Czystość małżeńska IIIDość powszechnie mówi się, w różny zresztą sposób, o czystości przedmałżeńskiej. Propagowanie czystości to piękna i ze wszech miar pożyteczna idea, która owocuje dobrem w przyszłych małżeństwach i w realizacji innych powołań życiowych młodych ludzi. Idea ta sprzeciwia się brudom tego świata i zachęca do płynięcia pod prąd, bo tylko tą drogą można dotrzeć do źródła - Miłości - Boga (patrz: Jan Paweł II, Tryptyk Rzymski). Niestety, wielu mówiąc o czystości przedmałżeńskiej spłyca tę ideę i ogranicza jaw sposób formalny do "niewspółżycia" przed ślubem. Co prawda dobre i to, lecz postawa młodych przy takim formalnym podejściu wcale nie musi być właściwa i budująca. Przykładowo, spotkałem kiedyś parę studentów (w trakcie ich przygotowania do małżeństwa), którzy programowo z założenia nie współżyli. Jednak uprawiali petting (pobudzające pieszczoty), doprowadzając ciała obojga do reakcji orgazmu, jak w czasie współżycia. Można by nazwać takie działanie masturbacją w parze. Oni naprawdę nie widzieli w swym działaniu niczego niestosownego czy grzesznego. Przecież nie współżyli, a ponadto "się kochają" i "niedługo, bo za 5 miesięcy, się pobiorą". Pamiętam długą nocną rozmowę, w której odpowiedzieliśmy sobie na pytanie "dlaczego nie". Zrozumieli, podjęli decyzję o wyborze prawdziwej czystości i zrezygnowali z wszelkich działań pobudzających, a wynikających z pożądania. Wiem, że się to im udało i weszli w małżeństwo z właściwą postawą (tylko proszę nie mówić, że to niemożliwe, bo było to faktem, a z faktami się nie dyskutuje).
Spróbujmy zatem zdefiniować czystość małżeńską. Można mówić o czystości w sensie szerokim, obejmującym całą rzeczywistoSć małżeńską i w sensie węższym - koncentrując się na sferze płciowości. Czysty - znaczy stuprocentowy bez domieszek i zanieczyszczeń, a więc taki, jaki powinien być ze swej natury (np. czyste powietrze, czysta woda itd.). Jednocześnie czysty, czyli funkcjonujący w sposób najbardziej zgodny ze swą naturą, przeznaczeniem przez Stwórcę, a tym . samym w efekcie - najbardziej szczęśliwy. Tak więc chcąc się poważnie zastanawiać nad czystością małżeńską, musimy powiedzieć sobie, co jest naturą małżeństwa, czyli, czym małżeństwo tak naprawdę powinno być. Po pierwsze: małżeństwo to powołanie, jedna z dróg (najpowszechniejsza) do świętości, zbawienia. Małżeństwo powinno być trwałą, dozgonną, wierną i wyłączną wspólnotą dwojga kochających się osób - mężczyzny i kobiety, czyli męża i żony, wspólnotą osób zbudowaną na zasadach miłości, czyli wzajemnej troski o dobro. Skoro największym dobrem człowieka jest świętość i zbawienie, to małżeństwo powinno być wspólną drogą do świętości. Drugim celem małżeństwa (obok świętości) jest rodzicielstwo.
Kościół naucza, że pierwszym i najważniejszym celem pobytu człowieka na ziemi jest zbawienie. Zatem najważniejszym celem małżeństwa jest wspólna droga do świętości. Tak więc wszystko, co sprowadza z tej drogi, zasługuje na miano nieczystości. Jest to bardzo szerokie widzenie czystości i nie będziemy się nim w tym momencie zajmowali. Drugim celem małżeństwa jest rodzicielstwo - przekazywanie życia dzieciom i wychowywanie ich. Odpowiedzialne rodzicielstwo i bezpośrednio z nim związane działania na terenie płciowości wytyczają niejako pole czystości małżeńskiej, rozumianej w sensie węższym. Takie jest potoczne rozumienie czystości i takim się zajmiemy. Tak więc o czystości małżeńskiej decydują wszelkie działania składające się na przekazywanie życia w miłości, działania zgodne z naturą, czyli zgodne z planem Stwórcy. Są to jednocześnie działania zgodne z nauczaniem Kościoła, który plan Stwórcy najlepiej odczytuje i tłumaczy. Jakiekolwiek działania sprzeczne z naturą płciowości niszczą czystość małżeńską. Przyjrzyjmy się zatem naturze rzeczy. By nie błądzić po obrzeżach tematu, dotknijmy od razu sedna sprawy. Myślę o współżyciu płciowym. Współżycie płciowe ma nierozerwalny podwójny sens: jedność dwojga i przekazywanie życia - rodzicielstwo. Działanie wbrew temu sensowi staje się bezsensowne i niszczące dla człowieka. Tak więc żadne, nawet najgorętsze, pragnienie jedności nie usprawiedliwia współżycia poza małżeństwem, bo tylko małżeństwo może zagwarantować potrzebne poczętemu dziecku warunki rozwoju. Mówiąc otwarcie: współżycie poza małżeństwem jest zawsze nieczyste, grzeszne, niszczące ludzi i ich więzi. Z drugiej strony, nawet najszczersze pragnienie "posiadania" dziecka nie usprawiedliwia działań godzących w jedność małżeńską. Takim działaniem jest bezsprzecznie każde współżycie poza małżeństwem (zarówno to nastawione na zażywanie nieuprawnionej przyjemności, jak i to by "zrobić sobie" dziecko, by mieć "coś" swojego). Zauważmy też, że sztuczne unasiennienie czy skorzystanie z techniki in vitro eliminuje element jedności małżeńskiej. Każde dziecko ma prawo do poczęcia na skutek miłosnego aktu jego rodziców. Godność osoby ludzkiej - dziecka poczętego się tego domaga. Dziecka, w którego poczęciu brali udział rodzice jako współpracownicy samego Boga Stwórcy. Porażająca jest świadomość bezbronności Boga uczestniczącego w akcie stworzenia każdego dziecka nawet wówczas, gdy rodzice postępują niegodnie i grzesznie. Oczywiście jawnie nieczyste jest zarówno współżycie godzące w jedność (zdrada, gwałt), jak i "oprzyrządowane" środkami niszczącymi płodność (antykoncepcja, środki poronne, sterylizacja). Wreszcie nieczyste jest zamierzone złożenie nasienia poza miejscem z natury do tego przeznaczonym (otwarta na przyjęcie nasienia męża pochwa żony). Słowem, współżycie płciowe (choć wpisana jest w nie przyjemność) nie może stać się terenem rozrywki wyrwanym z kontekstu rodzicielstwa ani też (choć naturalnym skutkiem może być poczęcie dziecka) nie może stać się terenem "produkcji" dziecka. Zatem nieczystość małżeńska może być dwojakiego rodzaju: jako wynik niszczonej jedności lub (i) niszczonej płodności.
Wielkim bólem dzisiejszego świata i źródłem wielu tragedii jest rozprzestrzenianie się nowej koncepcji płciowości (antykoncepcji) przeciwnej koncepcji Stwórcy. Głosi ona, że płciowość jest do zabawy, a płodność jest przeszkodą, przypadłością, którą należy skutecznie usunąć, wyeliminować. Zauważmy od razu, że jawnym celem wszelkiej antykoncepcji jest niszczenie płodności. Antykoncepcja również rozbija jedność. Potwierdzaj ą to badania i statystyki. Małżeństwa korzystające z "dobrodziejstw" antykoncepcji rozwodzą się częściej niż te, które po nią nie sięgają. Nie może być mowy o czystości małżeństwa współżyjącego antykoncepcyjnie. Idąc dalej, małżeństwa sprzeciwiające się czynnie Bożej koncepcji płciowo-ści i płodności, łamiąc swą własną naturę, są, bo muszą być, nieszczęśliwe. Nieszczęśliwe, bo nie mogą zażywać pełni szczęścia, jaką Bóg przygotował człowiekowi już tu na ziemi. (Temat postawy antykoncepcyjnej i jej skutków dla małżeństwa, rodziny, świata, temat trudny i bolesny podejmiemy osobno w najbliższym czasie.) Jedyną drogą do czystości małżeńskiej jest dostosowanie działań płciowych do natury, którą Stwórca wpisał w swe stworzenie. Natura płciowości i płodności jest dziś tak dobrze poznana, że każde odpowiedzialne małżeństwo może zapanować nad żywiołem płodności. Każdy żywioł (ogień, woda...) nieokiełznany staje się siłą niszczycielską, lecz ujęty rozumem ludzkim w odpowiednie ramy staje się wielką, przyjazną i pomocną człowiekowi siłą. Żywioł płciowości i płodności ludzkiej może być potężną siłą budującą jedność małżeńską i służącą przekazywaniu życia w miłości, odpowiedzialnemu rodzicielstwu. Trzeba tylko użycia dwóch elementów: rozumu - by nauczyć się rozpoznawać dni, w których współżycie może doprowadzić do poczęcia, a w których nie, i woli - by potrafić zrezygnować ze współżycia, gdy jego skutek mógłby być sprzeczny z aktualnymi zamierzeniami prokreacyjnymi małżeństwa. Wiem, jak wiele osób w tym miejscu zaprotestuje, powołując się na szczególne przypadki. Wiem, jak wielu ludzi jest obolałych, bo zostało zbałamuconych i ogłupionych nachalną, niemal wszechobecną propagandą rzekomych dobrodziejstw antykoncepcji. Jestem jednak pewien (i nie jest to buta ani nieskrom-ność, a wynik przekonania o mądrości Stwórcy), że w żadnym indywidualnym przypadku życiowym nie będzie potrzeby odwołania wypisanych powyżej tłustym drukiem zdań. Chętnie podejmę polemikę, wierząc, że może ona wyjaśnić szereg subtelnych zagadnień szczegółowych. Podejmując tematykę czystości małżeńskiej, myślałem o przeciwstawieniu się fali nieczystości zalewających świat. Rozszerza się idea czystości przedmałżeńskiej między innymi propagowana przez Ruch Czystych Serc. Jako mąż pytam - czy czystość ma być zarezerwowana dla młodych? Wydaje się zupełnie naturalnym, a nawet oczywistym, że Ruch Czystych Serc powinien mieć swoje przedłużenie w małżeństwie. Przecież czystość przedmałżeńska nie jest celem samym w sobie i, jak sama nazwa - przedmałżeńska - wskazuje, jest przygotowaniem do czystości małżeńskiej. Jacek Pulikowski
Publikacja za zgodą redakcji
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2021 Pomoc Duchowa |