W rocznicę zamachuWszystko wydarzyło się w ułamkach sekund. Dwie kule wystrzelone z odległości kilku metrów ugodziły Jana Pawła II błogosławiącego wiernych zgromadzonych na watykańskim Placu św. Piotra, kiedy jego odkryty jeep zbliżał się do Spiżowej Bramy.Zamachowiec, 23-letni Turek Mehmet Ali Agca, próbował uciekać. Dzięki bohaterskiej postawie młodej franciszkanki, siostry Letizii, która dosłownie rzuciła się na niego, został jednak obezwładniony i zatrzymany przez karabinierów. W tym czasie ciężko rannego Papieża przewieziono do rzymskiego szpitala uniwersyteckiego Policlinico Gemelli, gdzie niezwłocznie poddano go operacji. Świadectwo włoskich chirurgów mówi, że tylko milimetry dzieliły Papieża od śmierci.Kiedy 13 maja 1981 r. agencje prasowe, stacje radiowe i telewizyjne doniosły o tych wydarzeniach, wielu ludzi przeżyło szok. Świat wstrzymał oddech i z napięciem śledził wieści z Rzymu. Chyba jednak dla nikogo nie były to wiadomości tak trudne do przyjęcia jak dla Polaków. W tym czasie niekwestionowany przywódca duchowy Polaków, kardynał Stefan Wyszyński, byt już umierający. Reakcja Prymasa Tysiąclecia była znamienna. Nazajutrz, 14 maja 1981 r., w archikatedrze św. Jana i na pl. Zamkowym w Warszawie odtworzono jego przemówienie. Prosił w nim, aby wszystkie modlitwy, zanoszone dotąd w jego intencji, zanosić teraz za Papieża. - Dzisiaj pozostaje nam tylko jedno - mówił. - Wszystkie nasze osobiste cierpienia, udręki starajmy się dołączyć do tych wielkich udręk świata. Na pewno Ojciec Święty też tak to przeżywa, ażeby osobiste udręki składać w dłonie Matki Kościoła, której zawierzył na Jasnej Górze. To jest jego najważniejsze dzieło. W porównaniu z tym wielkim dziełem nasze osobiste cierpienia stają się maluczkie i dlatego najmilsi i ja, dotknięty obecnie w moich najrozmaitszych dolegliwościach fizycznych, muszę je uważać za skromne i małe w porównaniu z tym, co dotknęło głowę Kościoła.Kiedy było to już możliwe, 25 maja, doszło, za pośrednictwem telefonu, do ostatniej rozmowy obu wielkich Polaków. Trzy dni później, Prymas oddał ducha. Na początku czerwca Papież opuścił klinikę, ale jeszcze w tym samym miesiącu, ze względu na dalsze komplikacji zdrowotne, musiał do niej wrócić - tym razem na dłużej, aż do sierpnia. Zamach, choć Jan Paweł II ostatecznie wyszedł z niego cało, pozostawił wyraźny ślad na jego zdrowiu. Do dziś nie ma pełnej jasności, jakie były kulisy zamachu ani kim byli jego zleceniodawcy. Ali Agca w śledztwie, a także w późniejszych wypowiedziach, przedstawił ponad sto różnych wersji. Wśród nich najczęściej wymieniana jest ta, że zamach zlecił Kreml, a wykonanie przejęły służby specjalne komunistycznej Bułgarii. Sąd włoski uniewinnił jednak w 1986 r. wszystkich trzech sądzonych w procesie obywateli tego kraju - z braku dowodów. Mimo to wątek ten nie wydaje się być wyjaśniony. Co pewien czas media donoszą też o kolejnych ujawnionych dokumentach: z tzw. Archiwum Mitrochina, z Instytutu Gaucka, czy ujawnionym przez Instytut Pamięci Narodowej śladzie po przejętych w 1989 r. przez KGB esbeckich dokumentach pod kryptonimem "Triangolo". Dają one podstawy do podejrzeń, że w całej operacji zamachu, w tym także akcji dezinformacyjnej po nim, mogły mieć swoją rolę służby innych krajów bloku komunistycznego, w tym wschodnio-niemiecka Stasi oraz peerelowska Służba Bezpieczeństwa. Godna przypomnienia jest tu postawa samego Jana Pawła II. Nie ma wątpliwości, że musiał być zainteresowany prawdą o zamachu. Bez wątpienia widział w tym akcie zbrodni złą wolę ludzi. Tym jednak wybaczył. Świadczy o tym jego wypowiedź transmitowana z kliniki Gemelli kilka dni po zamachu, na niedzielny Anioł Pański: "Modlę się za brata, który mnie zranił, a któremu z całego serca przebaczyłem". Potem były przejmujące odwiedziny u Ali Agcy w więzieniu w grudniu 1983 r. i słowa podczas pielgrzymki w Bułgarii. Papież nie dawał w nich wiary doniesieniom o bułgarskim śladzie". Można być pewnym - choćby po słowach Papieża: "Czyjaś ręka strzelała, ale inna ręka prowadziła kulę" - że Jan Paweł II widział w tym zamachu przede wszystkim kolejny akt "ziemskiej walki Dobra ze Złem" i wypełnienie części tajemnic fatimskich. Wielokrotnie wyrażał w ciągu swojego pontyfikatu przekonanie, że ocalenie z zamachu - dokładnie w rocznicę pierwszego objawienia - uważa za cudowną interwencję Matki Bożej. Rok później pielgrzymował do sanktuarium Pani z Fatimy i ofiarował jedną z kul, które go dosięgły. Umieszczono ją w koronie wieńczącej statuę Madonny. Przebita pociskiem i poplamiona krwią Papieża stuła trafiła jako wotum na Jasną Górę. Paweł Gierech
Tekst pochodzi z Tygodnika
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |