Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Solidarni z powodzianami

Kiedy przyszła powódź, kobiety rozpaczały, że im porwała Ojca Świętego. Znad wody widać było tylko czubek kilkumetrowego krzyża, pod którym dotychczas stał pomnik Jana Pawła II. Nadal tam był, ale pod powierzchnią.

Jak na ironię krzyż ten postawiono jako wotum wdzięczności za to, że podczas powodzi w 2001 r. nikomu nic się nie stało, tylko domy zalało. Tyle szczęścia, co Jan Paweł II, nie miał w parafii Świętej Rodziny w Trześni św. Florian. - Fala powodziowa otworzyła drzwi jednej z kapliczek przydrożnych i porwała jego figurkę. Dotąd nie wiadomo, gdzie jest. A porwany także przez powódź Pan Jezus Miłosierny znalazł się w zaroślach nad Łęgiem, rzeką oddaloną o kilka kilometrów od miejsca, gdzie stał - mówi proboszcz ks. Marian Kondysar.

Woda, a raczej śmierdząca ciecz, którą powódź przyniosła, stała w tym regionie tydzień, a potem przyszła druga fala i stała drugi tydzień. Po siedmiu miesiącach od tych wydarzeń nadal na nich koncentruje się życie. Ludzie z. wolna wracają do normalności, układają sobie popowodziowe życie.

ŁÓDKA W KOŚCIELE

Po czterech godzinach jazdy w zimowej zadymce mijam Sandomierz. Za Wisłą, gdzie na przestrzeni 100 km kwadratowych rozlała się powódź, niemal na każdym mijanym budynku nadal widać, na jaką wysokość fala zalewowa się wspięła. Docieram do okazałego, trzynawowego kościoła w Trześni. Tutejsza parafia - około 5 tys. osób, 1300 gospodarstw - znalazła się w maju w środku terenów powodziowych. Elewacja świątyni pozbijana jest na ponad półtora metra nad gruntem. W środku tak samo. W prezbiterium puste miejsce po ołtarzu, który się rozsypał. Ławki ocalały, choć widać ślady po zalaniu.

- Trzeba było na nowo je konserwować - mówi ks. Kondysar i zaprasza na nową plebanię. - Przepraszam, że nie do siebie, na starą plebanię, ale tam się mieszkać nie da. Na szczęście wikariusze mnie przygarnęli - śmieje się. Pokazuje zdjęcia, na których w środku świątyni stoi na wodzie łódka. Gdy przyszła powódź, media wiele mówiły o Sandomierzu i Górzycach, a o pozostałych miejscowościach jakby zapomniano.

Do Trześni nie przyjechałem bez powodu. Księża dekanatu rembertowskie-go z diecezji warszawsko-praskiej zainteresowali się zdewastowaną przez powódź - prawdopodobnie najbardziej w całym rejonie - kaplicą w Orliskach. Ksiądz Kondysar uznaje to za opatrznościowe. Jedziemy wspólnie pod kaplicę, przedtem jednak proboszcz wymaga, bym jako "zimowy pielgrzym" zjadł kopiasty talerz zrobionego przezeń bigosu. W tym czasie odbiera kilka telefonów - wszystkie dotyczą koordynacji oddolnej pomocy dla jego parafian. Ciągle zgłasza się ktoś, kto chce im ofiarować pralkę, łóżko czy ubrania. Jedyny problem to transport. - Staram się wszystkim za wszystko podziękować, ale jest tego tyle, że nawet nie pamiętam, co od kogo otrzymaliśmy.

HOSTIE POZOSTAŁY SUCHE

Wchodzimy do kaplicy. Tynki zbite wysoko ponad dwa metry. W prezbiterium na parapecie jednego z okien stoi ocalała z powodzi figurka Matki Bożej, prosty ołtarz, w głębi prowizoryczne konfesjonały. Żadnych mebli. W powietrzu unosi się już nie natrętny, ale charakterystyczny zapach szlamu. Powódź przyszła w nocy. Ludzie ratowali własne życie i dobytek, więc nie było możliwości zająć się kaplicą. - Gdy weszliśmy, był straszny smród. Muł sięgał kilkunastu centymetrów.

Wszystko było powywracane. Zaczęliśmy wynosić ławki. Nadawały się tylko do wyrzucenia - wspomina Anna Stachula, która opiekuje się kaplicą od 1993 r., kiedy ją staraniem parafian postawiono. Do wyrzucenia było niemal wszystko, w tym cale wyposażenie zakrystii: bielizna liturgiczna, ornaty, meble itd. - Dobrze, że po powodzi było lato. Przez dwa miesiące organy - kupione na krótko przed po-wodzią - stały na polu i schły w słońcu. I chyba wyschły, bo grają - śmieje się proboszcz.

Zdarzyły się w Orliskach i małe cuda. Powódź nie oszczędziła tabernakulum, ale Hostie w puszce pozostały suche. Po kaplicy, gdy ją nazajutrz po zalaniu otworzono, pływał stolik, na którego blacie stały gotowe do rozpoczęcia Mszy Świętej czyściutkie paramenty liturgiczne.

- Sprzątanie kościoła w Trześni i kaplicy w Orliskach rozpoczęli strażacy z sikawkami, żeby obmyć posadzki i ściany ze szlamu. W sprzątaniu pomagała cała parafia, ale potem już każdy zajął się swoją biedą. Na szczęście pojawili się wolontariusze, m.in. z Warszawy i spod Radomia - relacjonuje ks. Kondysar.

POMOC Z DEKANATU

- Rozmawialiśmy wśród księży, jak możemy pomóc powodzianom. Wtedy dziekan ks. prałat Edward Żmijewski wspomniał pomoc, jakiej jego rember-towska parafia udzieliła parafii w Szczebrzuszu po powodzi w 1997 r. Wysondowaliśmy, gdzie są największe potrzeby i zadzwoniliśmy do ks. Kondysara. Wraz z ks. Żmijewskim pojechaliśmy na rekonesans, a przy okazji poszedł pierwszy ,duży transport zebranych wśród parafian od św. Feliksa z Kantalicjo na Marysinie Wawerskim środków czystości. Rozejrzeliśmy się i dziekan mówi: "Mieszkańcy mogą liczyć na gminę, jest oddolna pomoc powodzianom, ale kto wesprze parafię? Trzeba pomóc". Zdecydowaliśmy wspólnie z ks. Kondysarem, że dekanat rembertowski pomoże w odbudowie kaplicy w Orliskach. Jak jednak pomóc parafii nie pomagając przy okazji jej mieszkańcom? - relacjonuje proboszcz z Marysina ks. Bernard Czerwiński.

Pierwsza zbiórka pieniędzy odbyła się w lipcu. - Kiedy pojechaliśmy zawieźć uzbieraną wtedy kwotę, część tynków była już pozbijana - wspomina ks. Czerwiński. - Umówiliśmy się, że w połowie października przyjadą do naszego dekanatu przedstawiciele Orlisk, by opowiedzieć o powodzi i zniszczonej kaplicy, a po Mszach Świętych będą zbierać przed kościołami ofiary do skarbonek.

SPOTKANIA Z POWODZIANAMI

Przyjechało z ks. Kondysarem dziewięć osób, każda do jednej parafii dekanatu. - Mieliśmy nadzieję, że uda się zebrać po 1000-1500 zł, a zebraliśmy razem kilkadziesiąt tysięcy - mówi wyraźnie wzruszona Teresa Kasak, która opowiadała o powodzi w rembertowskiej parafii Matki Bożej Zwycięskiej. To samo robiła u św. Feliksa z Kantalicjo Anna Stachula. - Każdy dawał według tego, co mógł. Zdarzały się i stówki - mówią. - Strasznie się bałam, jak ludzie na nas zareagują, czy nie pomyślą o nas źle, ale okazali się wspaniali. Podchodzili do nas, współczuli, przytulali, dawali swoje adresy do korespondencji. Wielu z nich przysyłało nam potem różne rzeczy i meble - dodaje Teresa Kasak i już otwarcie szlocha ze wzruszenia.

Dla obu pań i ich rodzin powódź była osobistym dramatem. - Takiej wody jak żyję nie widziałam. Mamy domek parterowy. Zdążyliśmy przed zimą poodkuwać odpadający tynk, ciągle staramy się osuszać mury i tak mieszkamy - mówi jedna z pań. - Spaliśmy na strychu, potem w stodole, a od miesiąca już w miarę zwyczajnie. Trzeba starać się wracać do normalnego życia - dopowiada druga.

OSUSZANIE I CZEKANIE

Zebrane wśród parafian dekanatu rembertowskiego pieniądze pozwalają ze spokojem myśleć o dokończeniu wiosną remontu kaplicy. Może starczy też na nową elewację zewnętrzną- planuje proboszcz. Dotychczas skuto zawilgocone mury i zainstalowano ogrzewanie, żeby schły. - Uzupełnione są już wszystkie sprzęty, paramenty mszalne i bielizna liturgiczna. Msze Święte w niedzielę odbywają się tu normalnie. Ale ściany są gołe. Aranżujemy prezbiterium i projekt wyposażenia. Sądzę, że na odpust, na św. Brata Alberta, wnętrze kościoła powinno być już gotowe. Może trzeba będzie posadzkę wymienić, bo pęka.

Ostatnim jak dotąd akcentem pomocy dekanatu rembertowskiego dla parafii w Trześni była listopadowa zbiórka ciepłej odzieży na zimę. Zainicjowała ją i przeprowadziła Caritas przy parafii św. Hieronima w Starej Miłośnie. Logistyką zajął się i zorganizował transport tamtejszy proboszcz ks. Stanisław Popis. - W zbiórce udział wzięły obie parafie ze Starej Miłosny i Wesołej oraz Marysin Wawerski. Ludzie naprawdę byli hojni. Uzbierały się dwa duże dostawcze busy z kocami, śpiworami, kołdrami, kurtkami itp., a potem pojechał jeszcze TIR z meblami i ubraniami - relacjonuje ks. Popis.

Ale pomaga nie tylko ten dekanat. Parafia św. Ignacego przy stołecznym Cmentarzu Północnym ufundowała ponad trzydziestce dzieci z trześnieńskiej parafii obozy letnie w domu rekolekcyjnym archidiecezji warszawskiej na Bielanach. Dobrze funkcjonuje też pomoc oddolna, jaką organizują poszczególni parafianie np. przez internet. - Obecnie potrzeby parafii to potrzeby jej mieszkańców, a jeśli chodzi o kaplicę i kościół - potrzeba czasu i cierpliwości ze strony parafian, by poczekali na dokończenie remontu, i błogosławieństwa Bożego - kończy ks. Kondysar.

Może nie od razu udaje się zniwelować skutki powodzi, ale zawsze trochę można pomóc. I siadając w Boże Narodzenie za stołem pomyśleć o sobie z satysfakcją: "Pokój ludziom dobrej woli".

 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej