Zakochany w innej?Mam narzeczoną, lecz boję się pójść do ołtarza. Chwilami mam odczucie, że ją kocham, ale często, że nie kocham. Podobają mi się niestety też inne koleżanki. Jedna z nich działa na mnie tak, że dostaję erotycznego szalu, chociaż nie chciałbym mieć tej dziewczyny za żonę nigdy. Czy mogę pójść do ołtarza, kiedy nie jestem pewien, czy jestem zakochany? Czy może lepiej zaufać naturze i pójść za tą, którą wybiera moje ciało?Jako ludzie podlegamy prawu falowania. Uczucia i ideały to rosną, to słabną. Kiedy maleją, do głosu dochodzą instynkty ciała. Popychają nas z wyżyn głowy i serca w dół, ku najprostszym biologicznym potrzebom, także seksualnym. Nie jest właściwe, aby w wyborze życiowej partnerki kierować się instynktem seksualnym. Łączy się z on oczywiście z jakimiś uczuciami i fascynacją. Ale od strony biologicznej jest "ślepą" siłą. Okresowo miewa dużą intensywność i nie jest wtedy dobrym doradcą. Mężczyźni pod jego naporem dążą przede wszystkim do rozładowania napięcia i mocnych doznań zmysłowych. Podświadomość kieruje ich wtedy na spodziewaną satysfakcję seksualną, a nie na najlepszą żonę. Jeśli na fali fascynacji erotycznej pojawia się relacja damsko-męska, dość szybko dojdzie do jej wypalenia. Więź uczuciowa namiętności jest powierzchowna. Ktoś powiedział, że takie "zakochanie" jest sztuczką natury, żeby oślepnąć na czas potrzebny do tego, żeby poczęło się potomstwo. Tam, gdzie nie ma autentycznej miłości, w naturalny sposób pojawi się znużenie i nawet znudzenie. Owocem owego "wyparowania namiętności" będą m.in. tendencje do niewierności, odsuwanie decyzji o poczęciu kolejnych dzieci na później. Wszyscy mamy świadomość kruchości relacji opartej na pożądaniu. Dlatego jako ludzie budujemy relacje na mocniejszych podstawach. Sam się Pan przekonuje, że możliwe jest doświadczenie, gdy mężczyzna potrafi jednocześnie pożądać jednej kobiety, a być zakochanym w innej. Więcej, może wybrać na towarzyszkę swojego życia jeszcze inną. Tę, która jest dla niego najbardziej wartościowa a nie najbardziej ponętna. Jeśli więc mężczyzna idzie do ołtarza z kobietą, Kościół nie wymaga od niego, żeby był zakochany. Wymaga, żeby wybrał osobę godną tego, żeby spędzić z nią całe życie i żeby był wierny wyborowi. Uczucia przychodzą i odchodzą. Zmieniają się. Miłość to coś innego niż namiętność i nawet coś więcej niż uczucia. W przypadku kobiet bardziej niż u mężczyzn potrzeba, aby przeżyły przed ślubem choć mały ogień zakochania. Powiedzmy jednak wyraźnie: zakochanie jest rzeczą przydatną, ale niekonieczną do małżeństwa. ks. Marek Kruszewski
Tekst pochodzi z Tygodnika
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |