Cień poprzedniczkiMój narzeczony cierpi, gdyż nosi w sobie poczucie winy. Żeby związać się ze mną, zostawił dziewczynę. Ta nie ułożyła sobie życia. Wpadła w choroby. On - uczciwie się przyznaje - często myśli o tym, jak ona cierpi. Gorzej: uważa, że jego poczucie winy jest karą od Pana Boga. Nie wiem, jak go pocieszyć. Co mam zrobić w takiej sytuacji?Niepokoi mnie poczucie winy i postawa Pani narzeczonego. Po pierwsze: ta wizja Boga wydaje się pesymistyczna i fałszywa. Bóg przecież nie jest mściwy, lecz miłosierny i łaskawy. Kara, czyli karcenie przez Boga, jest wychowywaniem, ale w żadnym razie nie zemstą, nie odwetem. Sprawiedliwość Boża to w ujęciu narzeczonego jakieś niszczenie. Tymczasem ekspiacja chrześcijańska polega na czym innym: komu wiele darowano, ma mocniej umiłować. Ma kochać, a nie niszczyć siebie i bliskich. Po drugie: w chodzeniu ze sobą, w zakochaniu istnieje ryzyko odrzucenia. Nieodłącznie. Decydując się na bliższą znajomość, obie osoby ryzykują stratę. Jeśli coś nam nie pasuje, rozstajemy się. Odchorujemy to, odcierpimy, ale czas leczy rany. Chodzenie ze sobą nie pociąga takich zobowiązań, jak narzeczeństwo czy małżeństwo. Za fakt, że była dziewczyna nie ułożyła sobie życia, narzeczony nie może ponosić wiecznej odpowiedzialności. Trudno ocenić, czy w ogóle ponosi odpowiedzialność, zależy to od stopnia wzajemnych relacji. Może istotnie zostawiona dziewczyna nie odrywając się od przeszłości, nie potrafi zbudować przyszłości? Ale też może - znając wrażliwość Pani narzeczonego - specjalnie stwarza poczucie swojego zagubienia? Może choroby stanowią jakąś formę manipulacji, świadomej lub nie? Po trzecie: mam wrażenie, że Pani narzeczony czuje, że krzywdzi tamtą, ale niedostatecznie widzi, jak to odbiera Pani. Czy nie nadmiernie czuje się Pani obciążona w tej relacji przeszłością? Rozumiem, że ceni Pani to, że narzeczony jest z Panią szczery. Praktycznie jednak pozwala Pani na trójkąt. Tamta dziewczyna jest ciągle obecna w waszym związku. Nie powinna się Pani na to godzić. Stawiam nawet pytanie: czy związek z człowiekiem niepotrafiącym uwolnić się od przeszłości służy Pani rozwojowi? Czy może Pani zbudować pełnię szczęścia, czując latami cień poprzedniej narzeczonej? Mam nadzieję, że odpowiedź jest pozytywna. Co Pani ma robić w takiej sytuacji? Stanowczo i wyraźnie poprosić, żeby narzeczony skontaktował się z psychologiem i podjął terapię. Nie Pani ma leczyć narzeczonego. Są od tego specjaliści. Ani narzeczeństwo, ani małżeństwo nie jest dla terapii. Tylko dla rozwoju. ks. Marek Kruszewski
Tekst pochodzi z Tygodnika
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |