Ala | data: 24.04.2007, godz: 11:17 |
witam wszystkich zródełkowiców:) Prosze was o modlitwe w pewnej intencji.
Mam pytanie jeszcze czy jest tutaj ktoś może, kto by mógł mi pomóc z chemii?
Za pomoc z góry dziękuje. Za modlitwe Bóg zapłać wszystkim ( 405 ) karina | data: 24.04.2007, godz: 10:00 |
jeszcze do Mój Punkt Widzenia, i nie tylko :)
oczywiscie mam na mysli tę głębszą radość, radość z drugiego człowieka, samego siebie (tak- tak! wcale nie łatwe to:) z bycia i dawania a nie tylko z czerpanej przyjemności.... jesli takowa jest w Twoim sercu to tylko się cieszyć..:) (owszem ze słońca i deszczu tez potrzeba..) nieustannie ją zdobywać,pielęgnować bo nigdy jej za dużo :)
ale Ty sam sobie na to szczerze odpowiesz.. Posmucić się Radosny tez potrafi , łzy darem Boga, prawdziwy mężczyzna też zapłacze... Ech, mój tata nigdy nie płacze i tego mi brakuje...bardzo.
Z tym "nie narzucaniem sie " to nie do końca zgadzam..nie każdy ma odwage
poprosic, są ludzie nieśmiali, czasem zranieni i brak im zaufania, bezradni, mają swoją dumę.
Mnie tez rzadko proszą wprost, raczej sie domyślam by wyciągnąć do kogoś
rękę. Czasem też o pomoc poproszę i uczę sie prosic- to też sztuka. I sprawdza sie powiedzenie :jak Ty komuś,tak ktoś kiedyś Tobie...niesamowicie sie sprawdza! za Twoje bezinteresowne- Bóg "oddaje":)..Jednak jeśli nie mamy okazji.. nikt nas
nie prosi i co smutniejsze- nie ma w nas takiej potrzeby z nią wyjścia .., nalezy się zastanowić.. bo możemy się nigdy nie doczekać .... i bądź co bądź ego mocniej da znać o sobie.. Jak Ela mówi "ważysz" Boga z każdej strony ale i tak dalej Go nie
odnajdujesz, czy myślisz ze to do odkrycia prawdy Cię zaprowadzi?.
MŁODA- ale fajne pytanie zadałaś! ..łatwo jest myslec o kimś gdy sie kocha..jest się zakochanym.. Bóg dla chrześcijanina .., On nam daje te piękne chwile, jak i te trudne ..i kochac Go w każdej chwili.
Ale sa dni kiedy wydaje sie ze nasz Bóg jakby daleki a my sami.. gdy coś przygniata .. i wtedy umieć Go dostrzegać i pragnąc to jest wyzwanie... podziwiam Twoje zakochanie w Bogu..Tez lubie tak spontaczniczne krótkie modlitwy..w autobusie..na balkonie, za biurkiem..
GOSIEK :.. te dobre rzeczy spotkały mnie własnie wtedy gdy się ich
najmniej spodziewałam, tak długo czekałam.... Twojego "KTOSIA" zna Bóg,TY czekaj
cierpliwie, przed Tobą XX niespodzianek, nie pozwól sobie zwątpić, Bóg nie
tylko doświadcza....pragnie dawać! Pozwól MU na to- ufając Mu. Gdybym to
dawniej wiedziała..oj, cieszyłabym z tego bardziej, może podwójnie..
Karol- jak masz znajomości z Duchem św. możesz mnie troszkę posolić,słowem
jak najbardziej i modlitwom "koniecznie" się polecam!!!
Piotrze:),tak wychwaliłes mnie , mam ochote się schować:). Cięgi tez
czegoś uczą.. Pan Marcin też poszukuje odpowiedzi na zródełku, mimo
wszystko zycze mu radości, a przede wszystkim szczerego dawania.. nie
tylko swojej żonie..:)
przepraszam wszystkich za zamieszanie o mnie i za dośc długi wpis (!)
napisze mailem.
Prosze Żródełkowiczów o modlitwę w ważnej sprawie! .. też pamiętam o
prośbach,Adminie, i o tych Tęskniących za KIMŚ- by kochać... za Was modlę
się ...Daj Panie cierpliwość ponad trudną samotność....Ty jeden wiesz CO JEST DOBRE...TAK CUDOWNIE NAS STWORZYŁES...Będziemy z Tobą...w Twoich ogrodach na wieki..
( 404 ) Do moj punkt widzenia | data: 24.04.2007, godz: 09:46 |
To nie o to chodzi, żeby Boga WYMYŚLIĆ ale o to żeby Boga POZNAĆ. To zuchwalstwo z Twojej strony mówć że możesz wymyślic Boga Rozczaruje Cie i powiem, że to On moze co najwyzej wymyslic Ciebie (i tak w istocie było:-) Bóg już JEST wiec mozesz Go co najwyżej poznać I o to w zasadzie chodzi w religii... Z Twojej wypowiedzi wynika, że Ty nie szukasz Boga raczej siebie... A mogę powiedzieć nawet wiecej że stałeś sie "bogiem" dla samego siebie. Myślisz że masz prawo sam decydować o tym co jest dobre a co złe i chyba zapominasz, że człowiek jest bez Boga słabym i niedoskonałym i predzej czy pozniej takie zachowanie zakonczy sie katastrofą... Uzurpujesz sobie władzę, która jest zarezerwowana wyłącznie dla Boga. Brak pokory i wygodnictwo
Jeśli chodzi o rozmowę... To chyba zapomniałeś, ,że rozmowa jest podstawa każdej relacji. No to co że Bóg wszystko wie... On przecież nie potrzebuje wiedzy o Tobie On potrzebuje bliskości, zainteresowania z Twojej strrony. Pewnie Twoja dziewczyna też WIE, że jest dla Ciebie kimś szczegolnym ale przestań jej o tym mowić (no bo przeciez wie;) to gwarantuje Ci że Twoj zwiazek nie potrwa za dlugo..
Wiesz co ja myślę, że Ty tak naprawde BOISZ SIĘ z Nim rozmawiać bo boisz sie tego co mógłbyś od Niego usłyszeć...
Pozdrawiam
Z Bogiem (któremu na imię "JA JESTEM" - widzisz On jest wiec już nie musisz go stwarzać tzn. wymyślać)
Carola ( 403 ) MariaK, lat 45, e-mail: sorayah@o2.pl | data: 24.04.2007, godz: 00:21 |
Kochani,
ze smutkiem czytam te Wasze ostatnie wpisy. Nie wiem jak mam to napisać. Piszecie o samotności, o znalezieniu drugiej połówki, o zdaniu egzaminu, prosicie o modlitwę, bo komuś jest ciężko. Niektórzy się spierają ze sobą. A mnie kołaczą w duszy słowa "Miłość nie jest kochana". (Nie pamiętam kto to powiedział- św. Franciszek? )Słuchałam ostatnio kazań ks. Piotra Pawlukiewicza. Ks. Piotr często mówi, ze tak mało od Boga chcemy. Zdania egzaminu, poradzenia na kłopoty finansowe, miłości innego człowieka. A Bóg stoi i czeka. Czy mnie zauważą, czy chcą mnie kochać? Wielka Miłość stoi pokornie obok, wyniszcza się w miłości do nas. Pragnie,abysmy tak jak Maria usiedli u Jego stóp i zapatrzyli się w Niego. Boga można doświadczać w życiu. Można doświadczać Jego oblubieńczej miłości. Niebo jest już tu na ziemi, Niebo jest w sercu. Jak człowiek się zapatrzy na Boga, jeśli Go szuka, Jego samego, dla Niego samego, to inne sprawy schodzą na dalszy plan i jakoś tak Pan cudowne sprawia, ze zaczynają się układać. Bo gdy my się zajmujemy Bogiem , to On się zajmuje naszymi sprawami. Przepraszam Was, nie chcę nikogo urazić,nie umiem wyrazić tego, co mam w sercu. Moje słowa są jakieś takie "za małe", za drętwe, za krzywe.
Ja sama ostatnio bardzo szukam drogi do Boga. Nie do tego żeby byc lepszą, lepszą katoliczką, lepszą żoną, matką, pracownikiem. Tylko, żeby spotkać samego Pana. Dla Niego samego. Może ktoś powie, to zuchwalstwo. W takim razie wszyscy Święci byli zuchwali.
Może coś zaproponuję. Napiszcie kim dla Was jest Jezus? Albo Kim chcielibyście, żeby się dla Was stał. Oderwijmy się od spraw ziemskich na chwilę. Od mężów i żon obecnych czy przyszłych. Oderwijmy się od szkoły, pracy, dzieci, polityki, pieniedzy i usiądźmy razem z Marią, "która wybrałą najlepszą cząstkę, i która nie będzie jej odebrana". Przytulmy się do Jezusa i pobądźmy po prostu z Nim, żeby nie był sam. Tak jak Jan, który spoczywał na piersi ukochanego Jezusa, który odważnie stał nawet pod krzyżem, bo była tam Jego Miłość.
Jezu dobrze że jesteś ze mną.
Dobranoc, miłego dnia.
( 402 ) Szelka, lat 28 | data: 23.04.2007, godz: 22:34 |
To czego brakuje wielu współczesnym mężczyznom to zdecydowanie i odpowiedzialność. Zwłaszcza zdecydowanie na związek oraz odpowiedzialność za drugą osobę. ( 401 ) Ela | data: 23.04.2007, godz: 22:26 |
Zgadzam się, Karina jest dobrym duszkiem tej stronki. A to co ostatnio do mnie napisała naprawdę dodało mi sił.
Dziękuję ( 400 ) przechodzień | data: 23.04.2007, godz: 22:22 |
Do : mój punkt widzenia
Widze że zawszelką cenne chcesz być indywidualista .. i niewątpliwie nim jestes, (mój punkt widzenia)...ale to chyba idzie w kierunku egoizmu?!...mam wrażenie ze zawszelką cenne chesz wzbudźac kontrowersje i chyba Ci sie to nawet udaje, zwracasz uwage "obszernością wypowiedzi" a czy jakością ( )... robisz jak Ci sie podoba ustalasz własne zasady idziesz na łatwizne..... próbujesz chyba?! stworzyć "Boga" na własny obraz, takim aby był Ci wygodnym, gdzieś tam był, wszystko słyszał, o wszystkim wiedział więc pocóż sie męczyć.......prawda........skoro Ci tak dobrze z Tym wszystkim to dlaczego prezentujesz "swój pogląd" innym ...szukasz aprobaty? przyzwolenia?? ......uspokojenia sumienia(...)....PRAWDA jest zawsze jedna i nie da sie jej mnogościa dziwacznych i wymyślonych rzeczy zastąpic.......
Z PANEM BOGIEM
(Syr 2)
( 399 ) Ela | data: 23.04.2007, godz: 22:16 |
Do Mój Punkt Widzenia
Twój bóg i to wszystko co napisałeś o Mszy Św. boli, bardzo boli. Co na to wszystko Twoje sumienie?Ty jesteś uzależniony od czegoś tam, a ja jestem uzależniona od kościoła, od Komunii Św., od Jego bliskości. Nie wiem co by się ze mną stało gdyby nie On... I jestem Mu ogromnie wdzięczna za tą łaskę głębokiej wiary.
Za dużo dyskutejsz z Bogiem zamiast otworzyć się na Niego i po prostu przyjąć Go takim jakim jest. Chcesz Go "zważyć" i "zmierzyć" nie uda Ci się to przecież wiesz po prostu daj Mu szansę a poczujesz jak bardzo Cię kocha. Idź do kościoła nie dla ludzi, czy żeby popatrzeć na księdza tylko dla JEZUSA.
( 398 )
Drogi Marcinie(?).Uczepiłeś się Kariny jak rzep psiego ogona.Taka postawa pełna uszczypliwości i złośliwości nie przystoi chrześcijaninowi.Dziwnie nawet jakoś brzmi w ustach mężczyzny, trącąc wręcz jakąś niedrową zajadłością..Jeśli tak bardzo przeszkadza Ci postawa Kariny, napisz jej to w mailu, a nie na ogólnym forum, gdzie dziewczyna wywołana do odpowiedzi musi odpierać Twoje niegrzeczne zarzuty, co zapewne nie jest dla niej miłe.Dla mnie jak i dla wielu tu zaglądających wpisy Kariny dużo dają, są mądre, przemyślane, rozsądne, dojrzałe i pełne głębokiej wiary.Wierzę, że słowo ma wielką moc.Potrafi zmienić życie człowieka, pomóc w chwili zwątpienia, słabości.Czasem jedno, dwa zdania mogą być dla kogoś ważną radą,wskazówką.Czy nie jest nadużyciem z Twojej strony ocenianie jakim Karina jest człowiekiem?Więcej szacunku i pokory.Szanujmy się wzajemnie.Podaj proszę swój adres mail, bo chciałbym porozmawiać.Mam kilka pytań w kwestii Twojego szczęśliwego pożycia małżeńskiego.Pozdrawiam.Piotrek ( 397 ) karol od mój punkt widzenia, e-mail: karolk108@wp.pl | data: 23.04.2007, godz: 18:58 |
Papież w książce "Sól ziemi" myślę że miał na myśli to, aby nasza wiara jak i my razem z nią wzrastali ku Bogu. Z tego co Ty napisałeś o sobie i swojej "wierze" to jasno wynika że się cofasz, coraz bardziej zamykasz się w swoim egoizmie. "Jeśli sól utraci swój smak, czym że ją posolisz?" Masz być solą tego świata. Bóg jest cierpliwy i będzie czekał na Ciebie aż do końca gdy staniesz przed Nim zdać relację ze swojego życia i wierz Mi lub nie, też Ci da Wieczność jaką zechcesz i na jaką zasłużysz swoim życiem. Dopóki tu żyjesz masz szansę, tam już nie będziesz mógł się zmienić. W katedrze pelplińskiej jest płyta nagrobna zakonnika na której pisze: "Momento unde pendet aeternitas" (chwila od której zależy wieczność) ta chwila ma dwa aspekty: -sama chwila naszej śmierci; -i nasze życie jako chwila w perespektywie WIECZNOŚCI. Wszystko zależy od Ciebie... ; z modlitwą karol ( 396 ) młoda | data: 23.04.2007, godz: 18:48 |
Jezu kocham Cię. Daj mi siły, wiem, że z Tobą dam radę. Czuję Cię........ ( 395 ) Gosiek, lat 31 | data: 23.04.2007, godz: 15:13 |
proszę o wsparcie ... potrzebne jest mi bardzo ... bardzo ... pogubilam sie w tym wszystkiem, starcilam wiare , ze moze mnie jeszcze spotkac cos pieknego i dobrego, ze jest na swiecie ten "Ktos" kto mnie pokocha ......
( 394 ) mój punkt widzenia, lat 24, e-mail: enenc@o2.pl | data: 23.04.2007, godz: 12:23 |
Do Kariny: jeśli o mnie chodzi, to raczej nie pytam się ludzi czy czegoś potrzebują czy nie. Po prostu wychodzę z założenia, że osoba, której czegoś brak pierwsza powinna to w jakiś sposób zasygnalizować - ja po prostu nie lubię się nikomu narzucać. Wyjątek stanowi tu może moja relacja z dziewczyną, a także nieraz się o to zapytam kogoś (dobrego znajomego) w zwykłej rozmowie. Natomiast nie mam tak, że jak ja coś komuś zrobię, to oczekuję czegoś w zamian (z tym, że jest małe prawdopodobieństwo tego, że to ja pierwszy zaoferuję swoją pomoc w czymś tam.
Natomiast można powiedzieć, że jestem RADOSNY, tzn. z reguły chodzę uśmiechnięty - to nawet widać (zauważają to inne osoby) i jakoś potrafię się cieszyć z rzeczy z pozoru mało istotnych (a przynajmniej na co dzień niezauważalnych) :-) np. z dobrze działającego internetu, z kolejnych setek metrów ścieżek rowerowych w moim mieście, których 2 lata temu jeszcze nie było i.t.p.
Do Caroli: Hm... a jeśli ja sobie sam wymyślę boga, takiego bardziej liberalnego i "pozwalającego na więcej" - to czy to też będzie ten sam Bóg, do którego modlą się katolicy ? Przecież moje dylematy wzięły się właśnie stąd, że moje sumienie pozwala mi na coś na co nie pozwala mi religia katolicka...
Jeśli chodzi o chodzenie do kościoła, to ono zawsze było dla mnie nudne... toteż przestałem tam chodzić. Trochę się to zmieniło jak znalazłem się w Odnowie, tam przynajmniej podobała mi się muzyka podczas Mszy, nabożeństwo wyglądało jakoś tak bardziej atrakcyjnie dla mnie. Co prawda nie tylko nieatrakcyjność Mszy była powodem tego, że jakoś nie ciągnęło (i nie ciągnie) mnie do kościoła, ale też moje wyobrażenia co do Boga. Mówiąc w skrócie kiedyś się zastanawiałem po co trzeba chodzić na Mszę skoro Bóg jest Wszechmogący i jest wszędzie. No i szybko doszedłem do wniosku, że w sumie nie muszę na nią chodzić - bo i po co ? Tylko po to by jeszcze jedna osoba uczestniczyła w Ofierze... ? Skoro Bóg może wszystko, to po co na Mszy jest konsekracja (przecież każdy może sobie ją w myślach wyobrazić), po co czyta się Ewangelie (przecież każdy sobie może w domu to poczytać), po co rozdaje Komunie pod postacią chleba ? czemu to nie można konsekrować soku malinowego albo piwa (choć nawiasem mówiąc nie przepadam za tym napojem) a wiernym poczęstować konsekrowanymi chipsami albo frytkami ? :-) W końcu takie coś jeszcze bardziej by uwidoczniło Wszechmoc Boga (pokaże się w ten sposób ludziom, że Bóg nie tylko komunikant ale też inne produkty spożywcze potrafi przemienić w swoje ciało :-) ) No i m.in. te pytania, na które jedyną odpowiedzią było to, że wynika to z Tradycji (no może czasem podparte to było niektórymi sytuacjami z NT) sprawiły, że Msza stała się dla mnie tylko i wyłącznie zbiorem nic nie znaczących rytuałów.
Z tego wszystkiego to na Mszy najważniejsze dla mnie wydawało się kazanie - bo jakby nie patrzeć, można się wówczas dowiedzieć czegoś nowego.
Jeśli chodzi o te pytanie DLACZEGO - to cóż - poczekam na ten przypadek :-)
Co do modlitwy - z tym miałem podobnie jak z Mszą. Też kiedyś czytałem o tym, że można się modlić swoimi słowami... no i postanowiłem to wdrożyć w życie :-) na początku było chyba ok, bo modlitwa sprawiała mi większą radość. Cieszyło mnie to, że mogę się pomodlić idąc rano po zakupy albo jeżdząc wieczorem na rowerze - jaka oszczędność czasu :) Z tym, że z czasem modliłem się jakoś krócej i krócej, uzmysławiając sobie, że po co mam się długo modlić, skoro Bóg i tak zna moje myśli... No i jakoś tak w końcu przestałem to robić zupełnie.
W każdym razie mi jakoś tak na własną rękę nie udało się chyba poznać Boga. Bo ten mój bóg pozwala mi na bardzo wiele... ale Kościół wierzy w innego Boga i ja chcąc być w tym Kościele, też będę musiał w Niego uwierzyć.
Dodam jeszcze, że dziękuję za modlitwę i linki, potem do nich zajrzę.
Joanno... jak tak się zastanowię, to wydaje mi się, że moje postępowanie raczej znacząco nie odbiega od tego co Ratzinger napisał w Soli ziemi.
( 393 ) młoda | data: 23.04.2007, godz: 10:41 |
Kiedy się kogoś kocha myśli sie o nim bardzo często. Nie mówiąc już o zakochanych którzy myślą o sobie niemalże bez przerwy. A Wy jak często odrywacie się od rzeczy przyziemnych i kierujecie myśli ku Bogu ?????????? Pytanie kieruję do osób, które uważają że kochają Boga, lub że są na drodze do Jego pokochania.
Ja osobiście dużo myśle o Bogu. Bardzo dużo. Często w ciągu dnia odmawiam spontanicznie jakąś krótką modlitwe. Jest to dla mnie całkiem naturalne. Trudno jest nie myśleć o kimś, kto cały czas jest ze mną...............
Pozdrawiam :))
( 392 ) Marcin, lat 36 | data: 23.04.2007, godz: 10:27 |
Pani Karino:), mi naprawdę nie przeszkadza to, co Pani pisze, proszę pisać dalej, jeżeli ma Pani taką potrzebę. Ja mogę w pewnych kwestiach się z Panią nie zgadzać, lub inaczej je widzieć, bo patrzę na nie przez pryzmat innych doświadczeń, moich doświadczeń. Każdy jest inny, ma inne wnętrze itd...i na koniec inne zdanie:). Na tym właśnie polega dyskusja. Wypowiadając się na jakiś temat, powinno się liczyć z tym, że ktoś może zwrócić na nią uwagę i dodać coś od siebie, a to nie zawsze muszą być słowa "zgadzam się w stu procentach".
Przypomniały mi się w tej chwili zabawy dzieci w piaskownicy, które często mówią, że zabierają swoje zabawki i idą do domu, jeżeli coś nie jest po ich myśli. Odnoszę wrażenie, że potraktowała Pani moją wypowiedź, jako atak na siebie. Jeżeli na każdego człowieka Pani tak reaguje.....to sporo pracy przed Panią, ale to tylko moje przypuszczenia. Każdy ma swoje życie i sam dźwiga za nie odpowiedzialność.
Może mi Pani wierzyć, albo nie wierzyć, ale do małżeństwa człowiek nie jest w stanie się w stu procentach przygotować i nigdy nie jest tak naprawdę gotowy. Można zdobyć jakąś wiedzę, jakieś podstawy, bazować na doświadczeniach innych, ale to są doświadczenia innych a my nie jesteśmy w stanie wejść w ich skórę a potem przygotować się odpowiednio do swoich reakcji na problemy, które mogą się pojawić. Tak naprawdę, to człowiek uczy się bycia mężem, gdy już nim jest i pewnie będzie uczył się do końca swoich dni, bo jego rozwój wiąż trwa, jeżeli tegi chce. Takie jest moje zdanie. Myślę, że każde małżenstwo jest inne, bo różni są ludzie. To podejmowanie przeróżnych decyzji, często bardzo trudnych. Człowiek, gdy jest jeszcze stanu wolnego, jest egoistą mniejszym albo większym, chociaż czasami nie zdaje sobie z tego sprawy albo nie chce się do tego przyznać. Ale jeżeli obie strony ze swojego egoizmu chociaż w połowie dobrowolnie zrezygnują, to może się na wielu płaszczyznach małżeńskiego wspólnego życia udać. Człowiek wciąż uczy się siebie i drugiego człowieka na nowo, poznaje siebie, swoje reakcje i tego drugiego i wciąż się zaskakuje. To naprawdę ciężka praca, ale jeżeli druga strona też to robi, chociaż na swój sposób, bo każdy jest inny i ma swoje metody, to życie może się okazać naprawdę wielką wyprawą.
Nie wątpię w to, że dookoła Pani jest sporo ludzi do porozmawiania, może być Pani naprawdę ciekawym rozmówcą. Chodzi o to, że....może lepiej nie napiszę tego.
Wszystkich pozdrawiam. Marcin:):) ( 391 )
dziekuje Carola, tez lubię czytać Twoje wpisy:) opinie innych też sobie cenię, wtedy mozna znależć jakąs odpowiedź... i Pozdrawiam:)
Słabo Dająca Radę napisz adres amail chce Ci cos zaproponować..! ( 390 )
Gratuluje kochajcym sie malzenstwom.Szczegolnie Marcinowi i Marcie.
To co o sobie piszecie,to jest niesamowite.
Chcialabym cos takiego doswiadczyc.
A dzis bardzo mocno ciesze sie Wami i dziekuje Bogu za Was. ( 389 ) Carola | data: 22.04.2007, godz: 23:31 |
Karino nie przestawaj pisać Ja bardzo lubię czytać Twoje wpisy i dostrzegam w nich chęć bezinteresownej pomocy... Dzielisz sie tym co wiesz i ja to doceniam I to wcale nie znaczy, że ktoś nie może mieć innego zdania albo innego pomysłu żeby pomóc w problemie... Jeśli takowy ma niech sie nim podzieli:) Im więcej różnych punktów widzenia tym lepiej PS.Marcin pięknie piszesz o małżeństwie... fajnie gdybyś pisał do źródełka częściej:-) ( 388 )
Dziekuję wszystkich źródełkowiczom za słowa wsparcia i otuchy oraz modlitwę. Przeżywam bardzo trudny okres w swoim życiu ale wiem że muszę się podnieść i iść dalej choć to jest niesamowicie trudne do wykonania. ( 387 ) Asia, lat 18 | data: 22.04.2007, godz: 22:09 |
proszę o wsparcie ... potrzebne jest mi bardzo ... bardzo ... ( 386 )
Do słabodającej sobie z tym radę
Mam podobne doświadaczenia jak Twoje. Ciągłe niepowodzenia zniechęcają i odbierają radość życia i nadzieję że kiedyś to się zmieni. Ale mimo wszystko nie poddaję się choć też czasem trafiają mi się dni które przechodzą w tygodnie zupełnego czarnowidztwa i beznadziei. Tylko wiara pozostaje. Wtedy po prostu czekam kiedy Miłosierny Jezus oczyści moje serce i dusze ze smutku. Doświadczyłam już nieraz jak w jednej chwili On może napełnić serce nadzieją i radością.
JEZU UFAM TOBIE
Wiara dodaje mi sił każdego dnia, nawet wtedy gdy czuję się zupełnie bezsilna.
Czasem bardzo się boję że w końcu wpadnę w jakąś depresję ale On jest Lekarzem dusz więc ufam, bo przecież On dobrze wie ile zdołam udźwignąć.
Choć nie zmienia to faktu że boję się każdej chwili smutku... ( 385 ) karina | data: 22.04.2007, godz: 21:49 |
do Słabo Dajaćej Radę- nie podałaś emaila, dlatego dziubię tutaj(P.Marcin w imie miłosci.. wybaczy:) masz rację wiele ludzi kogos w portalu szuka ale jednak są niezdecydowani jesli trzeba podjąć jakąś decyzję...choćby na spotkanie i o tym często decyduje zdjęcie.. łatwiej o poznanie się w spotkaniach na zywo, wtedy nie odrzuca sie tej osoby z góry, na podstawie wyglądu... wyjazdy, wczasy, spotkania w grupach, rekolekcje, pielgrzymki,wspólne wyjście z przyjaciółmi, zabawy a nawet dyskoteki, tak! znam przynajmniej 3 osoby które szukały partnerów głownie w miejscach "kościelnych".. a znalazły właśnie.. na dyskotece! .... choćby moja siostra, dwie koleżanki. I są to również odpowiedzialne osoby. Pan Bóg nas zaskakuje.. szukajcie a znajdziecie.. Miej nadzieję i szukaj...ile ludzi tak odnalazło swoje połówki... a ci którzy nie-chyba sie poddali i poprostu .. pozdrowionka;) ( 384 ) Marta, lat 36 | data: 22.04.2007, godz: 21:18 |
Marcinie.......:):):) Z Tobą każdy miesiąc jest majem, a każda pora roku wiosną.....Marta:):):) ( 383 ) słabo dająca sobie z tym radę, lat 30 | data: 22.04.2007, godz: 21:00 |
Chciałam jeszcze nadmienić, że nie jest tak, że ja biernie czekam na zmianę swojego losu. Próbuję dopomóc szczęściu poprzez choćby i nawet właśnie net. Z góry zatem dziękuję za podanie adresów randkowych katolickich portali, to miłe niezmiernie, że chcecie nawet w taki sposób wspomóc, ale znam adresy. Najgorsze jednak, że trafiam na ludzi, którzy jedynie z pozoru pragną odmiany swego losu, a kiedy zetkną się z pewnymi rzeczywistymi fakatmi nagle sami nie wiedzą, czego chcą i niczego nie są pewni. Czasem mam wrażenie, że jest spora grupa 30 latków, którzy myślą o zupełnie czymś innym niż założenie rodziny i ponoszenie wzajemnej odpowiedzialności za siebie. Dla niektórych wydaje się, że są inne wartości priorytetowe. Tylko po, co takie osoby oszukują siebie, ale przede wszystkim innych, że chcą czegoś innego? Narobią nadziei, a jak zobaczą, że związek robi się coraz bardziej poważny to potem uciekają. To jest smutne.:-((( ( 382 ) Zuzia | data: 22.04.2007, godz: 18:41 |
do Samiutka
Nawet nie wiesz jak bardzo cie rozumiem, czasem tak ciezko jest sie modlić i wciaż czekac, a tu zadnego znaku :((
Ale wierze ze moja cierpliwosć w konu bedzie wynagrodzona, cóż innego mi pozostaje-czekac i mieć nadzieję. Jeszcze jedno mnie podnosi na duchu JEZU UFAM TOBIE.
Pozdrawiam ( 381 ) do Marcina karina+) | data: 22.04.2007, godz: 18:41 |
Panie Marcinie, nie jestem mężatką:) przynajmniej jeszcze nie czuję się gotowa ale to chyba nie znaczy ze nie zyję wsród ludzi i już cos o tym wiem ... nie jestem tez psychologiem i nie korzystam z porad ksiązkowych , przynajmniej pisząc- piszę co myślę na podstawie doświadczeń nie tylko swoich ale tez innych, duzo jeżdzę, rozmawiam z różnymi ludżmi, słucham wykładów na ważne tematy....jesli chodzi o małzeństwo wiadomo nie mam tu żadnego doświadczenia ..małżeństwo to też odpowiedzialna i czasem nie łatwa droga choć nie przeczę ze piękna, nie wiem na jakiej podstawie myśli Pan ze oceniam małżeństwo jako brak miłosci...radości, ciepła...? itp... tego ja nie powiedziałam..Sama pragnę wstąpić w związek małżenski... :) Często czytam- słyszę, o braku porozumienia w małżeństwie, zdradzie, żalach, obwinianiu się ... wiem jak ważne jest odpowiednie przygotowanie się do tego..nie wystarczy tylko chcieć i wyobrażac sobie małzeństwo jako rozwiązanie problemu samotności... ile jest takich małżeństw nawet tu zdarzały sie takie osoby które czują się w nim samotne... Porad udzielam- gdyż jesli czuję ze mogę kogoś wesprzeć lub coś przekazać, robię to z potrzeby wewnętrznej. Sama również korzystam z porad tutaj zamieszczanych , chętnie je czytam i niektóre wypowiedzi bardzo mnie budują. Czasem jedno , dwa zdania są dla mnie bardzo ważną wskazówką. Nie mam odpowiedzi na wszystkie pytania czy rozterki... moje kilka zdań mogą być tylko kroplą w morzu...ale czy nie warto? Jako nastolatka miałam miałam różne przeżycia i dołki... wtedy jeszcze nie było Zródełka, a chętnie skorzystałabym wtedy z czyjejś wskazówki.. A jesli Panu przeszkadza moja widzialna obecność to mogę trochę pomilczeć:) czuje się usprawiedliwiona w końcu nie brakuje ludzi dookoła którzy chcieliby porozmawiać... *Pozdrawiam i prosze o Pana wpisy:) moze odnośnie małżeńskich.. ( 380 ) mira | data: 22.04.2007, godz: 17:45 |
Do Kataryny
Bóg wie, kiedy człowiek jest najbardziej dojrzały do życia w wiecznośći i wtedy zabiera go z tego świata.
Pamiętaj,że Ci ktorzy kochali nas za życia, nie opuszczają nas po śmierci i nadal nas kochają, bo umrzeć, to zbyt mały powód, żeby przestać kochać.
W swoim życiu zdaj się na Boga, on może stać się Twoim osobistym przyjacielem, opiekującym się twoim tatą i waszą rodziną.
Niedawno (15 kwietnia) zmarł nasz znajomy - Matko Boża błagam Cię, błogosław Oli, Hubertowi i ich mamie. Pomóż im żyć po stracie ukochanego człowieka. Uproś im u Boga błogosławieństwo oraz siłę. ( 379 ) do słabo dającej | data: 22.04.2007, godz: 17:36 |
Podaj maila,znam adresy katolickich portali dla poszukujących!!! ( 378 ) Ela, lat 31 | data: 22.04.2007, godz: 16:52 |
Samotność ludzi koło 30 i starszych w dzisiejszym świecie staje się czymś normalnym i przerażająca jest skala tego problemu.
Moim zdaniem jest to wina niestety EGOIZMU, tego jak dzisiejszy świat kształtuje człowieka: mieć, być, posiadać. Mam jednak wrażenie, że wiele osób dostrzega to zło i stara się zmienić.
Dostrzegam otwartość ludzi na Boga i na drugiego człowieka, ich autentyczną wiarę. Także jesteśmy na dobrej drodze :) by zmienić świat na lepsze i by stać się lepszymi. Imponują mi ludzie, którzy nie wstydzą się swojej wiary, potrafią bronić swoich poglądów i bronić publicznie Boga.
Wspaniałe jest to, że zaczyna panować PRAWDA, wszelka obłuda i zakłamanie nawet jeśli są to po jakimś czasie są demaskowane.
Życzę wszystkim samotnym wspaniałych małżonków i cudownych rodzin.
Jedyna nasza nadzieja to zawierzenie bezgraniczne Bogu i nieustająca modlitwa o uleczenie.
Wkrótce w mojej parafi będzie uroczyste nawiedzenie Matki Bożej Jasnogórskiej, obiecuję modlitwę w naszej intencji :)
Szczęść Boże wszystikm Źródełkowiczom
( 377 )
Wczoraj zginął tragicznie mój mały braciszek-kuzyn-Piotr-miał ...zaledwie 14 lat.Proszę bardzo o modlitwę... ( 376 ) Carola | data: 22.04.2007, godz: 16:14 |
"dlatego módl się i rób wszystko żeby wypełnić wolę Bożą która objawia sie w pragnieniu które masz w sercu:)" Wiolinka pięknie to ujęłaś... ( 375 )
Do Katarzyny: Rozumiem jak sie czujesz, bede sie za Ciebie i Twoja rodzine modlic. Ja stracilam mojego tate 9 lat temu, w Dzien Dziecka. Mialam wtedy 15 lat... Do teraz nie potrafie pogodzic sie z ta strata i bardzo mi go brakuje (fizycznie, bo wierze, ze duchowo jest w moim sercu). Mnie wtedy pomogla modlitwa, bez Boga w takiej tragicznej chwili upadlabym i juz nigdy bym sie nie podzwignela, bez woli zycia... Wiem, jak Ci jest ciezko i jak to boli, ale dodam, ze z czasem perspektywa sie zmienia, nabieramy dystansu, znowu zaczynamy sie smiac (na poczatku z wyrzutami sumienia...) i wreszcie mozemy przypomniec sobie dobre chwile z ukochana osoba, ktora stracilismy, bez lez... Zycze sily, odwagi i bliskosci Pana. On Cie otoczy ramieniem w tej trudnej chwili...
Do Kariny i Samiutkiej: Karina ma racje, ale wiem jak samotnosc boli. Powiecie, ze jestem mloda (co to jest 24 lata), ze mam czas, ale to nie umniejsza tego bolu. Juz od roku w moim towarzystwie wszyscy znajomi wokol sie zareczaja, pobieraja i generalnie same golabki, i to zarowno troche starsi, jak i troche mlodsi. A ja musze sie usmiechac, gratulowac i ze wszystkich sil radowac sie ich szczesciem (bo naprawde ciesze sie z nimi). I nie moge pokazac, jak to naprawde boli. Gdy czuje sie powolanie do zycia w rodzinie, chce sie byc zona i matka, czuje sie gotowa, wtedy chce sie wszystko JUZ, niecierpliwie. I trudno czekac cierpliwie. Wierze, ze z pomoca sw. Jozefa, do ktorego sie modle, spotkam tego przeznaczonego mi meza, ale rozwnoczesnie boje sie, ze to bedzie za pozno. Za pozno na dzieci, za pozno na mlodziencze i beztroskie uczucie, ze bede juz w wtedy zgorzkniala stara panna, ze swoimi zwyczajami nie do zmienienia. Dlaczego to wszystko jest takie trudne?
Pozdrawiam wszystkich zrodelkowiczow! ( 374 ) słabo dająca sobie z tym radę, lat 30l | data: 22.04.2007, godz: 15:31 |
Dziękuję bardzo za odpowiedzi na mój wpis, Wszystkim którzy się wypowiedzieli. Z pewnych względów nie chciałabym podawać tutaj swojego adresu e - mail. Pragnę dodać, że ja wcale nigdy nie poszukiwałam księcia z bajki i nie poszukuję, ideału również, ponieważ ja sama nie czuję się księżniczką, ani nie jestem idealna. Poszukuję ciepła, wsparcia, mądrości życiowej - coś, co mam nadzieję mogę też ofiarować swojemu ewentualnemu partnerowi.Trudno powiedzieć na 100%, że na pewno jest się przygotowanym do małżeństwa, ale myślę, że jest kilka czynników, które mogłyby przemówić za tym, że mimo wszystko w dużym stopniu jestem przygotowana. A modlitwa? - oczywiście modlę się każdego dnia, tylko jakoś ostatnio brak mi wiary w to, że moje błagania się spełnią. Może i to źle świadczy o moim zaufaniu Bogu, ale skoro nie wiem, co jest mi pisane, a może właśnie ta samotność to ja nie wiem, czy będę się umiała z nią pogodzić. :-((( Słonecznego popołudnia niedzielnego życzę. ( 373 ) Marcin, lat 36 | data: 22.04.2007, godz: 14:57 |
Pani Karino, od jakiegoś czasu czytam Pani wpisy i muszę stwierdzić, że na każdy ludzki problem ma Pani gotową odpowiedź i odpowiednie rady. Wygląda Pani na kobietę, wiedzącą o co w życiu chodzi i czego chce. Czy pisząc tutaj, opiera się Pani na swoich doświadczeniach, czy może są to tylko teorie brane z mądrych książek? Jest Pani może psychologiem, mężatką czy samotną osobą? Czy otrzymała Pani w swoim życiu, tego czego pragnęła?
Lodowato brzmią czasami Pani słowa, tak sterylnie, nie ma w nich kobiecego ciepła. Jestem żonaty, więc wiem czym jest małżeństwo. To nie lodowate obowiązki, tylko wspaniałe odkrywanie życia we dwoje, nawet jeżeli czasami jest ciężko, ale to podróż którą każdego ranka rozpoczynamy z uśmiechem na twarzy.
Człowiek nie powinien wszystkiego wiedzieć i na wszystko mieć odpowiedzi. Moja żona jest bardzo mądrą kobietą, ale uwielbiam jej pytania na czasami zupełnie proste zagadnienia, te poważne są też mile widziane. To działa w dwie strony, gdyż ja też nią się w wielu sprawach ubogacam. Uwielbiam jej kobiece ciepło, delikatność, troskliwość, to jakim jest człowiekiem, a także jej temperament. Kobieta musi mieć w sobie zarówno cechy górskiego potoku jak i nizinnej rzeki. Marto (to kieruję do mojej żony, może któregoś dnia przeczyta te słowa, jak mnie nie będzie w domu), zdobywanie Ciebie każdego dnia jest wspaniałą sprawą i dziękuję Ci, że mogę być twoim rycerzem. Przed nami jeszcze tysiące wypraw w głąb naszych dusz i podziwianie, odkrywanie wspaniałych zakątków tego świata. Wiem że mnie kochasz i wiem,że Ty wiesz, że ja kocham Ciebie.
Małżeństwo to tysiące drobnych gestów, które sprawiają wielką radość, to rozmowa bez słów, rozmowa serc, porozumienie ciał i dusz. To miłość z której rodzi się prawdziwa przyjaźń. To nie lodowate obowiązki, to pewien styl życia, na który godzą się dwie kochające się osoby. Mam nadzieję, że nie uraziłem Pani swoimi pytaniami i dostanę odpowiedź na jeszcze jedno. Czym jest według Pani miłość i co się na nią składa. Inne osoby pewnie też chętnie przeczytają Pani wypowiedź. Tylko proszę nas nie odsyłać do książek. Pozdrawiam. Marcin:)
( 372 )
..."Twoje poprzednie życie, było tylko jak próba przed spektaklem w teatrze. Tym razem kurtyna jest podniesiona..." ( 371 )
Do słabo dającej sobie z tym radę
Hmmm Karina ma rację:) ale z jednym sie nie do końca zgodzę z biernym czekaniem na cud, modlitwa + praca znam to po swoim doświadczeniu nie można stać bezczynnie i czekać na księcia z bajki trzeba działąć szukać i nie bać się, a przede wszystkim nie można oceniać potencjalnego kandydata po pierwszym wrażeniu trzeba go poznać czasaem miłość przychodzi niezauważona. Więc nie bój się i śmiało do przodu trzeba walczyć o swoje marzenia i napewno Ci się uda:) Pan Bog przeciez sam mówi : kto szuka znajduje, kto puka otworzą mu, kto prosi otrzyma" dlatego módl się i rób wszystko żeby wypełnić wolę Bożą która objawia sie w pragnieniu które masz w sercu:) jesli czujesz sie niespełniona to znaczy złą drogą idziesz jesli pragniesz małżeństwa rodziny To jest napewno twoja droga:) 30 lat to coraz bardziej przeciętny wiek na zawierania ślubu:) tylko nie szukaj ideału bo ich nie ma! jak znajdziesz już tę właściwą osobe to nie jest kwestia lat jak chodzą ze soąba nastolatki tylko kwestia tego czy to jest Ta osoba czy jest odpowedzialana i gotowa by zawrzeć związek małzeński i czy sie kochacie:) wiele osób po 30 tce czasami nawet jeszcze nie myśli o małżeństwie i jest zupełnie nie dojrzałych ale Ty kochana patrz w serce:) i ono cie poprowadzi a św Józef czyni cuda w tej sprawie zamążpójścia wielu osobom juz rozwiązał problem samotności więc zaufaj i nie lękaj się:) jesli możesz pdaj mi meila to wyślę ci link na fajną stronę gdzie można poznać fajnych ludzi a kto wie może i poznasz tam męża:) znam wiele osób które się tam poznali:) więc myślę że i Ty znajdziesz tam kogoś interesującego bo jest tam sporo osób w Twoim wieku wartościwoych udzi deklarujących sie jako wierzący i praktykujacy którzy szukają na poważnie drugiej połówki:) i napewno tez z Twoich okolic bo sa tam ludzie z całej Polski:)Pamietaj działaj!!!! Nigdy nie jest za późno! Jesteś młoda znam wiele małżeństw które pobierały sie po 30 stce maja dzieci i sa szczęśliwi! powodzenia ( 370 ) Samiutka | data: 22.04.2007, godz: 10:36 |
Karino, czytam Twój ostatni wpis i niby wszystko pięknie i rozsądnie ale moim zdaniem to teoria.
Postaraj się zrozumieć osoby, które strasznie sie męczą żyjąc bez miłości, zastanów się co czujemy patrząc jak znajomi układają sobie życie a my widzimy jak płynie czas, nam przybywa lat a tu nic. Jeżeli człowiek czegoś bardzo pragnie, ma jakieś plany a nic z tego nie wychodzi, do tego dochodzą inne problemy a cała sytuacja ciągnie sie latami to człowiek może (i najczęściej zaczyna) gorzknieć, staje się coraz bardziej nerwowy, krótko mówiąc to rodzi frustrację.
Na świecie żyje tyle tysięcy małżeństw i tak czasem sobie myślę, że gdyby każdy miał takie podejście do tego, jak Ty opisujesz to zdecydowanie wzrósłby odsetek małżeństw zawieranych w późnym wieku. Małżeństwo to nie zabawa ani żadna bajka do tego na pewno potrzeba jakiejś dojrzałości ale z drugiej strony nie sadzę żeby każda samotna osoba żyła w pojedynkę bo do małżeństwa się nie nadaje. Człowiek uczy sie przez całe życie również bycia dobrym małżonkiem i rodzicem.
Ja osobiście nie potrafię pogodzić się z myślą, że nigdy nie będę miała rodziny. Kiedy się modlę trudno mi wypowiadać "bądź wola Twoja". Wydaje mi się, że taka zgoda na wolę Bożą, jaka by nie była, świadczy o tym jak bardzo kocham Chrystusa. Jednak nie potrafię zgodzić się na życie w pojedynkę:( ( 369 ) karina | data: 22.04.2007, godz: 08:23 |
SłABO DAJąCA SOBIE Z TYM RADE.... przyczyny Twojej samotności mogą byc złożone,.. pierwsze jaka jest wola Boża na dzisiaj?, drugie Twoja dojrzałość do zawarcia małżeństwa- to ze pragniesz tego i masz swoje lata nie znaczy ze jestes gotowa! Twoje oczekiwania, może zmarnowałaś okazje bezwiednie...? za bardzo jestes zamknięta, szukasz ideała...lękasz się. Może jestes słaba wewnętrznie,emocjonalnie .. do tego co może przynieść życie, obowiązki małżeńskie? Pan Bóg jesli daje komus pragnienie, wcześniej czy poźniej pomaga je zrealizować. Może potrzeba jeszcze czasu.... jest wiele ludzi którzy pobierają sie koło 40- stki a nawet po.. i jeszcze zdążą urodzić dziecko..Zaufaj Bogu!!!! nie pogrążaj się w smutku... Modl się do św.Józefa i czekaj cierpliwie..a Twoja cierpliowśc w końcu będzie wynagrodzona.. ;) a Ty będziesz dostatecznie dojrzała;) Pozdrawiam* ( 368 ) Mała 26 | data: 21.04.2007, godz: 22:43 |
Dziekuje tym wszystkim ktorzy odpowiedzieli na moj wpis, dziekuje za te słowa pełne nadziei i optymizmu, jeszcze raz prosze o modlitwe, pozdrawiam! ( 367 ) jane, lat 32 | data: 21.04.2007, godz: 22:22 |
Do słabo dającej sobie z tym radę. kochana, nie napiszę żadnej rady. Chciałam tylko dodać, że jestem dokładnie w takiej samej sytuacji i w 100% Cię rozumiem. Nie wiem jak nam pomóc. Jedyne co mo przychodzi do głowy to zaufać Panu :-) Może On ma dla nas inne plany?... Sama w to nie wierzę :-) ( 366 ) Ela | data: 21.04.2007, godz: 22:13 |
Proszę o modlitwę.
Boję się :( że nie zdołam udźwignąć tego całego mojego życia, tego co jest mi pisane.
Jezu ufam Tobie ale boję się cierpienia ( 365 ) jolka, lat 24 | data: 21.04.2007, godz: 21:57 |
Dziękuję Karinko, za te słowa:) to wiele dla mnie znaczy:)chyba najskuteczijesze jest poprostu unikanie syuacji które mogą prowokować do grzechu to bardzo rudne i wiem że sama nie dam rady:) dziekuję z całego serca ( 364 )
JOLU< pocałunki takie z pozoru niewinne a jednak one pobudzają... szczególnie te namiętne... wiem bo sama przez to przeszłam, chciałam byc fair mysląc ze to tylko pocałunek więc nic mi nie grozi... na moje szczęscie rozpadło się.. zanim mogłabym upaść dalej . wstąpiłam do R.C.S.
Do jakiegos momentu pocałunki wystarczą.. ale przyjdzie taki czas ze już nie wystarczają i wtedy przekracza sie granice, dlatego kosciół nie zaleca pocałunków, księża mówią ze one są "prowodyrem" do grzechu cieżkiego. Chyba ze masz tak silną wolę ze nie przekroczysz tej granicy... ale jakie to trudne :) Musisz sie kontrolowac wraz ze swoim partnerem, unikać okazji bycia sam na sam.. niestety chyba nie ma innej skuteczniejszej rady dla kogoś kto przekroczył już wstrzęmieźliwość. To ciężka praca, polecałabym Ruch Czystych Serc abyscie oboje postanowlili trwać w czystości, kontrolowali siebie i modlili się o siłę.. nie pobłażali sobie, ale nawzajem upominali i rekompensowali podniety jakimś zajęciem np sportem, joggingiem, siłownią, spacerem hartując się właśnie poprzez takie zdrowe zmęczenie Polecam rekolekcje np dla zakochanych, oazy itp.. Wszystko zależy od Was samych, jesli chcecie życ w czystości wymaga to żelaznej dyscypliny, pracy... Hmmm kochajcie się ale inaczej-poprzez bycie ze sobą , rozmowy, pracę, czynny wypoczynek. Bardzo często osoby które współżyją ze sobą, czy też pettingują itp zauważyły ze zaczynają się powoli oddalać od Boga i jakby samych siebie, tzn przestają rozmawiać a koncentrują sie na cielesnej przyjemności, bo sie do tego przyzwyczajają.. kłotnie godzą poprzez sex, inne wartości schodzą na dalszy plan.. najważniejsza jest przyjemność, czują się winne wobec Boga bo wiedzą ze grzeszą ciężko, i trudno im z tego zrezygnować, z czasem oddalają się od przykazań, gdyż nie zmieniają postępowania.. już nie potrafią. Wiem Jolu ze musi to byc bardzo trudne dla was, ale są takie pary które wytrwały w czystości do ślubu.. jest to możliwe, zależy tylko od Was.. nawet jak to się juz stało.. nigdy nie jest za poźno by zacząć od nowa i trwać w postanowieniu! Bóg z Wami, kochajcie się ale by ta miłość was nie niszczyła.. ale ubogacała..:) Naprawdę nie mogę Ci nic innego poradzić.. pomodlić się..pa * ( 363 ) jolka, lat 24 | data: 21.04.2007, godz: 19:35 |
Kochani:)Może WY mi doradzicie coś na temat czystości przedmałżeńskiej:) mam wspaniałego chłopaka ale często przekraczamy granice:) i seks kojarzy mi sie czymś niedozowlonym i troche przez to co robimy, czesto trace kontorle oddaje sie chwili przyjemności potem bardzo żałuje i gryża mnie wyzruty sumienia bo dla Boga chce być czyta i wiem doskonale że czystość to coś pieknego i warto ja zachowac ale to tak jak z paleniem tytoniu czy innym nałgime trudno sie oprzeć mimo że sie chce tego bardzo, mam słabą wolę ale bardzo chcę:) i ile razy upadam tyle razy sobie obiecuje że bedzie inaczej co robić:) gdzie sa granice czy samo przytulanie i pocałunki sa grzechem?????
Czy dopiero mozna mówić o grzechu w momencie pobudzenia? Jak wytrwać? bardzo tego chce bo pragne kochać mojego chłopaka prawdziwa miłością a po tym jak przecholujemy czuje sie taka niespełniona???:(pomóżcie! ( 362 ) korela, lat 25 | data: 21.04.2007, godz: 19:30 |
Do słabo dającej sobie radę
Nie marwt sie zawierz wszystko Panu Bogu:)On wie co dla Ciebie jest dobre i ni etyle czekaj co działaj:) jesli możesz to podaj mi swojego meila:) to napisze:) obiecuję:) ( 361 ) słabo dająca sobie z tym radę, lat 30 | data: 21.04.2007, godz: 19:21 |
Witajcie Źródełkowicze!Mam pytanie szczególnie do kobiet w moim wieku, samotnych, bezdzietnych. Niedawno skończyłam 30 lat i popadłam w przygnębienie, które trudno mi opanować, boję się nawet, że z tego nie wyjdę już.Dla mnie miłość ma najwyższą wartość naturalnie zaraz po Bogu, ale jakoś tak mi się ułożyło, że nie było mi jej dane do tej pory doświadczyć. Czasem mam wrażenie, że tak, już pozostanie na zawsze, a nawet jeżeli uda mi się wreszcie kogoś poznać, kogo będę mogła pokochać z wzajemnością to pewnie będzie za późno, żeby móc myśleć o dziecku. Serce mi pęka, kiedy widzę matki spacerujące ze swoimi pociechami i nie chodzi tu o żadną zazdrość, ale wrażenie, że ja sama nigdy nie będę mogła dzielić takiego szczęścia. Pracuję, bo tak trzeba, dokształcam się, żeby zabić pustkę, ale coraz częściej myślę na, co mi to wszystko?Jaki jest sens mego istnienia?Zaczynam się niepokoić, ponieważ przestaję dostrzegać pozytywne strony egzystencji. Jak Wy w podobnej sytuacji do mnie dajecie sobie z tym radę?Proszę napiszcie coś. Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru. P.S. Dodam jeszcze, że nigdy nie broniłam się przed uczuciem. ( 360 ) ON | data: 21.04.2007, godz: 18:08 |
Mam pytanie, czy jest tu ktoś z Wrocławia lub z okolic, albo z Wałbrzycha?
Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru. ( 359 ) | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | | |