Co za ćpun!Przechodzili obok niego obojętnie. Jedni patrzyli z wyrzutem, inni z obrzydzeniem, jeszcze inni po prostu odwracali wzrok. Pośród tysiąca myśli i słów pojawiało się często: "co za ćpun!". Przystawali i odchodzili do swego własnego świata, pełnego zmartwień i bardzo ważnych spraw. A on leżał bezsilny na klatce schodowej. Do kamienicy weszła młoda dziewczyna z torbą wypełnioną książkami i zeszytami. Być może nie podniósłby głowy i nie spojrzał na nią, gdyby nie to, że zatrzymała się na schodach i przykucnęła obok niego. - Wszystko w porządku? - zapytała i przyjrzała mu się uważnie. Był brudny, blady i źle ubrany. Zdjęła z siebie kurtkę i okryła jego plecy. - Dlaczego to robisz? - Nie chcę, żebyś zachorował - powiedziała cicho, jakby bojąc się, że odczyta ten gest jako wyraz zwykłej ludzkiej litości, ale chłopak uśmiechnął się tylko. - Poczekaj, przyniosę coś. Zniknęła w drzwiach swojego mieszkania. Wróciła z kanapkami i kubkiem gorącej herbaty. Nieznajomy po namyśle wziął jedną z nich. - Zabawne. Jeszcze nigdy mi tak nic nie smakowało. Powiedz mi, proszę, dlaczego? Nie doczekał się odpowiedzi. Gdy ostatnia kanapka zniknęła z talerza, dziewczyna podniosła się. - Zaczekaj. Mam na imię Bartek, a Ty? - Marta... Jak chcesz, to zrobię jeszcze. - Dzięki, nie trzeba. Słuchaj... dlaczego to robisz? Przystanęła na schodach, jakby niepewna, co ma mu powiedzieć. Nastała długa chwila milczenia. - Nie zrozum źle tego, co teraz powiem - zaczęła. - Nie robię tego z litości ani z obowiązku. Według mnie każdy człowiek zasługuje na odrobinę serca i troski ze strony innych. - Przecież jestem ćpunem... nic nie wartym, podłym darmozjadem! - Tak myślisz? Jesteś człowiekiem, który ma własną godność, a poza tym... Dla Boga wszyscy jesteśmy równi. Znowu nastała cisza. Dwoje młodych ludzi patrzyło na siebie wzrokiem pełnym nadziei. W końcu Bartek wstał i chwiejnym krokiem zszedł po schodach. - Dzięki Tobie chcę zacząć nowe życie. Mam nadzieję, że wystarczy mi na to siły i dobrej woli... Do zobaczenia! Wrócę tu. kiedy się odtruję! - rzucił szybko i zniknął za rogiem. - Kto to był? - zapytała sąsiadka, która właśnie wyjrzała zza drzwi. - Mój nowy kolega - odpowiedziała Marta, wbiegając po schodach do swojego mieszkania. Ania T. Dwutygodnik Młodzieży Katolickiej
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |