Kropelka Kropelka wody wisi na gałęzi, Resztka po deszczu obficie lejącym; Na tej samej gałęzi dwa gołębie stulone... Wszystko takie spokojne, w bezruchu uśpione. A ta kropla rosy lśniąca w blasku tęczą Taka jest malutka, bezsilna, wciąż drżąca O czas swego istnienia. Wszak nie jest zbyt długi... A na niebie już widać ciemnej chmury smugi. "Och, żeby tylko gołąb się nie ruszył, Bo już spadnę i wsiąknę w głąb ziemi zbyt chłodnej. Chcę się sama ulotnić w powietrze - tak zginąć, A nie po gałęzi w ciemną masę spłynąć". I ta kropelka pochodząca z chmury Czeka na chwilę swojego odejścia. Kiedy jej cząstki wolno wyparują I powrócą w górę - lekko poszybują. Życie nasze podobne do życia tej kropli. I jego koniec może być zbyt smutny. Uzależniony od małego drgnienia Jakiejś innej materii, innego istnienia.., Lecz gdy zaufamy Temu co nas stworzył, To wcale ów koniec nie będzie tragiczny. Okaże się tylko smętnym ulotnieniem, Jednym, jedynym ku Stwórcy westchnieniem. Bytom, 12.02.1980 r. Na kanwie rozmów o polityce Podczas, gdy wzrok ludzi skierowany ku bogom, Ku mamidłom szczęścia pozornego i krzyku, Gdy zajmują się wszystkim niepotrzebnym czyli niczem... To Ty żyj z nami Panie A my Twoim życiem. Podczas gdy wzrok ludzi ślizga się po złocie, Po mamonie zimnego żelastwa i ścierwa zwierzęcego. Gdy padają na twarze w narkotycznym zachwycie... To Ty żyj z nami Panie A my Twoim życiem. Podczas, gdy wzrok ludzi zamglony w obłędzie, A ręka uniesiona ku skinieniu mordu, Gdy mózg pijany uśnie w niebycie... To Ty żyj z nami Panie A my Twoim życiem. Bytom 4..08.1978 r. Krzyż "Uniosę wszystko, jeśli będziesz ze mną zawsze Ty..." Ile prostoty - dwie surowe belki skrzyżowane - Ciałem połączone i w ziemię wstawione... Krzyż - a na nim Obraz - "Zbawienie świata": Twarz wykrzywiona w bólu! Twarz Boga - Człowieka, który na nas czeka... A zanim zawisł na Krzyżu, szedł drogą pod górę... Krzyż przygniatał srodze, cierń się w skroń wbijała. A Matka płakała... On jeszcze pocieszał płaczące nad Nim niewiasty... Szedł, upadał, wstawał, szedł dalej w mozole krew na plecach, na czole... I cierpiąc, siebie ofiarował za świat cały. Szedł dalej... I cel - Golgota. Szczęk gwoździ. Już Bóg w górę na krzyżu wędruje. Och! Jak boli, cierń kłuje... Zwisło Ciało w tym bólu Ciało Boga - Człowieka.... Jeszcze pragnie, jeszcze drugiemu Raj obiecuje, który żałuje... Góra - na niej trzy krzyże na tle nieba jasnego... nagle krzyk: "Eloim, Eloim..." Bóg woła Boga! ...a pod krzyżem trwoga...! Tak... to Bóg umarł na Krzyżu... za mnie, za ciebie za Ludzkość - - swą Oblubienicę! Czy plan się Jego ziści...? Zasłona czarna przesłoniła niebo, ziemia się trzęsie... do dziś... w nienawiści... 2.03.1980 VEXILLA REGIS PRODEUNT... Rozwińcie sztandary Chrystusa! Ukażcie prawdę KRZYŻA! ŻYCIE śmierć pognębiło... Przez ŚMIERĆ nam życie wróciło... Życie... Ostrzem żelaza przebite... Winy starte być mogą... Cena...? KREW zmieszana z WODĄ. Spełniło się coś opiewał, Dawidzie, w PSALMIEJ PIEŚNI... W narodach prawda dojrzewa: BÓG będzie panował z DRZEWA... Drzewo szlachetne, ozdobne, Znaczone PURPURĄ KRÓLA... Pniem godnym jesteś wybrane, By dźwigać CZŁONKI KOCHANE... Błogosławioneś, na RAMIONACH których Zawisła ZAPŁATA świata... WAGA dwudzielna CIAŁA Piekłu zdobycz zabrała... O KRZYŻU! Jedyna NADZIEJO! Witaj w tym czasie MĘKI...! Udzielaj słabym pociechy... Upadłym wymazuj grzechy... TRÓJCO! ŹRÓDŁO Zbawienia! Niech chwali CIĘ wszelkie pienie... Obdarz nagrodą w NIEBIE, którzy KRZYŻ wzięli na siebie... Piotr, Lublin 26.03.1980. Czerwcowe łąki Podziwiam czerwcowe łany, Podziwiam czerwcowe łąki. Gdzie wśród traw obfitości Rozbite kwieciste pąki. Przeminął maj dziewiczy Mokry, wiosną pachnący. Przepiękny miesiąc Maryjny, Kasztanem i bzem kwitnący. "Chwalcie łąki umajone, Góry, doliny zielone..." Lecz dla mnie łąki czerwcowe Piękniejsze niż majowe; Na nich bodziszek łąkowy, I jaskier i rumiany, Bławaty i firletka... Wśród nich człek zadumany... Nad życiem tam tętniącym.... Gdzie świerszcze, pszczoły, osy. Gdzie ptaki zawieszone Śpiewają w różne głosy. Świątynia, msza i wierni... To tak jak łąka z kwieciem; Ludzie to kwiaty, świerszcze - dzwonki I śpiew tętniący życiem. Dzwoni ci w uszach Alleluja W głowie Ci Credo brzęczy... I odpoczywasz jak na łące. I nic cię wokół już nie męczy. Choć pragniesz ciszy i wolności, Choć chcesz być z Bogiem tylko sam. To znajdziesz wszędzie Go: na łące, Lecz też w Świątyni- również tam. Modlitwę wszędzie twą wysłucha, Gdy ty się wsłuchasz w Jego Moc... Gdy... zaśniesz w dłoni swej z różańcem! Zapadniesz słodko w Boską Noc! Bytom, 13.06.2004 ...a liście takie kolorowe... A liście takie kolorowe Sypią się z drzew jak konfetti. Przy ziemi tuż - bardzo powoli Myśląc, że ją to zaboli. A liście takie kolorowe... Do snu zimowego się kładą. Jeden na drugim; by ciepło Skryte w nich latem nie skrzepło. A liście takie kolorowe... Tuląc się wszystkie razem, Poduchę tworzą wspaniałą W różnych kolorach - nie białą. A liście takie kolorowe... Lecz zginie ich kolor - drzew urok Gdy deszcz zasiecze i szarość Zetrze ich złotą wspaniałość. A potem puchem białym Zimą zostaną spowite. W glebę z nich spłyną składniki- Życia nowego tajniki. A nowe życie powstanie Gdy tylko słońce przygrzeje, Korzenie zaczerpną wodę I drzewo odzyska urodę... ... a liście będą kolorowe... Bytom 21.10.1980 r. Cmentarna zaduma Stojąc nad grobem, myśli przenikają Życie me ziemskie... A chwile mijają... Stoję i dumam o tych co odeszli, Co żyli pośród nas, co życie to przeszli. I zazdrość przez chwilę zawładnęła duszę, Że oni u Ciebie... Ja żyć jeszcze muszę. Ojcze mój, który w niebiosach królujesz, Czemu i nade mną już się nie zlitujesz? Tęsknota za Tobą ogromna mną włada I staję bezradna... Z sił ciało opada. Lecz przechodzę dalej na groby mych bliskich, Stąpając ostrożnie po kamieniach śliskich. I znowu staję nad czyjąś mogiłą... I myślę jak wielką władasz Boże siłą! A te groby wszystkie takie kolorowe, Że nagle radość wniknęła w mą duszę. I wyszłam z cmentarza, z nadzieją i wiarą I weselem wielkim, że przecież żyć muszę. Ty mnie potrzebujesz, na ziemi, mój Panie, A ja wierzę przecież w ciała zmartwychwstanie! Bytom 5.11.1978 r. Jesień... Jesień już ... Przyjacielu mój. Milknie ptaków śpiewanie, Niknie pszczółek rój. Słońce nisko świeci I listek ozłaca, Który w dół opada W wirze się obraca. Drzewa niegdyś jędrną Błyszczące zielenią, Teraz wspaniałymi Kolorami się mienią. Buki, dęby, klony I graby wyniosłe Rzucają swe żółte Spojrzenie już oschłe. Chmury nisko suną Nad górami mymi. Szare, smutne - grożą Kłębami wodnymi. Szczyty, do których Myśli me wracają, W obraz przemienione Żywe znów się stają. Gdy w chmurach się błąkają Obsypane śniegiem... Wiem, że i moje życie Ku szczytom jest biegiem. Bytom 28.09.1978 r. Czy...? Czerwiec. Zakwitły akacje. Znak, że już blisko wakacje! Akacje wabią zapachem. Wakacje - morskim piachem. Co nam to lato przyniesie? Chodząc po górach, po lesie, Ludzi nowych poznamy...? Czy wszystkim, co Bóg nam ukaże, Czy wszystkim się zachwycamy? ... Zieleń soczysta uspakaja, Niebo błękitem nas upaja. Kwiecie na łące nas kołysze Czy boskie ptaki też usłyszę? Czy trzmiela głośny lot muzyczny Będzie li tylko efemeryczny? Czy cumulusy i cirrusy Niosące różność w aurze ziemi Są dla mnie tylko mgłą skłębioną? Czy też zjawiskiem "nie z tej ziemi"? Czy unoszące się nasionka Klonu, osiki czy dmuchawca To alergeny astmotwórcze Czy ziarna, który sieje Zbawca? Czy pośród łanów zbóż, rzepaku Który złocistym wieje wiatrem Ziemia jest dla mnie Stołem Pańskim? Czy śmiesznym cyrkiem, bądź teatrem? Czy wreszcie pędząc za instynktem Jak dzikie zwierzę, w ziemskim tłoku Życie jest dla mnie uniesieniem Czy tylko orką, pełną mroku? Czy w świadomości dziecka Boga Kwilą mi w jaźni boskie świerszcze? Czy... to są tylko takie sobie, Moje czerwcowe tkliwe wiersze...? Bytom, 1.06.2005 Poranna zaduma... Całowałabym wszystkie kolory tej jesieni, Która całą paletą barw się mieni. Całowałabym każdy liść opadający, W podmuchu wiatru pięknie wirujący. Tańczący tak składnie; Jak w balecie - Pierwsza balerina. Tylko od czasu do czasu ogonek wygina. Liść dębowy, z buczyny, Liść lipy, leszczyny. I te najbardziej kolorowe: Te jeszcze żywą zielenią przebarwione, Które nad umykającym latem zamyślone: Te najpiękniejsze - Z klonu I te bez przebarwień z jesionu. Leżą obumarłe, wszystkie pomieszane... A jednak w tej różności jakoś pięknie zgrane. I jeszcze słońce puszcza im promienie świetliste! Choć już nie tak ostre i rankiem już mgliste. A zachody jesienne? Gdy kłębiaste chmury Tu gdzieś poszarpane jak w oddali góry, Tu zaś gromowładne, groźne w swej ciemności. A im słońce niżej, tym więcej szarości. Zlewa mi się niebo z liści kolorami. Zlewa się błękitem rozmazanym łzami. I całuję jesień z urokami tymi. Choć zawirowaną cierpieniami mymi. Taką, co ni pędzel nie odda, ni zdjęcie. W oczach najpiękniejsze Jej Boskie ujęcie! Bóg najwybitniejszym w naturze artystą; A człowiek tylko pseudorealistą. I tak, co roku! Jesień, po jesieni... Aż świat nam się w duszy całkowicie zmieni. Gdzie zima z wiosną, jesień z latem się wymiesza. Bo człowiek im wyżej, tym raźniej przyspiesza. I innymi barwami ziemia już się mieni, Gdy zostawiasz za sobą świat - gabinet cieni. Gdy całujesz już każdy kamień napotkany, Który pod przykryciem. Mchem zielonym tkany. I całujesz już każdy Twój następny ranek, Kiedy wstajesz z trudem załączając dzbanek. Zadumany nad życiem, dziękując, że żyjesz Kawę zabielaną ze smakiem wypijesz.... Bytom, 27 październik 2005 Sylwester INACZEJ ...zabawy, petardy! A tam pod murem biedak z człowieczeństwa obdarty. ...zabawy, brokaty! A tam dziecko włóczy się po ulicy...bez taty. ...zabawy, szampany! A tam bezdomny przez psa poszarpany ...zabawy do rana A tam cucona nieletnia, pijana. ...zabawy... Odliczają czas, patrząc na zegary!!! A tu w szpitalu dzień biało-szary. A tu dyżur gdzie narkomana reanimują, w kącie młodzi, pijacy czule się obejmują... I wreszcie ALARM! Pożar, krzyk staruszka. Krzyk ludzi z marginesu, Krzyk przykutego do łóżka, Krzyk odstawionego do "przechowalni", bo nie było miejsca dla niego w sypialni, Krzyk...Szok...i...CISZA... Skończył się ROK dla niego Zamknęliśmy oczy zaczadzonego... Ogrom bólu, jęku, cierpienia ciała i duszy...?! A tam w izbie wytrzeźwień wciąż pijaka "suszy"... Ogrom wysiłku personelu białego...?! A tam ktoś SAM rok żegna czekając na głos znajomego... Petardy, wiwaty, szampany! Dzwony kościelne, mszy, modły podzięki...! A tam ktoś słucha smętnej muzy dźwięki... Tam ktoś umiera, tam ktoś płacze, stęka... I tak w Nowy Rok weszliśmy!!! Gdzieś wysunęła mi się z dłoni czyjaś ręka....? Boże, czy tak być musi? Czy tak mi życie układasz? Że To TY nie ja tym życiem władasz? Czy TO TY staruszkom dni liczysz kończące? Czy to TY odpalsz w Sylwestra petardy lecące? Czy to TY Boże włóczysz się po ulicy obserwując nad ranem jak wracają z balów "kolędnicy"...? Czy TY to widzisz Panie? I opowiadasz mi wszystko gdy jem po dyżurze śniadanie....? Poranna zaduma... Idą Święta... Kolejne Święta, Kolejny rok mija Ludzkość do krzyża Cię przybija... Ty znów umierasz, Ty ponownie się RODZISZ, A my nie czujemy, Że pośród nas chodzisz?! Więc Święta są po to, Nasz Ojcze i Panie By pamiętać o TYM, Co POTEM nastanie?! Byś nas wzmacniał w nadziei, Wierze i miłości! Wszak nie, ważne miejsca Są dla licznych gości, Lecz to jedno PUSTE Przy stole nakrycie..., Które w sercu czeka Na Twoje przybycie. Bytom 8.12.2006 Procesja - BOŻE CIAŁO Ołtarze, dzwonki, chórów śpiewy. Te Deum brzmi radośnie. Baldachim. Pod nim Ty malutki - CHLEB NASZ, co w duszy "ROŚNIE"! Ciało Twe Boże z tabernakulum wyszło na drogi z ukrycia. Pokazujemy Ciebie wszystkim, co brak im siły do życia... Idziemy w procesji za Tobą. Kwieciem Ci drogę ścielimy... A czy naprawdę Boże, tak szczerze w TO wierzymy?! Ma wiara bardzo prosta; Prościutka, najprościejsza: Widzę Cię wszędzie i czuję. Oddycham Tobą silniejsza! Czerwcowe Ci łąki ofiaruję i lasy buczynowe, i góry groźne, załzawione, potoki meandrowe. Wiara ma prosta Boże, choć nieraz jak łozina; padam i się podnoszę wątpię, gdy "deszcz zacina"! Grad wątpliwości krople wzburzenia mgła mi oczy zasłania, czy Ty mnie kochasz? Czy idziesz przy mnie...? i inne...gorsze pytania... zadaję sobie, Tobie i...cisza! W tej ciszy z kolan powstaję znów płaczę ze złości, ze szczęścia. Znów w wierze zmartwychwstaję! I patrzę na szczyty Ileż przede mną?! Wychodzę z dołu depresji. Podnoszą mnie inni i wszyscy razem idziemy za Tobą w procesji... Bytom, 6-7 czerwca 2007 (Boże Ciało
|
[ Strona główna ] |
Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty | Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt
© 2001-2024 Pomoc Duchowa |