Nasze przebudzenieZatrzymał mnie kiedyś na ulicy przystojny młody człowiek, który - z czarującym uśmiechem - zaproponował kupno jakiejś buddyjskiej księgi. Odwzajemniłem uśmiech, ale stanowczo podziękowałem, on zaś spojrzał na mnie pobłażliwie i odrzekł: - Trudno - dobranoc. Odruchowo odpowiedziałem mu: Dobranoc i ruszyłem swoją drogą.Cóż, ów młodzieniec, zauroczony mądrościami Wschodu, uznał zapewne, że skoro nie podzielam jego fascynacji, to drzemię, pogrążony w "duchowej śpiączce". Czy takiego swoistego "przebudzenia" nie domagają się od nas świadkowie Jehowy i przedstawiciele innych rozmaitych sekt? Jako katolicy wiemy, że z duchowego letargu nie wyrwie nas ani księga buddyjska, ani żaden guru, obudzić nas może jedynie Duch Święty, którego rok właśnie obchodzimy. O "nowym posłaniu Ducha" pisał już św. Tomasz z Akwinu. Dzisiaj uczestnicy ruchu odnowy charyzmatycznej głoszą konieczność "chrztu w Duchu Świętym". Jest to nowy sposób obecności Ducha Świętego w nas; otrzymaliśmy Go już w chwili Chrztu św. ale teraz ma w nas zamieszkać jakby na nowo. Jeden z pionierów odnowy charyzmatycznej, amerykański twórca wspólnoty życia w Ann Arbor (Michigan) Ralph Martin, przeprowadził swego czasu wywiad z baronową Marią von Trapp. Znamy jej dzieje z uroczego filmu "Dźwięki muzyki", który jest ekranizacją jej autobiograficznej książki. W rozmowie z R. Martinem Maria von Trapp mówi m.in., że katolik powinien przeżyć chrzest w Duchu Świętym w chwili bierzmowania: "Tylko, że tak się nie dzieje. W Austrii - a w Ameryce jest niewiele lepiej - bierzmowanie to nowy zegarek na rękę, to wyprawa do wesołego miasteczka, a przy tym uroczystość w kościele, 'odfajkowana' byle prędzej. To wyuczenie się na pamięć siedmiu darów i dwunastu owoców Ducha Świętego, to kłopotanie się o wybór świadka oraz imienia do bierzmowania, wyobrażanie sobie, co się będzie czuło, gdy biskup z lekka uderzy w policzek i czy to będzie bolało". W Polsce jest - przyznajmy to szczerze - niewiele inaczej. W Roku Ducha Świętego moglibyśmy uczynić, indywidualnie i zbiorowo, rachunek sumienia z własnego bierzmowania. Ilu spośród nas pamięta choćby datę...? Jak więc Duch Święty ma nas prowadzić, skoro sami skazaliśmy Go na swoistą banicję? Tak niewiele mówiliśmy o Duchu Świętym, że nawet w naszym Credo wypowiadaliśmy do niedawna jednym tchem: "...wierzę w Ducha .Świętego, święty Kościół powszechny. świętych obcowanie..." Zaniedbywaliśmy naszą wiarę w Ducha Świętego, a dzisiaj - kiedy powiadają nam, że mamy Mu całkowicie zawierzyć - obawiamy się, że będzie to nas zbyt wiele kosztowało, bo będziemy musieli odmienić całe nasze życie. Może właśnie dlatego zwlekamy z odpowiedzią albo milczymy, aby uchronić wszystko to, o czym marzymy, co planujemy i zamierzamy, co jest często naszą zachcianką? Tymczasem dochodzą nas słuchy o odnowie charyzmatycznej, o przebudzeniu pentekostalnym, o rozwoju pneumatologii - czyli teologii Ducha Świętego, o tym że ktoś przemówił językami, został wewnętrznie uzdrowiony, prorokował... Nie wiemy, co czynić, nie chodzi bowiem tylko o to, aby uznać, że Duch Święty jest i działa, ale - aby osobiście doświadczyć Jego mocy! Przeżywamy czas Wielkiego Postu i Duch Święty toczy właśnie walkę o nas z duchem złym - tak jak podczas pobytu Pana Jezusa na pustyni - abyśmy się stali ludźmi duchowymi. Pamiętajmy, że jesteśmy ochrzczeni więc Zły atakuje nas nie od wnętrza - tu już należymy do Chrystusa - lecz od zewnątrz! Św. Paweł w Liście do Efezjan błagał Ojca, aby przez Ducha swego dał "wzmocnienie siły wewnętrznego człowieka" (Ef ). Doświadczyliśmy jednak już, że owo wylanie Ducha Świętego dokonuje się nie tylko w skali osobistej ale również narodowej. Czy innym bowiem było to, co wydarzyło się po wołaniu Ojca św. na warszawskim Placu Zwycięstwa w Zielone Świątki 1979 roku? A teraz, po blisko dwudziestu latach, czy nie posłyszeliśmy szumu Ducha Świętego, który wieje kędy chce, na Placu Rewolucji w Hawanie? Kończy się nasz niespokojny dwudziesty wiek. Był on czasem eksplozji nienawiści do człowieka i do Boga, pod postaciami barbarzyńskich ideologii komunizmu i nazizmu. Na szczęście miały one przeciwwagę w Miłości: tej ludzkiej, uosobionej najpełniej przez Niepokalaną i tej Bożej, którą uosabia Duch Święty... Czy Duch Święty naprawdę prowadzi mnie przez życie? - pyta ktoś z niedowierzaniem. Ktoś inny "puszy się", bo dane mu było doświadczać charyzmatów. Temu pierwszemu potrzeba więcej ufności, temu drugiemu - mniej zadufania; pamiętajmy że Koryntianie także uważali się za ludzi duchowych, zapomnieli bowiem, że charyzmaty mają służyć innym, całemu Kościołowi, a nie tylko próżnemu samozadowoleniu z własnego uduchowienia. Aby dać się prowadzić Duchowi Świętemu musimy zdobyć się na trud przezwyciężenia swego niedowiarstwa i pokusy pozowania na pięknoducha. Obecność i działanie Ducha Świętego Jan Paweł II przyrównał do funkcji duszy w ciele człowieka; to on jest duszą Kościoła, czyli Duszą Mistycznego Ciała Chrystusa. Rok Ducha Świętego jest dla nas wszystkich znakomitą okazją do ożywienia w sobie tych darów, które otrzymaliśmy podczas bierzmowania. Michał Gryczyński
Tekst pochodzi z pisma
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |