Marcin | data: 11.09.2007, godz: 07:58 |
Do Bea
Nie dostałem twojego e-maila. Pozdrawiam:) ( 1995 ) Piotr | data: 11.09.2007, godz: 00:32 |
mo - w takiej sytuacji najważniejsza może okazać się najzwyklejsza pod słońcem rozmowa. Szczera rozmowa. Będzie to okazja do wymiany zdań i poglądów. Tak naprawdę to nie prawda jest straszna, ale fakt, że w zderzeniu spadają wszystkie maski, nasze złudzenia i marzenia pryskają, ale mimo to warto starać się żyć w prawdzie. Inna sprawa, że skoro Cię to niepokoi, to chyba jakaś podskórna przyczyna tego musi być.
Co do małżeństwa - to Twoje życie, czy też Wasze, a może Waszych rodzin? Ta decyzja powinna być przemyślana - nie ma co się bać używać rozumu, bo po to został nam on dany, żeby z niego korzystać, bez pośpiechu (chyba, że się łapie pchły, wtedy pośpiech jest nawet wskazany). Dlaczego chciałem podkreśliić rolę rozumu, który w tych niby racjonalnych czasach jest jednak często ignorowany? Jeżeli będziecie budować tylko i wyłącznie na emocjach, kiedyś budulec się skończy. Braknie marmurów, a zostaną tylko cegły - czy to ma być już koniec? To decyzja na całe życie, więc warto spojrzeć na nią rozumem, który w prozie życia może okazać się Waszym jedynym sprzymierzeńcem w walce o związek.
Monika, 33 - to nic dziwnego wbrew porozom. Żyjemy w epoce powszechnej konsumpcji. Wszystko już ma ten mianownik, Bóg niestety też. Wszystko jest powierzchowne. Ludzie zadowalają się półśrodkami. Tym jednak trzeba tłumaczyć wzrost tego typu przypadków, bo tak naprawdę interesowność i egoizm towarzyszą ludzkości nie od dziś. Z autopsji wiem, że nie jest różowo. Twoja postawa, choć szlachetna, to inna bajka, inny świat. Inna sprawa, że na poziomie czysto biologicznym też nie jest tak romantycznie, ale nie w tym rzecz. Tak było, tak jest i tak będzie. Nie znaczy to, że mamy to popierać i lansować. Lepiej na pewne zachowania patrzeć trochę przez palce, ażeby ich nie eskalować. Dobrze, że są kobiety, dziewczyny, które chcą wypełniać swoje życie nie tylko pieniędzmi. To się niewątpliwie chwali.
Ela - Epsilon napisał(a) poniekąd odpowiedź. Chodzi o to, że już nie orbitujemy tak samo. Każdy tylko wokół własnej osi. Nie potrafimy żyć z sobą, więc jak tu cokolwiek budować. Te dwa światy się za bardzo oddaliły. Wcześniej mówiło się raczej w konwencji żartu o nieporozumieniach międzypłciowych, co w zasadzie było faktem, ale teraz ten proces jeszcze bardziej się pogłębił.
A czemu się boją mówić o swych uczuciach/odczuciach? Tak naprawdę mężczyźni to bardzo wrażliwe i kruche istoty. Pod pancerzem twardej oschłości i chłodu, kryje się wnętrze w którym kłębi się więcej uczuć, myśli, niż można sobie wyobrazić. Boją się odsłonić, boją się zdjąć zbroję. Wtedy właśnie jest zwłaszcza potrzebna kobieta, która będzie w stanie być z nim na niezbadanym do końca terenie, która się odważy. Oczywiście musi być kooperacja. On też musi coś z sobą zrobić, jakoś się przełamać.
Trudno Wam pewnie to zrozumieć, ale zapewne przez to, że badacie nas jako "kobiety", a przecież facet to konstrukcja prostsza niż cep. I chociaż tak naprawdę nigdy do końca się nie zrozumiemy - Wy jesteście dla nas zbyt skmplikowane, a my dla Was zbyt prości, to jednak warto wyjść poza siebie na spotkanie.. ( 1994 )
Panowie czego wy się boicie? Im jesteście starsi tym większe macie trudności by wyrazić Prawdę. Marzycie o rodzinie a tak trudno wam wpuścić kogokolwik do swego życia. Jak to z wami jest? ( 1993 ) mo, lat 27 | data: 10.09.2007, godz: 21:22 |
Sluchajcie kochani zrodelkowicze, ile mozna czekac, az sie absztyfikant oswiadczy? Oboje jestesmy ciut przed trzydziestka, jestesmy razem ponad rok...rodziny sie niecierpliwia, ja zreszta tez...Moze powinnam jakos zagaic rozmowe o przyszlosci, ale bardzo nie chce naciskac:( Prosze o opinie ( 1992 ) Epsilon | data: 10.09.2007, godz: 19:51 |
Odnosząc się do wpisu Moniki, lat 33 - Kobiety stają się niezależne... niestety wskutek tego obecnie współczynnik dzietności na jedną przedstawicielkę płci nadobnej w Polsce wynosi 1,23. ( 1991 ) Agnieszka, lat 21, e-mail: lady449@wp.pl | data: 10.09.2007, godz: 19:46 |
Dziękuję Tomeczku!!!! ( 1990 )
Dlaczego niektorzy faceci mysla ze kobieta leci na ich pieniadze ?
Czy kobiecie moze imponowac to ze facet jest zaradny i dzieki temu moze byc dobrym kandydatem na meza ?
Kobieta przeciez tez ma cos do zaoferowania facetowi oczywiscie oprocz seksu co moze go uszczesliwic. Dobrze ze kobiety staja sie niezalezne. Dzieki temu argument Ty lecisz na moja kase jest nieprawdziwe. ( 1989 )
Agniesiu!
W Dniu Urodzin życzę Ci przede wszystkim duż dużo słiły, abyś doprowadziła do końca wszelki ambitne plany i działania jakich się podjęłaś, miłości- żeby nigdy Cię nie opuściła, wiary- abyś nigdy nie zwątpiła i żeby zawsze tak jak dotychczas gdziekolwiek się pojawisz prowadził Cię Twój uśmiech. Żyj nam 100 lat ( i jeszcze dłużej) :-) ( 1988 ) ... | data: 10.09.2007, godz: 11:49 |
Zgadzam się z tobą B . Ja też dodam , że Bóg pomaga tym którzy się starają. Temu człowiekowi napewno jest cięzko. Byłam też w takiej sytuacji ale wychodzę z tego a to wszystko zawdzięczam modlitwie , przez nią otrzymywałam potrzebne łaski, siły! Wierzę że wyjde z moich problemów i nie mam zamiaru się już denerwować ale podchodzę do teo pokornie , patrzę optymistycznie , choć zawsze patrzyłam na przyszłość optymistycznie z reguły jestem optymistką . Teraz jest we mnie radość że aż tyle doszłam . Tak potrzeba czasu ,dlatego nieustawaj w modlitwie ona zmienia życie . ( 1987 ) Aleyna, lat 22 | data: 10.09.2007, godz: 11:28 |
Wiatam all :)
Ehhh .....za nie cały miesiąc rozpoczyna sie cięzki czas w moim życiu,gdy otym wszystkim myśle cięzko sie robi na serduszku ;(...
Stduia, pisanie pracy licencjackiej, szukanie pracy =>za dużo tego wszystkiego jak dla mnie,ale przeciez Jezus nie dał by mi cieżkich doswiadczeń z którymi bym sobie nie poradziła, fakt.... jeżeli je sama rozwiązuje to wiadomo nie dam rady bo jestem słaba ;/.
Ale moge wszystko w Tym, który mnie umacnia :).
Tylko, że ja troche nabroiłam ;( ;( (mało powiedziane)
ehhhhhhhhhhh......
Czy zostanie mi to wybaczone?? :| ( 1986 )
mam pytanie, czy ktoś mieszka w Londynie i mógłby mi coś załatwić? chodzi mi o sklep przy kosciele Westminster koło Viktorii. z Panem Bogiem. ( 1985 ) Wiola | data: 10.09.2007, godz: 08:32 |
Przypadek, który opisuje Kasia przypomina bardziej człowieka, któremu się wszystko należy niż nieszczęsnika, któremu "coś" nie wyszło .......
B. masz rację trzeba całe życie pracować nad sobą, wyjść do ludzi - wtedy i oni inaczej nas odbierają.... to na pewno nie jest łatwe, ale nie jest niemożliwe. Otwarte serce zawsze trafi na czyjeś otwarte ......... :) chociaż owszem trafiają się wyjątki, ale one są dla mnie tylko żywym przykładem jak nie należy innych traktować.
Pozdrawiam wszystkich szukających :)celu, szczęścia, miłości ......... ( 1984 )
W piątek 14-go września wyjeżdżam na pielgrzymkę do Włoch.Będę min.: przy grobie papieża JP II oraz w S.Giovanni Rotondo u o.Pio.Pomodlę się za Was wszystkich.Będę miał ze sobą plecak z tymi samymi intencjami które niosłem do Częstochowy, ale jeśli ktoś chciałby dorzuciić indywidualną, specjalną intencję to zabiorę ją z radością.Piszcie na adres mailowy.Z Panem Bogiem.Piotr
P.S.
Całkowicie zgadzam sie z tym co pisze B.Masz rację trzeba działać i modlić się, tylko w połączeniu działania i modlitwy może się coś zmienić na lepsze.Pan Bóg pomaga tym którzy podejmują jakiś trud, ponoszą ofiarę lub wyrzeczenie.Pozdrawiam. ( 1983 )
powiem wam ze ja tez nie miałam sielankowego dziecinstwa i dorastania..
duzo zranień, za mało miłosci w domu..problemy ze zdrowiem, przykrości od ludzi, poniżenie , problemy emocjonalne etc.. etc.. duzo było tego.. ale to ze dzis jestem jaka jestem, otwarta i nie boję sie ludzi...zawdzięczam sorry (to nie pycha!) sobie samej...własnie za ciężką pracę aby wyjśc z tego...i nadal pracuję, czytałam wiele książek, artykułów, słuchałam mądrych audycji itp.. szukałam odpowiedzi na moje problemy i znalazłam... moze jeszcze nie wyszłam ze wszystkiego potrzeba czasu wiem ile to wymaga trudu i nikt za nas tego nie zrobi !
to cżłowiek jest przede wszystkim kowalem swojej psychiki, emocji.. Oczywisice z boża pomocą, zawdzięczam Bogu wiele, sama bym sobie nie poradziła.. ale nie było nikogo przy mnie , nie miałam przyjaciól, na rodzine nie moglam liczyc bo nie umieli mi pomóc, i sama musiałam się zawziąść,
błagałam Boga o pomoc i powoli zaczęłam wychodzic do ludzi, przestac sie wstydzic ze mam problemy tylko uznać je.... ach to było trudne.. ale sie opłaca!! naprawdę widzę owoce trudu, i mam teraz więcej motywacji by cos zmieniać, działac... nie jest łatwo ale to nie to co było kiedyś....
naprawdę NIE MA NIC GORSZEGO jak "zasklepienie się" w swoich ranach i narzekanie na swój cięzki los.. to łatwo przeradza sie chorobliwe uzależnienie od przeszłosci.. i stanie w miejscu..nieumiejętność przebaczenia- co szalenie blokuje uzdrowienie..
A przecież jest Ktoś , Kto ma władzę UWALNIAĆ..
tylko nie zrobi tego za nas Sam.. to nie możliwe, więcej zalezy od naszej pracy,
nie tylko modlitwa! ale działanie...przełamywanie.... wierzcie w siebie i ufajcie Bogu.. ( 1982 )
takie przypadki jak Kasia pisze niestety zdarzają się , ten co napisałas bardziej trudny...
internetowe uzaleznienia sa coraz częstrze. A zranienia i problemy emocjonalne bywają bolesne ale nie można poprzestać na uzalaniu się.. tez znałem osoby które narzekały na swoje zycie i inne osoby a same nic nie robiły by to zmienić. Zamknęły sie w swoich ranach i ciągle są nieszczęsliwi... tak jakby ktoś miał coś za nich zmienić.... czasem to wygodne.
kazdy w zyciu doswiadcza mniej lub wiecej zranien... ale ważne co potem, trzeba szukac rozwiązan by z tego wychodzić , nie utrudniac sobie i innym zycia,
błędne koło...
Kasiu módl sie za tego gościa. z bogiem. ( 1981 ) do Kasi 28 | data: 09.09.2007, godz: 17:57 |
Kasiu, tak sie składa, że podobny problem, który opisałaś znam z autopsji. Nie oceniaj tak łatwo ludzi. Nie siedzisz w tym człowieku, nie wiesz dlaczego zachowuje się tak a nie inaczej. Nie znasz jego problemów, zranień, przyczyn takiego zachowania. Moim zdaniem to, że żyje tak jak zyje z czegos wynika, niekoniecznie musi byc wynikiem lenistwa czy złej woli. Może on też ma dosyć takiego życia, może chce coś zmienić, może nawet szuka pomocy?
To, ze ja z czymś sobie radzę nie oznacza wcale, że wszyscy inni od razu też muszą, nie mierzmy innych swoją miarą.
( 1980 )
Kasia 28, taki typ człowieka i nie wie ze jest ofiarą samego siebie. Jest zraniony nie dowartościowany a nie robi nic by to zmienic tylko utrudnia zycie ludziom dookoła i obiwnia innych. Mysli ze jest chodzącym ideałem..bo to jemu jest cięzko.. i inni mają naprawiac jego uczucia..wpadł w egozim i tego nie widzi...to jest najgorszy stan i tylko od niego zalezy dalsze zycie...
Nikt nie jest w stanie go zadowolić... bo on widzi tylko siebie.. i najwyrazniej nie chce tego zmienic, bo tak lepiej...tak wygodniej...robic z siebie ofiarę niż się trudzić.
jak ktos napisał droga do własnego szczęscia wymaga trudu...pracy nad sobą i wymagania przede wszystkim do siebie. wielki autorytet JP II mówił: "musicie od siebie wymagć.."
szkoda człowieka... teraz to on sam sie skazuje na takie zycie... i moze byc coraz gorzej ....z wiekiem.. inni mogą sie juz tylko modlic ale on.... i lepiej by nie spotkał teraz żadnej dziewczyny bo moze ją unieszczęsliwic..
nie można kogos pokochać-nie kochając siebie(nie egoistycznie!). to niemozliwe.. ( 1979 ) Asia, lat 21 | data: 09.09.2007, godz: 14:23 |
Dzisiaj dowiedzialam sie, ze moja znajoma ma raka, jest już po amputacji ręki i czeka na chemię. Bardzo Was proszę o modlitwę w jej intencji. ( 1978 ) wera, lat 37 | data: 09.09.2007, godz: 11:46 |
DZIĘKUJE WSZYSTKIM I PIĘKNEJ NIEDZIELI ŻYCZE ( 1977 ) Małgorzata | data: 09.09.2007, godz: 11:17 |
Wszystko co się dzieje w naszym życiu jest potrzebne. Niekoniecznie tu na ziemi się o tym przekonamy. Być może dopiero po śmierci. Wszystko ma jakiś sens.
www.mojewedrowanie.bloog.pl ( 1976 )
Witaj :)
Piotr nasunęła mi się refleksja po Twoich słowach.Jakoś nie mogę przejść obojętnie obok szczególnie ważnej kwesti.
W jednym ze wpisów napisałeś :
" Tak czekać i trwać może tylko Bóg - on nie potrzebuje zasadniczo naszej miłości, ale bez względu na naszą postawę ją nam ofiarowuje. "
Zgodze się że Bóg trwa i czeka,że bez względu na to co robimy i jacy jesteśmy - kocha nas nadal,stale ale błędem jest,że Jezus czy też Bóg nie potrzebuje miłości z naszej strony. Jaknajbardziej potrzebuje.
Wiemy ze swojego doświadczenia,że odrzucone uczucia są bardzo przykre i brak wzajemności sprawia ból osobie która kocha.
Jezus nie różni się od nas w tym względzie odczuwania,bólu.
Jeśli Jezus kocha bardzo każdego człowieka,jeśli oddał za niego życie żeby go odkupić to On cierpi gdy widzi,że dany człowiek się odsuwa od Niego,że Go nie kocha.
Jezus cierpi za każdą wzgardzoną miłość.To jest głęboką prawdą ale wielu jest tego nieświadomym.
On kocha kogoś całym sercem,a ktoś Jego nie,wielu odrzuca tę miłość...
Umiesz sobie to wyobrazić jak wielu ludzi nie kocha,odsuwa się,jaki ból muszą Mu sprawiać...?
Jezus powiedział : "Zajmij się miłowaniem Mnie... Żaden sierota nie jest tak opuszczony, jak Ja".
Były to słowa powiedziane do Gabrieli Bossis. Ale odnoszą się do każdego człowieka.
I tak mnie to zastanowiło...dlaczego On tak powiedział.
Tak jest w istocie bo on kocha bezustannie,bezgranicznie każdego a Jego mało kto tak kocha...
i On musi byc samotny,opuszczony,
niekochana miłość...boli
Wiesz są takie sprawy nad którymi warto pomyśleć.
Cytowane słowa Jezusa :
-----
Tego ranka musiałam pospiesznie odprawić Drogę Krzyżową, mając tylko 5 minut czasu, by zdążyć na rozpoczynającą się o godz. 6 Mszę św. Powiedział mi: "Pomyśl, jak Mi było pilno przebyć tę bolesną Drogę, aby za was umrzeć".
Ja: Uwielbiam Cię.
Jezus: "Przede wszystkim kochaj Mnie"
----
Jezus : "Przekrocz swą zwykłą miarę. Kochaj Mnie bardziej".
Jezus : "Rozpocznijmy już teraz Niebo. Miłuj Mnie bezustannie, skoro Ja ciebie miłuję".
Przypominając tutaj słowa Jezusa,Jego uczucia chce zmienić to twierdzenie,że On nie potrzebuje naszej miłości bo jest ono błędne.
Jezus potrzebuje naszej miłości wzgłędem Niego.
Dlatego,że nam ją ofiarował i pragnie być również kochanym.Niewzajemna miłość boli...
Jest jeszcze jeden aspekt dlaczego jest potrzebna i konieczna miłość człowieka do Jezusa - ta miłość nasza w Jego kierunku jest gwarancją,że jesteśmy blisko Niego,że dane nam będzie życie wieczne.
"Bóg pragnie miłości człowieka. Tak, lecz po to, aby móc go zbawić. Dla niego samego konieczna jest odpowiedź miłości, gdyż Niebo jest życiem w nieustającej wymianie Miłości pomiędzy Stwórcą a stworzeniem, Ojcem a dziećmi."
Jezus powiedział : "bezmiar mojej miłości, która potrzebuje dawać: im więcej daję, tym więcęj chcę jeszcze dać. Nigdy nie można Mnie wyczerpać".
Bezmiar miłości ...
Ta miłość jest bezgraniczna,bez dna,niewyczerpalna,nie kończy się...
ona jest pełna,bezinteresowna kocha człowieka bez wzgledu na to jak się zachowujemy i nawet upadając,odsuwajac się od Niego,On wybacza i kocha dalej bezgraniczną miłością.
I jeszcze jedna prawda - Ludzie,którzy kochają Jezusa,którzy odwzajemniają choć w części Jego miłość w kierunku człowieka - ... dają Jemu ukojenie bólu...zmiejszają Jego osamotnienie i pustke.
To tyle refleksji
Pozdrawiam :)
( 1975 )
Witam Was :)
Do wszystkich ...
Gdy robi się ciemno wokół Ciebie,gdy nachodzą Cie zmartwienia,ból,zwątpienie,troski,które Twe myśli,ducha i serce zaprzątają chciałabym,żeby towarzyszył Ci stale promyk ciepła i światła,nie odstępował Cie na krok.Żeby jaśniał wskazując Ci drogę,odsuwając na bok wszystko co złe,ponure i szkodliwe.Żeby ten promyk otaczał Cie dobrem,sensem,światłością,zdejmował z Ciebie ciężar,który nosisz,trzymał z Tobą ster Twojego życia.Te światło z całego serca chcę aby Cie otaczało,trwało z Tobą i w Tobie.Tego światła pragnę dla Ciebie w każdym Twoim dniu ( kiedy odczuwasz,przeżywasz stany,sytuacje,kiedy oddychasz,wykonujesz różne czynności,kiedy służysz innym ludziom,pomagasz,niesiesz życzliwość,wrażliwość,zrozumienie,kiedy chodzisz ulicami,uczysz się,bądź pracujesz,zamyślasz,kiedy tworzysz,śpisz i marzysz,kiedy kontemplujesz modlitwą,kiedy troszczysz się o sprawy następnych dni,kiedy wyrażasz emocje,we wszystkich czynnościach,sytuacjach ) niech towarzyszy Ci ŚWIATŁO,które będzie teraz jak i w przyszłości.Są ludzie,którzy dobrze Ci życzą,troszczą się o Twoje dobro.
Człowiek nie samym ciałem dysponuje.Ma dusze,myśli,serce.Sfera duchowa,metafizyczna jest wyższa od fizycznych właściwości ciała.Nie wszystko trzeba widzieć aby tego doświadczyć.Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu,można tego dotknąć,doznać na poziomie emocji,odczuć.To miejsce dla serca.
Nie da się tłumaczyć uczuć prostymi słowami.Powiem Ci coś - miłość wielkim jest sensem - kochanym zostać prawdziwie.Najwyższa,najgłębsza miłość najbardziej czysta,prawdziwa - dawana jest bezinteresownie.Nie za coś,nie po spełnieniu kaprysów i warunków.Ta miłość kocha bo jesteśmy.Ta miłość jest światłem odkupia i wybacza.Ta miłość wiele razy jest raniona,niechciana,nierozumiana i niekochana.Ta miłość poświęca się i trudzi aby nas wybawić.Wziął ból,krzyż i straszną mękę na siebie - aby życie podarować nam.Sens - dojdź głębiej...
JEZUS nie jest przeszłością zapisaną w Biblii,na zamierzchłych kartach wydarzeń,ON JEST DZIŚ,TUTAJ OBECNY. JEGO MIŁOŚĆ NIE ZNA GRANIC,JEST AKTEM POŚWIĘCENIA SIEBIE SAMEGO. On wciąż się trudzi nad naszym zbawieniem,aby nas wybawić od złego,przychodzi jak źródło dające wode do życia,wesprze,pomoże nieść ciężar,podźwignie z upadku,przytuli do serca,otoczy dobrem,miłością.ŚWIATŁO - ON NIM JEST.
Ale to Światło pragnie uczestniczyć w codziennym dniu,dzielić troski,smutek,radość. Pragnie chronić i czuwać,otaczać bezpieczeństwem,harmonią.Jezus pragnie naszego dobra. On daje siebie,miłość ale pragnie też wzajemności.Bycia kochanym.Jeśli on nas tak kocha,że oddał zycie swe w ogromnym cierpieniu,przechodząc przez nie godnie,chce żebyśmy okazali Mu ciepło,uczucie,miłowali.Spójrz wygląda to tak,że Jezus czuje się opuszczony,osamotniony,zbyt mało kochany albo odrzucany zupełnie.Taka postawa braku wzjamności komuś kto nas kocha niezgłębioną miłością - sprawia ból.Niekochana miłość powoduje rany. Jeśli On kocha każdego człowieka,a wielu Go nie zna,nie kocha,nie odwzajemnia ? Co Jezus czuje ? Skala tego bólu,ran zadawanych raz po raz jest ogromna... Ale Jezus kocha dalej,bezustannie,mimo bólu i ran...Nie sposób objąć wymiaru tej miłości,z którą Jezus do nas wychodzi,stoi i czeka.Jak zachowuje się osoba,której uczucia są nieodwzajemnione? Jak zachowuje się Jezus w takiej samej sytuacji nieodwzajemnionej miłości? Jezus kocha stale i wciąż,trwa,mimo zadawanego Mu bólu,JEGO MIŁOŚĆ NIE USTAJE,NIE ODWRACA SIĘ DLATEGO TO NAJWYŻSZA MIŁOŚĆ,STAŁA,TRWAŁA,NIEZGŁĘBIONA.Tylko Jezus umie tak kochać,do takiego stopnia.My nie dorównamy skali tej miłości nigdy.MIŁOŚĆ JEZUSA JEST DELIKATNA,DOBRA.ŁAGODNA.JEST HARMONIĄ,ŚWIATŁEM. Dlatego tak bardzo chcę abyście to Światło - Jezusa mieli w swoim życiu.Jezus chce dla Was dobra,miłości,bliskości.Chce być Waszym przyjacielem,trwać i pomagać.On ochrania,przytula dając wymiar trwałości tego jak bardzo nas kocha.
Z nim jest lżej,pewniej.Gdy On jest wszystko można przejść,wszystkiemu stawić czoła.On kocha i pomaga każdemu.Najgłębiej odczują to Ci którzy Jemu ufają,którzy chronią się idąc z Nim przez życie,którzy zawierzają Mu wszelkie sprawy i troski.
Zaproś Jezusa do swojego życia zobaczysz co się zdarzy i jak wielką to ma wartość.Jeśli nie czujesz bliskości z Nim a chciałbyś | chciałabyś taką zbudować proś pokornie w modlitwie o pogłębienie wiary i otworzenie Twojego serca...
Jezus respektuje wolną wole każdej jednej osoby.Jeśli ktoś nie chce,odrzuca obecność Jezusa,bliskość z Nim - On nie robi nic na siłę,czeka cierpliwie na otworzenie serca dobrowolnie przez człowieka.Jest słowny,nie przekracza woli.
Myśl o Nim jak o najlepszym przyjacielu,zawierz Mu Twoje troski,smutki,ból,zawierz problemy jutra.On zna Twoje smutki,radości,zna także potrzeby i Twoje słabości.Przy Nim możesz być całkowicie sobą jak z kimś najbliższym.On jeśli zaufasz Mu będzie działał,wszystko się ułoży.
Prosze Cie zaproś Go do każdego dnia,mocno do swojego życia.Przemyśl to.
Każdy jeden dzień trzeba nieść,dźwigać problemy,troski,ból...Jest do przeżycia dzień za dniem,a samemu jest za trudno.Za duży ciężar.Nie odmawiaj sobie miłości i wsparcia jakie daje Jezus,jest zbyt ważne aby chcieć przeżyć swoje życie bez Jego udziału,bliskości.
Zaproś Jezusa do swojego życia,do każdego dnia.Zaufaj Mu...
To się czuje sercem...
Przemiany wewnątrz człowieka jakie następują po szczerym zaproszeniu Jezusa w swoje życie są świadectwem Jego istnienia,Jego działania,jak bardzo kocha ludzi i chce nieść pomoc i być blisko.
Pozdrawiam Was serdecznie:) ( 1974 ) ... | data: 09.09.2007, godz: 00:29 |
Witam!
Podaję adres strony, na której znajduje się tekst Daniela Ange ,,Zraniony Pasterz": http://www.ewelinka.alleluja.pl/tekst.php?numer=10778
Polecam wszystkim cierpiącym! ( 1973 ) Szeleszczenie do Doroty i Asi, lat 29 | data: 08.09.2007, godz: 22:23 |
Tak w życiu nieraz jest, że nie rozumiemy dlaczego coś sie dzieje. Może kiedyś za parę lat lub pod koniec życia dowiemy się w jakim celu takie doświadczenie było nam potrzebne. Na razie trzeba przyjąć z pokorą to, że czegoś nie rozumiemy. ( 1972 ) Cierpiąca, lat 20 | data: 08.09.2007, godz: 18:58 |
Dziękuję wszystkim za te słowa, mam nadzieję , że są one prawdą. ( 1971 )
Dlaczego kochamy tych, którym to nie potrzebne
i dlaczego kochają nas ci, na których miłości nam nie zależy ? ? ? ( 1970 )
a mnie nigdy nie było dane kochać, obdarzać uczuciem ze wzajemnością mimo, że mam już 32 lata. Ciekawe co jest nie tak? Pozdrawiam wszystkich, którzy czekają :-) ( 1969 ) Piotr | data: 08.09.2007, godz: 14:30 |
Do cierpiącej!
Przejęłaś się tym neurotyzmem, choć zdaje się nie masz pewności. Sięgnełaś po jakieś materiały, ale sucha wiedza to nie wszystko. Takie suche informacje, w sytuacji kryzysowej, tak naprawdę wywołują więcej cierpienia niż przynoszą ulgi. Bernadka dobrze napisała, że przyhamowałaś się na hasło "neurotyzm". Bez zwrócenia się z tą sprawy do jakiejkolwiek konkretnej osoby, nie będziesz pewna. Przeżywasz teraz pewnie ciężki okres i chcąc zrozumieć siebie, szukałaś odpowiedzi. A że symptomy być może się pokrywały, przyjęłaś to za pewnik. Przypięcie sobie łatki to tylko była formalność. Nie sądzę, aby to był faktycznie Twój problem, ale być może się mylę. Ty sama znasz odpowiedź, tylko musisz poszperać w sobie. Poszukaj pomocy, tak jak pisałem wcześniej, najlepiej specjalisty, który przede wszystkim Cię zdiagnozuje.
A jeśli nawet coś z Tobą jest nie tak, to nie znaczy to, że od razu nie jesteś zdolna do miłości. O tym czyś zdolna, czy nie przekonasz się w praktyce. Teoria zawsze będzie teorią, a praktyka często pokazuje coś innego. Najlepiej świadczą o tym cuda, o jakich wielu pisze, jakie dla wielu są nadzieją. Łamią stereotypy, przełamują bariery.
Poza tym, jak już pisała Bernadka, jesteś młodą osobą, więc jeszcze sporo przed Tobą. U progu dorosłego życia nie można kategorycznie stwierdzić - będzie tak, a tak. My też się zmieniamy, bo i życie jest zmienne.
Nie porównuj się też z innymi - że ten już się zakochał, ten jest normalny itp. Każdy jest inny i wyjątkowy na swój sposób. Piękno tkwi w różnorodności ;)
I jeszcze uwaga na koniec - problem najpoważniejszy jest wtedy, gdy żyjemy tylko i wyłącznie naszymi problemami. Jeżeli problem jest w centrum naszego życia, trzeba się zastanowić, gdzie to nas doprowadzi i czy faktycznie gdzieś zaprowadzi. W takich sytuacjach najczęściej chodzi nie o rozwiązywanie któregokolwiek problemu, a katowanie się nimi, ucieczkę od życia, rzeczywistości. ( 1968 )
powiem wam, ze na miłośc czasem ktos w ogole nie chce odpowiadać, i nie robi nic by dac sie lubić..bo tak mu wygodniej...albo może poprostu z lenistwa.
Moja koleżanka ma brata, który siedzi cały dzień w pokoju (poza pracą ) na TV i w internecie jednoczesnie. Z nikim w domu nie rozmawia, z goścmi też nie..do kuchni przychodzi tylko po jedzenie, posprząta tylko własny pokój bo on w kuchni nie gotuje..
Nigdy nie zadowolony,.. z jedzenia nie, z pracy bo zbyt mało zarabia, z ludzi dookoła też nie, bo nie są tacy jakby on chciał, z rodziny ani tyle i z tej dalszej..
I własciwie cżłowiek po 30 całkowicie zalezny do rodziców, który boi się odpowiedzialności, siedzi w wirtualnym świecie i przedstawia się jako porządny odpowiedzialny gość.
Jedna znajoma z nim pisała, to co jej pisał o sobie..to zupełnie inne oblicze, mogłoby sie wydawać człowiek nieprzeciętny, z wartościami... i tak szuka sobie dobrej szlachetnej żony na katolickich portalach.. a że ideałów nie ma więc mu bardzo trudno będzie.. co zacznie z jedną, za chwile zrywa kontakt..nawet niektóre się znają..
i jest wiecznie nieszczęśliwy, a za to wszyscy są winni, tylko nie on!
Czy takie osoby moga miec pretensje do kogokolwiek? do Pana Boga? zero własnego trudu a najwięcej wymagac od innych. ( 1967 ) Piotr | data: 08.09.2007, godz: 13:50 |
wera - pewności nie ma. Trudno powiedzieć, kiedy możemy być pewni, skoro życie może się plątać w najmniej oczekiwanym momencie. Wtedy chwiejemy się, ale nie znaczy to, że nie mamy prawa o czymś marzyć, czegoś pragnąć, że nasze życie nagle staje. To nie życie staje, a my.
Wydaje mi się, że sporo jeszcze przed Tobą. Tli się w Tobie nadal pragnienie drugiej osoby (połówki), masz nadal nadzieję. Nie ustawaj w niej, albowiem, jak to powiedział Forrest Gump - życie jest jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiesz, jaką wyciągniesz. Niewykluczone, że ktoś gdzieś na Ciebie czeka. Ktoś kto może jest bardzo blisko, ale jakoś Ci umykał do tej pory. Nie przestawaj patrzeć, bo ten świat mimo całej swej brzydoty i tak jest piękny. ( 1966 ) Marzena, lat 28 | data: 08.09.2007, godz: 13:16 |
Pozwolę sobie wyrazić także moje zdanie w trwającej właśnie w Źródełku dyskusji o miłości. Myślę, że moje zdanie będzie mało romantyczne, trochę bardziej praktyczne. Jednakże uważam, że piszą i zaglądają tutaj ludzie bardzo młodzi, pełni ideałów i do nas ludzi troszeczkę już starszych i doświadczonych należy spróbować ich uchronić przed zbyt idealistycznym i przerysowanym w mediach obrazem miłości. Wydaje mi się, że wbrew pozorom można w ten sposób więcej ocalić w nich niż zabić. Uchronić przed niepotrzebnymi ranami, które często rzutują potem na całe nasze życie. Oczywiście to tylko moje zdanie.
Miłość nie jest według mnie żadnym oczekiwanie od drugiej Osoby czegokolwiek, ale wprost przeciwnie wyraża się raczej przez chęć ofiarowania siebie drugiej Osobie przede wszystkim na stopie duchowej. Poza tym miłość nie jest ucieczką przed samotnością, a druga Osoba lekarstwem na nasze problemy. Żeby w pełni kochać trzeba być wolnym, ukształtowanym człowiekiem. Miłość prawdziwa to wybór dokonany w pełnej wolności i świadomie. Nie pod wpływem jakiejkolwiek presji. W miłości nie ma mowy o egoizmie. W dojrzałym związku ludzie ciągle na nowo uczą się rozumieć siebie nawzajem, uczą się wybaczać, wspierają się i pomagają sobie w potrzebie. Jeśli chodzi o czekanie. Oczywiście miłość wymaga cierpliwości i wytrwałości z obu stron. Jednakże to czekanie musi mieć sens. Przypuśćmy, że ktoś został zraniony przez kogoś wcześniej i teraz potrzebuje dużo czasu by komuś ponownie zaufać. Wtedy jak najbardziej trzeba tej osobie dać czas, jeśli go potrzebuje (nawet bardzo dużo czasu), być cierpliwym i łagodnym (jak w liście do Koryntian). Otoczyć troską by uleczyć rany serca. Rozmawiać, spotykać się i nie naciskać. Jednakże jeśli Ktoś wyraźnie daje nam do zrozumienia, że nie jest nami zainteresowany lub co najgorsze bawi się naszymi uczuciami - trzeba dać sobie spokój. Nie czekać na cud. Miłość to nie opętanie drugą Osobą- bo ja muszę z Nim/Nią być. Bo to na pewno ta właściwa osoba. Zostawmy Bogu wybór właściwej osoby, a nie twórzmy historii, której nie ma. I tu pojawia się następna kwestia. Ślepe zakochanie w osobie, której tak naprawdę nie znamy. Nie można mówić o miłości do raz zobaczonej kobiety/mężczyzny, bo to jest złudzenie. Owszem jeśli ktoś „wpadnie nam w oko” i jest to możliwe, należy zrobić wszystko by tą Osobę poznać, spróbować porozmawiać i przekonać się czy jest rzeczywiście taka jak sobie wymarzyliśmy. Jeśli tak i jeśli jest to decyzja dwóch stron to warto kontynuować znajomość – kto wie może to być coś pięknego. Jednakże tkwienie w uczuciu do wyimaginowanego obrazka kogoś z kim rozmawialiśmy dwa razy w życiu to utopia. Można w ten sposób zadręczyć siebie zupełnie. Miłość zaś ma prowadzić do wzrostu dwóch Osób, a nie do zniszczenia którejś z nich. Zakochanie się jest czasem trudnym, chorobowym stanem i nie należy w żaden sposób nazywać go miłością. Choć oczywiście „zakochanie się” właściwie ukształtowane może do miłości prowadzić. Gdyby ludzie potrafili trochę zwyczajniej popatrzeć na miłość, trochę z większym zaufaniem do Boga, trochę mniej ulegać namiętnościom, nie było by tylu ludzi zranionych, a nawet samobójców (niestety i takie rzeczy mają miejsce, a przecież miłość ma dawać życie, a nie śmierć). Byłoby mniej rozczarowań drugą osobą. Poza tym żadna miłość nie upoważnia nikogo do wykorzystywania drugiej Osoby ani fizycznie, ani psychicznie. Dla mnie osobiście jest to straszny obrazek jak widzę, co potrafią uczynić ślepo zakochane osoby i jakże często potrafią siebie zniszczyć czasami na całe życie. Szanujmy się, wówczas inni będą nas szanować. Poza tym kochając musimy pamiętać o tym, że kochamy człowieka z całym bagażem jego przyzwyczajeń, zranień i wad. Nie ma ideałów, bo któż z nas jest idealny?. Mnie osobiście kiedyś pewien Ksiądz powiedział i miła rację -jeśli chcesz z kimś być zwróć uwagę na jego wady, na to czy je akceptujesz, bo to od nich będzie wszystko zależeć, to co teraz wydaje Ci się być drobnostką z czasem może urosnąć do wagi poważnego problemu...Wydaję mi się poza tym, że bardzo życiowo i zarazem pięknie na temat miłości pisał Jan Paweł II. Warto na taką miłość czekać, o taką miłość się modlić, takiej miłość szukać i dla takiej miłości żyć. Pozdrawiam.
( 1965 ) trędowaty | data: 08.09.2007, godz: 13:07 |
Wero! Myślę że bycie samotnym nie oznacza powołania do samotności, Bóg nie wymusza na nas byśmy realizowali Jego plan wobec nas, chce byśmy sami wybrali, a powołanie to nie nachalne wołanie a ledwo dosłyszalny głos, zachęta, prośba czasami. Nawet jeśli miałabyś powołanie do życia w samotności to nie oznacza że musisz je przyjąć, Bóg się nie obrazi na Ciebie, szanuje naszą wolność (choć ludzie wobec innych nie zawsze to czynią), w tym wszystkim chodzi o dobrowolność, nie o strach czy o przymuszanie kogokolwiek do czegokolwiek. Myślę że ludzie powołani do życia samotnego (tak jak pisałem, pod warunkiem ich dobrowolnej ofiary i wyboru tej drogi) nie potrzebują bliskości drugiego człowieka na taki sposób jak potrzebują wszyscy którzy powołani są do życia w społeczeństwie etc. Powołanie to nie jest narzucanie woli ale zaproszenie do pewnego specjalnego przeżywania swojego życia, innej drogi niż może to sobie wymyśliliśmy. Pokój z Tobą i odnalezienia tego potrzebnego wsparcia na każdy dzień. ( 1964 )
Marzeno lat 28, dzięki za bardzo cenne wskazówki i uwagi w poscie do Cierpiącej!
#Przypomniałas o ważnych rzeczach#
*Cierpiąća
myślę, ze samo stwierdzenie neurotyzm Cię jakby „przyhamowało”, uwierzyłaś że tacy ludzie nie potrafią kochać. Szukasz miłości, chcesz..próbujesz i to juz znaczy ze potrafisz!!...tylko jak pisała Marzenka- możliwe jest tylko z Bożą pomocą! .
My także, którzy cierpimy czy nie cierpimy na neorutyzm{?} nie potrafimy w pełni kochać, czasem ranimy... ale się tego wciąz uczymy... jak wspomniała Karina w słowach dr Pulikowskiego żeby byc szczęsliwym tzn też kochać, trzeba się cieżko napracować..to droga pod górę!.
Nie wmawiaj sobie coś, co zostało napisane z medycznego punktu widzenia, bo Bóg jest ponad to... i czy Ty rzeczywisice chorujesz na neurotyzm.. czy raczej jest to grubo przesadzone:) i wynika ze zwykłej depresji , załamania .. które są do wyleczenia...
Nie rozmyślaj nad prognozą lekarską...bo się tylko załamiesz.. a zacznij myślec o Bogu, jak On Ciebie widzi!!!! On widzi Cię zupełnie inaczej i chce Cię nauczyć kochać!!!
I krok po kroczku zaczynaj kochać, zaczynaj od małych rzeczy, gestów względem innych, ucz sie powoli, moze bedziesz potrzebowac wiecej czasu ale konsekwentnie rób to! Ciesz się z małych radosci, jesli ktos Cie doceni i sama tez się nagradzaj ..abys siebie przede wszystkim potrafiła pokochać, wtedy będzie dużo łatwiej!!
Pragnąc Ty juz zaczynasz kochać, a masz dopiero 20 lat...:) jesteś na dobrej drodze...tylko odrzuć czarne myśli, dbaj o kontakty z ludźmi, abyś miała choć jedną zaufaną przyjaciółkę... Postaraj sie pojechac na odpowiednie rekolekcje i miej konakt z jakimś kapłanem, z którym możesz porozmawiać na szczególne tematy i wątpliwości.
Dobrze byłoby gdybys podała e-maila, może ktoś chciałby osobiście Ci pomóc.
Vera, co do powołania, to polecam rekolekcje ignacjańskie, lub inne w ciszy zapewniają kierownika duchowego, np w krakowie....wielu ludziom pomogły odkryć powołanie, nawet tym po 35-tce. Z modlitwą!
( 1963 ) wera, lat 37 | data: 08.09.2007, godz: 10:25 |
mozna być samotnym z powołania i służyć innym, kochać ich i Boga, poświęcić się dla innych "obcych" ludzi, i sądzę, że ludzie samotni z powołania też potrzebują bliskości, przytulania od innych, ale jeśli nie potrafię się z tym pogodzić, z tym, że jestem powołana do samotności, to czy to napewno jest moje powołanie? czy będe miała kiedyś tę pewność? kiedy to nastąpi? nie jestem twarda, nie oszukuje siebie i innych mówiąc, że nie potrzebuje drugiej bliskiej osoby, przytulania, wsparcia, bycia z kimś poprostu.............. ( 1962 ) Ela | data: 08.09.2007, godz: 10:17 |
Najważniejszym powołaniem czlowieka jest powołanie do Miłości. I jeśli nawet przyjdzie nam żyć bez tej ukochanej i jedynej osoby przy boku to nigdy nie jesteśmy sami, Bóg Ojciec jest przy nas, kocha nas i chce zawsze naszego dobra. Nie pozostawi nas samych sobie. Jeśli przyjdzie żyć w pojedyknę to ufam, że On Nieskończona Miłość nie pozostawi mnie z tym samej. Liczę na Jego wsparcie, tak po ludzku, mam nadzieję, że zgadzając się na przyjęcie Jego Woli On da mi siłę do tego aby udźwignąć moje przeznaczenie.
A więc ufam.
Z Panem Bogiem
Ela ( 1961 )
Krzysztof 21 , własnie Bóg pozwala nam być sobą i to jest najwspanialsze:)
nie musimy udawać mądrych ażeby czuć się wartościowi! Tylko On potrafi tak nas kochać doskonale!
dodam jeszcze ważne słowa pana dr inż. Jacka Pulikowskiego nt szczęscia :szczęśliwym jest ten kto potrafi BYĆ SOBĄ!
Nie jest łatwo byc sobą, choć każdy oficjalnie przyzna ze jest sobą.. często nie wie ze nosi maskę..Bycie sobą czyli nie udawanie kogoś innego, nie uleganie wpływom osób które próbują coś narzucic dbając tylko o własne sprawy, oznacza to realizować się w każdym wymiarze życia, lecz zgodnie ze swoimi talentami, możliwościami jak i ograniczeniami, które należy zaakceptować..Szczęście osiąga się poprzez cieżką pracę, trud!! To jest droga POD GÓRĘ!! Niech nikt nie sądzi,że bez pracy będzie szczęśliwy.. Ważna jest też wierność w dążeniu do jego realizacji i moralnie przyjętym zasadom...."
niby to wszystko oczywiste a jakże trudne .. miłego weekendu wszystkim!.
Ide na torta do przyjaciólki:) szkoda ale nie moge sie podzielić:)
( 1960 ) trędowaty a propos wpisu 25864 | data: 08.09.2007, godz: 09:31 |
Jeżeli powołanie do bycia samotnym pochodzi od złego to zatem z jakiego natchnienia pisał Św.Paweł słowa "Pragnąłbym, aby wszyscy byli jak i ja, lecz każdy otrzymuje własny dar od Boga: jeden taki, a drugi taki. Tym zaś, którzy nie wstąpili w związki małżeńskie, oraz tym, którzy już owdowieli, mówię: dobrze będzie, jeśli pozostaną jak i ja." 1 Kor 7:7-8 czy "Jesteś związany z żoną? Nie usiłuj odłączać się od niej! Jesteś wolny? Nie szukaj żony.", "Chciałbym, żebyście byli wolni od utrapień. Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu.Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie." To tylko takie moje osobiście wątpliwości. Zostaliśmy powołani do miłości, słusznie...tyle że jak próbowałem nieudolnie wspomnieć że ta miłość realizuje się na tysiącliczebne sposoby. Niech więc każdy będzie wierny swojemu powołaniu, także temu przepięknemu powołaniu do samotności, wielkiej tajemnicy w której człowiek sam rezygnuje z rodzinnego ciepła by szukać Boga, i lepiej służyć bliźnim. Pokój z Wami! ( 1959 ) Piotr | data: 08.09.2007, godz: 01:56 |
Po przemyśleniu paru spraw muszę przyznać, że najechałem na trędowatego niepotrzebnie. Przepraszam za tę ofiarę, bo to była przesada, ta głupota też. Nie zmienia to faktu, że zasadniczo pogląd mam taki sam, ale ubrałem to w złe i niepotrzebne w dyskusji słowa. Tu się po prostu myliłem. Emocje gdzieś wzięły górę i zrobiła się z tego farsa. Podejrzewam, co mogło być tego przyczyną. Jednak nie jest to usprawiedliwienie. Z innymi chyba też trochę za ostro, ale cóż, stało się.
Jeżeli jeszcze ktoś poczuł się urażony tym, co napisałem, to przepraszam. Nie było moją intencją obrażanie kogokolwiek, ani tym bardziej ubliżanie, co mi zarzucono. Ale tak, jak powiedziałem zasadniczo moje poglądy pozostały takie same.
( 1958 ) Marzena, lat 28 | data: 08.09.2007, godz: 01:15 |
DO CIERPIĄCEJ
Uważam i będę się tego trzymać, że nie ma dla człowieka takiej rzeczy, której nie potrafiłby pokonać, jeśli tylko chce tego naprawdę bardzo mocno. Każdy jest indywidualny i trudno podać komuś gotowe rozwiązanie. Rozwiązanie swojego własnego problemu można znaleźć jedynie wtedy, gdy się go samemu szuka. To zajmuje czas i wymaga od nas cierpliwości. Jednakże każdy kto szuka znajduje, a kto prosi otrzymuje. Wpisując się tutaj w Źródełku zrobiłaś już pierwszy krok. Chcesz coś zmienić w swoim życiu i jestem o tym przekonana, że Ci się to uda. Nie ma żadnych wyroków. Tak jak napisał Krzysztof, jesteś młoda i wiele jeszcze możesz pokonać. Nie bój się, bo jest wielu ludzi, którzy zmagają się z rozmaitymi problemami i nie jest tak, jak Ci się wydaje, że wszyscy są tacy silni, a Ty tylko jesteś słaba. Spokojnie. Wszystko się ułoży jeśli tego chcesz. Powolutku do przodu. To żaden wstyd mieć problem to normalne. Z własnego doświadczenia wiem, że choć w momencie cierpienia wydaje się nam, że jesteśmy sami, to absolutnie nie jest to prawdą. Bóg szczególnie chroni takie Osoby. Wiem, że jest tutaj w Źródełku wiele Osób, którym nie jest obojętne co czujesz....Bądź więc dzielna. Nie bój się siebie. Obiecaj mi, że spróbujesz zawalczyć o swoje życie. Bądź gotowa na wysiłek, bo to co ważne nie przychodzi łatwo. Nie jesteś sama. To tyle na razie. Dodam jeszcze, że Miłość to Bóg i uwierz nikt z nas tutaj nie potrafi w pełni i prawdziwie kochać oraz przyjmować miłości bez Niego. Dawania i przyjmowania miłości uczymy się każdego dnia. Ciągle na nowo....pomimo wszystko..... ( 1957 ) Do Very i nie tylko, lat 30 | data: 07.09.2007, godz: 23:27 |
Zastanawiałem się nad poruszoną przez Ciebie kwestią i kiedyś doszedłem do wniosku że taka powołanie do bycia samotnym pochodzi raczej od złego!!!
Można się zastanowić że rodzina to cenna wartość, a kto ma jakby najlepsze wartości do przekazania jak nie ludzie wierzący ... a niektórzy z nich właśnie znajdują powołanie do bycia samotnym....i co wtedy jaki będzie świat bez wartościowych rodzin i ludzi.... przecież ktoś musi ich rodzić i wychowywać a kto ma to robić tylko rodzina ale taka prawdziwa z wartościami.
Kiedyś poznałem pewną kobietę i wydawało mi się że jest taka twarda, samowystarczalna .... miałem dla niej duży szacunek i podziw jakiś i kiedyś po dłuższej rozmowie jak już wychodziłem ona powiedziała bardzo piękne słowa które mną poruszyły,: "Przytul mnie, proszę."
Zrozumiałem, że udawanie że się nikogo nie potrzebuje, także uczuć to chore podejście i każdy tego potrzebuje bez względu na wiek!!!
Czasem słyszę jak księża z ambony mówią że człowiek został stworzony z MIłośći i do miłości.
I tego wszystkim z serca życzę!!!
ps, sam także jestem sam wiem rozumiem wiele... także zranienia ( 1956 ) Piotr | data: 07.09.2007, godz: 22:38 |
Krzysztofie - nigdy nie uważałem się za mądrego. Wszystko, co mówię opieram na wiedzy i doświadczeniu. Jeśli nie mam o czymś pojęcia, to się nie wypowiadam. A jeśli już coś mówię/piszę, staram się być szczery i dokładny.
Nie będę nadstawiał drugiego policzka, bo tak wypada. Jeśli jest konieczność, to się bronię. Ciągle musze tłumaczyć się, że nie jestem wielbłądem. To już zaczyna być chore.
Zabrałem głos w dyskusji, bo uznałem, że powinienem wyrazić, co myślę, tym bardziej, że była taka okazja. Co do ostatniego zdania - jak i w czym miałbym pomóc też zranionej? Mnie tylko chodziło o zwiększenie krytycyzmu w stosunku do postaw, tego, co ludzie mówią. W konkretnych sprawach/problemach nie wypowiadałem się tutaj, uważając, że takie sprawy załatwia się w 4 oczy, a przynajmniej nie serwowałem rozwiązań ostatecznych, a co najwyżej wskazywałem jakieś ewentualności. Jednak skoro się nie chce czytać ze zrozumienim (nie piszę o Tobie akurat), to nie ma się co dziwić, że jest tyle nieporozumień. Co do Twej wypowiedzi jeszcze - nie widzę tu żadnej sprzeczności - jedna część wypowiedzi do jednej osoby, a druga do drugiej. Proste. Jeżeli ktoś potrzebuje pomocy, staram się zawsze pomóc na tyle, na ile jest to możliwe. ( 1955 ) Krzysztof, lat 21, e-mail: nomail@no.pl | data: 07.09.2007, godz: 22:03 |
Piotrze w jednej chwili potrafisz kogoś uszczypnąć i pocieszyć, przesadziłbym mówiąc ze jesteś dwulicowy, jednak twoja ostatnia wypowiedz jest po prostu próżna. Względem jednej osoby przybierasz taka maskę a względem innej wkładasz już następną! Co jest twoim celem ustawienie siebie w odpowiednim świetle czy rzeczywista pomoc drugiej osobie? ( 1954 ) Krzysztof, lat 21, e-mail: nomail@no.pl | data: 07.09.2007, godz: 21:35 |
Do Cierpiąca, lat 20
Przecież jesteś tak młoda osoba ze wszystko przed tobą, tyle możesz jeszcze zmienić tylko trzeba chęci i wiary. Zmiany wymagają realnego popatrzenia na siebie tzn stanięcia w prawdzie a potem to już rękawy zakasać i do pracy :)
Wiesz nie znam Cie i nie powiem czy jesteś neurotyczka czy nie, ale wiem jedno jesteś myślącym człowiekiem, wiec troche pracy i powinno byc dobrze.
Duzo nadzieji
Pozdrawiam. ( 1953 ) Krzysztof, lat 21, e-mail: nomail@no.pl | data: 07.09.2007, godz: 21:27 |
Dzięki Bogu każdy człowiek ma prawo być sobą, ma prawo popełniać błędy i wyciągać z nich wnioski, ma prawo żyć, być szczęśliwym, budować ....
My ludzie porostu często sie mylimy, upadamy, popełniamy błędy jednak najpiękniejsze jest podnoszenie (wstawanie) ... co jednak gdy przychodzi ktoś kto uważa sie za mądrego i podnosi nas za uszy do góry to już jest tylko komiczne tylko nie wiem która strona jest bardziej zabawna.
Zaprzeczam sam sobie ale trudno. ( 1952 ) Piotr | data: 07.09.2007, godz: 21:05 |
tez zraniona - przepraszam, to pewnie ta moja niedojrzałość, a na dodatek nie lubię niedmówień, a ty najwyraźniej tak. A tak w ogóle to udowadniasz po raz kolejny, że jak się nie ma nic do powiedzenia, to się nabiera wody w usta :] Skoro miało być bez komentarza, to po co twój wpis? Napisz naprawdę coś mądrego, co przyćmi mą głupotę, bo chcę wreszcie być oświeconym, bo żyję w ciasnocie swej głupoty - czy proszę o tak wiele?
cierpiąca - nie przejmuj się swą ew. neurotycznością. Ja po psychologii i psychopatologii zauważyłem u siebie jeszcze gorsze symptomy. Jeśli Cię to naprawdę martwi, to idź do jakiegoś specjalisty.
( 1951 )
Marcinie dlaczego nie napisałeś wprost na mojego maila tylko podajesz na forum swój tel komórkowy? ja z kolei nie mam komórki to Ci nie odpiszę. odezwały sie do mnie juz 3 osoby. jutro sie z jednym chłopakiem spotkam.:)w nast week jade na rekolekcje więc nie dam rady, moze na nastepny ale nie w rzeszowie:) pozdrawiam ( 1950 )
Piotr, no coment
jak zwykle potok słów usprawiedliwiania :) ( 1949 ) | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | |