłoniach jest momentem osobistej adoracji,tylko ten powinien decydować się na takie przyjmowanie Eucharystii, kto bardzo kocha Pana Jezusa.”
Jedynie na siedząco nie podoba mi się przyjmowanie Pana Jezusa. ( 2364 ) poziomka, lat 22 | data: 31.10.2007, godz: 18:24 |
do d_
podziwiam Cię i to wszystko do czego udało Ci się dojść, każdy dzień na uczelni - wypracowany własnymi rękoma. Podziwiam, że się nie poddałaś. Też podchodzę do życia w taki sposób, że powinno się walczyć o przyszłość do końca, tak bardzo jak tylko starcza sił. Często jednak ostatnio upadam. Kiedy zajmuję się notatkami na studia, spacerem, kiedy na chwilę zapominam, choć nie... zapomniam to chyba złe słowo... kiedy oddalam od siebie pragnienie bliskiej osoby przy sobie, której nie ma i uczę się zająć sobą, innymi, i kiedy jestem już pełna nadziei, że Bóg przygotował mi coś pięknego, wkracza echo znajomego głosu - "i co nie szukasz już kolegi (w domyśle chłopaka)?". Wtedy smutnieję. WEiem, ze chciałaby dla mnie jak najlepiej, ale... nie potrafi się powstrzymać o tych pytań, zupełnie jakby uważała, że ja tego nie pragnę... jakby wydawało się jej, że tylko jej zależy żeby mieć zięcia... to boli... po takich rozmowach, kiedy nie ptorafię przekonać jej do swojego zdania (zawsze ma wymówkę) - płaczę... z bezsilności, z braku milości, cierpi na tym poczucie mojej wartości, czuję się neipotrzebna... Ona tego nei rozumie... albo nie chce zrozumieć... uwaza, ze to ja robie cos nie tak, ze moje zwiazki nie trwają tak krótko, że ja dziwnie rozmawiam z chłopakami, jak 15-latka, a nigdy nie była ze mną na żadnym spotkaniu... Wydaje mi sie, ze mam poprawne stosunki z Bogiem, bywam na każdej mszy św. w niedzielę, moi rodzice nie zawsze... kiedyś powiedzialam jej, że ta samotnosc, to moj krzyż, każdy ma swój, a moim są nieudane związki... nie chce pamietac co mi odpowiedziała - po tym uznała, że powinnam iść już tylko do zakonu skoro mowie takie rzeczy... Nie staram sie jej juz przekonywać, bo i tak mi sie to nie uda... Proszę Was tylko o modlitwę, bym w końcu znalazła z mamą wspólny język, którego nigdy nie miałyśmy... :(. ( 2363 ) Słów kilka ..., lat 30 | data: 30.10.2007, godz: 21:56 |
A ja chciałbym napisać coś od siebie, może także kilka myśli na wzięcie pod rozwagę ...
Nie mozna porównywać doświadczeń ludzi, czasem to co potrafi kogś zniszczyć, doprowadzić do totalnego upadku ktoś może poradzić sobie z tym bez trudu, nie da sie zrozumieć tego przez co ktoś przechodzi bez zrozumienia całej sytuacji...
Sam dośwaidczyłem przykrych rzeczy od osób które uważały sie za wielkich katolików... i czasem należacych do wspólnot niby dzięki którym są "tacy wspaniałomyślni" czyli neokatechumenat!!!
Czasem czyjeś słowa i nauki nie są poparte czynami, a chyba nie tak powinno być tym bardziej jeśli się ktoś uważa za wierzącego i praktykującego.
Sam nie chciałbym sie przedstawiać w dobrym świetle i uważam sie za grzesznika i to większego kalibru!
Mam uraz do tych ludzi ( neokatechumenat ) do tego co próbowali wmówić, że są ważniejsi niż ksiądz i ich nauka także, a coś najgorszego to przyjmowanie Komunii Świętej na siedząco !!! coś co powinno być niedopuszczalne!, jak można uważać się za ludzi szerzących wiarę i żadać przyżeczeń aby nie mówić co się dzieję na takich spotkniach bo to tajemnica...
i to ma być Kościół Powszechny !!! to dla mnie jest niezgodne z wyznaniem wiary...
Owszem że Kościół jest atakowany i niszczony także od środka... wspomniała o tym s. Faustyna Kowalska i także się bardzo przejechałem na postępowaniu pewnych księży i to zakonnych.
Całe szczęście że tylko raz tak przyjęłem Komunię Świętą , Ona powinna być przyjmowana na klęcząco wtedy ma się także większą pokorę i szacunek!!!
Dla mnie Msza Święta ale w Kościele to jest coś co daje radość !!!
( 2362 ) Monika | data: 30.10.2007, godz: 17:20 |
Pozdrawiam wszystkich Zrodelkowiczow z ziemi ojczystej. Prosze o modlitwe za moja rodzine. Jestem na urlopie ale jest to smutny czas tak bardzo mi brakuje braciszka. Zaraz bedzie moj drugi brat i cala rodzina bedzie w komplecie w tym trudnym czasie. Marze jeszcze zeby pojechac do Czestochowy w tym krotkim czasie do Krolowej Polski i pojade w poniedzialek. Ojej niestety Krakow i Zakopane innym razem bo przeciez trzeba w nocy spac. I jeszcze znajomi w Kielcach marze zeby ich odwiedzic. Tyle jest pomyslow a tak bardzo brakuje czasu.
( 2361 )
d_
Pięknie napisałaś, pomimo trudów jesteś zahartowana i dzielna. Mysle ze najłatwiej jest narzekać i nic nie robic tylko oczekiwać samych pomyslności. Zycie własnie najpełniej realizuje sie w trudach, zmaganiu sie z przeciwnościami, to jest chrześcijańskie powołanie, na łatwizne każdy "głupi" by poszedł, ale przecież najbardziej cenne jest to co zdobywa sie cieżka pracą. Po za tym Pan Bóg nie jest czarodziejem który ma spełniac nasze wszystkie plany i marzenia, Bóg nas smaga dla naszego dobra, bo tylko w ten sposób mozemy nauczyc sie kochać. MYslę ze szybko dojrzałaś dzięki tym przeciwnościom i wielu równolatków mogłoby CI pozazdrościc i od Ciebie się uczyć :). papatki!! ( 2360 ) szarotka | data: 30.10.2007, godz: 16:36 |
Bardzo prosze o modlitwe w bardzo pilnej sprawie. Bóg zapłac! ( 2359 )
Z gory przepraszam za mojego poprzedniego posta, mialam dola, wiecie jak to jest czasem za granica z dala od swoich... ale teraz wierze, ze jeszcze bede szczesliwa i znajde tego jedynego, dla ktorego i ja bede ta jedyna ( 2358 ) d_, lat 20 | data: 29.10.2007, godz: 20:30 |
do Kamili
piszesz,że Twoje życie jest beznadziejne..bo co?? bo troszke się pokomplikowało i trzeba troche powalczyć i stawić jemu czoła??..takie jest życie..nie rozkłada się bezradnie rąk..rodzice Ci nie chcą dalej finansować studiów, nie masz pracy i miłości..i dlatego wątpisz,że Bóg Cię opuścił?? pracy jest wszędzie dookoła, wystarczy chcieć i nie gardzić nią..podziękuj rodzicom za to, że Ci wogóle finansowali..bo ja nie miałam takiej możliwości..marzyłam o studiach dziennych,ale wiedziałam, że nic z tego, bo potrzebna jest kasa, a poza tym musiałam się zająć domem, bo "mamusia" tego nie potrafiła zrobić..i co też miałam załamać się? nie, wręcz przeciwnie, znalazłam prace i studiuje zaocznie..brne do przodu..a pomimo tych licznych kopów, które dostaje od życia, nigdy nie powiem, że jest beznadziejne, życie jest piękne, kocham je tak mocno jak i Boga, który dał nam ten dar...a miłośc, też jej jeszcze nie znalazłam,ale wierze,że ona gdzieś na mnie czeka..jak i na każdego...nigdy nie ma sytuacji bez wyjścia, trzeba tylko szerzej otworzyć oczy...kiedy wydaje Ci się,że wszystkie drzwi są zamknięte, nie zapomnij o otwartym oknie...pozdrawiam cieplutko :) ( 2357 ) betka | data: 29.10.2007, godz: 17:50 |
chciałam zacytowac słowa- wspomnienia naszego Piotra - pielgrzyma, tak pieknie opisuje swój pobyt w San Giovanni, mam nadzieje ze nie bedzie to uchybienie bo bez Jego zgody, ale czytałam to pod wrażeniem i z nostalgią :
" Do S.Giovani Rotondo przyjechaliśmy pod wieczór.
Po kolacji o godz.20.30 poszliśmy na różaniec do kościoła. Mieliśmy do przejścia jakieś 300 metrów pod górkę. Było już ciemno.
Kiedy tak szliśmy poczułem, że ogarnia mnie niesamowite uczucie zadowolenia, radosci, spokoju i pomyslałem, "że chciałbym tu zostać, na dłużej". Przy wejściu do kościoła uderzył nas zapach fiołków unoszacy sie w powietrzu. Uklękliśmy w ławkach z tyłu. Pełen kościół ludzi. Gorąco. Powietrze gęste od zapachu świec. Światła przygaszone.
I to uczucie niepowtarzalności chwili. Wzruszenie pomieszane z zachwytem. Rozpoczęła sie modlitwa różańcowa pod przewodnictwem o.franciszkanina.
Po włosku, ale ludzie obecni byli z różnych państw, a każdy modlił sie głośno we własnym języku. Niesamowite wrażenie.
Nigdy dotąd z taką mocą nie modliłem sie na różańcu, tak gorąco z taką miłością.
I myślałem sobie "Ojcze Pio jesteś tu widzisz nas, słyszysz ,wysłuchaj moich próśb z którymi tu jestem, wstaw sie za mnie i za tych wszystkich którzy mnie o modlitwę prosili". Chciałem tak trwać i trwać w tym uniesieniu, w tej zadumie i rozmodleniu.
W tym odczuwaniu Boga. Wiem że nie zapomnę tego uczucia do końca życia.
Lecz nie koniec na tym przeżyć tego wieczora.
Po skończonej modlitwie i błogosławieństwie zeszlismy do podziemi - do grobu ojca Pio, po drodze mijając konfesjonał w którym o.Pio spowiadał.
I wiesz jakie mieliśmy szczęście?
Ten sarkofag jest normalnie otoczony kratą, taką klatką, a w tym dniu był wyjatkowo otwarty, bo był to 20 wrzesnia! dzień w którym o.Pio otrzymał stygmaty!
Mogłem ukleknąć , dotknąć płyty nagrobnej, przywitać sie tak blisko ze świętym.W rece miałem kartki z intencjami. Położyłem je na płycie nagrobnej i modliłem sie w tych intencjach.
Po wyjściu z kościoła wybrałem sie na samotny spacer po mieście. Spokojnie bez pośpiechu, szedlem medytując...
Tak dobrze sie czułem, że mogę tam być. wiedziałem na pewno, że kiedyś tu wrócę..."
( 2356 )
Właśnie dziś odkryłam że moje życie jest beznadziejne. Nie dość że od kilku miesięcy nie pracuje bo nie moge znalezć pracy to jeszcze nie mogę dokończyć studiów bo rodzice nie chą mnie dalej finansować. Co ja takiego zrobiłam że nic mi się nie udaje ???? Bóg mnie opusił ?? Nie mam nic miłości ,pracy, nawet głupich studiów. To po co ja zyje ?? !!Tylko nie piszcie tych głupot że wszystko się ułoży bo skonam ( 2355 )
Rozpal ogień...
Tak pięknie jest dawać siebie każdego dnia
zapełnić sobą wyciągnięte ręce
ogrzewać słowem zimne dłonie ...
i jeszcze bardziej zziębnięte serca.
Rozpalać ogień
...w duszy kominku,
rozjaśniać ciemność
blaskiem dobroci i miłości
co dzień od nowa
zasypiać i budzić się ... dla Jezusa.
Tak, życie jest naprawdę piękne tylko wtedy,
gdy wiemy dla kogo żyjemy
... gdy kochamy Go całym sercem
i mamy pewność że On kocha nas.
... dzięki Ci Panie
za dar mojego życia zakonnego.
Pozdrawiam i zapraszam na naszą stronkę
www.dar.religia.net
Z płomieniem modlitwy.
Siostra Augustianka od Jezusa Miłosiernego z Francji
( 2354 ) Berenika | data: 28.10.2007, godz: 19:15 |
"To śmieszne, jak śmiesznym jest dla ludzi wyrzucić Boga, a potem dziwić się dlaczego świat zmierza do piekła. To śmieszne, jak bardzo wierzymy w to, co jest napisane w gazetach, a poddajemy w wątpliwość to, co mówi Biblia.
To śmieszne, jak bardzo każdy chce iść do nieba, pod warunkiem, że nie będzie musiał wierzyć, myśleć, mówić ani też czynić czegokolwiek, o czym mówi Biblia.
To śmieszne, jak ktoś może powiedzieć: "wierzę w Boga" - i nadal iść za szatanem który tak a propos również "wierzy", że jest Bóg.
To śmieszne, jak możesz wysłać tyle "dowcipów" przez e-mail, które rozprzestrzeniają się jak nieokiełznany ogień, ale kiedy zaczynasz przesyłać rzeczy dotyczące Pana Jezusa ludzie dwa razy zastanawiają się, czy podzielić się nimi.
To śmieszne, jak wiadomości sprośne, bezwstydne, pikantne i wulgarne swobodnie przenoszą się w cyberprzestrzeni, lecz publiczna dyskusja o Bogu w szkole i w miejscu pracy jest tłumiona.
To śmieszne, jak ktoś może być zapalony do Chrystusa w niedzielę, a przez resztę tygodnia jest niewidzialnym chrześcijaninem.
MYslę, ze powinniśmy się czasem nad tym zastanowić.... "W świecie, który wciąż chce zyskać na czasie trzeba nauczyć się tracić czas dla Boga." Czy potrafimy? ( 2353 ) berenika, lat 25 | data: 28.10.2007, godz: 14:43 |
Nawrócenie grzesznika jest większym cudem niż wskrzeszenie zmarłego. W tym ostatnim przywraca się do życia ciało przeznaczone do śmierci, w pierwszym zaś duszę przeznaczoną do życia wiecznego.
Jeśli światło nawrócenia zapali się w twym sumieniu, opłakiwał będziesz przeszłość i z tęsknotą pragnął dóbr przyszłych. Jeśli pragniesz żyć nowym życiem, opłakuj dawne grzechy.
Ból z powodu grzechów, z powodu niewdzięczności okazanej Panu, wzrastał będzie proporcjonalnie do łask, jakich ci On udzieli; wspomnienie twoich win będzie zawsze przed tobą.
Jeśli Bóg zechce powołać cię do siebie z życia nieuporządkowanego, nadejdzie moment w którym znajdziesz się sam na sam ze sobą i z wyrzutami swego sumienia.
Nie wystarczy porzucenie grzechu; koniecznym jest, abyś oczyścił sumienie z wszystkich uczuć, jakie z niego pochodzą. Nawróć się w twym sercu, które jest źródłem wszelkiego działania. Tylko głęboki i intensywny żal dokona w tobie oczyszczenia. Uczyń żywą twoją pokutę, jeśli chcesz, aby zniszczyła w tobie to wszystko, co ma związek z grzechem. Więcej słodyczy przynosi opłakiwanie swych grzechów, niż ich popełnianie.
Najtrudniejszym grzechem do uzdrowienia jest to, że nie czujemy się grzeszni. Łzy współczucia Jezusa wylane zostały nie tylko nad Łazarzem, ale nad wszystkimi, którzy mieli odrzucić zmartwychwstanie mimo Jego zapewnienia.
Żałuj za swoje grzechy, gdyż Bóg oczekuje cię z otwartymi ramionami. Tego, co ukrywasz przed światem, nie możesz ukryć przed Bogiem. Unikaj tego świata z taką samą energią, z jaką wpierw go szukałeś. Myśl o twoich grzechach niech budzi w tobie uczucia bólu i pokory, ale równocześnie zaufania w Bożą dobroć.
Skrucha, która wywołuje skrupuły, nie prowadzi do doskonałości, jeśli nie będzie połączona z pełnym miłości zaufaniem w dobroć Boga. Żal za twoje winy, bez miłości Boga, nie miałby żadnego znaczenia dla życia wiecznego. Może najpełniejszym twym nawróceniem będzie postawienie Boga w miejsce siebie, w centrum swoich zainteresowań. Oddaj się całkowicie Bogu, mój drogi, w tej resztce życia, jaka ci pozostała; nie wiesz ile jeszcze będziesz żył, a przecież może to być bardzo krótko.
Twoje nawrócenie może polegać także na przejściu od życia frywolnego, zmysłowego, bez zasad, do życia pokornego, umartwionego, uregulowanego.
Nie odkładaj nawrócenia na koniec życia; naśladowałbyś kogoś, kto ryzykuje swoimi dobrami z nadzieją, że wszystko odzyska przy ostatnim zagraniu.
Nie nadużywaj czasu, aby w dniu sądu nie zwrócił się on przeciwko tobie. Nie czekaj na czas, gdyż czas nie czeka na ciebie. Ci, których Bóg oczekuje cierpliwie, ukarani będą tym surowiej, jeśli się nie nawrócą.
Dopóki masz czas, nawróć się do Boga, który cię woła i jest gotów cię przyjąć. Jeśli zgrzeszyłeś, popraw się dziś, nie czekaj do jutra.
Nie rozpaczaj z powodu przeszłości, uczyń z niej natomiast skarb. Bóg pragnie uczynić z ciebie nowe stworzenie ze starego materiału. Z kamieni odrzuconych i niepotrzebnych, pragnie zbudować nową świątynię twego życia.
Pamiętaj, że nie ten otrzymuje dar chwały, kto rozpoczyna, ale ten, kto wytrwa do śmierci. Wielu po nawróceniu rozpoczynało dobrze, ale mało jest takich, którzy nadal trwają w tym postanowieniu. Porusz swoje sumienie. Bądź wytrwały w czynieniu dobra, gdyż nagrodzona zostanie tylko wytrwałość. Wytrwałość jest tą królową, która właśnie otrzymuje koronę chwały.
( 2352 ) tav, lat 25 | data: 28.10.2007, godz: 02:00 |
czekam na niego, wyszedł i nie wiadomo gdzie jest...modlę się...proszę o wsparcie dla niego ( 2351 )
do Agi - pięknie napisane... "bez ciebie nic nie jest na właściwym miejscu"... tylko jak to uporządkować, poukładać? Jak pomóc sobie nie krzywdząc innych? ( 2350 ) aga | data: 27.10.2007, godz: 21:00 |
bez Ciebie wszystko jest na niewłasciwym miejscu...skrusz moje serce ( 2349 ) zwylky czlowiek, lat 21 | data: 27.10.2007, godz: 20:58 |
Bardzo proszę o modlitwę mam już dosyć pewnej nijakiej sytuacji, a właściwie czegoś czego nie ma, bardzo bym chciał aby "to" sie wyjaśniło i aby nie robić bałaganu w głowie ...
Dziękuje. ( 2348 )
witam wszystkich:)
od pewnego czasu w moim życiu zaczyna się ukłądać tak cudownie, że aż się czuje w tym wszystkim Palec Pana Jezusa. z powodu mojej wady wymowy(jąkanie) przedtem miałam straszne zdanie na mój temat, że jestem gorsza od innych, ale On mnie w tym wszystkim nie opuścił. teraz wiem, że kiedy Jemu odda się wszystko to pokazuje nowe możliwości, o których się nawet nie wiedziało. daje mnóstwo radości, bo jest Ktoś, kto Cię nigdy nie opuści i przez cały czas się toba opiekuje:)
za to chwała Panu! ( 2347 ) nieszczęśliwa, lat 26 | data: 27.10.2007, godz: 13:46 |
Do Kasi
Dziękuję za odpowiedzieć odnośnie umowy o pracę iw ypowiedzenia itd.
Pozdrawiam :) ( 2346 )
czy ktos z was wie o jakiś rekolekcjach dla młodziezy starszej - 30 latków? albo dla pracujących studentów? moze ktos wie kiedy beda najblizsze rekol wspolnoty Miłosci? jesli tak prosze o namiary na maila! miejsce obojętne gdzie byle w Polsce..pozdrawiam gorąco wszystkich !!!!! zapewniam o modlitwie! ( 2345 ) Ela | data: 27.10.2007, godz: 12:56 |
do Bezimiennej
Zaczynasz nowe życie z Jezusem :) wspaniale jest mieć przy sobie tego Miłosiernego Opiekuna i świadczyć swym życiem o Jego Nieskończonej Miłości. On sam przyszedł do Ciebie w osobie tego księdza a Ty otworzyłaś Mu swoje serce. Niech Twoja przyjaźń z Nim trwa już na zawsze.
"(...)Chociażbym chodził ciemną doliną,
zła się nie ulęknę,
BO TY JESTEŚ ZE MNĄ(...)''
( 2344 ) Bezimienna, lat 36 | data: 26.10.2007, godz: 21:59 |
"Najłatwiej zobaczyć krzyż na ramionach Jezusa.Trudniej juz u bliżniego.Ale najtrudniej jest zobaczyć swój krzyż .Zobaczyć i uwierzyć że stał się on naszym zbawieniem" Powyższy tekst pochodzi z książki pt: ...aby nie ustać w drodze ... rozpoczełam właśnie tak bo wydaje mi śię że pasuje do mojego życia .Urodziłam się w biednej patologicznej rodzinie .Matka zostawiła mnie w starej szopie kiedy miałam zaledwie trzy lata .Głodną i chorą ,znalazła mnie opieka społeczna zaalarmowana przez sąsiadów .Miałam wiele szczęścia bo szybko trafiłam do rodziny adopcyjnej .Rodziny w której panowało ciepło ,dobroć ,miłość i to co najważniejsze głęboka wiara.Miałam wszystko czego zapragnełam ,najlepsze zabawki,najpiękniejsze ubrania ,i w takiej atmosferze dorastałam .Było mi chyba jednak zbyt dobrze,chciałam coraz więcej i więcej....kiedy rodzice nie byli w stanie dawać mi już wszystkiego co chciałam ,zaczełam się buntować.Zmieniłam towarzystwo mając 15 lat zaczełam pić alkochol,i nie widziałam tego że niszczę własne żyćie .Z czasem zaczełam kraść ,już wtedy nie widziałam Boga ,nie był mi do niczego potrzebny,tak mineło kilkanaście lat aż do czasu kiedy przy kolejnej kradzieży zostałam złapana. Co wtady czułam ...niewiem ,żal do rodziców ,do siebie ,do Boga.Trafiłam do zakładu karnego ,to był dla mnie koszmar ,tak strasznie się wtedy bałam...i właśnie wtedy przyszedł do nas wspaniały Ksiądz ,nie odrazu mu ufałam ,ale pomału ze spokojem przywracał mi wiarę ,zaczełam uczęszczać na msze,modlić się ...i zrozumiałam że to jest właśnie mój krzyż...krzyż który pomaga mi niesć Jezuś .Dziś jestem już zupełnie innym człowiekiem ,zaczełam wszystko od początku i wiem że gdziekolwiek jestem Pan jest przy mnie. ( 2343 ) Magda, lat 20 | data: 26.10.2007, godz: 17:27 |
Dziękuję za Twoje słowa "starsza koleżanko" :) dały mi one wiele do myślenia. Faktycznie jeśli miłości nie ma to nie można ciągle o tym mysleć i czekać bezczynnie, bo to jest tak naprawde bez sensu. Trzeba w czasie tego oczekiwania się rozwijać i mimo że to trudne to znaleźć w sobie siłę. Dziekuję, że mi to uświadomiłaś. No i jednocześnie odkrywać radość w codziennych czynnościach, sytuacjach, bo przecież tak naprawde każdy dzień jest inny :) no i starać się otaczać dobrymi ludźmi, na których można polegać. Ja niestety jestem w takiej sytuacji, że właśnie takich osób brakuje w moim otoczeniu i pewnie to jest mój główny problem, ale jakieś oznaki sympatii też otrzymuje także to powinno być dla mnie jakimś pocieszeniem :) a jeśli takiej radości sama w sobie nie znajdę to faktycznie wątpię w to, że facet nagle pomógłby mi ją odnaleźć.
A co do Twojej sytuacji.. hmm.. chyba jedyne co mogę powiedzieć, żeby podnieść Cię na duchu to chyba to, żebyś nigdy nie myślała, że to co przeżyłaś poszło na marne i było bez sensu.. bo wszystko ma sens.. i nawet jeśli faktycznie tak jak mówisz straciłaś ukochanego mężczyznę to przecież wiele Cię to nauczyło, tego co z nim przeżyłaś nikt Ci nie zabierze, a będziesz bogatsza o to doświadczenie :** no i popatrz na mnie ja nawet nie mam się narazie na czym uczyć i czego pamiętać, bo jeśli chodzi o kontakty damsko-męskie to u mnie to jest totalna klapa, a doświadczeń praktycznie zero. Dlatego spójrz może właśnie z tej strony na to wszystko..:)
Raz jeszcze dziękuję za Twoje słowa :) pozdrawiam Cię gorąco i życzę, byś znalazła swoją prawdziwą miłość :** ( 2342 ) | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | |