To był pierwszy wywiad z Janem Pawłem IIZ Franco Bucarellim, włoskim dziennikarzem, autorem pierwszego telewizyjnego wywiadu z Janem Pawłem II, rozmawia Elżbieta RumanOd początku pontyfikatu Jana Pawła II do Watykanu wpływały tysiące faksów z prośbą o możliwość przeprowadzenia wywiadu - wszystkim odmawiano. Czy Pan też próbował? To było moje marzenie! Wreszcie 15 marca 1987 zadzwonił do mnie dyrektor Canal 5, Silvio Berlusconi, z wiadomością, że papież wizytować będzie parafię Maddaleny de Pazzi. Spróbuj zrobić tam wywiad - powiedział. Jan Paweł II jako Biskup Rzymu wprowadził zwyczaj odwiedzania rzymskich parafii i od dawna próbowałem mu w tym towarzyszyć. Kilka razy prosiłem o możliwość wywiadu przy okazji takich wizyt, nigdy nie powiedziano mi, że to będzie możliwe. A jednak Pan nie rezygnował? Nie. Jan Paweł II mnie fascynował, starałem się być blisko niego, kiedy tylko było to możliwe. Kiedy zadzwonił do mnie Berlusconi, spytałem proboszcza parafii świętej Maddaleny, czy mogę przeczekać całą uroczystość w małej kuchence przyłączonej do zakrystii, praktycznie w salce przy kościele. Czy łatwo było dostać się z kamerą do zakrystii, kiedy kościół był obstawiony przez ochronę papieską, policję, a wszędzie tłumy ludzi? Opracowywałem strategię, pomyślałem, że być może w kościele uda mi się przybliżyć do Wojtyły. Weszliśmy do kościoła pełnego ludzi i ochrony, wszyscy chcieli pocałować rękę papieża. To jest kościół w średnio zamożnej dzielnicy Rzymu, tutaj ludzie żyją z pracy swoich rak, są prości, szczerzy... Każdy skrawek ziemi wokół był zajęty, ludzie w oknach i na balkonach wiwatowali. Ja w salce obok byłem już przygotowany, operator kamery szykował sprzęt. Kiedy mówiłem mu, że zrobimy wywiad z papieżem, patrzył na mnie z niedowierzaniem, a nawet z politowaniem. Myślał, że jestem niepoważny. Nikomu na świecie nie udało się zrobić wywiadu z Ojcem Świętym, a nam tutaj, w tej maleńkiej salce kuchennej? Na ścianie była przymocowana suszarka do naczyń, z drugiej strony kredens, więc zacząłem szybko zakrywać te naczynia jakąś ścierką. Razem z operatorem kamery i dźwiękowcem czekaliśmy na zakończenie uroczystości. Jako Włoch wprost nie wyobrażałem sobie, że mógłbym rozmawiać z papieżem. Po uroczystości papież przeszedł cały kościół i skierował się do zakrystii... Kiedy powiedziano mi, że kieruje się właśnie w stronę tej kuchenki, skamieniałem. Miałem wrażenie, że krew zastygła mi w żyłach. Czy to było właśnie tutaj, gdzie w tej chwili jesteśmy? Tak, dziś to po prostu salka pełniąca funkcję rozmównicy i nie ma tu już suszarki do naczyń. Po prawej stronie stała kamera. Otworzyły się drzwi... i Jan Paweł II po prostu wszedł, szeroko się uśmiechając. Ja padłem na kolana, a operator kamery zemdlał... Po chwili na szczęście oprzytomniał. Papież wziął mnie za rękę. To było ogromnie wzruszające, do dziś czuję tamtą radość. Zapytałem, czy mogę zadać mu kilka pytań na temat roli parafii w dzisiejszej rzeczywistości. - Dlaczego nie - odpowiedział. Papież rozmawiał ze mną 20 minut i to było najważniejsze 20 minut w moim życiu. Dzisiaj wróciliśmy do tego miejsca, a chociaż tu wszystko jest przebudowane, emocje są ciągle żywe. Czy później miał Pan okazję spotykać Ojca Świętego, być blisko Niego? Wiele razy. On zmienił moje życie. Od tamtego dnia minęło 22 lata, ostatni raz widziałem go dwa miesiące przed śmiercią, nie mówił już. Trzymał mnie za rękę, spoglądaliśmy sobie w oczy bez słów. W tym dniu obiecałem sobie, że nigdy go nie zapomnę. I że ludzie muszą go poznać. Śledziłem cały jego pontyfikat, ale rozdziałem najpiękniejszym, który Wojtyła zostawił światu katolickiemu i niekatolickiemu, był okres Jego choroby. Jest pewne podobieństwo między cierpieniem Jezusa i tego papieża. Nie ukrywał swojego cierpienia i choroby. Powiem więcej, choroba stała się jakby jego sztandarem. A on pokazywał ludziom, ze papież też jest człowiekiem, że papież cierpi, płacze z cierpienia. To było wyjątkowe. Nigdy dotąd żaden papież nie pokazał swojego człowieczeństwa. Napisał pan trzy książki o pontyfikacie Jana Pawła II, teraz powstaje czwarta. Jaki będzie jej temat? Czwarta książka będzie mówić o papieżu i Maryi. Ta głęboka więź i uczucie łączące papieża z Maryją były żywe, dawały mu tak ogromnie dużo siły... W książce szukam jej korzeni - i myślę, że tkwią one w dzieciństwie. Mały Karol Wojtyła po stracie matki obrał Maryję za swoją mamę. To Ona dalej go prowadziła, kiedy codziennie z ojcem na kolanach odmawiał różaniec, to ona go ratowała, kiedy najechała na niego ciężarówka w Solwayu, chroniła jego życie, kiedy szaleniec chciał go zranić nożem, wreszcie zmieniła tor kuli wystrzelonej przez Ale-go Agcę. I to jego Totus Tuus trwało konsekwentnie do końca Jego życia.
Tekst pochodzi z Tygodnika
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |