Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Czy onanizm jest grzechem?

Proszę o jednoznaczną odpowiedź na pytanie: Czy onanizm jest grzechem śmiertelnym czy nie? Udzielając odpowiedzi, proszę nie zapomnieć o tym, że niektórzy ludzie grzech ten popełniają nałogowo: nie chcieliby grzeszyć, ale wola odmawia im posłuszeństwa, jest za słaba.

Odpowiem Panu tylko tyle, że jako kapłan bardzo proszę penitentów, żeby mając taki grzech na sumieniu, nie przystępowali do komunii świętej, zanim nie otrzymają rozgrzeszenia w sakramencie pokuty. Zarazem bardzo staram się o to, żeby nie podawać tego rozstrzygnięcia w sposób bezduszny. Człowiek, który przychodzi z takim problemem do księdza, często jest człowiekiem bardzo znękanym; wielokrotnie podejmował "ostateczne postanowienia" w walce z nałogiem, tymczasem nałóg za każdym razem okazywał się jakby drwić z takich postanowień: Niekiedy w całym tym utrapieniu nawiedzają człowieka myśli, że widocznie taka już jest nasza fizjologia, że są to całkiem naturalne sposoby rozładowania seksualnego napięcia, że naukę o grzeszności onanizmu wymyślili zarażeni manicheizmem zakonnicy.

Ludziom uwikłanym w ten nałóg współczuję serdecznie również z tego względu, że zwykle są oni ofiarami współczesnej atmosfery, dalekiej od uszanowania tego wszystkiego, co w ludzkiej płciowości jest jakby święte, co domaga się czystości i pracy duchowej. Banalna to prawda, że człowiek ma prawo do tego, żeby społeczność mu raczej ułatwiała, niż utrudniała dobre postępowanie. Tymczasem modele postępowania w zakresie moralności seksualnej, z jakimi spotykamy się nieustannie w kinie czy telewizji, odbiegają niekiedy daleko od wzorca chrześcijańskiego.

Ale największe współczucie wobec ludzi, którymi zawładnął nałóg, budzi to, że w tej ich sytuacji ujawnia się szczególnie wyraźnie niszczycielskie działanie grzechu. Grzech jest czymś więcej niż tylko złym czynem, on dokonuje jakichś niedobrych zmian we wnętrzu człowieka: zmniejsza w nas naturalną skłonność ku temu, co dobre, zmniejsza zarazem nasze naturalne opory wobec zła. W ten sposób grzech tworzy w człowieku jakby drugą naturę. Natura pierwsza, która wyszła z ręki Stwórcy, była całkowicie zwrócona ku dobru, a choć uszkodził ją poważnie grzech pierworodny, przecież zachowała jeszcze sporo z tej swojej fundamentalnej intencjonalności ku dobru, a co ważniejsze: w Chrystusie otrzymaliśmy nadzieję całkowitego uzdrowienia naszej pierwszej natury. Tymczasem nasze grzechy osobiste działają w kierunku dokładnie odwrotnym: dopełniają zniszczenia zapoczątkowanego przez grzech pierworodny, budują w człowieku jakby naturę drugą, zwróconą zasadniczo ku złu.

Tajemnica grzechu jest naprawdę groźna. Grzech jest to - powiada katechizm - świadome i dobrowolne złamanie prawa Bożego. Ale każdy popełniony grzech zwiększa naszą niewolę: coraz trudniej człowiekowi postępować zgodnie z prawem Bożym; ta moja druga, niedobra natura naciska coraz więcej, abym popełniał grzechy następne. Grzech rodzi grzech; jak często powtarzał św. Augustyn: szczególnie ciężką karą za grzech jest to, że człowiek prawie nie może już powstrzymać się od grzechów następnych. Tę groźną tajemnicę grzechu opisuje dramatycznie św. Paweł: tych, którzy postępują bezbożnie, "Bóg wyda na łup ich własnych namiętności, aby dopuszczali się nieczystości i bezczeszczenia własnych ciał" (Rz 1,24). Na tajemnicę zniewolenia do grzechu wskazują również biblijne pojęcia zatwardziałości serca i zaślepienia. Apostoł Paweł poucza, że człowiek może "doprowadzić siebie do zatwardziałości i oddać się rozpuście, popełniając zachłannie wszelkiego rodzaju grzechy nieczyste" (Ef 4,19). Są tacy, "których umysły zaślepił bóg tego świata, aby nie olśnił ich blask Ewangelii chwały Chrystusa, który jest obrazem Boga" (2 Kor 4,4).

Człowiek, który popadł w nałóg, tej groźnej tajemnicy grzechu doświadcza szczególnie namacalnie. Nie znaczy to oczywiście, żeby był człowiekiem gorszym od innych, którzy są wolni od takiego nałogu; z nałogu wynika tyle tylko, że trzeba się z niego wyzwolić. Bo z grzechem jest jak z chorobą; są choroby jawne i są choroby ukryte, i te ostatnie mogą być groźniejsze od tych pierwszych. Każdy grzech pustoszy człowieka duchowo, raz jednak spustoszenie to widać (jak w przypadku nałogu) gołymi oczami, kiedy indziej jest ono ukrytym rakiem, który drąży nasz duchowy organizm i - jeśli nie uleczy nas łaska Chrystusa - ujawni się w najbardziej nieoczekiwanym momencie.

Jak walczyć z nałogiem samogwałtu? Przede wszystkim nie egocentrycznie. To, że "dorobiłem się" jakiegoś nałogu, ogromnie upokarza moją miłość własną. Człowiek postanawia więc - kierując się bardziej miłością własną niż pragnieniem duchowej czystości - wykorzenić z siebie swój nałóg. Ponieważ zaś takie egocentryczne postanowienie bywa zwykle nieskuteczne, więc ogarnia mnie przygnębienie, rozpacz, zniechęcenie, albo też przeciwnie: zaczynam sobie bagatelizować nałóg, tłumaczyć sobie, że wszyscy ludzie mają jakieś nałogi, wmawiać sobie, że jest to sprawa czysto fizjologiczna, nie zaś moralna.

Otóż walka z nałogiem winna być jednocześnie przezwyciężaniem swojego egocentryzmu. Trzeba uczyć się pokornej radości z każdego drobnego sukcesu w tej walce: bo drobne sukcesy pracują na postawę ostateczną, choćby tego nie było widać, choćby nawet chwilami wydawało się, że drobne sukcesy niczego nie posuwają naprzód. Muszę też porzucić wszelkie lęki, czy sobie poradzę w chwili pokusy, albo czy w ogóle zdołam się z tego nałogu wyzwolić. Są to lęki egocentryczne: niepokoi mnie to, czy ja sobie poradzę, czy ja odniosę zwycięstwo.

Tymczasem zawsze, kiedy przychodzi nam zmagać się ze złem, powinniśmy pamiętać o tym, że tylko Chrystus może nas skutecznie i raz na zawsze od zła uwolnić. Nałóg, czy nawet sama tylko świadomość, że mogę nie oprzeć się pokusie (a któż z nas może za siebie ręczyć?), jest świadectwem, że trzeba nam szukać coraz głębszej, prawdziwszej więzi z Chrystusem. Niestety, nawet tutaj człowiek może zachowywać się egocentrycznie: bo przecież nie chodzi o to, że to ja mam pogłębić moją więź z Chrystusem, nadać jej większą prawdziwość. To, co ja mogę tu zrobić, to pokornie szukać Chrystusa, prosić Chrystusa o łaskę Jego nawiedzenia i Jego mocy, przepraszać Go za to, że się przed Nim zamykam, choć najczęściej - na skutek swojego zaślepienia - nawet o tym nie wiem.

Chrystusa szuka się przez modlitwę i pragnienie zachowywania Bożych przykazań, przez przystępowanie do sakramentów, świadczenie dobra innym. Dlaczego jednak skuteczność tych środków, jeśli je stosujemy w walce z naszymi nałogami, jest tak różna? Dlaczego jedni doświadczają ich skuteczności w sposób wręcz cudowny, a innym nawet te środki - a lepszych środków do walki ze złem Kościół już nie ma - nie pomagają? Odpowiedź wydaje się prosta. Jedni, stosując te środki, dostąpili łaski zjednoczenia z Chrystusem, łaski cudownie przemieniającej człowieka. Drudzy wciąż jeszcze o tę łaskę muszą się ubiegać: oby tylko nie zwątpili w moc Chrystusa, oby tylko zawsze pamiętali, że łaska Chrystusa jest jednocześnie darem, a zarazem trzeba jej szukać w pocie czoła; oby tylko nie zrazili się niepowodzeniami, ale ciągle na nowo podejmowali walkę ze swoim złem, choćby chwilami wydawała im się ona beznadziejną. Chwila wyzwolenia przyjdzie na pewno, może już wkrótce, a przeważnie wcześniej, niż się tego spodziewamy.

Jest to bardzo charakterystyczne dla doświadczeń ludzi, którzy przezwyciężyli nałóg mocą wiary, że opuścił on ich właściwie nie wiadomo kiedy. Walczyli z nim i nie bardzo im się to udawało, popadali w zwątpienie i nabierali nowej nadziei, mnożyli modlitwy, a Chrystus jakby ich nie wysłuchiwał: aż pewnego dnia ze zdumieniem stwierdzili, że są wolni. Teraz sami sobie się dziwią, że mogli kiedyś trwać w nałogu; wierność Bożemu prawu wydaje im się taka prosta!

I jeszcze trzy wskazówki szczegółowe. Po pierwsze, nie trzeba na swoich trudnościach z przezwyciężeniem nałogu koncentrować swojej głównej moralnej uwagi. Dobrze jest czasem modlić się jakoś tak: "Panie Boże, wiem, że moje grzechy są wielkie. Może większe, niż zdaję sobie z tego sprawę. Ale przecież Ty widzisz, że jestem nie tylko grzesznikiem, że sporo jest we mnie dobrego. Wiem, moje dobro jest Twoim darem, ale jest ono zarazem świadectwem, że nie jestem tobie tak zupełnie niewierny. Zapewne czynione przeze mnie dobro jest skażone grzechem, ale jednak trochę tego dobra we mnie jest. Pomóż mi wyrwać się z moich grzechów, a zarazem dziękuję Ci za to wszystko dobro, które już teraz czynię!"

Każdego, kto nie może sobie poradzić ze swoim nałogiem, bardzo zachęcam do takiej modlitwy. Chodzi o to, żeby nie pozwolić szatanowi, aby narzucił nam nieprawdziwą perspektywę w spojrzeniu na mój grzech. Nie wolno mi bagatelizować grzechu, ale nie wolno mi również patrzeć na siebie wyłącznie przez pryzmat mojego grzechu. Źle jest, jeśli nie tęsknię za wyzwoleniem z mojego grzechu, ale również jest źle, jeśli straciłem nadzieję na wyzwolenie.

Po wtóre, zdarza się, że ktoś, udręczony nałogiem, zaczyna mieć żal do Pana Boga, że dał nam takie trudne przykazania. Tego rodzaju pretensje do Pana Boga zdradzają, że nie rozumiemy sensu Jego prawa, że przykazania traktujemy jako arbitralne nakazy lub zakazy. Toteż różne takie żale do Boga należy przezwyciężać modlitwą o dar rozumienia Bożych przykazań i o dar tęsknoty za tym dobrem, którego Boże przykazania bronią. Bo wydaje się, że większość naszych kłopotów z opanowaniem płciowości bierze się zarówno z niedostatku naszego przeświadczenia o sensie czystości, jak z wątłości naszych tęsknot, aby te sprawy ułożyć sobie naprawdę po Bożemu. Tu wydaje się leżeć główna przyczyna tego, że normy moralne wchodzące w zakres szóstego przykazania dekalogu uważamy za trudne. A przecież "przykazania Boże nie są trudne" (1 J 5,3). To my je czynimy trudnymi, jeśli na przykład zaczniemy kierować się niezdrową ciekawością albo będziemy zbyt leniwi, żeby od pokusy odwrócić się w samym jej początku.

Po trzecie, w walce z nałogiem nie trzeba chyba przeceniać potrzeby tzw. silnej woli. Czymś ważniejszym wydaje się mieć dostatecznie wielki cel. Ktoś może na przykład całymi latami walczyć z nałogiem palenia: raz po raz podejmował wielkie postanowienia, z najwyższym trudem osiągał jakieś nieznaczne sukcesy, wielokrotnie rezygnował z walki i znowu podejmował postanowienia. I oto pewnego dnia przyszedł zawał, choremu powiedziano, że palenie byłoby samobójstwem. Wówczas jakby nożem uciął: nałóg po prostu zniknął, bez wielkich postanowień, bez szczególnego przezwyciężania się. Chory bardzo egzystencjalnie zrozumiał, że nałóg jest czymś szkodliwym. Pojawił się wielki cel: ratowanie zagrożonego życia.

Podobnie bywa z wszystkimi nałogami. Jeśli ktoś popadł w jakiś nałóg i trudno mu się z niego wydobyć, niekoniecznie świadczy to o słabej woli. Sytuacja ta jest raczej świadectwem słabej wiary. Toteż nam wszystkim, ale zwłaszcza tym, którzy mają jakieś szczególne trudności z zachowaniem Bożych przykazań, trzeba często się modlić: "Wierzę, Panie, ale zdradź memu niedowiarstwu!" (Mk 9,24).

o. Jacek Salij

Wasze komentarze:
Slawek: 14.05.2020, 21:37
Pismo mówi: Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść
Lekarz: 14.05.2020, 15:24
Ludzie MUSZĄ zaspokajać swoje potrzeby seksualne ponad to jest to nawet wskazane badania przeprowadzone przez naukowców z Australii donoszą że mężczyźni masturbujący się rzadziej chorują na choroby związane z układem płciowym. Masturbacja wspomaga produkcję Endorfin-tak zwanego chormonu szczęścia. Podsumowując masturbować się warto A nawet trzeba. Jestem osobą wierzący ale jak słyszę takie bujdy to aż mnie wykręca
Irek mirek : 15.11.2018, 18:12
Czy onanizm jest grzechem? A czy sikanie jest grzechem? To jest wszystko sekta i pranie mózgu. Normalny zdrowy człowiek musi się zaspokajać bo taka jest biologia i wiecie co zaraz to zrobie i będzie wspaniale a wy dalej się zadręczajcie
Krzysztof: 25.02.2018, 10:48
Pokonałem tę grzech przed wielu laty. Niestety nie wyznawałem go na spowiedzi, bo wcześniej nie myślałem o tym w ten sposób. Obiecywałem sobie poprawę i uczyniłem to. Ten stan trwa już kilkanaście lat. Jestem wolny od tej przypadłości i nie mam zamiaru czynić tego nigdy więcej. Wygrałem z tym grzechem jak i np. z paleniem tytoniu. To też rzuciłem z dnia na dzień przed wielu laty. Mam nadzieję, że Pan Bóg mi wybaczy.
Darek: 22.06.2017, 20:44
Staram sie walczyć rowniez z tym nałogiem i dziwne ze po razie jak sie masturbowałam mam żal do siebie samego, ze to zrobiłem.Bo to takie nieczyste i w ogole.Wierze w Boga, bede sie modlił czesciej.Wierze, ze wiara w Boga , w Chrystusa NAszego Pana mi w tym pomoże.Dziekuje za ten tekst i rady o.Jacka Salija.
Tomasz: 28.02.2016, 15:42
Ludzie dajcie se siana bo wam żyłka szczeli
ssad: 11.01.2015, 16:35
Uthar ... Po pierwsze to nie ma innego Boga a po drugie to nikt go sobie nie wymyślił tylko on istnieje od zawsze. A wy wszyscy nie trwózcie się juz tylko odmowcie nowennę pompejanska. Na pewno wam pomoze .
uthar: 31.10.2014, 16:12
A nie mysleliscie, by innego boga sobie wymyslic? Takiego, co to seksu i seksualnosci nie nienawidzi, na ten przyklad? Bo, zaprawde powiadam, bylo by wam latwiej... ;>
on: 28.09.2014, 20:52
Od wielu lat walcze z tym nalogiem.
xxx: 24.09.2014, 16:31
a ja tez jestem od tego uzalerzniona
mika: 24.07.2014, 16:33
Czy grzech nieczysty, to dobrze nazwana masturbacja w konfesjonale?
moi:): 04.07.2014, 01:21
Bóg stworzył świat w akcie masturbacji, jako Atum ;) Om namah Shivay :)
przemo: 24.05.2014, 16:39
jak to kiedyś powiedział mi mądry ksiądz "każdy z nas boryka się z różnymi problemami i tak to już jest, że jesteśmy takimi natrętami wobec Jezusa :) wciąż przychodzimy z tym samym grzechem, wciąż postanawiamy i wciąż padamy - jeden walczy z alkoholizmem, drugi z onanizmem, trzeci z czym innym" i cóż poradzić. pamiętajcie kochani, że bez względu na to z jakimi grzechami się borykamy - z miłości będziemy sądzeni!
porada: 15.05.2014, 09:05
Ciało jak jest lubiane, kochane, przytulane i dotykane to jest zdrowe. Tyczy się to głowy, palców u nóg i wszystkiego co jest pomiędzy. Kościół Katolicki daje niewłaściwy wizerunek seksualności człowieka. Jakie są tego następstwa? np Różne choroby narządów seksualnych. Kościół katolicki koduje ludziom, że ich seksualność jest grzechem, że ich ciało jest niedoskonałe. Jak ktoś lubi robić się w balona to ok bo Bóg dał każdemu wolną wolę, można zamknąć oczy i dać się prowadzić jak niewidomy. Są dwie siły: szatańska i Boska i ta szatańska bardzo mocno obstawiła kościół katolicki (nie pisze że cały- że wszystko), seksualność człowieka, edukacje, żywienie, muzykę, telewizje,................ W kościele jest taka modlitwa : Święty Michale Archaniele wspomagaj nas w walce..........a ty mocą ZASTĘPÓW ANIELSKICH szatana i inne złe duchy (istoty które nie posiadają ciała fizycznego ale żyją i istnieją)...... Z tych waszych wypowiedzi w komentarzach wynika, że macie w sobie poczucie winy względem swojego ciała. Szatan i inne złe duchy uwielbiają jak ktoś ma poczucie winy. Wtedy mogą się do takiej osoby dobrać. Trzeba to odwrócić i Podziękować Bogu za to, że możecie czuć jak coś smakuje, jak gra muzyka, jak pachnie kiwatek, że możecie dotykać wszystkiego i swojego ciała też. Podziekować za to że człowiek jest istotą seksualną i za to że jak się dwie osoby dobrze dobierą w parę to pociągają się nawzajem seksualnie co jest bardzo fajnym uczuciem. Proszę zostawić ten komentarz jak ktoś to moderuje. Jestem tego pewien co napisałem.Nie ja to wymyśliłem. Ja to tylko popieram. Bardziej światłe osoby ode mnie to zauważyły ja tylko miałem możliwość poznania ich spojrzenia i stwierdzenia, że ja tak samo to widze... z Bogiem
Sara: 09.05.2014, 05:27
tak onanizm jest ochyda i spustoszeniem.Ja tez mam wzloty i upadki i jest mi z tego bardzo ciezko chociaz robie to czasami teraz a kiedys czesciej.Dlatego jest rozwiazanie trzeba szukac partnera i męża.Trzeba to robić razem i nie będzie grzechu.Wtedy i ja i on będzie zadowolony.Jednak kobiecie męzczyzny jest brak,ponieważ facet jest taki męzki i uroczy.Każdemu życze miłośći i spełnieniu.Głowa do góry zycze sobie i wam wytrawnia.Chociaż jest cieżko.Będe sie za was modlić.Pozdrawiam serdecznie wszystkich
Stanley:28.04.2014: 28.04.2014, 20:47
Jeśli masz problem z onanizmem, a jesteś kawalerem to pomyśl o założeniu rodziny i proś św. Józefa o pomoc. Zaufaj Jezusowi a da ci siłę do pokonania tych słabości.
Hapla: 22.03.2014, 10:42
Ja to robię od 6 lat ale raz w tygodniu wiem że to wina szatana bo normalnie nigdy bym tego nie zrobiła. Zły, ciągle manipuluje mną z czego wychodzi własnie to... Gdy miałam znów zaczynać poprosiłam Jezusa by Szatan nie pozwolił mnie do tego kusić. Po pewnej chwili zaczęłam szukać na internecie modlitw do niego i tak tu trafiłam... W pewnym stopniu ten artykuł dał mi do myślenia. Tą modlitwą będę się bronić. Jezus chce mi pomóc i czekał na to aż go poproszę bo wie że mam jeszcze dobro w sercu. Tak więc walczę z nałogiem i proszę o modlitwę. Aga.
inez: 04.03.2014, 17:41
Jezu ufam tobie
zniewolony: 26.02.2014, 20:17
ja walcze z tym grzechem 15lat, wzloty i upadki i to co mi pomogło to złożenie przysięgi czystości w kościele najpierw na miesiąc na dwa i tak dalej
zniewolony: 26.02.2014, 20:13
ja walcze z tym grzechem 15lat, wzloty i upadki i to co mi pomogło to złożenie przysięgi czystości w kościele najpierw na miesiąc na dwa i tak dalej
(1) [2] [3] [4] [5] [6] [7]

Autor

Treść

Poprzednia[ Powrót ]Następna

[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2021 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej