Swaty dzisiaj- Czarna Mamba? Nie? A, to przepraszam... - powiedział kiedyś do mnie pewien szpakowaty mężczyzna i odszedł, widząc zdumienie na mojej twarzy. Dopiero po chwili, kiedy podeszła do niego rudowłosa kobieta w swetrze podobnym do mojego, zorientowałam się, że to chyba ich pierwsza randka, pierwsze spotkanie nieznajomych - opowiada Magda.- Pamiętam ze szczegółami dzień, kiedy mieliśmy się spotkać po raz pierwszy. To była nasza wspólna decyzja. Po trzech miesiącach klikania, czasami nawet przez całą noc, umówiliśmy się w Złotych Tarasach. Nie było żadnych znaków rozpoznawczych, czerwonych róż czy zielonych szalików. Postanowiłam, że jak mi się nie spodoba, to po prostu przejdę obok i wmieszam się w tłum - wspomina Iwona Gmurek. - Ale coś mi mówiło, że przecież nic nie tracę, a mogę zyskać. I zyskałam miłość swojego życia - dodaje. RANDKA W CIEMNOW ciągu ostatnich trzech lat serwisy spoiecznościowe zrobiły karierę. Zaglądamy do Internetu nie tylko w domu czy w szkole, ale również na wakacjach, coraz częściej w ciągu dnia także za pośrednictwem telefonów komórkowych. Coraz więcej osób rozpoczyna dzień od przejrzenia ulubionych portali i sprawdzenia, co też zmieniło się na stronach ich znajomych. Coraz więcej użytkowników loguje się na serwisach randkowych. Zaznaczają swój profil jako "aktywny", dając w ten sposób do zrozumienia, że są dostępni i każdy użytkownik może się z nimi skontaktować.Według najnowszych badań (przeprowadzonych w 2008 r. przez Millward Brown SMG/KRC) 16 min Polaków w wieku 15-75 lat słyszało o serwisach społecznościowych, a 10 min deklaruje korzystanie z nich. - Serwisy społecznościowe to od niedawna nowy sposób na samotność i znalezienie nowych przyjaciół. Jest to rodzaj interaktywnych stron www, które służą do komunikowania się między sobą- tłumaczy dr Krzysztof Krejtz, z katedry Psychologii Społecznej Internetu i Komunikacji Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. - Są współtworzone przez osoby podzielające wspólne zainteresowania, co czyni je interesującym medium, ponieważ umożliwia dotarcie do precyzyjnie określonej grupy. A jak wiadomo, nic nie łączy ludzi tak mocno jak wspólne pasje. Od połowy 2007 r. największą popularnością cieszy się portal Nasza-klasa. Słyszała o nim ponad polowa Polaków. Kolejne miejsca w rankingu zajmują: fotka.pl, później Sympatia i Grono (26%). Jak deklarują internauci, ich uczestnictwo w serwisach wynika głównie z chęci podtrzymania znajomości. Stąd popularność serwisu Nasza-klasa, który liczy ponad 12 min użytkowników. Ponad połowa internautów deklaruje, że zagląda na te portale z ciekawości, a co czwarty twierdzi, że w ten sposób "zabija czas". Taką formą relacji bardziej zainteresowane są kobiety. Według badań Megapanel PBI/Gemius z września 2008 r. to właśnie one stanowią 53% użytkowników portali społecznościowych. Jeśli chodzi o ich wiek, to szczyt wykresu wypada dla grupy od 15 do 24 lat. Zadziwiające jest, że ludzie, zapisując się do portali społecznościowych, wydają się pomijać kwestię ochrony danych osobowych, podając swoje czasem bardzo prywatne informacje na swój temat. Pozwalają na wnikanie we własną przestrzeń i dzielą się z obcymi ludźmi swoimi tajemnicami. Dzięki powszechności dostępu do profilu może nas znaleźć każdy, a z powodu takiej skuteczności przestajemy być anonimowi. DWA ŚWIATYPierwszą alternatywą internetową dla samotnych był portal Yahoo. Ruszył on w 1997 r., za nim posypały się kolejne: AOL Personals, Amazon dating, Americansingles.com. Polska odpowiedź to portale randkowe: Sympatia.pl, która ma już sześć lat, a także iLove czy Single.pl, które w założeniu mają skojarzyć osoby w pary. Zadaniem serwisów społecznościowych, jest natomiast odnowienie starych znajomości lub poznanie nowych przyjaciół. Przykładem może być portal zrzeszający absolwentów szkól (Nasza-klasa), amatorów filmików, muzyki i zdjęć (YouTube, fotka.pl), zamknięte grupy tematyczne (grono.net) albo skierowane do profesjonalistów we własnej dziedzinie (GoldenLine). Aby stworzyć atmosferę zaufania i profesjonalizmu, niektóre fora wprowadziły wiele zabezpieczeń: aby dołączyć do grona bywalców, trzeba dostać elektroniczne zaproszenie od zarejestrowanego członka.Wiele serwisów randkowych proponuje własne metody na znalezienie partnera. Serwis MyDwoje zachęca na przykład do rozwiązania testu doboru partnerskiego. Jak twierdzą założyciele, wypełnienie takiego testu zabiera około 45 minut, ale można mieć gwarancję, że wybór będzie bardziej trafny. Zamiast 100 wyszukanych profili, będziemy mogli wybrać jedną osobę z pięciu, za to o wiele lepiej dopasowaną do naszej osobowości. Pierwsze badania Internetu, pod koniec lat 80., polegające na wysyłaniu komunikatów na czarnym ekranie, pokazały, że odbiorcy postrzegali je jako zimne emocjonalnie i niezachęcające do odpowiedzi. Obecnie na naszą reakcję wpływa mnóstwo ozdobników: kolorowe witryny, zdjęcia i wszechobecne emotikony - znaki graficzne w komputerach i telefonach komórkowych - które nadają zwykłemu zdaniu bardziej emocjonalną formę. - Kilka lat temu przeprowadziłem prywatny eksperyment. Załogowałem się na kilku portalach społecznościowych, żeby sprawdzić, jak one działają, jakich ludzi mogę tam spotkać i w jakim celu się tam logują - opowiada Rafał Hołubczuk. - Poznałem wiele ciekawych osób, z niektórymi spotkałem się "w realu", z kilkoma utrzymuję kontakty do dziś. Odniosłem jednak wrażenie, że większość kobiet, które do mnie pisały, cierpiała na jakąś chroniczną samotność, miały nadzieję na spotkanie księcia z bajki albo przynajmniej na przeżycie namiastki historii z filmu "Samotność w sieci". Poznałem dziewczynę, z którą świetnie się e-mailowało. Na zdjęciu wyglądała jak szalona poszukiwaczka przygód. Wspinaczka, narty, podróże. Po kilku dłuższych rozmowach postanowiliśmy się spotkać. I było to ostatni kontakt, "w realu" nie była już taka odważna i wesoła. - Nigdy nie możemy mieć do końca pewności, kim dana osoba jest, dopóki nie poznamy jej osobiście. Każdy, kto loguje się do portalu, może podać błędne dane. Ale podobnie jest w rzeczywistości, czasem wydaje się, że osoby, które znamy kilka lat, także mogą nas zaskoczyć i nie zawsze pozytywnie - tłumaczy dr Krejtz. - Jeśli komuś nie podoba się własne "ja" realne, tworzy "ja" idealne, czyli kogoś, kim chciałby być w rzeczywistości. W końcu może mieć kontrolę nad pewnym fragmentem swojego życia i kreować swój wirtualny świat. Internet pozwala ukryć wszystkie wady, o których nie chcemy mówić. Wszystkie trudności społeczne, samotność, nieśmiałość możemy zamienić na przebojowość, otwartość i towarzyskość. Nie znając dokładnie wszystkich wad osoby po drugiej stronie ekranu, uruchamiamy schematy poznawcze, kategoryzujemy daną osobę, przypisujemy jej cechy życzeniowe, czyli takie, jakie chcielibyśmy u niej widzieć. W efekcie prowadzi to do wyidealizowania całej osoby. PRZEZNACZENIE- Praktycznie we wszystkich internetowych znajomościach, które trwają dłuższy czas, nadchodzi etap dewirtualizacji. Związek musi się urzeczywistnić, bo inaczej nigdy nie ruszy z miejsca. Osobom, które poznały się przez Internet często wydaje się, że wiedzą już o sobie wszystko, ale wtedy powinien przyjść czas poznawania się od nowa w realnym świecie. Godzinami pisali o swoich zainteresowaniach i pasjach, a w rzeczywistości mogą nawet nie wiedzieć, jak kto słodzi herbatę - tłumaczy psycholog dr Krejtz.Według założyciela Przeznaczeni.pl Macieja Kopera, nie jest to portal randkowy. Ma on jedynie służyć jako punkt zaczepienia i poznania nowych, ciekawych osób, sam zachęca do jak najszybszego przeniesienia znajomości do świata realnego. Historia portalu rozpoczyna się w USA, gdzie Maciej Koper, absolwent Politechniki Warszawskiej, zobaczył pewien amerykański serwis dla katolików. Postanowił przenieść go w polskie realia. Od ponad trzech lat jest to jedyny tego typu serwis dla katolików w Europie i skupia już ponad 114 tysięcy osób. Maciej twierdzi, że zrobił to z potrzeby własnej, bo: w kościele trudno poderwać dziewczynę, a na dyskotece też nie będzie rozmawiał o różańcu. I tak jako 29-letni swat połączył już prawie 400 osób w związek małżeński, a 1500 osób znalazło w ten sposób swoje drugie połówki. W ciągu trzech lat urodziło się także 15 "przeznaczonych" dzieci. Aby zaistnieć w "przeznaczonym" świecie, trzeba odpowiedzieć na początku na wiele szczegółowych pytań: czy szanujesz nauczanie Kościoła na temat nierozerwalności małżeństwa, jakie znaczenie ma wiara w Boga w twoim życiu, czym jest dla ciebie miłość, a nawet kogo chciałbyś zabrać na bezludna wyspę? - Dlatego mówimy, że jest to serwis podwyższonego zaufania. Moderator sprawdza zawsze każde konto, aby nie pojawiły się tam żadne niepożądane treści, numery telefonów czy e-maile. Osoby, które nie zgadzają się z nauką Kościoła, nie są wpuszczane do Strefy. Ufamy, że ci, którzy chcieliby się tylko zabawić, nie będą skłonni płacić abonamentu 99 zł (49 zł dla studentów). A jeśli nawet, to każdy może zgłosić do nas swoje zastrzeżenia i na podstawie regulaminu osoba taka może być usunięta. Chcemy, aby zgodnie z naszym hasłem przebywali tu ludzie z określoną hierarchią wartości, którzy nie wstydzą się swojej wiary i chcą mieć także zaufanie do innych - tłumaczy Katarzyna Dobrowolska, rzecznik prasowy Przeznaczeni.pl. Po opłaceniu abonamentu, użytkownik portalu ma dostęp do poczty, forum dyskusyjnego i kalendarza. Każdy może tam zamieścić własne ogłoszenie. Strefowicze umawiają się wspólnie, nawet w kilkadziesiąt osób, na łyżwy, wypady do kina czy pielgrzymki. W Warszawie tradycją stało się już spotkanie w pierwszą niedzielę miesiąca na Mszy św. w kościele akademickim św. Anny. Potem strefowicze udają się na wspólne spotkania, rozmawiają i poznają się "na żywo". - Kiedy 23 października 2008 r. obchodziliśmy trzecie urodziny, zorganizowaliśmy Bal Strefowy, w którym uczestniczyło ponad 700 osób.
POSŁAŃCY SZCZĘŚCIA- Wiele osób przysyła do nas potem piękne świadectwa swojej miłości. Piszą, że mieszkali na tej samej ulicy albo chodzili do tej samej szkoły, a nie znali się i nie zauważali. O takich mówimy, że byli sobie "przeznaczeni", i w takich momentach nasza praca staje się prawdziwym powołaniem - mówi rzecznik Przeznaczonych.pl.- Mamy naszą sztandarową historię: dziewczyna jechała autobusem, podszedł do niej młody chłopak i tylko jej wręczył ulotkę Przeznaczonych.pl, mówiąc, że musi "to" przeczytać. W domu Marta, bo tak się nazywa, rzeczywiście załogowała się na nasz portal i w bardzo krótkim czasie znalazła narzeczonego. Przez długi czas przy pomocy różnych mediów szukaliśmy tego "posłańca szczęścia", któremu Marta chciała podziękować, ale nie udało nam się go jeszcze znaleźć - mówi rzecznik Przeznaczonych.pl. - Ale my na pewno wcześniej się spotkaliśmy! - zgodnie odpowiadają Renata i Krystian. - W 2004 r. oboje byliśmy na pielgrzymce w Częstochowie. Mamy nawet zdjęcia w takich samych ujęciach, więc pewnie minęliśmy się w tłumie pielgrzymów. - Ale na ulicy trudno tak podjeść do kogoś obcego i zagadać. Internet daje przestrzeń, łamie bariery i ułatwia pierwszy kontakt -tłumaczy Krystian. Do portalu oboje zapisali się przypadkowo, ale - twierdzą - ich związek był "przeznaczony". - W wyszukiwarce wpisałam "portale randkowe" i wyskoczyło: Przeznaczeni.pl. Przez kilka tygodni rozmawiałam z różnymi osobami, ale nikt nie zwrócił jakoś mojej uwagi. Zwykle kończyło się na wymianie e-maili. Podobnie było z Krystianem, trochę pisaliśmy, ale on miał dłuższą awarię komputera i myślałam, że ta znajomość też się tak skończy. Po jakimś miesiącu odezwał się jednak ponownie i wtedy coś się zmieniło. Nasze rozmowy przybrały bardziej poważny ton. Pisaliśmy o rodzinie, miłości i Bogu. W końcu po dwóch miesiącach, 1 maja 2007 r. postanowiliśmy się spotkać - opowiada Renata Kiljan. - Wyobrażałam sobie najgorsze scenariusze, że Krystian może się okazać jakimś starszym mężczyzną albo kimś innym niż ten, za kogo się podawał. Mieliśmy spotkać się przed Politechniką, gdzie studiował, ale ja oczywiście pomyliłam drogę i pojechałam w inne miejsce. Czekając tak na innej ulicy, myślałam, że mnie wystawił. Na szczęście zadzwonił i jakoś się odnaleźliśmy. Na pierwszą randkę poszliśmy do kawiarni. Potem Krystian odwiózł mnie do domu - kończy Renata. - A kiedy wracałem, wiedziałem już, że ona będzie moją żoną - śmieje się Krystian Kiljan. Oświadczył się jej w Boże Narodzenie, przy całej rodzinie. Z naręczem kwiatów ukląkł i poprosił ją o rękę, a ona się zgodziła. Ich profile nadal są aktywne, chociaż teraz wprowadzili drobną poprawkę. Obok zdjęcia widnieje podpis: "jestem w związku małżeńskim z osobą ze strefy". - Kiedy opowiedziałem swojej koleżance, że poznałem żonę przez Internet, powiedziała, żebym się nie wygłupiał, bo tam logują się sami desperaci albo ludzie, którzy chcą zabawić się czyimś kosztem. Ja zawsze się zarzekałem, że nigdy nie zapiszę się do żadnego portalu randkowego, ale gdyby nie to, nie spotkałbym Reni - mówi Krystian. Może to po prostu odpowiedź na zapotrzebowanie naszych czasów. Kiedyś były swatki, teraz jest Internet.
Marta Troczyńska
Tekst pochodzi z Tygodnika
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2023 Pomoc Duchowa |