"Mój brzuch należy do mnie"
Trafił do mnie tekst autorstwa Iwony Konarskiej, odpisany z internetu. Nie ma tytułu, za to jest motto, które nadal święci triumfy: "Mój brzuch należy do mnie". Ciało nie jest wytworem rąk ludzkich, jak na przykład samochód. Jednak nawet gdyby przypisać ciału takq pozycję, jaką zajmuje samochód, to jednak właściciel powinien pamiętać, że pasażer, którego wiezie, do niego nie należy. W miejscu tytułu widnieje zdanie wyróżnione większymi literami: "Dlaczego jestem zmuszona do jakiegoś upiornego bohaterstwa, do życia, którego nie chcę mieć?" - pyta ślepnąca kobieta, którą zapewniono, że ciąża jest ważniejsza od niej samej. Zdanie to może oddziaływać na każdego, kto kojarzy je sobie z dramatem jakiejś nieszczęśliwej kobiety. Trzeba zatem od razu zauważyć, że taka intencja została w nie wpisana, celem zaś jest wzbudzić wrogość do ustawy chroniącej życie człowieka w pierwszej - wewnątrzmacicznej fazie jego rozwoju. Czy poród przestał być naturalnym rozwiązaniem trwającej 9 miesięcy ciąży? Czy wchodzi tu w grę jakiś przymus? Czy jego odbycie to "upiorne bohaterstwo"? Bo nie chodzi tu chyba o dziecko, które przecież może być adoptowane przez inną rodzinę. Czy zaburzenie widzenia pogarsza się w przebiegu ciąży? Nie, natomiast w przypadku zagrożenia w postaci odklejania się siatkówki, oszczędzającym wyjściem z sytuacji jest zastosowanie cięcia cesarskiego - operacji tak często wykonywanej, że aż Światowa Organizacja Zdrowia zaleca ginekologom opamiętanie się. Z zażenowaniem czyta się pierwsze zdanie tego tekstu: " To sumienie, a nie wyłącznie strach przed karą wymierzoną przez państwo, winno decydować o zachowaniach ludzi w tej sprawie", tak pięknie powiedział prezydent, ale wielu ani to nie wzruszyło, ani nie przekonało. Istotnie, ani nie wzruszyło, ani nie przekonało. I to z prostej przyczyny, ponieważ państwo chroni prawem dobra mniejsze, niż życie ludzkie. Trudno również wzruszyć się z powodu obawy przed karą, której ustawa z stycznia 1993 r. dla kobiety nie przewiduje.
Niemniejsze zażenowanie wzbudza następny akapit: "Zaskarżona łagodna nowelizacja z 199 r. znalazła się w Trybunale Konstytucyjnym, a ten uznał, że jest niezgodna z konstytucją." Czy każdy obywatel w Polsce wie, że "łagodność" tej "nowelizacji" wyraziła się żądaniem przywrócenia w praktyce ustawy z 195 roku - ustawy, która pozostawiła poza ochroną prawa dziecka w pierwszych 12 tygodniach jego życia? Okazuje się, że nie wolno nadal nie wiedzieć, ponieważ autorytety (wymienieni sędziowie Trybunału Konstytucyjnego) zawodzą. Pytam: czy ustawa z 7 stycznia 1993 r.: "O planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży" godzi w godność kobiety? Czy znowu muszę sprowadzić na ziemię owe "poświęcenia i ofiary przekraczające zwykłą miarę". Przepraszam, ale to ostatnie pozostawiam tym, którzy mają więcej cierpliwości ode mnie.
Na zakończenie przytoczę wyciąg z protokołu 40 Sesji Zwyczajnej Zgromadzenia Parlamentarnego Rady uropy z 1989 r.: "Jest rzeczą właściwą określenie prawnej ochrony należnej ludzkiemu embrionowi od czasu zapłodnienia ludzkiego jaja. Chociaż ludzki embrion przechodzi w swoim rozwoju kolejne stadia oznaczone różnymi terminami (zygota, morula, blastocysta, embrion implantacyjny, płód), choć jako organizm stopniowo się różnicuje, to jednak zachowuje ciągłość i genetyczną tożsamość".
Nic dodać, nic ująć.
Prof. Włodzimierz Fijałkowski
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2021 Pomoc Duchowa |