Opowiadania - strona z dobrymi i mądrymi opowiadaniami do czytaniaOstatnia aktualizacja 28.1.2023 r.Najnowsze opowiadaniaMały ślad kroków![]()
Mały czarodziej![]()
Dlaczego to spotyka właśnie mnie?![]()
Wszystko jest w porządkuy![]()
Czasami wystarcza odrobina pokory![]()
Jutro rano musisz odejść![]()
Decyzja klasy![]()
Głos i gitara![]()
Gdyby matematyka przeczyła religii...![]() - Mam wiele szacunku dla religii - mówi Einstein - ale wierzę w matematykę. U Eminencji sprawa ma się chyba odwrotnie?
Tak kończy poeta![]()
Przygoda katechety![]()
W ubogich żyje żywy Chrystus![]()
Kto chce zepsuć Święta?![]()
Bunt świętego Mikołaja![]()
To On przychodzi do mnie tej ostatniej nocy![]()
Lew i muszka![]()
Tajemnica nawracania ludzi![]()
Zmów modlitwę i skacz!![]()
Przybędę jutro. Czekajcie na Mnie. Podpisano: Jezus![]()
Nadzwyczajna kobieta![]()
Wspaniały latawiec![]()
Po bombardowaniu![]()
Sukces dzięki przeciwnościom![]()
Główna rola w jasełkach![]()
Mistrz łucznictwa![]()
Poświęcenie![]()
Sztuczna kość![]()
Pierwsze ostrzeżenie![]() - Dzisiaj w przedszkolu malowaliśmy farbami plakatowymi - zdawał swoją codzienną relację.
Mądrość czy kozioł![]()
Zakochany król![]()
Jakże łatwo jest dać fałszywe świadectwo!![]()
Jedynie Bóg zna wagę modlitwy![]()
Oczy chemika![]()
Jak pustelnik Pachomiusz poznał tajemnicę znaczenia życia![]() Pewnej nocy Pan spełnił jego życzenie i zesłał mu sen.
Niewidomy żebrak![]()
Leniwy sokół![]() "A drugi?" - zapytał król.
Dałem ci skrzydła, aby uniosły cię do nieba!![]()
Sukces dzięki przeciwnościom![]()
Siódmego dnia odpoczywał nawet Bóg![]() Widząc świętego przeora, jak wraz z otaczającymi go uczniami śmiał się wesoło i kiwał głową, podszedł do nich i zażądał, aby przestali się śmiać i nie płoszyli mu zwierzyny...
Przeto zawsze jestem z tobą![]() Jedna z kobiet powiedziała: "Rut", inna - "Maryją". Starszy mężczyzna chciałby być królem Salomonem, jakiś młodzieniec - świętym Pawłem. Wtem pewna dziewczyna wyrwała się...
Objaw mi, proszę, prywatne i osobiste grzechy mojego biskupa![]() - Droga pani, być może pani wierzy w iluzję! Musi pani zrozumieć, że jestem biskupem diecezji i mam możliwość oceny, czy te wizje są prawdziwe, czy fałszywe...
Bursztyn to skarb, a skarbu trzeba długo szukać![]()
Każda miłość na ziemi to uśmiech Boga!![]() Siedział w pozycji lotosu z rozwartymi i wzniesionymi w górę rękami. Był świt. Rodził się dzień. Na wschodzie niebo powoli odcinało się od ziemi. Wąski pas delikatnego różu stawał się szerszy i bardziej nasycony. Gasły gwiazdy. Z dalekiej dżungli w dolinie dolatywały regularny, jak w zegarku, ale coraz cichszy krzyk nocnego ptaka. Żegnał ciemności. - Duchu święty, otwieram siebie, swoje ciało i swoją duszę, serce i umysł. Zstąp we mnie, zamieszkaj jak w żywej świątyni. I promieniuj na innych, na świat...
Wciąż wyznajesz ten sam grzech. Koniec tego!![]() - Koniec tego! - powiedział mu pewnego dnia zdecydowanym tonem proboszcz. - Nie możesz żartować sobie z Boga. Naprawdę ostatni już raz rozgrzeszam cię z tego przewinienia. Pamiętaj o tym!
Jest już za późno... musimy odlatywać![]() Pewien przemoczony do szpiku kości misjonarz, znalazł sobie wygodne miejsce przy oknie. Miła stewardesa pomagała pasażerom w rozlokowaniu się. Nadchodził już moment odlotu i jakiś członek załogi zamknął potężne drzwi samolotu.
Spotkanie piękna i brzydoty![]()
Stanowisz część Bożego planu i jesteś niezastąpiony![]() Archanioł Gabriel, który przybył na powitanie Jezusa, zapytał: - Panie, co to za światełka?
Żywotność na stare lata![]() "No cóż", odparł, "nie piję, nie pałę, i codziennie przepływam milę".
Dlaczego nie kupisz kuponu loteryjnego?![]()
Mój nowotwór przyniósł w życiu tyle dobra...![]() "Radziłbym ci zacząć od prostszych rzeczy", rzekł Mozart. "Na przykład, od piosenek".
Krótka rada Mozarta![]() "Radziłbym ci zacząć od prostszych rzeczy", rzekł Mozart. "Na przykład, od piosenek".
Nigdy tych wakacji nie zapomnę![]()
Kupując nasiona, nie owoce![]() "Wszystko, co tylko chcesz", rzekł Bóg.
Stara kobieta i jej kogut![]() Więc kiedy jej kogut nagle zdechł, pośpiesznie zastąpiła go innym, aby słońce pojawiło się na horyzoncie następnego ranka.
Co się twojej dziewczynie w tobie podoba?![]() "Ona uważa, że jestem przystojny, utalentowany, mądry i że jestem dobrym tancerzem".
Pożegnanie z ojcem![]()
Trzęsienie ziemi i alkohol![]() "To bardzo mocne", rzekł do gospodarza.
Śmierć świętego pustelnika![]() Najstarszym z pustelników był Serapion Mistyk, człowiek modlitwy, który potrafił spędzać siedem godzin dziennie na kolanach, bez opuszczenia ani jednego dnia. Drugim z kolei był Meliton Asceta, człowiek umartwienia, który potrafił za jednym razem pozostawać bez jedzenia przez tydzień. Najmłodszym z nich był Felimon Ekstatyk, człowiek tak oddany kontemplacji Boga, że często popadał w długie transy ekstazy, całkowicie niepomny na to, co się dzieje wokół niego.
"O rany, ale pohuśtaliśmy tym mostem"![]() Stara, zniszczona konstrukcja drżała i skrzypiała, ledwie wytrzymując ciężar słonia.
Akceptacja i wyrzeczenie![]()
Bóg i ty jesteście wspólnikami![]()
Trzy łódki do ciebie wysłałem![]() Sens miłości![]() Miejsce, gdzie ziemia styka się z niebem![]() Chłopiec, który mało mówił![]()
Ja mu przebaczyłem i ty też musisz mu przebaczyć![]()
Panie... może dałbyś mi jeden grosz?![]() - Jedną chwilką. - odparł Przedwieczny, nie mrugnąwszy nawet okiem. - A czym dla Ciebie, o Wszechmogący, jest milion dolarów? - pytał dalej człowiek.
Wydała się archaniołowi niemal zbyt młoda, by w ogóle mieć dziecko, a co dopiero właśnie to Dziecię, ale powierzono mu tę misję i musiał się z niej wywiązać. Powiedział jej, jakie imię będzie nosić Dziecię i kim Ono będzie, a także coś o Tajemnicy, w której przyjdzie jej uczestniczyć. "Nie lękaj się, Maryjo" - rzekł.
Pewnego dżdżystego poranka Barry poszedł przed śniadaniem na samotny spacer po lesie. Kiedy szedł po chlupiącym błocie wśród sosen i cedrów, przypomniał mu się podobny poranek, kiedy jako mały chłopiec ujrzał, jak jego dziadek idzie samotnie do tego właśnie lasu. Po jego powrocie Barry zapytał go, gdzie był i co tam robił. Dziadek uśmiechnął się, objął wnuka i powiedział: "Chodźmy na śniadanie".
Sparky Anderson, kierownik klubu baseballowego Tygrysy z Chicago, utrzymuje, że pewność siebie jest może najważniejszym czynnikiem decydującym o dobrej grze. Na początku sezonu w 1989 roku, kiedy Tygrysy regularnie przegrywały wszystkie mecze, Anderson cały czas powtarzał, że ma pełne zaufanie do umiejętności swoich zawodników.
Śniło mi się, że wpadłem do głębokiego dołu Pewien młody człowiek z przejęciem opowiadał spowiednikowi sen. który miał poprzedniej nocy: "Śniło mi się, że wpadłem do głębokiego dołu. Nie mogłem się wydostać i tkwiłem tam zrozpaczony. Nadszedł wyznawca konfucjanizmu i powiedział: "Przyjacielu, dam ci pewną radę: jeśli uda ci się wydobyć z kłopotu, nigdy już weń nie wpadaj".
Marzenia, na których można budować Nie tak znów dawno temu pewien człowiek jeździł zaprzężonym w konia wozem od sklepu do sklepu, sprzedając swoje sery. Po drodze opowiadał koniowi - Paddyemu - o swoich marzeniach. Ale choć pracował ciężko przez długie godziny, sprzedaż kulała, a długi rosły. Któregoś dnia jeden z przyjaciół powiedział mu bez owijania w bawełnę: "Lew, albo jesteś zbyt uparty, żeby to przyznać, albo zbyt tępy, żeby to zrozumieć, ale przegrałeś".
Robią to, co trzeba, żeby żyć w obfitości Jezus powiedział: "Ja przyszedłem po to, aby [owce] miały życie i miały je w obfitości" (J 10,10). Dlaczegóż więc tyle osób zadowala się w życiu czymś mniejszym albo nawet najmniejszym? Czy zdarzyło wam się słyszeć pytanie ucznia: "Co muszę umieć na klasówce"? Albo kogoś, kto chce wiedzieć, jakie minimum trzeba spełnić? Z życiem w obfitości jest podobnie jak z marketingowym podziałem produktów na dobre, lepsze i najlepsze.
Spytano kiedyś pewnego przedsiębiorcę: - Czym się pan zajmuje? - Jestem chrześcijaninem - brzmiała odpowiedź.
Przeprawa przez rzekę trudności Znużony wędrowiec dotarł nad rzekę. Żaden most nie prowadził na drugą stronę. Była zima i rzekę pokrywała warstwa lodu. Robiło się ciemno, a podróżny chciał się dostać na drugi brzeg przed zapadnięciem nocy. Zastanawiał się, czy lód wytrzyma pod jego ciężarem. Wreszcie, z wahaniem i wielkim strachem, zaczął ostrożnie pełznąć na czworakach. Miał nadzieję, że dzięki takiemu rozłożeniu ciężaru ciała zmniejszy się prawdopodobieństwo, iż lód się pod nim załamie.
Pewnego razu zwalono bramę oddzielającą niebo od piekła. Święty Piotr przybył na miejsce i zawołał do diabłów gromadzących się po drugiej stronie: - Hej, szatanie, będziesz musiał zapłacić za naprawę. To twoje diabły ją zwaliły.
Prezydent Bush zadzwonił pewnego dnia do izraelskiego premiera, Icchaka Szamira. Ten uczestniczył właśnie w jakimś spotkaniu, więc prezydent musiał trochę poczekać, nim podszedł on do telefonu. Kiedy już to wreszcie zrobił, Bush zdecydowanie dał mu do zrozumienia, że nie lubi, gdy każe mu się czekać. Szamir odparł: - Przepraszam, panie prezydencie, ale miałem spotkanie z kimś ważniejszym.
Istnieje pewna anegdota o prezydencie Lincolnie i generale Hookerze, który zastąpił generała Burnside'a jako dowódca wojsk Unii. Hooker zapragnął z miejsca zdobyć opinię człowieka czynu. W związku z tym w pierwszym raporcie wysłanym przezeń do prezydenta widniał nagłówek: "Kwatera główna w siodle".
Starszy człowiek poszedł do księdza i powiedział: - Wie ksiądz, właśnie skończyłem czytać całutką Biblię, już po raz piąty w życiu. Ksiądz spojrzał na niego i odparł:
Przebaczenie daje początek nowemu życiu Siedmioletni chłopczyk jechał na tylnym siedzeniu samochodu, pomiędzy swoim starszym bratem i siostrą. Prowadziła matka. Tego dnia była ona szczególnie zgnębiona, bo niedawno odszedł od niej ich ojciec. Nagle, w przypływie wściekłości, odwróciła się i wymierzyła chłopcu policzek. Wrzasnęła: "A ciebie nigdy nie chciałam! Urodziłam cię tylko po to, żeby zatrzymać ojca. A on i tak mnie zostawił. Nienawidzę cię".
Grupa turystów jechała autokarem chyboczącym się po ogromnie krętej i niebezpiecznej drodze. Dla kierowcy była to dopiero druga podróż przez Alpy, a podczas poprzedniej o mało co nie spadł do skalistej przepaści. Denerwował się, więc przed wyruszeniem w drogę stanął przed autokarem ze złożonymi rękami i modlił się do maszyny.
Pewnego dnia święty Franciszek wdał się w rozmowę ze szlachcicem z Asyżu. Ten ubolewał nad zamętem i skandalami, jakie wstrząsają światem. - Wasza miłość nie musi się tym smucić - odparł święty - istnieje bowiem sposób, by temu zaradzić.
Pewna pani antropolog regularnie odwiedzała niewielką wioskę w zachodniej Afryce. Wszędzie wścibiała nos, zaglądała we wszystkie kąty i zakamarki. Podczas którejś wizyty odkryła cały skład telewizorów w szopie na skraju wioski, w której parę lat wcześniej pojawił się cudowny dar elektryczności. Z pewnością jakiś wspaniałomyślny producent podarował mieszkańcom wioski te jakże przydatne urządzenia. Zdziwiona nieco, że tak stoją nieużywane, poszła do wodza wioski. - Dlaczego mieszkańcy wioski nie używają tych telewizorów? - zapytała.
Dziewczynka, która miała za zadanie zajmować się kurami, często zaglądała do nich, by zobaczyć, czy już się wykluły kurczaczki. Pewnego dnia ujrzała dużo puchatych, żółtych piskląt stłoczonych wokół kwoki, ale zostały jeszcze dwa jajka, z których kurczęta dopiero próbowały się wydostać. Widziała ich drobne ciałka z wysiłkiem starające się wyswobodzić przez niewielkie otwory w skorupkach. Bez namysłu postanowiła im pomóc - wzięła jedno jajko i delikatnie rozłupała skorupkę, by uwolnić kurczaczka.
w ciągu sześciu miesięcy, odkąd właściciel sklepiku przy skrzyżowaniu objął funkcję poczmistrza, z wioski nie został wysłany ani jeden list. Mocno zaniepokojeni urzędnicy z Waszyngtonu postanowili wyjaśnić sprawę. Zapytany przez nich poczmistrz oświadczył: "Po prostu - worek nie jest jeszcze pełen!"
Pewien młody ksiądz, który musiał okiełznać gromadkę bardzo żywych dzieci, wpadł na pomysł, by zaproponować im zabawę w Olbrzymów, czarodziei i karłów. - Teraz musicie się zdecydować - pouczył - kim będziecie: olbrzymem, czarodziejem czy karłem. Wtem jedna z dziewczynek pociągnęła go za nogawkę i spytała rzeczowo: - Ale gdzie mają stanąć syreny?
Jak mówi legenda, w początkach swojej twórczości Michał Anioł był niedoceniany przez współczesnych i pogardzany przez krytyków sztuki. Ale miał wiarę we własne zdolności i postanowił posłużyć się podstępem wobec tych, którzy nie poznali się na jego sztuce.
Był rok 1818. Działo się to we Francji. Dziewięcioletni Louis siedział w warsztacie rymarskim swojego ojca. Uwielbiał przyglądać się, jak ojciec pracuje. - Kiedyś, tato - powiedział - chciałbym zostać rymarzem, tak jak ty. - A może byś zaczął już teraz? - odparł ojciec.
Był rok 1818. Działo się to we Francji. Dziewięcioletni Louis siedział w warsztacie rymarskim swojego ojca. Uwielbiał przyglądać się, jak ojciec pracuje. - Kiedyś, tato - powiedział - chciałbym zostać rymarzem, tak jak ty. - A może byś zaczął już teraz? - odparł ojciec.
Przed laty młodzi Indianie udawali się na jakiś czas w odosobnienie, żeby przygotować się do dorosłego życia. Jeden z takich młodzieńców zaszedł do pięknej doliny, zielonej od drzew i pełnej różnokolorowych kwiatów. Tam pościł i modlił się. Trzeciego dnia, rozglądając się wokół, ujrzał wyniosły, skalisty szczyt pokryty olśniewająco białym śniegiem. "Spróbuję swoich sił na tej górze" - powiedział sobie. Założył skórzaną koszulę, zarzucił pled na ramiona i wyruszył pod górę. Kiedy dotarł do szczytu i popatrzył na rozległy widok, jaki się stamtąd rozciągał, jego serce wezbrało dumą. Nagle usłyszał jakiś szelest. Spojrzawszy w dół spostrzegł pełznącego węża. Nim zdążył się ruszyć, wąż przemówił do niego...
Jakiś czas temu opowiadano o Reubenie Gonzolasie, grającym finałowy pojedynek w pierwszym turnieju zawodowców w squasha, w jakim przyszło mu wziąć udział, pewną historię. Grał przeciwko wieloletniemu mistrzowi, a w piątym i ostatnim gemie udało mu się posłać decydującą piłkę w róg, co mogło przesądzić o zwycięstwie. Sędzia uznał odbicie, a jeden z sędziów bocznych potwierdził ważność piłki. Jednak po chwili wahania Gonzolas odwrócił się i oświadczył, że piłka najpierw uderzyła w ziemię, a dopiero potem odbiła się od ściany. Wobec tego utracił serw na korzyść przeciwnika, który w końcu wygrał mecz.
Dawno, dawno temu pewien człowiek wyruszył w drogę w poszukiwaniu pięknej mistycznej rzeki. Gdy ją odnalazł, usiadł nad jej brzegiem. Napił się z niej; łowił w niej ryby; kąpał się i baraszkował - a nawet omal w niej nie utonął. Przepełniała go radość, że w ogóle znalazł się w jej pobliżu. Został tam przez wiele dni, słuchając jej mistycznych nauk. Zanim odszedł, zrobił jej zdjęcie i ruszył z powrotem do domu.
Dawno temu był sobie słynny kowal, który trafił do lochu skuty łańcuchem. Zaczął się dokładnie przyglądać jego ogniwom w poszukiwaniu słabszego miejsca, które pozwoliłoby mu zerwać okowy. Jego nadzieje zgasły jednak, gdy odkrył znaki wskazujące na to, że to on sam wykuł ten łańcuch. Chlubił się bowiem zawsze, iż nikt nie zdoła zerwać łańcucha przezeń wykutego.
Pewna francuska bajka opowiada o tym, jak któregoś dnia zaufany sługa królewski poszedł na przechadzkę po gęstym lesie nieopodal pałacu. Potknął się o leżącą na ziemi kłodę i poturlał ze wzgórza. Otrzepując się ze zwiędłych liści i suchych gałęzi, ujrzał u swoich stóp czarodziejską lampę. Potarł ją zaraz, uwalniając uwięzionego w niej dżina. Dżin zwrócił się do niego: - Nie przypadkiem znalazłeś tę lampę. Ciężko pracowałeś przez całe życie. Teraz spełni się twoje życzenie. Ale dobrze się nad nim zastanów, bo możesz wypowiedzieć tylko jedno.
Profesor Abraham Maslow zwykł zadawać swoim studentom pytania typu: "Który z was napisze następną powieść?" albo "Kto z was będzie święty tak jak Schweitzer?" Wobec takich wyzwań studenci zazwyczaj mogli się tylko rumienić, nerwowo chichotać i skręcać z zakłopotania. A słynny psycholog zapewniał ich, że mówi całkiem serio. "Jeśli nie wy, to kto?" - pytał. Każdy z nas mógłby zadać sobie to pytanie.
Psychiatra Alfred Adler w początkach nauki nie bardzo radził sobie z arytmetyką i jego nauczycielka była przekonana, że jest on "matematycznym głąbem". Poinformowała o tym "fakcie" jego rodziców i uprzedziła, by się za wiele po nim nie spodziewali. Oni zatem również nabrali takiego przekonania. Adler biernie przyjął tę ocenę własnych możliwości. Jego stopnie z arytmetyki dowodziły, że była ona trafna.
Młoda kobieta podniosła piękną muszlę, którą poranny przypływ wyrzucił na brzeg, i powiedziała: "Nazwę cię Muszlą z Wyspy. Nie mogę na zawsze pozostać tu, na tej wyspie, na wakacjach. Ale mogę cię zabrać ze sobą do biura. Będziesz leżała na moim biurku i przypominała mi obrazy morza. Pomożesz mi pamiętać wyspę, na której spędziłam parę tygodni. Będziesz podpowiadać samotność. Przypomnisz, że muszę się postarać spędzić co roku jakiś czas, choćby kilka dni, a co dzień nawet godzinę czy kilka minut w samotności, żeby utrzymać samo sedno, jądro mojej istoty, to, co we mnie wyspiarskie.
Nasza podświadomość przechowuje idylliczny obraz - jesteśmy w długiej podróży przez cały kontynent. Jedziemy pociągiem. Przez okno migają nam rozmaite scenki - dzieci machające do nas na przejeździe, bydło pasące się na odległych wzgórzach, rozległe pola kukurydzy i pszenicy, równiny i góry, doliny i zbocza, wielkomiejskie wieżowce i wiejskie domki. Ale myślimy przede wszystkim o celu naszej podróży. W wyznaczonym dniu, o określonej godzinie pociąg zatrzyma się na stacji. Będzie grała orkiestra, będą powiewać chorągiewki. Gdy już tam dojedziemy, spełni się tyle cudownych marzeń, a poszczególne fragmenty naszego życia ułożą się w sensowną układankę. A teraz niecierpliwie spacerujemy po korytarzu, wyczekując, wyczekując, wyczekując, kiedy będzie stacja.
Pewien niedowiarek spytał raz rabina: - Dlaczego Bóg wybrał akurat skromny krzew ciernisty na miejsce, z którego przemówił do Mojżesza? Rabin odparł: Czytaj dalej...
Stary podwórkowy kot przyglądał się, jak młody kociak goni w kółko własny ogon. Podszedł do niego i spytał: - Co ty robisz? Kotek odpowiedział:
Grant Teaff, trener amerykańskiego futbolu, opisuje w swojej książce I believe (Wierzę) pewien incydent, który miał miejsce w początkach jego kariery. Którejś soboty lecieli z drużyną czarterowym samolotem, który miał ich zawieźć z powrotem do Teksasu. Zaraz po starcie okazało się, że są poważne kłopoty z silnikiem. Pilot zapowiedział lądowanie awaryjne. Samolot miał pełno paliwa, istniało więc duże niebezpieczeństwo wybuchu. Kiedy samolot zaczął się zniżać, jeden z zawodników zawołał:
Dawno, dawno temu zmarł umiłowany przez wszystkich król. Jego syn, królowa i reszta królewskiej rodziny pogrążyli się w głębokim smutku. Przez wiele dni po śmierci króla gromadzili się wszyscy w posiadłości królewicza, żeby pocieszać się wzajemnie i przygotować wszystko do pogrzebu. Nie mogli zdobyć się na wejście do królewskiego zamku, tak wielka była ich żałość. Tymczasem wielu krewnych z bliska i z daleka przybyło do siedziby królewicza. Było ich całe mnóstwo. Królewicz, wzruszony wyrażanym przez nich współczuciem, przyjął ich wszystkich serdecznie. On i jego żona okazali im wielką gościnność. Jedzenia i picia było w bród i każdy mógł się nasycić do woli. Królewski dekret
Pewna kobieta ciągle wstawała podczas Mszy wymachując rękami, jakby pogrążona w ekstazie. Nie dawała się nikomu uspokoić ani nawet zbytnio przybliżyć. Sytuacja powtarzała się przez kolejne tygodnie. Wreszcie po którejś Mszy ksiądz podszedł i szepnął jej coś na ucho. Natychmiast opuściła ręce i nigdy więcej już nimi nie wymachiwała podczas nabożeństwa.
"B.o." - do przyjęcia dla wszystkich. Pełne nieszkodliwych, dziecinnych banałów; zwykle określane jako "wspaniałe" czy "cudowne". "Za zgodą rodziców" - dla nieco dojrzalszych wiernych. Czasem takie kazanie wskazuje na znaczenie Ewangelii w dzisiejszych czasach; może nawet zawierać nieśmiałe wezwanie do zmiany. Często określane jako "śmiałe", chociaż nikt nie zamierza w związku z nim zmienić swojej postawy czy postępowania.
Tak naprawdę wcale nie nazywał się Ponury Pete, ale tak go przezywaliśmy za plecami, a czasem nawet prosto w oczy. Był wcieleniem pesymizmu, apostołem nieustannego ponuractwa. Z upodobaniem wsłuchiwał się w kroki nadchodzących porażek. Przebywanie w jego towarzystwie mogło wpędzić w okropne przygnębienie. Był defetystą. Wszystko było nie tak. Świat jest okropny i robi się coraz gorszy. PP zawsze czuł się wykorzystywany, niesprawiedliwie traktowany, oczerniany. Uważał się za pechowca. Był pełen rozgoryczenia, urazy i ciągle użalał się nad sobą.
W tygodniu są dwa złote dni, którymi się nigdy nie martwię - dwa beztroskie dni wolne od strachu i niepokoju. Pierwszy z nich to dzień wczorajszy. Wczoraj, ze wszystkimi swoimi zmartwieniami i utrapieniami, całym bólem i cierpieniem, wszelkimi błędami, gafami i potknięciami, odeszło już na zawsze i nic go nie przywoła z powrotem. Nie mogę cofnąć słów, które już wypowiedziałem. Wszystko, co się w tym dniu zawiera - wszelkie zło, żal i smutek - jest teraz w rękach potężnej Miłości, która potrafi wydobyć miód z opoki i słodką wodę z najbardziej jałowej pustyni.
Pewien konduktor zaczął któregoś ranka sprawdzać bilety i odkrył, że pierwszy z pasażerów ma niewłaściwy. - Bardzo mi przykro, - powiedział konduktor - ale pomylił pan pociągi. Musi się pan przesiąść na następnej stacji.
Na skrzydłach sukcesu lub porażki Dr Stephen Langley wynalazł maszynę cięższą od powietrza, która odbyła pierwszy udany lot 6 maja 1896 roku. Większość ludzi i wielu naukowców odniosło się sceptycznie do tego wynalazku, zwłaszcza po tym, jak pierwszy oficjalnie zamówiony przez rząd (w 1898 roku) samolot uległ wypadkowi podczas startu 8 grudnia 1903 roku. Maszyna nie zdołała się wznieść i wpadła do rzeki Potomac. Langley, dotknięty pogardliwym stosunkiem innych uczonych i krytycznym podejściem ogółu do jego maszyny, wydobył ją i zamknął w magazynie...
Wiele lat temu pewna kobieta poszła do lekarza z całą listą dolegliwości. Lekarz zbadał ją dokładnie i przekonał się, że pod względem fizycznym wszystko z nią jest w porządku. Przypuszczał, że to jej negatywne podejście do życia - zgorzknienie i zadawniona uraza - powodują jej złe samopoczucie. Mądry lekarz zaprowadził ją na zaplecze, gdzie trzymał niektóre lekarstwa. Wskazując na półkę z pustymi buteleczkami powiedział:
Ludzie, dzięki którym funkcjonuje świat Pewne małżeństwo wybrało się na wieczorny spacer po Nowym Jorku. Nagle natknęli się na stację transformatorów, pracujących z cichym brzęczeniem. Kobieta zamyśliła się: - Popatrz, mieszkamy tak niedaleko, a nawet nie wiedzieliśmy, że coś takiego tutaj jest.
Pewien młody mnich przesiadywał przed klasztorem z rękami złożonymi do modlitwy. Wyglądał bardzo nabożnie i cały dzień wyśpiewywał świątobliwe słowa. Dzień za dniem intonował te modlitwy sądząc, że w ten sposób zasłuży sobie na łaskę Bożą. Trwało to kilka tygodni, aż w końcu młody mnich nie mógł już dłużej powstrzymać ciekawości i spytał:
Krewetki mają szkielet na zewnątrz ciała, a w ciągu swojego życia potrafią zrzucać pancerz nawet dwadzieścia parę razy. Robią to, by dostosować się do potrzeb swojego rosnącego ciała. Może i my - ludzie - moglibyśmy się czegoś od nich nauczyć. Czy mamy jakieś pancerze wymagające zrzucenia? Dobrze byłoby przyjrzeć się uważnie swemu życiu i co jakiś czas pozbyć się takiego pancerza. W miarę rozwoju, człowiek także musi ciągle zrzucać skorupę.
Katechetka przygotowująca młodzież do bierzmowania spytała, która część liturgii Mszy świętej jest najważniejsza. Była zaskoczona odpowiedzią jednego z chłopców, który stwierdził: - Najważniejsze jest zakończenie - rozesłanie wiernych.
Jakieś dziesięć lat temu młody człowiek sukcesu imieniem Josh jechał jedną z ulic Chicago, śmigając swoim nowiutkim, czarnym szesnastocylindrowym jaguarem XKE. Wypatrywał, czy jakieś chłopaki nie wypadną spomiędzy zaparkowanych samochodów i zwolnił zauważywszy w jednym miejscu parę nóg. Kiedy przejeżdżał obok, wielka cegła z łomotem uderzyła w lśniące drzwiczki.
Nauczyciel zwrócił się do klasy: Dzisiaj robię wam dwa sprawdziany - jeden z całek, a drugi z uczciwości. Mam nadzieję, że zdacie oba. Czytaj dalej...
Pewien student uważany na swojej uczelni za należącego do intelektualnej elity oświadczy! w grupie znajomych, że nie będzie wierzył w coś, czego nie rozumie. Jego kolega, mieszkający na pobliskiej farmie, zwróci! się do niego ze słowami: - Kiedy jechałem dzisiaj na zajęcia, mijałem łąkę, na której pasły się owce. Wierzysz w to?
Małżeństwo psychologów na wakacjach wylegiwało się nad brzegiem basenu. Nagle jak spod ziemi wyrosła przed nimi dziewczynka. Powiedziała, że ma na imię Jessica i ma siedem lat. Mężczyzna miał zwyczaj zadawać trudne, zmierzające do sedna pytania. Spojrzał na rezolutnie wyglądającą dziewczynkę i rzucił od niechcenia: - O co chodzi w życiu?
Ksiądz Mark Link opowiada, jak muzyk Andre Kostelanetz odwiedził pewnego razu Henri Matisse'a. Kiedy przyszedł do malarza, był wyczerpany i miał stargane nerwy. Matisse to zauważył i powiedział z przekonaniem: - Przyjacielu, musisz znaleźć swoje karczochy. Czytaj dalej...
Drużynowy powiedział swoim harcerzom: "Pamiętajcie, że w lesie jesteśmy gośćmi zwierząt, drzew i roślin". To mi się podoba! Dobrze wychowany człowiek z uwagą odnosi się do przedmiotów w domu, do którego go zaproszono, dotyka ich z większą ostrożnością, niż by to robił z własnymi. Podobnie, skoro jesteśmy gośćmi Boga, uprzejmość zobowiązuje nas do dobrego traktowania zasobów Bożej ziemi - lasów, gleby, wody, ropy naftowej Czytaj dalej...
U mnie na weselu żadnego alkoholu nie będzie Przed sklepem w Przyborowie zatrzymał się fiat. Kobiety zgromadzone przy ladzie pchały się do okna i bacznie obserwowały pannę Janinę Skrzatkównę, która wychodziła z wozu. - Na pewno przyjechała po sprawunki na wesele - zauważyła Soboniowa, najgrubsza kobieta z Przyborowa i okolicy. - U Skrzatków szykuje się porządne wesele. - Naprosili podobno 150 osób - dorzuciła Zielińska i jeszcze zamierzała coś mówić, ale umilkła, bo właśnie panna Skrzatkówna energicznym krokiem wpadła do sklepu. Czytaj dalej... Najczęściej czytaneWakacyjna burzaBył koniec czerwca. Jak zwykle zaczęłyśmy szykować się z siostrq do dziadków na wieś, ale tym razem czekała nas niespodzianka. - Na dwa tygodnie pojedziemy nad jezioro - oznajmiła mama. - Pojutrze tata nas tam zawiezie.. We śnie Szedłem brzegiem morza z Panem, oglądając na ekranie nieba całą przeszłość mego życia. Po każdym z minionych dni zostawały na piasku dwa ślady - mój i Pana. Czasem jednak widziałem tylko jeden ślad odciśnięty w najcięższych dniach mego życia. Asia wbiegła do mieszkania, trzaskając z całych sił drzwiami. - Mamo! Mamo! Mama, usłyszawszy huk drzwi i krzyk Weroniki, zerwała się natychmiast z fotela. Przez umysł przebiegły jej momentalnie czarne myśli. - Co się stało? - chwyciła Weronikę za ramiona i błyskawicznie obejrzała ją ze wszystkich stron... - Ufff! Nie chcę już więcej bawić się z tym niegrzecznym dzieckiem. Gryzie mnie, rzuca w kąt, jakbym był jakąś ścierką! Tak mówił śmieszny, pluszowy niedźwiadek, o jednym uchu prawie już oderwanym, który starał się wyciągnąć łapkę uwięzioną w szufladzie przy łóżku... Pewien młodzieniec chwalił się że ma najpiękniejsze serce w dolinie. Chwalił się nim na rynku i zebrał się ogromny tłum by je podziwiać bowiem było w swym kształcie perfekcyjne. Nie miało żadnej skazy, było przepiękne, gładkie i błyszczące.
Czekamy na Wasze opowiadania. Przyślij do nas |
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2021 Pomoc Duchowa |