Opowiadania - strona z dobrymi i mądrymi opowiadaniami do czytania
Ostatnia aktualizacja 19.6.2023 r.
Joanna wracając z pracy przechodziła przez park. W ocienionej alei dostrzegła z ulgą wolną ławkę. Postanowiła na moment odpocząć przed pójściem do przedszkola po trzyletnią córeczkę. Potrzebna była jej chwila wytchnienia. Oczekiwała na drugie dziecko.
* * *
Pewnego dnia wielki Nauczyciel zebrał wszystkich uczniów, by wybrać swego asystenta. "Przedstawię wam problem" - powiedział Mistrz. "Ten, kto go rozwiąże, zostanie moją prawą ręką". Powiedziawszy to, ustawił stolik na środku sali, a na nim postawił cenny porcelanowy wazon, ozdobiony delikatnymi, złotymi różami.
* * *
W pewnej wsi rybackiej, w której mężczyźni opuszczali domy na długi czas i wypływali w morze na swych łodziach, obowiązywało stare, bardzo surowe prawo: cudzołóstwo było karane śmiercią. Żonę, którą w czasie nieobecności męża złapano na zdradzie, zrzucano do morza z nadbrzeżnej skały, ze związanymi rękami i nogami.
* * *
Była biedna wdowa, Sobuśka i syna miała jednego, Sobka, a wolała na niego zawsze Sobuś - chociaż co to był za Sobuś dla tej biednej matki! Już od dziecka byl zły, a im większy, tym gorszy, aż wreszcie nadszedł dzień, w którym postanowił wygnać matkę z chaty.
* * *
Było jeszcze ciemno, kiedy przy łóżku Pawła zaterkotał wysłużony budzik. Zaspany, młody sanitariusz-ochotnik niechętnie uniósł głowę i przez moment nasłuchiwał. Ponieważ ciszy nie mąciło nic oprócz pochrapywania rannych i chorych żołnierzy, Paweł wybrał się na kilkuminutowy spacer dookoła szpitalnego baraku.
* * *
Jedno z najbardziej żywych wspomnień z mojego dzieciństwa związane jest z powrotem ojca z pracy do domu, o godzinie wpół do siódmej wieczorem. Ja i mój brat słyszeliśmy, jak dzwonił wielokrotnie - dla żartu - dopóki jeden z nas nie otworzył mu drzwi.
* * *
Pewnego dnia mój dziadek zaprowadził mnie do parku. Było to mroźne popołudnie zimowe. Dziadek szedł za mną i uśmiechał się, ale czuł w sobie jakiś ciężar. Jego serce było chore, bardzo sfatygowane. Udałem się w kierunku stawu. Był cały zamarznięty. "Chciałbym się poślizgać" - wrzasnąłem...
* * *
Żył kiedyś pewien alchemik, który poświęcił całe swoje życie na szukanie kamienia filozoficznego, rzadkiego magicznego kamienia mającego moc przekształcania żelaznych przedmiotów w złoto. "Zbadam wszystkie kamienie na ziemi, jeden po drugim. Z pewnością znajdę kamień filozoficzny" - myślał. Początkowo wydawało się to sprawą prostą. Alchemik przewiązywał się żelaznym łańcuchem i dotykał nim każdy napotkany kamień. Wędrował i wędrował, a gdy tylko zauważył jakiś kamień, brał go i dotykał go łańcuchem. Ten gest stał się całym jego życiem.
* * *
Drogą wędrowała mamusia z dzieckiem. Dziecko miało w ręce ciastko. Przechodzili obok biednej kobiety, która wyciągnęła rękę do przechodniów. Obok niej siedział skulony, brudny chłopczyk, w nędznej odzieży, zbyt dużej dla niego. Dziecko, trzymając rękę mamusi, zatrzymało się przy chłopcu i przyglądało mu się przerażone.
* * *
Którejś niedzieli, na bramie kościoła wywieszono takie obwieszczenie: "Aby umożliwić wszystkim przyjście do kościoła, w najbliższą niedzielę zorganizujemy "specjalną niedzielę bez usprawiedliwień". W zakrystii zostaną umieszczone łóżka dla wszystkich tych, którzy twierdzą: "Niedziela jest jedynym dniem tygodnia, w którym mogę się wyspać". Przygotowany zostanie specjalny sektor miękkich foteli dla tych, którzy uważają, że ławki są niewygodne.
* * *
Żyła kiedyś dziewczynka o imieniu Cecylia. Jej rodzice pracowali bardzo dużo. Była to dobra, szczęśliwa rodzina. Brakowało tylko jednego, ale dopiero w pewnym momencie zauważyła to Cecylia. Pewnego dnia, gdy Cecylia miała 9 lat, po raz pierwszy nocowała w domu swej przyjaciółki Adeli. Gdy nadeszła pora spoczynku, mamusia Adeli odsunęła trochę ich kołderki i każdą pocałowała na dobranoc. "Kocham cię" - powiedziała mamusia do Adeli. "Ja też cię kocham" - szepnęła dziewczynka. Cecylia była wytrącona z równowagi i nie mogła zasnąć. Nikt nigdy nie całował jej na dobranoc ani nie powiedział jej, że ją kocha. Przez całą noc nie spała, rozmyślając i zastanawiając się nad tym. "A przecież tak powinno być".
* * *
Któregoś dnia pewien mężczyzna dowiedział się, że Bóg zamierza go odwiedzić.
"Mnie?" - zaniepokoił się. "W moim domu?". Zaczął gorączkowo biegać po wszystkich pokojach, wszedł po schodach, aż na dach. Znów zszedł i szybko udał się do piwnicy. Zobaczył swój dom innymi oczyma, teraz, gdy miał przyjść Bóg.
* * *
Żył kiedyś bardzo smutny król, który miał służącego, człowieka niezwykle szczęśliwego. Ten poruszał się zawsze z wielkim uśmiechem na twarzy. "Sługo" - spytał pewnego dnia król - "jaka jest tajemnica twojej wesołości?".
* * *
Najnowsze opowiadania
Tego samego dnia, w kilka miesięcy po urodzeniu, mały, kulawy Leonardo (nazywany Leo) i Tommaso znaleźli się w instytucie dla dzieci pozbawionych rodziny. Wolontariuszki były dla nich bardzo dobre, trochę mniej dzieci ze szkoły podstawowej, do której chodzili. Często wykazywały okrucieństwo wobec nieśmiałego Leo, ale Tommaso umiał je ustawić, gdyż był dzieckiem silnym i inteligentnym.
* * *
Chociaż zima 1942 roku była jak wszystkie okupacyjne - i długa, i ciężka, to pierwsza połowa maja owego roku była niewiele lepsza. Nocami, rano i wieczorem ziąb przejmował człowieka na wylot.
* * *
Wielu pustelników mieszkało w pobliżu źródła. Każdy z nich zbudował sobie swoją chatę i spędzał dni w głębokiej ciszy, na rozważaniach i na modlitwie. Każdy w skupieniu wzywał obecności Boga. Bóg chciał ich odwiedzić, ale nie udało mu się znaleźć drogi. Widział jedynie odległe od siebie punkciki, pośród rozległej pustyni.
* * *
Mały czarodziej był zawsze wesoły i w dobrym humorze. Ale w ostatnim okresie ogarniały go nagłe smutki i myśli pełne czarnych chmur. Jabłka są dojrzałe - myślał - a ja nie mam nikogo, z kim mógłbym podzielić się pięknym, czerwonym owocem. Grzyby obrodziły w lesie, ale nie mam nikogo, kto by ze mną poszedł pozbierać je i wspólnie przygotować smakowitą pizzę z grzybkami. I wzdychał, myśląc o tym, jak wspaniale byłoby mieć przyjaciela.
* * *
Pewna dziewczyna została przyjęta do szpitala w ciężkim stanie, w wyniku poważnej choroby. Wiedziała, że jej koniec jest bliski i że nie ma dla niej ratunku.
* * *
Pewnego dnia do jednego ze szpitali został przyjęty - na oddział intensywnej terapii - pacjent o imieniu Karol. Był to mężczyzna wysoki i potężny, który miał raka kości. Chociaż bardzo cierpiał, rzadko się skarżył. Żona otaczała go wielką miłością i starała się na wszystkie sposoby, by miał jak najlepszą opiekę.
* * *
Trzy osoby znalazły się pewnego dnia na brzegu rzeki o wodach spienionych i groźnych. Osoby te musiały przeprawić się na drugi brzeg. Była to dla nich sprawa bardzo ważna.
* * *
Na probostwo zapukał chłopak, brudny i nędznie ubrany. Był to dostawca narkotyków, poszukiwany przez policję i przez bandę okrutnych rywali. Nie wiedział, gdzie ma się ukryć. Wiekowy ksiądz, który otworzył drzwi, był zakłopotany tą wizytą. "Proszę mnie wpuścić, ojcze. Jestem zrozpaczony". "Dobrze, tej nocy możesz tu pozostać, ale jedynie przez jedną noc. Jutro rano musisz odejść".
* * *
"Jeśli nie pozwolisz mi tego zrobić, nie będę mogła pójść do szkoły! Wstydziłabym się strasznie. To jest bardzo ważne, mamusiu!". Elena wybucha płaczem. To jest jej najskuteczniejsza broń. "Uff! Rób jak chcesz..." - gdera matka, rzucając łyżeczkę do zlewu. "Będziesz wyglądała jak potwór. Tym gorzej dla ciebie!".
* * *
Każdego ranka Klaudiusz, udając się wcześnie do pracy, kierował od czasu do czasu wzrok na dach swego domu, by zobaczyć, jak dym unosi się w górę, rozpościera w powietrzu i roztapia w lazurze nieba.
* * *
Tuż po wojnie pewien kardynał spotkał Alberta Einsteina, jednego z największych fizyków wszechczasów.
- Mam wiele szacunku dla religii - mówi Einstein - ale wierzę w matematykę. U Eminencji sprawa ma się chyba odwrotnie?
* * *
Wyrok był okrutny. Cóż... trzeba będzie znów stracić. Trzej sędziwi starcy wyszli już z ratusza i stanęli na podwyższeniu, obok nowego pomnika na starym cokole. Ludziska zbiegli się ze wszystkich ulic i zaułków. Cisną się teraz na rynku powstrzymywani halabardami straży pokrzykującej groźnie prosto w otępiałe twarze. Kat, pień i topór.
* * *
Byłem wyjątkowo zmęczony. Tego poranka nawet zaspałem. Niespodziewanie zapukał do drzwi Jezus. Zaraz potem, nie czekając, wszedł do mego pokoju. Nawet nie było czasu przestraszyć się. Wymieniliśmy pozdrowienia.
* * *
Pewnego razu byt sobie bardzo bogaty młynarz. U tego młynarza pracował ciężko młynarczyk - Józek. Mieszkał on w lichej chałupince z niewidomą siostrą. Pomimo ciężkiej pracy młynarczyk mało zarabiał, tylko tyle że na liche życie starczało, dlatego zadłużył się u młynarza...
* * *
Tylko pamiętaj, musisz być szczególnie grzeczny w czasie Adwentu, bo inaczej nie narodzi się dla ciebie Pan Jezus - powiedziała mama. Janek pamiętał o tym, ale nie wiedział, co to znaczy. Wstydził się zresztą, że taki jest niemądry i nie śmiał nikogo pytać.
* * *
Po niebie rozeszła się plotka: święty Mikołaj się zbuntował. Na razie jeszcze nie wiadomo, co się stało, w czym rzecz i o co chodzi. Ale już wszyscy wiedzieli, że święty Mikołaj się zbuntował. Chociaż prawdę mówiąc, to niektórzy nie chcieli w to uwierzyć. Jak to? Święty Mikołaj?
* * *
List ten znalazła pielęgniarka w szpitalu, leżał pod poduszką pewnego chłopaka, który niedawno na tym łóżku zakończył życie.
* * *
Nad brzegiem strumyka zasnęła maleńka muszka. Z głębi lasu dał się słyszeć głuchy i potężny ryk. Biedna muszka ogromnie się przestraszyła. Wielki, tłusty lew ryczał z całych sił, szukając kolacji dla siebie.
* * *
Mały Janek był nieznośnym dzieckiem. Jego rodzice zaprowadzili go do świętego człowieka, do którego wszyscy udawali się z prośbą o radę w najtrudniejszych sprawach.
* * *
W czasie wycieczki w górach pewien mężczyzna nagle ześlizgnął się po stromym zboczu. Obijając się i kalecząc o głazy, starał się opóźnić, jak tylko można, niebezpieczny upadek. Złapał rękoma za krzew na brzegu okropnej przepaści.
* * *
"Przybędę jutro. Czekajcie na Mnie. Podpisano: Jezus". Wiadomość ta poruszyła całe miasto. Proboszcza, burmistrza, wybitnych obywateli. Wszyscy zaczęli rozmyślać o tym, co należy zrobić, aby przyjęcie Jezusa w ich miasteczku stało się rzeczywiście pamiętne dla Syna Bożego.
* * *
Mauro pochodził z uczciwej rodziny, składającej się z kochających rodziców, dwóch braci i siostry, ludzi odnoszących sukcesy w życiu społecznym i szkolnym. Mieszkali oni w ładnej dzielnicy i Mauro miał wszystko, czego może pragnąć chłopak.
* * *
W jasny, wietrzny poranek marcowy, dziecko z pomocą dziadka wypuściło wspaniały latawiec. Niesiony przez wiatr, unosił się coraz wyżej, aż wreszcie stał się maleńkim punkcikiem w przestworzach. Sznur rozwijał się i podążał za latawcem ku górze, ale dziadek silnie przywiązał jego koniec do ręki dziecka.
* * *
W czasie ostatniej bezlitosnej wojny, lotnisko w Bagdadzie i tereny graniczące z nim zostały zamienione w stosy gruzów. Kiedyś, pośród płyt cementu i porozrywanych blach, dał się słyszeć płacz.
* * *
Troje przedsiębiorców zdołało zmienić niespodziewane trudności w pełen sukces. W początkach swojej kariery, podczas drugiej wojny światowej, Ruth Handler, jej mąż Elliott oraz ich wspólnik, Harold "Matt" Matson zaprojektowali ramki do fotografii z odpadów pleksiglasu i innego tworzywa.
* * *
Wreszcie nadszedł dzień wystawienia jasełek. Moja siostrzenica, Kaitlinn, była tak przejęta swoją rolą, że przypuszczałem, iż to jedna z głównych, choć nic nie wspomniała na ten temat. Widziałem pastuszków przestępujących z nogi na nogę w rogu sceny mającym przedstawiać pastwisko dla owiec. Maryja i Józef stali z powagą przy żłóbku. Z tyłu niecierpliwie czekali na swoją kolej Trzej Królowie.
* * *
Znany mistrz z zakresu łucznictwa zorganizował zawody wśród swoich uczniów, by ocenić stopień ich przygotowania. W określonym dniu na jednym z drzew rosnących na końcu polany umieszczono drewnianą tarczę z czerwonym kółkiem w środku.
* * *
Mimo bardzo mroźnej pogody Dorota, Maja i Justyna nie spieszyły się do domu. Rozmawiały o czymś z przejęciem i przystawały co chwilę. Najgłośniejsza była Maja, która pokazywała coś rękoma i objaśniała.
* * *
Ania ma dziewięć lat, długie jasne włosy, niebieskie oczy i zawsze uśmiechniętą buzię. Teraz ta buzia nie zamyka się nawet na chwilę! Bo Ania wróciła właśnie z wakacji w mieście, gdzie była przez dwa tygodnie u cioci Eli i swej kuzynki Magdy. Ile wrażeń!
* * *
Agnieszka w swoim pokoju odrabiała lekcje, a Jacek dotrzymywał mamie towarzystwa w kuchni.
- Dzisiaj w przedszkolu malowaliśmy farbami plakatowymi - zdawał swoją codzienną relację.
* * *
Król Hiszpanii wysłał kiedyś młodego szlachcica na dwór swojego królewskiego sąsiada. Monarcha ten przyjął posła ze słowami:
* * *
Właśnie stwierdzono, że dziecko skłamało. Ojciec, wyrozumiały i nowoczesny, wiedział, że to kłamstwo nie było ważne, ale ważne było moralne pojęcie kłamstwa.
* * *
Właśnie stwierdzono, że dziecko skłamało. Ojciec, wyrozumiały i nowoczesny, wiedział, że to kłamstwo nie było ważne, ale ważne było moralne pojęcie kłamstwa.
* * *
Jakaś kobieta w przestarzałej odzieży weszła do sklepu spożywczego. Zbliżyła się do kierownika i po cichu spytała, czy może uzyskać trochę żywności na kredyt. Tłumaczyła mu, że mąż jest chory i nie może pracować, a ich dzieci (czwórka) są głodne. Mężczyzna warknął zniecierpliwiony i kazał jej odejść.
* * *
Była żoną słynnego i podziwianego uczonego, kandydata do Nagrody Nobla z dziedziny chemii. Ale była też kobietą samotną i smutną, z powodu ciągłej nieobecności męża, który wciąż przesiadał się z jednego samolotu na drugi, z jednej konferencji udawał się na drugą.
* * *
Święty Pachomiusz chciał poznać znaczenie życia i codziennie rozważał święte słowa i słowa mędrców, którzy odkryli tę tajemnicę.
Pewnej nocy Pan spełnił jego życzenie i zesłał mu sen.
* * *
Spis opowiadań (1089 opowiadań)
|
|
Żyła kiedyś pewna rodzina, spokojna i pogodna. Mieszkała w małym domku na przedmieściach mia-sta. Pewnego wieczoru jej członkowie siedzieli przy kolacji, gdy nagle usłyszeli pukanie do drzwi. Ojciec poszedł i otworzył je. Na progu stanął starzec w zniszczonej odzieży i obdartych spodniach. Niósł kosz pełen warzyw. Spytał domowników, czy nie kupiliby ich trochę. Oni rzeczywiście coś wzięli, gdyż chcieli się go pozbyć.
* * *
Wielki król otrzymał w darze dwa malutkie sokoły i powierzył je zwierzchnikowi sokolników, aby je wyszkolił. Po kilku miesiącach nauczyciel ten zakomunikował, że jeden z dwóch sokołów jest już wyszkolony.
"A drugi?" - zapytał król.
* * *
Gołębica została stworzona dopiero niedawno, ale ciągle się skarżyła. Dobry Bóg przyjął ją w swym wspaniałym ogrodzie.
- "Panie wszechświata, jakiś kot ciągłe mnie śledzi i chce mnie zabić i pożreć. Dlatego ja spędzam dni na rozpaczliwej ucieczce, posługując się nic nie wartymi nóżkami, które mi dałeś!".
* * *
Troje przedsiębiorców zdołało zmienić niespodziewane trudności w pełen sukces. W początkach swojej kariery, podczas drugiej wojny światowej, Ruth Handler, jej mąż Elliott oraz ich wspólnik, Harold "Matt" Matson zaprojektowali ramki do fotografii z odpadów pleksiglasu i innego tworzywa.
* * *
Pewnego dnia święty przeor Antoni dyskutował z młodzieńcami, którzy podobnie jak on zdecydowali się na spędzenie swojego życia na pustyni. Zbliżył się wtedy do nich z szacunkiem pewien myśliwy, polujący na zwierzynę.
Widząc świętego przeora, jak wraz z otaczającymi go uczniami śmiał się wesoło i kiwał głową, podszedł do nich i zażądał, aby przestali się śmiać i nie płoszyli mu zwierzyny...
* * *
Parafialna grupa zajmująca się studiowaniem Pisma Świętego zaznajamiała się bliżej z wybitnymi postaciami występującymi w Biblii. Uczestnicy spotkania zostali poproszeni, by powiedzieli, którą z tych postaci chcieliby być.
Jedna z kobiet powiedziała: "Rut", inna - "Maryją". Starszy mężczyzna chciałby być królem Salomonem, jakiś młodzieniec - świętym Pawłem. Wtem pewna dziewczyna wyrwała się...
* * *
Pewna kobieta utrzymywała, że ukazał jej się Bóg. Poszła zatem poradzić się do swojego biskupa. Dobry biskup powiedział jej:
- Droga pani, być może pani wierzy w iluzję! Musi pani zrozumieć, że jestem biskupem diecezji i mam możliwość oceny, czy te wizje są prawdziwe, czy fałszywe...
* * *
Od kilku dni niemal w całym kraju panowała słoneczna pogoda. Na Wybrzeżu słońce piekło od rana do zachodu. W Ustce zaroiło się. Na plaży trudno było o zdobycie wolnego miejsca. A morze jakby przygotowało wszystkie swoje uroki na przyjazd gości. Kolor wody zmieniał się w ciągu dnia od zieleni do granatu. Fale szumiały cicho, tylko od czasu do czasu poryw wiatru uderzał o prawie gładką taflę wody. Wczasowicze cieszyli się słoneczną pogodą i orzeźwiającym morskim powietrzem. Przyjechali tu, aby nabrać sił na cały rok pracy.
* * *
- Ktoś musi czuwać, by Ziemia mogła istnieć.
Siedział w pozycji lotosu z rozwartymi i wzniesionymi w górę rękami. Był świt. Rodził się dzień. Na wschodzie niebo powoli odcinało się od ziemi. Wąski pas delikatnego różu stawał się szerszy i bardziej nasycony. Gasły gwiazdy. Z dalekiej dżungli w dolinie dolatywały regularny, jak w zegarku, ale coraz cichszy krzyk nocnego ptaka. Żegnał ciemności.
- Duchu święty, otwieram siebie, swoje ciało i swoją duszę, serce i umysł. Zstąp we mnie, zamieszkaj jak w żywej świątyni. I promieniuj na innych, na świat...
* * *
Pewien dobry, aczkolwiek słaby chrześcijanin spowiadał się, jak zwykle, u swojego proboszcza. Jego spowiedzi przypominały zepsutą płytę: zawsze te same uchybienia, a przede wszystkim ten sam poważny grzech.
- Koniec tego! - powiedział mu pewnego dnia zdecydowanym tonem proboszcz. - Nie możesz żartować sobie z Boga. Naprawdę ostatni już raz rozgrzeszam cię z tego przewinienia. Pamiętaj o tym!
* * *
Przez pewne lotnisko na Dalekim Wschodzie przeszła ulewna burza. Pasażerowie przebiegali w pośpiechu płytę lotniska, by dostać się na pokład DC3, który czekał gotowy do odlotu.
Pewien przemoczony do szpiku kości misjonarz, znalazł sobie wygodne miejsce przy oknie. Miła stewardesa pomagała pasażerom w rozlokowaniu się.
Nadchodził już moment odlotu i jakiś członek załogi zamknął potężne drzwi samolotu.
* * *
Pewnego pięknego dnia Piękno i Brzydota spotkały się na plaży. Postanowiły się wykąpać. Zdjęły ubrania i zaczęły się pluskać w morskiej wodzie. Po chwili Brzydota wróciła na brzeg, włożyła na siebie ubranie Piękna i poszła swoją drogą.
* * *
Podczas Wniebowstąpienia Jezus rzucił okiem w kierunku ziemi znikającej w ciemności. Tylko nieliczne, maleńkie światła błyszczały nieśmiało w mieście Jeruzalem.
Archanioł Gabriel, który przybył na powitanie Jezusa, zapytał:
- Panie, co to za światełka?
* * *
Zapytano kiedyś człowieka koło osiemdziesiątki o sekret jego niezwykłej żywotności.
"No cóż", odparł, "nie piję, nie pałę, i codziennie przepływam milę".
* * *
Bardzo pobożny człowiek znalazł się w trudnej sytuacji, zaczął się więc modlić w następujący sposób: "Panie, przypomnij sobie te wszystkie lata, kiedy służyłem Ci najlepiej jak mogłem, o nic nie prosząc w zamian. Teraz, gdy jestem stary i zrujnowany, proszę Cię o przysługę, pierwszy raz w życiu i wierzę, że mi nie odmówisz: proszę Cię, pozwól mi wygrać na loterii".
* * *
Młody kompozytor przyszedł kiedyś do Mozarta, aby zasięgnąć jego opinii w sprawie rozwoju swego talentu.
"Radziłbym ci zacząć od prostszych rzeczy", rzekł Mozart. "Na przykład, od piosenek".
* * *
Młody kompozytor przyszedł kiedyś do Mozarta, aby zasięgnąć jego opinii w sprawie rozwoju swego talentu.
"Radziłbym ci zacząć od prostszych rzeczy", rzekł Mozart. "Na przykład, od piosenek".
* * *
Lipiec był tego roku słoneczny i wszyscy mieli już dość trzydziestostopniowych upałów. Nic więc dziwnego, że nad rzeką nie brakowało amatorów kąpieli. Dwaj bliźniacy, Piotr i Paweł siedzieli po szyję w wodzie i żartowali, że nadal się pocą, bo są zupełnie mokrzy. Raptem niecodzienny widok przykuł ich uwagę. Na brzegu pojawiła się drobna kobieta, która z trudem popychała przed sobą stary i ciężki wózek inwalidzki.
* * *
Pewna kobieta śniła, że weszła do nowiutkiego sklepu na rynku i ku swemu zdziwieniu zobaczyła Boga za ladą. "Co tu sprzedajesz?" spytała.
"Wszystko, co tylko chcesz", rzekł Bóg.
* * *
Stara kobieta zauważyła, jak z naukową wręcz precyzją, jej kogut zaczyna piać codziennie tuż przed wschodem słońca; doszła więc do wniosku, że pianie koguta powoduje ranne pojawianie się słońca.
Więc kiedy jej kogut nagle zdechł, pośpiesznie zastąpiła go innym, aby słońce pojawiło się na horyzoncie następnego ranka.
* * *
Matka: "Co się twojej dziewczynie w tobie podoba?".
"Ona uważa, że jestem przystojny, utalentowany, mądry i że jestem dobrym tancerzem".
* * *
Czuję smutek trzykrotnie większy niż zwykle. Wiem czemu, ale nie chcę się do tego przyznać. Nigdy. Boli mnie serce tak mocno, że nie mam siły robić cokolwiek. Nie widzę sensu w tym, co się dzieje wokół mnie, a chciałabym się móc wypłakać, by te złe emocje zniknęły. Dobrze by było tak się oczyścić, ale jedyną osobą, która potrafiła wycisnąć ze mnie łzy, był mój - pożal się Boże - ojciec.
* * *
Na przyjęciu w Japonii, poczęstowano gościa popularnym japońskim drinkiem. Już po wypiciu jednego, zauważył, że meble w pokoju ruszają się.
"To bardzo mocne", rzekł do gospodarza.
* * *
Bardzo dawno temu w dalekim kraju żyło razem trzech mnichów, którzy opuścili swój klasztor, aby wieść jeszcze bardziej surowe życie w samotności opuszczonej góry. Spotkali tam prostego człowieka imieniem Joe, który z trudem utrzymywał się z małego kawałka ziemi. W swojej prostocie uważał za zaszczyt, że pozwolono mu usługiwać tak świętym osobom i związał się z nimi jako ich zakrystianin, kucharz i złota rączka od różnego rodzaju napraw.
Najstarszym z pustelników był Serapion Mistyk, człowiek modlitwy, który potrafił spędzać siedem godzin dziennie na kolanach, bez opuszczenia ani jednego dnia. Drugim z kolei był Meliton Asceta, człowiek umartwienia, który potrafił za jednym razem pozostawać bez jedzenia przez tydzień. Najmłodszym z nich był Felimon Ekstatyk, człowiek tak oddany kontemplacji Boga, że często popadał w długie transy ekstazy, całkowicie niepomny na to, co się dzieje wokół niego.
* * *
Słoń oddalił się od stada i uciekając, przebiegł przez mały drewniany most zawieszony nad wąwozem.
Stara, zniszczona konstrukcja drżała i skrzypiała, ledwie wytrzymując ciężar słonia.
* * *
Dwóch mnichów było w podróży. Jeden z nich pełen był ducha zdobywania, drugi wierzył w wyrzeczenia. Całymi dniami dyskutowali o swojej duchowości, dopóki pod wieczór nie poszli nad brzeg rzeki.
* * *
Goldberg miał najpiękniejszy ogród w mieście i za każdym razem, gdy rabin koło niego przechodził, wołał do Goldberga, "Twój ogród to rzecz wyjątkowo piękna. Pan i ty jesteście wspólnikami".
* * *
Kapłan siedział przy swoim biurku koło okna, przygotowując kazanie o opatrzności, gdy usłyszał coś, co brzmiało jak wybuch. Wkrótce ujrzał, ludzi biegających w panice tam i z powrotem; okazało się, że pękła tama, rzeka wezbrała i ludzie się ewakuowali.
* * *
W pewnym mieście żył sobie przystojny i dobry młodzieniec, był bardzo pracowity i uczynny Wszyscy wokoło go szanowali, wiele dziewcząt chciało z nim związać swoje życie, lecz on nie był skory do ożenku. Żył samotnie trochę z dala od zgiełku tego świata, niektórzy złośliwi, co zazdrościli mu tego, jakim jest, mówili, że jest dziwakiem. Był inny od pozostałych młodzieńców w jego wieku, to prawda, ale może właśnie dlatego tyle dziewcząt wzdychało do niego i chciało go mieć za swojego męża.
* * *
Stara legenda głosi, że w pewnym mieście żyło sobie dwoje młodych ludzi. Oboje oni wyczytali w pewnej starej księdze, że jest na końcu świata takie miejsce, gdzie ziemia styka się z niebem. Postanowili oni wyruszyć na poszukiwanie tego cudownego miejsca. Przysięgali sobie, że nie wrócą, póki go nie znajdą.
* * *
W pewnym mieście żył sobie przystojny i dobry młodzieniec, był bardzo pracowity i uczynny Wszyscy wokoło go szanowali, wiele dziewcząt chciało z nim związać swoje życie, lecz on nie był skory do ożenku. Żył samotnie trochę z dala od zgiełku tego świata, niektórzy złośliwi, co zazdrościli mu tego, jakim jest, mówili, że jest dziwakiem. Był inny od pozostałych młodzieńców w jego wieku, to prawda, ale może właśnie dlatego tyle dziewcząt wzdychało do niego i chciało go mieć za swojego męża.
* * *
Don Camillo nie należał nigdy do ludzi nieśmiałych w mowie i kiedy we wsi zdarzyła się pewna szpetna historia, w którą zamieszani byli starzy zasiedziali farmerzy i dziewczęta, don Camillo podczas nabożeństwa zaczął wprawdzie kazanie ogólnikowe i stateczne, ale fiagle, gdy spostrzegł w pierwszym rzędzie słuchaczy jednego z tych zbereźników, poniosło go: przerwał w pół słowa, obrócił się do wielkiego ołtarza, zarzucił Chrystusowi Ukrzyżowanemu zasłonę na głowę, żeby nie słyszał, i ująwszy się pod boki dokończył kazania po swojemu; a tak donośny był głos dobywający się z jego potężnej piersi i takie wypowiadał słowa, że aż trząsł się sufit wiejskiego kościółka.
* * *
- Panie Boże, czym jest dla Ciebie tysiąc lat?
- Jedną chwilką. - odparł Przedwieczny, nie mrugnąwszy nawet okiem.
- A czym dla Ciebie, o Wszechmogący, jest milion dolarów? - pytał dalej człowiek.
* * *
Czekamy na Wasze opowiadania. Przyślij do nas e-mail: admin@adonai.pl
|