Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Wolność jest w nich

Zaczęło się od 500 stypendiów przyznanych pod koniec 2000 roku. Dziś stypendystów Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia jest ponad cztery razy więcej. A wszystko dzięki pontyfikatowi Jana Pawła II i trwałej ofiarności polskiego społeczeństwa.

- Nie spodziewaliśmy się, że Fundacja aż tak się rozrośnie. To może było gdzieś w naszych dalekich... modlitwach - przyznaje ks. Jan Drób, prezes zarządu FDNT. Fundacja została powołana do życia przez Konferencję Episkopatu Polski w 2000 r. jako wyraz wdzięczności dla Ojca Świętego Jana Pawła II za Jego niestrudzoną posługę duchową na rzecz Kościoła i Ojczyzny. Celem Fundacji jest propagowanie nauczania papieża Polaka poprzez organizację Dnia Papieskiego i pomoc utalentowanej młodzieży z ubogich środowisk. Założeniem programu stypendialnego jest - choć brzmi to patetycznie - budowanie żywego pomnika Ojca Świętego. Obecnie Fundacja obejmuje swą pomocą 2175 stypendystów. Oprócz pomocy finansowej młodzież uczestniczy również w programie formacyjnym. Najważniejszym jego elementem są obozy wakacyjne - dla studentów, licealistów i gimnazjalistów oraz dla maturzystów. Poza tym stypendyści w okresie ferii zimowych mają iżliwość udziału w obozie językowym. Fundacja organizuje również dwa konkursy dla maturzystów, w których nagrodą są indeksy i stypendia - konkurs im. bp. Jana Chrapka na studia dziennikarskie oraz konkurs prawniczy "Lex".

- Bardzo się cieszę, że nasza inicjatywa trwa już prawie 10 lat. Zawsze się obawiam, gdy Polacy podejmują jakieś działania, że jest dużo entuzjazmu na początku, ale trudno zapewnić ciągłość nawet najbardziej szlachetnych spraw - mówi, nie kryjąc zadowolenia Marek Zdrojewski, członek zarządu FDNT. Tymczasem Dzień Papieski wpisał się już na stałe w kalendarzpolskich świąt. Ukształtowały się i dojrzały formy organizacji jego obchodów i towarzyszącej mu zbiórki na fundusz stypendialny. - Fundacja zmienia się i robi pod tym względem coraz bardziej profesjonalna - przyznaje Sylwia Romańczak z Fundacji Św. Mikołaja, która od 2005 r. zajmuje się kampanią społeczną Dnia Papieskiego. Przemianom, i to nie tylko ilościowym, ulega również grupa młodzieży objęta programem stypendialnym. - Za każdym razem, gdy przychodzi do rodziny nowe dziecko, to jest inaczej. Trzeba się dostosowywać - mówi Marzena Sawuła, menadżer FDNT do spraw studenckich. Fundacyjne dzieci są już coraz starsze. W tym roku akademickim wśród 2175 stypendystów jest około 800 studentów. - Skuteczność naszego programu można mierzyć właśnie ilością studentów. Są to osoby, które formują się pod opieką Fundacji od kilku lat, a to znaczy, że dbają zarówno o swoje wyniki w nauce, jak i o rozwój duchowy - podkreśla Małgorzata Pawlak, menadżer do spraw licealnych i gimnazjalnych.

NIE ZAKOPUJĄ TALENTÓW

Fundacja oferuje swoim stypendystom szereg możliwości. Poprzez wsparcie zarówno finansowe, jak i formacyjne stara się wyzwolić drzemiący w młodych ludziach potencjał. - Większości z nich wystarczy tylko mały impuls, to, żeby ktoś w nich uwierzył, pokazał, że mają szerokie perspektywy i natychmiast z tego korzystają - mówi nie bez podziwu Małgorzata Pawlak. Poza tym stypendyści czerpią z siebie nawzajem. - Myślę, że można nawet mówić o fundacyjnym duchu wzajemnego mobilizowania się - przyznaje Katarzyna Puchacz, stypendystka z Zamojszczyzny.

- Po ośmiu latach towarzyszenia stypendystom mogę powiedzieć, że program stypendialny ogromnie ich motywuje do zdobywania wiedzy, do podejmowania wymagających studiów. Nie zakopują swoich talentów, ale je pomnażają - zaznacza ks. Stanisław Lubaszka, koordynator w diecezji bielsko-żywieckiej.

Stypendyści to wyróżniający się wśród swoich rówieśników uczniowie i studenci, którzy chcą się nieustannie rozwijać. - Zawsze, kiedy współpracuje się z młodzieżą przez pięć lat, to obserwuje się zmiany, nie tylko w wiedzy, ale i w zachowaniu. To jest bardzo naturalne. Ale w przypadku stypendystów te zmiany są szczególnie widoczne - zauważa profesor Jerzy Olędzki z Instytutu Dziennikarstwa UW, członek Rady Fundacji.

Na przykład studiujący dziennikarstwo stypendyści nie boją się szukać doświadczenia w największych mediach w Polsce. - Stypendystki, z którymi współpracujemy, to osoby tak miłe, tak sympatyczne, tak serdeczne, radosne i bezinteresowne, że bardzo mocno wyróżniają się w telewizji. Poza tym są niezwykle dokładne i powierzone zadania, choć niekiedy oczywiście proste i zwyczajne, wypełniają bardzo sumiennie i rzetelnie - ocenia pracę swoich stażystek ojciec Rafał Szejka SJ, szef Redakcji Programów Katolickich w Telewizji Polskiej. - Spotykając się z każdą stypendystką i stypendystą doświadcza człowiek poczucia, że warto to dzieło wspomagać, bo widać, jak ci ludzie się dzięki temu rozwijają - dodaje. Przy odrobinie wsparcia, każdy ze stypendystów tworzy swoją niepowtarzalną historię, wystarczy tylko pozwolić im działać.

CHCIAŁEM ZALICZYĆ W-F

- Jak słyszę muzykę i zaczynam tańczyć, to totalnie odpływam. Jest tylko muzyka i ruch - tak opowiada o swojej pasji Damian Kaczor. To tańcowi poświęca swój wolny czas (zdarzało się, że 3-4 godziny, 6 razy w tygodniu) i praktycznie wszystkie oszczędności. Jest stypendystą już ósmy rok. Studiuje w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Swoją pasję odkrył przez przypadek, choć jak twierdzi, w przypadki nie wierzy. Obowiązkowe na studiach zajęcia z wychowania fizycznego chciał zaliczyć, zapisując się na capoeirę. Niestety nie było wolnych miejsc. W zamian za to recepcjonistka w studium w-f zaproponowała mu taniec nowoczesny. Zgodził się, choć do tej pory nie miał z tańcem wiele wspólnego. Po semestrze nauki różnica pomiędzy nim a resztą grupy była tak duża, że właściwie nie miał co robić na zajęciach. Instruktorka zaprosiła go więc do swojego zespołu. Po roku zaczął też współpracę z teatrem tańca Gravity, z którym w czerwcu wystawił spektakl w klubie Stodoła. Teraz Damiana można oglądać również w Teatrze Rampa, w musicalu "Zaczarowany świat Bastiana".

Damian układa również choreografię. Czasem tak trudną, że sam nie jest w stanie jej zatańczyć. - Irytuje mnie, że nie mam jeszcze takiego warsztatu ciała i muszę upraszczać swoje pomysły - mówi. Sam ciągle się uczy, ale też przekazuje swoje umiejętności innym. Prowadzi zajęcia dla początkujących grup w swojej szkole tańca. - Staram się, żeby z zajęć ludzie wyszli zarażeni tańcem - opowiada. Bardzo dobrze wspomina też warsztaty dla stypendystów na obozie "Łódź dobrego połowu". - Kontakt w naszej wspólnocie fundacyjnej daje poczucie, że jest na świecie mnóstwo dobrych ludzi, dla których chce się poświęcać czas.

WARTOŚĆ WOLONTARIATU

Z Damianem z pewnością zgodziłby się Marcin Sawczak, który do grona stypendystów dołączył ponad pięć lat temu. - Zaproszenie do programu stypendialnego pomogło mi się w życiu rozpędzić - mówi. To dzięki Fundacji dowiedział się o istnieniu podkrakowskiego liceum "Radosna Nowina 2000". Po pierwszej klasie zdecydował się na udział w programie "Rok szkolny 2006/2007 w Niemczech". Przez rok mieszkał niedaleko Stuttgartu i uczył się w jedenastej klasie niemieckiego Gymnasium. Poznał tam rówieśników z całego świata, od Kostaryki do Nowej Zelandii. - Przygoda w Niemczech zapoczątkowała moją wielką pasję podróżowania, a dzięki Fundacji odkryłem wartość wolontariatu - przyznaje. Tuż po egzaminie dojrzałości spędził pięć tygodni na Ukrainie, gdzie w pobliżu Kijowa pracował w zajmującym się dziećmi ulicy, Domu św. Marcina de Porres, - Okres między końcem liceum a rozpoczęciem studiów uznałem za najodpowiedniejszy na wolontariat większego kalibru - opowiada z zapałem. W związku z tym zdecydował się na udział w projekcie European Voluntary Service. Od połowy września zajmuje się dziećmi i młodzieżą w ośrodku SOS Villaggio w Vicenzie w Północnych Włoszech. Gdzie będzie za rok? Jeszcze nie wie, ale jest spokojny. - Fundacja stała się dla mnie portem, do którego zawsze mogę przybić, niezależnie od tego, z której strony świata przypłynę - mówi z przekonaniem.

OTRZYMAŁEM WIELKI DAR

Łukasz Kaczyński, podobnie jak Marcin, jest stypendystą od pięciu lat. - Poza wsparciem finansowym, które umożliwiło mi kontynuację nauki na wybranym kierunku studiów, otrzymałem także wielki dar przykładu życia Jana Pawła II - mówi o swoim kontakcie z Fundacją. - Zaangażowanie w jej działalność stało się cenną i ważną cegiełką fundamentu mojego życia.

Dziś Łukasz jest szczęśliwy mężem i ojcem półtoramiesięcznej Gabrysi. To nie jedyna nowość w jego życiu. - Właśnie zaczynam studia doktoranckie na Wydziale Lekarskim Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego - opowiada. Wcześniej studiował biologię na UJ. Działał w samorządzie studenckim oraz w kole naukowym Neuronus. W ostatnim roku akademickim otrzymał tytuł Studenta Roku UJ.

Kolejną wielką miłością Łukasza jest muzyka. Współtworzył scholę młodzieżową w parafii NMP Królowej Polski na Woli Justowskiej w Krakowie. Od momentu, gdy został stypendystą, jest też co roku animatorem muzycznym na obozach Fundacji. Teraz gra na gitarze w scholi przy kościele karmelitów bosych na ulicy Rakowickiej w Krakowie.

TURECKA PRZYGODA

Adam Kwarciński pochodzi z Mazur. Podobnie jak Łukasz jest gitarzystą. Swój pierwszy instrument kupił za pieniądze ze stypendium. - Od tamtej pory nie miał nawet chwili, żeby się zakurzyć, więc pieniądze zdecydowanie nie zostały wyrzucone w błoto - śmieje się. Na studia też poszedł dzięki Fundacji - zdobył indeks na politologię w konkursie organizowanym kilka lat temu przez FDNT i Wyższą Szkołę Biznesu w Nowym Sączu. - Choć do pokonania była odległość równa długości Polski z północy na południe, to trafiłem na świetną kadrę i wspaniałych znajomych - opowiada z uśmiechem. - Tam też zdecydowałem się na największą przygodę w moim dotychczasowym życiu - dodaje. Adam spędził cztery miesiące na wymianie z programu Erasmus w Istambule. Oprócz tureckiej kultury, poznał też ludzi z takich zakątków świata jak Pakistan czy Korea. Do dziś dzięki - jak mówi - magii Internetu utrzymuje z nimi kontakt. Po powrocie z Turcji przeniósł się do Wrocławia, gdzie studiuje teraz filologię klasyczną.

I CÓŻ, ŻE DO SZWECJI

To nie tak miało być. Miała zostać laureatką olimpiady historycznej i mieć otwarte drzwi na wszystkie uniwersytety. Tymczasem zabrakło jednego punktu. - Widać, że ktoś tam nade mną czuwa - twierdzi po latach. Bo dzięki temu Kasia Puchacz wystartowała w konkursie im. bp. Jana Chrapka i została stypendystką. - Oprócz bezpieczeństwa, wsparcia finansowego, które pozwala mi skupić się na nauce, Fundacja daje jeszcze coś innego, nienamacalnego. Pewien punkt odniesienia i specyficzny rodzaj wspólnoty. Wiem, że bez Fundacji trudniej by było to wszystko odnaleźć. Nie wiem, czy bym to odnalazła - mówi.

Studiuje politykę społeczną i prawo na UW. - Myślę o specjalizacji w prawie pracy. I wiem, że i jedne i drugie studia są mi potrzebne - wyjaśnia. Ostatni rok akademicki spędziła, podobnie jak Adam, na wyjeździe w ramach programu Erasmus.

- Od początku wiedziałam, że jeśli pojadę na stypendium, to będzie to Skandynawia - opowiada. Z Dalarna University w szwedzkim Falun, gdzie studiowała europejską socjologię polityczną, przywiozła nie tylko dobre wspomnienia, ale i tytuł magistra. Niestety na odebranie szwedzkiego dyplomu musi jeszcze poczekać do momentu, gdy obroni pracę magisterską w Polsce.

Jeszcze w liceum Kasia była członkiem kadry narodowej i zdobywała medale na mistrzostwach Europy w biegach na orientację. Dziś w wolnym czasie trenuje, by wrócić do najlepszej formy.

POWRÓT DO KORZENI

Ania Bucoń, podobnie jak Kasia, startowała w konkursie im. biskupa Jana Chrapka. Reportaż konkursowy, mający opowiadać historię osób integrujących lokalne społeczności, napisała o Józefie Łukasiewiczu - społeczniku pochodzącym, tak jak Ania, z Janowa Lubelskiego. Niestety nie otrzymała indeksu, a jedynie wyróżnienie. Ale ono zmotywowało ją do zdawania na dziennikarstwo. Dziś jest już jego absolwentką. Pod koniec IV roku studiów postanowiła, że napisze pracę magisterską związaną ze swoją rodzinną miejscowością. Powstała ponad trzystustronicowa monografia lokalnej prasy. Okazało się, że większość tytułów, o których pisała, współtworzył pan Józef, bohater jej konkursowego reportażu. - Wiem, że z mojej pracy nie skorzysta nikt tutaj, w wielkim mieście, ale w tym małym miasteczku na pewno ktoś do niej zajrzy i zdziwi się, jakie rzeczy działy się kiedyś w Janowie - twierdzi Ania. Pracą już zainteresowały się lokalne władze i być może w przyszłym roku zostanie opublikowana.

To jednak nie koniec naukowej drogi Ani. W tym roku ukończyła z drugim wynikiem podyplomowe studia w Europejskiej Akademii Dyplomacji. Planuje też, w związku ze swoją pracą zawodową, napisać doktorat na temat internetowych serwisów lokalnych.

PAN BÓG NIEŹLE WYWRÓCIŁ MOJE ŻYCIE

- Przypominam sobie z uśmiechem te czasy, kiedy chciałem zostać informatykiem. Pan Bóg nieźle wywrócił moje życie - mówi Szymon Klimczak, kleryk piątego roku Wyższego Seminarium Duchownego Archidiecezji Częstochowskiej. 2005 rok był dla niego przełomowy. Przede wszystkim rozeznał swoje powołanie. Został też stypendystą Fundacji. - Dzięki stypendium nie muszę się martwić, że nie stać mnie na teologiczną literaturę czy niezbędny na studiach komputer - wymienia. Szymon pisze magisterium z filozofii człowieka Karola Wojtyły z mocnym nawiązaniem do jego nauczania społecznego już jako papieża. Ale nie poprzestaje na teorii. - Dzieło Nowego Tysiąclecia motywuje mnie do bardziej gorliwego angażowania się w seminaryjne koło Caritas. Patrząc na różne wolontariaty moich rówieśników, sam nie mogę nie naśladować ich oddania drugiemu człowiekowi.

PODZIĘKOWAĆ ZA POMOC

- Dzięki stypendium mogę chociaż trochę pomóc mamie - przyznaje Gosia Pasymowska. Ma dziewięcioro rodzeństwa. Co roku wszyscy wraz z mamą wybierają się na pieszą pielgrzymkę na Jasną Górę. - Idziemy, by dziękować Matce Bożej za ten rok i prosić o zdrowie dla całej naszej rodziny - opowiada Gosia. Jej dwie najmłodsze siostry bliźniaczki zostały ochrzczone w Mogielnicy na szlaku pielgrzymki. Tam też przyjęły pierwszą komunię świętą. W przyszłorocznej pielgrzymce najstarsza siostra Gosi chce wziąć w tym samym kościele ślub. Przeżywa to razem z Gosią liczne grono zaprzyjaźnionych stypendystów.

Gosia, tak jak Szymon czy Marcin też jest wolontariuszką. Przede wszystkim stara się jak najczęściej przychodzić i pomagać w biurze FDNT. - W zeszłym roku byłam na obozie pakowawczym, w czasie którego przygotowaliśmy materiały do zbiórki na Dzień Papieski. Dzięki temu zdałam sobie sprawę, jak ciężka jest praca w Fundacji. Przynajmniej w taki sposób mogę podziękować za pomoc, jaką mi okazano - mówi.

PRZEDE WSZYSTKIM LUDZIE

Hasło tegorocznego Dnia Papieskiego: "Jan Paweł II - Papież Wolności" - można interpretować również w kontekście programu stypendialnego FDNT. - Fundacja daje wolność w dawaniu. Boimy się takiej wolności, która zagarnia do siebie. Wolność to coś otwartego. Niewola zawsze zamyka. Kiedy czuję się człowiekiem wolnym, to jestem otwarty - podkreśla ks. Jan Drób. Fundacyjna formacja pomaga otworzyć się na drugiego człowieka. Głównie za sprawą wakacyjnych obozów. - Każdy stypendysta marzy, aby trwały cały rok i czeka z niecierpliwością na kolejne - mówi tegoroczny maturzysta Wojtek Michałek. To na obozach poznają największe miasta Polski i ludzi z całego kraju. - Z biegiem lat slogan o Fundacji jako Żywym Pomniku nabrał realnego znaczenia. Bo Fundacja to przede wszystkim ludzie, najlepsi jakich mogłem poznać - przyznaje Adam Kwarciński: Coraz częściej stypendyści pytają nie o to, czy ktoś im pomoże, ale o to, jak oni mogą pomóc. Wielu przechodzi drogę od uczestnika do wolontariusza, pracującego przy organizacji obozu. Niektórzy już zastanawiają się, jak w swoim dorosłym życiu znajdą na to czas. - Boję się, że w przyszłości wpadnę w taki wir pracy, że nie dostanę urlopu, by przyjechać na obóz - mówi Dawid Małkowicz, uczeń III klasy liceum.

WOLNOŚĆ I ODPOWIEDZIALNOŚĆ

Pomoc Fundacji pozwala wyzwolić się z ograniczeń finansowych, odkryć swoje talenty i je rozwijać. A jednocześnie daje wskazówki na tej drodze. - Wiem, że idę w dobrym kierunku, że mam szansę na dobrą pracę, że nastąpi czas, że będę wolny i samodzielny, a zarazem, że dam sobie radę w takim życiu - mówi Andrzej Łukowski, od dziewięciu lat stypendysta Fundacji.

- Wolność nie jest tylko wolnością "od", jest przede wszystkim wolnością "do". Chcemy, by nasi stypendyści byli na tyle wolni wewnętrznie, by mogli podejmować odpowiedzialność za siebie i innych - podkreśla Marek Zdrojewski. - Rzeczywiście, nie raz słyszymy w Fundacji, że powinniśmy od siebie wymagać. Słyszymy, że wolność nie jest prosta, że wymaga dokonywania dobrych wyborów - przypomina Kasia Puchacz. Bo stypendium nie jest tylko dane, ale i zadane. Na całe życie. - Dostać szansę nie znaczy wykorzystać ją. Ukończyć studia nie znaczy wykorzystać szansę. Nawet pracować, to też nie znaczy wykorzystać szansę - mówi Kamil Zielonka, laureat konkursu "Lex". - To, czy wykorzystałem daną mi szansę, ocenię dopiero kiedyś, może pod koniec mojego życia.

KRYTERIA PRZYZNAWANIA STYPENDIÓW:

- miejsce zamieszkania na wsi i w miastach do 20 tys. mieszkańców
- potwierdzony dochód na osobę w rodzinie (brutto) niższy od 0,7 najniższego wynagrodzenia brutto ogłaszanego przez Ministra Pracy i Polityki Społecznej
- średnia ocen nie niższa niż 4,8 w gimnazjum i 4,5 w szkole średniej, bądź udokumentowane inne zdolności
- przy powtórnym złożeniu wniosku stypendysta musi potwierdzić udział w obozie wakacyjno-formacyjnym, spotkaniach diecezjalnych oraz wolontariat.


Ilona Kondrat, Sylwia Gawrysiak

Tekst pochodzi z Tygodnika
Idziemy, 11 października 2009



Wasze komentarze:

Jeszcze nikt nie skomentował tego artykułu - Twój komentarz może być pierwszy.



Autor

Treść



Poprzednia[ Powrót ]Następna
 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej